STALKER • 36

– Co to jest? – zapytałam podejrzliwie, kiedy czarna torba, którą rzucił na moje łóżko Ethan, wylądowała przede mną. Stanął i skrzyżował ramiona, a potem skinął na ową rzecz. Zamknęłam laptopa, a potem rozsunęłam suwak, ponieważ byłam ciekawa.

– Twoja nagroda – powiedział, kiedy zobaczyłam zawartość torby. Nie odpowiedziałam widząc wnętrze, w którym były pieniądze, a potem skrzyżowałam nogi i uniosłam brwi. Nie wierzyłam mu. – Dobra – prychnął. – Policz je, póki nie ma Jasona.

– Co? Skąd je masz? I czemu ja mam to robić? – zadałam kilka pytań, a chłopak uniósł dłoń, abym się zamknęła.

– Nie tak dużo pytań, kochanie – rzekł, a potem usiadł obok mnie. Wyjął pierwszy plik pieniędzy i wetknął mi przed nos, jakbym nigdy nie widziała pieniędzy. – W każdej paczce jest tyle samo, więc jeśli będzie dziesięć takich plików oznacza to, że jest tutaj trzysta tysięcy dolarów.

Rozszerzyłam oczy, kiedy Ethan wyjaśnił mi wszystko, a potem wrzuciłam te pieniądze do środka i wstałam. Podeszłam do drzwi i szeroko je otworzyłam.

– Co ty robisz? – zapytał Ethan, jakby poważnie się nie domyślił.

– Ślepy jesteś? Daję ci do zrozumienia, że masz wyjść z mojego pokoju z tymi brudnymi pieniędzmi, bo nie chcę się mieszać w żadne twoje gówno – odpowiedziałam i ponownie skrzyżowałam ramiona, kiedy on siedział jak gdyby nigdy nic i nie robił sobie nic z moich słów. – Ogłuchłeś czy coś? Mam powtórzyć?

– Słyszałem – powiedział spokojnie. – Nie wygłupiaj się. Chodź tutaj i zacznij je liczyć, bo chcę się z tym wyrobić zanim wróci Jason.

– Niech wróci i zobaczy czym się, do cholery, zajmujesz zamiast szukać pracy – warknęłam.

– Nie potrzebuję pracy – oświadczył, a ja prychnęłam.

– Cóż, żyj po swojemu, a teraz zabieraj swoją dupę i się wynoś.

Nie chciałam z nim rozmawiać. Wczorajsza akcja była jednorazowa i nie chciałam bardziej w to brnąć, ponieważ wiem, że to nic dobrego. Gdyby Jason o tym wiedział na pewno nie wybiłby tego pomysłu z głowy Ethana, a gdyby się dowiedział, że pomagałam w jakimś przedstawieniu Ethana byłby jeszcze bardziej wkurzony. Nienawidziłam robić czegoś takiego za plecami Jasona, bo on z nas wszystkich trzeźwo myślał i powodował, że jeszcze się nie pozabijałam z Ethanem.

Chłopak wstał, złapał mnie delikatnie za łokieć i nakierował, abym spojrzała na czarną torbę z logiem Nike.

– Usiądziesz na łóżku, ładnie przeliczysz pieniądze i wtedy stąd wyjdę.

– A jeśli tego nie zrobię to co? – zapytałam, a Ethan się roześmiał. Wywróciłam oczami, kiedy czekałam na odpowiedź.

– Nie dam ci spokoju.

– Już i tak go nie mam – prychnęłam, ale ostatecznie usiadłam na łóżku i wzięłam się do roboty, bo chciałam, żeby to się jak najszybciej skończyło. Wkurzało mnie to, bo czemu nie mógł zrobić tego sam? Moja odpowiedź przyszła, kiedy wyjął pierwszy plik dolarów i zaczął układać je jeden obok drugiego.

Trzysta tysięcy dolarów. Czy to były pieniądze za broń, którą dostarczyliśmy? Czy to było coś całkiem innego, a ja wcale nie chciałam wiedzieć skąd te pieniądze? Trzysta tysięcy dolarów leżało u mnie na łóżku jak gdyby nigdy nic i czekało, aż ich dotknę.

