STALKER • 20

Siedziałam wpatrzona w okno i słuchałam muzyki, która leciała z radia. Między mną a Justinem panowała cisza, a mi to wcale nie przeszkadzało. Po tym jak powiedział mi, że to on napadł na ten bank nie dodałam nic. Po prostu nie mogę uwierzyć jak moje życie spieprzyło się jak zamieszkałam w Coldwater. Widziałam jak wokół Justina unosiła się aura tajemnicy, czegoś czego on mi jeszcze nie powiedział i czegoś czego i tak pewnie nie zrobi. On miał dużo tajemnic, a nawet sam stał się jedną z nich. Był zagadką.

Żałowałam. Boże, nie sądziłam, że kiedykolwiek o tym pomyślę, ale ja naprawdę żałuję spotkania z Justinem. Żałuję z każdej spędzonej chwili, każdej rozmowy, każdego pocałunku, uśmiechu, śmiechu. Wszystkiego. Nie chciałam, aby to tak wyglądało, ale jak widać – tak się stało. Kiedy tylko wrócę do Coldwater będę się starała zerwać z Justinem i jego bratem wszelkie kontakty. Nie chcę, aby stało mi się coś złego, bo kiedy praktycznie jestem z Justinem to dostaję wiadomości od stalkera, więc kiedy nie będę spędzała z nim czasu to będę miała spokój.

Może powinnam poszukać pomocy gdzieś indziej, na innym komisariacie, czy nawet w innym mieście, ale potem zaczną węszyć i dowiedzą się czym zajmuje się Justin i po prostu go zamkną, a tego to chyba nikt nie chce. Wolę żyć w niewiedzy i mieć spokój.

– Czemu nic nie mówisz? – ciszę między nami przerwał Justin, a ja westchnęłam i przymknęłam powieki, biorąc oddech.

– Nie mam nic do powiedzenia – odpowiedziałam.

– Ty zawsze masz coś do powiedzenia – zaśmiał się.

– Ale tym razem nie. Kiedy – zaczęłam, siadając prosto i patrząc na drogę przede mną.

– Mów dalej – zachęcił mnie, nieświadomy tego, co zaraz usłyszy.

– Kiedy wrócimy do Coldwater chcę żebyś dał mi spokój – zaczęłam mówić. Chciałam, żeby to minęło jak najszybciej. Czułam gulę w gardle i serce, które biło mi strasznie szybko, bo nie wiem jak on może zareagować, ale po prostu to chyba najlepsza decyzja.

Zerwać kontakt z Justinem.

– Nie chcę już wcale z tobą rozmawiać, spędzać czasu i inne te pierdoły. Żyj dalej tak, jakbyś mnie nigdy nie znał, nie widział i po prostu nie wspominaj ani razu tego, że się całowaliśmy.

Czułam wiszące między nami napięcie, a z każdą chwilą, kiedy Justin milczał robiłam się niespokojna. Myślałam, że zacznie krzyczeć, zatrzyma samochód i urządzi jakiś dramat.

Nienawidziłam ciszy. Milczenie było najgorsze.

– Dlaczego? – wychrypiał cicho. Widziałam jego zaciśnięte dłonie na kierownicy i knykcie, które mu pobielały.

– Nie... nie chcę...

– Gówno prawda – syknął. – Po prostu boisz się tego, że się we mnie zakochasz.

Rozchyliłam w szoku usta i aż nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ponieważ nie spodziewałam się, iż jedyną rzeczą jaka przyjdzie mu do głowy to to, że będę się tego bała. On chyba nie był poważny.

– Nieprawda – zaprotestowałam szybko oblizując usta. – Nie chce mieć od teraz z tobą nic wspólnego, bo zawsze, kiedy jestem z tobą coś się musi dziać.

Zaśmiał się. On naprawdę się zaśmiał sarkastycznie.

– Oboje wiemy, że nie o to chodzi. Po prostu się boisz – spojrzał na mnie, a ja powoli traciłam cierpliwość.

– Jesteś zbyt pewny siebie i mylisz się. Tu nie chodzi o to czy się w tobie zakocham, czy prędzej pójdę z tobą do łóżka. Otwórz po prostu oczy.

– Ja wiem swoje.

– Więc żyj w swoim przekonaniu, a ja będę żyła w swoim i każdy będzie szczęśliwy – dodałam.

– Cóż, dobrze – stwierdził po chwili, a ja odetchnęłam, że przyjął to tak szybko. Da mi wreszcie spokój to wszystko się skończy, a ja będę cieszyła się tym, że mieszkam w Coldwater.

