STALKER • 40

POV ETHAN

Kolejny krzyk wydostał się z jej ust, kiedy nóż znalazł się w jej brzuchu. Wsadziłem kolejną garść popcornu do buzi, gdy mężczyzna zaczął się śmiać, a potem wyjął nóż z jej brzucha. Wkurzały mnie takie filmy, ale prawda jest taka, że o tej porze nic ciekawego nie leciało w telewizji, a poza tym byłem zmęczony, aby gdziekolwiek wyjść. Jason załatwiał kolejne zlecenie, Arabella gdzieś wyszła, a ja zostałem sam. Jak palec.  

Gdzieś usłyszałem dźwięk mojego telefonu, więc odłożyłem miskę z popcornem i wyjąłem go spod poduszki, pewny że dzwoni Jason.

– Co chcesz? – warknąłem. Byłem na niego naprawdę wkurzony przez to, że musiałem zostać w domu i czekać w razie czego, gdyby Arabella wróciła.

– Ethan? – usłyszałem głos Roberta i momentalnie usiadłem prosto. Kiedy dzwonił nigdy nie mówił nic dobrego.

– Tak? Chyba – odpowiedziałem.

– Arabella tu jest – powiedział, a ja przymknąłem oczy. Och, kurwa. Mogłem się tego spodziewać, że zacznie bawić się w drugiego Barnes'a. – Jest całkiem zalana po tym jak zobaczyła Zayna – dodał.

– Czekaj, co? Poszedłeś tam z nią? – warknąłem i wyłączyłem telewizor. Wstałem i udałem się w stronę drzwi.

– Myślałem, że go tam nie będzie – wyjaśnił zirytowany. – Poza tym to kurewsko ciekawa dziewczyna, więc co miałem zrobić jak przylazła z Carterem, a ten udał przy niej debila?

– Jak tam dotrę to najpierw zabije ciebie, a potem tego kretyna – rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni. Założyłem bluzę, a potem wyszedłem i zamknąłem drzwi.

Będąc w windzie i patrząc na siebie w lustrze byłem wkurwiony. Na Roberta, bo spieprzył sprawę, na Cartera, bo to kretyn i na Arabellę, bo na nią zawsze jestem wkurzony. Z drugiej strony dobrze, że zobaczyła Zayna, a nie kogoś innego, ponieważ potem mogło być gorzej. Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę totalnie pijaną Arabellę oraz nie mogę się doczekać reakcji Jasona, gdy się dowie.

Na miejsce dotarłem pół godziny później i musiałem przejść jakiś kawałek, bo wolałem zostawić samochód dalej, abym zastał go potem w jednym kawałku. W środku od razu skierowałem się do baru, a gdy zobaczyłem dziewczynę jak ręką podpierała swój policzek i popijała whiskey z butelki wkurwiłem się jeszcze bardziej, bo ten kretyn pozwalał, aby dalej piła. Spojrzałem z nienawiścią na Roberta, który z dezaprobatą pokręcił głową, a ja wyrwałem jej butelkę i odstawiłem na blat. Rozchyliła usta i spojrzała na mnie; nie wyglądała na zaskoczoną, chociaż pewnie nawet jej to nie obchodziło, że przyjechałem.

– Co do kurwy ty robisz?! – wrzasnąłem jej w twarz. Skrzywiła się tylko i wzruszyła ramionami. Usiadła do mnie bokiem i skrzyżowała ramiona. Obawiałem się, że zaraz spadnie z tego gównianego krzesełka. – A ty czemu na to pozwalasz?! – zwróciłem się do Roberta, który podszedł do nas. – I gdzie jest Carter? Zaraz ogarnę tego gnojka!

Robert wywrócił oczami i nienawidziłem tego, że zawsze nic go nie obchodziło.

– Carter jest z Zaynem – wyjaśnił, a ja kiwnąłem głową. Później z nim porozmawiam.

– Oddaj mi to – wyjąkała i chciała złapać butelkę, ale zdążyłem ją chwycić.

– Idziemy stąd – złapałem ją za ramię. Nie miałem ochoty na użeranie się z nią w tym miejscu.

