STALKER • 11

– Muszę iść, cześć – rzuciłam szybko i minęłam go. Mimo nawoływań chłopaka szłam przed siebie i naprawdę miałam go gdzieś. Czemu Justin, który jak nie patrzeć, jest dla mnie obcym człowiekiem, wymyślił coś takiego? Nie potrzebuję ochroniarza ani jego pomocy w ogóle to nic od niego nie potrzebuję.

Czemu on po prostu nie może dać mi spokoju? Podczas gdy ludzie szli w stronę ogniska, ja szłam w przeciwną stronę aby znaleźć Camerona i powiedzieć mu, że wracam do domu. Wiem, że on tu na pewno zostanie, ale ja w tym przypadku nie mam ochoty tu siedzieć.

A wtedy usłyszałam krzyk. Zatrzymałam się i zaczęłam rozglądać co to było, ale jedyne co widziałam to całkowity chaos i ludzi, którzy uciekali i krzyczeli. Zmarszczyłam brwi i chciałam iść w tamtą stronę aby zobaczyć co się stało, ale wówczas ktoś złapał mnie za rękę. Przerażona odwróciłam się w stronę tej osoby i prawie umarłam widząc Justina.

– Ty wstrętny... – już chciałam mu wygarnąć to wszystko, ale zaczął ciągnąć mnie w stronę wyjścia z parku. Szliśmy bardzo szybko, a ja dosłownie biegłam za nim. – Puszczaj mnie! – wrzasnęłam, a wtedy Justin przycisnął mnie do maski samochodu i spojrzał zły na mnie.

– Zamknij się chociaż ten jeden, jebany raz – warknął, mrużąc oczy. – Nie odzywaj się w ogóle i rób co mówię.

– Mam słuchać kogoś, kto kazał mnie pilnować? – parsknęłam z niedowierzaniem i skrzyżowałam ramiona. – Zapomnij Bieber.

Przycisnął mnie bardziej do maski samochodu, a ja jęknęłam czując jak zabolały mnie plecy. On mnie przygniatał swoim ciałem. Oddychał szybko, a jego serce biło także zastraszająco szybko. Przełknęłam ślinę, kiedy poczułam zapach jego perfum, a potem spojrzałam na jego przystojną twarz.

Ponieważ oczywiście. Justin był przystojny, ale i tak był człowiekiem z dziwnymi upodobaniami.

– Posłuchaj mnie Arabella – zaczął Justin powoli. Rozejrzał się po parkingu, a ja dyskretnie pociągnęłam moją sukienkę w dół. – Wracasz ze mną do domu.

– Nie zostawię Camerona – powiedziałam od razu.

– Cameron już na ciebie czeka – westchnął, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca, ponieważ nic mu nie jest.

– Nie wierzę ci – powiedziałam aby zobaczyć jego reakcję czy kłamał. Justin westchnął i lekko się uśmiechnął.

– Nie kłamałbym w takiej sprawie, Arabella – odpowiedział. – Ktoś właśnie chciał ci coś zrobić, więc to chyba logiczne, że...

– Czekaj, co ty powiedziałeś? – położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i zmarszczyłam brwi.

– Nie dostałaś smsa? – spytał z niedowierzaniem, a ja wyjęłam telefon z torebki i spojrzałam na wyświetlacz, ale nic nie było.

– Nie. Nic nie mam – schowałam go z powrotem.

– Wsiadaj do samochodu – rozkazał Justin, a ja nie chcąc go bardziej denerwować wsiadłam do środka i zapięłam pasy. Tymczasem Justin także zajął miejsce i podał mi swój telefon.

– Dostałem to dzisiaj rano – zaczął, gdy wyjechaliśmy z parkingu. Widziałam dwie karetki i trzy wozy policyjne i aż się wzdrygnęłam. – Byłem w pracy, więc powiedziałem Noah żeby miał na ciebie oko, ale nie sądziłem, że ten idiota do ciebie zagada – westchnął.

NIEZNANY : Uważaj dzisiaj na Arabellę, ponieważ coś niechcąco może się jej stać :)

NIEZNANY : Chyba nie chcesz jej dzisiaj martwić, hmm? :)

NIEZNANY : Czas ucieka, Justin.

– Więc widzisz – odezwał się, gdy przeczytałam te trzy dziwne wiadomości.

– Nie sądzę, żeby on mi coś zrobił – mruknęłam.

– Też nie byłem jakoś specjalnie przekonany tym jego gównem, ale wolałem aby ktoś komu ufam miał na ciebie oko.

– Gdzie byłeś? – spojrzałam na niego.

– W pracy.

– Wow, Justin – powiedziałam z udawanym przejęciem. – Dzięki tej krótkiej informacji będę mogła napisać książkę.

- I tak nie powiem ci więcej, więc na to nie licz.