– Będziesz tak stać i się gapić czy mi pomożesz? – mruknął chłopak, a ja zabiłam go po raz tysięczny w głowie i usiadłam na łożku, naprzeciwko niego i zaczęłam liczyć.

To nam długo nie zajęło, dlatego chwilę później skończyliśmy. Bardziej niepokoiły mnie te pieniądze, które dalej były w torbie.

– A co z nimi?

– Musisz je policzyć. Każdy osobno.

– Żartujesz sobie?

– A wyglądam jakbym żartował? – spojrzał na mnie z poważną miną, a ja westchnęłam i patrzyłam jak wziął mojego laptopa.

– A ty mi nie pomożesz?

– Muszę zrobić coś innego.

– Co?

Zirytowany zaprzestał uderzania w klawiaturę, a potem powoli odwrócił się do mnie.

– Nie interesuj się – odpowiedział niemiło.

– Myślę, że powinnam wiedzieć skoro kazałeś mi liczyć te dolary – uśmiechnęłam się sztucznie.

– Szukam nowych zleceń – mruknął i zaczął coś wpisywać dalej w laptopa. Zainteresowana usiadłam obok niego i zaczęłam mu się przypatrywać. – Wydaje mi się, że miałaś coś robić – powiedział, a ja kiwnęłam na ekran, aby wrócił do poprzedniej czynności. Nie odpowiedziałam mu, dlatego zobaczyłam jak wszedł na swoją pocztę, pobrał jakiś załącznik, a po otowarciu go na ekranie pojawiła się jakaś mapa, a pod nią jakieś nazwy, a przy nich duże liczby.

– Wiesz, co to jest? – powiedział podekscytowany jakby kupił sobie nową zabawkę.

– A powinnam wiedzieć? – spojrzałam na niego, aby zobaczyć jego uśmiech.

– To – wskazał na mapę. – Nowy Jork, jedna z dzielnic, którą poznasz dogłębniej jutrzejszego dnia. Te litery zaznaczone na czerwono odpowiadają temu – tutaj pokazał palcem liczby, które prawdopodobnie były jakimiś sumami. – Tutaj masz nazwy każdej broni i jak możesz zauważyć przy nich jest cena każdego z nich.

– Czyli? – westchnęłam znudzona.

– Jeśli zgarniemy wszystko jutro w nocy cały milion będzie nasz.

*

Czasami nie podejmowałam dobrych decyzji i potem dostawałam za swoje. Tak było również i tym razem. Wiedziałam, że po tym wszystkim, co się wydarzyło w ciągu trzech lat nie powrócę do trybu życia, które toczyłam przed tym wszystkim; przed moją sfingowaną śmiercią, przed zamknięciem Justina w więzieniu i przed ukrywaniem się w obawie, że ktoś mnie rozpozna. Siłą Jason zaciągnął mnie do samolotu, aby potem wywieźć mnie do Brazylii razem z Ethanem, aby tam przeczekać to wszystko co działo się w Stanach w związu ze sprawą Justina. Odseparowali mnie całkowicie od niego, nie dali mi możliwości chociażby śledzenia na bieżąco tej sprawy oprócz nagrania z sali, kiedy dostał wyrok. Zabrali mi wszystko. Jestem pewna, że gdyby Justin tu był i widział co się dzieje nie pozwoliłby na to, abym brała udział w czymś takim, abym w ogóle robiła cokolwiek wspólnego z Ethanem. Bałam się, że złapie nas policja, dowie się co zrobiliśmy oraz kim jesteśmy i wtedy będę całkiem skończona. Ethan w ogóle się nie bał; był wciąż tym samym niemyślącym dogłębniej kretynem, a ja czasami musiałam aż za bardzo wszystko analizować.

– Co widzisz? – usłyszałam jego głos w słuchawce, kiedy obserowałam sklep przede mną.

– Jedną kamerę – mruknęłam. Ethan dotrzymał swojej obietnicy i następnego dnia pojechaliśmy w nasz punkt z mapy.