– Tam, gdzie będziemy sami? – zaśmiała się, a ja wywróciłem oczami. Zeskoczyła z krzesełka, prawie się przewróciła, ale zdążyłem ją złapać. Minęliśmy bar i weszliśmy do gabinetu Roberta, w którym jak zawsze był burdel. Usiadła na kanapie, a ja oparłem się o biurko i skrzyżowałem ramiona.

Arabella, kiedy była pijana zawsze dużo mówiła, a teraz chciałem się dowiedzieć paru rzeczy, bo Jason jest zbyt leniwy na czarną robotę. Co ja gadam. On się do tego nie nadaje.

Obserwowałem jak położyła sobie poduszkę na kolana i uroczo się do niej uśmiechnęła. Miała lekkie rumieńce na policzkach, a na dodatek śmierdziała alkoholem.

– Widziałaś Zayna? – spytałem spokojnie, a potem spojrzała na mnie. Miała poważną minę (co było rzadkością, gdy była pijana) i przez chwilę zwątpiłem, czy aby na pewno jest pijana. Chociaż sekundę potem znów się szeroko uśmiechnęła.

– Widziałam! Rozmawiałam z nim i powiedział mi, że cieszy się, bo wszystko ze mną w porządku. Spytałam go o Justina, ale powiedział, że z nim też jest wszystko okay, ale nie mogłam w to uwierzyć, bo jak może być okay z facetem, który siedzi w więzieniu? A potem jeden z jego kolegów, który postawił mi drinka powiedział, że gdybym przyszła tydzień temu Justin na pewno byłby tam zamiast Zayna, rozumiesz? – zaczęła się śmiać, aż poduszka spadła pod jej nogi. – Ale Justin siedzi w więzieniu! – krzyknęła i uniosła dłonie ku górze.

– Wow – nie wiedziałem co powiedzieć. – I co jeszcze?

– No nic. Chciałam z nimi potańczyć, ale Robert powiedział, że musimy wyjść, bo mają ważną sprawę. Już chciałam oznajmić, że wiem co robią, ale przecież – nachyliła się w moją stronę i przysłoniła dłonią prawą stronę buzi. – Robert nic nie wie.

Już chciałem się zaśmiać, ale tego nie zrobiłem. Kiwnąłem głową i odkręciłem butelkę z wodą, która stała na biurku i jej podałem. Ledwo trafiła do ust, ale nic nie wylała.

– Jak znalazłaś to miejsce?

– To było takie proste! – podała mi butelkę. – Przeczytałam w gazecie, że znaleziono go właśnie w tej dzielnicy, na tyłach tego klubu, więc wsiadłam w taksówkę i tyle! Znalazłam Cartera, który pojawił się znikąd i mnie tu zabrał. Robert powiedział mi o tym chłopaku i o tatuażu skrzydeł na karku! Pomyślałam o Justinie, ale...

W tym momencie drzwi się otworzyły, co w ogóle mi się nie spodobało, bo to była jedyna szansa na przesłuchanie Arabelli.

– Musimy pogadać – powiedział Zayn, gdy podszedł do mnie. Patrzył cały czas na dziewczynę, która wpatrywała się w niego jak w pieprzony obrazek. – Zamknij buzię, bo zaczniesz się ślinić – zwrócił się do niej, a ja zaśmiałem się z jej spojrzenia.

– Co chcesz?

Spojrzał na Arabellę, jakby nie chciał, aby była przy tej rozmowie.

– Nieważne. I tak nie będzie nic pamiętała – machnąłem ręką.

– Jason dzwonił. Sprawdzaj ten swój pieprzony telefon, bo jest wkurwiony.

Wyjąłem telefon z kieszeni i pomachałem mu nim przed twarzą.

– Widzisz? To iPhone. iPhone nie odbiera od nikogo, kiedy jestem w pracy.

Nie słyszałem w ogóle, aby dzwonił, więc pewnie było to, gdy stałem przy barze, a przez muzykę nie słyszałem.

– Ty przecież nie pracujesz – powiedział, jakbym był debilem.

– W tym momencie jestem policjantem, który ma przesłuchanie.

– Nieważne, zaraz tu będzie.

