Zostałam obudzona przez rozmowy dochodzące z salonu, a gdy usiadłam na łóżku i złapałam się za bolącą głowę, starałam sobie przypomnieć co się stało w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Informacje natychmiast pojawiły się w mojej głowie, a sekundę potem zaatakowałam drzwi i otworzyłam je. Rozejrzałam się po salonie, ale oprócz zaskoczonych spojrzeń Ethana i Zayna nie było nikogo innego.
– Gdzie jest Justin? – zapytałam od razu.
Zanim uzyskałam odpowiedź, Ethan spojrzał ponad moim ramieniem, dlatego odwróciłam się i moje serce zatonęło, gdy spojrzałam na Justina. Moja warga zadrżała i byłam gotowa, aby się rozpłakać, ale jedynie szybko pokonałam odległość, która nas dzieliła i go przytuliłam. Tęskniłam za tym trzy lata, trzy lata wyobrażałam sobie jakie to będzie uczucie mieć go znów w ramionach, mieć go znów przy sobie, a gdy to się stało nie mogłam uwierzyć. Czułam, że to sen, że zaraz się obudzę i on zniknie.
– Powiedz coś – poprosiłam zduszonym głosem, gdy jego serce przyśpieszyło. Byłam zaskoczona, bo on nie objął mnie nawet jedną ręką. Nie tego się spodziewałam. Odsunęłam się od niego i wędrowałam wzrokiem po jego twarzy. Szukałam jakieś blizny, której nie miał wcześniej, jakiegoś zadrapania, ale nic takiego nie znalazłam.
– Dobrze wyglądasz – oznajmił wreszcie, a ja poczułam dziwne uczucie w brzuchu na dźwięk jego głosu. Tylko tyle?
– Ty też – nie wiedziałam co miałam powiedzieć. Tworzyłam w głowie różne dialogi, gdyby doszło do rozmowy między nami, a gdy doszło do konfrontacji nie wiedziałam co tak właściwie powiedzieć.
– Trzymasz się jakoś? – szturchnęłam językiem wnętrze policzka i wzruszyłam ramionami. Czułam narastający mur między nami, który nas oddzielał.
– Jak widać – odpowiedziałam, a Justin kiwnął głową, minął mnie i usiadł obok Zayna. Posłałam Ethanowi pytające spojrzenie, a on wstał i udał się za mną do kuchni. Nie obchodziło mnie w ogóle co oni o tym pomyślą. Oparłam się o blat i skrzyżowałam ramiona.
– Co to było do cholery? – spytałam szeptem, aby oni nie usłyszeli rozmowy. Ethan podszedł bliżej i wzruszył ramionami.
– Sam jestem zdezorientowany – odpowiedział, a ja westchnęłam i staliśmy chwilę w ciszy.
– Co się wczoraj stało?
– Zemdlałaś – odpowiedział. – A potem Robert zaniósł cię do łóżka. Tyle.
– Robert tu był?
– To jest to co właśnie powiedziałem. Justin przyjechał godzinę temu i musimy ustalić co dalej z Quentinem.
Przetarłam dłonią twarz, a potem usiadłam przy wysepce. Wiedziałam, że to nie koniec, a teraz będzie tylko gorzej. Chwilę potem do kuchni wszedł Jason, który spojrzał na mnie.
– Wszystko w porządku?
– O co chodzi Justinowi? Mam wrażenie, że jakby...
– A co ty myślałaś? – prychnął. – Że uklęknie przed tobą i poprosi o rękę?
Ethan uniósł pytająco brew, a ja rozchyliłam zaskoczona usta.
– Oczywiście, że nie – szybko zaprzeczyłam. – Po prostu nie wiem? Spodziewałam się czegoś innego, a olania mnie w jakiś sposób.
– Ciesz się, że w ogóle się z tobą przywitał.
