STALKER • 14

Odepchnęłam od siebie Justina i wyzywająco wierzchem dłoni wytarłam usta. Poprawiając swoją bluzkę, rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie i otworzyłam drzwi aby jak najszybciej wyszedł.

Czy on zdaje sobie sprawę, że teraz zdradził Rosie?

– Wyjdź – powiedziałam, patrząc wciąż na niego. Nie chciałam też, aby Cameron przyszedł i zobaczył to, co się tutaj działo. Justin się szeroko uśmiechnął i zacmokał.

– Do zobaczenia, Arabella – mruknął mi do ucha, a potem szybko wyszedł. Wywróciłam oczami i zamknęłam drzwi, a potem udałam się na górę. Uprzednio pogasiłam wszystkie światła, a kiedy wchodziłam na górę mój telefon zaczął wibrować. Odblokowałam ekran i to już wprawdzie na mnie nie zrobiło żadnego wrażenia.

NIEZNANY | Może nie powinienem się wtrącać, ale czy czasem Justin nie ma dziewczyny?

JA | pierdol się ;)))

– Kto przyszedł? – przede mną pojawił się Cameron, a ja schowałam szybko telefon.

– Uh, Justin – mruknęłam wymijająco. – Mało ważna sprawa – dodałam, aby dał mi spokój. Miałam nadzieję, że odpuści, ponieważ po tym co wydarzyło się kilka minut wcześniej wciąż huczało mi w głowie. Kiedy chciałam przejść obok niego, przyjaciel złapał mnie za dłoń, więc byłam zmuszona spojrzeć na niego.

– Wszystko dobrze? – zapytał z rozczuleniem.

– Tak, czemu pytasz? – oblizałam wargi, dzięki czemu nie zobaczy, że kłamię. Cameron zmarszczył brwi i wzruszył ramionami.

– Nie wiem, wydajesz się być dziwna ostatnio – odpowiedział, a ja westchnęłam i położyłam mu dłonie na ramionach.

– Wszystko jest dobrze – zapewniłam go. – Nie masz się o co martwić.

– Gdyby coś było nie tak to powiedziałabyś mi, prawda?

– Tak.

Kłamca.

Życzyłam mu dobrej nocy, a potem natychmiast udałam się do swojego pokoju. Wiedziałam, że nie zasnę tej nocy już przed dwunastą, bo wszystko co robiłam w tym momencie to oglądałam jakieś denne horrory. Wzięłam się nawet za sprzątanie, ale robiłam to cicho aby nie obudzić przyjaciela. Czułam wyrzuty sumienia, że mu o tym nie powiedziałam, ale z drugiej strony nie chciałam to tym martwić. Wiem, że też by poszedł na policję zgłosić to, a wówczas kiedy ja to zrobiłam Justin oświadczył mi iż moje zeznania są nie ważne. Myślałam, że Jake zostawi to dla siebie, a nie od razu wyśle policję do Justina. Kurewsko się nudziłam, że aż chciałam zadzwonić do mamy, ale przypomniałam sobie, że jest po pierwszej, więc na pewno już śpi. Usiadłam więc na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w okolicę; oprócz świecących latarni nie było nic.

A wtedy, prawie dostając zawału, zobaczyłam Justina jak wychodząc z domu zakładał kurtkę. Wyjął chyba paczkę papierosów, a potem się zatrzymał. Odwrócił się w stronę domu i przeskoczył przez płot, idąc na ogród. Szybko zeskoczyłam z parapetu, założyłam trampki, wzięłam telefon i pobiegłam na strych. Prawie zabiłam się przez jakieś kartony, ale szybko się ogarnęłam i czym prędzej weszłam na górę. Z okna, które wychodziło na ulicę widziałam bardzo dobrze ogród braci Bieberów, a teraz i samego Justina, który wkurzony chodził w kółko. Chwilę potem pojawił się jego brat i obaj zaczęli się o coś kłócić, bo obaj zaczęli gestykulować. Stwierdziłam, że to na pewno nie było nic ciekawego, więc szybko wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.

