STALKER • 22

Patrzyłam w otępieniu na Justina, ponieważ nie miałam pojęcia czemu on ponownie się w coś wtrąca. Trzymał za koszulę Nicka i coś do niego mówił, a ja nie mogłam pozwolić, aby Bieber robił takie rzeczy.

– Boże, Justin jaki ty masz problem?! – zawołałam, a muzyka ucichła. Ludzie się rozeszli i nikt nie zwracał na nas uwagi. Oderwał swoje spojrzenie od Nicka i wówczas spojrzał na mnie.

– To jest mój największy, kurwa, problem – puścił go i podszedł do mnie. Był bardzo zły, a na początku myślałam, że jest pijany, ale wyglądał na normalnego. – Ty – warknął, a ja czułam jak staję się przerażona.

– Nie wiem o co ci chodzi, bo teraz nie zrobiłam nic, przez co powinieneś być na mnie zły – odpowiedziałam, unosząc wyzywająco głowę do góry. Zaśmiał się sarkastycznie i wywrócił oczami.

– Ten chłopak – wskazał na Nicka. – Wystawił mnie, coś chciał ci zrobić, a ty jeszcze z nim gadasz.

Wypuściłam oddech i złapałam się za włosy. Patrzyłam na Justina z niedowierzaniem, którego złość wcale nie zmalała.

– Mnie w to nie mieszaj – odezwał się Nick. – Przeze mnie nie miałeś tylko dostawy broni, a z nią – skinął na mnie. – Nie miałem nic wspólnego.

– Czy chciałem żebyś się odezwał?

– Nie potrzebuję twojego jebanego pozwolenia – splunął i był gotowy odejść, ale Justin złapał go za koszulę.

– Nie skończyłem jeszcze – powiedział twardo. – Nie pierdol, bo wiem, że znasz Arabellę.

– Nie znam jej, Boże! Dzisiaj ją zauważyłem i chciałem z nią zatańczyć!

– Jak chcecie sobie rozmawiać to róbcie to beze mnie, bo aktualnie zgubiłam moją koleżankę – przerwałam ich wymianę zdań i rozejrzałam się w poszukiwaniu Rachel.

– Nie ma jej tutaj. Jeden z moich ludzi odwiózł ją do domu – usłyszałam głos Justina i spojrzałam na niego. Przez chwilę chciałam go uderzyć.

– Nie masz prawa! – powiedziałam głośno.

– A właśnie, że mam.

– Nie jesteś właścicielem tego klubu – podeszłam bliżej niego. – Swoimi ludźmi to możesz sobie rządzić ile chcesz, ale żeby pozwolić odwieść Rachel nie miałeś na to kurewskiego prawa.

Byłam tak bardzo wkurzona na tego debila. Czemu on musi się we wszystko mieszać? Dałam mu do zrozumienia, żeby dał mi spokój, a on cały czas jest w moim pobliżu, jakbym była magnesem. Serce mi dosłownie dudniło, a ja zaciskałam pięści, żeby czasem się na niego nie rzucić i obić mu tą przystojną twarz tak, że mnie popamięta.  


– Czemu się tak unosisz? – zaśmiał się i przejechał palcem po moim policzku. Strzepnęłam jego rękę i spojrzałam na niego z mordem w oczach.

– Bo ty tu jesteś – odpowiedziała równie niemiło co on.

– Jesteście razem? – odezwał się Nick, a ja zdziwiona tak samo jak Justin spojrzałam na niego.

– On ma narzeczoną.

– Z nią? Nigdy – odpowiedzieliśmy w tym samym czasie. Wywróciłam oczami i oblizałam wargi.

– Daj mi spokój, Bieber.

– Zachowujecie się jak para, więc tak pytam – odpowiedział od niechcenia.

– W takim razie nam przeszkadzasz. Spadaj stąd.

– Przed chwilą powiedziałeś, że ma tu zostać.

Justin zacisnął szczękę.

– Zmieniłem zdanie.

– Pa Nick – uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka. – Do zobaczenia kiedy indziej. Chcesz mój numer? – zapytałam, a chłopak się zdziwił. Chciałam zobaczyć jak zareaguje Justin; byłam tego strasznie ciekawa.

– Pe... pewnie – podwinął rękaw swojej koszuli, a ja wyjęłam długopis. Kiedy już miałam napisać pierwszą cyfrę moja ręka zastygła, ponieważ Justin mnie złapał. Wiedziałam.

– Nic mu dawać nie będziesz – warknął i wyrwał mi długopis, który potem przydeptał butem.

