ROZDZIAŁ 2
Następnego dnia równo o ósmej zadzwoniły nasze budziki. Leniwie otwarłam swoje oczy i wszystko co chciałam to ponownie je zamknąć i spać do dziesiątej. Z podwórka słyszałam kosiarkę i szczekanie psa, więc to będzie słoneczy dzień.
- ARABELLA! – wrzasnął Cameron, a ja przykryłam się kołdrą pod samą szyję. Naprawdę myślałam, że uda mi się wstać o wyznaczonej godzinie, jednak się pomyliłam, a Cameron zrobił to za mnie. Dłonią znalazłam budzik, który wciąż dzwonił do czasu, aż nie spadł na podłogę. Odetchnęłam z ulgą, gdy denerwujący dźwięk umilkł. - Arabella – chłopak wszedł z impetem do mojego pokoju i zdjął ze mnie kołdrę. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie, a potem usiadłam na łóżku, przecierając zaspane oczy.
- Wstałam – powiedziałam, ziewając.
- Tak, widzę – mruknął. Chłopak miał na sobie czarne jeansy i białe skarpetki, a w dłoni trzymał białą koszulę. - Potrzebuje twojej pomocy – w moją stronę wyciągnął górną część garderoby, a ja z uniesioną brwią spojrzałam na niego, a potem na koszulę. - Wyprasujesz mi to?
- Pewnie, jeśli ty zrobisz śniadanie – wzięłam od niego koszulę i wstałam z łóżka.
- Masz to jak w banku! – krzyknął za mną, gdy ja schodziłam już po schodach.
Schodząc na dół, zatrzymałam się na piętrze, ponieważ zauważyłam, że nasz sąsiad z naprzeciwka właśnie wybiera się na poranne bieganie. Wychodził właśnie z domu, wpatrzony w telefon, a na szyi miał założone słuchawki. Chwilę potem do niego dołączył Jason, który zamknął dom, a klucz wsadził pod wycieraczkę. Szybko odwróciłam głowę i zbiegłam na dół, widząc jak obaj patrzą na nasz dom. Cameron chwilę potem dołączył do mnie i zostawił mnie w salonie, podczas gdy on sam udał się do kuchni.
- Gdzie mamy żelazko? – zawołałam do niego.
- Sprawdź w łazience! – odkrzyknął, a ja wywróciłam oczami, idąc tam.
*
Godzinę później byliśmy już pod redakcją. Stojąc tam myślałam, że zaraz pęknę z tego stresu, który ogarnął moje ciało gdy tylko postawiłam krok na schodkach prowadzących do środka. Zerknęłam na Camerona, który nerwowo poprawiał swoją koszulę. Wygładziłam moją czarną sukienkę, a potem złapałam go za rękę.
- Dalej Cameron – powiedziałam. - Idziemy, czekaliśmy na to całe życie.
- Ja czy ty? – ruszył za mną, bardziej ściskając moją dłoń. Odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem.
- Czekałam za nas oboje – zaśmiałam się, a on poprawił swoje włosy. Szybko pokonaliśmy schodki, a potem znaleźliśmy się w środku. Budynek nie był duży; miał dwa piętra i był zbudowany z czerwonej cegły. Okna były duże w równych odstępach, a wszystko z zewnątrz wyglądało schludnie.
- Dokąd idziemy? – szepnął przyjaciel, a ja rozejrzałam się, szukając kogokolwiek. Podczas rozmowy o pracę powiedziano nam, że mamy szukać wysokiej brunetki w okularach, tyle że nikogo tutaj nie było. Byłam gotowa wyjąć telefon, ale zanim to zrobiłam ktoś zawołał nasze imiona.
- Oh, kogo ja widzę! – odwróciliśmy się w stronę kobiety, która z przyjaznym uśmiechem szła w naszą stronę. Nie była brunetką i nie miała okularów, ale była wysoka.
- Arabella Brooks i Cameron Dallas, prawda? – podeszła do nas.
- Tak – odpowiedział Cameron. - To Arabella – wskazał na mnie. Uśmiechnęłam się do kobiety, a potem podaliśmy sobie dłonie.
- Mam na imię Alissa i jestem zastępcą szefowej, której oczywiście nie ma – zaśmiała się i machnęła ręką. - Rosie powiedziała mi, że macie umowę podpisaną i stanowiska przydzielone, tak?
- Zgadza się – odpowiedziałam. - Tydzień temu wszystko ustaliliśmy.
- W takim razie zapraszam! – zawołała entuzjastycznie i minęła nas. Spojrzeliśmy na siebie z Cameronem, a potem ruszyliśmy za nią.
- Cholera – mruknął mi chłopak do ucha. - Gorąca jest – wywróciłam oczami i z politowaniem spojrzałam na niego.
- Ma obrączkę, idioto – powiedziałam cicho, kiwając głową na kobietę. Zatrzymała się przed windą i wcisnęła przycisk. Ta się po chwili otwarła, więc weszliśmy do środka.
- Plan jest prosty – zaczęła, gdy winda ruszyła. - Dostajecie plan, który w danym dniu musicie wypełnić, a jeśli zdarzy się jakiś wypadek czy coś takiego jedziecie tam pierwsi. Rozumiemy się?
Spojrzałam na Camerona, a on na mnie.
- Tak – odpowiedzieliśmy.
*
O godzinie dwudziestej wracaliśmy już do domu. Musieliśmy zrobić jeszcze zakupy i załatwić ostatnie sprawy, a poza tym byliśmy też w kinie. Słońce już powoli zachodziło, a na podwórkach wciąż bawiły się dzieci.
- Myślę, że podobam się Susan – powiedział Cameron, a ja rozbawiona spojrzałam na niego. - No mówię ci! Kleiła się do mnie jak pieprzona mucha!