POV JUSTIN

Wkurwiony wszedłem do hali, gdzie stali moi ludzie, a widząc jak stoją na baczność roześmiałem się. Poprawiłem broń w kaburze, a kiedy stanąłem przed nimi – byli naprawdę przerażeni. Nigdy nie zwoływałem spotkań z ludźmi, którzy dla mnie pracują; Jason się tym zajmował, a ja miałem to gdzieś. Jednakże tym razem sprawa jest tak poważna, że muszę zawracać sobie tym głowę.

Ja pierdole, jakbym i tak nie miał dużo spraw do robienia. Utrzymałem kontakt wzrokowy z każdym z piętnastu mężczyzn w pomieszczeniu, uśmiechając się przy tym. Wiedziałem, że się bali.

– Dobra – wychrypiałem. – Spytam prosto z mostu. Czy nie podoba wam się praca dla mnie?

– Podoba – odpowiedział jeden z nich, a reszta się zgodziła. Od razu spojrzałem na jednego stojącego na końcu, który nerwowo bawił się palcami. Patrzyłem na niego, a tymczasem on unikał mojego wzroku.

– Czy płacę wam za mało?

– Nie.

– Czy wśród was jest kret?

Cisza. Czyli tak jak myślałem. Uniosłem brwi w pytającym geście, a kiedy żaden z nich nic nie powiedział – byłem pewien.

– Okej, jeśli komuś tak bardzo się tu nie podoba i najwyraźniej złamał klauzę może odezwać się teraz zanim wpakuję mu kulkę w łeb – powiedziałem twardo, mierząc każdego z nich spojrzeniem. Nick – bo tak miał na imię podejrzany przeze mnie chłopak – patrzył na resztę kolegów z nadzieją, że coś powiedzą i skończą to.

– Nick, weź kurwa, coś powiedz – westchnąłem i wyjąłem broń. Podchodząc do niego inni się cofnęli do tylu, dzięki czemu tylko ja i Nick staliśmy na przodzie. Spojrzał najpierw na mnie, a potem na broń, którą trzymałem w dłoni i się roześmiał. Potarł kark i skrzyżował ramiona. Zmarszczyłem brwi.

– Ja nie jestem zadowolony z pracy – oświadczył, a całe jego przerażenie chyba zniknęło. – Chcę się zwolnić – dodał ciszej, a ja się zaśmiałem i oblizałem wargi. Spojrzałem na broń, a potem na niego.

– Złamałeś klauzulę? – zapytałem.

– Nie – odpowiedział niemal od razu.

– Nie? – chciałem się upewnić i przechyliłem głowę w bok. – Mam wrażenie, że jednak to zrobiłeś.

– Nie zrobiłem tego.

Spojrzałem na resztę moich ludzi, którzy cały czas byli cicho.

– Mam zapytać twoich kolegów? – wówczas przeniosłem wzrok na niego; jeśli zaraz tego nie załatwię to wkurwię się jeszcze bardziej. Nick mógłby wreszcie się przyznać, a nie pierdoli gówna.

– Powiedziałem już, że jej nie złamałem – jęknął.

– On kłamie – odezwał się jeden z nich, a ja odetchnąłem z ulgą, bo nareszcie zaczęli gadać.

– Mów dalej – zachęciłem chłopaka. Ja nawet nie znam ich wszystkich imion i to jest chyba złe.

– Ostatnio rozmawiał z kimś przez telefon i mówił, kiedy dostaniemy nową dostawę broni, która ostatecznie do nas nie przyszła. Potem jeszcze raz podsłuchałem i mówił o jakieś dziewczynie, którą musi pan znać – wyjaśnił. Nick chciał chyba uciec czy zrobić coś innego, jak na przykład, dorwanie chłopaka, który powiedział mi wszystko. Zdążyłem złapać go za koszulkę.

– Wiesz, że to twoje ostatnie godziny, tak? – warknąłem mu prosto w twarz, dociskając lufę pistoletu do jego brzucha. Nerwowo przełknął ślinę i pokręcił przecząco głową. – Chyba nie myślałeś, że się nie domyślę tego, co zrobiłeś mojej sąsiadce – dodałem.

– N... nic nie zrobiłem – jęknął żałośnie.

– Gówno mnie to obchodzi – splunąłem. – Przez ciebie i kogoś jeszcze moja sąsiadka ma teraz przejebane, a to dlatego, że jednemu z was zachciało się kurwa zabawy w złych chłopców! – podniosłem głos i go puściłem, ale cały czas trzymałem broń przy jego brzuchu. Nick stał jak sparaliżowany jakby bojąc się, że kiedy się poruszy to go zabiję. – Jeśli się dowiem, że któryś z was też będzie pierdolił za moimi plecami to skończy gorzej niż Nick – dodałem głośno, patrząc na każdego z nich po kolei.