〰〰

Następnego dnia rano, dopadły mnie wyrzuty sumienia. Jak mam pojawić się w pracy i spojrzeć na Rosie po tym jak wczoraj całowałam się z Justinem? Chciałam zadzwonić i powiedzieć, że jestem chora, ale stwierdziłam, że im szybciej stawię temu czoła to tym lepiej dla mnie. Nie mam zamiaru mówić o tym Rosie, bo nie chcę niszczyć ich związku.

Jakie to wszystko popieprzone.

Poprawiłam białą bluzkę, a następnie wyszłam razem z Cameronem z samochodu. Dzisiaj było w miarę ciepło, więc trochę mój humor, mimo wszystko, się poprawił. Przewiesiłam torebkę przez ramię i nerwowym jestem odgarnęłam włosy z twarzy.

– Głodna jestem – przyznałam, kiedy weszliśmy do środka. – Nie zdążyłam zjeść śniadania – powiedziałam z wyrzutem, patrząc na przyjaciela.

– Zaspałaś – wywrócił oczami.

– Arabella! – kiedy tylko usłyszałam ten głos chciałam stąd jak najszybciej uciec albo zapaść się pod ziemię. Serce mi szybciej zabiło, kiedy odwracałam się powoli z lekkim uśmiechem w stronę Rosie. – Nie wiedziałam cię jeden dzień, a tak bardzo ciebie tu brakowało! – moja szefowa mnie przytuliła, a ja sztywno odwzajemniłam ten gest.

– Hej – przywitałam się. – Nic się tu nie zmieniło, więc – zaśmiałam się, a Rosie spojrzała na Camerona. A kiedy miała się odezwać coś gdzieś spadło, a następnie Rachel zaczęła krzyczeć.

– Boże, Evan! Co ty zrobiłeś? – szybko udaliśmy się do nich, a moim oczom ukazał się Evan klęczący przed szafką z papierami. Obok niego leżała drukarka.

– Co się stało? – zapytał Cameron, zanim my zdążyłyśmy coś powiedzieć. Rachel spojrzała na niego, uśmiechając się.

– Tak, wiem, spadło mi to – warknął Evan. – Ślepy nie jestem – podeszłam do niego, aby pomóc mu to pozbierać, a potem sprawdziłam czy drukarka działa. Na szczęście nie była uszkodzona. – Przez tę głupią Susanne mam zjebany humor – powiedział z oburzeniem, a ja się zaśmiałam.

– Zdarza się – przyznałam, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Okej, wracajmy do pracy – uśmiechnęłam się zachęcająco, a Evan skinął głową; poszedł gdzieś, a ja tymczasem zdjęłam torebkę i odwróciłam się, aby zająć swoje miejsce pracy. Prawie umarłam, kiedy zobaczyłam Justina, jak siedział na moim miejscu pracy.

– Może być zszedł? – zapytałam oschle. Podniósł na mnie spojrzenie i uśmiechnął się łobuzersko pod nosem.

– Muszę coś sprawdzić – odpowiedział, wracając wzrokiem do komputera.

– Nie możesz zrobić tego gdzieś indziej? Nie masz wi – fi w telefonie? – wywróciłam oczami. Naprawdę chciałam wziąć się do pracy, bo wiedziałam jakie mogę mieć zaległości po dniu nieobecności, no a poza tym nie podobało mi się, że Justin tu był.

– Ładnie dziś wyglądasz – powiedział cicho, zbijając mnie z tropu. Oszołomiona i zszokowana rozchyliłam usta i z niedowierzaniem spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie, co spowodowało, że coraz bardziej nie rozumiałam tego faceta.

– Taa, dzięki – rzuciłam zmieszana. Justin wstał i wskazał ręką abym usiadła.

– Proszę, miejsce należy do ciebie – uśmiechnął się łobuzersko, a ja przełknęłam ślinę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Justin nie ma na sobie garnituru. Był ubrany cały na czarno, a na jego lewej ręce był złoty zegarek. Grzywkę miał nie ułożoną, która swobodnie była zaczesana do tyłu.

– Masz dzisiaj wolne? – zapytałam, siadając. Justin oparł się o biurko i wziął w swoje ręce magazyn ELLE, który zaczął przeglądać.

– Tak, pomagałem Jasonowi w klubie – odpowiedział, nie patrząc na mnie.

