Marta N. - cz. dwudziesta trzecia

Byłam faktycznie zadowolona i szczęśliwa, widząc i czując reakcję mamy na moje pieszczoty. Stało się tak, jak sobie to wyobrażałam. Mama uważała mnie już nie tylko za przyjaciółkę czy najbardziej zaufaną osobę w rodzinie, bo przełamałam wszystkie jej opory czy uprzedzenia na tematy określane zwykle jako 'rodzinne tabu', ale uznała praktycznie za partnerkę w 'zabawach' erotycznych. Nie miała już przede mną żadnych tajemnic, podobnie jak i ja przed nią.  
     Kiedy przypomniałam jej, że ja też jestem kobietą i różnią nas tylko lata, przełamałam ostatecznie jej zahamowania czy jakiekolwiek skrępowanie wobec mnie w sprawach kobiecych. Co ciekawe, pomimo, że nie miałyśmy obie jakichś ukrytych preferencji seksualnych, to nasze ciała wzajemnie nas fascynowały ze względu na przeciwieństwa.  
     Ja przepadałam za pieszczotami i zabawą z jej dorodnymi cycami czy dojrzałą cipką, pokrytą, przystrzyżonym co prawda, ale gęstym, pokręconym owłosieniem. Mamę natomiast, jak sama przyznała, rajcowała moja mała, pokryta miękkimi, rzadkimi włoskami cipka i drobne, nie w pełni jeszcze wykształcone cycki.  
     Moja otwartość na nowe wyzwania czy eksperymenty w sprawach erotycznych spowodowała, że ani ja ani mama nie miałyśmy obecnie żadnych oporów czy zahamowań przed wzajemnym lizaniem czy pieszczeniem ustami cipek, chociaż mama początkowo wzbraniała się przed tym, podobnie jak Halinka.  
     Po prostu nikt przede mną nie podjął z nimi prób czy eksperymentów, polegających na wzajemnym dawania sobie tego typu przyjemności. Mama kochała naszego tatę i nie miała nawet czasu na myślenie o możliwości uprawiania seksu w inny sposób, niż ten preferowany przez naszego ojca, rodząc cztery córki. A kiedy tata odszedł, na życie patrzyła przez pryzmat zachowań z okresu małżeństwa.  
     Seks w jej życiu przesunięty został na margines, bo bolesne rozstanie z naszym tatą, którego kochała nad życie, zaciążyło dokumentnie nad postrzeganiem czy oceną potencjalnych adoratorów czy partnerów. Po prostu nie była gotowa na nowy związek z mężczyzną, a tych których miała okazję poznać, wyczuli, że nie są w stanie sprostać jej oczekiwaniom i rejterowali.  
     Z Halinką było podobnie. Jej związek z Piotrem, który życie brał takim jakie ono jest; bez zbędnych ubarwień czy wprowadzania zmian zgodnych z duchem czasu czy obowiązującymi trendami, konserwował w niej tradycyjne pojmowanie świata, bez otwierania się na innych ludzi czy zmiany w tradycji, obyczajach, myśleniu. Dlatego moje postępowanie względem jej osoby spowodowało totalną demolkę w jej umyśle i zachowaniu.  
     A kiedy zasmakowała w tym, co jej zafundowałam, coś w niej pękło. Zdała sobie sprawę, że dobrowolnie zamknęła się  w swoim prawie czarno-białym zaścianku myśli, uczuć, piękna. I musiało to skończyć się tym, co nastąpiło; eksplozją odczuć, doznań i wielobarwności w patrzeniu na świat czy życie.