Krew wrzała w moich żyłach, a oddech stał się przyśpieszony, kiedy ponownie spojrzałem na Nicka.

– Który mi powiedział, że Nick jest kretem?

– Ja – rękę podniósł chłopak stojący na końcu po lewej stronie.

– Jak masz na imię? – zmrużyłem oczy. Widocznie nie poczuł się tym faktem urażony, że o to zapytałem.

– Kevin.

– Świetnie, Kevin. Możesz wracać do domu – uśmiechnąłem się lekko do niego, a ten przytaknął i ani razu nie spojrzał na swoich kolegów. Pożegnał się tylko ze mną i wyszedł z hali.

Okej, wracajmy.

Odsunąłem się od Nicka, a ten odetchnął. Założyłem ręce za sobą i jeśli on myślał, że go puszczę wolno to się grubo myli. Doskonale wie, że nienawidzę, kiedy ktoś łamie moje zasady, a tym bardziej ludzie, którzy dla mnie pracują. Mają zapewnioną ochronę, pieniądze, ale chyba i tak mają, kurwa, za mało.

– Tak czy inaczej nie będę ci gadał, że zrobiłeś źle, bo ty doskonale to wiesz – wywróciłem oczami.

– Czy ktoś chce powiedzieć coś w obronie Nicka?

Cisza.

– A ty Nick masz coś jeszcze do dodania? – uniosłem brwi w pytającym geście. Widząc, że robię krok do przodu i jak odbezpieczam broń – cofnął się.

Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale zanim to zrobił strzeliłem mu w ramię. Wrzasnął i opadł na ziemię, trzymając się za ramię. Wywróciłem oczami.

– Kula cię tylko drasnęła, więc nie panikuj – uklęknąłem naprzeciwko niego i ścisnąłem ramię, a to go bardziej zabolało. – Odwołasz wszystkich swoich ludzi i tego pierdolonego stalkera też i wyjaśnisz, że mają dać spokój ArabellIi, rozumiesz? – warknąłem.

– Jakiego stalkera? Nie ma żadnego stalkera – wydusił z siebie, a ja zmarszczyłem brwi i wstałem.

Kurwa mać, czyli to nie koniec.

– Zróbcie coś z nim – machnąłem ręką na Nicka, a potem wyszedłem z hali i wyjąłem telefon. Wybrałem numer mojego brata i czekałem aż łaskawie odbierze.

– Co?

– Pomyliłeś się, idioto – warknąłem, idąc w stronę samochodu.

– Co? Niemożliwe – odpowiedział z niedowierzaniem.

– A jednak – prychnąłem.

– Myślałem, że to on ma coś wspólnego z tym stalkerem – wciąż w jego głosie słyszałem niedowierzanie.

– Ale słuchaj – wsiadłem do samochodu. – Dowiedziałem się, że to przez niego nasz towar nie dotarł tego dnia.

– Kurwa, wiedziałem – mruknął. – Co mu zrobiłeś?

– Nic.

– O mój Boże, czy ty go zabiłeś?

Wywróciłem oczami.

– Czemu za każdym razem jak powiem, że nic nie zrobiłem ty od razu zaczynasz, że musiałem kogoś zabić?

– Już się do tego przyzwyczaiłem, ale nieważne. Zabiłeś go?

– Lekko poturbowałem.

– Postrzeliłeś go? – prawie krzyknął.

– Czy to takie straszne? Kula drasnęła jego ramię. Musiałem go jakoś ukarać.

– Ty może zamiast wydawać wyroki czy inne gówno jedź do Arabelli albo coś.

– Czemu?

– Uspokoisz się – odpowiedział.

– Nieprawda. Chciała, żebym dał jej spokój, więc to właśnie zrobię.

– I zostawisz tak tą sprawę? – zapytał z niedowierzaniem.

– Oczywiście, że nie – wyjechałem na autostradę. – Dowiem się, kto jest tym skurwielem, który nas dręczy, a potem sam go zabiję.

– Co Nick ci jeszcze powiedział?

– Praktycznie nic, więcej się dowiedziałem od Kevina.

– Lubię go.

– Dzięki, też go dzisiaj polubiłem. Zaproszę go może na piwo albo coś.

– Biedak się wystraszy, więc lepiej tego nie rób.

– Dzięki za wsparcie, Jason – prychnąłem.

– Zawsze do usług – brat się rozłączył, a ja westchnąłem i skupiłem się na powrocie do domu.

