Marta N. - Epilog

Po powrocie do stołu zauważyłyśmy, że cała trójka ma się dość dobrze. Trzeba przyznać, że Martyna z Sabiną zachowały się nadzwyczaj fair wobec Piotrka i dzielnie dotrzymywały mu towarzystwa. I Piotrek chyba to docenił, bo widać było, że są raczej zadowolone z jego towarzystwa, a i jemu dopisywał niezły humor.
          Po naszym powrocie tak siostry jak i Piotrek oczekiwali pewnie, że uchylimy rąbka tajemnicy o tym, co robiłyśmy obłożone półgodziny w pokoju Halinki. Miny moich sióstr świadczyły, że widząc nas w dobrej komitywie, wzbudziłyśmy ich ciekawość, która je niemal zżerała od wewnątrz.
          I trudno byłoby dziwić się temu, bo miały naprawdę niezły zgryz. Najpierw  zastanawiały się pewnie nad tym, co takiego zdenerwowało Halinkę aż tak bardzo, że wyraźnie wkurzona, bezceremonialnie wyrwała mnie od stołu i zabrała do swojego pokoju.
          A teraz jakby nigdy nic, wróciłyśmy obie w najlepszej komitywie, bez oznak jakiejkolwiek pretensji, gniewu czy rozżalenia na siebie. To musiało nieźle namieszać w ich głowach, ale chyba nie w głowie Piotrka, który zachowywał się, jakby jego to nie dotyczyło.
          Wyobraziłam sobie, jak moje siostry przebierają nogami, żeby dowiedzieć się u źródła, co się wydarzyło i czy było w końcu miedzy nami jakieś nieporozumienie, czy był to tylko wytwór ich wyobraźni?  
- A wy dziewczyny na co czekacie? Nie było nas kilkadziesiąt minut i mogłyście spokojnie skorzystać z łazienki. Zrobiło się przecież już dość późno i czas na pójście do łóżek.
Halinka, jako druga osoba w domu po mamie, zwróciła się do bliźniaczek bez emocji, bez fukania, pogodnym, neutralnym tonem.
- Przecież nie wypadało zostawić Piotrka samego, nie sądzisz siostro? – odburknęła Sabina z niejakim rozgoryczeniem, że zamiast pochwały za dotrzymanie towarzystwa przyszłemu szwagrowi, usłyszały w głosie siostry zawoalowaną pretensję.  
- Przecież mogłyście poprosić Piotrka, żeby umył wam na przykład plecy. Pewnie by wam nie odmówił, prawda Piotrze? – odparła z humorem Halinka, uśmiechając się do całej trójki.  
          Tak obie bliźniaczki jak i Piotrek popatrzyli na nią, jakby urosła jej nagle dodatkowa głowa. Pewnie mniejszą niespodzianką niż jej sugestia, byłoby dla nich to, gdyby nagle w grudniu pojawiła się burza z piorunami.  
          Ich najstarsza siostra uchodząca za nieoficjalną narzeczoną Piotrka, wyraźnie i bez żadnych zahamowań wpycha go w ich objęcia; jakby mówiła; ‘bierzcie go sobie, ja już go nie chcę’.      
          Skonsternowane, popatrzyły na siebie z niedowierzaniem.  
- Ty to mówisz serio Halinko, czy tylko jaja robisz sobie z nas i Piotrka? – odezwała się tym razem Martyna, z wyczuwalnym niedowierzaniem w głosie.
- Przecież słyszałyście, co mówiła Marta? Wyraziła nadzieję, że nie będę zaborcza wobec Piotrka i nie zagarnę go tylko dla siebie. Więc nie jestem ani zaborcza ani zazdrosna. Wiemy też, że Piotrek was lubi, podobnie jak wy jego. Więc w czym rzecz?
          Halinka nawiązując do tego, co powiedziałam niedawno, wzmocniła swój przekaz i ponownie przedstawiła tak siostrom, jak i Piotrkowi, propozycję nie do odrzucenia.
- Wiem, że was jest cztery, a ja jeden i pewnie mnie przegadacie, ale czy mogę wtrącić się i coś niecoś wypowiedzieć w tym temacie?  
          Piotrek zamiast unieść się ambicją czy męskim honorem i z hukiem walnąć pięścią w stół, wypowiadając przy tym swoje zdanie na poruszony temat w sposób mniej czy bardziej męski, a nawet ostry, z sobie tylko wiadomych powodów, przyjął zachowawczą czy wręcz tchórzliwą postawę.  
          Pewnie bał się reakcji Halinki, podobnej do tej, jak przy pierwszym spotkaniu z Tomkiem. Nie żądał więc ani nie prosił, ale wręcz skomlał o możliwość zabrania głosu.    
          Wywołał tym pewien niesmak tak u mnie, jak i u Halinki, ale nie u bliźniaczek. Tak Martyna jak i Sabina wyczuły, że jest coś nie tak w związku Halinki i Piotrka, ale lubiły Piotrka, więc otwarcie opowiedziały się po jego stronie.
- Piotrze, nie musisz się martwić na zapas. Nie wiem, czym naraziłeś się Halince, że wpycha cię w nasze objęcia, ale tak ja, jak i Sabina jesteśmy z tobą. Może faktycznie lepiej będzie, jak zejdziesz jej teraz z oczu i poczekasz spokojnie w naszym towarzystwie, aż jej minie chandra.  
