Z kanapką w ręku wszedł do 'swojego' czy raczej do 'ich' pokoju. Marta wtrząchała kanapkę z apetytem, jakby rzeczywiście nie jadła od kilku dni.
- Tę kanapkę niesiesz dla mnie czy dla siebie? - zapytała, widząc kanapkę w ręce Tomka.
- Tak tylko pytam! - złagodziła swoją odzywkę, ale jej spojrzenie mówiło samo za siebie.
- Podzielę się z tobą, mój ty głodomorku! - odezwał się pieszczotliwie i ze zrozumieniem. Przełamał chleb wraz z wędliną i jedną część podał Marcie. Była rzeczywiście głodna, bo nim uporał się ze swoją połową, po części Marty nie było już śladu.
Uśmiechnął się i ostatniego kęsa wsunął w jej usta. Nie wzgardziła. Przełknęła i przetarła usta wierzchem dłoni.
- Teraz jestem twoja mój ty samarytaninie! Musimy się pospieszyć, ale szybki numerek też ma swoje plusy - Marta po małej przekąsce wyraźnie odzyskała humor i wigor, nie mówiąc o ochocie na 'coś niecoś' erotycznego. Tomek spojrzał jej w oczy z niedowierzaniem, ale i z niekłamanym podziwem.
- Martuś! Nie znajduję słów, aby cię opisać czy określić. Jesteś niesamowita albo po prostu nie z tej ziemi dziewczyna - Tomek nie ukrywał, że jest mną więcej niż zafascynowany.
- Z tej, z tej Tomku! Wbrew temu co o mnie czy o nas myślisz, twardo stąpamy po tej ziemi. Musiałyśmy się stać takimi. Wychowałyśmy się praktycznie bez ojca, bo kiedy tata nas opuścił, kontakty z nim były raczej takie bardziej od święta. To mama zaharowywała się, żeby nas wychować i żebyśmy nie żyły w biedzie. No i udało się. A teraz jeszcze dopisało nam szczęście. Trafił nam się ktoś taki jak ty. Jak widzę, jaka mama jest szczęśliwa, że zobaczyłeś w niej nie tylko ciotkę, ale i piękną kobietę, to nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobiła. I nie tylko ja. Mam też nadzieję, że ty też nie żałujesz tego, że zadałeś się z nami? - Marta po swojej wypowiedzi zamyśliła się na moment i spoważniała. Ale tylko na chwilę. Spojrzała na Tomka wesołym i pełnym wigoru spojrzeniem
- To co? Strzelimy sobie ten numerek, czy mama tak cię wymęczyła, że sama myśl o cipce jest ci niemiła? - Marta nie przebierała w słowach, chcąc zmobilizować Tomka do działania.
- Kurde! Tomku, co z tobą? Mam ci się wypiąć czy mam cię dosiąść? Zdecyduj się, bo za dziesięć minut mama będzie nas wołać na śniadanie, a mnie cipka swędzi nie na żarty - Marta podnieciła się i nie zamierzała odpuścić. Przysunęła się do niego i dotknęła go w okolicy rozporka. Poczuła, że kutas jest jakby w gotowości oczekiwania; w półwzwodzie. Bez zwłoki rozpięła mu rozporek i wsunęła rękę w spodnie, obejmując kutasa przez slipy. Nie musiała długo czekać na reakcję. Rósł jak na drożdżach. Zadowolona, wyciągnęła rękę.
- Ściągaj te gacie i wypuść go na powietrze, bo czuję, że mu duszno - powiedziała żartobliwie i sama szybkim ruchem pozbyła się majtek.
Podciągnęła spódniczkę i przyklękła na kraju wersalki, wypinając obnażony, kształtny tyłek w jego stronę.
- Będziesz tak stał i gapił się na moją cipkę czy ją zerżniesz? - zwróciła się do niego, widząc, że dalej się zastanawia i nie pali się za bardzo do roboty.