      Co do Tomka, to moje uczucia do niego powoli dojrzewały, ale wewnętrznie godziłam się na jego kontakty tak z mamą jak i z siostrami bez żadnych ograniczeń. Kiedy więc po obiedzie oświadczył, że czeka go ciężki tydzień przed świętami i chciałby wrócić do internatu wieczorem, wszystkie przyznałyśmy mu rację, pod warunkiem że ja i bliźniaczki odprowadzimy go do bramy szkoły.  
- Tomku, czy zdecydowałeś już ostatecznie, gdzie w końcu spędzisz te święta? - zagadnęła go mama, widząc, że zbieramy się do wyjścia.  
- Marysiu, sądzę, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent z wami, ale jest jeszcze kilka dni do wigilii i wszystko jeszcze może zdarzyć się. Więc tak jak umówiliśmy się, jeżeli nie pojawią się żadne nie przewidziane okoliczności, w piątek po południu melduję się u was, bo od soboty obowiązuje w szkole świąteczna przerwa.  
     Jeżeli natomiast wydarzy się coś, co to uniemożliwi i nie pojawię się, to będzie oznaczało, że albo pojechałem do domu, albo zostaliśmy skoszarowani i święta spędzimy w szkole lub na okręcie. Czasem podobno tak zdarzało się, bo któryś ze szkolnych okrętów z takich czy innych powodów może zawinąć  niespodziewanie do portu i komendant szkoły może zdecydować, aby elewi, którzy nie byli praktycznie zapoznani z okrętem, mogli to zrobić, wykorzystując pobyt okrętu w porcie.  
     Prawdę mówiąc, minęło trzy miesiące jak uczęszczam do szkoły morskiej, a okręt znam tylko ze słyszenia, opisów czy rysunku. Jest nas tylko  kilkunastu elewów z dodatkowego naboru, którzy morza jeszcze nie wąchali, bo reszta naszych kolegów zaliczyła krótki szkoleniowy rejs po Bałtyku w okresie wakacji. Tak, że wszystko jest możliwe - Tomek przedstawił swoje zdanie,  co do sposobu spędzenia świąt, sygnalizując przy tym możliwość wystąpienia różnych, nieprzewidzianych okoliczności, które mogą go zatrzymać w szkole.  
     Trudno było nie przyznać mu racji, uczęszczał przecież do szkoły zbliżonej charakterem do szkoły wojskowej, gdzie o wszystkim decydował komendant szkoły, kierując się raczej potrzebami i interesem szkoły a nie elewów. Po przedstawieniu przez Tomka jego sytuacji, związanej ze świętami, tak jak umówiliśmy się, po jego pożegnaniu się z mamą i Haliną, około szesnastej całą czwórką wyruszyliśmy w kierunku jego szkoły.  
     Wiał lekki wiatr, ale była dość znośna, bezśnieżna grudniowa pogoda i dodatnia temperatura. Ja i Martyna szłyśmy z Tomkiem pod pachę, a Sabina obok, o ile chodnik na to pozwalał. Po tym co powiedział, zrobiło się nieco smutno, bo wszystkie, łącznie z mamą zakładałyśmy, że Tomek święta spędzi z nami i będziemy miały dwóch 'chłopów' w domu, ponieważ Piotrek również na święta miał mieć wolne. Ale póki co, to teraz idąc z Tomkiem, miałyśmy go dla siebie.  
     Po około dziesięciu minutach drogi, Martyna jako dobra przyjaciółka, bez jednego słowa, odstąpiła Sabinie swoje miejsce przy Tomku, jakby uznając, że Tomek jest bardziej mój niż ich. Z uwagi na wiatr, nie dało się za bardzo rozmawiać idąc, więc musiałyśmy się zadowolić samym faktem, że możemy mu towarzyszyć. Po około półgodzinie znaleźliśmy się przed główną bramą jego szkoły.  