– Bardziej na północy czy na południu?

– Na środku – odpowiedziałam niemiło. Ethan siedział w samochodzie kilka metrów dalej i wszystko spisywał, a ja chodziłam jak idiotka i szukałam kamer w pobliżu. Aby wszystko poszło bez problemu trzeba będzie odciąć prąd, a Ethan oczywiście to przemyślał.

– Określ się.

– Od strony uliczki, tej po prawej stronie – mruknęłam. Ruszyłam w tamtą stronę, aby zobaczyć tylne wyjście ze sklepu. – Ślepa uliczka, nie ma wyjścia.

– Okej – mruknął, a ja rozejrzałam się i przeszłam na drugą stronę po pasach z kilkoma innymi ludźmi.

– Dwie przy sklepie z ubraniami.

– Po mojej stronie?

– Tak, po twojej.

– Cholera, mogą mieć inną sieć – powiedział do siebie, a ja nie wiedziałam co to oznaczało. – Idź w moją stronę i po prostu mów, gdzie one są.

Światła ponownie zmieniły się na zielone, więc tłum ludzi dosłownie mnie ogarnął, a ja przeciskałam się wśród nich i jak najszybciej chciałam dostać się do samochodu. Poprawiłam czapkę i rozłączyłam się, a potem schowałam telefon do kieszeni. Weszłam do samochodu i zapięłam pasy.

– Po twojej stronie trzy sklepy z czterema kamerami. Jedna jest skierowana w przeciwną stronę, a pozostałe właśnie w tę. Po mojej pięć kamer, głównie na latarniach.

Ethan kiwnął głową i zmiął kartkę, a potem wsadził ją do kieszeni. Odjechaliśmy z miejsca parkingowego.

– Co to za dzielnica? – spojrzałam w lusterko. – Czemu to właśnie tutaj?

– Droga za nami ma dwa rozwidlenia. Jedno prowadzi do komendy policji, a drugie do magazynów. To jedna z najczystrzych i najmniej strzeżonych dzielnic, aby dostać się do tych magazynów, więc często tutaj są różne zamiany handlowe niezbyt legalne i w ogóle. Dlatego, aby policja złapała jak najwięcej ludzi zamontowali kamery, którcych ty nie widzisz i nie zobaczysz.

– Więc jak chcesz to zrobić?

– To proste – wzruszył ramionami. – Czeka nas całkowite zaćmienie wieczorem, ale teraz musimy jechać na zakupy, bo w końcu to powiedzieliśmy Jasonowi.

Ethan pojechał do Targetu i dał mi listę zakupów. Założył okulary przeciwsłoneczne, a potem podgłośnił muzykę.

– Chyba sobie kpisz – powiedziałam, patrząc na niego uważnie. Oparł głowę o zagłówek i niewzruszony położył dłonie na brzuchu.

– Masz dziesięć minut, bo potem stąd odjadę i będziesz wracała sama.

– Zapomnij, kretynie. Rusz tę dupę i wychodź ze mną. Nie będę kupywała jedzenia dla ciebie.

– Dobra. Kupię sobie sam – odpowiedział jak gdyby nigdy nic, a ja dość zdenerwowana wyłączyłam radio, dzięki czemu w samochodzie zapanowała cisza.

– Bo zrezygnuję i ci nie pomogę – oświadczyłam.

– Mów dalej, a ja będę słuchał tych kłamstw – zaśmiał się.

– Pierdol się, Ethan. Wrócę sama do domu – warknęłąm i wysiadłam z samochodu, z hukiem zatrzaskując drzwi wiedząc, że to go zdenerwuje. Szybkim krokiem udałam się w stronę sklepu i ani raz nie spojrzałam przez ramię, bo wiedziałam, że on i tak się nie ruszy.

Nienawidzę tego gnoja.