Nie miał wyjścia. Widział, że jest napalona, bo cipka lśniła wprost od jej soków. Podnieciło to i jego. Opuścił spodnie i podszedł do niej ze sztywnym już jak lufa pistoletu kutasem. Nie czekała, bo kiedy tylko przybliżył się na tyle, że mogła go pochwycić, ujęła w dłoń kutasa i wręcz przyciągnęła go do siebie.
Napluł w dłoń i przejął kutasa z jej ręki, smarując go swoją śliną, po czym pogrzebał chwilę w jej cipce, pogłębiając jej podniecenie.
Przytknął go do jej szczeliny i rozgarniając fałdki zewnętrzne, wsunął w szparkę, a potem napierając na nią delikatnie, zaczął się zagłębiać. Marta nie wytrzymała i sama dopchnęła się do niego, nie zważając na lekki ból, jaki poczuła.
- A teraz rżnij mnie szybko i mocno, bo nie mamy dużo czasu. Dużo mi nie potrzeba, ale możesz potarmosić trochę moje cycki i spuścić się we mnie, bo moja cipka tego potrzebuje - oświadczyła bez zbędnego patyczkowania się, mówiąc wprost, czego od niego oczekuje. Zaczęła przy tym pracować intensywnie tyłkiem, dopychając się czy wysuwając z niego.
Dostosował się więc do jej życzeń i wsunął ręce pod bluzkę, obejmując dłońmi jej cycuszki i kopulując z nią szybkimi, mocnymi pchnięciami. Faktycznie była już tak podniecona, że wystarczyło kilkanaście jego pchnięć aby wrzasnęła, dopchnęła się mocno do niego, po czym znieruchomiała, zwisając bezwładnie na jego rękach i opadając głową w dół, sięgając nią niemal do poziomu posłania.
Nie miał szans jej dogonić i dojść równocześnie z nią, bo ledwo rozgrzał się, było po baletach. Może to i lepiej - pomyślał, bo i tak czuł się usatysfakcjonowany. Wysunął się z niej, nim doszła do siebie, nie chcąc narażać się na ewentualne pretensje z jej strony.
Ocknęła się i popatrzyła na niego podejrzliwie, dotykając ręką cipki.
- Oczywiście! Tak jak przypuszczałam, nie spuściłeś się? - bardziej stwierdziła niż zapytała.
- To było dla mnie za szybko! Po prostu nie zdążyłem! - oświadczył pogodnie Tomek.
- Wiem! Zachowałam się jak kotka w rui! Ale to było silniejsze ode mnie, a teraz czuję się wspaniale. Dziękuję ci Tomuś i…kocham cię! - to mówiąc, wpiła się w jego usta, całując go do utraty tchu. Do tego też był już przyzwyczajony.
Marta rzadko robiła coś normalnie, bez spontanu. Był więc też przygotowany i kiedy jej zabrakło tchu, on w jakiś tam sposób łapał coś powietrza przez nos, udając oczywiście, że i jemu też zabrakło powietrza.
- Marta! Tomek! Śniadanie! - usłyszeli po chwili okrzyk mamy. Poderwali się z wersalki, ogarnęli i ruszyli do łazienki.
- Nie zapomniałaś czegoś Martuś? - zapytał Tomek, kiedy weszli do łazienki, wyjmując z kieszeni majteczki Marty.
- Zostawiłam je specjalnie! Chciałam pograć z Piotrkiem, błyskając mu gołą cipką przed oczami, ale teraz to już bez znaczenia - machnęła z rezygnacją ręką, wyciągając ją po majtki.
- Miałem rację! Jesteś niesamowita! Ale zrób to! Jestem ciekawy reakcji Piotrka i nie tylko jego. Zobaczymy czy uda ci się to zrobić, bez wzbudzania reakcji Marysi czy twoich sióstr - Tomek też zapalił się do pomysłu Marty, żeby podrażnić Piotrka obnażoną cipką. Schował więc jej majteczki do kieszeni. Umyli ręce i podeszli do świątecznego, rodzinnego stołu. Piotrek siedział już przy stole od strony pokoju, naprzeciwko bliźniaczek, co sprzyjało zamysłowi Marty.
