STALKER • 26

Minęły dwa tygodnie, a ja przestałem się nią przejmować. To znaczy jej śmierć oczywiście odbiła się na nas wszystkich; była dla mnie ważna, wiedziała strasznie dużo, a potem się okazało, że została zamordowana z rąk tego psychopaty, ale im szybciej zapomnę o tym wszystkim to ruszę do przodu.

Kurwa, nienawidziłem też siebie za to, że zginęła. Może mogłem trzymać ją z daleka od tego wszystkiego, mogłem nic jej nie mówić, Boże, mogłem nawet się jej nie oświadczać. Byłaby tutaj, pracowała w redakcji, która była dla niej całym światem, nie wpakowałbym jej w to wszystko, a ona byłaby szczęśliwa.

Po raz kolejny tego wieczora usłyszałem trzask na dole i po prostu nie wytrzymałem. Byłem pewien, że to Arabella, która od dwóch tygodni nie może się pozbierać. Ryczała strasznie na jej pogrzebie, a mi się serce kruszyło, kiedy widziałem ją w takim stanie. Od tego czasu ani razu nie poszła do pracy, spędzała czas u mnie w domu, rozmawiała ze mną, Jasonem i Cameronem. Rodzice nawet chcieli przyjechać ją odwiedzić, ale ona nie chciała. Nie było sensu jej więcej do tego namawiać. Spojrzałem na zegarek, było kilka minut po trzeciej, więc czym prędzej zszedłem do kuchni. Moja dziewczyna siedziała przy wysepce i wpatrywała się się w pustą butelkę Jacka Danielsa.

– Mówiłem ci, żebyś tego, kurwa już nie piła – syknąłem i wziąłem to nieszczęsne gówno, które sam kiedyś piłem. Teraz nie mogłem na to patrzeć, widząc jak ona zapija swoje smutki. Spojrzała na mnie tymi smutnymi oczami i oblizała usta. Nie była pijana; ona nigdy na taką nie wyglądała, a ja się zastanawiałem ile ona musi wypić, żeby czuć się pijaną.

– Nie zabronisz mi pić – oświadczyła wkurzonym głosem.

– Wydaje mi się, że właśnie to zrobiłem. A teraz idź spać – dodałem i chciałem, żeby wstała, ale zdążyła wziąć rękę. – Bella, daj spokój – westchnąłem. Byłem zmęczony, nie pamiętam, kiedy przespałem całą noc w ciągu dwóch tygodni, bo niemal za każdym razem bałem się, że coś się jej mogło stać.

– Czemu cię nie boli serce? – zapytała cicho, a ja zmarszczyłem brwi.

– Co? O co ci chodzi?

– Nie boli cię serce, że ona nie żyje?

– Serce mnie będzie boleć, kiedy tobie się coś stanie – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem, a potem przejechałem palcem po jej policzku.

– Nie mów takich rzeczy, bo już niedługo mnie... – nie pozwoliłem jej dokończyć tylko ją pocałowałem. Nie mogłem znieść tego powielania tematu. Położyłem dłonie na jej policzkach i przejechałem językiem po jej wargach. Szybko mnie od siebie odsunęła, a ja patrzyłem na nią w szoku.

– Co ty robisz? – spytałem, a ona wzruszyła ramionami.

– Nie możesz – opowiedziałam niemal od razu.

– Czego nie mogę? Nie mogę cię całować?

– Tak, nie możesz, bo potem będziesz za mną bardziej tęsknił, będziesz sobie wmawiał, że to twoja wina, bo nie żyję i nie będziesz mógł spojrzeć na siebie w lustrze. Tak bardzo będziesz siebie za to nienawidził.

Patrzyłem na nią i nie wiedziałem co powiedzieć. Przeczesałem nerwowym ruchem swoje włosy i podszedłem do niej. Chciałem ją objąć, ale ona znów mi na to nie pozwoliła.

– Nie mów takich rzeczy, ty nawet nie myśl o tym, że coś ci się może stać, bo tak nie będzie. Nawet mi nie przerywaj, bo ja jeszcze nie skończyłem – posłałem jej spojrzenie, bo już widziałem, że chciała coś dodać. – To prawda, że nie zniósłbym, gdyby coś ci się stało, ale nic ci się nie stanie. Nie umrzesz, będziesz ze mną i zobaczysz, że już niedługo to wszystko się skończy, a my się stąd wyprowadzimy.

