STALKER • 04

ROZDZIAŁ 4

Pogoda w poniedziałek była okropna, bo wciąż padało, więc jedyne co by się chciało to zostać w domu i czytać książkę. Podobnie było wczoraj, gdy razem z Alissą byłam na zakupach. Wzięła ona ze sobą swoją dwuletnią córkę co mnie trochę irytowało, bo to nie tak, że nie lubię dzieci, ale ja po prostu za nimi nie przepadam.

- Czego szukasz? - zapytał Cameron, a ja odwróciłam się w jego stronę. Oparł się o blat i uśmiechał w moją stronę; wywróciłam oczami i wsadziłam kubek po kawie do zlewu.

- Idziemy? - odpowiedziałam pytaniem. Cameron skinął, więc wzięłam swoją torebkę i poprawiłam włosy. Założyłam kurtkę i wzięłam parasol i gdy tylko wyszłam na zewnątrz skrzywiłam się. Naprawdę lubiłam deszcz, ale gdy miałam przebywać wśród takiej ulewy to zdecydowanie nie. Pobiegłam szybko do samochodu, który na szczęście był otwarty i wsiadłam na miejsce pasażera. Włączyłam od razu klimatyzację i radio, a potem Cameron wszedł do środka i wyjechał z wjazdu. Wówczas Justin wyszedł ze swojego domu ubrany w garnitur, wpatrzony w telefon.

- Nie patrz tak tam, bo się zakochasz – chłopak zaśmiał się ze swojego dennego żartu.

- Może Susanne już to zrobiła – poruszyłam zabawnie brwiami, a on wywrócił oczami. - Pamiętaj, że jak nie będziesz wiedział co założyć na randkę to zawsze ci pomogę.

- Zamknij się już – wycedził przez zęby, widocznie zły.

- Teraz już mama wam nie wejdzie do pokoju – dodałam, śmiejąc się pod nosem. Cameron zmierzył mnie spojrzeniem, posyłając mi sztuczny uśmiech. Jego rodzina przeprowadziła się do Australii i w sumie chłopak nie ma z nimi w ogóle kontaktu.

- Lepiej uważaj na siebie – rzekł, włączając w radio inną stację.

- W sobotę wieczorem..

- Czekaj, przełącz tam – powiedziałam od razu, gdy zmienił stację.

- To miejscowe radio.

- Właśnie – spojrzałam na niego.

-...mężczyzna był poszukiwany przez policję od dwóch miesięcy, gdyż zamieszany był w napad na miejscowy bank. Wszystko wskazuje na to, że to samobójstwo wskutek utonięcia.

- Serio w tej okolicy dzieją się takie rzeczy? - mruknął z wyrzutem Dallas, a ja spojrzałam na niego oblizując wargi.

- Jasona nie było z nami w sobotę – przyznałam cicho, a on spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- Samobójstwo, Arabella – rzekł powoli. - Czyli nie było żadnych innych osób. I dlaczego pomyślałaś choć przez chwilę, że to Jason?

- Justin siedem razy odbierał telefon tego dnia, więc to mi pierwsze przyszło do głowy. Mógł przyjść tylko dlatego aby nie stwarzać żadnych pozorów. Pewnie mogę się mylić, ale nie wierzę, że ten mężczyzna od tak by się utopił.

- Za dużo myślisz – rzekł Cameron. - Facet może był pijany i tyle.

- Powiedzieli, że policja szukała go od dwóch miesięcy, bo był zamieszany w napad na bank, więc myślisz, że by się zabił, a nie na przykład wyjechał z kraju tam gdzie nie ma ekstradycji?

- Okej, zmieńmy temat – poprosił Dallas, a ja westchnęłam i już się nie odezwałam.

Nie podejrzewałam o to Jasona, ale po prostu gdy zdarza się coś takiego, a jego nie było z nami w sobotę, dodatkowo Justin odbierał telefon siedem razy to mogę mieć swoje podejrzenia. Jestem pewna, że w redakcji będzie o tym głośno, więc to nawet dobrze, że wyszłam dzisiaj z domu.

