STALKER • 06

Być może widok rozkładających się zwłok powinien zrobić na mnie większe wrażenie, ale wcale tak nie było. Jedyne co to byłam w szoku, ponieważ nie spodziewałam się zobaczyć czegoś takiego. Policjant, który ma na imię James, powiedział nam, że mamy wracać. Kiedy wezwałby jednostki, które przyjechałyby wezwane przez Jamesa i zobaczyłyby, że tutaj jesteśmy z pewnością mielibyśmy problem, a ani ja, ani Cameron tego nie chcieliśmy.

Deszcz dudnił o szyby, gdy wracaliśmy do agencji z trzema zrobionymi zdjęciami.

– Pamiętaj, że masz nikomu nic nie mówić – rzekł po jakimś czasie Cameron, a ja skinęłam.

– Tak wiem – odpowiedziałam. – Jakby ktoś pytał to kazano nam stamtąd iść – dodałam, patrząc na niego.

– To wszystko jest takie dziwne, nie uważasz? – zapytał przyjaciel i zatrzymał się pod redakcją. Westchnęłam patrząc na budynek przede mną, a potem skinęłam.

– Uważam, że nie powinniśmy się w to ogóle mieszać, bo jak nie patrzeć to nie nasza sprawa.

– Ale w końcu to kolejne morderstwo – rzekł, a ja musiałam przyznać mu rację.

– Od tego mają oddział kryminalny czy coś takiego, więc powinniśmy zakończyć już teraz ten temat.

– Tak, masz rację – przyznał. – Niedawno się wprowadziliśmy i ostatnie co chcę to mieszać się w to.

Wyszliśmy z samochodu, wcześniej biorąc sprzęt. Spojrzałam ostatni raz na Camerona i właśnie teraz zdałam sobie sprawę, że widziałam trupa. Kurwa. Kobieta, być może była niewinna, albo była też zamieszana w napad na bank, a my mamy to zachować w tajemnicy i nie mówić ani nie wspominać o tym nikomu.

To nie tak miało wyglądać.

Pokonałam schody i gdy tylko chłopak otworzył drzwi od razu Alissa nas zaatakowała.

– I? Macie zdjęcia? – zapytała podekscytowana, klaszcząc w dłonie. Rzuciłam spojrzenie Cameronowi, mając nadzieję, że on się odezwie.

– Tak, ale niewiele, bo nas zauważyli – odpowiedział, a Alissie mina zrzedła.

– Jak to?

– Normalnie – odpowiedziałam. – Cameron zdążył zrobić trzy zdjęcia, a potem nas zauważyli.

Alissa westchnęła i złapała za swoje kosmyki włosów, a potem wypuściła oddech. Nie była zła.

– Dobra – powiedziała wreszcie. - Dobre i to. Jesteśmy jedyną redakcją, która coś zdobyła, więc Cameron, dasz mi aparat? – spojrzała na przyjaciela, a ten się otrząsnął i podał jej sprzęt. – Dzięki.
Wróciliśmy potem do swojej pracy czyli do ja poprawiałam artykuły, które miały się pojawić w nowym wydaniu gazety, a Cameron zajmował się obróbką zdjęć. Even stanowisko dalej kłócił się z Rachel, a ja naprawdę starałam się to zignorować.

– Arabella! – chwilę potem zawołała Rachel i podeszła do mnie. Spojrzałam na nią jak dłonie położyła na biodrach. – Powiedz temu idiocie, że nie dotykałam w ogóle listów sprzed tygodnia.

Westchnęłam i spojrzałam na Evana.

– Nie dotykała żadnych listów sprzed tygodnia.

Rachel jęknęła i uniosła ręce ku górze.

– Nie o to mi chodziło! Po prost, kto ostatni je miał? Marcus? Suzanne?

– Cameron – zwróciłam się do przyjaciela. – Kto ostatnio miał listy te sprzed tygodnia?

– A skąd mam to wiedzieć? – chłopak wzruszył ramionami. – Widziałem, że Evan je brał.

Evan wydał z siebie nieatrakcyjne prychnięcie gdy ja i Rachel na niego spojrzałyśmy, a potem wyszedł.

– Tak naprawdę to nie wiem kto to miał i nawet nie wiem o czym mówiłaś – powiedział i wyłączył komputer. – Skończyłem.

– A co to w ogóle było? – spojrzałam na koleżankę.

– Mamy tutaj listę. Wpisują się do niej osoby, które przychodzą tutaj, a nie pracują.

– Ah, i to zginęło?

– Nie ma tego nigdzie.

– To może ktoś to po prostu gdzieś przełożył – rzekł Cameron.

– Nie wiem, możliwe, ale to zawsze jest w gabinecie Rosie, a dzisiaj to zniknęło.

– Pytałaś jej?

– Siedzi z Bieberem – odpowiedziała znudzona i wywróciła oczami, a ja oblizałam wargi i nachyliłam się do niej. Rachel widząc to także przysunęła się do mojego biurka.

– Długo są razem? – zapytałam szeptem, a dziewczynie uśmiech pojawił się na twarzy.

– Podobno się zaręczyli, a znają się jakieś pięć miesięcy. To znaczy od tego momentu są razem, bo jak Rosie z nim flirtowała to nie był nią zainteresowany. Czaisz, że dwa miesiące temu się zaręczyli? – prychnęła.

– CO – zapytałam z niedowierzaniem. – Jak to? Przecież ona wygląda na...
– Tak, jest ładna, ale ma około trzydziestu czterech lat.

– CO – powtórzyłam, a Rachel się zaśmiała i skrzyżowała ramiona.