– Myślałam, że deptasz tylko papierosy – rzuciłam prowokująco. – To Nick, może ty dasz mi swój?

Chłopakowi chyba nie podobało się to, co robię, a Justin wściekał się coraz bardziej i wiedziałam, że zaraz wybuchnie. W sumie o to mi chodziło.

– Myślę, że...

– Ale jesteś wkurwiająca dzisiaj – przerwał mu Justin.

– Ciebie miało tu dzisiaj nie być, więc nie wiem o co się przypierdalasz – prychnęłam i oblizałam usta. Stąpam na cienkim lodzie, bo nie wiem jak daleko się mogę posunąć. Z jednej strony jestem ciekawa ile Justin wytrzyma. Czy ja poważnie brzmię jak jakaś desperatka, czy coś takiego, co z tobą.

– Och, czyli to zaplanowałaś, tak? – uniósł brwi w pytającym geście, a ja nic nie powiedziałam tylko patrzyłam w jakiś punkt za Nickiem. Chłopak z niezwykłym zainteresowaniem wpatrywał się w swój zegarek. – Wiedziałaś, że mnie tu nie będzie i razem ze swoją koleżanką przyszłyście tu bez zaproszeń – przeniosłam na niego spojrzenie.

– Przestań mnie niańczyć. Od tego mam rodziców, którzy, zaskoczę cię, nie wiedzą, że tu jestem – odpowiedziałam z dramatycznym westchnięciem i uniosłam ręce do góry. – Daj mi spokój, Justin i pozwól chociaż raz się porządnie upić.

– Nie.

– Nie?

– Właśnie to powiedziałem – potwierdził. – Nie będziesz tu nic piła.

– A to niby dlaczego? Zabronisz mi pić? – skrzyżowałam ramiona. – Czy chociaż raz przez chwilę pomyślałeś jak ja się mogę czuć z tym wszystkim? – pokazałam ręką przestrzeń dookoła nas, ale myślę że wiedział, co mam na myśli. – Nie zapytałeś mnie nigdy o to jak się czuję z tymi wszystkimi wiadomościami, groźbami i tym jak moje życie się zmieniło, kiedy pojawiłeś się w nim ty. W zasadzie od początku, kiedy przeprowadziłam się do Coldwater ty byłeś wszędzie, kiedy coś się działo, albo zawsze miałeś z tym coś wspólnego. Teraz, ostatnią rzeczą o jaką mogłabym cię posądzić jest to, że zabronisz mi się upić tak, żebym zapomniała o tym całym gównie chociaż na jedną, głupią chwilę – cała siła jaką w sobie miałam od początku wieczora nagle ze mnie uleciała jak powietrze z pękniętego balona i chciałam tylko schować się w kącie i się rozpłakać. Z chwilą, kiedy wyrzuciłam z siebie te słowa moje ramiona opadły, a serce uspokoiło. Byłam z siebie dumna, że jeszcze nie płakałam.

Justin nic nie powiedział; patrzył po prostu na moją twarz tak, jakby czegoś nie rozumiał. Zagadki i tajemnice zdarzają się każdego dnia, a coraz rzadziej jest szansa na ich rozwiązanie. Tak było właśnie teraz. Zdałam sobie sprawę, że nie wiem czy to wszystko się kiedyś skończy, a ja będę mogła odetchnąć z ulgą, że żaden psychol nie czyha na moje życie. Chciałabym powiedzieć o tym wszystkim Cameronowi, bo wiem że mimo wszystko, on mi pomoże, wesprze czy po prostu przytuli, bo od Justina nie mam na co liczyć.  

Kanadyjczycy są jednak nieźle popieprzeni.

– Może wychodzę teraz na okropną osobę, traktuję cię nie tak powinnam i obwiniam cię o wszystko, ale – wzięłam oddech. – Głupstwem jest to, że tu przyszłam i nic ci o tym nie powiedziała, bo co jeśli coś by mi się stało albo Rachel i jedyną osobą, która by nam wtedy pomogła byłbyś ty? Naprawdę nie wiem co zrobiłam, że moje życie się tak skomplikowało ani w jaki sposób zawiniłam.