– Och, skoro to taki dobry klub będę musiała tam się wreszcie wybrać – rzekłam dosyć przesłodzonym tonem. Justin spojrzał przed siebie, a potem zdziwiony spojrzał na mnie.

– Słucham? – zamrugał. – Co ty właśnie powiedziałaś?

– No, że któregoś dnia będę musiała wybrać się tam zabawić – wzruszyłam ramieniem. – W piątek raczej nic nie robię, a poza tym jestem pewna, że Cameron mi potowarzyszy.

– Cholera, to nie... – zaczął mówić, ale krzyk Rosie mu to uniemożliwił.

– Justin! – zawołała wyraźnie zirytowana. – Znowu coś mi się stało z laptopem! Chodź to zrobić!

– Kurwa mać – zaklną i siłą odrzucił ELLE. Aż się wzdrygnęłam, widząc jego morderczy wyraz twarzy, a potem jak gdyby nigdy nic wyszedł. Powiedziałam coś nie tak? Zrobiłam coś?

Kiedy tylko nikogo nie było w pobliżu sprawdziłam historię przeglądarki, ale nic nie znalazłam. Dupek wyraźnie grzebał w incognito.

– Hej Cameron – zagadnęłam, chłopaka bodajże godzinę później, kiedy wrócił ze szkoły, ponieważ robił jakieś zdjęcia. – Chciałbyś się wybrać w ten piątek do klubu?

– Randka? – rzucił mi spojrzenie, poruszając brwiami, a ja westchnęłam zirytowana.

– Nigdy – prychnęłam. – Nie byliśmy w tym klubie brata Justina, Jasona, prawda?

– Dobry pomysł – odpowiedział, a ja się zwycięsko uśmiechnęłam. – Zapytam Rachel i Evana, może zechcą z nami pójść.

– Pewnie – przytaknęłam mu.

– Skończyłam – położyłam na biurko Rosie teczkę z okładką. – Kolory takie jak chciałaś i zdjęć też nie zmieniałam – dodałam szybko. Moja szefowa siedziała zła przed laptopem i uderzała zła w klawiaturę. – Coś się stało?

– Justin miał mi naprawić laptopa, ale chyba coś mu nie wyszło – warknęła zła. – Nasza strona mi się nie otwiera, a z innych mnie wyrzuca.

– Justin to jest chyba dobry we wszystkim – rzuciłam.

– Tak, ale czasami zachowuje się jak dzieciak – zatrzasnęła laptopa i poprawiła swoje idealnie ułożone włosy.

– No ale kocha cię. To jest chyba najważniejsze.

– Tak, ale – westchnęła i spojrzała na zdjęcie w ramce, w którym jak się domyślam, była ona i Justin. – Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nie mówi mi wszystkiego. Że kłamie mnie w niektórych sprawach, a kiedy pytam co się dzieje odpowiada wymijająco, aby tylko zakończyć ten temat – wyżaliła się, a ja nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Nigdy nie wychodziło mi pocieszanie ludzi, ale to była moja szefowa i musiałam wcisnąć jej jakiś kit, w który by uwierzyła.

– Daj mu czas – zaczęłam. – Justin ci się oświadczył, więc jest pewny tego, że chce spędzić z tobą resztę życia. Może tylko ty widzisz to w ciemnych barwach. Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz. Zacznij mu wierzyć i nie naciskaj na niego, a wtedy on sam ci się wyżali – uśmiechnęłam się pocieszająco i aż chciałam bić sobie brawa za te słowa. Nie spodziewałam się, że zacznę bronić dupę Justinowi. Wiem, że jej nie powiedział o stalkerze oraz Rosie także nie wie czym tak naprawdę zajmuje się Justin.

Szkoda mi jej, ale z drugiej strony kiedyś jej to wszystko powie, ponieważ w końcu się jej oświadczył. Humor Rosie się chyba poprawił, bo ona sama uśmiechnęła się szerzej.

– Dziękuję, Arabella. Jestem ci chyba winna premię – obie się zaśmiałyśmy, a ja tymczasem wstałam.