Upewniłam się, że mam pieniądze i telefon, a po wejściu do środka zaczęłam kierować się po pierwszą rzecz z listy. Wiedziałam również co na liście jest dla Ethana, dlatego tego w ogóle nie brałam pod uwagę. Po jakimś czasie telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować, dlatego spojrzałam na ekran i odebrałam, bo dzwonił Jason.

– Halo? – spytałam i wrzuciłam do koszyka pięć batonów.

– Gdzie jesteś?

– W sklepie.

– Ethan jest z tobą?

– Nie – powiedziałam. Nie było go ze mną, więc teoretycznie nie okłamałam chłopaka.

– Okay – mruknął. – Znów gdzieś spierdolił – rozłączył się, a po wetknięciu telefonu do kieszeni udałam się w stronę alejki z pieczywem.

Wyszłam ze sklepu piętnaście minut później, z dwoma torbami zakupów, a potem powolnym krokiem szłam w stronę wyjścia z parkingu. Po drodze dostrzegłam postój taksówek, tym samym całkowicie ignorowałam Ethana, który wciąż na mnie czekał i pewnie zasnął.

– Bella! – wrzasnął chłopak, a ja przełknęłam pod nosem i przyśpieszyłam. Cóż, nie zamierzałam z nim wracać. Po chwili poczułam jak szarpie za moje torby z zakupami. – Co ty robisz, do cholery? – spojrzał na mnie zdezorientowany.

– Spierdalaj – warknęłam i próbowałam wyrwać moje siatki. – Wracam do domu.

– Samochód jest tam – wskazał dłonią na samochód, którego i tak nie widziałam, bo było ich tutaj zbyt dużo.

– Taksówki są kilka metrów dalej, więc zejdź mi z oczu – powiedziałam niemiło. Kilkoro ludzi przyglądało się naszej wymianie zdań i wcale mi się to nie podobało.

– Wracaj do samochodu – podszedł bliżej mnie, a ja się cofnęłam kilka kroków.

– Bo zacznę krzyczeć – ostrzegłam go.

– Przysięgam, że zaraz...

– Hej, wydaje mi się, że o coś cię poprosiła – spojrzeliśmy w prawo, skąd dochodził głos nieznanej dziewczyny. Podeszła do nas z torebką przewieszoną przez ramię.

– Co? – Ethan się zaśmiał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. – Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy – dodał chłodno, a ja nagle wpadłam na pomysł.

– Wciąż mnie dręczy – jęknęłam i spojrzałam na brunetkę, która stanęła po mojej stronie. – Czego nie rozumiesz? Powiedziałam ci, żebyśmy dali sobie przerwę, a ty wciąż mnie nachodzisz nawet na zwykłych zakupach!

Ethan oszołomiony zrobił krok w tył i mrugał przez chwilę oczami, aż wreszcie posłał mi znaczące spojrzenie i wiedziałam już, że policzy się ze mną w domu.

– Czego nie zrozumiałeś? – odezwała się dziewczyna. – Idź sobie.

Zanim powiedziałam cokolwiek wzięła mnie za ramiona i odwróciła w stronę wyjścia z parkingu.

– Ugh, tacy są najgorsi – wyjaśniła, a ja spojrzałam na nią. – Jestem Amanda, ale wolę jak mówią na mnie Mandy – uśmiechnęła się w moją stronę.

– Bella – przedstawiłam się. Czułam się trochę niezręcznie, ponieważ po raz pierwszy od trzech lat poznałam kogoś nowego w nowym miejscu. Nawet tych znajomych Jasona z Brazylii poznałam po kilku miesiącach, ponieważ zawsze jak byli u nas ja siedziałam w pokoju.

– To twój były chłopak?

– Tak – skłamałam. – Daliśmy sobie przerwę, a on tego nie rozumie.

– Widać, że jest typem, u którego wszystko musi iść po jego myśli.

– Niestety – westchnęłam.

– Gdzie mieszkasz? – zmieniła temat, a ja przez chwilę zastanawiałam się czy jej odpowiadać, ale przecież dzięki niej nie muszę kłócić się z chłopakiem.

– Na Manhattanie – powiedziałam.

– Och, ja też! – powiedziała podekscytowana. – Bliżej Central Parku?

