STALKER • 17

STALKER • 17Siedziałam cicho już jakiś czas i patrzyłam na swoje palce, ponieważ nie wiedziałam od czego miałam zacząć. Justin wciąż na mnie patrzył, a nawet zjechał na poboczne.

– Chcę wrócić do domu – powiedziałam, biorąc oddech. Justin się tylko perfidnie zaśmiał, a ja spojrzałam na niego. Pisał coś na telefonie, a to mnie denerwowało. Zacisnęłam usta i nie czekając na jego odpowiedź wysiadłam z samochodu. Z torebki wyjęłam telefon i już chciałam dzwonić do Camerona, ale ktoś, złapał mnie za rękę i wziął telefon.

– Dlaczego kurwa, chciałaś mi się włamać do domu? – warknął, chowając telefon w tylnej kieszeni spodni, a ja zacisnęłam pięści. Nie odpowiem. – Dobra, nie chcesz gadać to okej, ale już tak wesoło nie będzie, kiedy ten skurwiel cię dopadnie – dodał, a ja chyba nigdy odkąd go poznałam nie słyszałam w jego głosie takiej nienawiści skierowanej do mnie.

Podpuszczał mnie, bo nie było mowy żeby mówił prawdę, ponieważ gdyby tak było Justin musiałby wiedzieć kim jest stalker.

– Nie chciałam ci się włamać to po pierwsze – jeśli Justin będzie się na mnie darł to ja wrócę do domu nawet na piechotę. – Po drugie jestem tu z tobą, więc jak mogłam to zrobić?

Wyraz twarzy Justina się zmienił i już nie był taki zły jak na początku i to chyba zmierza w dobrą stronę. Przynajmniej taką mam nadzieję.

– A Cameron?

Jestem pewna, że Cameron nic nie zrobił jeśli Jason wciąż miał przy sobie telefon.

– Cameron jest w pracy, a poza tym nie będę mieszała go w to gówno.

– Dajesz mi hajs za tę jebaną szybę, mimo wszystko – teraz to ja nie wiedziałam o czym mówi i zmarszczyłam brwi.

– Co? Jaką szybę? – Justin wywrócił oczami.

– Ktoś rozbił szybę w garażu.

– I podejrzewasz o to mnie? – prychnęłam z niedowierzaniem. Jak on mógł coś takiego powiedzieć? Nie byłam wandalem aby niszczyć czyjeś mienie, a tym bardziej coś, co należało do Justina, bo wiem jak on mógłby się potem wkurzyć. – Nigdy nie byłam u ciebie na podwórku, nie wiem gdzie masz garaż i poważnie, myślisz, że zrobiłabym coś takiego? – zrobiło mi się smutno, a mnie ogarnęło jakieś poczucie winy, bo może faktycznie nie powinnam robić żadnych problemów Justinowi, to on nie podejrzewałby mnie o coś takiego.

Gdybym nie znała Biebera to pomyślałam, że jego wzrok jest teraz współczujący, ale to nie jest to. Chcę już wrócić do Coldwater, chcę przytulić Camerona i chcę zapomnieć o Justinie oraz chcę mieć wreszcie święty spokój.

– Wow, naprawdę myślisz, że to ja – powiedziałam cicho, a moje serce się chyba zapadło. Nie powiedział nic, tylko patrzył uparcie w jakiś punkt za mną, więc minęłam go i udałam się do samochodu. Nie chciałam go już denerwować.

A wtedy Justin złapał mnie za dłoń i szybko odwrócił w swoją stronę. Potem poczułam jedynie jak mnie całuje. Nogi się pode mną ugięły, kiedy poczułam jego usta na swoich. Serce zaczęło dudnić mi w piersi i mimo, że pocałunek był niesamowity musiałam się odsunąć, ponieważ on miał narzeczoną. Próbowałam się wyrwać, odsunąć, ale Justin wciąż mnie trzymał i wciąż mnie całował, a ja kręciłam głową i starałam się nie odwzajemnić tego pocałunku. To się znowu dzieje, a ja nie chcę rozwalać mu związku.

