STALKER • 38

Wróciłam do domu przed nimi i nawet nie czekałam ani nie obserwowałam po co oni tam poszli, bo nawet nie miałam na to siły. Zbyt dużo pytań krążyło po mojej głowie i nie chciała dokładać sobie jeszcze więcej. Nie bałam się nawet, że mogliby mnie zauważyć ani, że pojawiliby się przede mną; miałam to gdzieś w tym momencie.

Z kim Ethan rozmawiał? I co ma z tym wspólnego Justin skoro siedzi w więzieniu i z pewnością nie ma o niczym pojęcia? Spojrzałam na godzinę w telefonie, aby stwierdzić, że jest kilka minut po dziesiątej. Na szczęście byłam już na swojej dzielnicy i byłam tym trochę zaskoczona, bo nie spodziewałam, że to nastąpi tak szybko. Cóż, widocznie zbyt dużo myślałam i dlatego droga minęła w mgnieniu oka. W windzie nie spuszczałam wzroku z białej róży, która leżała w tym samym miejscu, a po tym jak dotarłam do mieszkania i stanęłam w ciemnym pomieszczeniu moja warga zadrżała. Jedyne światło jakie dochodziło do miejsca, w którym stałam pochodziło ze świateł ledowych, które były w kuchni. Nie mogłam się rozpłakać; nie miałam do tego powodów, a sama nie chciałam się złamać. Poszłam do pokoju,  aby wziąć swoją piżamę, a potem poszłam pod prysznic.

– Nie śpisz – stwierdził Jason, kiedy wyszłam z łazienki wycierając swoje włosy.

– Niedawno się obudziłam – odpowiedziałam. Musieli przyjść, kiedy byłam w łazience, bo nie słyszałam, kiedy weszli.

– Zjesz z nami? Mamy pizzę – kiwnął głową na salon, w którym siedział Ethan z pudełkiem pizzy na kolanach. W dłoni trzymał butelkę piwa i wpatrywał się w telewizor i prawdopodobnie oglądał swój serial.

– Nie, dzięki – podeszłam do lustra i odłożyłam ręcznik na komodę. Wzięłam grzebień i spojrzałam na niego w odbiciu. – Nie będę jadła non stop pizzy.

– Na pewno? – prawie wywróciłam oczami, ale wymusiłam sztuczny uśmiech.

– Miłego wieczoru – Jason patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, a to mnie trochę doprowadzało do złości. Chciałam mu wykrzyczeć, dlaczego tyle czasu mówił, abyśmy żyli normalnie, gdy tymczasem razem z Ethanem wplątali się w coś i mi o tym nie powiedzieli? Nikt oprócz nich mi nie został i bez nich byłabym całkiem sama, a tego bym nie chciała.

Jason zniknął w salonie, a ja ze łzami w oczach rozczesałam swoje włosy, a potem odłożyłam ręcznik do łazienki i poszłam do kuchni, aby zrobić sobie kolację. Musiałam znaleźć czas, aby móc gotować, bo wiem, że wkrótce jedzenie z MacDonalda i KFC im się znudzi.  

Byłam w trakcie przyrządzania sobie tostów, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Wiedziałam, że to Mandy, dlatego od razu odebrałam. W tym samym czasie do kuchni wszedł Ethan, aby wyrzucić pusty karton po pizzy do kosza.

– Hej! – zawołała entuzjastycznie, a ja się zaśmiałam.

– Hej – odpowiedziałam i sięgnęłam kubek, a potem wrzuciłam do niego saszetkę herbaty. Ethan jak na złość nie wyszedł tylko wciąż udawał, że czegoś szuka w lodówce, aby podsłuchać rozmowę.

Dupek.

– Masz plany na jutrzejszy wieczór? Chciałabym iść na imprezę, ale samej trochę się boję – zaśmiałam się na jej słowa i zaczekałam, aż woda na herbatę się zagotuje.

– Pewnie – powiedziałam. – O dziewiątej pod Starbucksem? – zaproponowałam, a Ethan wychylił się zza drzwi lodówki i posłał mi pytające spojrzenie. Wywróciłam oczami i odwróciłam się do niego plecami.

– Nie ma sprawy! Nie mogę się doczekać – pożegnałam się z nią, a ona uprzednio mi powiedziała, że idzie już spać, bo wstaje wcześniej, aby iść pobiegać.

