Marta N. - cz. dwunasta

Kiedy nadszedł piątek, po powrocie ze szkoły odgrzałam sobie obiad i czekałam na bliźniaczki. Przyszły wcześniej niż zwykle, po chwili nadeszła Halina i jak na zamówienie mama. Mama widząc, że jesteśmy w komplecie, zagadała do nas.
- Wybieracie się więc po Tomka, tak? - zapytała.
- Tak mamo! Sabina z Martyną zjedzą coś i pójdziemy. Mam nadzieję, że Tomek da się przekonać i przyjdzie, ale dobrze byłoby, aby przyszedł i Piotr. Będąc razem z nami wszystkimi, może doszliby do porozumienia z Tomkiem i podali sobie ręce. Byłoby wtedy po sprawie i wróciłaby do nas ponownie rodzinna atmosfera - przedstawiłam swoje zdanie, a tak mama, jak i siostry prawie zaniemówiły, spoglądając na mnie podejrzliwie.
- Marta, ty nie brałaś coś na głowę? Bo rozumujesz i mówisz jak dwudziestolatka, a nie jak nastolatka, która nie ukończyła jeszcze szesnastu lat - odezwała się pogodnym tonem mama.
- Mamo! Mnie po prostu zależy na Tomku i chciałabym, żeby nas odwiedzał jak najczęściej i  czuł się u nas tak jak poprzednio - odpowiedziałam, dostrajając się do mamy.
- Dobrze już, dobrze! Najpierw przyprowadźcie Tomka, a później zastanowimy się, jak to przeprowadzić, aby pomiędzy nim a Piotrem wytworzyła się jakaś relacja do przyjęcia przez nich obu - podsumowała temat mama.
     Kiedy Martyna z Sabiną przegryzły co nieco i poprawiły sobie humory, wyruszyłyśmy po Tomka do PSM. Widziałam, że swoją wypowiedzią poprawiłam sobie notowania u obu bliźniaczek, bo obie zaczęły mnie już uważać i traktować jak przyjaciółkę, a nie tylko jak najmłodszą siostrę.
- Marta, jaki jest Tomek w łóżku, bo przecież leżałaś przy nim, a nawet spałaś z nim? - zapytała Martyna wprost, trzymając mnie pod rękę.
- Mam mówić szczerze, ze szczegółami? - zapytałam, upewniając się.
- No pewnie! - potwierdziła krótko Martyna.
- Według mnie w porządku. Nie chrapie, nie drapie brodą, bo ma miękki zarost, a rano goli się. Całuje też w porządku, nawet z języczkiem. Pieści z wyczuciem i delikatnością. Nie bzykałam się z nim, więc nie wiem, jaki jest przy stosunku, ale widziałam, że mama była zadowolona za każdym razem i miała piękne 'odloty'. Ja co prawda tylko pieściłam się z nim, ale za każdym razem fundował mi niezły orgazm - odpowiedziałam Martynie szczerze.
- Marta, kurcze, nie koloryzujesz? Byłaś przy tym, jak Tomek bzykał mamę? - dopytywała Martyna, a Sabina aż zarumieniła się z zażenowania, ale pewnie i z ciekawości.  
- Byłam, ale to do waszej wiadomości. Mam nadzieję, że nie powtórzycie mamie, co wam teraz mówię - powiedziałam ze śmiechem, bo wiedziałam, że mama nigdy z nimi nie była tak blisko jak teraz ze mną. Zresztą, żadna z nich nie odważyłaby się rozmawiać z mamą o 'tych sprawach' tak, jak ja, dlatego mama nie miała przede mną tajemnic i pozwalała mi też na dużo więcej, niż im, mimo, że byłam od nich młodsza.
- Marto, a jak sądzisz, Tomek poszedłby na to, gdybyśmy go zaprosiły do wspólnej zabawy, wiesz o czym mówię? - Martyna faktycznie widziała we mnie przyjaciółkę, jeżeli zwróciła się do mnie z taką prośbą.
- Martyno, wiesz przecież, że przed wizytą u ginekologa obie z Sabiną nie możecie myśleć o jakiejkolwiek 'zabawie' tego typu - zwróciłam uwagę Martynie. Sabina jakby dźgnięta nożem, spojrzała na mnie podejrzliwie, a potem na Martynę.
- Martyno, ty jej powiedziałaś wszystko? Jak mogłaś? - prawie wykrzyczała swój żal do siostry bliźniaczki.