     Nastąpiło smutne i wylewne pożegnanie, bo niestety, ale liczyliśmy się wszyscy z tym, że Tomek może te święta spędzić bez nas, a my bez niego. Jako pierwsza wtuliłam się w niego i ujmując jego twarz w dłonie, wpiłam się wargami w jego usta, a łzy same napłynęły mi do oczu. Oderwałam się od niego dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam powietrza. Poklepał mnie czule po plecach.
- Martuś, spokojnie! Może nie myślmy i nie zakładajmy najgorszego, bo być może, że święta spędzimy razem - powiedział, sam nieźle wzruszony. Pożegnanie z Martyną i Sabiną nie było może tak wylewne, ale obu siostrom łezka w oku też się zakręciła.  
- Idź już, bo rozbeczymy się na dobre - powiedziałam w swoim i sióstr imieniu.  
- To na wszelki wypadek życzę wam oraz cioci i Halince z Piotrem 'Wesołych Świąt' - powiedział i odwrócił się, podszedł do furtki i zadzwonił do dyżurki.                
- 'Wesołych Świąt' Tomku - odpowiedziałyśmy, ocierając z oczu łzy. Kiedy furtka przy bramie otworzyła się, odwrócił się w naszą stronę i pomachał ręką. Odpowiedziałyśmy tym samym i ruszyłyśmy w drogę powrotną do domu.
- Kurde, kilka miesięcy temu nie słyszałyśmy o facecie, a teraz wydaje mi się, jakbym utraciła kogoś najbliższego - odezwała się naraz Sabina.  
- Nie tylko tobie! - Martyna potwierdziła jej opinię, a ja? Ponownie napłynęły mi łzy do oczu.
- Dziewczyny, przestańcie! Przecież nie musi tak być, że go nie będzie z nami - fuknęłam na nie, ocierając ukradkiem oczy.
- Uhm... to dlaczego beczysz, jeżeli tego nie zakładasz 'twardzielko'? - zwróciła mi uwagę Sabina, też wycierając oczy.
- To od wiatru! Mocno wieje! - powiedziałam, próbując się uśmiechnąć.
- Właśnie to widzimy! - powiedziały, jak umówione.
- Dobra! Spróbujmy może mówić o czym innym, weselszym - odezwałam się ponownie.
- Może o tym, jak straciłaś 'cnotę'? - wyskoczyła Sabina, jakby odkryła kolejną 'Amerykę'.
- Sabinko, trochę inaczej niż ty, bo po prostu uporał się z tym kutas Tomka - odpowiedziałam spokojnie, bez emocji, jakbym mówiła o zjedzeniu kromki chleba. Zauważyłam, że Sabina zmieszała się.
- To może teraz ty opowiesz, jak wypadł sprawdzian twojej cipki kutasem Tomka, po tym naszym wspólnym 'zabiegu'? - zapytałam, podtrzymując spokojny, neutralny ton głosu.
- Dlaczego sądzisz, że Tomek 'sprawdzał' moją cipkę? - Sabina, nie wiadomo dlaczego chciała zachować kontakt z Tomkiem w tajemnicy.
- Bo kiedy przyniósł ręcznik, o który go prosiłam, był lekko wystraszony, że musi ci 'umyć' plecy. Nie wiesz, co go tak wystraszyło? - omal nie parsknęłam śmiechem na widok jej miny.  
- No i co? Umył mi plecy i wyszedł - Sabina szła dalej w zaparte. Wkurzyła mnie tym lekko.
- Dobrze, że cię przytrzymał, kiedy dopadł cię orgazm po tym 'myciu', bo o mało co, to wyrżnęłabyś o wannę albo posadzkę - nie wytrzymałam i wygarnęłam jej to, co widziałam.
- A ty skąd o tym wiesz? - zaperzyła się, słysząc moje słowa.
- Bo weszłam do łazienki, myśląc, że coś się stało, tak sapałaś, stękałaś i jęczałaś, kiedy cię Tomek posuwał. Byliście tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyliście jak weszłam czy wyszłam z łazienki - uświadomiłam jej, że zapiera się czegoś, o czym wiem i o co nikt do niej nie ma pretensji.