- Ałła…uważaj! - krzyknęła, udając, że Tomek nadepnął jej boleśnie na nogę.
Odwróciła się tyłem do Piotrka i pochyliła do ziemi, rozcierając stopę ręką. Krótka spódniczka odchyliła się, odsłaniając obnażone krocze Marty. Tomek miał przedni ubaw, obserwując dyskretnie reakcję Piotrka. Zauważył, że Piotr zaczerwienił się jak burak i z wrażenia rozdziawił buzię, patrząc na gołą cipkę Marty.
A ta dla wzmocnienia efektu poruszyła jeszcze dodatkowo tyłkiem i biodrami, powodując mocniejsze wyeksponowanie cipki, po czym powoli wyprostowała się. Obrzuciła spojrzeniem Piotrka i siostry, po czym uśmiechnęła się i puściła siostrom oczko. Domyśliły się, dla kogo zrobiła to przedstawienie i ogarnęła je wesołość.
- Piotrek, ładnie to tak gapić się na goły tyłek siostry swojej dziewczyny? - przygadała mu jak zwykle pierwsza Sabina.
- A ładnie to prowokować swojego przyszłego szwagra gołą cipką? - odgryzł się w rewanżu. Sabina zamilkła, nie wiedząc, o kim pomyślał i mówi Piotrek. O niej czy o Marcie. Bo przecież ona sama też stała wcześniej nad nim i świeciła mu w oczy gołą cipką.
W końcu pojawiły się przy stole Marysia z Halinką, donosząc czy uzupełniając pozostałe produkty i napoje. Po czym dołączyły do pozostałych i usiadły przy stole. Śniadanie świąteczne upłynęło w przyjemnej, rodzinnej atmosferze. Było przy tym trochę śmiechu i radości, kiedy Tomek w swoim zwyczaju opowiedział parę historyjek czy dowcipów.
Po śniadaniu całe towarzystwo, oprócz Marysi, postanowiło udać się na spacer. Dzień zapowiadał się na pogodny i słoneczny, więc wypadało go wykorzystać i zrzucić przy okazji kilka zbędnych kalorii. Po wyjściu na dwór, okazało się, że tak temperatura jak i słońce tworzyły złudne, zachęcające wrażenie do spaceru tylko przez szyby okienne.
Od strony morza wiał chłodny, porywisty wiatr, wciskający się przenikliwie pod wierzchnie, zimowe odzienie. Poza tym, co rusz pojawiały się przelotne opady ni to deszczu ni to śniegu, w postaci lodowej kaszki. Przy ujemnych pięciu stopniach, dużej wilgotności powietrza i tych siekących w twarz opadach, dawało to poczucie, że jest dużo chłodniej niż w rzeczywistości.
Spowodowało to, że bardzo szybko ulotniła się z nich chęć do spacerowania. Co dziwniejsze, Tomkowi, facetowi z południa Polski, najmniej przeszkadzała niesprzyjająca, morska pogoda, podczas gdy tak Piotrek, jak i dziewczyny, rodowici Gdynianie, wyraźnie stracili chęć do spaceru. Wrócili więc do domu, wywołując tym lekkie zdziwienie Marysi.
- Coś się stało, że wróciliście tak wcześnie? - zapytała z lekkim niepokojem w głosie.
- A co niby miałoby się stać mamo? Zimno, mokro i daleko od domu - odpowiedziała prosto z mostu, oschle i z niejakim przekąsem Sabina.
- Psa ciężko by było wygonić na dwór na taką pogodę, a nam zachciało się spaceru - dodała, łagodząc nieco swoją poprzednią odzywkę.
- No to faktycznie naspacerowaliście się strasznie. A co do pogody, to bywało gorzej - stwierdziła lakonicznie Marysia.
- To teraz pomyślcie nad tym, jak sobie uprzyjemnić święta, kiedy pogoda was uziemiła i musicie siedzieć w domu - mama na serio przejęła się tym, że możemy nudzić się jak mopsy.