- A dlaczego miałam jej nie powiedzieć? Przecież to nasza siostra. I nie jest już gówniarą, za jaką ją uważasz. Sądzę nawet, że w tych sprawach może nie jest mądrzejsza , ale wie niewiele mniej od nas. Samo to, że mama pozwoliła jej być razem z nimi, kiedy Tomek ją bzykał, mówi samo za siebie. Więc zamknij się i nie pouczaj mnie, co mam mówić Marcie, a co nie - postawiła się siostrze Martyna.  
- Chciałam właśnie o tym z wami porozmawiać. Ale jak sama słyszysz, Sabina nie jest na takie coś gotowa? - powiedziałam, będąc rozeźlona i rozżalona na Sabinę, za jej słowa i traktowanie mnie dalej jak gówniarę.
- Marta, chyba przeginasz lub zapominasz się dziewczyno. Jestem twoją starszą siostrą i proszę o trochę szacunku, jeżeli mówisz o mnie - Sabina wyjechała mi z tekstem jak belfer w szkole.
- No właśnie! Tego się spodziewałam, tak że Martyno niestety, ale nie widzę Tomka w zabawie, w której miałaby uczestniczyć Sabina, ale chętnie dołączę się do zabawy z tobą i spróbuję namówić do tego Tomka, jeżeli załatwisz sprawę z ginekologiem - powiedziałam to neutralnym tonem, ale widziałam, jak tąpnęło to Sabiną.
- Wiem, wiem Sabino! Jestem gówniarą i dziwię się tylko Martynie, a nawet ją podziwiam za to, że wytrzymuje z tobą - dodałam, wygarniając Sabinie, co o niej myślę, uprzedzając jej wypowiedź na mój temat.
- Dziewczyny dajcie spokój! - zwróciła się do nas Martyna, próbując zażegnać wyraźny już konflikt pomiędzy mną a Sabiną.
- Mamy sprowadzić Tomka do naszego domu i doprowadzić do pogodzenia go z Piotrem, który trochę przegiął z zazdrości o Halinę, a później ewentualnie będziemy się zastanawiać, jak sprowokować Tomka do wspólnej zabawy. Jesteśmy siostrami, więc nie prowokujmy sytuacji czy nie rzucajmy słów, które nie są miłe dla którejś z nas, aby niepotrzebnie nie wywoływać konfliktu pomiędzy nami. A ty nie dąsaj się na Martę, bo to, że jest młodsza od nas, nie oznacza, że mamy ją traktować jak małolatę. Słyszałaś, co powiedziała, żadna z nas nie nawiązała takich relacji z mamą, jakie ma Marta i wygląda na to, że to nie ona od nas, ale my od niej będziemy się uczyć pewnych rzeczy. A teraz moje siostrzyczki dajcie sobie buzi na zgodę i trzymajmy razem sztamę, bo jesteśmy siostrami. Mamy kochać się i wzajemnie wspierać, a nie spierać i kłócić ze sobą - zakończyła swoją wypowiedź Martyna.
     Do Sabiny widocznie trafiły jej słowa, bo popatrzyła na mnie już innym wzrokiem. Podeszłam więc do niej i chwyciłam za głowę, a potem mocno pocałowałam wcale nie jak siostra, bo zmusiłam ją do uchylenia ust i wdarłam się do niej z językiem, całując prawie do utraty tchu, gładząc ją przy tym po tych jej sterczących cyckach, aż ją przytkało.
- To był pocałunek na zgodę, a poza tym mam ochotę pobawić się waszymi cyckami, tak jak bawiłam się cyckami mamy czy Haliny - powiedziałam z uśmiechem. Byłam pewna, że Sabina obruszy się na mnie, a ona pochwyciła moją głowę i zrewanżowała mi się tym samym.
- Marto, cofam wszystko, co powiedziałam na twój temat. Tak jak powiedziałaś ty i Martyna, jesteśmy siostrami, mamy się kochać oraz być przyjaciółkami, a nie rywalkami, a moje cycki są do twojej dyspozycji, kiedy tylko zechcesz, bo też mam ochotę pobawić się twoimi małymi cycuszkami - podbudowała mnie, obejmując i ściskając serdecznie.  
     Tak więc nie tylko urosłam i zyskałam w oczach moich starszych sióstr, ale stałyśmy się przyjaciółkami. W całkiem innym nastroju podeszłyśmy do dyżurki szkoły Tomka. Miałyśmy szczęście, bo dyżurnym był jeden z kolegów Tomka, mieszkający w tym samym pokoju. Kiedy nas zobaczył, zaświeciły mu się oczy, bo widząc moje siostry, miał na czym zawiesić wzrok.