– Przestań – wychrypiał w moje usta. – Po prostu mnie pocałuj.

– N – nie mogę – wykrztusiłam ledwo z siebie, kiedy przejechał językiem po wardze. Przycisnął mnie do samochodu i aż jęknęłam, kiedy moje plecy się z tym zderzyły. Justin odetchnął i położył dłonie po moich bokach; siedziałam w potrzasku.

– Chcę żebyś mnie wreszcie pocałowała – zaczął powoli, drapiąc się po brodzie. Moje serce się już uspokoiło, ale za to w głowie słyszałam ten głos, który mówił, że powinnam go pocałować.

– Nie zrobię tego – odpowiedziałam szybko, a Justin zmrużył oczy.

– Dlaczego?

– Masz Rosie – prychnął.

– Skarbie, z Rosie łączy mnie tylko biznes nie ma między nami miłości.

– Nie wierzę ci, Bieber. Gdybyś jej nie kochał to by nie była twoją narzeczoną.

Podszedł bliżej mnie i stanął między moimi nogami, a potem położył dłonie na mojej talii i splótł je za sobą. Poczułam dreszcze, kiedy dłonie Justina dotknęły mojej skóry na plecach. Przełknęłam ślinę.

– Coś ci wytłumaczę teraz i poważnie, wysłuchaj mnie, bo jestem sfrustrowany tym, że mnie nie pocałowałaś.

– Czemu tak ci na tym zależy? – prychnęłam. – Znajdź sobie jakąś dziwkę i będzie okej.

Justin się roześmiał. Rozejrzałam się na parkingu i stwierdziłam, że oprócz nas nie było nikogo. Po drugiej stronie był las, a tu – gdzie byliśmy my była tylko toaleta, do której bałam się zajrzeć.

– Nah, wolę ciebie – mruknął. – Nie kocham Rosie.

– Ale ona kocha ciebie.

Odpowiedziałam od razu. To było widać; Justin nie okazywał uczuć względem drugiej osoby, a Rosie kiedy jest w pobliżu swojego faceta dostaje anielskich skrzydeł i wszystko wydaje jej się piękne. Z uczuciem patrzyła na Justina, kiedy mówił albo kiedy po prostu był przy niej, a kiedy Justin patrzył na nią w jego spojrzeniu nie było nic.

– Co? – oblizał usta. – Skąd wiesz?

– Co niby mam wiedzieć?

– Skąd wiesz, że Rosie mnie kocha? – zaśmiałam się, a kiedy zobaczyłam jego zdezorientowaną minę, przestałam się śmiać.

– Jesteś ślepy, Justin – zaczęłam. – Rosie jest moją szefową, więc wiesz jak podle się czuje, kiedy przebywam z tobą, a ty mnie wtedy całujesz? – widziałam, że chce coś powiedzieć, więc podniosłam dłoń aby siedział cicho. – I nie przerywaj mi. Rosie cię kocha patrzy na ciebie jak w jakiś cud świata, jest przy tobie szczęśliwa, a ty traktujesz ją jak gówno, bo ją odtrącasz. Ale wie, że ją kochasz, ponieważ oświadczyłeś się jej.

– Rosie wie, że to biznes – wyrzucił z siebie.

– Ale się widocznie zakochała! – zawołałam, jakby to było coś oczywistego. – Nic na to nie poradzisz, więc jak ją rzucisz to będzie miała złamane serce.

– No i chuj. Nie obchodzi mnie to.

Patrzyłam z rozczarowaniem na Justina i aż szkoda mi się zrobiło tego, że nie ma mózgu.

– Miałeś kiedyś dziewczynę? – zmieniłam temat.

– Czemu pytasz?

Wywróciłam oczami.