– Obejdzie się. Wracam do pracy – pożegnałam się szybko i zamknęłam za sobą drzwi. Kiedy już mnie i Rosie dzieliła drewniana powłoka odetchnęłam z ulgą.

– Nie sądziłem, że aż tak bardzo mnie lubisz – zaśmiał się Justin, a ja wewnętrznie jęknęłam.

Poważnie? Znowu on?

– Nie masz nic do roboty? Czemu wciąż tu siedzisz?

– Martwisz się o mnie? – spojrzałam na niego z oburzeniem.

– Nigdy – prychnęłam i odeszłam, ponieważ nie chciałam aby Rosie słyszała naszą wymianę zdań. – Zrób coś ze swoim życiem i doceń to, że masz narzeczoną.

– A myślisz, że nic nie robię? – zapytał jakby to było coś oczywistego. Jak powiedzenie, że wychodzenie zimą w krótkich spodenkach i cropp topie to coś normalnego, na przykład.

– Rosie się martwi, więc poważnie, wciśnij jej jakiś kit czy cokolwiek, ale nie mieszaj w tego mnie.

– Dlaczego? – zapytał, totalnie ignorując to, co powiedziałam parę sekund temu.

– Jesteś takim debilem, Bieber, że aż nie mam do ciebie sił – wywróciłam oczami. – Nie chcę aby przeze mnie rozwalił się wasz związek, więc – spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie i chyba zastanawiał się nad odpowiedzią, ponieważ marszczył brwi w ten charakterystyczny sposób.

– Dobra, mniejsza z nią – machnął lekceważąco ręką, a ja się aż zdziwiłam przez jego podejście do tej sprawy. – Zaczekaj moment – chwycił mnie za dłoń, kiedy chciałam wejść do pomieszczenia, gdzie jest moje stanowisko pracy.

– Co znowu Justin? – zapytałam już lekko zdenerwowana.

Czy on chociaż na jeden dzień nie może dać mi spokoju?

– Przyjdę po ciebie w piątek wieczorem i pójdziemy razem do klubu Jasona, i proszę nie zapraszaj nikogo więcej – poprosił, chowając drugą dłoń do kieszeni spodni. Zmarszczyłam brwi i wyrwałam się z jego uścisku.

– Niby dlaczego? – skrzyżowałam buntowniczo ramiona. – Nie będziesz mi rozkazywał.

– Baby i te ich problemy – wzniósł oczy ku górze i wydał z siebie westchnięcie pełne irytacji. – Zrób tę jedną pieprzoną rzecz tak jak cię proszę, okej? Tak będzie bezpieczniej.

– Teraz to już ja ani ty nie jesteśmy bezpieczni, Justin – pokręciłam głową.

– Tak, ale... – podszedł bliżej mnie, czego nie lubiłam, ponieważ był ode mnie wyższy i musiałam zadzierać trochę głowę, by móc na niego spojrzeć. – Klub Jasona nie jest taki jak myślisz. Tam trzeba uważać z kim się rozmawia, kto proponuje ci drinki i z kim utrzymujesz kontakt wzrokowy – wychrypiał, przejeżdżając językiem po moim uchu.

Poczułam nieprzyjemne dreszcze rozchodzące się po moim ciele, a potem szybko go od siebie odepchnęłam, bo nie chciałam aby ktokolwiek nas widział w takiej sytuacji. To co powiedział Justin spowodowało, że jeszcze bardziej chciałam tam iść.

– Jesteś popieprzony w tym swoim gadaniu – splunęłam zła.

– Nah, kochanie – zaśmiał się złowieszczo i to aż mnie zmroziło. – Jestem pierdolonym gwiezdnym chłopcem.

↪ ostatnie zdanie pochodzi z piosenki The Weeknd - Starboy. a w następnym już pewne tajemnice zaczną się rozwiązywać, tak tylko ;)

jaaaaaaaak to wrzesień już minął, omg co.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2416 słów i 13993 znaków, zaktualizowała 1 paź 2016.

2 komentarze

 
  • Pola2516

    Mega ciekawe super się czyta :)

    2 paź 2016

  • livney

    @Pola2516 dziękuję :)

    2 paź 2016

  • Olifffka<3

    Extra !:D

    1 paź 2016