– Skąd możesz to wiedzieć? – prychnęła i uśmiechnęła się sztucznie.

– Wiem, że będziesz przy mnie, a ja będę przy tobie.

W jej oczach stanęły łzy; była tak bardzo słaba w tym momencie, a ja podszedłem i spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Skinęła lekko głową, a ja potem ją przytuliłem. Objęła mnie jeszcze mocniej i zaczęła płakać. Gładziłem ją po włosach, uspokajałem i po prostu czekałem aż przestanie, bo potrzebowała tego wypłakania się.

– Kocham cię – powiedziała cicho, a ja zamknąłem oczy. Boże, ja też cię kocham. A potem poszliśmy spać, a ja przespałem resztę nocy.

* * *

Następnego dnia stawiłem się równo o dziesiątej w klubie Jasona, aby omówić parę spraw z resztą. Chciałem nawet zabrać Camerona, ale wolałem, aby spędził ten czas z Bellą, którą siłą wyciągnąłem z łóżka. Poprawiłem marynarkę od garnituru, bo miałem także ważne spotkanie i wszedłem do sali, gdzie nastała cisza.

– Witajcie chłopcy – wychrypiałem i podszedłem bliżej. Przywitali się ze mną, a Nick nie powiedział nic. Kiedy wszyscy zajęli miejsca przyszedł także Jason z czarną sportową torbą.

– Z racji tego, że dzisiaj mam święto to wy odwalacie czarną robotę – powiedział Jason, rzucając wszystko na stół.

– Jakie święto? – oparłem się o krzesło i splotłem palce.

– Wiesz, jak w miesiącu mam taki dzień, który nazywam ''Ludzie umrą bez Jasona'' – zrobił cudzysłów w powietrzu, a wszyscy się zaśmialiśmy. – Także bracie załatwiasz nowy towar, a w zamian dajesz im narkotyki. Całą torbę.

– Znów? – mruknąłem niezadowolony i przysunąłem ją do siebie, chcąc otworzyć.

– Załatwiłem ci faceta, który zna Pensy, więc nie narzekaj – prychnął, a ja spojrzałem na niego i zmrużyłem oczy.

– Co?

– To, co usłyszałeś. Facet, do którego jedziesz z towarem zna Pensy i powie ci po co ona tak faktycznie tu przyjechała – napił się whiskey, a ja spojrzałem na każdego z chłopaków. Skinęli twierdząco głowami.

– Dzięki, że dowiaduję się o tym jako ostatni.

– Wybacz, niespodzianka się nie udała? – zakpił Nick, a ja zignorowałem tego debila.

– O czym wy mówicie? – westchnąłem, a potem mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyjąłem go z tych niewygodnych spodni i jęknąłem z frustracji widząc nieznany numer. – Nasza gwiazdka do mnie napisała.

– Spytaj o autograf albo o zdjęcie – dodał Kevin, a ja jako jedyny się nie zaśmiałem.

Nieznany: poluję dziś na ciebie

Arabella z pewnością nie dostała tej wiadomości, a ja miałem nie odpisywać, ale cóż – nigdy nie podejmuję dobrych decyzji.

JA: czekam chociaż na twój jeden ruch, kiedy noga ci się podwinie

Nieznany: och, coś takiego z pewnością nigdy nie nastanie. Jestem trzy kroki przed wami;)

JA: nie byłbym tego taki pewien, bo zostawiłeś kilka śladów na ciele Rosie, więc nie pierdol panie idealny

Nieznany: ty chyba serio czekasz aż zabiję Arabellę.

JA: nie zabijesz jej, bo ona ci jest niepotrzebna. Wciąż boli cię serce, że twoja dziewczyna nie żyje, prawda?

– Justin miałeś nie miałeś wdawać się z nim w dyskusje – usłyszałem głos Jasona, więc podniosłem na niego spojrzenie i posłałem szatański uśmiech.

– Jestem cierpliwy i wciąż czekam.

– Na co? – mój brat westchnął, a ja spojrzałem na zainteresowanych chłopaków, którzy oczywiście byli we wszystko wtajemniczeni.

– Jak już się dowiem o co mi chodzi to wam powiem.

