STALKER • 09

Po tej wiadomości natychmiast udałam się do Justina, ponieważ jeśli on to zaczął to ma już w tym momencie zakończyć. Tego wieczoru także było chłodno i nikogo nie było na zewnątrz, więc czułam się jeszcze gorzej przechodząc przez ulicę, bo miałam to pieprzone uczucie, że ktoś mnie obserwuje.

Zaczęłam pukać i dzwonić dzwonkiem i naprawdę gdzieś miałam to, że może być ze swoją narzeczoną. Wówczas chwilę później Justin otworzył mi drzwi i wyglądał tak jakby się mnie tutaj w ogóle nie spodziewał.

– Co ty tu robisz? – spytał, gdy weszłam do środka. – Wiesz w ogóle, która godzina?

– Co to ma być? – wetknęłam mu mój telefon pod nos z wiadomością. – Jeśli ktoś kogo znasz robi sobie ze mnie żarty to polecam mu już teraz przestać, bo inaczej pójdę na policję.

Justin był zdezorientowany, gdy czytał tę wiadomość, a ja denerwowałam się coraz bardziej.  Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Justin stoi przede mną bez koszulki i w mokrych włosach, a na sobie na tylko koszykarskie spodenki.

Chyba mu w czymś przeszkodziłam.

– Czekaj – rzucił i wcisnął mi w klatkę piersiową telefon, a potem gdzieś poszedł. Westchnęłam i udałam się do salonu, bo nie uśmiechało mi się stanie w korytarzu. Usiadłam na kanapie i obserwowałam Justina jak sprawdzał coś w telefonie.

– Ja pierdole – przeklną i podszedł do mnie, a potem pokazał mi swój telefon. – Wierzysz, że ktoś z moich znajomych zrobiłby mi coś takiego?

Powoli przeniosłam wzrok na wyświetlacz i prawie krzyknęłam, gdy zobaczyłam identyczną wiadomość, którą ktoś wysłał do mnie.

– Zobacz o której godzinie to dostałaś – powiedział.

– Dwudziesta pierwsza czterdzieści sześć – odpowiedziałam.

– Ja też.

Zaczęłam się bać, ponieważ to w żadnym stopniu nie było normalne. Nie miałam wrogów, nikomu nic nie zrobiłam, a Justin... cóż nie obchodzi mnie to. Nie mam ochoty bawić się w jakieś tajemnicze rzeczy, a tym bardziej dostawać takie wiadomości.

– Idę z tym jutro na policję – rzekłam i wstałam, ale chwilę później Justin chwycił mnie za ramię, a ja spojrzałam na niego.

– Nie – powiedział szybko.

– Słucham? – zapytałam z niedowierzaniem. – Czy ty siebie słyszysz? Ktoś nam grozi w wiadomościach, a ja tak tego nie zostawię.

– Wtedy będziesz musiała wspomnieć też o mnie.

– Och, czyli masz coś do ukrycia? – uśmiechnęłam się łobuzersko, a Justin zmrużył na mnie gniewnie oczy i nie był wcale zadowolony z mojego pytania.

– Mogę też osądzić o to ciebie. Wprowadziłaś się tu i nagle zaczęło się to gówno, czyż to nie jest dziwne?

Zaśmiałam mu się prosto w twarz, naprawdę mało atrakcyjnym śmiechem.

– To nie ja prowadzę, jak ty to nazywasz, biznes, to nie ja jestem w dziwnym związku ze swoją narzeczoną i to nie ja interesuje się morderstwem i włamaniem do mojej pracy.  Uwierzą mi osobie, która się niedawno wprowadziła czy tobie, Justin?

– Skończ gadać, bo gówno wiesz – syknął, podchodząc bliżej, a ja wstrzymałam oddech, bo nagle zaczęłam się jego bać.

– W porównaniu do ciebie to ja chcę normalnie żyć – odpowiedziałam.

– A myślisz, że jak ja żyje?

– Wiesz co ci powiem? – przechyliłam głowę w bok i podeszłam bliżej niego. – Pierdol się, Bieber.

*
Minął miesiąc. Wówczas nie wydarzyło się nic dziwnego ani podejrzanego, więc naprawdę zaczęłam myśleć, że to ktoś kogo Justin zna, wysyłał te wiadomości. Nie rozmawiałam z nim w ogóle od tamtego wieczora, a gdy go widziałam rzuciłam mu nienawistne spojrzenie. Z Jasonem rozmawiałam normalnie, ale też nie za często, ponieważ miałam naprawdę dużo pracy. Mama dzwoni co niedzielę i już wszystko się uspokoiło, więc całe szczęście.

– Dodaj jeszcze dwa zdjęcia i to wystarczy – rzuciła Alissa, zaglądając mi przez ramię na projekt artykułu, który mnie naprawdę nie interesował. Przytaknęłam i wzięłam się do pracy, a chwilę później ktoś ją zawołał, więc westchnęła i odeszła.

– Słyszałaś? – rzuciła Rachel i usiadła na miejscu Camerona, a ja kiwnęłam głową aby mówiła dalej, ponieważ jej słuchałam. – Dzisiaj jest jakiś festyn czy coś, więc pomyślałam, że może byśmy poszły.

Spojrzałam na nią.

– Nie wiem – westchnęłam. – Wolałabym zostać w domu i...

– Czy ja o czymś nie wiem? – pojawił się Cameron i wiedziałam, że już się nie wykręcę od pójścia tam. Chciałam zostać w domu i nie spędzać czasu z ludźmi z okolicy.

– Powiedz swojej przyjaciółce, że dzisiaj o dwudziestej po was przychodzę – Rachel wstała, a ja wywróciłam oczami.

– Po co? – spytał zdezorientowany, a ja się zaśmiałam.