– Bo mogę – odpowiedziałam już trochę zdenerwowana. Justin spojrzał w bok, a potem znowu na mnie.

– Miałem – odpowiedział krótko, a ja powoli skinęłam.

– Kochałeś ją?

– Nie kocham nikogo – odpowiedział niemal od razu, zabijając mnie spojrzeniem. – Jeśli zaraz powiesz, że rodzice się liczą to tak ich kocham, ale nie w ten sposób jak można kochać kogoś innego.

– Więc po co miałeś tę dziewczynę? Chciałeś ją zranić?

– Za każdym razem ranię siebie, a nie innych, bo ja cierpię bardziej – zamknęłam usta, ponieważ nie wiedziałam co mogłam jeszcze powiedzieć. Byłam zdziwiona, bo nie przerwał rozmowy ani nie wybuchł jak to miał w zwyczaju tylko normalnie ze mną rozmawiał.

– Nie rozumiem cię – wyrzuciłam wreszcie to z siebie. – Nie chcesz aby ktoś cię kochał, a ty nie chcesz kochać kogoś innego?

Justin spojrzał na mnie, a mi zrobiło się zimno, kiedy się odsunął.

– Nie chce nikogo ranić.

– Więc ty też kiedyś byłeś przez kogoś zraniony.

Nie odpowiedział, tylko znowu spojrzał w bok, ignorując mnie. Ktoś musiał go zranić, tak że nie chciał teraz kochać nikogo. Smutne. Westchnęłam i szybko wstałam z samochodu i podeszłam do Justina, całując go w usta. Zaskoczyło go to, ponieważ zachwiał się, a kiedy zorientował się co ja robię szybko odwzajemnił pocałunek. Uśmiechnął się, wiedziałam to. Położył dłonie na moich pośladkach, a potem posadził mnie z powrotem na samochodzie. A wtedy zadzwonił Justina telefon. Z niechęcią się ode mnie odsunął, ale nie puszczając mojej talii, wyjął go z tylnej kieszeni.

– Halo? – zapytał, oblizując powoli swoje usta, a ja spojrzałam w dół na jego dłonie i mogłam dostrzec na tatuaże, które wystawały zza jego bluzy. Podobały mi się. – Tak, jest ze mną... A coś się stało? – zmarszczyłam brwi, widząc wyraz twarzy Justina, który wyrażał niezadowolenie. Mogłam się domyślić, że usłyszał coś, czego nie chciał. Zrobił krok w tył, a potem złapał się za włosy i zagryzł swoje wargi. – Kurwa mać. Wiedziałem, że coś spierdolą. Zostawić ich na jeden dzień to jebana porażka.

Nie wiedziałam o czym mówi, a chciałam się szybko dowiedzieć, ponieważ miałam wrażenie, że to dotyczy też mnie, a to mi się w ogóle nie podobało.

– Ja pierdole – Justin się odwrócił i odszedł kawałek, a ja i tak go słyszałam. – Nic nie wie, tak? Cały czas był z wami?... Świetnie, wciśnij mu jakiś kit czy inne gówno, a i załatw to jak najszybciej... Tak, dzisiaj nie. Kurwa, daj mi spokój. Cześć.

Rozłączył się, a potem schował telefon do kieszeni i odwrócił się w moją stronę. Poprawiłam bluzkę i stanęłam na nogach, a potem podeszłam do niego.

– Hmm? – zapytał, jak gdyby nigdy nic, a ja podejrzanie zmrużyłam oczy.

– Kto dzwonił?

– Święty Mikołaj. Kazał cię pozdrowić – parsknął, a ja wywróciłam oczami i skrzyżowałam ramiona. – Nic ci nie powiem. Dalej, wracamy – minął mnie, więc odwróciłam się w jego stronę.