          Martyna z uśmiechem na twarzy, spokojnym, pogodnym tonem zwróciła się do Piotrka w swoim i Sabiny imieniu, aby im dotrzymał na jakiś czas towarzystwa, zgodnie zresztą tak z moją wcześniejszą, jak i obecną sugestią czy propozycją Halinki.
- Pewnie masz rację Martynko! Nie wiem, czym wywołałem rozgoryczenie czy niechęć Halinki do mnie, że potraktowała mnie tak, a nie inaczej i dziękuję za twoje zaproszenie. Myślę jednak, że może najlepiej będzie, jak wrócę na tę noc do siebie.
          Do Piotrka dotarło w końcu, że Halinka z jakichś powodów nie pali się do tego, aby to on w nocy dotrzymywał jej towarzystwa i w zakamuflowany sposób daje mu to do zrozumienia, oferując mu w zamian towarzystwo swoich sióstr.  
- Chyba jesteś niepoważny! Są święta, a ty chcesz wracać do pustego mieszkania i to sam.
I co będziesz robił? Znamy cię już na tyle, że wiemy, że nie zaśniesz i będziesz się mordował, spędzając noc na rozmyślaniach i użalaniu się nad samym sobą. To nie lepiej będzie ci z nami? Przecież wiemy Piotrze, że nas lubisz, a my lubimy ciebie, prawda Martyno?
          Tym razem na słowa Piotrka, pełne goryczy i rozżalenia, zareagowała Sabina. Obie pamiętały dobrze, podobnie jak i ja, że Piotrek od chwili, kiedy stali się parą z Halinką, czyli prawie od sześciu lat, zawsze nas lubił i traktował, jakbyśmy już byli jego rodziną.
          Nigdy nie zdarzyło się, żeby po powrocie z turnusu przyszedł do nas z pustymi rękami. Zawsze miał dla nas jakiś prezent i czy był to jakiś ciuszek czy gadżet, zawsze był odpowiednio dobrany dla każdej z nas. Byłyśmy nastolatkami, a Piotrek traktował nas zawsze na poważnie, odnosząc się jak do młodych dziewczyn, a nie dziewczynek.
          Takie zachowanie Piotrka wobec nas powodowało, że nie odczuwałyśmy aż tak bardzo braku ojca w naszym dzieciństwie czy życiu. Inaczej mówiąc, zobaczyłam teraz, jak moje starsze siostry starają się wspierać Piotrka w chwili, kiedy Halinka niemal go olewa i  zachowuje się wobec niego w sposób dla nich niezrozumiały.
          Muszę przyznać, że odebrałam bardzo pozytywnie ich starania wobec Piotra.
A że nie mogły zrozumieć zachowania Halinki wobec niego? Cóż, one nie wiedziały tego, czego ja domyśliłam się, a Halinka to niejako potwierdziła. Po prostu z chwilą pojawienia się Tomka w naszej rodzinie, przestali oboje z Piotrkiem nadawać na tych samych falach.  
          Być może, że w dużej mierze przyczyniłam się do tego również ja, kiedy rozbudziłam w Halince potrzeby erotyczne pod każdym względem, a potem Tomek to niejako potwierdził, uświadamiając jej w trakcie erotycznego zbliżenia, czym może być seks dla dwojga kochających się osób, zaspokajając w pełni jej rozbudzone potrzeby seksualne.
          To uzmysłowiło Halince, jak ubogie było jej dotychczasowe życie erotyczne. Pomijając mój udział, zbliżenie z Tomkiem pozwoliło jej w pełni ocenić, jak mizernym było to kochanie się, które dotychczas uprawiali w łóżku z Piotrkiem.  
          Tomek znacznie młodszy od Piotrka, już przy pierwszym zbliżeniu ukazał czy uświadomił jej, jak może wyglądać czy czym powinno być uprawianie seksu przez dwoje partnerów, uczestniczących emocjonalnie w tym swoistym akcie spełnienia.
          Znał ją bardzo krótko, a pomimo to intuicyjnie rozbudził i wyczuł jej potrzeby czy oczekiwania, a potem starał się i robił wszystko, aby te jej rozbudzone zmysły i potrzeby erotyczne odpowiednio zaspokoić, zgodnie z jej oczekiwaniami.  
- Piotrze, mnie też wydaje się, że Sabina ma rację. Co ci da, że pójdziesz do siebie i będziesz użalał się nad samym sobą? Jesteście z Halinka już dość długo razem, prawie jak małżeństwo. A z tego co się słyszy, w każdym małżeństwie bywają czy zdarzają się jakieś chwilowe niesnaski czy nieporozumienia. Więc uznaj Piotrku, że Halince zdarzył się dzisiaj słabszy dzień i musisz to przeczekać. Czyli nie pozostaje ci nic innego, jak chwycić tę linę, którą rzucają ci Sabina z Martyną i przeczekać w ich towarzystwie humory Halinki. Znam swoje siostry i wiem, że nie pozwolą ci rozmyślać czy użalać się nad sobą – wyraziłam swój zdanie.
          Ponieważ najlepiej znałam powody, takiego a nie innego zachowania Halinki, zrobiło mi się żal Piotrka, pomimo tego, że wylazły z niego ‘ciepłe kluchy’. No cóż, każdy ma swoje wady i nie każdy mężczyzna aspiruje na bohatera.  