Wróciłem wzrokiem na wiadomości nie widząc kolejnej. Zapewne tego się nie spodziewał, że się dowiem.

JA: z racji tego, że zapewne ten telefon potem i tak wyrzucisz, a kartę potniesz czy cokolwiek to dodam tylko, że i tak by umarła, bo błagała o śmierć

Nieznany: skąd wiesz, że to o nią chodzi?

JA: widziałem zdjęcia, które mi podrzuciłeś do samochodu i domyśliłem się, że to o nią chodzi, bo była jedyną kobietą, która została zastrzelona, kiedy był napad na bank

Nieznany: nieprawda

JA: prawda, to zawsze chodziło na nią, pamiętasz jak podpisałeś to zdjęcie? Na jednym jesteś ty i byłeś, ale w przenośni. Zamiast rozpierdalać nam życie należałoby się wcześniej dowiedzieć jak było naprawdę.

Nieznany: wiem wystarczająco dużo

JA: nah, wcale nie. Nie rozmawiałeś z nikim, kto przeżył, nie oglądałeś nagrań z kamer, a gdybyś to zrobił to wiedziałbyś jak bardzo ją zniszczyłeś.

Nieznany: ty za to zniszczyłeś Leilę i popatrz jak skończyła.

– Jestem kurwa mistrzem – wstałem i schowałem telefon do kieszeni. Trochę się wkurwiłem, ale to nic, bo mój krąg poszukiwań się pomniejszył do minimum.

– Co się stało? – zapytał prawdopodobnie Steven.

– Muszę dostać zdjęcia z sekcji zwłok i najlepiej opis cały tej laski, którą któryś z was zabił.

– O kogo chodzi? – spytał Kevin.

– A skąd mam to wiedzieć? To wy wtedy tam staliście.

– To nie nasza wina, że błagała o śmierć – odezwał się Jason, a ja spojrzałem na niego.

– Facet, który nas napastuje telefonami właśnie chce tylko zemsty za śmierć tej dziewczyny. Ja nawet nie wiem jak miała na imię. Weźcie jakieś zeznania czy coś, żeby potwierdzić to, co mu napisałem, ja muszę jechać z towarem.

Wziąłem torbę i przewiesiłem sobie przez ramię. Już byłem gotowy, aby opuścić klub, ale wtedy Kevin zawołał moje imię. Spojrzałem na niego.

– Mogę jechać z tobą? – stanął obok mnie, a ja skinąłem.

– Pewnie, ale siedzisz cicho.

* * *

– No przecież ja ci właśnie mówię, że idziemy tam – warknąłem do słuchawki, kiedy wszedłem do domu Arabelli.

– Masz Bellę też zabrać nie zapomnij – odpyskował mi Jason, a ja chciałem się rozłączyć.

– Wiem co mam zrobić. To tylko gówniany bankiet, który musisz zorganizować.

Zatrzymałem się w salonie i aż się zdziwiłem widząc ją jak siedziała spokojnie, jadła i oglądała telewizję.

– Muszę kończyć. Przyjdziemy za godzinę. Już nic nie mów – rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni, a potem opadłem na kanapę obok dziewczyny.

– Jak ci minął dzień? – wziąłem trochę skittlesów z miseczki, którą miała na kolanach. Wzruszyła ramionami.

– Hmm, spokojnie – zaczęła, a ja patrzyłem na nią. – Byłam z Cameronem w redakcji i ogarnęliśmy ostatnie sprawy niedokończone przez Rosie. Alissa powiedziała, że trzeba znaleźć nową szefową. No a poza tym Rosie założyła hasło na laptopa, więc nie wiemy czym się zajmowała.

– Hasło?

– Tak. Przynieść ci tego laptopa? – już była gotowa, aby wstać, ale ją zatrzymałem i zacisnąłem szczękę.

– Piłaś – oświadczyłem, a ona się tylko zaśmiała i położyła dłonie na policzkach.

– Wino. Razem z Cameronem. Przynieść ci?

– Nie. Zaraz i tak jedziemy na ten bankiet – spojrzałem na zegarek. – Możesz wziąć Camerona.

– Już mu o tym powiedziałam – usiadła mi na kolanach, a ja objąłem ją w talii, żeby czasem przeze mnie nie spadła. Zarzuciła mi dłonie za szyję i się szeroko uśmiechnęła.