– Arabella jutro wychodzi! – zawył Ethan na całe mieszkanie, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.

– Ty pieprzony draniu – warknęłam do niego, a kiedy byłam blisko gotowa, aby go uderzyć, do kuchni wszedł Jason.

– Co? – sapnął.

– Gdzie i z kim?

– Wydaje mi się, że nie muszę się wam tłumaczyć – powiedziałam niemiło i zalałam swoją herbatę. Wzięłam kubek razem z talerzem i byłam gotowa wyjść, ale Jason złapał mnie za dłoń. – Co?

– Gdzie idziesz? – delikatnie się wyszarpnęłam, aby nie poparzyć sobie dłoni.

– Nie twój pieprzony interes – powiedziałam patrząc mu w oczy, a potem spojrzałam przez ramię na Ethana, który rozbawiony stał oparty o wysepkę i przerzucał z jednej dłoni do drugiej jabłko. – Twój też nie.

A potem wyszłam do swojego pokoju. Niech myślą, że jestem zła na Jasona za jego wcześniejsze słowa, abym nie szukała pracy. Chodziło także o to, ale również o to, że mają przede mną tajemnice. Pamiętam słowa Ethana, aby nie mówić o niczym Jasonowi, a tymczasem sam robi z nim coś za moimi plecami. Zamykając drzwi słyszałam jeszcze jak szeptali coś na mój temat, ale niezbyt mnie to interesowało. Położyłam talerz i kubek na komodę, a potem wzięłam się za posprzątanie pokoju, ponieważ nie robiłam tego od kilku dni, a poza tym ze względu, że jutro sobota czeka mnie sprzątanie nie tylko mojego pokoju.

*

Następnego dnia wstałam o ósmej i poszłam do pobliskiego sklepu po produkty potrzebne na naleśniki. Postanowiłam im przygotować jakieś śniadanie i je im zostawić, a potem zamknąć się u siebie i wznowić poszukiwania jakiejkolwiek pracy, bo wciąż nie mam zamiaru słuchać kogoś innego w tej sprawie. Nie mogłam się także doczekać na dzisiejszą imprezę z Mandy. Za każdym razem, kiedy gdzieś wychodziłam to szłam głównie z Jasonem albo Ethanem, a teraz jestem podekscytowana, bo idę sama i z nowo poznaną osobą. Wiem, że będę musiała się upewnić, że żaden z nich nie będzie mnie śledził ani, że nie wsadzą mi jakiegoś GPSa pod but albo do torebki. Są do tego zdolni.

– Smacznego – powiedziałam do Jasona i położyłam na stole syrop klonowy. Oszołomiony zatrzymał się i podrapał po głowie, a potem spojrzał niepewnie na stos naleśników, które piętrzyły się na talerzu.

– To wszystko dla nas? – wskazał dłonią jedzenie, a ja skinęłam i wsadziłam brudne naczynia do zmywarki.

– Tak – odpowiedziałam. – Wieczorem wychodzę – dodałam, kiedy wychodziłam z kuchni.

– Z kim?

– Z dziewczyną, którą poznałam.

Opiekunka dla dziecka, opiekunka dla starszej pani, sprzątaczka w biurowcu, roznoszenie ulotek, kelnerka w restauracji i sprzedawczyni lodów w budce w Central Parku to były jedne z ciekawszych ofert, które znalazłam. Wszystko co mnie interesowało było mniej więcej w pobliżu, gdzie mieszkam, ale oferta, która mnie zaciekawiła, czyli opieka nad dzieckiem, była po drugiej stronie miasta. Byłam w takiej rozsypce, że chyba skorzystam z tego, co Mandy znalazła, kiedy wyszłyśmy i przejrzę tamte oferty. Nie mogłam znaleźć nic co by mnie zainteresowało. Kilkanaście razy pojawiała się oferta, że jest poszukiwana dziennikarka do różnych gazet, ale nie chciałam robić czegoś, co kilka lat temu. Nie było na to szans.

– Bella! – wrzasnął Ethan, a ja wywróciłam oczami i włączyłam kartę z ogłoszeniem o pracy kelnerki. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły, a do środka wtargnął wkurzony Ethan, którego klatka unosiła się i opadała. Byłam ciekawa co go zdenerowało. Uniosłam brwi czekając na jego epopeję, która po chwili nastała. – Do cholery – sarknął. – Czemu nikt nie posprzątał w łazience i nie zrobił prania?