Kiedy godzinę później wjechałem już na podjazd przy domu, i kiedy zobaczyłem samochód Rosie jęknąłem. Kurwa, miałem nadzieję, że chociaż dzisiaj da mi spokój. Wzdychając, wyjąłem kluczyki ze stacyjki, a potem wysiadłem z samochodu i po zamknięciu go udałem się do domu. Jasona jeszcze nie było, więc mam nadzieję, że Rosie szybko sobie pójdzie.

Kiedy wszedłem do domu i zamknąłem za sobą drzwi było niebezpiecznie cicho i to mnie trochę zaniepokoiło, bo kiedy Rosie jest u mnie to nigdy nie jest tak cicho ja teraz. A potem usłyszałem jak coś spada na podłogę. Wywróciłem oczami i udałem się do salonu, gdzie była moja narzeczona, która podnosiła z podłogi jakieś zdjęcie.

– Co ty tu robisz? – zapytałem, opierając się o ścianę i patrząc na nią. Stanęła prosto, odgarnęła włosy do tyłu i uśmiechnęła się do mnie.

– Cześć, Justin – odpowiedziała. – Ciebie też miło widzieć – prychnęła i odłożyła ramkę na kominek. Odwróciła się ponownie w moją stronę, a ja skrzyżowałem ramiona czekając na to, co ma mi do powiedzenia.

Zauważyłem teczkę, która leżała na stoliku i skinąłem na nią.

– Co w niej jest? – oblizałem usta. Rosie westchnęła i chwyciła teczkę.

– Sam zobacz – odpowiedziała. Zmarszczyłem brwi i wziąłem od niej tekturę i pod jej bacznym spojrzeniem zajrzałem do środka. – Kiedy dostałam te zdjęcia też się zdziwiłam, bo ona wyraźnie miała wyjechać i już nie wrócić.

– Czemu ty, kurwa, masz zdjęcia Pensy? Mojej chorej i byłej sąsiadki? – zapytałem z niedowierzaniem. Myślałem, że już raz na zawsze pozbyłem się jej z mojego życia, ale widocznie się strasznie pomyliłem. Ja pierdole.

– To są zdjęcia z wczoraj. Pensy jest w Coldwater – dodała cicho. Rozchyliłem usta i przez chwile miałem wrażenie, że to jakiś żart. Potem znowu na nie spojrzałem i aż chciałem krzyknąć, żeby ona zniknęła i nie pojawiała się nigdy więcej w moim życiu, ale co mogłem zrobić?

– Kurwa mać – wycedziłem, oddając jej teczkę. Złapałem się za włosy i zacząłem krążyć po salonie. – Czy ona chce się ze mną spotkać?

– Pewnie będzie chciała. Może ma jakąś sprawę do ciebie czy coś.

– Taa, oby nie. Ostatnio się to chujowo zakończyło.

Byłem pewien, że Rosie wywraca oczami.

– Wiem. Powiedziałabym, żebyś o tym zapomniał, ale pewnie o tym nie zapomnisz.

Wow, jebane odkrycie roku.

– Co z tego, że ona mnie kurwa nękała – prychnąłem z niedowierzaniem. Jason się chyba załamie, kiedy się dowie, że ta zbzikowana była sąsiadka wróciła. – Dałem jej kasę, powiedziałem żeby sprzedała dom i wyjechała jak najdalej. A co jak będzie chciała rozmawiać z Arabellą? To będzie jakiś, kurwa, dramat – byłem po prostu wkurwiony, zdenerwowany i wszystko w jednym. Nie spodziewałem się, że ona wróci po tym co się stało.

Popełniłem jeden, jedyny błąd i teraz wszystko się jeszcze bardziej spierdoli. Rosie milczała, ale chwilę potem powiedziała to, czego się tak bardzo obawiałem od chwili, kiedy się dowiedziałem, że Pensy wróciła.

– Ona widziała jak kogoś zabijasz, Justin.

,,, nie czytałam całości, ale wyszło pewnie źle, ale już nie mam siły. boze jutro pisze probne testy kill me pls. no ale miłego dnia/ nocy Wam życzę.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2704 słów i 15017 znaków.

4 komentarze

 
  • Julka000666

    Cuudo!

    11 gru 2016

  • Malawasaczka03

    Mega ;***

    6 gru 2016

  • Ulaka

    Cos mi nie pasuje w tym Kevinie ????????????

    6 gru 2016

  • livney

    @Ulaka nic nie powiem haha

    6 gru 2016

  • Nataliiia

    Super, czekam na next  <3

    6 gru 2016

  • livney

    @Nataliiia dziękuję xx

    6 gru 2016