– Czemu nic mi nie mówisz?! – zawołałam, co spowodowało, że się zatrzymał. – Kiedy ktoś będzie chciał mnie zabić to powiesz coś w stylu nie powiem ci kto to i dlaczego? A kiedy ktoś będzie chciał mnie porwać też będziesz stał i mówił, że dowiem się wkrótce? To się robi takie męczące, że cały czas zataczamy błędne koło. Jest dobrze, potem coś się psuje, a kiedy chcę żebyś mi coś powiedział, ty zwinnie zmieniasz temat. Najlepiej by było jakbym w ogóle nie przeprowadzała się do Coldwater. Uniknęłabym tego wszystkiego, a ty byłbyś dalej szczęśliwy z Rosie, a co najważniejsze byś mnie w ogóle nie znał.

Wszystko powiedziałam na jednym wdechu i kiedy te słowa opuściły moje usta odetchnęłam z uglą. Nie to, że żałowałam poznania Justina, bo wcale tak nie było, ale na pewno nie chciałam abyśmy mieli stalkera, a co gorsza – żebym niszczyła mu związek, chociaż powiedział iż to tylko biznes. Stałam jak taka idiotka na tym parkingu z szybko bijącym sercem, mając nadzieję, że Justin coś odpowie i spojrzy na mnie, ale on tylko westchnął i wsiadł do samochodu. Serce mi się chyba zapadło i przełknęłam ślinę, a potem w szoku także wsiadłam do samochodu i chciałam znaleźć się jak najprędzej w domu; zapomnieć o tym wszystkim choć na chwilę.

〰〰

Głowę miałam opartą o szybę, a sama byłam przykryta bluzą, kiedy wracaliśmy do domu. Było już ciemno, na drodze nie mijaliśmy żadnych samochodów, a droga ciągła się i ciągła. Znowu miałam wrażenie, że nie jedziemy do Coldwater, ale nie miałam już siły się z nim kłócić, a nawet odzywać do Biebera, kiedy wiem, że nic mi nie powie.

Byłam zła i rozczarowana. Wiem, że Justin mi nie ufa, bo nie ma do tego powodów, ale nie mówienie mi chociaż kawałka prawdy jest dosyć nie miłe z jego strony, kiedy wie bardzo dobrze, że chcę wiedzieć co się dzieje, a Bieber na pewno dużo wie.

– Jesteś głodna? – zapytał po kilku godzinach jazdy w ciszy. Nie odpowiedziałam, a nawet nie zapytałam, gdzie jedziemy, bo już dawno powinnam być w domu. Miałam nadzieję, że z Cameronem wszystko dobrze. Z Rachel też.

– Nie.

Justin westchnął.

– Daj spokój. Musisz coś zjeść.

– Nie będziesz mi mówił co mam robić – spojrzałam zła na niego, a ten tylko ponownie westchnął i podjechał do MacDonalda.

– Będzie śmierdziało tym żarciem – dodałam z oburzeniem. Wiedziałam, że będzie zbyt leniwy aby wysiąść z samochodu.

– Jestem głodny, więc nie marudź – chciał uciszyć mnie ręką, a ja tylko wyjrzałam za okno, gdzie każdy szedł szczęśliwy. Zazdrościłam im tego.

– Smacznego – burknęłam i bardziej przykryłam się jego bluzą. Pachniała jego perfumami i mimo wszystko to mi się podobało. Zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że zasnę i nie będę musiała z nim rozmawiać, ale kiedy tylko zatrzymał się na parkingu, a ja poczułam ten nieprzyjemny zapach usiadłam prosto i otworzyłam okno.

– Masz – położył mi na kolana pudełko Chicken Boxa, a ja chciałam mu je oddać, ale zdążył powiedzieć: – Jak mi to oddasz wracasz pieszo.

Wywróciłam więc oczami, a potem zaczęłam jeść. Robiłam to naprawdę powoli, a każdy kęs i przełknięcie tego było dla mnie czymś strasznym. Nienawidziłam takiego jedzenia.