          Po moich słowach Halinka nieco skrzywiła się i popatrzyła na mnie uważnym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się i mrugnęłam znacząco, spoglądając na Piotrka. Zrozumiała i pewnie przyznała mi w duchu rację, bo uśmiechnęła się pod nosem.
- To co? Widzę, że miło się wam rozmawia, więc poczekacie jeszcze chwilę, a my z Martą szybko zrobimy toaletę i zwolnimy wam łazienkę. Chodź Martuś, idziemy!
          Halinka w swoim stylu przedstawiła bliźniaczkom i Piotrkowi coś na kształt sugestii czy prośby, a właściwie było to stwierdzenie faktu, po czym pociągnęła mnie za sobą do łazienki. Szybko pozbyłyśmy się ciuchów i Halinka jako pierwsza usiadła na sedesie.  
          Miałam zamiar umyć zęby, ale dźwięki sikania Halinki, obudziły mój pęcherz. Odwróciłam się i spotkałam się z jej wzrokiem. Wyglądała urzekająco, jak grecka bogini. Jej urocza buzia, sterczące cycki i zniewalający uśmiech powalał. Podnieciłam się na maksa.
- Bądź miła siostrzyczko i pospiesz się, bo za chwilę albo cię zgwałcę albo posikam się – wydusiłam z siebie, pożerając ją wzrokiem.
- Ty też? Bo ja też odczuwam to samo! Z chęcią odgryzłabym te twoje jabłuszka – powiedziała, magnetyzując mnie swoim spojrzeniem. Wysikała się i podniosła z sedesu.  
- Siadaj! – powiedziała i wsunęła mi rękę w krocze.
- Halinko, ja zaraz zesikam się! – zwróciłam się niemal błagalnym głosem do siostry, siadając na sedesie i czując jej dłoń na cipce, ledwie, ledwie wstrzymując napór na sikanie.    
- Sikaj! Chcę poczuć to na dłoni! – usłyszałam niemal rozkazujący ton jej głosu.  
- Uuuch! Ooo taaak! – odetchnęłam, folgując sobie i sikając po dłoni Halinki z siłą wodospadu. Czułam jak palcami przebiera po moim sikadle, podniecając tak mnie jak i siebie.  
- Halinko, co jest grane? Miałyśmy zrobić szybką toaletę, a w ten sposób szybko z tej łazienki nie wyjdziemy – odezwałam się wesoło, jakbym pozbyła się tonowego ciężaru.
- I dobrze! Musiałam to zrobić! To było silniejsze ode mnie, a teraz mam na ciebie taką ochotę, że chętnie bym pofiglowała tutaj, ale masz rację! Musimy szybko zrobić toaletę i idziemy do mnie, albo do ciebie.
          Widziałam, że jest bardzo pobudzona i napalona. Mnie też niewiele brakowało, aby rzucić się na nią, a właściwie na jej cycki, o cipce nie wspominając. Szybko więc umyłyśmy zęby i odświeżyłyśmy się w wannie, po czym założyłyśmy nocne koszulki i narzuciły na siebie szlafroki.  
- Idziemy do ciebie, bo Piotrek mając teraz niezły mętlik w głowie, może jednak nie zostać z dziewczynami i nie miałby gdzie spędzić tej nocy. A ja wolę tę noc spędzić z tobą.
          Halinka w dalszym ciągu nie paliła się do towarzystwa Piotrka, wybierając raczej moje towarzystwo. Było to również po mojej myśli, więc udałyśmy się w stronę  mojego pokoiku. Przechodząc w pobliżu siedzących przy stole bliźniaczek i Piotrka, życzyłyśmy im dobrej nocy i informując, że łazienka wolna.  
          Otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Życie jednak potrafi płatać figle – pomyślałam, widząc śpiącego na wersalce Tomka. Czyli mama uznała jednak, że byłaby zbyt samolubna, gdyby Tomek swoją ewentualnie ostatnią noc spędził z nią, a nie ze mną.  
          Była to miła niespodzianka, ale nas było dwie. Spojrzałam na Halinkę.
Przybrała nieodgadniony, wręcz tajemniczy wyraz twarzy, rozważając pewnie różne warianty zachowania się w zaistniałej sytuacji. Pierwszą opcją był niewątpliwie powrót do jej pokoju.
- Nawet o tym nie myśl! Nigdzie nie pójdziesz! Ta wersalka jest równie szeroka jak twoja, a poza tym jest mniej sfatygowana – szepnęłam, widząc nieukrywana rozterkę w jej oczach.  
          Z jednej strony chciała niejako uszanować moje prawo do Tomka, przyznane mi przez nie same i mamę. Drugą opcją była walka z samą sobą i ze swoim skrywanym uczuciem do niego. Intuicyjnie wyczułam jej nieodpartą chęć przytulenia się do Tomka i spędzenia z nim tej, być może, ostatniej nocy.
- Zostań z nim, a ja pójdę do mamy! – szepnęłam, poskramiając swoje odczucia czy uczucia do Tomka.  