– Praktycznie cały Central Park widzę z okna – spojrzałam na nią, a ona się uśmiechała. – Ten wieżowiec, obok którego jest Starbucks – widać było, że wiedziała o czym mówię, bo kiwnęła energicznie głową.

– Mieszkam dosłownie dwa budynki dalej! – powiedziała, kiedy zatrzymaliśmy się przy postoju. – Masz coś przeciwko, abyśmy jechały razem?

– Nie – pokręciłam głową. Amanda uśmiechnęła się i przywołała taksówkę, a ja weszłam do środka. Dziewczyna podała adres, a ja potem poczułam przychodzącą wiadomość, a kiedy odczyłam wywróciłam oczami.

Ethan | Ty idiotko, nie myśl, że ten cyrk pójdzie ci płazem.

Ja | Płazem to może mi pójść przywalenie ci w nos :)

– Nie widziałam cię nigdy w tej okolicy – zaczęła Amanda. – Przeprowadziłaś się?

– Tak – odpowiedziałam i poprawiłam siatki z zakupami, które trochę przeszkadzały mi w tej chwili. – To znaczy nie mieszkam sama – poprawiłam się. Chciałam jej powiedzieć tę wersję, którą omówiliśmy z Jasonem. – Mieszkam razem z przyjacielem.

– Ja niestety sama – przyznała. – Marzyłam o czymś lepszym w Nowym Jorku, a nie o tak beznadziejnej pracy, z której mnie zwolnili – dodała już oburzona, a ja nie chciałam brnąć w to dalej, bo widziałam, że temat byłego miejsca, w którym pracowała nie był zbyt dobrym tematem na rozmowę już na początku.

– Też muszę się za czymś rozejrzeć – mruknęłam. – Nie mogę wiecznie siedzieć w tym mieszkaniu.

Gówno prawda. Gdybym mogła nigdy bym stamtąd nie wychodziła.

Mandy kiwnęła głową, a potem zaczęła mi opowiadać o pierwszym dniu, kiedy tutaj się przeprowadziła i jak zalała pierwszej nocy mieszkanie sąsiada, który mieszkał piętro niżej. Po dotarciu na miejsce Mandy poprosiła o mój numer, więc jej dałam, a ona z uśmiechem oznajmiła, że na pewno do mnie zadzowni, abyśmy spotkały się w Starbucksie. Życzyła mi jeszcze powodzenia, a potem poszłyśmy w swoje strony. Wdusiłam przycisk na domofonie i czekałam, aż drzwi się otworą. Nie wiedziałam czy Ethan jest w mieszkaniu czy go nie ma, ale na szczęście był Jason, więc byłam za to wdzięczna.

– Bella? – odezwał się Jason w głośniku.

– No tak. Otworzysz mi?

Chwilę później usłyszałam charakterystyczny dźwięk, a drzwi ustąpiły. Weszłam do środka, a potem skierowałam się do windy. Zamknęłam drzwi, kiedy byłam już na szczęście w mieszkaniu, a potem zdjęłam buty i wzięłam torby. W kuchni siedział Jason.

– Gdzie ty byłaś? I czemu nie wróciłaś z Ethanem?

Położyłam torby na stole, a potem wrzuciłam resztę, która mi została do słoika stojącego przy słoiku z cukierkami. Jason powiedział, że w ostatni dzień w miesiącu za te pieniądze będziemy zamawiać tonę niezdrowego jedzenia, a mi i Ethanowi ten pomysł bardzo się spodobał.

– Byłam na zakupach – odpowiedziałam i nalałam sobie soku. Ethan wszedł do kuchni i zaczął jak gdyby nigdy nic wyjmować wszystko to, co kupiłam jakby czegoś szukał. Ostatecznie warknął coś pod nosem i zacisnął dłonie na blacie. Przymknął swoje oczy i głęboko odetchnął.

– Gdzie są moje ulubione słodycze? – warknął i spojrzał na mnie wkurzony. Wzruszyłam ramionami i nalałam sobie jeszcze jedną szklankę. Jason zignorował nas i zaczął chować artykuły do właściwych miejsc.