Wow, to nowość widzieć ją z uśmiechem, którego nie widziałem od tak bardzo dawna.

– A ty co dzisiaj robiłeś?

– Nic ciekawego – odpowiedziałem.

– Och, błagam – wywróciła oczami. – Twoja praca jest interesująca i chcę wiedzieć coś o tym co robisz.

– Jak chcesz to mogę cię kiedyś zabrać i cały dzień będziesz patrzyła co robię, hmm?

– Pewnie – skinęła głową. – Moi rodzice dzwonili i powiedzieli, że chcą jutro przyjechać.

– Jutro jest niedziela, prawda?

– Tak. No i chcą cię poznać, bo coś tam im o tobie wspominałam.

– Dobra, mi pasuje, ale teraz idź się ubrać, bo nie chcę się spóźnić. Jason się wkurzy, jak razem z nim nie przywitam gości.

– Spodoba ci się sukienka, którą kupiłam – uśmiechnęła się i wstała, a potem pobiegła na górę. Oparłem głowę o kanapę i zamknąłem oczy, aby choć na chwilę odpocząć.

* * *

– Głupia koszula. Nigdy, kurwa, więcej – wyrzuciłem chyba setną chusteczkę do kosza i chwyciłem kolejną. Byłem tak wkurwiony, bo jakaś dziewczyna rozlała mnie na szampana i teraz wyglądałem tak, jakby jakiś dzieciak się na mnie zesikał.

– Justin! Gdzie jesteś?! – usłyszałem głos Arabelli, więc wychyliłem głowę dzięki czemu mnie dostrzegła. Chwyciła sukienkę w dłonie i przyśpieszyła kroku. – Coś ty zrobił? – zapytała z niedowierzaniem, a ja wywróciłem oczami.

– Nie widzisz? Spociłem się – prychnąłem i oderwałem trochę papieru toaletowego. Jason w tym czasie wyszedł z łazienki razem z Cameronem i, kiedy zobaczyli moją minę zaczęli się śmiać jeszcze bardziej. Boże, co za debile.

– Co mu się stało? – Bella westchnęła i spojrzała na mojego brata. Jason opanował swoją minę, a ja wróciłem do suszenia tej kurewskiej koszuli.

– Tak się śpieszył, że ktoś wylał na niego swojego szampana.

– I teraz to nie chce się wchłonąć czy cokolwiek się ma z tym dziać. Nie wracam tam, nie pójdę w tak ujebanej koszuli – westchnąłem zrezygnowany i wyrzuciłem papier do śmieci.

Jason i Cameron starali się powstrzymać śmiech, ale im częściej na nich patrzyłem to coraz bardziej nachodziła mnie ochota, żeby ich, kurwa, uderzyć. I z pewnością bym to już dawno zrobił, gdyby nie obecność mojej dziewczyny.

– Już nie przesadzaj – zaczęła tym swoim łagodnym głosem. Stanęła bliżej mnie, zerwała trochę tego głupiego papieru toaletowego w debilne serduszka i delikatnie to wytarła. – Nic więcej nie zrobię, więc zapniesz to jakoś marynarką czy czymś.

– To przez ciebie Jason – spiorunowałem brata wzrokiem. – Gdybyś głupio nie rechotał to nic by się nie stało, a ja bym nie śmierdział.

– Laska patrzyła na ciebie od dłuższego czasu, więc w pewien sposób spełniłem jej marzenie i porozmawiała z tobą – odpowiedział.

– Co? – do rozmowy wtrąciła się Arabella.

– Nie nic – machnąłem ręką. – Nawąchał się czegoś razem z Cameronem i gada głupoty.

– To mydło w męskim kiblu naprawdę ładnie pachnie, ciekawe czy w damskim też takie jest – dodał, a Cameron zaraz po nim parsknął śmiechem.

– Banda debili – syknąłem. Nie miałem siły na przebywanie wśród ich głupoty. – Idźmy stąd – dodałem i objąłem ją w talii. – W ogóle to gdzie ty byłaś?

– Rozmawiałam z Alissą i Ethanem – odpowiedziała. – Powinieneś go poznać.