– Jaki masz problem? – podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. – Czy to tak wiele, że chciałabym, aby powiedział mi, że także za mną tęsknił? Skoro coś między nami było to mam prawo tak mówić.
– Było – uśmiechnął się sarkastycznie i skrzyżował ramiona. – Jakbyś nie zauważyła, Justin już nie jest tym samym zakochanym chłopakiem co trzy lata temu. Nie ma teraz czasu na miłość
– Mam w dupie twoje słowa – warknęłam, mimo że to mnie trochę zabolało.
– Jedyne czego nie potrafię ci wybaczyć to tego, że to przez ciebie poszedł siedzieć. Gdyby nie twoje słowa on by tego nie zrobił, a my nie musielibyśmy siedzieć w tym gównie aż tak głęboko – dodał, a ja w życiu nie podejrzewałabym, że coś takiego mi powie. Nigdy mi czegoś takiego nie powiedział, że to przeze mnie. Czułam się cholernie winna temu, co się stało, ale musiałam się z tym pogodzić.
– Zamknij się, Jason – wtrącił się Ethan. – Nagle zaczęło ci to przeszkadzać? Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
– To uwierz – klasnął w dłonie, a ja nie wierzyłam, że ta rozmowa się właśnie odbywa. – Gdyby nie Arabella, on by nie poszedł do więzienia, każdy o tym wie. A ty najlepiej.
Ethan już był gotowy, by coś powiedzieć, ale zanim otworzył usta odezwał się ktoś inny:
– Stul pysk, Jason, do kurwy nędzy – do kuchni wszedł Justin, a ja przestraszona przełknęłam ślinę i cofnęłam się w stronę Ethana. Jason odwrócił się w stronę swojego brata. – Po pierwsze, przestań pieprzyć te głupoty, że to wina Arabelli, a wszyscy wiemy, że to nieprawda. Ty wiesz to najlepiej. Po drugie nie masz prawa tak o niej mówić, bo to nie ty straciłeś dosłownie, kurwa, wszystko, dlatego zamiast obwiniać ją o coś takiego pogódź się z tym, że już wyszedłem, a po trzecie skup się na tym, co masz do zrobienia, bo mamy kurwa robotę.
Justin zerknął na mnie przelotnie, a ja szybko spojrzałam na podłogę.
– Mamy sprawę do omówienia, więc ruszcie się do salonu – dodał i wyszedł, a Jason tuż za nim. Wypuściłam wstrzymywane powietrze i odwróciłam się do Ethana.
– Jason tak nie myśli. Jest zdenerwowany przez to wszystko.
– Cóż, gdybym była nim też bym się za to obwiniała – wzruszyłam ramionami i wyszłam z pomieszczenia, a potem udałam się do sypialni, aby doprowadzić się do porządku.
Dziesięć minut później weszłam do salonu, a chłopcy przerwali dotychczasową rozmowę. Usiadłam obok Ethana, a tym samym jak najdalej od Jasona, który natomiast siedział na fotelu obok Justina.
– Nareszcie, ile można za tobą czekać? – zirytował się Zayn, a ja wywróciłam oczami i chciałam, aby przeszedł do sedna sprawy.
– Co teraz? – skrzyżowałam ramiona.
– Quentin nie powinien nic podejrzewać, dlatego rób to dalej. Teraz nie tylko będzie mu zależało na złapaniu Justina, ale też, aby usunąć go z tego, co robi.
Kiwnęłam głową, chociaż nie widziałam w tym sensu, ale nie odezwałam się. Może dałby sobie teraz spokój wiedząc, że jest bezradny?
Chociaż, z drugiej strony, pewnie się nie podda, skoro zaszedł tak daleko.
Boże, niech to się już skończy.
– Czyli teraz powie mi, co robi poza pracą jako detektyw? Albo mam sama o to zapytać?
Zapanowała cisza, a Zayn uniósł swój wzrok znad laptopa i spojrzał na każdego.
– Dobre pytanie – mruknął i podrapał się po zaroście.