– Spokojnie. Nie oczekuję nic od ciebie – mruknęłam i wyjęłam swój telefon. Wywróciłam oczami widząc wiadomość z nieznanego numeru i dokładnie wiedziałam od kogo ona jest.

Od tego popierdolonego człowieka, który jest bardziej popierdolony niż Justin.

NIEZNANY : Wow! Nie spodziewałem się, że Justin wyrwie się wcześniej z pracy aby zobaczyć czy żyjesz, czy może umarłaś.

– Dostałam od stalkera smsa – powiedziałam. – I on dokładnie wie, że byłeś w pracy.

– Pokaż go – polecił, a ja rzuciłam mu spojrzenie.

– Prowadzisz.

– Czy to jakaś różnica?

– A nie?

– Po prostu to kurwa pokaż – westchnął, a ja w duszy uderzyłam go w głowę. Wetknęłam mu telefon przed nos, tak że nie widział drogi, więc rzucił mi rozdrażnione spojrzenie i złapał za moją rękę aby przytrzymać urządzenie.
– Po raz pierwszy napisał coś tak długiego – zaśmiał się.

– Ciebie to bawi? – zadałam pytanie.

– Jest zły, bo mu się nie udało. Poza tym myślisz, że by cię zabił? To byłoby za proste i na pewno tak by tego nie skończył, bo ma w tym jakiś cel.

– Powiedz mi Justin – zaczęłam, kładąc nogi na deskę rozdzielczą i ciągnąc sukienkę w dół. – A może coś w twoim biznesie nie pykło i jakiś klient nas dręczy? – patrząc na niego i widząc jak się zastanawia wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt. Oblizał wargi i wyglądał tak jakby poważnie nad czymś myślał, aż wreszcie pokręcił przecząco głową.

– Nie – odpowiedział. – Wtedy to byłbym tylko ja. Myślę, że musimy mieć ze sobą coś wspólnego, że wysyła te wiadomości tylko do nas.

– Nie wydaje mi się żebym kiedykolwiek widziała cię na zjeździe rodzinnym – rzekłam poważnie, a Justin się zaśmiał i spojrzał na mnie rozbawiony.

– Och, uwierz, że ja ciebie też nie widziałem.

– Więc? Data urodzin? Grupa krwi? Wspólni znajomi?

– Jaką masz? – spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.

– Ja nawet numeru swojego telefonu nie znam, a ty mnie pytasz o grupę krwi.

– Moja to AB. Kiedy się urodziłaś?

– Trzynasty luty.

– Pierwszy marca. Wspólni znajomi?

– Nah, nie sadzę, bo nie jestem z Los Angeles. Mieszkałam w Teksasie.

– To ja jestem z Kanady.

– Może jakieś wydarzenie? Powitanie nowego roku na Time Square? Koncert Arctic Monkeys na Madison Square Garden?

– Byłaś w tamtym roku na Time Square ? – spojrzał na mnie.

– Tak z Cameronem.

– Też tam byłem, ale nie sądzę, że to jest akurat to.

– Tak, ja też. To nie mam pojęcia – odpowiedziałam zrezygnowana. – Nie można go jakoś namierzyć? Przecież pisanie do niego i tak nic nie da.

– To telefon na kartę, bo próbowałem go namierzyć.

– Trochę jak w jakimś kryminale – parsknęłam, gdy Justin wjechał na swój podjazd. Spojrzałam w stronę mojego domu, gdzie nie świeciły się żadne światła, a potem na dom Justina, gdzie było odwrotnie.

– Cameron jest u ciebie? – odpięłam pasy, a potem wyszliśmy. Było naprawdę gorąco plus dało się słyszeć głosy sąsiadów z okolicy, którzy w spokoju spędzali sobotni wieczór.

– Tak, jest z Jasonem.

Kiwnęłam głową, nie odpowiadając mu; po prostu idąc za nim przeklinałam siebie, że założyłam sukienkę i teraz będę siedzieć z nimi nie wiadomo ile.

– Czekaj – złapałam go za łokieć i zmusiłam aby się zatrzymał. Odwrócił się w moją stronę ze swoją normalną nie wkurzającą miną.

– Tak?

– Nie powiesz im tego? Nie chcę aby Cameron się tym jakoś przejmował, proszę.

– Oczywiście – rzekł cicho. – To będzie nasza tajemnica – wychrypiał.


a wciąż nie wiadomo czym zajmuje się Justin :-(

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1349 słów i 7750 znaków.

3 komentarze

 
  • Julka000666

    Cudowne!!!<3

    9 wrz 2016

  • livney

    @Julka000666 dziękuje!  <3

    9 wrz 2016

  • Julka000666

    @livney nie ma za co<3

    10 wrz 2016

  • Ania13477

    kiedy oni sie pocałuja albo cokolwiek??!!!! <3

    9 wrz 2016

  • livney

    @Ania13477 niedługo :-)

    9 wrz 2016

  • kaay~

    Czekam na next!!!<3 <3

    9 wrz 2016