- Ani się waż! Jeżeli już mam zostać, to tylko wspólnie z tobą. Gdyby się obudził i zobaczył tylko mnie, to jak sądzisz, co mógłby o mnie pomyśleć? Niby mam narzeczonego, a wlazłam mu sama do łóżka? Może i kocha mnie, ale byłoby to wyraźne przegięcie z mojej strony. Co innego, jeżeli będziemy obie. Przypomni mu to sytuację, która już raz miała miejsce.  
          Halinka w rzeczowy, pozbawiony emocji sposób, przedstawiła mi swój punkt widzenia, co do spędzenia wspólnej nocy z Tomkiem. Chcąc nie chcąc, przyznałam jej rację.
Tomek był prawdopodobnie przygotowany na to, że mogę wrócić do pokoju i położyć się obok niego. Ale na pewno nie zakładał, że może to zrobić Halinka i to sama.  
- I co teraz? Masz jakiś pomysł Martuś, co dalej? – Halinka była wyraźnie speszona i rozkojarzona widokiem Tomka, śpiącego w moim pokoju.  
- Oczywiście! Popatrz, leży na boku, jakby specjalnie chciał zrobić miejsce dla nas obu. Kładziemy się obie w pozycji na łyżeczkę, ty przed nim, a ja za nim. Jeżeli nas nie poczuje przy sobie i nie obudzi się, to po prostu prześpimy się razem z nim, być może ostatni raz – powiedziałam, widząc, że Halinka jest w rozterce; zostać czy iść do swojego pokoju?
- Ale przecież nie mamy majtek na sobie! – stwierdziła, wzruszając ramionami, jakby odkryła Amerykę.
- I co z tego? Nie będziesz musiała ich ściągać, gdyby na przykład kutas mu stanął i zaczął się rozglądać za jakąś szparką, nie sądzisz? – powiedziałam to obojętnym, nie pozbawionym humoru tonem.
- Hmm, hmm! Ale wymyśliłaś! Jemu teraz pewnie nie cipki chodzą po głowie! – odparła, ale tak jakoś bez przekonania. Czyli byłaby zainteresowana takim obrotem sprawy.
- Może więc połóżmy się i przekonajmy, co Tomusiowi chodzi po głowie we śnie czy na jawie – zasugerowałam rozwiązanie, ściągając szlafrok. Halinka zrobiła to samo.
- Kurcze, ty gadasz, a mnie zrobiło się mokro w kroku – zagadała, patrząc wyzywającym wzrokiem na mnie.  
- A mnie to nie! Chyba go jednak obudzimy, bo boję się, że za chwilę zgwałcę albo jego albo ciebie – zażartowałam, czując, że i moja cipka dostroiła się do moich słów.  
          Tomek nadal spał, mimo, że przestałyśmy szeptać, licząc, że się obudzi. Jednak nic to nie dało. Podniosłam kołdrę i skinęłam na Halinkę, żeby kładła się obok Tomka. Wsunęła się i tyłem wtuliła się w niego, naciągając kołdrę na siebie.  
          Podniosłam kołdrę od swojej strony i lokując się obok niego, też przytuliłam
się do jego cieplutkiego ciała. Sięgnęłam ręką ponad nim i dotknęłam jego ramienia. Spał dalej, więc przesunęłam rękę po jego ramieniu i dotarłam do dekoltu w koszulce Halinki.
           I to było wszystko, co mogłam zrobić. Spróbowałam jeszcze przesunąć rękę  w stronę jej krocza i zamarłam w bezruchu. Tomek poruszył się i wyciągnął swoją rękę w stronę Halinki. Albo zrobiło mu się gorąco, z powodu dwóch żywych piecyków leżących przy nim, albo poczuł przez sen, że dzieje się coś niezwykłego wokół niego.
          Poczuł też pewnie, że ktoś leży za nim i moją rękę, leżącą na jego ciele. Uniósł   lekko ramię wraz z moją ręką, po czym opuścił je bezwładnie w dół. Co się dzieje? – myśl jak błyskawica pojawiła się w mojej głowie, bo wydało mi się, że Tomek ponownie zasnął.    
- Halinko, on nadal śpi? – zwróciłam się szeptem do siostry.  
- Chyba tak, bo objął mnie i oddycha spokojnie, jak we śnie – usłyszałam szept Halinki.
- Martuś, on chyba budzi się, bo zaczyna mnie obmacywać – usłyszałam po krótkiej chwili.  
          O mało nie parsknęłam śmiechem, bo zabrzmiało to jak skarga małej dziewczynki, że ktoś próbuje dobierać się do niej i molestować ją w nocy, w jej łóżku.
- Nie sądzicie, że prościej było mnie obudzić, niż skradać się i zachowywać jak…jak…Ale .nie powiem, aby was nie urazić – odezwał się nagle Tomek dość pogodnym, rozbudzonym i  wolnym od zaspania, niemal wesołym głosem.
- Zróbcie mi trochę więcej miejsca, bo chciałbym obrócić się na wznak – poprosił i kiedy odsunęłyśmy się od jego ciała, zrobił to, moszcząc się pomiędzy nami i przygarniając nas ramionami do siebie. Przeprosiłam go na chwile i zapaliłam nocną lampkę na biurku.
- Marysia trafnie przewidziała, że na pewno nie będę spał sam – powiedział pogodnym głosem, kiedy ponownie zajęłam miejsce przy jego boku, muckajac go leciutko ustami.
- A my myślałyśmy, że mama zagarnęła cię na całą noc i że jesteś dla nas stracony - powiedziałam z humorem, oczywiście bez cienia pretensji do mamy.