- Witam panie! - prawie krzyknął do nas, odsuwając okienko.
- Dzień dobry! - powitałyśmy go chórem.
- Chcecie wejść, czy mam szukać Tomka? - zapytał uprzejmie, nie spuszczając wzroku z nas.
- Może poczekamy na zewnątrz, a pan poszuka Tomka - odezwałam się równie uprzejmie.
- Dobrze, już go szukam. Nigdzie nie wychodził i z tego co wiem, nie miał takiego zamiaru - powiedział i poszedł w stronę internatu. Trochę trwało, nim pojawił się z powrotem wraz Tomkiem.
- Witamy cię Tomku i chciałyśmy z tobą porozmawiać - powiedziałam, zanim się odezwał.  
- Witam was! Widzę Marto, że dzisiaj przyszłaś z niezłą obstawą - powitał nas Tomek.
- Zaraz do was wyjdę! - powiedział i skierował się do bramy. Kiedy dyżurny otworzył furtkę i Tomek pojawił się w bramie, rzuciłam się wprost do niego. Uwiesiłam się mu na szyi, całując jak kogoś wyczekiwanego i dawno nie widzianego. Siostry podeszły do nas i Tomek oderwał się ode mnie, witając się równie serdecznie z nimi. Też mu nie podarowały i podobnie jak ja, obejmowały go i całowały w usta. Widać było, że takie powitanie sprawiło mu przyjemność, a obserwujący nas dyżurny, o mało ust nie rozdziawił ze zdziwienia, widząc, co z jego kolegą wyczyniają trzy niezłe 'laski'.
- Możecie mi powiedzieć, w jakim celu przybyłyście we trzy z delegacją? - zapytał lekkim, prawie żartobliwym tonem, usposobiony już do nas dość przychylnie.
- Tomku, przyszłyśmy specjalnie do ciebie, aby wyjaśnić to całe nieporozumienie, które  zaszło w środę pomiędzy tobą a Piotrem, chłopakiem Haliny - powiedziała Martyna, która całkowicie przejęła  inicjatywę, przy milczącej zgodzie Sabiny i mojej.
- Po twoim wyjściu Halina uświadomiła Piotrowi, że zachował się wobec ciebie jak ostatni palant i debil, żądając od niego, aby się natychmiast wyniósł od nas, nie chcąc mieć nic do czynienia z facetem, który obraża naszych gości. Wyobraź sobie, że ten pacan rąbnął przed nią na kolana i jak piesek prosił o wybaczenie. Chciał biec do ciebie i przepraszać, że zrobił to przez szczeniacką zazdrość, bo myślał, że Halina przez przychylność pozwala ci się całować. Jemu nie mieści się w tej głupiej łepetynie, że pocałunek w policzek to u was przyjęty sposób powitania - wypowiedź i wyjaśnienia Martyny bez owijania sprawy w bawełnę, wywołały wybuch śmiechu u Tomka. Pewnie wyobraził sobie tego chojraka Piotra, klęczącego przed Haliną i żebrzącego o jej łaskę.    
- Mam rozumieć, że chcecie, abym schował urazę do kieszeni, puszczając w niepamięć to, co się wydarzyło w środę, tak? - zapytał, jak by chciał upewnić się, że prawidłowo rozumuje.
- Właśnie tak kuzynie! - odezwała się Sabina, czym wywołała u Tomka nieznaczny uśmiech. Wiedział przecież, jak bardzo oszczędnie gospodaruje słowami Sabina.
- Czyli mam się ogarnąć i iść z wami, tak? - kontynuował Tomek, a my nie wiedziałyśmy, czy rozważa to na serio czy żartuje.
- Pewnie, wypadałoby wszystko wyjaśnić do końca kuzynie. Ale muszę cię też zmartwić, że Halina jest poza twoim zasięgiem, bo jest po słowie z Piotrem, a poza tym kocha go - odezwała się Martyna, do bólu szczera i konkretna.
- Ale my i mama jesteśmy wolne. Będzie nam niezmiernie miło dotrzymać ci towarzystwa i nie tylko - wyrwała się Sabina, wywołując śmiech Tomka, a nasze zaskoczenie. Przecież było to wyraźne zaproszenie i propozycja, mówiąca sama za siebie. A więc nasza nasączona od urodzenia sceptyzmem siostrunia, wyraźnie zaczęła się rozkręcać i myśleć realnie o życiu.  
