STALKER • 29

– Co ty robisz? – szepnął Jason tuż nad uchem, kiedy ja szukałem nowego domu gdzieś jak najdalej stąd.

– Przeglądam sobie domy – odpowiedziałem, a potem szybko zerknąłem na zegarek, który wskazywał kilka minut pierwszej.

– Czemu? – usiadł naprzeciwko mnie, a ja się zaśmiałem.

– To oczywiste. Nie mam ochoty tu mieszkać i kiedy to się skończy wyprowadzam się z tej dziury – odpowiedziałem zamykając stronę.

– A co z Arabellą i Cameronem? Ty się zastanów, bo wątpię, żeby oni od tak się zgodzili – dodał Jason, a ja go zignorowałem i tylko wzruszyłem ramionami.

Prawda jest taka, że nie mam zamiaru wyprowadzać się teraz, bo na razie chcę skończyć go gówno, którego końca nie ma i dopiero wtedy się nad tym porządnie zastanowić, gdzie tak naprawdę chcę zamieszkać i na pewno to nie będzie Los Angeles. Telefon zaczął dzwonić, a ja po omacku go chwyciłem, przy okazji wylewając sok.

– Przyjedź po mnie – usłyszałem po drugiej stronie Noah, który dostał chyba zadyszki i miałem wrażenie, że biegnie.

– Co? – wstałem.

– Jestem w lesie – chyba się zatrzymał i ściszył głos. – I Ethan tu jest.

Momentalnie krew odpłynęła mi z twarzy i aż, kurwa, zrobiło mi się słabo, kiedy to usłyszałem.

– Gdzie konkretnie jesteś? – zamknąłem laptop i ruszyłem, aby założyć buty.

– Nie mam pojęcia – jęknął.

– Po prostu rozejrzyj się i powiedz, co widzisz.

– Kurwa, jest ciemno i co mogę zobaczyć w jebanym lesie? – syknął, a ja wywróciłem oczami i podrapałem się po szyi, bo aż sam nie wiedziałem, co mam kurwa zrobić.

– Dobra, spokojnie – westchnąłem. – Jak do niego wszedłeś i z której strony?

– Nie wiem, ale jak się jedzie do Los Angeles, jakieś dwa kilometry od Coldwater po lewej stronie zostawiłem samochód.

– Ja pierdole, człowieku ty chyba nie myślisz – wycedziłem i chwyciłem bluzę, a potem kluczyki.

– Jestem spanikowany, nie mam broni, a ten chuj gdzieś tu chodzi i co mam niby zrobić?

Przymknąłem oczy, bo nie myślałem o tej godzinie, ale wytężyłem umysł; tu przecież chodziło o życie. Ten skurwiel go na pewno zabije, kiedy dowie się, gdzie jest.

– Gdzie ty jedziesz? – odezwał się Jason za moimi plecami.

– Zostań i pilnuj Arabelli i bliźniaków. Mamy problem – z tymi słowami opuściłem dom i przebiegłem truchtem do samochodu, który stał na podjeździe.

– Słuchaj teraz – wsiadłem do środka i wsadziłem telefon w uchwyt, a potem wyjechałem na drogę. – Rozłącz się i pisz co trzy minuty wiadomości, nie wiem kropki, kurwa, cokolwiek, żebym wiedział, że żyjesz. Rozmowa jest teraz niebezpieczna jeśli on się dowie gdzie jesteś.

– To gdzie mam iść? Jestem jakby pośrodku niczego.

– Jesteś pod drzewem? Zobacz, gdzie jest mech.

– Justin, mech rośnie wszędzie jak mam to zobaczyć? – byłem pewny, że on nawet w tej sytuacji wywrócił oczami.

– Nie wiem, ja pierdole, jakieś samotne drzewo – odpowiedziałem i skręciłem, dzięki czemu byłem już na właściwej drodze.

– Jest, idę na północ, więc jeśli mi się uda ominę go.

– Nigdzie nie idź – przyśpieszyłem. Noah chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił.

– Słyszę go – wymamrotał do telefonu, a ja byłem gotowy, aby krzyknąć.

– Z której strony?

– Nie wiem. Z każdej.

Boże, dlaczego to nie mogło się zdarzyć w południe, a nie o pierwszej w nocy?

– Kurwa – przeklnąłem. – Zaraz będę i nie ruszaj się.

– Jak mam się nie ruszyć? On mnie zabije.

– Wjeżdżam już do lasu i widzę jego samochód – powiedziałem, aby go uspokoić, ale jego samochodu nie widziałem tylko Noah.