- Macie bardzo mądrą i kochaną mamę. Też sądziłem, że spędzę z Marysią  całą noc, (przepraszam, że tak o niej myślę i mówię, bo jest przecież waszą mamą) i wiecie, co mi powiedziała; Tomuś, nie chcę, żeby moje córki myślały o mnie, że jestem nieczułą, samolubną matką, więc idź do pokoju Marty, który jest również twoim pokojem. Jestem więcej niż pewna, że nie będziesz spał sam; powiedziała mi, kiedy wychodziłem z dziupli.
          Tomek tylko potwierdził to, o czym w skrytości ducha myślałam, ale nie byłam pewna, czy tak się stanie. A jednak, mama okazała się jak zwykle niezawodna. Jako mama i jako najlepsza przyjaciółka; dla nas, swoich córek.
- Tomku, może nie jesteś zbyt zadowolony, że wtargnęłyśmy do pokoju i wyrwały cię ze snu?
          Uznałam, że wypada zapytać i przeprosić Tomka, za nasze wtargnięcie i przerwanie mu snu, chociaż w tonie jego głosu nie wyczułam oznak niezadowolenia czy pretensji do nas z tego powodu.
- No cóż, sprawiłyście mi prawdziwą niespodziankę i wygląda na to, że ta noc zapowiada się dość ciekawie. Poza tym lubię niespodzianki, więc mogę być tylko wdzięczny losowi, że zamiast jednej, ofiarował mi tej nocy towarzystwo dwóch uroczych lasek – Tomek sprowokowany przeze mnie, zachował się tak, jak się spodziewałam.  
- Obie z Halinka możemy cię tylko przeprosić za to wtargnięcie, chociaż perspektywa spędzenia z tobą tej nocy, być może ostatniej przed twoim ewentualnym rejsem, jaka teraz się pojawiła, zapowiada się bardzo obiecująco i przyjemnie - dodałam, nie ukrywając, że jego obecność w moim pokoju była dla nas miłą niespodzianką.  
          Nie wiedziałam, co spowodowało, że Halinka zamiast włączyć się do naszej rozmowy, milczała jak zamurowana. Być może powodem było to, że będąc pobudzona erotycznie, spodziewała się szybkiego zaspokojenia, a tymczasem spotkała ją niespodzianka, w postaci śpiącego w moim pokoju Tomka.
          Moim zdaniem mogła uznać to za przeszkodę, ale równie dobrze mogło to stać się dla niej szansą sprawdzenia stanu swoich uczuć do niego czy jego do niej. Uznałam więc, że obecność Tomka w moim pokoju oboje powinni odpowiednio wykorzystać.
- Moi kochani! Wydaje mi się, że oboje powinniście porozmawiać ze sobą w cztery oczy i coś niecoś sobie wyjaśnić. Pozwólcie więc, że was pozostawię samych, aby was nie krepować i nie przeszkadzać w tej rozmowie – zwróciłam się pogodnym tonem do Halinki i Tomka.
          Popatrzyli na mnie z niejakim niedowierzaniem i zakłopotaniem w oczach.
- Nie musicie udawać przede mną! Oboje dobrze wiecie, że znam wasze wzajemne uczucia do siebie. Nie wiem tylko dlaczego, zamiast szczerze o tym porozmawiać, oboje czaicie się i kryjecie z tym przed sobą? Dlatego macie teraz niepowtarzalna okazję, aby szczerze o tym porozmawiać, przed ewentualnym rejsem Tomka. Kocham was oboje i bardzo bym chciała, abyście oboje byli szczęśliwi, bo wtedy wasze szczęście będzie moim i będę mogła cieszyć się razem z wami.
          Widziałam, że oboje byli niesamowicie zaskoczeni moimi słowami.  
Pewnie nie spodziewali się, że bez zastanowienia przedłożę i poświęcę na ich korzyść własne szczęście, uczucia i marzenia oraz ewentualne zamiary na przyszłość, mając na względzie przede wszystkim ich szczęście. Przecież oboje byli dla mnie więcej niż bliskimi osobami.
- Martuś, nie musisz tego robić. Wiem, że Tomek jest ci bardzo bliski i kochasz go bardzo tym swoim gorącym serduszkiem. Nie musisz poświęcać się dla mnie – Halinka powiedziała to, łamiącym się ze wzruszenia głosem i z zaszklonymi od łez oczami.
- Hala, nie mów tak! To nie jest żadne poświęcenie z mojej strony. Mam oczy i widzę! Tomek mnie lubi i toleruje, ale kocha ciebie! Tomku, chcesz czy nie, ale musisz jej to powiedzieć! Nie możecie dalej udawać, że nic was nie łączy! Oboje macie skrupuły i wątpliwości, co do własnych uczuć, więc może najwyższy czas, abyście porozmawiali i wyjaśnili sobie pewne rzeczy, które kryjecie i dusicie w sobie. Ja idę do mamy, a wy macie teraz czas dla siebie.  
          Chcieli zaprotestować, ale nie dałam im na to szans, wynosząc się z mojego pokoju i udając się do dziupli mamy. Mama słodko spała, kiedy wsunęłam się pod kołdrę i przytuliłam do jej rozgrzanego ciała. Po chwili poczułam, jak mnie przygarnia do siebie.  