A przecież nieraz spędzałyśmy święta w domu, w rodzinnym gronie, w piątkę czy w szóstkę, jeżeli Piotrek miał wolne. I jakoś nie mówiło się o nudzie, kiedy nie dało się wyjść z domu. Wyglądało na to, że obecność Tomka wywierała niewątpliwy wpływ nie tylko na nasze życie rodzinne, ale nawet na myślenie.
Korciło mnie palnąć mamie mówkę, że towarzystwo składające się z czterech młodych, morowych dziewuch plus wartej grzechu ich matki oraz dwóch młodych, pełnych wigoru facetów wcale nie musi oznaczać bezczynności czy nudy.
Powstrzymałam się jednak, bo mama mogła to zrozumieć niezupełnie tak, jak to mogłam sobie wyobrazić. Przecież gdybym to powiedziała, to byłoby jednoznaczne z tym, że myślę o jakiejś orgii w rodzinnym wydaniu. A ja miałam na myśli jakieś niewinne flirciki, gierki z podtekstem erotycznym czy słowne gry i zabawy.
No może nie całkiem niewinne, bo dopuszczałam też w myśli nagość, nasze sterczące cycki, stojące kutasy chłopaków czy nabrzmiałe, lśniące od soków cipki. Chyba nie tylko ja myślałam w ten sposób, bo spojrzenia bliźniaczek czy chłopaków spoglądających po sobie i na nas, też nie pozostawiały złudzeń o czym mogą myśleć.
Widziałam też spojrzenia Halinki rzucane od czasu do czasu na Tomka. Czyli Piotruś chyba nie spisał się w nocy odpowiednio wobec swojej dziewczyny. A Halinka nie umiała czy nie chciała wydobywać z Piotrka tego potencjału, który w nim drzemał.
Byli już dość długo ze sobą i zachowywali się coraz częściej wobec siebie jak długoletnie, zrutyniałe małżeństwo. A Piotrek nie dopingowany, nie ponaglany, też często zachowywał się jak typowy misiaczek; co to odkryje, popatrzy, pogłaszcze i przykryje.
Niestety, zauważyłam, że nawet tak piękna i gorąca dziewczyna, jak Halinka, była wprost zaniedbywana i nie potrafiła wykrzesać z Piotrka tej przysłowiowej iskry, która przemienia się w płomień żądzy, pożądania i chęci dawania czy zaspokajania potrzeb kochanej dziewczyny.
A przecież tak w Halince jak i w Piotrku istniał potencjał wzajemnego uczucia. Trzeba było tylko wydobyć go na wierzch dotykiem, pocałunkiem, zapachem czy słowem. Tylko że ani jedno ani drugie nie potrafiło przemóc się, aby okazać partnerowi, że ma chęć na zbliżenie, oczekując, że to ten drugi, jako pierwszy zainicjuje czy zrobi zachęcający krok.
Nie było rady. Całe towarzystwo czaiło się wobec siebie i nikt nie zdobył się, aby coś sensownego zaproponować, w jaki sposób spędzić czas w domu, nie nudząc się.
- Dobra! Ja idę do kuchni zająć się obiadem, a wy zajmijcie się sobą, tak jak potraficie - mama widząc, że nikt nie przejawia inicjatywy w zakresie propozycji jakiejś formy zabawy dla wszystkich, wypisała się z naszego towarzystwa.
Po wyjściu mamy, jak na zawołanie, wszyscy zwrócili oczy na mnie.
- Co? O co wam chodzi? Jest nas sześcioro, a wy chcecie, żebym to ja najmłodsza wymyślała jakąś formę zabawy? - zapytałam, chcąc się upewnić, że rzeczywiście tego chcą.
- Bo najlepiej ci to wychodzi Martuś! - Martyna wiedziała jak mnie podejść i pochlebić mi.
- No właśnie! Zawsze wymyśliłaś coś fajnego! - poparła ją Sabina chyba nawet wbrew sobie.
- To ma być coś niewinnego, czy bardziej ostrego, świńskiego? - rzuciłam im zagwozdkę bez zastanawiania się czy namysłu. Popatrzyli z niezdecydowaniem na mnie, potem na siebie.