– Pośpiesz się – Noah się rozłączył, a ja wyjąłem broń ze schowka i chwyciłem telefon. Kluczyki prawie wypadły mi na drogę, ale na szczęście zdążyłem je złapać.

Biegłem, kurwa, przez ten las i przeklinałem swoje życie i bardziej życie Ethana, które i tak wkrótce dobiegnie końca. Miałem też nadzieję, że Noah przeżyje i nic mu się nie stanie, ale niczego przecież nie mogę być już pewien.

– NOAH! – wrzasnąłem i może to była najgłubsza rzecz, jaką mogłem zrobić w tej sytuacji, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Naraziłem tym siebie i jego, ale nie znalazł bym go tu do rana.

A wtedy usłyszałem strzał. Byłbym bardziej przerażony, gdybym nie był tak wkurwiony i biegłem dalej, tylko przyśpieszyłem.

– Tutaj! – wrzasnął Noah, a ja miałem serce w gardle, kiedy usłyszałem jego krzyk. Widziałem lekkie światło kilka metrów przede mną i była to chyba latarka w telefonie. Podbiegłem szybciej i niemal odetchnąłem z ulgą widząc chłopaka, który trzymał jedną dłonią telefon, a drugą ściskał nogę.

– Kurwa, postrzelił cię – chwyciłem go za ramię i postawiłem do pionu, a potem zacząłem go prowadzić. Noah oświetlał drogę i słyszałem jego oddech. Zdawałem sobie sprawę, że on może się zaraz wykrwawić.

– Lewa noga – syknął. – Musiał strzelać z daleka – dodał.

– Nic nie mów – mruknąłem cicho.

– On może gdzieś tu być?

– Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie – odpowiedziałem i zbliżyłem się już do samochodu. Rozejrzałem się jeszcze, ale i tak nic nie zauważyłem. Usłyszałem kolejny strzał, być może ostrzegawczy, ale echo nie pozwoliło mi na zlokalizowanie chociaż trochę skąd ono się wydobyło.

Wyjąłem kluczyki i nacisnąłem guzik, a potem pomogłem mu usiąść. Szybko okrążyłem samochód i wsiadłem do środka i zamknąłem drzwi, tak że nie zostaną otwarte od zewnątrz. Noah wziął rękę, a ja wychyliłem się na tylne siedzenie po ręczniki leżące na podłodze.

– Przyciskaj je mocno – poleciłem i miałem nadzieję, że to wystarczy w drodze do domu. Wybrałem w tym czasie numer Jasona i liczyłem, że odbierze oraz, że nie zasnął.

– Gdzie ty jesteś?

– Noah jest ranny – powiedziałem od razu. – Zaraz będziemy w domu, więc musisz nam pomóc. Kula utknęła mu chyba w nodze i...

– Nie, wyciągnąłem ją – Noah powiedział cicho, a ja zmarszczyłem brwi i zerknąłem na niego.

– Co ty odjebałeś? – spytałem, żeby się upewnić.

– Wyciągnąłem kulę – odezwał się już głośniej, a ja zacisnąłem szczękę.

– Gdzie wy jesteście? Kurwa, Justin ciebie gdziekolwiek wysłać to już coś się spierdala.

– Tym razem nie z mojej winy, więc zamknij ten pysk i nam pomóż – wychrypiałem i się rozłączyłem, bo nie mogłem się skupić na jeździe. Wjechaliśmy już na szczęście do miasteczka i został jeden zakręt, aby dostać się do domu. Zerkałem niemal co chwilę na Noah i klepałem go w ramię, żeby nie zasypiał. Ręczniki przeciekały krwią, a ja jeszcze nie panikowałem, bo pamiętałem sytuację, kiedy Jason był postrzelony.

Kurwa, żeby tylko Arabella spała.

Kiedy tylko zaparkowałem na podjeździe Cameron i Jason wylecieli z domu zaświecając przy tym światło, a ja wysiadłem z wozu i chwyciłem Noah.

– Co z nim? – spytał przestraszony Cameron, który zbladł i chwycił za ręczniki.

– No widzisz jak wygląda – rozejrzałem się, aby się upewnić, że nikt na nas nie patrzy. – I kurwa, zgaś to światło – weszliśmy do środka, a ja jęknąłem widząc Bellę stojącą na schodach.

I się zaczyna.

– Noah, co ci się stało?! – pisnęła i pobiegła chwytając go za twarz. Uśmiechnął się do niej lekko, a ja ją minąłem, bo kurwa, nie chciałem, żeby on się wykrwawił. Będąc w salonie zauważyłem, że wszystko było przygotowane, więc pomogłem mu usiąść i, kiedy tylko Jason się nim zajął nalałem sobie whiskey.