– Nie pytaj – odezwał się Ethan. – Niech on sam ci powie.
– A jak się w ogóle nie odezwie? I będzie chciał mnie zabić, bo wiem za dużo?
– Nie zabije cię. Przestań się tym przejmować – odezwał się Justin. – Póki on żyje nie mogę w spokoju pracować, bo wciąż wiem, że jego ludzie są wśród mnie i mówią mu o niemal każdej najmniejszej rzeczy.
– Wiesz kim jest Lucas Samuels? – spytał Zayn.
– A skąd mam niby wiedzieć? – prychnęłam, a mężczyzna podał mi dwa zdjęcia, które przedstawiały faceta w garniturze, być może po czterdziestce, jak podawał dłoń Quentinowi.
– Sprowadza narkotyki z Europy. Policja o tym wie, ale nic mu nie zrobią. Ma tyle kasy, że mógłby wykupić każdy posterunek w Nowym Jorku i przerobić je na banki do liczenia brudnych pieniędzy – wyjaśnił.
– Za dwa tygodnie organizuje bal w jednym ze swoich hotelów, aby poznać ludzi, z którymi pracuje. Robi to co roku, a w ten sposób szuka nowych wspólników albo eliminuje tych, którzy mu się nie podobają – dodał Ethan, a ja byłam zdezorientowana tym wszystkim.
– Quentin prawdopodobnie będzie chciał, abyś z nim poszła – powiedział Zayn. – Justin, Robert i ja też tam będziemy.
– Zapomniałeś o mnie – wtrącił Ethan, a Zayn spojrzał na niego.
– Nie zapomniałem. Po prostu twoje imię nie chciało przejść mi przez gardło – dodał, a ja wywróciłam oczami na jego odpowiedź.
– Czy to nie jest zbyt ryzykowne, aby Justin tam szedł?
– Oczywiście, że nie. Mimo że oni się tam nienawidzą to są jak popieprzona rodzina i nikt nie wyda drugiego. Quentin się na pewno zdenerwuje, gdy zobaczy Justina – Zayn zatrzasnął laptopa i wstał. – Muszę zająć się tym co do mnie należy, a Justin nie zapomnij przelać mi na konto wypłaty z prowizją – dodał do Biebera, a potem opuścił salon. Usłyszeliśmy zamykane drzwi, a ja siedziałam na miejscu i analizowałam to, czego się dowiedziałam, jeszcze raz w mojej głowie.
Mam iść z Quentinem na jakiś pieprzony bal, który organizuje jakiś król przemytu narkotyków i być w jednym pomieszczeniu z tyloma ludźmi, którzy mogliby mi coś zrobić? Czy to w ogóle jest normalne? Pokręciłam głową, a siły do tego wszystkiego dodawała mi myśl, że nie będę tam sama.
I będzie tam też Justin, który aktualnie zaczął krążyć po salonie jakby o czymś rozmyślał, a Jason wyszedł i udał się do swojego pokoju. Też postanowiłam wstać i pójść do Mandy.
– Idę do Mandy – powiedziałam do Ethana, który kiwnął głową. Wziął pilot do dłoni i położył nogi na stoliku, a potem włączył mecz. Zerknęłam mimo woli na Justina, który patrzył na mnie pytająco jakby chciał się dowiedzieć kim, do cholery, jest Mandy.
Ale nie musiał wiedzieć.
Wzięłam jeszcze torebkę i kurtkę, a potem wyszłam z mieszkania i w windzie zadzwoniłam do dziewczyny.
– Wczoraj jakiś typ na mnie nakrzyczał, gdy poprosiłam go, żeby wyszedł, bo robił kłótnie – westchnęła dziewczyna i usiadła wygodniej na ławce. Poszłyśmy do Central Parku, ponieważ pogoda jest ładna, a nasza ulubiona kawiarnia jest zatłoczona. Napiłam się mojej kawy ze Starbucksa i kiwnęłam głową.