- Czy to była propozycja Sabino? Naprawdę chcesz dotrzymać mi towarzystwa? - zapytał Tomek, nieźle ubawiony propozycją Sabiny.
- Tomku, nie przekręcaj moich słów; powiedziałam, że my dotrzymamy ci towarzystwa - pospieszyła ze sprostowaniem Sabina.  
- Słyszałem wyraźnie co powiedziałaś, ale sądziłem, że my oboje; 'sam na sam', moglibyśmy być  nawet ciekawym przypadkiem - kontynuował żartobliwym tonem Tomek.
- Może i byłoby to ciekawe, ale nie w naszym 'babińcu'. My nie jesteśmy zazdrosne o siebie, chyba wiesz o tym, bo i mama też tak uważa, a ty też jak zauważyłam, lubisz bawić się w większym towarzystwie, jak choćby ten rozbierany poker - Sabina też nie pozostała dłużna Tomkowi.  
- Ale wiecie co? Muszę się trochę zastanowić, czy jest sens pchać się do was z odwiedzinami i zawracać wam głowę? - Tomek wyraźnie droczył się z nami, bo przecież widać było, że ma chęć iść z nami.  
- Jak to nie ma sensu? Wszystkie cię bardzo lubimy łącznie z mamą, a ja cię kocham! - wyrwało mi się mimowolnie, mimo, że nie chciałam tego ujawniać. Jeszcze nie teraz.
- No właśnie, dlaczego mówisz, że twoje odwiedziny nie mają sensu? Przecież wiesz, że cię bardzo lubimy, a Marta cię wprost uwielbia, a nawet kocha, jak powiedziała. Nie rób nam tego, sam widzisz jaką przykrość robisz Marcie - zaczęły go przekonywać do zmiany zdania, powołując się przy tym na mnie, na przemian to Sabina to Martyna. Do dziś nie wiem, co spowodowało, że twarz Tomka nagle wypogodziła się i zagościł na niej uśmiech. Czy były to słowa wypowiedziane przeze mnie czy przekrzykiwanie się sióstr, ale usłyszałyśmy słowa, o które nam chodziło, szczególnie mnie.
- Dobrze, jutro nie mam zajęć, więc pójdę ogarnąć się i idę z wami. Jeżeli ciocia nie będzie przeciwna, to być może zostanę również na niedzielę. Tylko gdzie mnie położycie? Chyba że Martusia przyjmie mnie do siebie - powiedział z uśmiechem, obejmując i przytulając mnie, chociaż dobrze wiedział, że nie tylko ma gdzie spać, ale ma do tego wybór.
- To jak Martusiu, chcesz spać ze mną na tej nowej wersalce? Myślę, że teraz nie powinno nam być ciasno - on wyraźnie żartował, a dla mnie było to przecież spełnienie marzeń, tym bardziej, że mama obiecała przymknąć oko, jeżeli 'pomylę się' i wyląduję w łóżku obok Tomka. Już widziałam oczyma wyobraźni jak Tomek pieści mnie, a ja jego, a moja cipka wprost 'skrzeczała', żeby poczuć jego palce 'grające' na łechtaczce i gmerające w szparce.  
Tomek oddalił się, by się przebrać i spakować na te dni, które zamierzał spędzić z nami, a my w trójkę czekałyśmy na jego powrót. Martyna z Sabiną próbowały flirtować z dyżurnym, kolegą Tomka, dając mu do zrozumienia, że jak postara się, to być może ma szansę którąś z nich poderwać, a być może nawet obie. Po chwili pojawił się Tomek i dyżurny odnotował  czas jego wyjścia oraz wpisał do książki wyjść deklarowany termin powrotu w poniedziałek przed siódmą lub w niedzielę przed dwudziestą drugą. Tomek wymienił z kolegą kilka zdań, patrząc wymownie w naszą stronę, a potem pożegnał się z nim i dołączył do nas.  