– To... – Justin przetarł twarz dłońmi. – Po prostu czasami zdarzają się rzeczy, na które nie mamy wpływu. Skąd możesz wiedzieć czy sąsiadka, która zawsze przynosi ci rano gazetę nie okaże się psychopatką z bronią w supermarkecie? Czy mężczyzna, który co sobotę kosi trawę nie uwodzi kobiet, które potem zabija? Czy w sąsiedztwie nie ma żadnych nastolatków z problemami, z którymi sobie nie radzą, bo rodzice ich nie słuchają? Skąd możesz wiedzieć czy ktoś w tej chwili nie bierze ostatniego wdechu, bo zaraz zakończy swoje życie? Mało kto wie, że żyje ktoś taki jak ja i ktoś taki jak ty i na pewno nie podejrzewają, że właśnie nasza dwójka będzie dostawała zjebane wiadomości od jakiegoś pojeba i nie tylko. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie jesteś z tym sama, okej? Możesz porozmawiać o tym ze mną, a ja postaram ci odpowiedzieć.

Chciałam otworzyć usta i powiedzieć, żeby się zamknął, bo moje serce zaraz pęknie. Nie mogłam patrzeć na niego jak ma zamknięte oczy i mówi to tak wolno jakby on poważnie chciał, abym to zrozumiała.

– Kurwa, nie skończyłem jeszcze, więc zanim na mnie naskoczysz to posłuchaj – odezwał się. – Od tej chwili powiem ci wszystko, co tylko będziesz chciała wiedzieć. Żadnych tajemnic, słyszysz?

Nie spodziewałam się w ogóle takich słów od Justina. W otępieniu patrzyłam na mężczyznę, który wyczekująco mi się przypatrywał. Nie lubiłam tego sposobu, w jaki teraz na mnie patrzył. Jego wzrok był przeszywający i powodował, że bałam się odezwać.

Ha, cóż za ironia.

– Nic nie powiesz? – przechylił głowę w bok.

– Możemy nie drążyć cały czas tego tematu? Głównie przez to nie możemy się dogadać i traktujemy się jak wrogowie. Jak ogień i woda.

– Skoro to rozmowa pojednawcza to – wyciągnął w moją stronę dłoń. – Jestem Justin, prowadzę nielegalny biznes – dodał, a ja się zaśmiałam. Kąciki jego ust się uniosły, kiedy uścisnęłam jego dłoń.

– Jestem Arabella – powiedziałam tylko, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Chłopak mnie nie puścił tylko przyciągnął do siebie.

– Może jeszcze w gratisie jakiś buziak czy coś? – uniósł brwi.

– Spadaj, jak zobaczą, że się całujemy to...

– Nikt nic nie powie. Zaufaj mi – wychrypiał z ustami przy moim policzku. Przymknęłam powieki i zaciągnęłam się jego zapachem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam, że i tak nikt z tej odległości nie poznałby Justina ani mnie. Światła były tak ustawione, że oświetlały tylko stoliki oraz bar, a miejsce, gdzie ludzie tańczyli było ciemne. – Więc jak?

– Nie – odpowiedziałam, odsuwając się od niego.

– Więc chodź – złapał mnie za rękę. – Pójdziemy gdzieś, gdzie będziemy sami – dodał i zaczął mnie gdzieś prowadzić.

– Zatrzymaj się – poprosiłam. Spojrzał na mnie przez ramię i nic poza tym. – Nick sobie poszedł – powiedziałam pierwsze co przyszło mi na myśl, bo faktycznie zostawił nas jakiś czas czemu.

– Pieprzyć Nicka. Pogadam z nim w pracy – stwierdził, a ja jęknęłam. A wtedy usłyszałam jak mój telefon dzwoni w torebce. Szliśmy po schodach, kiedy wyjęłam go z kieszeni i zagryzłam wargi, ponieważ był to numer zastrzeżony. Moje serce na moment zamarło. To nie tak, że miałam nadzieję, iż to się już skończy. Kliknęłam ikonkę wiadomości.

NIEZNANY: Nikt teraz nie jest bezpieczny.

– Justin – odezwałam się lekko drżącym głosem, ale on mnie ignorował. – Justin! – podniosłam głos, a ten westchnął i się zatrzymał. Objął mnie jedną ręką w talii, a ja pokazałam mu wiadomość. Zmarszczył brwi i wziął telefon z mojej dłoni, aby się chyba bardziej przyjrzeć czy cokolwiek.

– Kurwa mać – warknął i podał mi telefon. Wyjął jakieś klucze z kieszeni i mi je wcisnął w dłoń. – Idź do pokoju numer sześć, jest na końcu korytarza. Znajdziesz na pewno, bo obok niego stoi stolik.

– Chwila, a ty gdzie idziesz? – złapałam go za dłoń, kiedy chciał już odejść.

– Muszę coś załatwić. Idź tam po prostu, zaklucz się w środku. Jak ktoś zapuka trzy razy to to będę ja – odpowiedział, a ja przełknęłam ślinę. Ręce mi drżały i nie chciałam, aby on gdziekolwiek szedł tylko chciałam, żeby był ze mną.