– Mam nadzieję, że oddzwonią – westchnęłam. W drodze, gdy szłyśmy do parku zadzwoniłam do jednej z gazet, które poszukiwały tłumacza. Mandy znalazła wczoraj ogłoszenie i mnie do tego namówiła, a ja kim byłabym, gdybym tego nie zrobiła? Dobrze radziłam sobie z portugalskim; w końcu mieszkałam trzy lata w Brazylii.
– Na pewno – zapewniła mnie dziewczyna. – A jak nie to popełnią ogromny błąd – uśmiechnęłam się na jej słowa, a potem wzięłam kawałek ciasta, który także kupiliśmy.
Chciałam jej opowiedzieć o tym całym bałaganie w moim życiu, ale nie mogłam. Ufałam jej, ale skąd mogłam wiedzieć, że nikomu nic nie powie?
– Jak było z Quentinem? Jestem strasznie ciekawa – szturchnęła mnie w ramię, a ja spojrzałam na nią znacząco.
– Cóż, spodziewałam się czegoś lepszego – odpowiedziałam wymijająco, ale po części nie skłamałam.
Mandy jęknęła.
– Okazał się strasznym nudziarzem?
– Otóż to.
– Pewnie mówił tylko o swojej pracy i o tym ilu przestępców zamknął – prychnęłam. – Tacy są najgorsi. Mówią tylko o sobie i nie dopuszczają drugiej osoby do głosu. W ogóle, mówiłam ci o nowej pracownicy, Tracy? Przysięgam, nikogo wolniejszego w życiu nie widziałam, a jest jeszcze Melinda, która jakoś sobie radzi.
I w ten sposób rozpoczęłyśmy rozmowę o pracy Mandy, która wbrew wszystkiemu była naprawdę ciekawa.
Ethan do mnie zadzwonił, abym zrobiła zakupy, więc poszłam do sklepu z Mandy, a potem wróciłyśmy do siebie. Gdy weszłam do mieszkania było cicho, więc myślałam, że Jason i Ethan siedzą cicho, bo się pokłócili, ale gdy zajrzałam do salonu na kanapie siedział tylko Justin. Uniosłam pytająco brwi, gdy przeniósł na mnie swój wzrok.
– Gdzie reszta?
– W Avefaith.
Nie odpowiedziałam, bo niezbyt miałam ochotę na rozmowę z Justinem (chociaż nie widziałam go trzy lata i kurewsko za nim tęskniłam, i chciałam spytać go o to jak było w więzieniu, i o wiele innych rzeczy, ale się powstrzymałam, bo między nami było dość niezręcznie), a potem poszłam do kuchni, aby wypakować zakupy.
Dziesięć minut później zadzwonił mój telefon, dlatego odebrałam po spojrzeniu, że dzwoni Quentin. Poczułam nieprzyjemne uczucie w brzuchu.
– Halo?
– Wszystko w porządku? – usiadłam na krzesełku i oparłam policzek na dłoni.
– Czemu miałoby nie być? – nie bardzo rozumiałam o co mu chodziło.
– Masz dziwny głos – oznajmił, a ja wywróciłam oczami.
– Coś się stało, że zadzwoniłeś?
– Chciałbym zaprosić cię na kolację. Wiesz, przeprosić za tę niezręczną akcję – do kuchni wszedł Justin, w momencie, gdy prychnęłam na słowa Quentina.
– Nic się nie stało. Jest w porządku.
– Poważnie, Bella – westchnął. – Sobota?
Przypomniało mi się, że w sobotę wychodzę przecież z Robertem.
– Uh, w sobotę nie mogę – gdyby Zayn dowiedział się, że odmówiłam spotkania z Barnesem wściekłby się, ale miałam już plany i nie zamierzałam tego odwoływać ze względu na niego. Czekałam na jego odpowiedź, gdy Justin podszedł do lodówki i widocznie czuł się tu jak u siebie.