- Zostawiłaś ich samych? Myślałam, że zależy ci na Tomku - mama nie pozostawiła mi złudzeń, co może się stać, jeżeli Halinka i Tomek dogadają się ze sobą i stwierdzą, że kochają się i są sobie pisani.
- Mamo, zdaję sobie sprawę, że moje uczucia i marzenia związane z Tomkiem, są niczym w porównaniu z jego uczuciami do Halinki i śmiem przypuszczać, że uczucia Halinki do niego są już niewiele mniejsze. Co prawda Halinka stara się bronić przed tymi uczuciami, tak ze względu na Piotrka, jak i na różnice ich poglądów czy zapatrywania na życie. Halince marzy się stabilność i tradycyjne życie rodzinne, a Tomkowi jak na razie marzą się przygody i zwiedzanie świata. Dlatego zostawiłam ich samych. Zobaczymy, do czego doprowadzi to ich sam na sam. Albo dogadają się wreszcie i uświadomią sobie, co ich łączy, a co dzieli.  
          Mówiąc o tym, mnie też przytłoczyła zaistniała sytuacja. Aby nie rozryczeć się, przytuliłam się do mamy i wsunęłam rękę w dekolt jej nocnej koszulki. Objęłam dorodnego cyca mamy i zaczęłam go lekko pieścić.  
- Rób tak dalej Martuś, a nie wypuszczę cię stąd do rana. Czuję, że przeżywasz, że to nie ty jesteś z Tomkiem. Jest tak córuś? – mama zachowała się w swoim stylu.  
          Przygarnęła mnie do siebie i zaczęła zcałowywać moje łzy. Przytuliłam się do najukochańszej osoby w moim życiu i litościwy Morfeusz zagarnął mnie w swoje objęcia.  
          O dziwo, przespałam spokojnie całą noc u boku mamy, mimo, że obiecywałam sobie wtargnąć w nocy do mojego pokoju, aby zorientować się, co porabiają Halinka z Tomkiem.  
          Obudziłam się później niż zwykle, wypoczęta i w dość przyzwoitym nastroju. Byłam sama w dziupli mamy. Przed oczami stanęły mi wydarzenia z poprzedniego dnia  czy wieczora. Poderwałam się z tapczanu i ruszyłam do łazienki.  
          W łazience ktoś był, bo paliło się światło i usłyszałam szum wody, więc zapukałam.  
- Możesz wejść! – krzyknęła mama, jakby spodziewając się, że to będę ja czy któraś z sióstr.
          Weszłam. Mama siedziała w wannie i opłukiwała prysznicem swoje ciało. Usiadłam na sedesie i siurałam, aż furczało. Spojrzałam na mamę. Uśmiechała się do mnie.
- Zaglądałaś do swojego pokoju? – zapytała neutralnym tonem.
- Nie! Bo po co, mamo? Żeby zobaczyć jak śpią razem? Przecież sama ich do tego sprowokowałam i namówiłam – powiedziałam z lekką gulą w gardle.
- Wiem! Nie było pytania! – mama zorientowała się, że trudno mi o tym rozmawiać.
- Popieściłabym się z tobą, ale musimy zwolnić łazienkę. Musisz poczekać do wieczora – dodała, jakby zastanawiając się w jaki sposób rozruszać mnie i oderwać od przykrych myśli.
          Poczekała na mnie, aż zrobię poranną toaletę i razem wróciłyśmy do dziupli.
Niestety, moje ciuchy były w moim pokoju, więc chcąc się ubrać, musiałam tam wejść.
Podeszłam do drzwi i zapukałam.
- Możesz wejść! – usłyszałam głos Halinki.
          Weszłam. Oboje leżeli jeszcze na wersalce i pewnie rozmawiali, bo kiedy weszłam, przerwali rozmowę i patrzyli w moją stronę pogodnymi spojrzeniami.
- Dzień dobry i jak się wam spało? – rzuciłam, z uśmiechem na twarzy, szablonowe powitanie.
- Nam nieźle! Tobie pewnie nieco gorzej? – Halinka nie ukrywała, że zdaje sobie sprawę, co mogę odczuwać, widząc ją w łóżku razem z Tomkiem.  
- Wcale nie! Przespałam noc z mamą jak niemowlę! Nawet żaden sen mi się nie przytrafił – powiedziałam pogodnie, starając się zneutralizować w Halince ewentualne poczucie winy.
- Dobrze więc! Pozwólcie więc, że was zostawię teraz samych, a ja pójdę do łazienki – powiedziała pogodnie Halinka.  
- Mogą się domyślać, ale nie muszą wiedzieć, że spałam z Tomkiem – dodała, po czym poderwała się z posłania, mucknęła Tomka w usta i ulotniła się z pokoju.
- Martuś, masz do mnie czy do nas żal, że spałem z Halinką? – zwrócił się do mnie cichym głosem Tomek.  
- Tomuś! Gdybym miała mieć żal, to nie proponowałabym wam dogadania się i wyjaśnienia  tego, co jest pomiędzy wami? To byłoby tak, jakbym kijem chciała zawrócić bieg rzeki. Co by mi to dało, gdybym zaczęła się teraz użalać sama nad sobą? Mam chociaż nadzieję, że udało się wam wyjaśnić i uzgodnić wasze poglądy na życie, tak na teraz, jak i na przyszłość?  
