STALKER • 03

ROZDZIAŁ 3

Ten tydzień był naprawdę męczący. Trudno było nam się przestawić ze wstawania o dwunastej na wstawanie o szóstej, ale nam się udało. Staraliśmy się zachować porządek w tym tygodniu i nie robić dużego syfu jednak to nam nie wyszło, ponieważ żadne z nas nie miało ochoty sprzątać po męczącym dniu w pracy. Mama dzwoniła naprawdę rzadko, co było na pewno zasługą taty, ale za to wysyłała mi listy. Było to naprawdę denerwujące z jej strony, bo gdy ja chcę się wreszcie odseparować od nadopiekuńczej matki ona robi wszystko aby to zniszczyć. Na żadny list nie odpisałam i nie miałam zamiaru, a nawet do niego nie zajrzałam.

Jest sobota ósma trzydzieści, a ja wróciłam właśnie z porannego biegania. Na szczęście nie natknęłam się na naszych sąsiadów ani na panią Harris, która była irytującą kobietą mającą tylko pieniądze męża, którego i tak nie kochała. Spotkałam ją we wtorek w sklepie gdy kupowałam jogurty, a ona przeszła obok mnie w swoich szpilkach i tych duszących słodkich perfumach. Aż się zdziwiła gdy dowiedziała się, że mieszkamy obok siebie, a na swoje wybotoksowane usta przywdziała sztuczny uśmiech. Nie lubiła mnie, ale za to Camerona po prostu ubóstwiała. Kiedy tylko zobaczyła go w czwartek zagadnęła go, a on po tej traumie nie wychodził trzy godziny z pokoju, ponieważ stwierdził, że go napastowała i składała niemoralne propozycje.

Ta kobieta ma ponad czterdzieści lat i niech się odpieprzy od mojego przyjaciela.

- I jak było? - usłyszałam i podniosłam głowę, aby zobaczyć schodzącego po schodach Camerona, który miał na sobie tylko dresowe spodnie. Wzruszyłam ramionami i podobnie jak on, poszłam do kuchni aby wziąć butelkę wody. Oparłam się o blat i odkręciłam ją, obserwując jak chłopak wyjmuje z lodówki mleko, a z szafki sięga płatki i miseczkę. Usiadł naprzeciwko mnie i przygotował sobie jedzenie.

- Okej – odpowiedziałam i oblizałam wargi. - Jutro biegniesz ze mną. Nie przyjmuje odmowy.

- To czemu dzisiaj się nie spytałaś?

- Ponieważ wróciłeś zmęczony z pracy, więc nie chciałam cię budzić – rzekłam, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. - Smacznego – rzuciłam zanim wyszłam z kuchni. Udałam się na górę aby wziąć prysznic, a potem zabrać się za sprzątanie, bo od tygodnia nie robiliśmy prania.

- Arabella! - wrzasnął Cameron piętnaście minut później. Chwilę potem wbiegł do pokoju trzymając w ręce telefon, a ja wywróciłam oczami, bo byłam pewna, że to dzwoni mama.

- Mama – powiedział bezgłośnie Cameron, a ja prawie krzyknęłam. Wzięłam od niego telefon i usiadłam na łóżku.

- Hej – przywitałam się.

- Cześć! - powiedziała mama z entuzjazmem. - Co robisz?

- Sprzątam, a ty mi właśnie przeszkadzasz – odpowiedziałam z wyrzutem. Zapanowała na chwilę cisza aż wreszcie mama zachichotała.
- Czyli wszystko na swoim miejscu – rzekła. - Co ty na to abyśmy wpadli do ciebie jutro?

- Nie – powiedziałam niemal od razu i wstałam, podchodząc do okna.

- Dlaczego? - w głosie mamy nie było smutku, a za to była ciekawość. Wywróciłam oczami.

- Nie chcę abyście przyjeżdżali– odpowiedziałam szczerze. To nie tak, że jej nie kochałam, ale po prostu za często w tym tygodniu zachowywała się denerwująco podczas gdy tata napisał mi tylko raz smsa. Mama była typem osoby, która musi wiedzieć wszystko o wszystkich, musi mieć zawsze racje i zawsze wszystko musi iść po jej myśli.

- Dobrze – odezwała się po chwili z wyrzutem. - Cześć – rozłączyła się, a ja odetchnęłam z ulgą i rzuciłam telefon na łóżko. Cameron się zaśmiał i podszedł do mnie, opierając się o parapet.

- Chciała przyjechać?