– Kolacja w niedzielę?
– Może być – kiwnęłam głową, mimo że tego nie widział.
– Przyjadę po ciebie o siódmej.
– Świetnie.
– Do zobaczenia.
– Pa – a potem się rozłączyłam i schowałam telefon do kieszeni. Chciałam coś ugotować, a potem pójść do chłopaków, bo nie zamierzałam siedzieć tu z Justinem.
W momencie, gdy wstałam on znalazł się blisko mnie, co przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w górę na niego. W prawej ręce trzymał butelkę wody.
– Quentin? – spytał tylko, a ja skinęłam ledwo głową. – Co chciał?
– Chciał się spotkać. W niedzielę – odpowiedziałam, a gdy uniósł dłoń i zaczesał kosmyk włosów za ucho myślałam, że rozpłynę się za jego delikatnym dotykiem.
– Nie mogę uwierzyć jak piękna się stałaś – wyszeptał, a ja nie mogłam wytrzymać i przycisnęłam swoje usta do jego. Butelka, którą trzymał Justin spadła na ziemię, a on złapał moją twarz w swoje dłonie. W momencie, gdy nasze usta dotknęły się, poczułam się jak w domu. Jakbym uciekła z domu, a teraz do niego wróciłam. Jeszcze długo trzymał usta przyciśnięte do moich, aż wreszcie musiałam wziąć oddech, więc się odsunął, a ja przytuliłam go.
– Cholernie za tobą tęskniłam – wyszeptałam, czując znajomy zapach. Kiedy jego ramiona owinęły się wokół mnie myślałam, że się rozpłaczę.
– Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo.
Odsunęłam się od niego i po prostu się uśmiechnęłam, a Justin także odpowiedział mi naprawdę cudownym uśmiechem.
I to wszystko trwałoby dłużej, gdyby nie krzyk Ethana, który trzasnął drzwiami. Justin się zaśmiał i schylił się po butelkę, a potem wyszedł i zostawił mnie samą.
– Wróciłem! – zawołał, a ja wywróciłam oczami.
– Zauważyłam – mruknęłam i poszłam do salonu.
– Dowiedziałem się czegoś WAŻNEGO!
– On tak zawsze? – spytał Justin, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Wszedł potem do salonu i stanął w progu.
– Stał się naprawdę nieznośny – mruknęłam, a on wydawał się tego nie słyszeć.
– W każdym razie – mówił dalej, a ja modliłam się, aby powiedział coś, co nas miało interesować. Wtedy spojrzał znacząco na mnie, a ja zakryłam swoją twarz dłonią, bo wiedziałam co oznaczał ten uśmiech. – Mamy robotę! – klasnął ucieszony w dłonie, a ja jęknęłam wiedząc, co to oznacza.
– Ty i Arabella? – Justin wskazał palcem na mnie, a potem na Ethana.
– Yup – rzucił się na sofę, kładąc nogi na stolik do kawy.
– Nie mogę się doczekać wieczoru, gdy odbierzemy pieprzoną przesyłkę, która miała być Quentina. W takich chwilach mam wrażenie, że jestem urodzony pod szczęśliwą gwiazdą, bo potem pół miliona będzie nasze. Nasz klient jest kurewsko hojny.
Pokręciłam głową z dezaprobatą, a on ciągnął dalej:
– Bądź gotowa, Arabella. Dzisiaj zaczynamy i musimy być bardziej uważni, ponieważ Barnes także tam będzie i nie wykluczone, że jego ludzie też. Justin, jeśli chcesz możesz pojechać z nami, ale zrób to tak, aby Jason się nie dowiedział, bo się wkurwi i mnie zabije.
*
Trzymając nogi na desce rozdzielczej i siedząc w samochodzie razem z Justinem czekaliśmy na Ethana, który skoczył do sklepu dwie przecznice dalej po coś do jedzenia.