– Czemu pytasz o to mnie?

– Bo nie mam żadnych spodni? – mój wzrok padł na jego kryzysowe spodnie, które zakładał zawsze, gdy nie miał nic innego i parsknęłam.

– Przykro mi – powiedziałam niewzruszona. – Łazienkę posprzątałam, ale prania nie zrobię.

– Co? – niemal krzyknął.

– Normalnie. Na pralce masz instrukcję obsługi, ale myślę, że bez tego dasz sobie radę.

Przeniosłam spojrzenie na ekran, ale Ethan wciąż stał w moim pokoju. Kiedy podszedł bliżej wyłączyłam stronkę i od razu przeniosło mnie na sklep z ubraniami.

– W co ty pogrywasz? – nachylił się nade mną i zmroził mnie wzrokiem. Przez chwilę nie odpowiedziałam, ale byłam blisko wybuchnięcia.
– W nic – powiedziałam jak gdyby nigdy nic. – Nie będę wiecznie robiła wszystkiego za was obu.

– Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało – prychnął.

– Cóż, teraz mi przeszkadza. Ciesz się, że chociaż posprzątam i zrobię coś do jedzenia, a o pranie możesz sam sobie zadbać – Ethan wyszedł totalnie wyprowadzony z równowagi, ale niezbyt mnie to interesowało.
*
O siódmej wieczorem Jason poprosił mnie, abym zamówiła im chińszczyznę i to zrobiłam. O ósmej zaczęłam szykować się na wyjście z Mandy.

– Długo jeszcze? – zapytałam Ethana, który wyjmował swoje ubrania z pralki i mruczał coś pod nosem. Spojrzał na mnie zirytowany, a ja wzruszyłam ramionami i uniosłam brwi.

– Już kończę – odpowiedział, a ja kiwnęłam głową i wróciłam do pokoju po swoje wcześniejsze ubrania, które przygotowałam. Ethan minął mnie w progu i nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Zauważyłam jak otworzył drzwi prowadzące na balkon, a Jason podśmiewał się pod nosem.

– Bella! Muszę do łazienki! – wywróciłam oczami, kiedy odłożyłam tusz do rzęs, a potem otworzyłam drzwi.

– Nie przeszkadzaj mi – odpowiedziałam Ethanowi, który po raz kolejny dobijał się do drzwi.

– To nie moja wina. Dobrze wiesz, że nie toleruję chińszczyzny – wytłumaczył, a po chwili pociągnął nosem. – Co tu tak śmierdzi.

– To perfumy – odpowiedziałam i dostrzegłam jego pytające spojrzenie. – Zaczekaj pięć minut, nie skończyłam się malować – dodałam i zanim dodał cokolwiek zatrzasnęłam za sobą drzwi i wróciłam do poprzedniej czynności. Nie postawiłam na mocny makijaż, a jedynie skupiłam się, aby podkreślić usta. Trochę skręcało mnie w brzuchu, ponieważ to będzie pierwszy raz, kiedy wyjdę do większej ilości ludzi i to w dodatku bez mojej czapki. Pokręciłam głową, aby odgonić od siebie te myśli i przyjrzałam się sobie w lustrze. Miałam czarne jeansy, buty na koturnie oraz koronkowy crop top. Moja skórzana kurtka wisiała na korytarzu, a ja wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki. Czułam spojrzenia chłopaków na sobie, kiedy wchodziłam do sypialni, ale starałam się to zignorować. Zgarnęłam torebkę, którą uprzednio sprawdziłam, aby się upewnić, że nic w niej podejrzanego nie ma, a potem zgasiłam światło i wyszłam. Miałam nadzieję, że nie wyjdą za mną, a to było dość prawdopodobne.

– Na razie! – zawołałam, kiedy założyłam kurtkę, upewniłam się, że mam klucze i opuściłam mieszkanie. Dopiero w windzie odetchnęłam z ulgą, bo nie zadawali pytań, a Jason nie zrobił nic, aby mnie zatrzymać. W windzie poprawiłam włosy i w spokoju oczekiwałam, aż zjedzie na sam dół. Mandy napisała do mnie, że już czeka oraz, że nie może się doczekać.