– Mamy festyn dzisiaj – powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz. – Nie ma mowy, że nie przyjdziecie tym bardziej, że Arabella może kogoś poznać – dodała tajemniczo, a ja słysząc moje imię zaalarmowana zerknęłam na nią i zmrużyłam oczy.

– Nie ma mowy – rzuciłam od razu. – Nie wkręcisz mnie w żadną randkę.

– Och, daj spokój – zaśmiała się i położyła rękę na moim ramieniu. – Będzie fajnie, a Ethan jest naprawdę przystojny.

– Mam to gdzieś – odpowiedziałam i wróciłam do pracy. Słyszałam jak Cameron mówi do Rachel, że i tak pójdę, ale nie jest pewien czy jeden poznam tego faceta. Odetchnęłam z ulgą, ale naprawdę nie chciałam tam iść. Odgarnęłam włosy do tyłu i wyjęłam z drukarki plik kartek, a potem wstałam i udałam się do Rosie, ponieważ musiała podpisać grafiki. Zapukałam i od razu weszłam, tak jak zawsze, i prawie dostałam zawału widząc Justina siedzącego za jej miejscem pracy.

– Och – wykrztusiłam i już chciałam wyjść i wrócić, gdy moja szefowa tu będzie, ale Justin powiedział moje imię, więc mimo wszystko,k odwróciłam się z poważną miną. Wstał i wytarł ręce w spodnie, a potem spojrzał na mnie, oblizując wargę. Nie miał na sobie garnituru tylko czarne jeansy i czarną bluzę, a za to jego vansy były czarno – białe.

– Cześć – powiedział, a ja przełknęłam ślinę i podrapałam się za uchem, bo trochę dziwnie było mi teraz z nim rozmawiać.

– Hej – odpowiedziałam. – Możesz przekazać to Rosie? – spytałam i wyciągnęłam rękę z kartkami. Spojrzał na nie, a potem na mnie i zmarszczył brwi. – Dzięki – rzuciłam i odwróciłam się, mając zamiar wyjść, ale tym razem złapał mnie za łokieć.

Czy za każdym razem będzie robił takie rzeczy i czy za każdym razem będzie mnie zatrzymywał?

– Co chcesz? – rzuciłam oschle w jego stronę. – Jestem w pracy.

– Jakbym nie zauważył – parsknął, a ja wywróciłam oczami.

– Jeśli mamy skakać sobie do gardeł to ja podziękuje i właśnie teraz wyjdę.

– Możemy porozmawiać? – zmienił temat, a ja wzruszyłam ramionami, które potem skrzyżowałam.

– O czym?

– Dostałaś jakieś wiadomości w ostatnim czasie?

– Pewnie. Od mamy, taty, siostry... – zaczęłam, ale dobrze wiedziałam o jakie wiadomości Justinowi chodzi. Chciałam go po prostu zdenerwować i chyba mi się udało, ponieważ widziałam jak wzdycha i zaciska palce, tak że kartki, które trzymał się pogniotły.

– Pytam poważnie.

– Nie, Justin – westchnęłam. – Przez miesiąc nie dostałam żadnej wiadomości.

– I nie widziałaś nic podejrzanego? – dopytał, a ja oblizałam wargi i przechyliłam głowę.

– A co ci tak na tym zależy, co? – zapytałam podejrzliwie.

– Martwię się – powiedział szybko, a ja w szoku rozchyliłam usta.

– Ty... co? Martwisz się?

– A co ja przed chwilą powiedziałem? – był wyraźnie zirytowany.

– Właśnie wiem, ale trudno mi w to uwierzyć.

– Uwierz, mam też dobre serce.

– W to nie wątpię – mruknęłam, ale chyba to usłyszał. – Coś jeszcze? Śpieszę się.

Wprawdzie jakaś część mnie się cieszyła, że wreszcie z nim rozmawiam, nawet jeśli wymieniamy się jakimiś opryskliwymi uwagami, ale z drugiej strony bałam się, że przez to, iż ponownie mamy jakiś kontakt wiadomości wrócą.

Patrzyłam wyczekująco na Justina i widziałam jak się waha, chcąc coś powiedzieć, jednakże ostatecznie jak takie skrzywdzone dziecko zrobił krok w tył i pokręcił przecząco głową, a na koniec odwrócił się i podszedł do biurka. Oparł się o nie, kładąc na nim ręce i nie wiem, ale szkoda mi się go zrobiło.

Czyżby w jego związku się nie układało?

Chwilę rozważałam czy po prostu wyjść czy spytać czy coś się stało, ale nie mogłam Justina tak po prostu zostawić. Co jeśli chwilę potem padłby, a Rosie posądziłaby mnie o to, że mu coś zrobiłam?

Kurwa.

– Wszystko dobrze? – spytałam cicho i podeszłam bliżej Justina, tak że stałam tuż za nim. Jego klatka unosiła się i opadała, a kartki, które wciąż kurczowo trzymał były w złym stanie. Przegryzłam wargę i wytarłam dłonie w spódnicę, a potem chwyciłam go za rękę i delikatnie wzięłam papiery, kładąc je na bok. Justin rozluźnił swoje ręce i wyprostował się, a potem spojrzał na mnie.

– Czasami nienawidzę tego, że martwię się o rzeczy i osoby, o które nie powinienem.



a/n: jak tam po rozpoczęciu? Wprawdzie u mnie nie było aż tak źle, ale mój plan lekcji jest taki dobijający, ugh. Nie mogę uwierzyć w to, że to już ostatni rok z moją klasą :(

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1712 słów i 9543 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Julka000666

    Kocham!!<3

    1 wrz 2016

  • Użytkownik livney

    @Julka000666 aw

    1 wrz 2016