- Przesadzasz – odpowiedziałam. - Po jednym dniu takie wnioski? Susan jest w porządku.
- Najmniej polubiłem Marcusa.
- Tak, ja też. Patrzył na nas jak na bandę idiotów.
- Co się dziwisz? Zabrałem mu stanowisko – parsknął. - Jak na pierwszy dzień nie było tak źle.
- Mam nadzieję, że nie będzie nudno ani nic. Wiesz, że nie zawsze zdarza się o czym pisać, a zwłaszcza w tak spokojnej okolicy.
- Nie zdziwię się jak zrobią sensacje, że kot utknął na drzewie i umieszczą to na okładce – zaczęliśmy się śmiać, ale to nie trwało długo, ponieważ ktoś zawołał moje imię. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się. Zauważyłam Jasona jak biegł w naszą stronę.
- Hej, zaczekaj – zwróciłam się do Camerona.
- Myślałem, że was nie dogonię – zaśmiał się, gdy stał już przy nas. Położył dłonie na kolanach i starał się wyrównać oddech.
- Cześć Jason – przywitałam się, a Cameron zrobił to samo.
- Co wy na to abyście wpadli do mnie i Justina w sobotę? – zapytał, gdy zaczęliśmy iść. Zerknęłam na Camerona, ponieważ miałam nadzieję, że to on podejmię tę decyzję.
- Chcieliśmy urządzić małą imprezę u nas – zaczął przyjaciel. - Może wy do nas wpadniecie? Zaprosimy ludzi z naszej pracy.
- Oh, pewnie! – ucieszył się Jason. On był naprawdę optymistycznym człowiekiem i mam nadzieję, że jego brat jest choć trochę podobny z charakteru co on. - O której wam pasuje?
- Ósma? – spytałam, patrząc na nich. Zatrzymaliśmy się przed naszym domem, a ja zauważyłam, iż przed domem Jasona stoi samochód, prawdopodobnie Justina.
- Załatwione – odpowiedział, a drzwi od domu Jasona się otwarły i wyszedł stamtąd ten chłopak, który wczorajszej nocy gapił się w moje okno. - Hej, Justin! – krzyknął do niego, a moje serce mocniej zabiło, ponieważ to jest faktycznie jego brat. Justin nas zauważył i z niezadowoloną miną podszedł do naszej trójki. Miał na sobie czarne jeansy i biały t – shirt. W dłoni trzymał telefon, a drugą przechodząc przez ulicę odgarnął do tyłu swoją grzywkę.
- To nasi nowi sąsiedzi – Jason wskazał na mnie i Camerona. Chłopak się szybko przywitał, a ja wciąż nie mogłam się odezwać. Przyjaciel mnie szturchnął w bok, a ja się otrząsnęłam.
- Arabella – podałam mu swoją dłoń, jednakże on jej nie uścisnął tylko schował dłonie do kieszeni. Lekko rozchyliłam usta w szoku, bo nie tego się spodziewałam. Z Cameronem normalnie wymienił uścisk dłoni, a ze mną? Momentalnie się zawstydziłam, ponieważ zdałam sobie sprawę jak to musiało wyglądać, ale ani Justin ani Jason nie byli tym w ogóle zdziwieni, że się ze mną nie przywitał.
To tylko głupie podanie ręki, Arabella.
Justin wciąż patrzył na mnie i owszem – robiłam to samo, starając się dać mu takie spojrzenie, które mówiło, że jest dupkiem. Jemu to chyba nie przeszkadzało, bo łobuzersko się uśmiechnął i oblizał swoje usta.
- Justin, miło mi – wychrypiał. Powstrzymałam się od parsknięcia sztucznym, wymuszonym śmiechem.
- Taa, mi też – rzuciłam od niechcenia.
- Cóż – odezwał się wreszcie Cameron, ratując mnie. - Musimy wracać. Miło było cię poznać – skinął na Justina, który się do niego uśmiechnął. Nie pożegnałam się nawet z Jasonem tylko odwróciłam się na pięcie i pokonałam drogę do drzwi. Szybko znalazłam klucze i weszłam do środka. Przez chwilę stałam jak taki słup i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Ja pierdole, dziwny typ – skomentował Dallas, zamykając drzwi na klucz. - Aż się kurewsko zdziwiłem, że nie podał ci dłoni.
- Mam to gdzieś – parsknęłam. - Mam nadzieję, że nie przyjdzie tu razem z Jasonem, bo nie wiem jak wytrzymam z nim pod jednym dachem – zdjęłam buty i wzięłam siatki z zakupami.
- W ogóle widziałaś jego spojrzenie? – zwrócił się do mnie, kładąc zakupy na blacie. - Jakby chciał powiedzieć ''nie pogrywaj ze mną suko''. Współczuje jego żonie, albo dziewczynie.
- Kto by chciał z nim być – dodałam, siadając przy stołku barowym. - Liczę, że nie będziemy ani na siebie wpadać, ani rozmawiać, ani spędzać razem czasu.
- Też tak myślę.
- Brzmi i wygląda jak kłopoty, a ja chcę się trzymać od tego z daleka – dodałam, zerkając przez okno.
Justin stał przed swoim domem razem z Jasonem i obaj o czymś dyskutowali, ponieważ żywo gestykulowali. W pewnym momencie odwrócili się w stronę domu, a ja wstrzymałam oddech.
zostaw komentarz, albo coś.
6 komentarzy
Malutka
Ciekawie.. hmm ...
Piekna
Ciekawe opowiadanie
livney
@Piekna dziękuje
Słodka :*
no fajne czekam na nexta
?????
Kiedy kolejna?
livney
@????? być może w tym tygodniu, ale nie jestem pewna
Prunella
Pisz dalej
Malineczka2208
Czekam na next