- To cóż moje panie, jestem do waszej dyspozycji, więc możemy iść - powiedział i kiwnął koledze na pożegnanie, a ten puścił do nas 'oczko', jakby mówiąc do zobaczenia i ruszyliśmy w stronę naszego mieszkania. Ja chwyciłam rękę Tomka i szłam z jednej strony, a z drugiej szła Sabina z Martyną. Byłam naprawdę szczęśliwa idąc z Tomkiem i cieszyłam się na myśl, że znów będzie z nami całe dwa dni i trzy noce. Podczas gdy ja cały czas szłam obok Tomka, nie wypuszczając jego ręki, siostry co chwilę zmieniały się, wieszając się na jego ramieniu to jedna to druga i pewnie zazdrościły mi, że ja cały czas mogę trzymać jego rękę. Uznały, że im jako starszym nastolatkom nie bardzo to wypadało, poza tym Paweł onieśmielał je trochę i nie były pewne, jak by to zrozumiał, gdyby tak jak ja wzięły go za rękę. Idąc ulicą we czwórkę, budziliśmy niejakie zainteresowanie, ale nie zwracałyśmy na to uwagi, przynajmniej ja i mogłabym tak iść z Tomkiem bez końca. W drodze do naszego domu Tomek opowiadał zabawne historyjki ze swojego życia, siostry też wtrącały epizody ze szkoły, więc tak droga jak i czas upłynął nam bardzo szybko. Po niecałej półgodzinie wchodziliśmy do klatki naszej kamienicy. Kiedy weszliśmy do przedpokoju, pierwsza zobaczyła nas mama, która przebywała akurat w kuchni. Wyszła z kuchni i jak stęskniona kochanka objęła Tomka ramionami i zatopiła usta w jego ustach, zanim cokolwiek zdążył powiedzieć czy przywitać się z nią.  
- Tomku, nie wiesz jak cieszę się, że jesteś z nami - powitała Tomka, kiedy oderwała się od jego ust.  
- Mnie też jest bardzo miło ciociu Marysiu, że cię widzę - odpowiedział Tomek, zaskoczony niewątpliwie tak gorącym przyjęciem ze strony mamy. Po chwili w przedpokoju pojawiła się Halina, która była w swoim pokoju.
- Witaj Tomku. Strasznie cieszę się, że cię widzę. A to na przeprosiny za to, co cię spotkało ze strony Piotra - to mówiąc, podeszła do Tomka i podobnie jak mama przywarła wargami do jego ust, całując go do utraty tchu, jakby chciała mu dać do zrozumienia, że nie jest jej całkiem obojętny i robi to na przekór Piotrowi.  
- No, wyobrażam sobie, co by się teraz działo, gdyby nas teraz zobaczył twój narzeczony - odezwał się żartobliwie Tomek, po raz drugi przyjemnie zaskoczony powitaniem oraz gorącym pocałunkiem Haliny. Jeżeli miał w myśli jakieś nieprzyjemne skojarzenia na jej temat, to tym pocałunkiem wyparła pewnie lub zatarła wszystkie negatywy co do swojej osoby, jakie gdzieś tam mogły krążyć po jego głowie. Widać było, że powitanie mamy i Haliny wyzbyły z jego myśli wszelkie wątpliwości, czy dobrze zrobił, godząc się na odwiedziny w naszej rodzinie. Był wyraźnie szczęśliwy, wyluzowany i wesoły.
- Tomku, mogę cię o coś zapytać? - zwróciła się mama do Tomka.
- Pewnie ciociu Marysiu, skąd te wątpliwości? - zapytał Tomek.
- Po pierwsze; mów mi po imieniu, Marysiu, Mario czy jak tam sobie uważasz. Łączy nas już coś więcej, niż więzi rodzinne, więc bardziej pasuje, abyś zwracał się do mnie po imieniu. Moje córki wiedzą lub domyślają się, co nas łączy, więc nie musimy się z tym ukrywać. Po drugie; byłbyś w stanie pogodzić się z Piotrem, gdyby do nas przyszedł? Wiemy, że cię obraził, ale chce cię przeprosić i traktować jako dobrego znajomego - zwróciła się mama do Tomka.
- Ciociu, twoje życzenia są dla mnie prawem. Życzysz sobie być dla mnie Marysią, nie widzę przeszkód, bo będzie to dla mnie zaszczytem i prawdziwą przyjemnością. Co do Piotra, to nie mnie obraził, ale Halinkę, którą podobno bardzo kocha i pewnie tak jest. A to że jest o nią zazdrosny? Trudno mu się dziwić, jeżeli kocha się taką dziewczynę, jak Halinka. A że wściekł się na mnie o buziaka, też go rozumiem. Nie wiem, czy będąc na jego miejscu, nie zareagowałbym tak samo? Reasumując, nie miałem i nie mam do niego pretensji. Ba, podziwiam go, bo pokazał, że kocha Halinkę, tak jak potrafi i jest to szczere. Z przyjemnością więc podam mu rękę i ucieszę się, jeżeli pozwoli mi być swoim znajomym, bo pewnie przyjaciela we mnie nie zobaczy - podsumował Tomek swoją wypowiedź.  