- A to na ostro, to co niby miałoby być? - Martyna chyba domyślała się, co mogę im zaproponować w formie ostrej zabawy, ale też wolała się upewnić.
- Na przykład nude ciuciubabkę - powiedziałam bez zastanowienia, tak na odczepne.
- Eee… to głupie i dziecinne! - odezwała się z przekąsem Sabina, której ciuciubabka kojarzyła się pewnie jednoznacznie z dziecinną zabawą.
- Taaak! Głupie i dziecinne? Rozbieramy się do naga, przyklękamy przy wersalce i kładziemy się wszyscy na brzuchu, wypinając gołe tyłki. Ciuciubabka dotykając tylko krocza i tyłków rozpoznaje, czyja to cipka czy kutas. Jeżeli rozpozna prawidłowo wszystkie osoby, wygrywa i przedstawia swoje życzenie. Na przykład; 'wyliż mi cipkę' czy 'possij kutasa', 'popieść cycki', 'wsadź mi kutasa w cipkę', 'popieść mnie ręką' i tym podobne - strzeliłam na poczekaniu pomysłem czy propozycją zabawy.
- Kurcze, no to ładnie to wymyśliłaś! W swoim stylu! - odezwała się sceptycznie Sabina.
- To tylko jedna z moich propozycji! Masz lepsze, to mów? - odgryzłam się jej.
- Przecież to forma swoistej orgii, ale mnie podoba się - Martyna była jak zwykle kochana i niezawodna, kiedy chodziło o akceptację czy wsparcie mnie w jakichś pomysłach.
- Prawdę mówiąc, mnie też! - poparła ją Halinka, co mnie akurat nie zdziwiło.
Czyli miałam rację. Piotrek wyraźnie nie spisał się albo olał jej potrzeby i Halinka szukała namiastki zaspokojenia. Najchętniej zabrałabym ją do pokoju i zaspokoiła tak, żeby posikała się z radości i zadowolenia. Tomek pewnie pomyślał tak samo.
- A wy chłopaki co na to powiecie? - zwróciła się do nich Martyna.
Tomek z Piotrkiem popatrzyli na siebie, potem na nas i pokiwali głową.
- Przecież jesteśmy w mniejszości, więc co byśmy nie powiedzieli, to i tak zostaniemy przez was przegłosowani. Ale pomysł nie jest zły. Musicie być tylko przygotowane, że możemy tryskać.., że nasze kutasy będą tryskać - poprawił się Tomek, nie ukrywając przy tym, że obaj z Piotrkiem stoją na przegranej pozycji. Był jednak za moim pomysłem, ostrzegając przy tym, że obaj z Piotrkiem z podniecenia mogą strzelać ze swoich kutasów spermą.
- I coście ustalili w zakresie zabawy czy zabijania nudy? - zapytała mama, która pojawiła się niepostrzeżenie, chyba zaciekawiona, jakie pomysły przyszły nam do głowy.
- Będziesz zgorszona mamo! Marta wymyśliła 'goło cipko ciuciubabkę'! - wyrwała się Sabina.
- Coo..? Możesz powtórzyć? - mama ze śmiechem i niedowierzaniem przyjęła słowa Sabiny.
- Wymyśliła zabawę, w której rozebrani kładziemy się brzuchami na wersalce, wystawiając gołe tyłki do macania. Ciuciubabka ma rozpoznać czyj to tyłek i cipka czy kutas? - wypaliła, udając zgorszenie, Sabina.
- No, no, ma dziewczyna inwencję! Dokładnie w swoim stylu! A wy co na to? - mama nie tylko nie zgorszyła się, ale doceniła też moją pomysłowość.
- No właśnie zastanawiamy się, jak to przeprowadzić? Potrzebny będzie ktoś, kto to odpowiednio oceni i przypilnuje, aby ciuciubabka nie podglądała - stwierdziła zupełnie poważnie Halinka, której mój pomysł wyraźnie się spodobał.