– Nie wiem jakie są twoje ulubione.

– Bardzo dobrze wiesz. Każdy wie – odpowiedział, a ja nie odpowiedziałam. – A gdzie mój Sprite? Też go nie kupiłaś.

– Nie zapisałeś go na listę – powiedziałam.

– A mój chleb tostowy? Moje pieprzone marchewki? Też nie kupiłaś.

– Powiedziałam ci – warknęłam i odstawiłam szklankę. – Że ci nic co twoje nie kupię, więc nie miej do mnie pretensji – dodałam i wstałam, a potem wsadziłam szklankę do zlewu. Urażony Ethan patrzył na mnie uważnie i prawdopodobnie zabijał mnie w swojej głowie, ale mało mnie to interesowało. Niech da mi spokój. – Potrzebujesz mojej pomocy? – spojrzałam na Jasona, całkiem ignorując Ethana, który wciąż na mnie patrzył.

– Nie. Poradzę sobie.

– Świetnie – uśmiechnęłam się, a potem wyminęłam chłopaka i wyszłam z kuchni. Dopadł mnie po chwili, kiedy miałam zamiar wejść do swojego pokoju. Przycisnął mnie do ściany, ale to nie zrobiło na mnie wrażenia.

– Wkurwiłaś mnie, Arabella – wycedził, a ja wywróciłam oczami. – Tego pierdolonego cyrku przed sklepem ci nie zapomnę i jeszcze się zemszczę.

– Gówno mnie to obchodzi – wyzywająco spojrzałam na niego. – Ostatni raz ci pomagam, bo jeśli po tej akcji znów będziesz chciał mojej pomocy mogę ci obiecać, że Jason się o wszystkim dowie. A teraz mnie puść, bo nie mam ochoty patrzeć na twoją parszywą gębę.

Chłopak mnie posłuchał, ale nie odsunął, dlatego przeszłam mu pod ramieniem i weszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a z szafki wyjęłam książkę, w której miałam zdjęcie. Z westchnieniem otworzyłam pierwszą stronę i przejechałam palcem po twarzy Justina, które było jedną z niewielu rzeczy, które mi po nim zostały. Rzadko kiedy uśmiechał się na jakiejkolwiek fotografii, ale na tej stał z Jasonem, który obejmował go ramieniem, a Justin trzymał uniesiony kieliszek. Robiąc zdjęcie parsknęłam śmiechem, ponieważ Noah powiedział wtedy coś śmiesznego i poprosiłam Justina, aby przestał się ruszać, bo nie mogłam zrobić zdjęcia, a on nic sobie z tego nie robił. Czasami zastanawiałam się co z resztą; co z Noah, co z Kevinem, Rickiem, Zaynem i pozostałymi. Liczyłam, że wszystko u nich w porządku, a oni w jakikolwiek sposób sobie radzą.  

Łza opadła na twarz Justina, a serce ogarnęła tęsknota, dlatego schowałam książkę na swoje miejsce i położyłam się, a następnie przykryłam kołdrą.

*

O pierwszej trzydzieści pięć czekałam w zimnym samochodzie na Ethana, który się spóźniał już pięć minut. Ziewnęłam już czwarty raz w czasie, kiedy czekałam na niego. Odzywałam się do niego tylko wtedy, kiedy już była taka konieczność, ale tak nie zamieniałam z nim niepotrzebnie słowa. Chłopak wreszcie pojawił się, ubrany cały na czarno, a po wejściu do środka położył mi na kolana czarny plecak. Zapięłam pasy, a potem wyjechaliśmy z parkingu na niemal pustą ulicę.  

– W plecaku jest laptop. Wyjmij go – spełniłam jego życzenie i wyciągnęłam sprzęt, a potem go włączyłam. – Tym razem zostaniesz w samochodzie i nie będziesz wychodziła. Włącz ten plik, który masz podpisany z dzisiejszą datą.