     Halina słysząc jego słowa, podeszła do niego i ponownie podziękowała mu soczystym całusem za jego słowa.
- Nie zawiodłeś mnie Tomku, bo tego spodziewałam się po tobie - powiedziała.  
- Prawdę mówiąc, ja też, bo od początku dobrze patrzyło ci z oczu - powiedziała żartobliwie mama i tak jak Halina pocałowała Tomka jak kochanka, a nie ciotka.
- A to na przypieczętowanie przejścia na ty, tylko Tomku proszę, nie używaj zdrobnienia; Marysieńko, tak jak Sobieski, bo kojarzyłoby mi się to raczej z wiekiem Marty, a nie moim - zapowiedziała mu żartobliwie.
- A bruderschaft wypijemy przy okazji - dodała wesołym tonem i zwróciła się do Haliny.    
- To teraz Halinko wiesz już, na czym stoisz, więc wypada aby Piotr i Tomek spotkali się i wyjaśnili to nieporozumienie, jakie zaszło pomiędzy nimi, Kupimy jakieś lepsze wino, ciasto, bo przy kielichu problemy łatwiej się rozwiązuje, nie sądzisz? Ale zostawiam to wam, tobie i Piotrowi. Sami zdecydujcie, ale jeżeli Tomek ma u nas bywać częściej, to byłoby pewnie lepiej oczyścić tę nieco zagęszczoną atmosferę - podsumowała swoją propozycję  mama.
- I jeszcze jedno. Przydałoby się też trochę muzyki, bo muzyka podobno łagodzi obyczaje, a Piotr trochę gra na akordeonie. Przemyślcie to z Piotrem na spokojnie, ale mogłoby być fajnie - dodała na zakończenie.
     Wszystkim nam spodobała się rzucona od niechcenia propozycja mamy. Widząc rozterkę Haliny, wszystkie zaczęłyśmy przekonywać ją do propozycji mamy. W końcu Halina po długim okresie zastanawiania się i trzymaniu nas w niepewności, zgodziła się, mówiąc, że ona godzi się na to, aby załatwić sprawę tak, jak mówi mama, ale musi o tym porozmawiać z Piotrem i jeżeli on na to przystanie, to jutro, czyli w sobotę przyjdą oboje na obiad i Piotr przeprosi Tomka za to całe, niepotrzebne jej zdaniem, zamieszanie. Kiedy obaj dojdą do porozumienia, to podadzą sobie ręce i cała sprawa pójdzie w niepamięć. My natomiast wiedziałyśmy swoje. Jeżeli Halina uznała, że należy faktycznie wyjaśnić to nieporozumienie, to tak się stanie, bo Piotr jest praktycznie zależny w tej chwili od Haliny i nie ma innej drogi, jak tylko schować swoją ambicję do kieszeni, przeprosić Tomka na warunkach, jakie ustali Halina i zamknąć całą sprawę. A widziałam przecież zachowanie się Piotra wobec Haliny, więc tym bardziej byłam pewna, że będzie tak, jak postanowi Halina. Po tych wszystkich ustaleniach, Halina z udziałem Sabiny dokonała jeszcze odpowiednich zakupów na sobotę i niedzielę, łącznie z zakupami wina, soków i słodyczy na sobotnią imprezę, a potem, po pożegnaniu się z nami i Tomkiem, opuściła nasze mieszkanie, zamierzając pobyć trochę z Piotrem w jego mieszkaniu. Przy obecności Tomka w naszym domu czas dość szybko nam upłynął do kolacji, a po niej Martyna jak zwykle niezawodna, zaproponowała grę we flirt karciany u nich w pokoju, albo grę w pokera rozbieranego, ale 'do spodu', bez wyłączania jak poprzednio majtek czy spodenek. Kiedy Martyna przedstawiła swoją propozycję, wszystkie łącznie z Tomkiem popatrzyłyśmy na mamę. A mama przeglądnęła karty do flirtu i ich treść, popatrzyła po nas swoim spojrzeniem, które bardziej przypominało spojrzenie pokerzysty niż spojrzenie matki trzech niepełnoletnich córek i ciotki dorosłego kuzyna.
- Pomijając fakt, że tak te karty do flirtu jak i twoja propozycja pokera rozbieranego dotyczy osób pełnoletnich, to jak sobie wyobrażasz udział w tej grze w pokera Tomka, który może być zrządzeniem losu pozbawiony wszelkiego odzienia. Nam sterczą cycki, a jemu wiadomo co? - mama bez owijania w bawełnę przedstawiła swój punkt widzenia na przedstawione przez Martynę propozycje spędzenia czasu przed snem.  