- To jest cała Sabina! Nawet słowem nie zająknęła się o tym, że bzykała się z Tomkiem - skomentowała zachowanie się Sabiny Martyna.
- Pewnie dlatego, żeby nie było ci przykro - powiedziałam z uśmiechem, bez złości.
- A tak na poważnie, wszystko było w porządku? Czułaś kutasa Tomka, bo co, jak co, ale ten 'instrument' Tomek ma całkiem niezły. Tak mama jak i Halina oceniają go bardzo wysoko w sensie pozytywnym, a ty Sabino jak go widzisz? bo ja niestety nie mam żadnego porównania, ale kiedy wypełni mnie nim, to czuję go w brzuchu - wyraziłam moje zdanie, na tyle, na ile mogłam.  
- Nie mówmy o Tomku i jego kutasie, bo od razu robi się smutno. Faktycznie możemy mieć spaprane święta, jeżeli jego nie będzie. Może przynajmniej Piotr dojedzie, bo przynajmniej Halinka nie byłaby sama - wyraziła swoje zdanie Martyna.  
- Dziewczyny, nie zatruwajmy sobie myśli, zakładając najgorsze. Jeszcze mamy prawie tydzień do świąt, a my już martwimy się na zapas - fuknęłam na siostry, chociaż sama też czułam się nieszczególnie.  
- W najgorszym razie mamy jeszcze siebie. Zorganizuję wam taką zabawę, że wasze cipki będą furczały, ociekając 'sokami'. Wiecie, że wasze cycki i zarośnięte cipki rajcują mnie tak, że już w tej chwili mam mokro w majtkach. A tak poza tym, myślałyście coś o tym, aby zmienić swój świat na bardziej wesoły? Przecież jesteście fajnymi, ładnymi dziewczynami, wasze cipki stały się normalnymi, a więc; Uwaga chłopaki, strzeżcie się! Dwie fajne laski zagięły na was parol i wybierają się na podbój! - próbowałam podbudować moje siostry, które były dość przebojowe i cieszyły się względami chłopaków do czasu, kiedy smutne czy przykre doświadczenia z pozbyciem się 'błon' dosłownie je zgasiły i odstręczyły potencjalnych wielbicieli. Teraz 'wyzwolone' mogły ponownie podjąć wyzwania, tylko musiało im się 'zechcieć'.  
- Dobrze nasza mądralino! Masz rację, tylko że w kilka dni, nie znajdziemy amatorów na nasze pozbawione 'cnoty' cipki, a podrywanie na 'żywca' byle kogo, byleby zaliczyć kutasa, nie leży w naszej naturze. To już wolimy zabawę z tobą, bo to i weselej i bezpieczniej - Sabina w swoim stylu wyraziła swoje zdanie i trudno było nie zgodzić się z nią.  
     Dotarłyśmy w końcu do domu, a nasze miny wyrażały nasze odczucia, więc tak mama, jak i Halinka, które siedziały w pokoju i popijały jakieś wino, domyśliły się, że po odejściu Tomka nasze nastroje są dalekie od radości czy młodzieńczego entuzjazmu do życia.  
- Coście tak 'oklapły'? Robicie miny, jakby Tomek nie miał już nigdy zawitać w naszym domu. Głowa do góry dziewczyny! Za kilka dni święta, trzeba się cieszyć, a nie spuszczać nosa na kwintę  - mama przejęła inicjatywę i próbowała 'tchnąć' w nas więcej optymizmu.
- A Piotrek kiedy wraca z trasy? - zwróciła się naraz do Halinki, aby odwrócić naszą uwagę od Tomka i roztrząsania jego ewentualnej nieobecności w święta.  
- Myślę, że koło środy, ale z uwagi na święta, może przyjechać wcześniej - odparła Halinka tonem, jakby ją to nie za bardzo interesowało. Tak ja, jak i mama zwróciłyśmy na to uwagę.