– W takim razie niech pilnuje Arabelli, bo ja mam dość – rzekłem i zacząłem iść w stronę drzwi, ale Zayn złapał mnie za ramię i moje plany poszły się pieprzyć. – Co znowu? – odwróciłem się w jego stronę. Zayn skinął na dziewczynę, która rozszerzonymi oczami na nas spoglądała.

– Jak ona jednak będzie coś pamiętać z tego wieczoru to cię zapierdole – warknął, a ja wywróciłem oczami, bo miałem gdzieś to, co powiedział. Już nie przejmowałem się jego słowami.

– Zabieram ją do domu – powiedziałem. – I przekaż to Jasonowi.

Arabella wstała i z uśmiechem do mnie podeszła. Normalnie w życiu by się do mnie nie uśmiechnęła, ale muszę przyznać, że widzieć ją uśmiechniętą to jest coś pięknego. Tak mi przykro, że ma takie życie, że odebraliśmy jej wszystko i nie ma nic. Przestała nam ufać, kiedy sprawy zabrnęły za daleko, a my nie mogliśmy jej nic powiedzieć.

– Wracamy? Chyba będę rzygać po drodze – ziewnęła i wyciągnęła do mnie ręce, aby potem mnie przytulić. Nie zwróciłem uwagi na tę rzecz tylko po prostu wciąż patrzyłem na wkurzonego Zayna, który nie miałem pojęcia czemu, był zły.

– Na co się tak gapisz? – syknąłem. Malik się tylko roześmiał i schował w dłonie w kieszenie spodni, a przez to mogłem dostrzec broń wetkniętą w kaburę.

– Przypatruję się człowiekowi, który wszystko zjebał. Po prostu – wzruszył ramionami, a ja zacisnąłem pięści i spojrzałem na Arabellę. Nie mogłem o tym rozmawiać, kiedy ona tu stała i przysłuchiwała się naszej rozmowie.

– Pierdol się. Dzięki temu Justin jest bliżej niż kiedykolwiek był przez te trzy lata.

– Wciąż jestem zaskoczony, że po tym wszystkim to zrobiłeś.

– Nie zrobiłem tego dla niego – prychnąłem, bo taka była prawda. Nie narażałbym aż tak swojego życia dla kogoś takiego jak on. To znaczy wciąż go lubiłem, po tym wszystkim co zrobiłem wcześniej on mi zaufał, ale nie pozwoliłbym się za niego zabić. On nie zrobiłby tego dla mnie. – Zrobiłem to dla Arabelli – dodałem, a Malik zmarszczył brwi. Nie powiedział nic, a ja ze zwycięską miną opuściłem pokój z dziewczyną. Kiwnąłem tylko do Roberta, a potem skierowaliśmy się w stronę tylnych drzwi.

– Chyba będę rzygać – usłyszałem jej słaby głos, gdy zamknąłem drzwi. Westchnąłem, kiedy sekundę potem zwymiotowała i przytrzymałem jej włosy. Oparła się dłonią o mur stojący obok i przez chwilę kaszlała, aż wreszcie stanęła prosto. – To okropne – skrzywiła się. – Wcześniej ktoś tu kogoś zabił, a teraz moje wymiociny będą tu śmierdzieć.

– Wracamy – złapałem ją za ramię.

– Zimno mi – jęknęła, a ja wywróciłem oczami. Zdjąłem bluzę i pomogłem jej ją włożyć. Uśmiechnęła się do mnie i wsadziła dłonie w kieszenie. – Ładnie pachnie.

– Wiesz, że masz na sobie moją bluzę, racja?

– No i? Przecież nie jest Jasona.

– Skąd wiesz? Może to jego perfumy i po prostu je pomyliłem.

– Nie, ona jest twoja. Każdy twój ciuch tak pachnie.

Zaskoczony na nią spojrzałem.

– Nie patrz tak na mnie – powiedziała. – Piorę twoje ubrania, więc stąd wiem.

– Okej – oblizałem usta. Szliśmy w ciszy, aż wreszcie znów się odezwała.

– Tak między nami mogę nosić twoją bluzę częściej.