            Dziwnie się czułam, wypowiadając do Tomka te słowa, ale jeżeli to, co zaistniało pomiędzy nimi było prawdziwym uczuciem, to trudno by mi było włazić z butami w ich życie. Kochałam ich oboje i chciałam, aby oboje byli szczęśliwi.
          Tak więc to, co zrobiłam, wydawało mi się najwłaściwszym, co mogłam zrobić w tej sytuacji. A że trochę bolało? Cóż, takie jest życie. Ich mogło boleć bardziej, niż mnie, bo oboje byli już dorośli i jeżeli to była miłość, byliby podwójni nieszczęśliwi.
          Wszyscy razem spotkaliśmy się na śniadaniu i z całej siódemki, tylko ja i Piotrek mogliśmy się czuć w jakiś sposób wyobcowani i trochę osamotnieni. Chociaż po Piotrku nie było specjalnie widać, żeby użal się za bardzo nad sobą czy przeżywał jakieś katusze, związane z odstawieniem go przez Halinkę na boczny tor.
          Widocznie bliźniaczki wczuły się w nocy tak mocno w rolę jego obrończyń czy pocieszycielek, że w swojej prostocie ducha, nie odczuł czy nie wziął na siebie żadnego poczucia winy, za to, że jego wieloletni związek z Halinką doznał uszczerbku.  
          Tak jak wspomniałam, po śniadaniu mieliśmy zamiar towarzyszyć Tomkowi w jego spacerze na nabrzeże, aby sprawdzić jego przeczucia, co do wpłynięcia do portu okrętu szkolnego. Okazało się to zbędne, bo pod koniec śniadania usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
          Otworzyła mama, która akurat była w kuchni. Młody człowiek w mundurze kadeta, upewnił się najpierw czy trafił pod właściwy adres i wręczył mamie pisemne wezwanie dla Tomka. Kiedy potwierdziła odbiór, pożegnał grzecznie mamę i pogwizdując, zbiegł po schodach do wyjścia.  
          Zauważyłam, że mama zbliżając się do nas, jest blada na twarzy i wzruszona.  
Dotarło do niej, że za chwilę Tomek nas opuści. Być może na kilka długich miesięcy. To było nie do zniesienia nawet dla naszej mamy.  
          Kobiety, której nie złamało opuszczenie przez męża, ukochanego mężczyznę  
i pozostawienie samej z czwórką dzieci. Widziałam, jak walczy ze sobą, aby nie rozpłakać się przed nami. Podała wezwanie Tomkowi.
- Ile masz czasu na stawienie się w szkole? – zapytała łamiącym się głosem.  
Tomek zerknął na zegar wiszący w dużym pokoju.
- Za niecałe trzy godziny mam zameldować się na pokładzie okrętu. Muszę się jeszcze spakować w internacie i przekazać zbędne rzeczy do magazynu.  
          Tomkowi też było nie do śmiechu. Sytuacja stawała się nie do zniesienia.  
- No to porobione! Jak można ustalać tak krótki czas, na zgłoszenie się w określone miejsce, od chwili wezwania? – mama nie kryła oburzenia, na bezduszność komendantury szkoły.
          Tomek przeczytał wezwanie i zerknął na datę wystawienia wezwania.
- Marysiu, to wezwanie wystawiono w wigilię. Być może wtedy okręt wpłynął do portu. Domyślam się, kto nie chciał psuć mi świąt i dopiero dziś wysłał posłańca. Tak, że nie ma co oburzać się na dowództwo szkoły. Przypuszczam, że swoje dołożył też posłaniec, któremu pewnie też nie spieszyło się dostarczyć na czas wezwanie - podsumował sprawę Tomek, doprawiając zdarzenie szczyptą humoru.  
          Mimowolnie, wyjaśnienie do końca sprawy wezwania, w sumie prozaicznej rzeczy, rozładowało dość znacznie nabrzmiałą atmosferę w naszym domu. A że czasu było rzeczywiście mało, wszyscy dostaliśmy szwungu, aby umożliwić Tomkowi dotarcie na czas na okręt.  
          Wiadomo z czym wiążą się tego typu pożegnania, więc nie obyło się bez łez,
wzruszeń, wezwań, napomnień i tym podobnych rzeczy. Tomek początkowo zgrywał twardziela, ale w końcu i on też złamał się i poddał ogólnej atmosferze pożegnania.
          Aby nie przedłużać przykrych chwil rozstania, wymógł na  nas pożegnanie się w domu i zgodził się, abym tylko ja i Halinka odprowadziły go do głównego wyjścia naszej kamienicy. Po wyjściu na zewnątrz, pożegnał nas szybkim buziakiem, abyśmy nie widziały łez w jego oczach i energicznym krokiem ruszył w stronę szkoły.  
          Odwrócił się tylko raz w naszą stronę i pomachał nam ręką, po czym zniknął za rogiem ulicy. Tak zakończył się pierwszy, kilkumiesięczny epizod pobytu Tomka w naszym domu.  
          W czasie jego szkolnego rejsu, otrzymałyśmy tylko dwie kartki pocztowe. Informacje były lakoniczne, bez typowej dla niego wylewności czy sentymentu. Koniec