– Ethan? – zmarszczyłem brwi, bo gdzieś słyszałem to imię i nazwisko, ale za cholerę nie wiedziałem gdzie i w jakich okolicznościach je poznałem.

– Tak, Ethan Wilson, ten taki... no musisz go poznać.

– Nah, jednak nie chcę – odpowiedziałem, kiedy znaleźliśmy się już w sali głównej, gdzie byli niemal wszyscy. Chciałem już przedstawić dziewczynie parę moich wspólników, ale niestety ten cały Ethan podszedł do nas. Widziałem go może raz w życiu i to by mi w zupełności starczyło.

– Ty musisz być Justin – zaczął z uśmiechem i podał mi rękę, którą z niechęcią uścisnąłem.

– Cóż, mnie znają oczywiście wszyscy – odpowiedziałem, ale to chyba go nie zraziło, bo wciąż tu stał. Boże.

– Właśnie rozmawiałam z Ethanem, bo pytał, gdzie pracuję – dodała Arabella, chcąc chyba, żeby nie było między nami dziwnego napięcia.

– Tak, robię artykuł na studia i to było mi potrzebne.

– Studiujesz? – zdziwiłem się.

– Ostatni projekt – odpowiedział, a ja skinąłem. Gówno mnie to obchodzi czym się zajmujesz.

– Poznałam go na tym festynie, gdzie byłam razem z Rachel – znów bohaterka naszej konwersacji zabrała głos. Po co Jason go tu zapraszał? Czy on go zna?

– Interesujące – mruknąłem cicho i bez chęci dalszej rozmowy. Boże, chcę się wreszcie czegoś porządnego napić i niech to nie będzie szampan. Niech on już sobie stąd idzie, nie chce jej z nim zostawiać.

– Muszę już iść – rzekł wreszcie, a ja się niezmiernie ucieszyłem co było chyba widoczne.

– No to do zobaczenia kiedy indziej. Pa  – pomachałem mu nawet, a potem szybko od niego odeszliśmy.

– Czy ty nie wiesz co to znaczy bycie miłym dla nowo poznanej osoby? – warknęła patrząc na mnie, kiedy ja w tym czasie wziąłem z tacki dwa kieliszki szampana, niestety. Spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami.

– Hmm? Mówiłaś coś?

– Ugh, nieważne Bieber – odpowiedziała cicho. – Czemu wszyscy się dobrze bawią?

– A ty się dobrze nie bawisz? – opróżniłem dwa kieliszki niemal od razu i odłożyłem je na stolik, który stał w pobliżu.

– No to znaczy... – zawahała się. – Jest okej, ale przecież Rosie została zamordowana i nikt się tym nie przejął?

Westchnąłem i objąłem ją w talii, a potem przyciągnąłem ją do siebie.

– Słońce, oni nie będą wiecznie płakać. Większość jej nawet nie znała, więc dlaczego mają się źle bawić? – oblizałem usta. – Połowa ludzi nie jest nawet stąd.

– Ale wiedzą co się stało i nie boją się? – podniosła na mnie spojrzenie, a ja wpatrywałem się dłuższą chwilę w jej brązowe oczy.

– A ty się boisz?

– Boję się, ale nie tak bardzo, bo jestem z tobą – odpowiedziała. – Chodź tańczyć, Bieber – szybko zmieniła temat i chwyciła mnie za dłoń, ciągnąc na parkiet. Spojrzałem w tamtą stronę i z niechęcią musiałem stwierdzić, że oprócz trzech par nie było tam nikogo. Ale patrząc na nią i tak wolałem tańczyć niż rozmawiać z nią o tych wszystkich rzeczach, które były dopiero przed nami.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3171 słów i 17547 znaków.

4 komentarze

 
  • Malawasaczka03

    Mega!!!

    4 lut 2017

  • Dream

    Cos czuje, ze ten Ethan to ten pojebaniec z sms'ów, ale mogę sie mylic xD

    3 lut 2017

  • Karolina12

    Kocham  <3  <3

    3 lut 2017

  • livney

    @KontoUsunięteina12 ily

    3 lut 2017

  • nomatterwho333

    Niby nic ważnego się nie dzieje, ale jak dla mnie rozdział jest boski ????  
    Czekam na następny :*

    3 lut 2017

  • livney

    @nomatterwho333 oo dziękuję bardzo!

    3 lut 2017