Zanim weszliśmy do samochodu dałem jej wodę i ciastka, które niechętnie zjadła, a kiedy byliśmy już w środku Jason zadzwonił. Spojrzałem na Arabellę, aby się upewnić, że zapięła pasy, a kiedy to zrobiła odjechałem.

– Co jest?

– Słyszałem, że Bella jest z tobą.

– Tak. Cała i zdrowa, nie musisz się martwić.

– Carter przyjedzie z pieniędzmi, więc pośpiesz się – powiedział, a ja z niedowierzaniem pokręciłem głową. Boże, on był takim debilem.

– Czy ty nawet takiej rzeczy nie możesz załatwić dobrze?

– O co ci chodzi? – zapytał z wyrzutem.

– O to, że te pieniądze miałeś dać Zaynowi. Mówiłem o tym wczoraj.

Jason milczał przez chwilę.

– Nieważne, jutro mu je dasz i po problemie. Jest trzysta tysięcy, więc nocne liczenie możesz sobie odpuścić.

– Gdzie jesteś? – zmieniłem temat. – Z tego co wiem akcja skończyła się pół godziny temu – spojrzałem na zegarek.

– Skąd to wiesz?

– Mam swoich informatorów – odpowiedziałem niemiło. Wolałem mieć wszystko pod kontrolą jeśli chodziło o sprawy, które załatwiał Jason, bo czasami nie miał pieprzonego pojęcia. Nie wyobrażałem sobie tego, gdy on z Arabellą będą musieli się tym zająć, gdy mnie nie będzie.

– Daj mi Bellę do telefonu.

– Po co? Chcesz się z nią przywitać?

– Chcę się przekonać, że jednak żyje.

Nie skomentowałem tych słów tylko zrobiłem głośnomówiący.

– Przywitaj się z Jasonem – podałem jej telefon, a ona rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie.

– Dlaczego? Nic mi nie jest.

Machnąłem ręką.

– Hej Bella – przywitał się z nią jak z małym dzieckiem.

– Czego chcesz? – zapytała niemiło, a ja musiałem się uśmiechnąć.

– Wszystko okej?

– A miałoby nie być? Jeśli chcesz wiedzieć to trochę za dużo wypiłam, spotkałam Zayna i inne gówno, które nie powinno cię interesować.

– Och – powiedział zmieszany. – To dobrze? Chyba.

– Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć? Jestem zmęczona i mogę zwymiotować w każdej chwili, a nie wiem czy wiesz, jestem w samochodzie Ethana.

– Cóż, okej.

Zdążyła się rozłączyć zanim powiedział coś jeszcze.

– Wkurza mnie – powiedziała po chwili. – A ciebie?

– Mnie wkurza całe życie – mruknąłem. Wjechaliśmy na podziemny parking, a znalezienie naszego stałego miejsca nie było trudne.

– Jestem zmęczona. I śpiąca, i głodna, i smutna.

Spojrzałem na nią, kiedy zaczęliśmy iść w stronę windy.

– Zaraz będziemy w środku – odpowiedziałem. Kiwnęła głową, a w windzie przez całą drogę robiła w lustrze dziwne miny.

W mieszkaniu nie mogła zaświecić światła, dlatego zrobiłem to za nią. Zdjęła bluzę i buty, a potem chwiejnym krokiem poszła do swojej sypialni. Z kuchni wziąłem butelkę wody i tabletki, a z łazienki chusteczki do zmycia makijażu. Wszedłem do pokoju i mogłem zauważyć jak rzuciła się na łóżko.

– Musisz się przebrać – powiedziałem i odstawiłem rzeczy na komodę. Arabella usiadła i głośno westchnęła.

– Mówiłam, że jestem zmęczona – spojrzała na mnie.

Usłyszałem dzwonek do drzwi i byłem pewny, że przyszedł Carter.

– Dasz radę, czy coś? Zaraz wrócę.

Zamknąłem za sobą drzwi, a po drodze zapaliłem światło w salonie. Po otworzeniu drzwi wciągnąłem przestraszonego chłopaka do środka. Torba zsunęła mu się z ramienia.