Zrobiłam to, o co mnie poprosił, a po chwili jakiś program pokazał się na ekranie. Rozpoznałam, że to widok na tę dzielnicę z jakiejś kamery, która na pewno nie była żadną tą, którą widziałam.

– Co to jest? – spytałam.

– Policja podobno dostała aninomowe zgłoszenie, że jakaś akcja się szykuje, dlatego będziesz siedzieć i obserwować wszystko, a kiedy coś się pojawi dasz mi znać. Jak klikniesz enter pokaże ci się zapis z drugiej kamery, z przeciwnej strony.

Kiwnęłam głową, a potem wyjęłam krótkofalówkę i słuchawkę, którą dałam chłopakowi. W plecaku były jeszcze dwa kable i na razie nie potrzebowałam odpowiedzi na pytanie po co one będą nam potrzebne. Dotarliśmy na miejsce po jakimś czasie i zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu obu ulic, pod jakimś sklepem, przy światłach. Ethan sprawdził coś na telefonie, a potem włączył krótkofalówkę i wziął kable.

– Co mam robić? – zapytałam, kiedy odpiął pasy i był gotowy do wyjścia. Spojrzał na mnie przez ramię.

– Masz być moimi oczami.

Ethan wyszedł, a ja skupiłam się na ekranie laptopa.

– W lewym dolnym rogu masz ikonkę kamerki. Kliknij na nią – usłyszałam głos Ethana, a po chwili w tym samym rogu ekranu miałam podgląd na kamery, które spisywał Ethan. – Co widzisz?

– Jest obraz – odpowiedziałam.

Obserwowałam chłopaka jak podszedł do jakiejś skrzynki, a potem ją rozkręcił i wetknął w nie oba kable, które wziął z plecaka. Po chwili posypały się z niego iskry, a on przebiegł na drugą stronę. Powędrowałam wzrokiem na podgląd z kamer, których obraz się zmienił i nie było nic.

– Nic nie ma – mruknęłam i wyprostowałam nogi.

– Okay – odpowiedział. Latarnia jedna po drugiej zgasła, tak samo jak witryny sklepowe i dzielnica pozostała bez żadnego światła. Ethan stał oparty o jedną z latarni i napisał do kogoś, a ja w tej ciemności ledwo go widziałam. Jedyne światło dochodziło z laptopa, którego miałam na kolanach.

– Czarny samochód nadjeżdża z twojej strony – powiedziałam widząc na podglądzie, a chłopak się wyprostował i schował telefon. Po chwili pojazd zatrzymał się, a ze środka wysiadł jeden mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy, bo było za ciemno, ale dobrze widziałam jak Ethan przytulił go w typowo męski sposób.

Ten kretyn wyjął słuchawkę z ucha, dlatego nie słyszałam o czym rozmawiali. Całkiem zapomniałam o tym, że miałam obserwować sytuację na ekranie, ale za to skupiłam się na tej dwójce. Ethan go znał, ale skąd? W pewnym momencie Ethan spojrzał na mnie przez ramię, a chłopak stanął obok niego, ale nawet po wytężeniu mojego wzroku widziałam zarys jego ubrania. Ethan kiwnął głową, a potem chłopak odwrócił się i wyjął coś z tylnego siedzenia. Po chwili w dłoniach chłopaka była czarna torba.

– Możesz być pewny – usłyszałam jedynie to, kiedy chłopak wsiadł do samochodu, ale nie odjechał. Pokręciłam głową i spojrzałam na ekran.

– Ethan, ktoś się zbliża – powiedziałam.

– Już idę – usłyszałam. Przebiegł te kilka metrów i wsiadł do środka, a następnie ostrożnie położył torbę na tylnym siedzeniu. Zamknęłam laptopa i schowałam do plecaka, a potem spojrzałam na niego, bo chciałam odpowiedzi.

– Kto to był? – spytałam, kiedy zostaliśmy sami. Ethan spojrzał we wsteczne lusterko, a potem ruszyliśmy. Chwilę nic nie mówił.

– Stary, dobry znajomy – odpowiedział.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4179 słów i 23822 znaków.

Dodaj komentarz