- I pewnie teraz oczekujecie, że to ja będę tym sędzią, tak? - wyglądało na to, że mamie moja propozycja zabawy też przypadła do gustu. Czyli wszystkie byłyśmy lekko pomerdane i wiadomo, po kimś to odziedziczyłyśmy. Czy było to naganne? W tamtych czasach pewnie tak, ale nasza rodzina wtedy tego tak nie odbierała i przynajmniej było wesoło.
- No cóż! Obiad mamy ugotowany i trochę czasu jeszcze zostało. Ja też przyłączam się do zabawy, a sędziego losujemy - mama nie miała zamiaru rezygnować z zabawy i pokazania, że faktycznie jest jeszcze kobietą wartą grzechu.
Prawdę mówiąc, spodziewałam się tego po mamie. To była już nasza kumpela, nie tylko mama. Swoją spontanicznością, pomysłami i staraniami, aby było jej dobrze, kiedy pieściłam ją nie jak córka matkę, ale jak kumpela kumpelę, pozbawiłam ją pruderii, tradycyjnych, konserwatywnych zachowań i przełamałam w niej umysłową blokadę związaną z rodzinnym tabu. To była już całkowicie inna, wyzwolona kobieta, jak mówi się teraz potocznie o takich zachowaniach czy postępowaniu przedstawicielek naszej płci.
- No to do roboty! Szkoda czasu na zastanawianie się! - podsumowała mama mój pomysł.
Sama jako pierwsza bez ociągania się czy krępowania ściągnęła swoje majtki, błyskając przy okazji przed oczami tak nam jak i chłopakom swoją owłosioną cipką. Halinka i Martyna zrobiły to samo, tylko Sabina udając zgorszenie, zaczęła przeciągać sprawę, aby obaj nasi panowie docenili jej zachowawcze postępowanie, a właściwie krygowanie się.
Tomek natomiast nie zastanawiał się, ściągnął spodnie wraz ze slipami i po chwili zaprezentował nam swojego sztywnego, kiwającego się jednostajnie kutasa. Piotrek przez chwilę też próbował się krygować, ale widząc nasze brzydkie spojrzenia, po chwili i on był nagi od pasa w dół, prezentując stojącego, ale znacznie skromniejszego od Tomka, kutasa.
- Jeżeli bawimy się w jakąś tam ciuciubabkę, to losowanie ciuciubabki i sędziego czy sędziny przeprowadzimy za pomocą wyliczanki. Marto, jesteś najmłodsza, więc pamiętasz pewnie różne wyliczanki i zrobisz to najlepiej, tym bardziej, że to ty byłaś pomysłodawcą. Może nawet znasz jakieś wyliczanki, pasujące do tej zabawy - mama doceniając moją inwencję, postanowiła mnie usatysfakcjonować, powierzając wskazanie za pomocą wyliczanki osoby, która będzie bawić się w ciuciubabkę oraz drugiej osoby sędziego czy sędziny, pilnującej przestrzegania przez ciuciubabkę reguł gry oraz oceniającej wyniki rozpoznania danej osoby.
Wskazując na mnie, pewnie pamiętała, że jako dziecko znałam kilka rodzajów wyliczanek, których używało się w zabawach na podwórku, ale nie wiedziała, że znaliśmy również te bardziej zbereźne. Były one zresztą bardziej lubiane przez nas niż te niewinne.
- Kaczuszko, kaczuszko, nie chowaj się pod łóżko,
bo przyjdzie kaczorek, rozepnie rozporek,
i wyjmie coś takiego, do palca podobnego,
i wsadzi ci pod brzuszek, aż wyjdzie sześć kaczuszek.
Jeden, dwa, trzy…zgadujesz ty…! - wydeklamowałam wyliczankę pierwszej osoby; ciuciubabki. Wypadło na Halinkę. Nie wyglądała na zbytnio zadowoloną, bo wolała pewnie być macaną niż macać czy zgadywać, ale dzielnie zniosła wynik losowania.
- Miłe panie! Możecie nam powiedzieć, dlaczego wy zakrywacie cipki spódnicami, a my z Piotrkiem paradujemy przed wami ze sterczącymi kutasami? - zwrócił się do nas z retorycznym pytaniem Tomek.