- Mówisz to tak, jakby było ci to obojętne? Halina, co z tobą? - mama nie wytrzymała, bo przecież zawsze przed powrotem Piotrka z trasy Halinka była pobudzona i wyczekująca, a teraz zachowywała się faktycznie tak, jakby jej było wszystko jedno i obojętne; czy Piotrek przyjedzie czy nie przyjedzie. Kiedy mama spojrzała na nią uważnie, wytrzymała jej wzrok.
- Co..? Tomek cię bzyknął i porównałaś go z Piotrkiem, a teraz masz 'myślenice', tak? - mama nie odpuszczała. Znała przecież Halinkę i widząc jej zachowanie, skojarzyła, co mogło być tego przyczyną. Halinka wymieniła z mama spojrzenia i wzruszyła lekko ramionami.
- Co chcesz mamo usłyszeć? Zaprzeczenie czy prawdę? - odwróciła pytanie.
- To zależy! Wolałabym prawdę, ale nie chcę cię naciskać. Przemyśl na spokojnie i wtedy powiesz to, co uznasz za stosowne - mama również podeszła do sprawy spokojnie, bez emocji. Szanowała uczucia, zasady, którymi kierowała się i poglądy swojej najstarszej córki.
- Mamo, było tak, jak powiedziałaś. Marta uzmysłowiła mi pewne rzeczy i otworzyła oczy, więc chciałam przekonać się, jak to jest? Zdradziłam więc Piotrka i Tomek faktycznie sprawił się nieźle, chociaż jest to dość słabe określenie, jako kochanek, ale też jako partner, któremu zależało, żeby i ta druga osoba miała swój udział oraz przyjemność ze wspólnego obcowania, a przecież jest dużo młodszy od Piotra i teoretycznie powinien być mniej doświadczony.  
     Za pierwszym razem dał mi dwa porządne orgazmy i myślałam, żeby na tym zakończyć, bo miałam już porównanie i mniej więcej wiedziałam czy zakładałam, że wiem, jak nie raniąc  uczuć czy ambicji Piotra, zmobilizować go do lepszego przyłożenia się i poprawienia 'jakości' naszych kontaktów seksualnych. Wydawało mi się, że wytrwam i po wewnętrznym akcie  oczyszczenia się ze 'zdrady' Piotrka z Tomkiem, nie zamierzałam więcej eksperymentować w tym zakresie.  
     Ale to tylko wydawało mi się, że wytrwam. Byłam w wannie, kiedy Tomek przyszedł po ręcznik, bo przed chwilą bzykał się z Martą i kiedy wyobraziłam sobie, że jego kutas był przed chwilą w cipce Marty, dostałam takiego skurczu cipki i 'chcicy', że wszystkie moje zasady diabli wzięli. Gdyby wtedy Tomek nie wrócił i nie 'przeleciał' mnie, to pewnie pochorowałabym się, bo całe podbrzusze mnie bolało, a cipka dostała samoistnych skurczów, jak ryba, która łapie powietrze.  
     Ale wrócił i kiedy zapakował mi kutasa, poczułam się, jakbym dostała loda na patyku w upalny dzień. Nawet nie musiał się zbytnio wysilać, bo wystarczało mi to, że jego pokaźny kutas rozpychał się w mojej cipce i minimalne jego ruchy powodowały, że ogarnęła mnie wprost euforia, a orgazmy wręcz płynęły jeden za drugim.
      Nie wiem, ile czasu to trwało, ale poczułam się tak wymordowana i słaba, jakbym biegła w maratonie, a nie siedziała w wannie, z jego kutasem w cipce. To nie on, ale ja wysunęłam się z niego, bo myślałam, że serce, które przekroczyło pewnie wszelkie bariery prędkości skurczów, wyskoczy mi z piersi. A jego sztywny, kiwający się na boki kutas, robił wrażenie, jakby drwił sobie z mojej cipki i słabości.  
