STALKER • 41

Tydzień później

Musiałam wrócić do mieszkania, ponieważ wkurzony Jason do mnie zadzwonił. Byłam na rozmowie o pracę, a ponieważ musiałam niespodziewanie wyjść szefowa powiedziała, że mam więcej nie wracać. Mandy życzyłam powodzenia i złapałam taksówkę, aby jak najszybciej dotrzeć do chłopaków. Od momentu gdy poszłam na imprezę tydzień temu oni zachowują się dziwnie. Jason mówi niewiele, Ethan zachowuje się jak tykająca bomba. Wczoraj zaczął krzyczeć bez powodu, ponieważ było za zimno w salonie, a ja nie wiedziałam co się znów stało, ale nie pytałam bezsensu, bo wiedziałam, że nic nie powiedzą. Poza tym myślałam, że Jason jest na mnie zły za to, że poszłam do Roberta, gdzie tak faktycznie nic się nie wydarzyło tylko upiłam się i potem Ethan po mnie przyjechał. Uważam, że Jason przesadza skoro przejmuje się takim gównem.

– Jestem! – wrzasnęłam, gdy zamknęłam drzwi. Powiesiłam kurtkę i zdjęłam buty, a potem udałam się do salonu. Ostatnio byłam dla nich miła i nie było to bezcelowe tylko miałam w tym swój interes. Dostrzegłam ich siedzących na kanapie. Mieli wyłączony telewizor, a to było do nich niepodobne. Torba z Nike leżała na stole.

– Siadaj – mruknął Jason i skinął na fotel naprzeciwko. W ciszy zajęłam miejsce i oczekiwałam tego, co ma mi do powiedzenia.

– Coś się stało? – spytałam.

– Tak jakby – odpowiedział Ethan, który zaczął bawić się zamkiem od swojej bluzy. – Chodzi o to, że... – spojrzał znacząco na Jasona, który wywrócił oczami.

– Ty mów. To był twój pomysł – uśmiechnął się sztucznie do Ethana, a ten posłał mu znaczące spojrzenie.

– Pierdol się. Zobaczysz, że zrobi to lepiej niż ty obmyśliłeś cały plan – zwrócił się do niego. Mówili tak jakby mnie tu wcale nie było.

– Nie wątpię.

– Znasz Quentina Barnesa, tak? – gdy to pytanie wydostało się z jego ust uniosłam brwi, nie wiedząc dlaczego o niego pyta.

– Tak? Dwa razy z nim rozmawiałam – wzruszyłam ramionami.

– Chodzi o to, że musisz nam pomóc. Quentin chyba zbyt interesuje się pewną sprawą.

– Jaką sprawą? – prychnęłam. – Handlem bronią?

– Nie, sprawą Justina – powiedział od razu, a ja rozchyliłam usta i przez chwilę zaskoczona na nich patrzyłam.

– Co? – sapnęłam. – Jak to?

– Odkąd złapano Taylora, a potem znaleziono go martwego nie robi nic innego tylko szuka ludzi, którzy mieli jakikolwiek związek z Justinem. On uważa, że to Justin siedzi znów w tym wszystkim, a my musimy się dowiedzieć co on kombinuje, bo na pewno coś wymyślił, a poza tym Bieber – spojrzał na Jasona, który w ogóle wyłączył się z rozmowy i patrzył gdzieś na ścianę.

– Co z nim? – wykrztusiłam. – Żyje?

– Oczywiście, że żyje – burknął Ethan, jakbym go uraziła. – Barnes nie zawsze korzysta z dobrych rozwiązań. Czasami potrafi zabić kogoś, aby dostać to, na czym mu zależy. Justin jest dla niego kurewsko ciekawą osobą. Uważamy z Jasonem, że ten marny detektyw też maczał swoje palce w handlu.

– Justin został przeniesiony – po raz pierwszy odezwał się Jason. – I to sprawka Quentina. Musimy się dowiedzieć co on wymyślił, co już ustalił i potem go wyeliminować.

– Chcesz go zabić?

– A masz inny pomysł?

– To nie ja to wymyśliłem – rzekł Ethan. – Nie chciałem nikogo zabijać.

– Skąd to niby wiecie? To mogą być fałszywe informacje – skrzyżowałam ramiona.

– Wiemy to od Zayna – powiedział Jason. – A jak wiemy już się z nim poznałaś.

Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co tak właściwie miał na myśli.

– No jasne, że tak. Nie widziałam go trzy lata. Jest w mieście?

Ethan zaśmiał się pod nosem.

– Nie, spotkałaś go w zeszłą sobotę. Rozmawiałaś z nim – wyjaśnił Jason, a ja starałam sobie to przypomnieć, ale miałam kompletną pustkę.

