STALKER • 01

ROZDZIAŁ 1


     kilka miesięcy wcześniej;

     - Jesteś tego pewna? - zapytała mama po raz kolejny, a ja westchnęłam i spojrzałam na nią z politowaniem. Ona naprawdę nie mogła pogodzić się z tym, że już się wyprowadzam i, że już nie będę mieszkała z rodziną.

     - Gdyby było inaczej, już by mnie tu nie było - odpowiedziałam z uśmiechem, aby choć w małym stopniu podnieść ją na duchu. - Mamo daj spokój, to nie jest drugi koniec świata - wywróciłam oczami.

     - Po prostu nadal uważam, że Cameron to wciąż złe towarzystwo dla ciebie - spojrzała w kierunku mojego przyjaciela, który rozmawiał z kimś przez telefon żywo przy tym gestykulując.

     - Tato! - zawołałam go, a ten po chwili wyszedł z domu i podszedł do nas. - Powiedz mamie, że jest okej, i że nie wrócę do domu.

     - Megan słyszałaś - oświadczył tata, zerkając na nią. - Masz jeszcze dwójkę innych dzieci w domu, więc nie będziesz tęsknić.

     - Mam nadzieje, że nie będziesz codziennie przyjeżdżała - odezwałam się, ponieważ do domu rodziców było jakieś pół godziny, więc naprawdę.

     - Oczywiście, że nie - parsknęła. - Wciąż nie wierzę, że moja najstarsza córka ma swoje mieszkanie - zapłakała i wtuliła się w ojca, a on zirytowany pogłaskał ją po plecach. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Camerona z nadzieją, że on tu przyjdzie.

     - Jedźmy już - ciszę przerwał tata. Mama szybko poszła do samochodu, więc zostałam sama z ojcem. - Po prostu uważajcie na siebie nawzajem - położył dłoń na mojej głowie, a ja skinęłam z uśmiechem.

     - Nie martw się - powiedziałam zachęcająco. - Damy sobie radę.

     Tata posłał mi ostatni uśmiech i szybko mnie przytulił, bo widział jak mama ryczała w samochodzie. Dlaczego to dla niej takie trudne? Dałam jej jasno do zrozumienia, że gdy skończę dzwadzieścia lat zamieszkam z Cameronem. Chyba trudno jej się z tym pogodzić, ponieważ jestem pewna, iż ona nie wierzyła, że się na to zdecyduje. A jednak.

     Po tym jak rodzice odjechali Cameron do mnie podbiegł i rzucił się na mnie, mocno mnie przytulając. Zaśmiałam się, mierzwiąc jego włosy, a potem on pociągnął mnie lekko za warkocze.

     - No to co, Arabella? - dźgnął mnie lekko łokciem w żebra. - Zaczynamy dorosłe życie! - klasnął w dłonie, a ja się zaśmiałam.

     - Dorosłe życie zacząłeś już dawno, ale nic z tym nie robiłeś - oświadczyłam, mrużąc na niego oczy, a on tylko parsknął i rozejrzał się po okolicy. Zrobiłam to samo; okolica była spokojna, a na ulicach nie było nikogo, być może przez to, że było naprawdę gorąco. Domy stały w równych odstępach i wszystko wskazywało na to, że dobrze będzie nam się tu mieszkać.

     - Chodź, musimy ogarnąć ten syf w środku - Cameron objął mnie ramieniem, a potem oboje weszliśmy do środka.



XXX


     Minęły dwie godziny, a mama zdążyła zadzwonić już jakieś pięć razy, aż wreszcie wyłączyłam telefon. Było po dwudziestej gdy razem z Cameronem leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś serial, a przyjaciel w tym czasie szukał numeru telefonu do jakieś pizzerii.

     - Wiesz, że nie będziemy wciąż jedli niezdrowego żarcia, tak? - spytał i spojrzał na mnie, a ja zmarszczyłam brwi. - Będziesz też gotować.

     - Śmieszne - parsknęłam śmiechem, chwytając pilot. - Wtedy gdy ty mi będziesz pomagał.

     - Nie ma mowy - szybko zaprzeczył.
     
     - W takim razie na nic nie licz - rzuciłam w niego poduszką i nie chcąco upuścił swój telefon. Już miał wstać i do mnie podejść, ale zadzwonił dzwonek.

