– Nie widziałam cię nigdy w tej okolicy – zaczęła Amanda. – Przeprowadziłaś się?
– Tak – odpowiedziałam i poprawiłam siatki z zakupami, które trochę przeszkadzały mi w tej chwili. – To znaczy nie mieszkam sama – poprawiłam się. Chciałam jej powiedzieć tę wersję, którą omówiliśmy z Jasonem. – Mieszkam razem z przyjacielem.
– Ja niestety sama – przyznała. – Marzyłam o czymś lepszym w Nowym Jorku, a nie o tak beznadziejnej pracy, z której mnie zwolnili – dodała już oburzona, a ja nie chciałam brnąć w to dalej, bo widziałam, że temat byłego miejsca, w którym pracowała nie był zbyt dobrym tematem na rozmowę już na początku.
– Też muszę się za czymś rozejrzeć – mruknęłam. – Nie mogę wiecznie siedzieć w tym mieszkaniu.
Gówno prawda. Gdybym mogła nigdy bym stamtąd nie wychodziła.
Mandy kiwnęła głową, a potem zaczęła mi opowiadać o pierwszym dniu, kiedy tutaj się przeprowadziła i jak zalała pierwszej nocy mieszkanie sąsiada, który mieszkał piętro niżej. Po dotarciu na miejsce Mandy poprosiła o mój numer, więc jej dałam, a ona z uśmiechem oznajmiła, że na pewno do mnie zadzowni, abyśmy spotkały się w Starbucksie. Życzyła mi jeszcze powodzenia, a potem poszłyśmy w swoje strony. Wdusiłam przycisk na domofonie i czekałam, aż drzwi się otworą. Nie wiedziałam czy Ethan jest w mieszkaniu czy go nie ma, ale na szczęście był Jason, więc byłam za to wdzięczna.
– Bella? – odezwał się Jason w głośniku.
– No tak. Otworzysz mi?
Chwilę później usłyszałam charakterystyczny dźwięk, a drzwi ustąpiły. Weszłam do środka, a potem skierowałam się do windy. Zamknęłam drzwi, kiedy byłam już na szczęście w mieszkaniu, a potem zdjęłam buty i wzięłam torby. W kuchni siedział Jason.
– Gdzie ty byłaś? I czemu nie wróciłaś z Ethanem?
Położyłam torby na stole, a potem wrzuciłam resztę, która mi została do słoika stojącego przy słoiku z cukierkami. Jason powiedział, że w ostatni dzień w miesiącu za te pieniądze będziemy zamawiać tonę niezdrowego jedzenia, a mi i Ethanowi ten pomysł bardzo się spodobał.
– Byłam na zakupach – odpowiedziałam i nalałam sobie soku. Ethan wszedł do kuchni i zaczął jak gdyby nigdy nic wyjmować wszystko to, co kupiłam jakby czegoś szukał. Ostatecznie warknął coś pod nosem i zacisnął dłonie na blacie. Przymknął swoje oczy i głęboko odetchnął.
– Gdzie są moje ulubione słodycze? – warknął i spojrzał na mnie wkurzony. Wzruszyłam ramionami i nalałam sobie jeszcze jedną szklankę. Jason zignorował nas i zaczął chować artykuły do właściwych miejsc.
– Nie wiem jakie są twoje ulubione.
– Bardzo dobrze wiesz. Każdy wie – odpowiedział, a ja nie odpowiedziałam. – A gdzie mój Sprite? Też go nie kupiłaś.
– Nie zapisałeś go na listę – powiedziałam.
– A mój chleb tostowy? Moje pieprzone marchewki? Też nie kupiłaś.
– Powiedziałam ci – warknęłam i odstawiłam szklankę. – Że ci nic co twoje nie kupię, więc nie miej do mnie pretensji – dodałam i wstałam, a potem wsadziłam szklankę do zlewu. Urażony Ethan patrzył na mnie uważnie i prawdopodobnie zabijał mnie w swojej głowie, ale mało mnie to interesowało. Niech da mi spokój. – Potrzebujesz mojej pomocy? – spojrzałam na Jasona, całkiem ignorując Ethana, który wciąż na mnie patrzył.
– Nie. Poradzę sobie.
– Świetnie – uśmiechnęłam się, a potem wyminęłam chłopaka i wyszłam z kuchni. Dopadł mnie po chwili, kiedy miałam zamiar wejść do swojego pokoju. Przycisnął mnie do ściany, ale to nie zrobiło na mnie wrażenia.
– Wkurwiłaś mnie, Arabella – wycedził, a ja wywróciłam oczami. – Tego pierdolonego cyrku przed sklepem ci nie zapomnę i jeszcze się zemszczę.
– Gówno mnie to obchodzi – wyzywająco spojrzałam na niego. – Ostatni raz ci pomagam, bo jeśli po tej akcji znów będziesz chciał mojej pomocy mogę ci obiecać, że Jason się o wszystkim dowie. A teraz mnie puść, bo nie mam ochoty patrzeć na twoją parszywą gębę.
Chłopak mnie posłuchał, ale nie odsunął, dlatego przeszłam mu pod ramieniem i weszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a z szafki wyjęłam książkę, w której miałam zdjęcie. Z westchnieniem otworzyłam pierwszą stronę i przejechałam palcem po twarzy Justina, które było jedną z niewielu rzeczy, które mi po nim zostały. Rzadko kiedy uśmiechał się na jakiejkolwiek fotografii, ale na tej stał z Jasonem, który obejmował go ramieniem, a Justin trzymał uniesiony kieliszek. Robiąc zdjęcie parsknęłam śmiechem, ponieważ Noah powiedział wtedy coś śmiesznego i poprosiłam Justina, aby przestał się ruszać, bo nie mogłam zrobić zdjęcia, a on nic sobie z tego nie robił. Czasami zastanawiałam się co z resztą; co z Noah, co z Kevinem, Rickiem, Zaynem i pozostałymi. Liczyłam, że wszystko u nich w porządku, a oni w jakikolwiek sposób sobie radzą.