- Pewnie – parsknęłam i skrzyżowałam ramiona, wzdychając. - Jestem pewna, że się obraziła.

- Bywa – trącił mnie łokciem. - Dalej zacznij zamiatać, bo wieczorem mamy domówkę.

- Mam nadzieję, że nie zaprosiłeś Harris – spojrzałam na niego z nadzieją. Cameron przez chwilę patrzył na mnie aż się otrząsnął i parsknął.

- Mam nadzieje, że ta baba się nie wprosi z piwem bezalkoholowym – odpowiedział, a ja parsknęłam śmiechem, a potem wyszliśmy z pokoju.

Miałam nadzieję, że Justin nie przyjdzie. Wiem, że gdy on tutaj będzie zrobi się niezręcznie, przynajmniej według mnie. Nie polubiłam go, ale to się przecież musi jakoś zmienić, bo przecież mieszkamy naprzeciwko siebie.

*
Nie wiedziałam co mam ubrać, więc skończyłam na czarnej sukience i trampkach. Było za dziesięć ósma, a praktycznie wszyscy już byli. Siedziałam właśnie w kuchni i jadłam pizze podczas gdy Cameron siedział w salonie razem z Alissą, Marcusem, Rachel i Dylanem. Byłam pewna, że przyjaciel zaraz tu przyjdzie i będzie mi kazał do nich iść, a ja będę chciała zostać tu. Nie miałam fobii społecznej, ale po prostu nie lubiłam przebywać wśród grupki ludzi. Prawda – pracowałam z nimi, ale to było coś innego.

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek zerwałam się z miejsca, poprawiłam sukienkę i włosy i poszłam otworzyć drzwi, będąc pewną, że to Jason. Dlatego uśmiechnęłam się i otwarłam drzwi, a gdy tylko to zrobiłam mój uśmiech zniknął, ponieważ stał tam tylko Justin, uśmiechający się perfidnie.

- Cześć – powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i otworzyłam szerzej drzwi aby wszedł do środka. Oblizał swoje usta i chyba powstrzymywał uśmiech. W dłoni trzymał butelkę wina i spojrzał na nią, a potem jeszcze raz na mnie.

- Dałbym ci ją, ale nie wiem czy jesteś pełnoletnia – zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami i zamknęłam drzwi. Justin szedł wolnym krokiem w stronę salonu; miał na sobie czarne jeansy i biały t – shirt, a na nogach vansy. Jego grzywka tradycyjnie była zaczesana do tyłu. Westchnęłam i sama udałam się do salonu.

- A gdzie Jason? - zagadnął Cameron, nalewając wina do kieliszków.

- Musiał coś załatwić, ale przyjdzie – odpowiedział Justin, siadając na kanapie i patrząc na mnie. Zmrużyłam na niego oczy, a on się uśmiechnął. Całe szczęście, że Jason przyjdzie, bo tak szczerze to nie wyobrażam sobie tego dnia bez niego. Skoro jego brat się tu pofatygował to on też musi przyjść. W sumie po co Justin tu przyszedł sam, skoro mógł poczekać na Jasona? Myślę, że jest mądrym facetem aby domyślić się, że za nim nie przepadam, więc jedynym rozwiązaniem jest to iż chciał mnie po prostu tym zdenerwować. Udało mu się, ale nie pokaże mu tego.

- Justin chcesz coś zjeść? - zapytałam i zauważyłam jak zaciska dłoń, a potem spogląda na mnie.

- Nie – odpowiedział szybko, a ja wzruszyłam ramionami i wzięłam kieliszek, patrząc na Camerona, który także nie był zadowolony z obecności Justina.

- Nie widziałam cię tu dawno – zagadnęła Rachel do Justina. - Gdzie byłeś?

- Wyjechałem w sprawach biznesowych – odpowiedział niemal od razu. Chciałam zapytać czym się zajmuje, ale szybko ugryzłam się w język.

- A czym się zajmujesz?

Kurwa, Cameron.

Justin spojrzał na Camerona i splótł razem ręce. Pozostała czwórka chyba po raz pierwszy usłyszy czym jest praca Justina, bo także się tym zainteresowali.

- Biznes – ponownie oblizał swoje usta. Cameron mruknął niezręczne ''oh'', a potem wrócił do rozmowy z Marcusem.

- Masz ładną torebkę – uśmiechnęłam się do Alissy, a ta rozpromieniona pokazała mi ją. - Michael Kors – mruknęłam patrząc na nią. Była biała ze złotym napisem. Nic specjalnego, ale chciałam zacząć jakoś rozmowę, ponieważ z Rachel się nie da.