     - Nie mów, że to twoja matka - jęknął i złapał się za głowę. - Wyłączę wszystkie światła - już chciał pobiec wyłączyć korki, ale zdążyłam złapać go za ramię.

     - To na pewno nie mama, bo inaczej by zadzwonił tata, no albo ona - stwierdziłam.

     - W takim razie kto? - kolejny raz ktoś zadzwonił, więc wywróciłam oczami i udałam się w stronę drzwi.

     - Będę w kuchni i jak ktoś cię zaatakuje to użyje broni.

     - Prędzej sam uciekniesz, niż mi pomożesz! - krzyknęłam za nim i przekręciłam klucz, a po chwili otwarłam drzwi. Na szczęście o tej porze nie było całkiem ciemno, więc widziałam bez problemu jednego, młodego, chłopaka z szerokim uśmiechem na twarzy, który trzymał coś w dłoni.

     - Hej! - przywitał się, uśmiechnięty od ucha do ucha. - Jestem Jason i mieszkam tam - wskazał kciukiem na dom naprzeciwko naszego, a potem ponownie spojrzał na mnie.

     - Jestem Arabella - uścisnęliśmy sobie dłonie, a potem odsunęłam się aby wszedł do środka. - Zapraszam.

     Jason się szeroko uśmiechnął i wszedł do mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi, a on bez problemu odnalazł salon i na szczęście zastał w nim Camerona.

     - To twoja dziewczyna? - Jason spojrzał na mnie przez ramie, a ja parsknęłam.

     - Nah, moja przyjaciółka - wyjaśnił.

     - Oh, przepraszam - zaśmiał się. - Z racji tego, że jesteście naszymi sąsiadami przyniosłem wam tradycyjne ciasto - podszedł do mnie i wręczył okrągłą foremkę.

     - Miałem nadzieję, że to pizza - mruknął niezadowolony Cameron i usiadł na fotelu. Jason i ja zaśmialiśmy się, a potem chłopak usiadł na kanapie.

     - Znam numer do dobrej pizzerii - i to wystarczyło, aby humor Camerona znacznie się poprawił. Przeprosiłam ich i udałam się do kuchni, aby pokroić ciasto, które przyniósł Jason. Nienawidziłam spędzać czasu z gośćmi, ale wreszcie nadszedł ten punkt w moim życiu.

     - Sam robiłeś ciasto? - spytałam, gdy już siedzieliśmy trójką w salonie.

     - Jasne. Robiłem trzy podejścia - odpowiedział, po czym się zaśmialiśmy.

     - Musisz dać Arabelli przepis, żeby miała co robić - powiedział rozbawiony Cameron, a ja rzuciłam mu spojrzenie, przez co jego uśmiech się powiększył.

     - Skąd jesteście? - Jason szybko zmienił temat, a ja odetchnęłam z ulgą.

     - Z Los Angeles.

     - I przeprowadziliście się tutaj? - zapytał Jason z niedowierzaniem i spojrzał raz na mnie, a raz na Camerona. Wzruszyłam ramionami.  

     - Tak wyszło. Przez dwa lata pracowaliśmy, ale i tak rodzice nam trochę dołożyli - wyjaśnił.

     - Ile w ogóle macie lat? - Jason się zaśmiał.

     - Arabella ma dwadzieścia jeden, no a ja dwadzieścia dwa.

     - Woleliście pracować, niż robić to co inni w waszym wieku, wow - Cameron spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby chciał co najmniej powiedzieć, że ten koleś jest dziwny i, że mu się nie podoba jego zachowanie, no ale przecież Jason nie robił nic dziwnego.

     - A ty? Mieszkasz tu sam? - odłożyłam talerzyk i spojrzałam na naszego sąsiada.

     - Nah - zaprzeczył. - Mieszkam z bratem - dodał, uśmiechając się do mnie.