– Co tu się stało? – Arabella stanęła przede mną w krótkich spodenkach i mojej bluzie.

– To moja bluza – wskazałem palcem na nią, a ja skrzyżowała ramiona.

– I co z tego? Co mu się stało? – odwróciła się do Noah, który leżał na kanapie, Cameron do niego mówił, a Jason opatrywał mu nogę.

– Ethan go postrzelił – wzruszyłem ramionami i pociągnąłem kolejny łyk.

– Co? – spytała z niedowierzaniem i chwyciła za kawałek bluzy. – Postrzelił go?

– Noah go śledził i wylądowali w lesie, a potem wiadomo jak się skończyło – dopowiedziałem i odstawiłem szklankę. Miałem zamiar odejść od niej, ponieważ nie miałem ochoty się z nią o byle gówno kłócić w takiej sytuacji.

– Czekaj – złapała mnie za ramię, a ja w szoku odwróciłem się do niej i byłem gotowy na to, żeby dała mi w pysk. – Ja przepraszam, bo może faktycznie powinnam ci uwierzyć i nie robić scen. Myślałam wtedy, że nie masz racji i uważałam, że Ethan nie byłby zdolny do zrobienia tych rzeczy, ale potem doszłam do wniosku, że tak naprawdę go nie znam i podczas rozmowy ze mną mógł przecież udawać. No ale w każdym bądź razie ty masz powody, żeby tak myśleć, a ja będę na siebie uważać. Dobranoc, Justin – westchnęła i schowała kosmyk włosów za ucho, a potem odwróciła się ze smutną miną; nie wiedziałem, co mam powiedzieć, bo zaskoczyła mnie tym wyznaniem, ale kiedy doszedłem do siebie ona była już na schodach.

– Kocham cię – powiedziałem głośno, a wszyscy łącznie z Noah spojrzeli na mnie jak na idiotę. Arabella zatrzymała się i spojrzała przez ramię z uśmiechem. Cicho powiedziała, że też mnie kocha, a ja mimo wszystko poczułem się naprawdę dobrze ze świadomością, iż między nami jest już okej.

– Będziesz żył – położyłem dłoń na ramieniu Noah i dostrzegłem jego lekki uśmiech, kiedy Jason ogarnął sprawę z jego nogą. Całe szczęście, że mój brat się na tym zna, bo nie chciałbym być tak częstym gościem w szpitalu, a to z czasem i tak byłoby podejrzane.

– Ethan spotkał się z Pensy – Noah zaczął mówić, kiedy usiadł. Skrzywił się lekko, a potem wziął szklankę z lekami. – Przez całą drogę się rozglądał, był spanikowany i trzymał dłoń w kieszeni. W restauracji był nerwowy, Pensy go uspokajała, ale chyba nie pomogło.

– Ale co robiłeś w lesie o tej godzinie? – dopytał Cameron, który siedział naprzeciwko niego, na fotelu.

– On tam pojechał, nie wiem po co, a kiedy zorientował się, że go śledzę oddał dwa strzały, więc uciekłem w przeciwną stronę i zadzwoniłem do Justina – tu spojrzał na mnie, a ja skinąłem.

– Musimy zebrać chłopaków i skończyć to wszystko. Potem trzeba wreszcie porozmawiać z Nick'iem, żeby przekonał Pensy na rozmowę z nami.

– Ona nie wie, że Nick ją wykorzystuje do wiadomości? – spojrzałem na Jasona i podrapałem się po szyi, bo nie sądziłem, żeby się domyśliła.

– Myślę, że nie. Nick owinął ją sobie wokół palca, a ona zrobi wszystko, żeby dał jej hajs na dragi.

– Ona bierze? – zdziwił się mój brat, a Noah wyglądał na zdziwionego.

– Rick jej sprzedaje – odpowiedziałem. – Wiem, gdzie mieszka i w sumie to tyle. Przyjechała ze względu na Ethana, a to, że wróciła tu przez swoją nieżyjącą siostrę to plotka.

– Może ona ją zabiła?

– Noah, idź spać – zerknąłem na niego. – Pomyślimy nad tym jutro, na trzeźwo.

– Jestem zbyt pobudzony na sen – odpowiedział. – Dostałeś ostatnio jakąś wiadomość od niego?

Pokręciłem przecząco głową.

– Nie – usiadłem obok Camerona i splotłem ze sobą palce. – Uważam, że sprawy zaszły za daleko, Ethan sobie z tym nie radzi i przez to chowa się i nie wychodzi. To, że tylko cię postrzelił oznacza, że albo nie chciał cię zabić, albo chciał dać mi jakiś chujowy znak, albo po prostu nie trafił.