- Jesteście jednak prawie dorosłe i nie chcę wam jednak psuć zabawy czy sprawiać wrażenia, że was kontroluję, więc bawcie się sami, tak jak uważacie, a ja idę do łóżka. Przypominam wam tylko, że tylko Tomek ma wolne w dniu jutrzejszym, a wy macie zajęcia w szkole - powiedziała mama i opuściła pokój bliźniaczek. Zostaliśmy sami. Widziałam po jej minie, że nie tak to sobie wyobrażała, więc odczekałam chwilę, czekając, aż mama się położy do snu.  
- Tomku, pewnie nie wiesz, ale chyba domyślasz się, że tak Martyna jak i Sabina marzą o tym, aby się z tobą popieścić. Z tego co wiem, to obie posiadają 'błonkę', którą postanowiły zachować do 'osiemnastki', ale możesz się z nimi pobawić. Mówię to dlatego, żebyś wiedział na czym stoisz. Ja muszę na chwilę wyjść, ale tu wrócę, więc od was zależy, w jaki sposób dotrzymacie sobie towarzystwa. Tomku, siostry są ode mnie starsze, ale są wobec ciebie bardziej  nieśmiałe, więc mam nadzieję, że je ośmielisz - przedstawiłam Tomkowi swój punkt widzenia, bo znając obie siostry, wiedziałam, że nigdy by mu nie powiedziały, że chciałyby aby je popieścił, na zasadzie; 'chciałabym, a boję się' i opuściłam ich pokój, udając się do mamy. Podeszłam do kotary oddzielającej wnękę z tapczanem od reszty pokoju i zobaczyłam, że mama leży już na tapczanie. Nic nie mówiąc, położyłam się obok mamy, która też bez słów przesunęła się, robiąc mi miejsce.
- Zostawiłaś ich, tak? - zapytała cicho.
- Tak, a nawet zachęciłam, żeby się nawzajem popieścili - odpowiedziałam mamie.
- A ty chcesz popieścić się ze mną, tak? - usłyszałam pytanie mamy.
- Tak mamo! Niczego bardziej nie pragnę, a poza tym przygotuj się, że Tomek też zawita do ciebie - oświadczyłam mamie i wsunęłam rękę w wycięcie koszulki mamy, dotykając jej cudownych półkul.  
- Poczekaj, ściągnę koszulę - powiedziała mama, widząc, że jej koszulka ewidentnie mi przeszkadza.
- Teraz są twoje! - powiedziała mama, układając się na wznak. Natychmiast objęłam ustami zesztywniałe sutki i przez chwilę ssałam je oraz wodziłam językiem wokół nich. Po chwili przesunęłam się wyżej i przylgnęłam wargami do ust mamy, a kiedy uchyliła je lekko, wsunęłam język, który mama zassała, wciągając go głęboko do ust. Tak jak poprzednio, zaczęłam intensywne wymiatanie wnętrza jej ust i toczenia potyczek z jej językiem. Przez chwilę zabawialiśmy się językami, potem ponownie przesunęłam się na piersi, pieszcząc dłońmi i ustami jej miękkie, sprężyste balony. Poczułam jak mama cichutko pojękuje, mruczy i coraz szybciej oddycha. Zabawiłam dłuższą chwilę na jej piersiach, pieszcząc ustami i językiem, a rękę przesunęłam na owłosiony wzgórek. Podniecenie mamy rosło coraz bardziej. W pewnej chwili położyła rękę na mojej głowie spychając ją delikatnie w dół. Chciała abym zaczęła ją lizać, więc przesunęłam głowę w okolice jej krocza. Jej mokra cipka pachniała nią, co mnie również strasznie kręciło. Odgarnęłam włoski i zaczęłam ją lizać, ssać i szczypać  wargami. Zaczęła podrygiwać i przyciskać moją głowę. Objęłam ustami główkę łechtaczki i zassałam, szturchając językiem w 'guziczek' łechtaczki. Mama zalewała mnie litrami swoich soków, więc wsunęłam dwa palce w szparkę, suwając wzdłuż i wszerz ścianki. Mama zwarła uda, docisnęła ręką moją głowę i znieruchomiała, ciężko oddychając. 'Odleciała'. Kiedy oprzytomniała, sięgnęła po mnie, przesunęłam się więc do jej twarzy. Objęła ustami moje usta i wsunęła język w moje usta. Zaczęła, podobnie jak ja poprzednio omiatać językiem wnętrze moich ust.  