     Potem rozmowa zeszła na inny tor, między innymi, rozmawialiśmy o naszych sąsiadach. Obok nas po lewej stronie mieszkała starsza pani, która była jak monitoring, podobnie jak jej koleżanki też z okolicy. Po prawej stronie domu Jasona mieszka małżeństwo, ale mąż zdradza swoją żonę, a ona o tym nie wie. Jest tu dużo dzieci, ale osób w wieku moim czy Camerona - niestety mało. Jason ma dwadzieścia pięć lat i ma własny klub. Już się wystraszyłam, że jest policjantem, ale na szczęście nie. Nic nie mówił o swoim bracie tylko tyle, że jest od niego o rok młodszy i, że naprawdę często nie ma go w domu. Pół godziny później przyjechał dostawca pizzy, a Jason już sobie poszedł, ponieważ musi jechać do swojej pracy.

     - I co myślisz? - zaczął Cameron, gdy zaczęliśmy jeść.

     - Dobra jest - oznajmiłam, chcąc wziąć kolejny kawałek.

     - Nie mówię o pizzy - wywrócił oczami. - Mówię o Jasonie.

     - Normalny jest - wzruszyłam ramionami. - Tylko szkoda, że nie powiedział więcej o swoim bracie.

     - Taaa - podrapał się po brodzie. - Chyba nie będziesz miała okazji aby go poznać - rzucił, śmiejąc się, a ja byłam gotowa, aby rzucić w niego poduszką, jednak nie miałam żadnej w pobliżu.

     - Nie zapominaj, że jutro idziesz do pracy - posłałam mu sztuczny uśmiech, a on przeklnął.

     - Wciąż nie wiem jak tobie się udało dostać taką robotę.

     - Ma się wtyki, ma się prąd.

     - To nie jest śmieszne, Arabella - ostrzegł poważnym tonem. To wyglądało wręcz śmieszne gdy mnie ostrzegał z kawałkiem pizzy w ręku.

     - Będziesz musiał założyć krawat. I to jest straszne?

     - Będę musiał siedzieć wśród tych wszystkich nudnych ludzi - powiedział z pełną buzią.

     - Będę musiała wysłuchiwać twojego marudzenia - wywróciłam oczami. - Nie będzie tak źle.

     Oboje dostaliśmy pracę w pobliskiej redakcji. Ja się będę zajmowała pisaniem artykułów, a Cameron będzie fotografem czy coś takiego; on sam do końca nie wie.

     Przez resztę wieczoru oglądaliśmy jakieś denne filmy i rozmawialiśmy o tym jak będzie nam się tutaj mieszkało. Mam nadzieję, że sąsiedzi, których jeszcze nie poznałam, nie okażą się wrednymi i niemiłymi ludźmi. Dostałam smsa od mamy, która życzyła mi dobrej nocy oraz smsa od mojego młodszego brata który jak mi napisał ''z mojego zasyfionego pokoju, urządził sobie norę prawdziwego faceta''.

     Po dwunastej siedziałam jeszcze na parapecie i obserwowałam pustą ulicę. Świeciły tylko latarnie, aż do czasu gdy pod dom Jasona podjechał jakiś samochód, a potem wyszedł z niego mężczyzna ubrany w garnitur. Zmarszczyłam brwi widząc jak poprawia swoje włosy i jak rozmawia z kimś przez telefon, żywo przy tym gestykulując. Jednakże zatrzymał się i stanął jak słup soli, a potem odwrócił się przodem do naszego domu, patrząc wprost w moje okno. Zamarłam, wstrzymując oddech, ale przecież nie ma opcji, że on mnie dostrzegł. Ostrożnie zeszłam z parapetu i nadal patrzyłam na tego chłopaka; szybko wszedł do mieszkania, które było otwarte, a ja miałam nadzieję, że to nie jest brat Jasona.


XXX

początki są tak kurewsko nudne, że ja sama nie lubię tego pisać eh.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1907 słów i 9950 znaków, zaktualizowała 4 sie 2016.

4 komentarze

 
  • Słodka :*

    ciekawie się zapowiada :) Czekam na ciąg dalszy ;)

    15 lip 2016

  • anik12332

    bardzo fajne!

    13 lip 2016

  • Natusik

    Miło się czyta. Czekam na rozwinięcie. Nie wiem czy potraktować to jako błąd ale napisałaś pizzerni zamiast pizzerii. ;)

    13 lip 2016

  • livney

    @Natusik już poprawiłam, dziękuje xx

    13 lip 2016

  • ????

    Czekam aż się rozwinie :D Mam nadzieję że kolejna będzie szybko

    11 lip 2016