- Nie da się ukryć, że widok jest przedni - potwierdziła mama nasze odczucia wizualne.
- Ale masz rację! Dziewczyny ściągamy ciuchy, żeby było sprawiedliwie, a wy koszule - powiedziała mama, zwracając się do nas i do chłopaków. Po chwili w pokoju zaroiło się od nagusów czy nudystów, jak kto woli, prezentujących sterczące z podniecenia cycki i kutasy. Dało się wyczuć, że przestrzeń i powietrze w pokoju wprost przesycone są erotyzmem i feromonami, wywołując podniecenie u znajdujących się w nim osób. Pewnie gdyby nie obecność mamy i moja propozycja, aby to wszystko miało jakieś pozory zabawy erotycznej, to przerodziłoby się to w prawdziwą rodzinną orgię. Miny chłopaków gapiących się bezczelnie i bez skrępowania na nasze cycki i cipki, mówiły same za siebie.
Zresztą nasza reakcja na ich stojące, sztywne i kiwające się kutasy była dokładnie taka sama. Widziałam napięte do granic możliwości, sterczące cycki moich sióstr czy mamy, nie mówiąc o mokrych i świecących się z podniecenia naszych cipkach. Ja sama wprost dyszałam z podniecenia.
Nie chcąc nas wszystkich torturować dalszym oczekiwaniem, ponownie zaczęłam wyliczać, modyfikując nieco wierszyk wyliczanki, aby wyłonić osobę, pełniącą rolę sędziego.
- Kaczuszki , kaczuszki, schowajcie się w poduszki,
bo przyjdzie pan kaczorek, rozepnie swój rozporek,
pokaże coś dziwnego, do palca podobnego.
Usiądzie wam na brzuszek i zrobi kilka kaczuszek.
Jeden, dwa, trzy … sędziujesz ty…! - powiedziałam, wskazując na Sabinę. Żachnęła się.
- Spokojnie Sabinko! Wymacam cię później tak, że się posikasz! - zapowiedziała jej Halinka, widząc, że Sabina skrzywiła się z niezadowolenia, że ma być sędzią.
- Wolałabym, żeby to zrobił któryś z chłopaków, ale niech los zadecyduje o tym - Sabina z rezygnacją w głosie podjęła się roli sędziego.
- Sabino, widzę, że niezbyt ci leży rola arbitra, więc umówmy się, że to ja jako pierwsza podejmę się tej niewdzięcznej roli, a ty wyłożysz swoje kształty na tapczanie - oznajmiłam zaskoczonej Sabinie. Widać było, że było to po jej myśli, bo momentalnie odzyskała humor.
- A więc tak jak wcześniej powiedziałam, kiedy Halinka założy sobie opaskę na oczy, klękamy przy tapczanie i kładziemy się na brzuchu, wypinając pośladki do góry. Ułożymy się oczywiście w ten sposób, aby ciuciubabka; o, przepraszam, Halinka nie zorientowała się, kto i gdzie leży. Ciuciubabka może dotykać rękami tylko pośladków i krocza. Oczywiście może przy tym popieścić co nieco badaną osobę, dla obopólnej przyjemności, ale tylko pośladki oraz cipkę czy kutasa. Aby nie przeciągać zbytnio czasu badania, co mogłoby znudzić pozostałych uczestników, czas badania jednej osoby nie powinien trwać dłużej niż trzy minuty - przypomniałam wszystkim o zasadach, które prawdę mówiąc, wymyśliłam ad hoc sama. ...cdn…
3 komentarze
TojaPysiorka96
Świetne, fantastycznie się zapowiada 😘😘😘
xek2
Jak zawsze wyśmienite opowiadanie i pragnie się przeczytać kolejną część i jeszcze, jeszcze..
PoProstuJa
Jak zwykle przerwałes w najlepszym momencie, No ale cóż nic tylko czekać z ogromną ciekawością co stanie się dalej i jak ta zabawa przebiegnie. Pozdrawiam