– Okej – powiedziałam zrezygnowana. Pocałował mnie szybko w usta, puścił moją dłoń i zbiegł po schodach. Tyle go widziałam, bo chwilę potem zniknął w tłumie imprezujących ludzi.

Muzyka zaczęła ponownie ranić moje uszy i głowę, kiedy wchodziłam po schodach na górę. Nie chciałam myśleć przez chwilę, gdzie poszedł Justin i co może mi się stać. Kurczowo ściskałam klucz w dłoni i gorączkowo szukałam drzwi z szóstką. Na szczęście nikogo tu nie było, a nawet przez chwilę chciałam poszukać gabinetu Jasona, bo na pewno musi tu być. Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, bo nie chciałam denerwować już Justina.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy znalazłam drzwi. Szybko je otworzyłam, a kiedy znalazłam się w środku znalazłam włącznik światła i zakluczyłam ponownie drzwi. Zdjęłam buty, a torebkę rzuciłam na łóżko. Otworzyłam okno, aby wpuścić tu trochę świeżego powietrza, a następnie usiadłam na łóżku i rozejrzałam się. Oprócz dużego łóżka, stolika po lewej stronie, szafy z telewizorem naprzeciwko mnie, drzwi do łazienki i dużego okna nie było tu nic. Ściany były w szarym kolorze, a muzyki z dołu nie słyszałam wcale.

Pół godziny później po bezsensownym wpatrywaniu się w jakiś kanał w telewizorze, który był oczywiście o historii powstania klubu Jasona ktoś zaczął walić w drzwi. Wstałam, biorąc telefon do ręki, aby w razie czego zadzwonić do Justina.

– Otwórz to ja – usłyszałam po drugiej stronie.

– Wow, nie domyśliłam się – odpowiedziałam już, kiedy wszedł do środka z trzema butelkami alkoholu. – Po to poszedłeś na dół i kazałeś mi tu zostać? – zapytałam z niedowierzaniem, kiedy siadał i otwierał jedną z nich. Spojrzał na mnie.

– Strasznie tu duszno, prawda? – zagryzł wargi i wyciągnął dłoń, aby podać mi butelkę. Wzięłam ją, a potem byłam świadkiem jak Justin ściąga koszulę i staje naprzeciwko mnie. – Patrz, masz teraz co podziwiać – zaśmiał się i rozłożył szeroko ramiona.

– Piłeś coś, prawda? – pokręciłam głową.

– Nie – odpowiedział szybko, śmiejąc się.

– Brałeś coś – spojrzał w moje oczy.

– Mam rozszerzone źrenice? – przez chwilę mierzyłam się z nim na spojrzenia, a ta chwila, która zaczęła się, kiedy Justin wszedł do pokoju mogłaby się powtórzyć kilka razy. Nie krzyczeliśmy na siebie ani nie byliśmy złośliwi.

– Nie – zaśmiałam się, a mój wzrok zjechał na jego tors. Justin zaczął się śmiać i wziął ode mnie alkohol, a potem pociągnął z niego porządny łyk.

– To dobrze, bo mamy całą noc – odpowiedział, a jego oczy w tym momencie idealnie błyszczały, a na twarzy miał swój firmowy i rzadko spotykany uśmiech.

ludzie rozdział byłby przed świętami i może nawet w święta, ale byłam zajęta pisaniem książki na konkurs i nie miałam w tym wszystkim czasu, aby dokończyć rozdział. mam nadzieję, że święta u Was były okej i no NOWY ROK JUŻ SIĘ ZBLIŻA O BOŻE.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2633 słów i 14736 znaków, zaktualizowała 27 gru 2016.

5 komentarzy

 
  • Malineczka2208

    <3 <3 Nieźle nieźlee ,kocham too <3 I czekam na kolejną

    29 gru 2016

  • edyta

    Piękne

    29 gru 2016

  • livney

    @edyta dziękuję!

    29 gru 2016

  • Malawasaczka03

    Kocham jaj zawsze <3

    28 gru 2016

  • livney

    @Malawasaczka03 aww  <3

    29 gru 2016

  • Ania13477

    błagam cie dodaj coś przed koncem roku błagam błagam błagam

    28 gru 2016

  • livney

    @Ania13477 postaram się haha

    28 gru 2016

  • blackqueen

    Mega rozdział!!! <3 <3 <3 <3 <3 Kiedy next?

    27 gru 2016

  • livney

    @blackqueen postaram się dodać przed nowym rokiem, ale nie wiem eh +dziękuję!

    28 gru 2016