– Tak. Też byłam w szoku, gdy zobaczyłam ich razem na imprezie branżowej. Córeczka szeryfa miasteczka znalazła sobie złego chłopczyka – zachichotała, a ja zmarszczyłam brwi.

– Jak to? Jej ojciec jest szeryfem? I dlaczego złego chłopca?

– Bieber od zawsze kręcił – prychnęła. – On i Jason mają coś za uszami.

Spojrzałam na Camerona, który spojrzał na mnie tak jakby się czegoś domyślił.

– Co masz przez to na myśli? – dopytałam, a dziewczyna oblizała usta i chyba naprawdę chciała się z tym ze mną podzielić.

– Czasami warto wierzyć w plotki – dodała i wstała, ponieważ ktoś stanął za mną. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się na fotelu, dostrzegając stojącego i patrzącego na mnie Justina. Moje serce zabiło mocniej, a ja przełknęłam ślinę.

– Tak? – zapytałam.

– Musimy porozmawiać – oświadczył i ruszył do wyjścia, a ja westchnęłam, rzuciłam Cameronowi i Rachel spojrzenie, po czym udałam się za nim. Zatrzymaliśmy się na korytarzu, gdzie nikogo na szczęście nie było. Byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia, albo o co zapyta.

– Co widziałaś nad rzeką? – zmrużył na mnie oczy, a ja wstrzymałam oddech, ponieważ nie wiedziałam, że o to zapyta i przecież miałam nic nikomu nie mówić.

– Nic – odpowiedziałam, kołysząc się na piętach i splatając palce za plecami. Justin skrzyżował ramiona, spojrzał gdzieś za moje ramię i oblizał usta. Nachylił się do mnie, a ja mogłam poczuć jego perfumy.

– Mi możesz powiedzieć – wychrypiał, a ja poprawiłam nerwowym ruchem swoje okulary.

– Nic nie widziałam – powiedziałam, patrząc w jego oczy. – Mogę iść? Pracuję.

– Nigdzie nie pójdziesz – odpowiedział spokojnie, a ja w duchu przewróciłam oczami. – Zapytam jeszcze raz, co widziałaś nad rzeką? Powiedziałem ci, że możesz tam mieć wstęp, więc oczekuję odpowiedzi.

Chwilę mierzyliśmy się na spojrzenia, a ja się naprawdę zastanawiałam czy nie powiedzieć mu, bo to dzięki Justinowi to zobaczyłam.

– Widziałam zwłoki – odpowiedziałam cicho. – Ja i Cameron mieliśmy o tym nikomu nie mówić. Tak powiedział policjant.

Mina mu zrzedła jakby nie tego się spodziewał, a chwilę potem przeczesał swoje włosy i zmrużył oczy.

– Czyje? – zapytał cicho.

– Kobiety.

– Kurwa – powiedział głośno i aż się wzdrygnęłam, gdy szybko się odwrócił i wyszedł trzaskając drzwiami.

Tyle go widziałam.


*


Po skończonej pracy pojechałam razem z Cameronem na pocztę, ponieważ musiał wysłać jakieś zdjęcia do agencji, a potem zjedliśmy pizzę na mieście. Wróciliśmy do domu około dwudziestej, a ponad godzinę rozmawiałam z mamą.

Cameron nie pytał o rozmowę z Justinem, ale i tak mam mu zamiar o niej powiedzieć, bo chcę wiedzieć co o tym sądzi. Justina nie powinno to w ogóle obchodzić, bo myślę, że to ma zerowy związek z nim.

– Zaraz wracam! – zawołałam do Camerona, gdy zakładałam buty.

– Gdzie idziesz?! – krzyknął z salonu.

– Do Justina, za dziesięć minut będę – odpowiedziałam i wzięłam telefon, który wsadziłam do kieszeni. – Jakbym nie wróciła w ciągu godziny to zadzwoń na policję albo coś!

– Spoko! – odkrzyknął, a ja wyszłam z domu. Było chłodno, ale mimo to słyszałam śmiechy sąsiadów i powoli przeszłam przez ulicę. Zatrzymałam się na ganku i chwilę się zastanowiłam czy aby na pewno dobrze robię.

Cóż, nigdy nie popełniam dobrych decyzji, więc chwilę potem nacisnęłam dzwonek. Muszę się dowiedzieć co Justin miał na myśli pytając o tę kobietę oraz czemu tak na to zareagował. Chwilę potem Jason otworzył mi drzwi i szeroko się uśmiechnął.

– Hej. Jest Justin? – spytałam.

– Tak, wejdź do środka – wchodząc do środka od razu poczułam dziwny zapach. Nie było w tym nic podejrzane, ale nie podobało mi się to. Wiedziałam gdzie iść, ponieważ dom miał takie same rozmieszczenie pomieszczeń jak nasz. No przynajmniej tu na dole. – Justin masz gościa! – krzyknął Jason, gdy usiadłam na kanapie.

– Kogo?! – krzyknął, a jego brat wywrócił oczami i poszedł na górę. Rozejrzałam się i byłam w szoku, ponieważ panował tutaj porządek. Nie było tu nic podejrzanego, więc nie wiem czy to dobrze czy źle. – Co tutaj robisz? – w progu pojawił się Justin. Miał ubrane dresowe spodnie ze ściągaczami oraz czarną koszulkę. Był spocony, więc musiał ćwiczyć.

– Przyszłam w pewnej... – zaczęłam, ale przerwał mi dźwięk telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i zobaczyłam, że Justin robi dokładnie to samo.

Przez tę wiadomość wstrzymałam oddech.

NIEZNANY : WIDZĘ CIĘ :)

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1647 słów i 9423 znaków, zaktualizowała 18 sie 2016.

1 komentarz

 
  • Julka000666

    Super jak zawsze! ❤

    17 sie 2016