– Och! – uderzyłam się w czoło. Poszłam do klubu Roberta, a potem zobaczyłam Zayna. – Uh, nieważne – pokręciłam głową. – Co robimy?

– Musisz w jakiś sposób zaprzyjaźnić się z nim.

– Przecież to detektyw – powiedziałam oburzona na słowa Jasona. – On nie jest głupi. Wie na pewno kim jestem.

– Nie, nie wie – pokręcił głową. – I się nie dowie. Czy gdyby wiedział siedziałabyś tu z nami?

– Jason, po prostu powiedz od razu, a nie marnujesz czas – warknął Ethan. – Quentin jest tobą zainteresowany, a ty to wykorzystasz.

– W jaki sposób?

– Jesteś kobietą, wymyślisz coś.

– Zgadasz się? – spytał Jason.

– Oczywiście – powiedziałam bez chwili zawahania. Pomogę w jakikolwiek sposób, aby wszystko między nami było jak dawniej.

– Dobra – Ethan wstał i spojrzał na mnie. – Musimy jechać do Roberta, tam ci powiem resztę.

Kiwnęłam głową i wstałam, zakładając torebkę. Jason posłał mi lekki uśmiech, ale się nie ruszył.

– A ty co? Zostajesz?

Wskazał dłonią na torbę.  

– Mam coś do zrobienia. Do zobaczenia.

Ethan podał mi kurtkę, gdy założyłam buty, a potem wyszliśmy i udaliśmy się do windy.

– Żyje w stresie – powiedział.

– Ty?

– Jason. Quentinowi ciężko uwierzyć, że Justin zabił swojego brata. Sądzi, że on żyje, a ponieważ są w tym samym mieście musi uważać, dlatego nie wychodzi zbyt często.

– Łatwiej sądzić, że zabił mnie?

– Tak – rzucił od niechcenia. – Są na to dowody, które oczywiście nie są prawdziwe, ale skąd mogą o tym wiedzieć? Justin kurewsko dobrze to przemyślał.

Już chciałam powiedzieć, że przemyślał to tak idealnie, że siedzi także za to, co zrobił Ethan, ale zdążyłam ugryźć się w język.

– I załatwił sobie dożywocie – mruknęłam, ale nie chciałam w ogóle, aby to usłyszał.

– Nie do końca – zerknęłam na chłopaka z zainteresowaniem. Wsadził dłonie w kieszenie czarnych jeansów. – Jeśli pojawią się świadkowie wyrok może się zmienić. Jego wyrok jest oparty tylko na jego zeznaniach i na poszlakach. Wiesz przecież, że znaleziono tylko niewiele odcisków palców na tych, których zabił. Zamknęli go, bo mają przez to spokój i przez to, bo sam chciał.

Winda się otworzyła, a Ethan ruszył za mną.

– Czyli chcesz mi powiedzieć, że on może wyjść?

– Nie teraz, ale jeśli sprawa z Quentinem się skończy i nie będzie szukał na niego nowych rzeczy, dzięki którym mógłby poszerzyć jego kartotekę, wtedy możemy o tym myśleć.

Wsiedliśmy do samochodu.

– Możesz być pewna – zaczął, gdy wyjechaliśmy na drogę. – Wszystko z nim w porządku. Wygląda lepiej niż kiedykolwiek.

Prychnęłam na jego słowa, nie mogąc w to uwierzyć.

– Nie wątpię.

Włączyłam radio, a po tych słowach zapanowała cisza.

– Kochasz go jeszcze? – spytał znów. Westchnęłam i oblizałam wargi nie wiedząc co powiedzieć.

– Ja... nie kocham go tak jak kiedyś. Jak można kochać kogoś przez trzy lata nie mając z nim żadnego kontaktu?

Ethan nic nie powiedział. Nie kłamałam. Czasami naprawdę się zastanawiałam czy to wszystko ma jakikolwiek sens. Zauważyłam, że często myślałam o tym, aby on wyszedł z tego więzienia, ułożył sobie życie, był szczęśliwy, a w tym wszystkim nie uwzględniałam siebie. Wiedziałam, że Justin wciąż o mnie pamięta, ale przecież nie musi mnie kochać. Ostatnią rzeczą jaką mi powiedział było to, że mnie kocha. I ja też go kochałam. Ale niektóre uczucia czasami się zmieniają, a my przestajemy czuć cokolwiek do kogoś, kogo sądziliśmy, że pokochamy do końca życia.