     Tego moja wyobraźnia nie mogła już ogarnąć. A przecież przede mną bzykał się z Martą i zalał ją nasieniem - Halina dość emocjonalnie i obrazowo opisała czy przedstawiła mamie swoją 'zdradę' Piotra' oraz wrażenia z 'obcowania' z kutasem Tomka.  
     No i stało się. Mama nie komentowała czy oczekiwała na dalsze zwierzenia  Halinki, tylko tak jak rano chwyciła moją rękę i pociągnęła bez słowa za sobą. No, cóż? Sama ją rozbudziłam, więc zbierałam teraz tego owoce. Czy miałam żal czy pretensje do mamy? Nawet mi to w myśli nie powstało.  
     Tak Halinka jak i bliźniaczki też domyśliły się, co się dzieje. Myślałam, że mama ciągnie mnie do swojej dziupli, ale nie. Tym razem wylądowałyśmy w łazience. Co ta mama znowu wymyśliła? - pomyślałam. Weszłyśmy i mama rozebrała się szybko do naga. Nie wiedziałam, czego chce ode mnie, więc czekałam co powie.
- A ty na co czekasz? Rozbieraj się, razem się wykąpiemy, tak jak to bywało, kiedy byłaś dziewczynką - powiedziała mama i usiadła na sedesie. Usłyszałam, jak sika pod dużym ciśnieniem. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale nieźle mnie to podnieciło. Zrzuciłam więc wszystko z siebie i puściłam wodę.  
- Wchodź do wanny! Zaraz do ciebie dołączę - mama nie prosiła, ale wydawała mi wręcz dyspozycje, jak kapral rekrutowi.  
- Ja też chcę wysikać się, a być może bliźniaczki również, a my zajęłyśmy łazienkę, nie pytając je nawet o to - uświadomiłam mamie, że powinnyśmy najpierw umożliwić siostrom załatwienie potrzeb, a nasza kąpiel może poczekać, po czym również wysikałam się. Mama tymczasem wylądowała w wannie, a ja okręciłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju.
- Dziewczyny! Mama wymyśliła nam wspólną kąpiel, więc macie niepowtarzalną okazję, aby się wysikać - zażartowałam.
- A jakbyście były w wannie, to nie mogłybyśmy tego zrobić? - Martyna jak zwykle podeszła do sprawy rzeczowo, a ja zmieszałam się, bo rzeczywiście niepotrzebnie uprzedzałam je o tym, że mamy zamiar kąpać się z mamą, tak jakby nie mogły wtedy wejść.  
     Kiedy jednak zastanowiłam się nad tym, to jednak nie o to mi chodziło, kiedy uprzedzałam je o zajęciu łazienki. Po prostu nie chciałam, aby zobaczyły, że pieszczę się z mamą, a do tego przecież to wszystko zmierzało. Ja pewnie nie zwracałabym na to uwagi, gdyby weszły i zobaczyły, że pieszczę mamę, ale nie chciałam stawiać w kłopotliwej sytuacji samej mamy, która mogła to odebrać różnie, podobnie jak same bliźniaczki.  
     Ze mną była już 'oswojona', Halinki być może też nie krępowałaby się zbytnio, natomiast co do bliźniaczek, to z uwagi, że ich zażyłość z mamą była mniejsza, więc mogło ją to krępować, nie mówiąc o niezręczności sytuacji.  
- Pewnie mogłybyście to zrobić, ale jak czułaby się mama, gdybym na przykład pieściła się z nią jak kochanka, a nie jak córka z mamą, a wy patrzyłybyście się na nas zdziwionym czy wręcz zszokowanym wzrokiem? - teraz ja z kolei zadałam im retoryczne pytanie, wpędzając je w lekki popłoch.  