– Hej! – szybko mnie przytuliła, a potem mogłam się jej przyjrzeć. Cieszyłam się, że też miała na sobie spodnie i czarny top; nie byłam przynajmniej sama. – Nienawidzę chodzić w tych obcasach, ale super się w nich tańczy. Twoje wyglądają na wygodne.

Spojrzałam na moje buty.

– Tak, są moimi ulubionymi.

Mandy złapała mnie za ramię, a potem zaczęła mówić. Zauważyłam, że byłam trochę wyższa.

– A więc, Bella, jesteś gotowa na pierwszą imprezę w Nowym Jorku? – zanim odpowiedziałam spojrzałam przez ramię, aby upewnić się, że żaden z nich za nami nie idzie, a kiedy ulica była pusta spojrzałam na podekscytowaną i uśmiechniętą Amandę, a potem sama się uśmiechnęłam.

– Jestem.

Postanowiłyśmy pójść do klubu, przed którym była najdłuższa kolejka i padło na jeden z trzech najlepszych w tym mieście (Mandy obiecała, że zabierze mnie do pozostałych dwóch). Dark Side było po drugiej stronie mostu i wcale mi to nie przeszkadzało. Wstęp kosztował pięćdziesiąt dolarów, ale jak mi powiedziała w tę cenę były wliczone drinki, które mogłam wlewać w siebie bez końca. Mimo tego nie zamierzałam dzisiaj dużo pić, ponieważ chciałabym coś z tego pamiętać, a poza tym nie ufam tej dziewczynie na tyle, aby upić się do nieprzytomności. Kilka miłych mężczyzn nas przepuściło w kolejce, a po tym jak zapłaciłyśmy weszłyśmy po schodach na górę do klubu. Byłam przyzwyczajona do hałasu jaki panował w takich miejscach, a głowa mi na szczęście nie pękała.

– Idziemy do baru czy na górę?! – Amanda wrzasnęła mi do ucha, a ja spojrzałam przed siebie, aby zobaczyć, że schody prowadziły jeszcze wyżej, a potem w lewo, gdzie było zejście.

– Na dół! – odkrzyknęłam i złapałam dziewczynę za nadgarstek, aby jej nie zgubić, co było możliwe, bo wciąż się rozglądała jak dziecko, które nie widziało nigdy tak szybko zmieniających się kolorów. Przy barze siedziały dwie pary i jeden samotny chłopak, a ja ledwo usiadłam na wysokim krześle, a Mandy już zamówiła drinki. Rozejrzałam się, aby mieć rozeznanie miejsca, w którym się znajduję. Jeśli byśmy poszły wyżej pewnie trafiłybyśmy do jakiejś loży. Górny parkiet był wykończony lustrami weneckimi (tak myślę), więc pewnie ludzie stamtąd widzieli tych, którzy bawili się tutaj. Wzdrygnęłam się, kiedy jakiś chłopak zwymiotował na dziewczynę, która tańczyła z inną dziewczyną, a potem zaczęła na niego krzyczeć.

– Twoje zdrowie! – Mandy wzniosła toast, a ja zaśmiałam się patrząc jak zeruje zawartość szklanki. Wzięłam swoją do dłoń i przez chwilę wpatrywałam się w wódkę, a potem sama pociągnęłam spory łyk. Chciałam, aby wódka wypaliła mi serce, aby chociaż na chwilę zapomnieć.

Twoje zdrowie, Justin.

W chwili, kiedy odłożyłam szklankę, a w głowie zaczęło mi się kręcić, ktoś dotknął mnie w dole pleców i byłam pewna, że to Ethan albo Jason mnie znaleźli, ale kiedy poczułam w tym wszystkim nieznane perfumy, a potem głos tego mężczyzny przy uchu już wiedziałam, że to żaden z nich.

– Znów się spotykamy – powiedział mi wprost do ucha, a muzyka w tej chwili przestała mi przeszkadzać.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2601 słów i 14345 znaków.

5 komentarzy

 
  • Lifeisbrutal2

    Hey co jest ?

    30 mar 2019

  • Lilu

    Będzie następna część?

    18 lut 2019

  • Mikki

    Będzie następna część?

    11 lut 2019

  • Numer5

    😮😮 Już się nie mogę doczekać kiedy następna część ❤❤❤ opowiadanie extra❤❤

    3 lut 2019

  • Lilu

    W takim momencie??? 😮😮 Już się nie mogę doczekać kiedy następna część ❤❤❤ opowiadanie na medal ❤❤

    27 gru 2018