*
Byłam zaskoczona, kiedy u Roberta zobaczyłam zarówno Cartera i Noah. Noah przytulił mnie naprawdę mocno, powiedział, że bardzo się cieszy widząc mnie i nie mógł się doczekać, aż znów się zobaczymy. Avefaith, ponieważ tak nazywał się jego klub, był całkowicie wysprzątany, a gdy odjechała ostatnia dostawa alkoholu udaliśmy się na górę do tego samego pokoju, w którym byłam ostatnio. Z tego miejsca, dzięki tym szybom od sufitu aż do podłogi, widać cały parkiet i bar.

Usiadłam obok Ethana i nie spojrzałam w ogóle na Zayna. Zrobiłam to tylko raz, gdy się przywitałam z pozostałymi, ale on musiał być rozbawiony. Przypomniał sobie chyba sobotę; Ethan mi wszystko opowiedział.

– Co tu robi Robert z Carterem? – spytałam, zanim ugryzłam się w język. Cała piątka spojrzała na mnie, a ja wcisnęłam się w kanapę czując się nagle niezręcznie jako jedyna dziewczyna.

– Są z nami – odpowiedział mi wymijająco Ethan, który dał mi do zrozumienia, że powie mi jak wrócimy do domu. Kiwnęłam głową i obserwowałam jak Zayn wyciąga swojego laptopa oraz jakąś teczkę. Zerkał na mnie co jakiś czas, jakby nie był do czegoś przekonany. Albo jakby coś wiedział.

– Umiesz strzelać? – zapytał.

– Tak – odpowiedziałam, a on kiwnął głową. Kiedyś Jason zabrał mnie na strzelnicę i byłam mu za to wdzięczna.

– To jest to, co robi w ciągu dnia – Malik podsunął mi plan jego dnia, a ja prześledziłam wzrokiem tekst. Byłam zaskoczona, ponieważ zgadzało się wszystko co do minuty. – Między trzecią a czwartą ma lunch, nie ma go wtedy na posterunku. Siedzi w restauracji dwie przecznice dalej z dwoma swoimi kolegami. Jego gabinet jest wtedy zamknięty, a tylko on ma do niego klucz.

Odwrócił laptopa w naszą stronę, a na ekranie pojawiły się zdjęcia.

– Taylor? – spytałam, a potem wzięłam laptopa, aby się przyjrzeć. Stali pod jakimś opuszczonym budynkiem, a Taylor ustawił się tak, żeby było widać ich obu.

– Quentin był zamieszany w jego zabójstwo, a ponieważ nie lubi brudzić sobie rąk musimy się także dowiedzieć kogo wynajął – podałam mu urządzenie.

– Poza tym – tym razem odezwał się Ethan. – Taylor zaczął coś podejrzewać, że to on kupuje broń, którą zgarnialiśmy. I być może dlatego zginął.

– Nie ma nikogo bliskiego. Czasami przychodził tu z jakąś dziewczyną, ale to nic poważnego. Jego matka i siostra mieszkają w Toronto, a ojciec z nową żoną w Australii – dodał Robert.

– Był żołnierzem. Dwa lata temu wrócił i to był jego ostatni raz. Znalazł pracę i aktualnie robi to, co robi – zakończył Zayn.

Byłam zaskoczona tym ile oni wiedzieli. Być może te informacje nie było trudno zdobyć, bo przecież Zayn jest z FBI, Robert tu pracuje i na pewno miał na niego oko.

– Ty musisz po prostu zrobić wszystko, aby ci zaufał – zaczął mówić znów. – Dostaniesz nowe nazwisko i nową przeszłość. Byłaś dziennikarką, po śmierci rodziców przeniosłaś się do Nowego Jorku z Chicago, a teraz mieszkasz z Ethanem.

Ethan podał mi nowy dowód i paszport, a ja zbyt zaskoczona wzięłam to od niego.

– Nie sprawdzi mnie?

– Na pewno to zrobi – powiedział Zayn. – Jesteś czysta. Nigdy nie miałaś nic wspólnego z Justinem.

– Jutro – powiedział Ethan. – Wyjdziesz biegać w tym samym czasie, gdy on pójdzie kupić tę pieprzoną gazetę.

– Może ja też wyjdę, aby ją kupić? W to może bardziej uwierzyć.

– To, że udało ci się to wcześniej, nie oznacza, że uda się teraz – odezwał się Zayn, a ja nie miałam pojęcia skąd to wie. Czy wie też, że spotkałam go wtedy na imprezie?

– Coś jeszcze? – syknęłam, robiąc się zła. – Z pewnością znasz lepiej co i kiedy robiłam.

Zayn tylko się uśmiechnął i nic nie powiedział.