Łza opadła na twarz Justina, a serce ogarnęła tęsknota, dlatego schowałam książkę na swoje miejsce i położyłam się, a następnie przykryłam kołdrą.
*
O pierwszej trzydzieści pięć czekałam w zimnym samochodzie na Ethana, który się spóźniał już pięć minut. Ziewnęłam już czwarty raz w czasie, kiedy czekałam na niego. Odzywałam się do niego tylko wtedy, kiedy już była taka konieczność, ale tak nie zamieniałam z nim niepotrzebnie słowa. Chłopak wreszcie pojawił się, ubrany cały na czarno, a po wejściu do środka położył mi na kolana czarny plecak. Zapięłam pasy, a potem wyjechaliśmy z parkingu na niemal pustą ulicę.
– W plecaku jest laptop. Wyjmij go – spełniłam jego życzenie i wyciągnęłam sprzęt, a potem go włączyłam. – Tym razem zostaniesz w samochodzie i nie będziesz wychodziła. Włącz ten plik, który masz podpisany z dzisiejszą datą.
Zrobiłam to, o co mnie poprosił, a po chwili jakiś program pokazał się na ekranie. Rozpoznałam, że to widok na tę dzielnicę z jakiejś kamery, która na pewno nie była żadną tą, którą widziałam.
– Co to jest? – spytałam.
– Policja podobno dostała aninomowe zgłoszenie, że jakaś akcja się szykuje, dlatego będziesz siedzieć i obserwować wszystko, a kiedy coś się pojawi dasz mi znać. Jak klikniesz enter pokaże ci się zapis z drugiej kamery, z przeciwnej strony.
Kiwnęłam głową, a potem wyjęłam krótkofalówkę i słuchawkę, którą dałam chłopakowi. W plecaku były jeszcze dwa kable i na razie nie potrzebowałam odpowiedzi na pytanie po co one będą nam potrzebne. Dotarliśmy na miejsce po jakimś czasie i zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu obu ulic, pod jakimś sklepem, przy światłach. Ethan sprawdził coś na telefonie, a potem włączył krótkofalówkę i wziął kable.
– Co mam robić? – zapytałam, kiedy odpiął pasy i był gotowy do wyjścia. Spojrzał na mnie przez ramię.
– Masz być moimi oczami.
Ethan wyszedł, a ja skupiłam się na ekranie laptopa.
– W lewym dolnym rogu masz ikonkę kamerki. Kliknij na nią – usłyszałam głos Ethana, a po chwili w tym samym rogu ekranu miałam podgląd na kamery, które spisywał Ethan. – Co widzisz?
– Jest obraz – odpowiedziałam.
Obserwowałam chłopaka jak podszedł do jakiejś skrzynki, a potem ją rozkręcił i wetknął w nie oba kable, które wziął z plecaka. Po chwili posypały się z niego iskry, a on przebiegł na drugą stronę. Powędrowałam wzrokiem na podgląd z kamer, których obraz się zmienił i nie było nic.
– Nic nie ma – mruknęłam i wyprostowałam nogi.
– Okay – odpowiedział. Latarnia jedna po drugiej zgasła, tak samo jak witryny sklepowe i dzielnica pozostała bez żadnego światła. Ethan stał oparty o jedną z latarni i napisał do kogoś, a ja w tej ciemności ledwo go widziałam. Jedyne światło dochodziło z laptopa, którego miałam na kolanach.
– Czarny samochód nadjeżdża z twojej strony – powiedziałam widząc na podglądzie, a chłopak się wyprostował i schował telefon. Po chwili pojazd zatrzymał się, a ze środka wysiadł jeden mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy, bo było za ciemno, ale dobrze widziałam jak Ethan przytulił go w typowo męski sposób.
Ten kretyn wyjął słuchawkę z ucha, dlatego nie słyszałam o czym rozmawiali. Całkiem zapomniałam o tym, że miałam obserwować sytuację na ekranie, ale za to skupiłam się na tej dwójce. Ethan go znał, ale skąd? W pewnym momencie Ethan spojrzał na mnie przez ramię, a chłopak stanął obok niego, ale nawet po wytężeniu mojego wzroku widziałam zarys jego ubrania. Ethan kiwnął głową, a potem chłopak odwrócił się i wyjął coś z tylnego siedzenia. Po chwili w dłoniach chłopaka była czarna torba.
– Możesz być pewny – usłyszałam jedynie to, kiedy chłopak wsiadł do samochodu, ale nie odjechał. Pokręciłam głową i spojrzałam na ekran.
– Ethan, ktoś się zbliża – powiedziałam.
– Już idę – usłyszałam. Przebiegł te kilka metrów i wsiadł do środka, a następnie ostrożnie położył torbę na tylnym siedzeniu. Zamknęłam laptopa i schowałam do plecaka, a potem spojrzałam na niego, bo chciałam odpowiedzi.
– Kto to był? – spytałam, kiedy zostaliśmy sami. Ethan spojrzał we wsteczne lusterko, a potem ruszyliśmy. Chwilę nic nie mówił.
Dodaj komentarz