– Wychodzi na to, że jest chory?

– To jedyna opcja – odpowiedziałem na pytanie Camerona. – Nie sądzę, żeby osoba trzeźwo myśląca mściła się tylko dlatego, że dziewczyna nie żyje.

– Czy ty to naprawdę powiedziałeś? – spytał z niedowierzaniem Jason.

– Tak – odpowiedziałem normalnie. – Nie zabiłby tylu, nie dręczyłby nas to po pierwsze.

– Gdybyś stracił Arabellę to co byś zrobił, co? – Jason wstał. – Dorwałbyś każdego, kto by się przyczynił do jej śmierci i z zimną krwią byś ich zabił. Nie machnąłbyś nawet placem, kiedy prosiliby cię o wybaczenie tylko przyglądałbyś się ich śmierci.

– Nie zabiłbym nikogo – również wstałem i zacisnąłem pięści. Atmosfera zrobiła się niezręczna i tylko czekałem na jego wybuch. – Ostatnią rzeczą jakiej by ona chciała byłoby to, żebym zabił inne osoby tylko dlatego, że ona nie żyje. Poradziłbym sobie sam, wyjechałbym i żyłbym dalej, ale bez niej. Myślałbym o niej, tęskniłbym za nią, ale z czasem byłoby lepiej i myśli o niej nie byłyby takie bolesne. To, że jestem jaki jestem nie oznacza, że zrobiłbym, kurwa, taką rzecz, Jason – serce biło mi w zastraszająco szybkim tempie i czułem jak słowa, które wypowiedziałem zawisły gdzieś nad nim, nad nami wszystkimi. Unosiły się nad naszymi głowami niczym bańki mydlane, które nie chciały pęknąć.

Jason nic nie powiedział, odsunął się, a potem usiadł jak dziecko, które dostało pouczenie od rodzica.

– Może nasza miłość nie trwa długo, ale jest silna – i na tym skończyłem tę wymianę zdań z moim bratem, który ewidentnie nie wiedział co powiedzieć. – Chodź Noah, pokażę ci, gdzie będziesz spał.

– Chcę wziąć prysznic – dodał jeszcze.

– Jasne – zaśmiałem się. Cameron również wstał, upewnił się, że drzwi są zamknięte, a alarm włączony, a potem pożegnał się i wszedł na górę. Położył mi i Noah dłoń na ramieniu.

– To takie chujowe, że nawet iść sam nie mogę – jęknął.

– Pomyśl sobie, że nie będziesz musiał nic robić. To jedyny plus – odpowiedziałem już ciszej, kiedy byliśmy na piętrze. Nie chciałem nikogo obudzić.

– Tak to też – zatrzymaliśmy się przed drzwiami od łazienki.

– Na wprost jest twój pokój, a w łazience powinny być jakieś ciuchy, więc je weź – poleciłem i ziewnąłem, bo byłem naprawdę zmęczony.

– Dzięki. I to, co powiedziałeś to wow, naprawdę cieszę się, że mogę być częścią twojej ekipy. Fakt czasami jesteś nieodpowiedzialny, ale to dzięki tobie mam czystą kartotekę.

– Noah idź spać – zaśmiałem się i odgarnąłem włosy do tyłu. – To był ciężki dzień, a jeszcze gorsze nas czekają.

Chłopak się pożegnał, a ja udałem się do drugiej łazienki, aby zmyć z siebie jego krew i resztę lasu. Nienawidziłem w nich przebywać, bo za każdym razem, kiedy tam byłem czułem jak różne owady i inne gówna siadają na mnie i nie chcą ze mnie zejść. Piętnaście minut po trzeciej zajrzałem do pokoju bliźniaków i dostrzegłem, że śpią spokojnie. Miałem nadzieję, że Lucy z tego wyjdzie. Potem cicho wszedłem do sypialni, gdzie Arabella spała, przytulając jakąś średnią poduszkę, a kiedy położyłem się obok niej czułem, że to jest moje miejsce. I nie miałem na myśli łóżka tylko ją, obok mnie.

Z chwilą, kiedy się do mnie przytuliła żałowałem, że tak wygląda moje życie. Czemu nie mogłem mieć normalnej pracy, mieszkać gdzieś indziej i prowadzić normalne życie? Czytałbym w każdą niedzielę rano gazetę i narzekałbym, że sąsiedzi z rana koszą trawę.

Spojrzałem na nią i patrzyłem na nią chyba tak długo, dopóki nie zasnąłem.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2789 słów i 15535 znaków.

Dodaj komentarz