Gdy tylko Cameron zaparkował na parkingu, wyleciałam z samochodu nie przejmując się już deszczem, tylko podekscytowana pobiegłam do budynku. Odetchnęłam głęboko, będąc już w środku, a wtem Alissa do mnie podeszła.

- Słyszałaś? - wypowiedziała tylko jedno słowo, ale ja i tak wiedziałam o co jej chodzi, więc skinęłam.

- Trochę w radio – przyznałam, a ona złapała mnie za łokieć i skinęła też na Camerona abyśmy poszli za nią.

- To już drugie takie zdarzenie – powiedziała gdy byliśmy już w jej gabinecie. Jestem tu już po raz drugi i wciąż nie jestem przyzwyczajona od tego różu. Otwarłam w szoku usta i czekałam na więcej. Alissa położyła na biurku białą teczkę. - Dwa miesiące temu dzień po napadzie na bank jeden z nich też się utopił, ale w innej rzece i wszystko wskazywało na samobójstwo.

- I? Po co nam to mówisz? - spytał niezadowolony Cameron. Alissa spojrzała na niego z uśmiechem.

- Ponieważ byłam tego dnia i prowadziłam wizję na żywo. Kiedy chowali go do worka na zwłoki widziałam, że miał rany kłute i został prawdopodobnie uduszony. A ten, którego dzisiaj policja znalazła miał takie same obrażenia.

*

- Może to seryjny morderca? - spytał Cameron kilka godzin później gdy kończyłam układać grafiki na następny dzień. Spojrzałam na niego.

- Nie jestem FBI, Cameron, więc nic o tym nie wiem, ale sam sobie odpowiedz na to pytanie.

- Czyli tak – dodał.

- Szkoda, że nie mogliśmy tam pojechać, Boże – jęknęłam i oparłam się o fotel. Cameron przeczesał swoją grzywkę i napił się swojej kawy wciąż na mnie patrząc. Westchnęłam i wywróciłam oczami, a potem wstałam,  

- Wychodzę – wzięłam z biurka grafiki. - I nie waż się nic robić na moim miejscu pracy.

Minęłam Susanne, która właśnie wychodziła z łazienki i posłałam jej lekki uśmiech, a potem zapukałam do drzwi Alissy. Zanim powiedziała ''proszę'' weszłam do środka i zobaczyłam, że kobieta rozmawiała z kimś przez telefon. Cicho podeszłam bliżej i położyłam na jej biurku pięć kartek i gdy już miałam wyjść i jej nie przeszkadzać, ona złapała mnie za łokieć i uniosła palec wskazujący lewej ręki. Usiadłam na fotelu i czekałam.

- Chciałam pojechać nad rzekę aby porobić zdjęcia, ale policja zabroniła – prychnęła i usiadła naprzeciwko mnie.

- Dlaczego? Uważam, że skoro to było samobójstwo to powinni wpuścić tam dziennikarzy aby załagodzić sprawę, bo ludzie mogą się sami czegoś domyślić – odpowiedziałam.

- Właśnie – Alissa przytaknęła i podparła podbródek na dłoni. - Zabierz Camerona i sprzęt i jedźcie tam. Nie dajcie się złapać.

- Żartujesz – położyłam dłonie na podłokietnikach.

- Nie – zaśmiała się. - Także zwijajcie się, bo nie macie dużo czasu.

Szybko wybiegłam z jej gabinetu i już chciałam krzyknąć aby Dallas się zwijał, jednakże szybko się zatrzymałam widząc moją szefową Rosie. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że całowała się z Justinem.




XXX
przepraszam, że taki krótki, ale on miał taki być, bo nie chciałam już mieszać, lol.

{ wyje, jednak znalazła się kobieta, która z nim jest }

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1261 słów i 6667 znaków, zaktualizowała 6 sie 2016.

2 komentarze

 
  • Karolina12

    Czekam na ciąg dalszy  <3

    6 sie 2016

  • Julka000666

    Super <3

    6 sie 2016