– Jestem zaskoczony – usłyszałam Justina i spojrzałam na niego. Uderzał palcami w kierownicę i patrzył przed siebie, na pustą drogę, gdzie aktualnie nie działo się nic.
Wypuściłam oddech, bo wreszcie zaczął rozmowę, a ja mogłam spytać go o kilka spraw, które nie dawały mi spokoju. Byliśmy wreszcie sami, więc mogłam to zrobić.
– Dlaczego?
Spojrzał na mnie, ale szybko oderwał ode mnie wzrok. Wzruszył ramionami i niecierpliwie czekałam na jego odpowiedź. Przeczesał dłonią swoje włosy, a ja musiałam przyznać, że w blondzie było mu do twarzy.
– Bo bierzesz udział w czymś takim – odpowiedział, a ja mogłam się domyśleć.
– Ta, sama jestem zaskoczona, że jeszcze nie uciekłam – mruknęłam niechętnie, a Justin się zaśmiał.
– Nie boisz się?
– Świadomość tego, że Ethan tu jest jakoś mnie uspokaja – nie wierzyłam w siebie, że to powiedziałam, no ale to była prawda. – Poza tym musiałam nauczyć się z nim żyć, wiesz jak to jest.
– Wiem.
Zapanowała cisza, gdy wsłuchiwaliśmy się w piosenkę lecącą z radio, a także oczekiwaliśmy czegokolwiek na tej pustej drodze, ale jak na razie nie doszło jeszcze do niczego. Oby Ethan zdążył wrócić.
– Wszystkie te róże były od ciebie? – wypaliłam, bo to nie dawało mi spokoju.
– Tak – odpowiedział.
– Mogłeś dać jakiś znak, wiesz – warknęłam. – Myślałam, że to nic szczególnego.
– Daj spokój.
– Wtedy, gdy Ethan pojechał po pierwszy towar ty byłeś w tym samochodzie, z którego wyszedłeś i spojrzałeś na mnie? Ten debil wyłączył wtedy słuchawkę i jedyne co usłyszałam to Możesz być pewny.
– Tak, to byłem ja.
Oczywiście kurwa.
– O czym rozmawialiście? – spytałam.
– O tym, że włos ci z głowy nie spadnie – odpowiedział, a ja układałam w głowie kolejne pytanie, ale Ethan wsiadł do środka i głośno odetchnął.
– Przyniosłem wam jedzenie – podał nam torbę ze Starbucksa. – O czym rozmawialiście?
Wzięłam ją od niego i zerknęłam na Justina, aby to on odpowiedział.
– Podziwialiśmy zabytki Nowego Jorku.
– Och – odezwał się z tylnego siedzenia, a ja zagryzłam usta, aby powstrzymać śmiech. Justin do mnie mrugnął i przez chwilę wszystko było w porządku.
– Na co czekamy? – spytałam.
– Na radiowóz policyjny.
– Poważnie? – zerknęłam na Ethana, a on kiwnął głową z pełną buzią.
– Za pół godziny ma przyjechać.
– To czemu jesteśmy tu tak wcześnie?
– Abyśmy mieli dobre miejsce do zaparkowania.
Już chciałam mu powiedzieć, że przecież nikogo innego oprócz nas tutaj nie ma, ale dalsza rozmowa była bez sensu, więc siedziałam cicho. Pół godziny później, jak w zegarku, radiowóz się pojawił i Ethan wyszedł z samochodu, a potem przeszedł na drugą stronę.
– Nie ma przy sobie broni, racja? – zagadnął Justin, a ja pokręciłam przecząco głową. Prychnął. – Co za idiota.
W momencie, gdy drugi czarny samochód zatrzymał się za radiowozem mój telefon zaczął dzwonić, a ja przeklęłam i wyjęłam go z kieszeni. Zaskoczona spojrzałam na wyświetlacz, bo dzwonił Quentin.