– Wziąłeś coś do picia? – spytałam, wycierając dłonie, a Justin podał mi butelkę wody mineralnej. Szybko ją zabrałam, a kubełek położyłam na deskę rozdzielczą.

– Nie chcę już.

– Taa, dużo zjadłaś – mruknął z pełną buzią.

– Mówiłam, że nie chcę.

– Ale zjadłaś.

– Ponieważ nie chciałam wracać pieszo.

Justin parsknął śmiechem, a następnie ponownie wróciłam do leżenia pod bluzą.

– Wiesz, że nie jedziemy do Coldwater, prawda? – zapytał, kiedy już wyjechaliśmy na drogę. Zmieniłam stację w radio, ponieważ leciała jakaś nudna audycja, a potem rzuciłam mu spojrzenie. Justin wyglądał naprawdę dobrze wśród tylu świateł.

– Domyśliłam się – mruknęłam.

– Nie możemy jechać teraz do Coldwater.

– Czemu?

M i a ł a m nadzieję, że mi odpowie. Poważnie, liczyłam na to.

– Dowiesz się, jak znajdziemy się w motelu.

Serce podeszło mi do gardła i nagle miałam wrażenie, że zwrócę całe to niedobre jedzenie. Nie. Ja nie będę spędzała nocy z Justinem w motelu. Kurwa, nie ma mowy.

– C... co? – wykrztusiłam z siebie. – Nie ma mowy na żaden motel czy inne gówno.

– Miałem na myśli hotel. Tuż za zakrętem jest jeden.

– Pocieszenie.

– Och, czuję twoją radość na kilometr.

– Moja nienawiść do ciebie jest jeszcze większa.

– Twoje teksty są tak suche jak żarty Jasona po pijaku.

– Jak uważasz, że są suche to sobie zamocz – Justin nie odpowiedział, a jedynie się zaśmiał.

Czułam się nieswojo na wieść, że będę z Justinem w hotelu. Może wyjdę na egoistkę, ale ja za mój pokój płacić nie będę, bo nie tak sobie wyobrażałam zakończenie tego dnia. Nie z nim. No dobra, trochę się tego spodziewałam. Jezu, chcę żeby już był ranek i chcę już wracać do domu.

– Z Cameronem wszystko dobrze? – przełknęłam ślinę, mając nadzieję, że z moim przyjacielem jest wszystko okej.

– Tak, a co miałoby się stać? – Justin skręcił na parking, a ja moim oczom ukazał się duży hotel. Złoty szyld układał się w napis BETWEEN, a całość była porośnięta jakimś bluszczem. Dwie części hotelu były odgrodzone od siebie jakimś tunelem; nie miałam pojęcia jak to nazwać. Stało tu trochę samochodów, a światła świeciły się w kilku pokojach, ale oprócz tego żadne lampy nie świeciły. Za hotelem ciągnął się chyba las, ale nie jestem pewna.

Justin zgasił silnik.

– Idziesz? – rzucił wesołym tonem, a ja się ocknęłam i wzięłam swoje rzeczy. Zakładając bluzę Justina, a potem przewieszając torbę przez ramię, patrzyłam jak zamyka samochód, a potem idzie przodem. Westchnęłam i zagryzłam wargi.

A potem podążyłam za nim przez mrok.

a/n: końcówka jest słaba i w ogóle, ale padam na ryj po tym tygodniu i Boże, jak dobrze, że jest tyle wolnego, kocham życie.
to zdjęcie kocham x2

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2853 słów i 15862 znaków, zaktualizowała 29 paź 2016.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Kamila15

    Licze ze dzisiaj pojawi sie kolejny rozdzial <3

    29 paź 2016

  • Użytkownik Ania13477

    <3 bedzie dzisiaj cos??? <3

    29 paź 2016

  • Użytkownik livney

    @KontoUsunięte477 taaak prawdopodobnie :)

    29 paź 2016

  • Użytkownik Olifffka&lt;3

    Cudo  ;)

    29 paź 2016