- Mam jeszcze kilka od Chanel, ale zdecydowanie wolę Korsa.

- Ja kocham szpilki od Louboutina, ale rzadko w nich chodzę – przyznałam.

- Miałaś je ostatnio założone w pracy – uśmiechnęła się, a ja skinęłam. - Dobrze w nich wyglądasz. Może wybierzemy się jutro na zakupy? - zapytała z nadzieją. Wydaje mi się, że nigdy nie miała kogo o to spytać, bo mimo że pracuje z Rachel to jeszcze w ogóle nie widziałam aby z nią rozmawiała.

- Pewnie – uśmiechnęłam się, a potem Alissa podała mi swój numer.

Dwie godziny później już się nudziłam. Każdy z kimś rozmawiał, śmiał się, a ja jak taki duch nie umiałam z nikim nawiązać rozmowy. Alissa musiała iść już do domu, ponieważ jej były chłopak przywiózł ich dwuletnią córkę. Nawet Justin dobrze się bawił, bo prowadził rozmowę z Rachel, a ja wciąż się zastanawiałam gdzie do cholery jest Jason. Nie to, że się martwiłam, ale Bieber odebrał już sześć telefonów i za każdym razem nie wyglądał na zadowolonego.

Biznes. Czym on się zajmuje? Ma jakąś firmę? Spytam na pewno Jasona o to, jeśli będzie mógł mi to w ogóle powiedzieć, bo Justin wyglądał tak jakby jego praca była jakąś ogromną tajemnicą. Wstałam z miejsca i wyszłam na ogród z którego był widok na dom Susanne, czyli pani Harris. Lekki dreszcz wstrząsnął moim ciałem, bo mimo że za dnia było ciepło to wieczorem robiło się zimno. Spojrzałam w niebo, na którym nie było ani jednej gwiazdy i westchnęłam. Usiadłam na schodku i skrzyżowałam ramiona.

- Przeziębisz się – usłyszałam za sobą znajomy głos. Zacisnęłam zęby, gdy Justin usiadł obok mnie. Od razu poczułam zapach jego perfum, a chwilę potem położył mi coś na ramionach. - Bluza – wychrypiał.

- Dzięki – mruknęłam, wkładając do niej ręce. Zapanowała między nami cisza przerywana co jakiś czas dźwiękiem świerszczy lub śmiechem z domu.

- Czemu się tu przeprowadziliście? - zapytał po jakimś czasie.

- Czemu cię to interesuje? - parsknęłam.

- Mieszkamy naprzeciwko siebie, no a poza tym chce znać moich sąsiadów, z którymi rozmawiam.

- Chcesz ze mną rozmawiać, a nie chciałeś podać mi ręki? - zaśmiałam się nerwowo. - Przepraszam, ale dla mnie to było co najmniej dziwnie.

- Nie zrozumiesz.

- Może – wzruszyłam ramionami. - Chciałam oderwać się od nadopiekuńczej mamy, a że Cameron to mój najlepszy przyjaciel zamieszkał ze mną.

- Kochasz go – spojrzałam na niego.

- Kocham go jak brata i nie tobie to oceniać – wstałam.

- Zaczekaj – wyciągnął do mnie rękę, ale nie zareagowałam. Justin westchnął i wstał. Staliśmy naprzeciwko siebie i trochę straszne było to, że był taki wysoki i dobrze, bardzo dobrze, zbudowany. - Nie zaczęliśmy najlepiej naszej znajomości.

- Co ty nie powiesz. Odkrycie roku – powiedziałam sarkastycznie, a on się zaśmiał.

- Justin – wyciągnął w moją stronę swoją dłoń, a ja chwilę się zastanawiałam, ale ostatecznie uścisnęłam ją.

- Arabella – odpowiedziałam patrząc na niego.

To nie tak, że to było dziwne. Dziwniej zrobiło się dopiero potem, gdy po raz siódmy odebrał swój telefon.



XXX
Wreszcie go dodałam i jest taki ew, ale od następnego zaczną się dziać tajemnicze rzeczy. Justin nie jest taki miły bez powodu, ma w tym swój cel, tak tylko ahahhahahaa.

dzięki ''cold water'' i '' let me love you'' dostałam takiej weny na opowiadania, omg

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2076 słów i 11248 znaków, zaktualizowała 6 sie 2016.

2 komentarze

 
  • Ania13477

    omg! w koncu <3 :*

    5 sie 2016

  • Karolina12

    Kocham to już xd  <3

    5 sie 2016