– Barnes dzwoni – powiedziałam. – Miał tu być.
– Odbierz.
– Nie zobaczy mnie z tej odległości, jeśli siedzi w tamtym samochodzie?
– Po prostu odbierz ten telefon.
– Coś się stało? – spytałam, gdy odebrałam. Po drugiej stronie usłyszałam jakieś głośne rozmowy, więc na pewno go tu nie było.
– Dzwonię, aby się przekonać, że wszystko z tobą w porządku.
Zmarszczyłam brwi, na jego odpowiedź i przeniosłam wzrok na Ethana czując nagły niepokój, gdy roześmiany przybił piątkę z nieznanym mi facetem.
– Tak, czemu miałoby być inaczej? – spytałam ciszej, czując na sobie wzrok Justina.
– Nie wiem, ty mi powiedz.
– Mów po co dzwonisz, do cholery. Nie mam czasu – warknęłam niemiło, a potem usłyszałam jego śmiech, a potem się rozłączył. Zaskoczona spojrzałam na telefon, gdy połączenie zostało przerwane, a potem schowałam go do kieszeni.
– Coś jest nie tak – mruknęłam. W momencie, gdy wypowiedziałam te słowa Ethan padł na plecy, a sekundę po tym oba samochody odjechały.
– Kurwa mać – przeklął Justin i odpiął pasy. Zrobiłam to samo, chcąc mu pomóc, ale powiedział, abym została w samochodzie. Zostawił drzwi otwarte, a ja mogłam zobaczyć jak szybko do niego podszedł i spytał co się stało. Nie usłyszałam jego odpowiedzi, ale wzrok Justina padł na jego nogę i już wiedziałam co mogło się stać. Justin pomógł mu wstać, a ja otworzyłam z tyłu drzwi, aby było mu łatwiej. Z jękiem zajął miejsce, a Justin zatrzasnął drzwi, w chwili, gdy znalazłam się obok niego.
– Co się stało? – spytałam, gdy ruszyliśmy, a Ethan położył prawą nogę na fotelu. Mogłam dostrzec lecącą krew i zrobiło mi się trochę słabo, jednak nie mogłam dać tego po sobie poznać.
– Ten chuj wbił mi w nogę pieprzony nóż – sapnął, gdy zdjęłam z siebie bluzę i zawiązałam z niej supeł wokół nogi. – Ja pierdole, nie mogę w to uwierzyć. Wszystko szło w porządku, a gdy miał podać mi torbę jego kolega powiedział, że plany się zmieniły i mnie po prostu chciał zabić.
Spojrzałam na Justina, który zacisnął szczękę. Potrzebowałam czegoś jeszcze do zatamowania krwawienia, więc zdjęłam z siebie t – shirt, zostając w samym staniku. Przycisnęłam do rany ponad kolanem, a Ethan oparł głowę o szybę.
– Zaraz będziemy – powiedział Justin, a potem wyjął telefon z kieszeni. – Zadzwoń do Roberta i powiedz, że Ethan jest ranny.
Kiwnęłam głową, jedną dłonią zabierając od niego telefon, zauważając, że go odblokował, a gdy zobaczyłam, że na tapecie ma mnie coś spadło mi na serce. Szybko się otrząsnęłam i weszłam w jego kontakty, szukając numeru Roberta. Wybrałam jego numer i przycisnęłam telefon do ucha.
– Ethan jest ranny – powiedziałam tylko, patrząc na chłopaka. Miał przymknięte powieki i bałam się, że zaraz zemdleje.
– Gdzie jesteście? – usłyszałam jego spięty głos, dlatego spojrzałam na okolicę z ulgą stwierdziłam, że to nasza dzielnica.
– Zaraz będziemy.
– Kurwa, okej. Przygotuję wszystko.
Schowałam jego telefon do swojej kieszeni spodni, gdy wjechaliśmy na podziemny parking.