7 komentarzy

 
  • trantolo

    Witaj Franek
    Pochłonełem ten cykl i powiem że pozostał mi duży niedosyt. Czasem niektóre części się dłużyły ale efekt jest super. Mam nadzieję że może wrócisz do Marty i opiszesz co dalej z Halinka Tomkiem i innymi wyobraźnia działa ale byłoby fajnie przeczytać co dalej.  Pozdrawiam i proszę przemysł czy czegoś jeszcze nie dopisać. Czekam niecierpliwie.
    :bravo:  :bravo:  :bravo:

    22 kwi 2021

  • TojaPysiorka96

    Dziękuję za całość , a szczególnie za wątki na toalecie, szczególnie ostatni z rączką , mmmm😘

    14 kwi 2021

  • Lipi

    "Tak zakończył się pierwszy, kilkumiesięczny epizod pobytu Tomka w naszym domu." To sugeruje, że może będzie jednak ciąg dalszy, na który mam nadzieję.

    22 lip 2020

  • PoProstuJa

    Kompletnie nie wiem co napisać, więc będzie krótko.  
    Szkoda że to już koniec ale przecież są jeszcze inne genialne opowiadania  
    Pozdrawiam serdecznie

    18 cze 2020

  • St.sz

    franek42 Cóż mogę dopisać po przedmówcach? Chyba tylko potwierdzić w całej rozciągłości co do opinii jak i oceny. Coś się zaczyna i coś musi się kiedyś skończyć. Bardzo zgrabnie tego dokonałeś, zarówno w tym jak i drugim opowiadaniu (Mogło być i tak). Wypada tylko teraz mieć nadzieję, że nawet jeśli pozostałe sagi postanowisz zakończyć, to nie dasz nam zbyt długo czekać na coś następnego, jak sądzę równie poczytnego. Dokładam życzenia jak najlepszego zdrówka i nieustającej weny do dalszej  ,,zabawy piórem" jak to już kiedyś ująłeś. Pozdrawiam i jak się to kiedyś mówiło: - ,,dziękuję za już i poproszę o więcej". Ukłony i uściski dla familijki. :hi:

    18 cze 2020

  • emeryt

    franek42, chciałem odpisać Tobie już chwilę po przeczytaniu tego odcinka, lecz musiałem go najpierw porządnie "przetrawić". Tym razem zgadzam się całkowicie z Gabą.  Co prawda, to niektóre odcinki tego "tasiemca" trochę były nie całkiem akceptowalne, lecz zwalam to na  karb mojego, zbyt starego poglądu na życie. Jeszcze raz chciałbym podziękować Tobie za tą kolejną powieść. Jednocześnie chciałbym (oczywiście, jak zawsze) życzyć Tobie dużo, dużo zdrowia, omijania przeciwności losu i  długich spacerów, a także trochę czasu na kolejne odcinki twoich pozostałych powieści. Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję.

    17 cze 2020

  • Gaba

    Tak, zakończyłeś tasiemca...
    Do rzeczy - żebyś wiedział z jaką przyjemnością czytało mi się te ostatnie odcinki po przerwie. Dopiero teraz doceniam Twój język, składnię. Przyznaję, momentami byłem mało fajny w ocenach ale tak bywa.... Brakowało mi tego trochę archaicznego języka i innego podejścia do życia, jakże uroczego..... Tasiemiec to jest ale brakowało mi czasem wtrętu o tamtych czasach. Rzecz dzieje się przecież dla niektórych czytelników w prawie prehistorii, szkoda, że czasem o tym nie przypominałeś. Generalnie fajne. Lekkie w czytaniu i bez wulgaryzmów tak ostatnio modernych.
    Mam nadzieję, że wymyślisz coś nowego!  
    Pozdrawiam i życzę Ci duuuużo zdrowia, to jest chyba najważniejsze dla nas.

    17 cze 2020