- Przekręć się i podaj mi do ust twoją cipkę - usłyszałam. Obróciłam się więc i przysunęłam cipkę do twarzy mamy. Objęła wzgórek ustami i językiem zaczęła suwać z jednej i z drugiej strony łechtaczki. Teraz ja z kolei zaczęłam 'poić' mamę swoimi sokami. Lizała i spijała wszystko, co jej 'podawałam', podniecając mnie coraz więcej, tym bardziej, że i ja zanurzyłam twarz w jej cipce, smakując i spijając jej soki oraz atakując jej łechtaczkę. Tak mama jak i ja szybko zmierzałyśmy do finału, mama rozgrzana niesamowicie, doszła pierwsza, kiedy sztywnym językiem zaczęłam szturchać jej szparkę, drażniąc równocześnie dwoma palcami jej górną ściankę. W pewnej chwili prawie wrzasnęła i zacisnęła nogi. Po chwili wznowiła tarmoszenie mojej cipki, doprowadzając mnie do orgazmu, który obezwładnił moje ciało. Po dojściu do siebie, odwróciłam się w stronę mamy i mocnym pocałunkiem z języczkiem podziękowałam mamie za orgazm, który mi dała..
- To ja ci dziękuję Martuś. Może nie jest to zgodne z zasadami czy obyczajami i jako matka nie powinnam tego robić z tobą, ale to ty tego chcesz i obie mamy z tego autentyczną przyjemność, więc nie mam siły ci odmówić - podsumowała mama naszą 'zabawę'.  Co miałam powiedzieć?
- Mamo, dziękuję ci. Kocham cię bardzo i cieszę się, że mogłam ci dać trochę przyjemności i zadowolenia. A teraz przygotuj się, że Tomek też pewnie wyląduje w twoim łóżku - dodałam i pocałowałam ponownie mamę. Mama nic nie mówiąc, zagarnęła mnie ramieniem i przytuliła do siebie.  
- Możesz zostać ze mną, a możesz też iść do siebie - powiedziała mama.
- Na razie zostanę z tobą, dobrze? - oświadczyłam mamie, przesuwając się za nią z tyłu. Mama założyła koszulę i położyła się przy mnie, kładąc rękę na moich piersiach.  
- Mam nieprzepartą ochotę popieścić i pomasować twoje cycuszki, mogę? - zapytała mama, takim tonem, jakby miała zamiar zerwać jabłko z drzewa.
- Pewnie, ale nie gwarantuję, że jak mnie podniecisz, nie zacznę robić tego samego z twoimi cyckami mamo - oznajmiłam mamie, bo sam dotyk jej ręki wywołał u mnie dreszcze i gęsią skórkę.
- No cóż, jakoś to przeżyję! - oświadczyła mama i faktycznie zaczęła pieścić moje małe cycki. Zauważyła, że ponownie mnie podnieciła na maksa i przesunęła rękę na cipkę, a ustami objęła moje pączusie. Przeciągnęła dłonią po szczelinie sromu i rozchyliła płatki warg, suwając palcami z obu stron łechtaczki i drażniąc delikatnie guziczek łechtaczki, zgodnie z moimi reakcjami na jej ruchy, a następnie kciukiem drażniąc łechtaczkę, a palcem środkowym okolice szparki. Robiła to z wielkim wyczuciem, bo reagowała na każdy mój gest czy ruch zwalniając czy przyspieszając tempo oraz nacisk na poszczególne punkty czy strefy erogenne. Kiedy zaczęła suwać palcem wzdłuż czy w poprzek szparki, wzmacniając pieszczoty ustami i językiem moich piersi 'odleciałam' i znieruchomiałam. Kiedy wróciłam do realu, mama gładziła leciutko moje krocze.
- Pięknie reagujesz na pieszczoty Martuś. Wydoroślałaś córciu, bo pieszczenie cię, sprawia radość nie tylko tobie - mama rozmawiała ze mną bardziej jako przyjaciółka niż matka, dowartościowując mnie i siebie. ..cdn…

2 komentarze

 
  • Użytkownik Robert72

    Dlamnie super

    29 sty 2018

  • Użytkownik Lordvader

    Delikatnie opisane sceny ertyczne, giętki język. Coś wspaniałego. Aż chce sie czytać. Tak trzymaj! :bravo:

    29 sty 2018