– Ethan – powiedziałam do niego. Podniósł głowę, by na mnie spojrzeć. – Już jesteśmy.
Kiwnął niezauważalnie głową, a Justin zaparkował i wyszedł. Zawiązałam koszulkę wokół krwawiącej rany, a potem wyszłam za nimi. Złapałam Ethana po drugiej stronie i zarzuciłam prawą rękę przez swoje ramię, gdy Justin zamknął drzwi. Nie czułam aż takiego ciężaru ciała chłopaka, więc pewnie to zasługa Justina. W windzie nie wybrał numerka z naszym piętrem, po prostu wpisał kod nad cyframi, a potem ruszyliśmy.
– Co ty zrobiłeś? – spojrzałam na niego.
– Winda nie zatrzyma się na żadnym piętrze, tylko wjedzie po prostu na nasze – wyjaśnił.
– Skąd to wiesz?
– Mieszkałem tu, stąd wiem.
Nic więcej nie dodałam, nagle rozumiejąc słowa Ethana, gdy wyjaśnił mi, że to mieszkanie należało do dawnego znajomego. To był Justin. W lusterku spojrzałam na nogę Ethana dostrzegając, że krew z niej już nie leci. Po chwili drzwi windy się rozsunęły, a my szybko z niej wyszliśmy i udaliśmy się do środka. Robert otworzył nam drzwi, a gdy położyliśmy go na kanapie jęknął jak zranione zwierzę. Apteczka i bandaże leżały już przygotowane, a ja obserwowałam jak Justin zdjął moje opatrunki, a potem nożyczkami rozciął jego nogawkę, aby dostać się do rany. Wzięłam zakrwawione ubrania z podłogi i poszłam je wyrzucić. Gdy wróciłam w salonie był już Robert, który stał przy Justinie i słuchał co ma do powiedzenia.
Ethan został już pobity i to dość brutalnie, a na dodatek teraz ktoś dźgnął go nożem. Nienawiść do Quentina była jeszcze większa, ponieważ wiedziałam, że go jego sprawka. Z pewnością zadzwonił specjalnie, aby odwrócić moją uwagę od tego, co się działo albo w innym celu, o którym nie miałam pojęcia. Chociaż mogłam się już spodziewać, że wie, iż byłam wtedy z Justinem. Nie musiał być w tamtym samochodzie; tam mogli być jego ludzie.
– Arabella, chodź. Musisz mi pomóc zawiązać bandaż – usłyszałam Justina. Robert wyszedł, ale rozmawiał z kimś przez telefon, bo słyszałam jego głos dochodzący z kuchni. Podał mi bandaż, a ja zaczęłam owijać go wokół opatrunku, na którym Justin trzymał palce. Dopiero teraz zauważyłam moje ręce całe we krwi, ale niezbyt się tym przejęłam. Po tym jak zawiązałam supeł na końcówce zapytałam czy Ethan czegoś potrzebuje.
– Tabletki – Justin mu jakieś podał, a ja pozbierałam cały bałagan i zamknęłam apteczkę. W łazience umyłam dłonie i obserwowałam jak krew spływa po umywalce.
– Trzymaj – Robert wszedł do pomieszczenia i podał mi bluzkę, którą od razu założyłam.
– Dzięki.
– Co tam się stało?
Westchnęłam i przetarłam dłonią twarz, a potem wyszłam dając mu do zrozumienia, aby zrobił to samo. W salonie nie było Ethana i byłam z tego powodu szczęśliwa, bo nie chciałam, by brał udział w tej rozmowie. Powinien dowiedzieć się o tym jutro. Justin wyszedł z jego sypialii i wystarczyło, aby raz na mnie spojrzał, a ja już wiedziałam, że on także się domyślił.
– Quentin do mnie dzwonił, gdy Ethan poszedł po towar – zaczęłam cicho. – Barnes być może się domyślił kim jestem i, że byłam z Justinem.
Dodaj komentarz