- To w końcu idziecie się do tej wanny kąpać czy pieścić, żeby nie powiedzieć czego innego? - Sabina nie wytrzymała i próbowała mnie 'stłamsić' słownie, udając zgorszenie sytuacją, bo chyba jednak gdzieś tam w cichości ducha zazdrościła mi tego typu zażyłości z mamą.
- A jak sądzisz? A czy wy przypadkiem obie z Martyną, kiedy jesteście w wannie i nawzajem 'myjecie' sobie plecy, nie schodzicie czasem na krocza i cipki, chcąc sobie dać wzajemnie trochę przyjemności? - wygarnęłam Sabinie, bo przecież nieraz wydzierały się w łazience czy w swoim pokoju, pieszcząc się wzajemnie i robiąc sobie dobrze. A teraz oburzona hipokrytka udaje zgorszenie i zaskoczenie, że ja to samo mam zamiar robić z mamą.  
- Dziewczyny, przestańcie sobie dogryzać, bo wszystkie jedziemy na tym samym wózku. A ty Marto idź do mamy i 'umyj' jej dobrze te plecy, bo widziałam, jak ją podkręciła moja 'zdrada' i zwierzenia  na ten temat, a ty Sabino nie udaj świętoszki i nie wyżywaj się na Marcie, bo niejedna rodzina chciałaby mieć taką osobę w swoim gronie, jaką jest Marta w naszej rodzinie i ty dobrze o tym wiesz - Halinka z uśmiechem skarciła Sabinę i podbudowała moje ego.
- Chodź, faktycznie wysikam się i zostawię was samych, żeby nie krępować mamy - Sabina wstała i klepnęła mnie w goły pośladek, a potem wsunęła mi rękę pod pachę i razem wyszłyśmy z pokoju. Weszłyśmy do łazienki. Sabina ściągnęła majtki i usiadła na sedesie. Ona sikała, a mama leżała w wannie i chyba podnieciła się, bo uważnie obserwowała nas obie.  
     Sabina wysikała się i zmieniła zdanie. Szybko zrzuciła ciuchy i podeszła do wanny, patrząc mamie w oczy, przyklękła na dywaniku przy wannie, a następnie lekkimi ruchami, zaczęła pieścić cyce mamy, pochylając się i liżąc czy całując jej buzię, usta, nos i oczy. Mamie to spasowało, bo zaczęła mocniej oddychać i przyciągać jej głowę, oddając pocałunki.  
- Przyszłam mamo pomóc Marcie dobrze cię 'wymyć', chyba że tego nie chcesz? - zwróciła się do mamy, jakby drocząc się z nią, bo widziała przecież, jak mama na nią reaguje.  
- Dlaczego nie, jak już tu jesteś! Tylko we trzy chyba się nie zmieścimy w wannie, nie sądzisz? - mama przyjęła słowa Sabiny w sposób naturalny, z uśmiechem. Widząc, że Sabina zajęła się solidnie buzią i cycami mamy, mnie nie pozostało nic innego, jak zająć się jej dolnymi partiami. Podeszłam z przodu wanny i wyciągnęłam korek, zostawiając tylko trochę wody na dnie.
- Mamo, przesuń się teraz do przodu i oprzyj się o wannę oraz unieś lekko kolana i rozłóż szeroko nogi, żebym mogła cię dobrze 'wymyć'- poprosiłam, po czym weszłam do wanny, klękając pomiędzy jej nogami. Zaczęłam gładzić wewnętrzną stronę ud, przesuwając rękami w stronę krocza i lekko drapiąc, kiedy suwałam palcami w stronę kolan.  
     Mama nieźle podrajcowana pieszczotami i pocałunkami Sabiny, zaczęła drżeć, kiedy dołączyłam pieszczoty jej ud, nie dotykając cipki, na co wyraźnie czekała, bo jej pojękiwania wzrastały, kiedy przybliżałam się do jej krocza i niemal zawodziła, kiedy oddalałam się rękami, leciutko ją drapiąc.