– To nie moja wina! – powiedział i uniósł dłonie. – Kazała mi spierdalać, gdy zaczęła trzecią kolejkę.

– Nie o tym chcę z tobą rozmawiać, kretynie – syknąłem i wziąłem torbę. – Powinieneś uważać, kiedy ten spierdolony detektyw zaczyna kręcić się częściej po okolicy

– Ten Quentin? – kiwnąłem głową. Carter prychnął.

– Muszę dowiedzieć się o co mu, do kurwy nędzy chodzi, bo to przez niego nie wyszła mi pierwsza akcja z Arabellą. A wiem, że ona z nim rozmawiała.

– Powiedz jej o co chodzi i wtedy ci pomoże.

– Ty to nie myślisz w ogóle. To nie jest takie proste.

– Przecież jest. Po pierwsze będzie znała prawdę, po drugie ci zaufa, a po trzecie Quentin Barnes zakończy tę swoją obsesję.

– Jest jak Voldemort. Też ma obsesję na punkcie jednego chłopaka.

Carter zaśmiał się na moje słowa.

– Powiedziała mi, że nic jej nie mówicie i nie wie co się dzieje, a ona nie jest głupia. Jestem pewien, że ona wam pomoże jeśli jej o wszystkim powiecie.

– Zastanowię się – podrapałem się po karku.

– Akacja się udała. Jason jest z Zaynem. Ja już muszę iść, bo jak moja babcia się obudzi i zobaczy, że mnie nie ma to może zadzwonić na policję.

Zaśmiałem się i poklepałem go po plecach. Chwilę potem wyszedł, a ja wziąłem torbę i zaniosłem do salonu. Wróciłem do Arabelli, która siedziała już przebrana na łóżku i płakała.  

– Czemu płaczesz? – zmarszczyłem brwi i stanąłem naprzeciwko jej.

– To moja wódka ze mnie chce wyjść – zaszlochała i wzięła chusteczki do demakijażu (to ona mi powiedziała jak to się nazywa). Wyjęła jedną i drżącymi dłońmi zaczęła wycierać swoją twarz. Robiła to tak tragicznie, że musiałem jej pomóc.

– Podnieś głowę do góry – westchnąłem. Zamknęła oczy, ale łzy wciąż spływały jej po policzkach. – Nie powinnaś płakać. Nie masz do tego powodu.

– A właśnie, że mam. Jestem smutna i będę wyć żałośnie.

– Jesteś pijana.

– Przykro mi, że ci nie pomogłam, gdy zostałeś pobity – otworzyła oczy, gdy wykonałem tę czynność. Usiadłem obok niej i zacząłem wpatrywać się w panoramę Nowego Jorku.

– Jest okay. Nic się przecież nie stało.

– Mogłeś zginąć! – zapłakała.

– Zginę kiedy indziej. To jeszcze nie teraz.

– Dlaczego zostałeś pobity?

Chwilę myślałem nad tym czy jej o tym powiedzieć, ale zacząłem rozważać to, co powiedział Carter, że może nam pomóc. A w inny sposób nie dostaniemy się do Barnesa; to właśnie ona ma z nim jakikolwiek kontakt.

– Powiedzmy, że chciałem kogoś uratować.

– Justina?

Co z tego, że to tylko jedno pytanie i jedno imię. Zawsze w jej głosie będę słyszeć tę rozpacz, gdy wypowiada jego imię.

– Między innymi.

– Czy Justin naprawdę siedzi jeszcze w więzieniu?

– To nie ja powinienem ci o tym wszystkim mówić. Tylko Jason, bo jest jego bratem – wstałem.

– Nieprawda – powiedziała szybko. Próbowała mnie zatrzymać, ale już zbliżałem się do drzwi. – Ethan, proszę cię. Powiedz mi co się dzieje.

– Porozmawiamy o tym, gdy będziesz trzeźwa – uśmiechnąłem się do niej lekko. Jutro i tak nie będzie nic pamiętać.

– Czemu zawsze mówisz na mnie Arabella? Myślałam, że...

– Bo to jest twoje imię. I zawsze będę tak do ciebie mówił.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3091 słów i 17155 znaków. Tag: #livney

Dodaj komentarz