– Jesteś pewny, że Bella nam pomoże? Nie wydaje mi się, aby cokolwiek jej się udało zrobić.

Już chciałam wstać i go uderzyć w tę jego twarz, ale Ethan mi to uniemożliwił.

– W takim razie ty przebierz się za kobietę i ty to zrób skoro wiesz, że wyjdzie ci lepiej.

Usłyszałam śmiech Noah i Cartera, a Zayn zatrzasnął laptopa i go schował.  

– Jutro – wstał i spojrzał z nienawiścią na mnie. Wywróciłam oczami. – Chce mieć jakiekolwiek informacje, a jeśli nic nie będzie zrobię to po swojemu.

A potem wyszedł.

– Ta – powiedział Carter z przekąsem i wstał. – Nic nie zrobi. Jest do dupy jeśli chodzi o jakąkolwiek pracę, która nie jest przy jego zasranym laptopie.

– Chcecie coś do picia? – zagadnął Robert.

– Ja chcę wodę – odezwał się Ethan.

– A ja colę – dodał Noah. Robert kiwnął głową, a ja wstałam razem z nim.

– Pójdę z tobą – uśmiechnęłam się do niego. Ethan spojrzał na mnie podejrzliwie, ale udałam, że tego nie widzę.

– Chciałem ci powiedzieć – odezwał się, gdy zeszliśmy po schodach. – Ale nie było do tego dobrej okazji.

Uśmiechnęłam się.

– Jest okay. Dobrze, że w ogóle coś wiem.

– Szklanki są pod barem, ja wezmę butelki – polecił, a ja weszłam za kontuar i schyliłam się, aby wyjąć wysokie szklanki. Dostrzegłam Zayna jak wychodził rozmawiając z kimś przez telefon, ale niezbyt to mnie interesowało. Wkurzał mnie i wiedziałam, że mnie nie lubi.

– A Carter? Kiedy go wtedy spotkałam myślałam, że jest przypadkowym dzieciakiem.

– Na początku nie wiedział kim jesteś i ja zresztą też. Potem zadzwoniliśmy do Ethana i jak powiedział, że to ty już było w porządku.

– Czyli wiedział – pokręciłam głową z dezaprobatą, a Robert się roześmiał.

– Na początku był wkurzony, ale potem stwierdził, że to dobrze, że wiesz.
Ruszyliśmy znów na górę.

– Czym się tak właściwie zajmujesz? Skoro bierzesz w tym udział.

– Zbieram zamówienia. W końcu Avefaith po coś istnieje.

– A Carter?

– To dzieciak, ,który potrzebował pieniędzy. Jest mądrzejszy i sprytniejszy niż myślisz.

*

Nie mogłam spać tej nocy. Nie miałam pojęcia jak to wszystko będzie wyglądać czy się uda i czy Quentin się nie zorientuje. Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy w ogóle nie wyglądał mi ma faceta, który robi coś, co nie ma nic wspólnego z jego pracą. W ogóle nie sądziłabym, że ma jakikolwiek związek z tym, co znów robili Ethan i Jason. Obawiałam się także tego co będzie, kiedy on się zorientuje, że to wszystko to ściema, ale Zayn na pewno by tego nie spieprzył. Wydawało mi się, że także go nie lubił. Ideał, który stworzyła sobie Mandy w osobie Quentina odbiegał trochę od rzeczywistości.

W pokoju nie miałam żadnej butelki wody, dlatego niechętnie wstałam z łóżka i cicho ruszyłam w stronę drzwi. Było mi gorąco, gdy dotarłam do kuchni, a gdy zaświeciłam światło wydałam zduszony krzyk. Ethan siedział przy wysepce i patrzył na mnie.

– Do kurwy nędzy – warknął. – Nie strasz mnie.

– To ty siedziałeś po ciemku – dodałam z wyrzutem i otworzyłam lodówkę. Wzięłam butelkę wody i usiadłam naprzeciwko niego. Zegarek nad wejściem wskazywał drugą trzydzieści.

– Czemu nie śpisz? – zagadnął, a ja odkręciłam butelkę i się napiłam. Poczekałam chwilę z odpowiedzią.

– Nie mogę zasnąć – odpowiedziałam. – A ty?

Wzruszył ramionami i przeczesał swoje włosy.

– Ja też.

Między nami zapadła cisza, a ja byłam w szoku, ponieważ od jakiegoś czasu naprawdę dogadywałam się z Ethanem. Nie widziałam już w nim tylko wroga, ale bliską mi osobę. Nie zrobiłby nic, gdyby mnie nienawidził.  

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2675 słów i 15306 znaków. Tag: #livney

Dodaj komentarz