      A Sabina nie ustawała w swoich poczynaniach, rozgrzewając czy rozpalając mamę coraz bardziej, bo dyszenie, pojękiwanie i drżenie ciała narastało, więc przesunęłam ręce na cipkę, rozgarniając jedną ręką czuprynkę, a drugą suwając palcami po szczelinie, rozgarniając fałdki wewnętrzne, czym wywołałam lawę 'soków'.  
     Wsunęłam dwa palce w szparkę, wiercąc i suwając po ściance, a palcami drugiej ręki pieszcząc, głaszcząc i drażniąc łechtaczkę. Kiedy dołączyłam następne dwa palce, robiąc ze swojej dłoni imitację kutasa, suwając i gmerając nią bardziej energicznie w jej szparce, mama po chwili wrzasnęła bardzo głośno, kiedy dopadł ją orgazm i znieruchomiała, strasząc swoją reakcją Sabinę, która słysząc krzyk mamy, nieomal przysiadła ze strachu, że coś jej się stało.  
     Ja byłam przyzwyczajona do reakcji mamy, bo obecny jej wrzask nie należał do tych najmocniejszych, kiedy nad jej orgazmem 'pracowaliśmy' oboje z Tomkiem. Mama dość szybko pozbierała się i obrzuciła nas uważnym  spojrzeniem, lekko zdziwiona wyrazem twarzy Sabiny.  
- Co? Darłam się, tak? - bardziej stwierdziła niż spytała, bo znała mniej więcej swoje reakcje.
- Eee …tam! Nic się nie stało! Sabina jest trochę przewrażliwiona, myślała, że tylko ona może wydzierać się, kiedy dopada ją orgazm - uprzedziłam mamę, czego Sabina się wystraszyła. Sabina spojrzała krzywo na mnie, nie wiedząc czy się obrazić, czy roześmiać.
- To co teraz? Ja swoje dostałam, za co wam dziękuję, to teraz może kolej na Sabinę - przypomniała nam mama. Sabina zrobiła minę, że 'chciałaby, a boi się', ale milczała.
- Mamo, może na razie wystarczy! Mnie chodziło głównie o ciebie, a my z Sabiną sobie poradzimy - chciałam dać mamie odpocząć, a Sabinie umożliwić wyjście z twarzą.
- Ale dlaczego? Ja też z przyjemnością popieszczę Sabinkę, rewanżując się jej za pieszczoty - mamie spasowało, że kolejna córka pieści się z nią, nie zważając na to, że jest jej matką.
- Sabino, zajmij moje miejsce w wannie, lub jeśli chcesz, opłuczemy się i pójdziemy całą trójką do 'dziupli'. Będzie bardziej wygodnie. Mnie to odpowiadało, ale Sabinie też, więc opłukaliśmy się kolejno w wannie i całą trójką udałyśmy się do dziupli mamy. …cdn…

5 komentarzy

 
  • Użytkownik TojaPysiorka96

    Pięknie , sytuacja rozwija się dynamicznie i kolejne kierunki pozwalają pisać i nas cieszyć ☺️dziękuję i z niecierpliwością czekam na rozwój sytuacji. A czuje , że będzie się działo i jeszcze ktoś dolaczy do zabawy . Oby jak najprędzej :*

    1 cze 2018

  • Użytkownik wwwww

    Dzięki za sytuację w łazience :) Ciekawe czy w dziupli będą w trójkę czy może...? ;)

    1 cze 2018

  • Użytkownik POKUSER

    Jak zawsze Marta rządzi :)

    30 maj 2018

  • Użytkownik POKUSER

    @franco o jak najbardziej, podoba mi się, ma w sobie to coś. Taka powinna być Olivia z drugiego opowiadania, bo moim skromnym zdaniem od jakiegoś czasu trochę jej indywidualności i tego pazura brakuje. A Marta, kieruje, inicjuje, koordynuje i odkrywa, taki mały wulkan energii

    2 cze 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Zestaw na Tak , nie komentuję teraz

    30 maj 2018

  • Użytkownik Robert72

    :yahoo: Bardzo SUPER !! :yahoo:

    30 maj 2018