- Dwa tygodnie?! - ryknął Damian, patrząc na nią poważnie. - Aśka, czyś ty kompletnie na głowę upadła? To twoj kolejny urlop, jak ty sobie to w ogóle wyobrażasz? Przymknąłem już oko na to, że przespałaś się z naszym gościem, ale twoje coraz częstsze nieobecności zaczynają mnie irytować!
- Damian, to naprawdę nie moja wina, że Ben jest bogaty i zabiera mnie w różne miejsca... On po prostu lubi podróżować.
- No tak, rozumiem. Z tego, co słyszałem, zawsze były to dość egzotyczne wycieczki. Z pensji menedżera hotelu nie byłabyś w stanie ich wszystkich opłacić...
- Coś insynuujesz? - mruknęła, mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Nic, poza tym, że jesteś z nim wyłącznie dla kasy. Nie sadziłem nigdy, że możesz upaść aż tak nisko...
- Rozumiem... - ciut trzęsącymi się z nerwów palcami odpięła plakietkę ze swoim imieniem i położyła ją na blacie jego biurka. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Aśka, co ty robisz?
- A nie widać? Odchodzę! Biorę jeden dzień niepłatnego urlopu na żądanie. Wszystkie papiery dostaniesz jutro drogą elektroniczną. Prześlę je również od razu do działu kadr, żebyś niepotrzebnie nie musiał się fatygować. Jeszcze by się mogło okazać, że tyłek przyrósł ci do tego krzesła i to dopiero byłaby tragedia! - fuknęła, obracając się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi.
- Nie zrobisz tego! - warknął. - Nie możesz!
- Naprawdę? To patrz — otworzyła drzwi, robiąc krok na korytarz.
- Jeśli je teraz zamkniesz, to nie będziesz miała najmniejszej szansy, by tu wrócić! - ostrzegł, wstając ze swego miejsca za biurkiem i popatrzył na nią wściekły.
- Nie mam zamiaru tu wracać! - syknęła, zatrzaskując je za takim impetem, że aż całe się zatrzęsły. Ruszyła wściekła do swojego właściwie już byłego gabinetu. Na całe szczęście spakowanie wszystkich rzeczy nie zajęło jej zbyt wiele czasu i odprowadzana zaszokowanych współpracowników, których znaczna część wyglądała, jakby miała się za chwilę rozpłakać. Ona też miała na to wielką ochotę, bo spędziła w tym hotelu kilka ładnych lat, wypruwając sobie flaki, by osiągnąć jak najlepsze wyniki, dzięki czemu w końcu dochrapała się stanowiska menedżera, które wbrew wielu problemom, przynosiło jej również mnóstwo satysfakcji. Ale na danie upustu swoim emocjom nie było jeszcze czasu, wciąż musiała dojechać do domu.
Wrzuciła pudła ze swoimi rzeczami do bagażnika i usiadła za kierownicą. Zamiast jednak odpalić silnik, wyciągnęła telefon i wybrała numer do swojego ojca.
- Cześć, tatku — powiedziała cicho, gdy tylko odebrał, starając się nie brzmieć płaczliwie. - Potrzebuję twojej pomocy.
- Pieniądze, czy jakiś dobry prawnik? - zapytał natychmiast. Uśmiechnęła się pod nosem. Jej tata nigdy nie owijał w bawełnę i od razu przechodził do rzeczy.
- Pieniądze — westchnęła.
- Ile?
- A ile możesz mi zaoferować miesięcznie?
- Miesięcznie? Dziecko, o czym ty mówisz?
- Rzuciłam pracę w hotelu. Damian to totalny dupek — wyznała.
- Straszysz mnie, córeczko, już sądziłem, że to coś o wiele poważniejszego. No, ale mniejsza z tym. Przyjedź do domu na obiad, to porozmawiamy spokojnie. Swoją drogą, co was wszystkich napadło? Może w takim razie warto byłoby tego człowieka zgłosić w sprawie mobbingu?
- Nam? Tato, o czym ty mówisz?
- To ty ic nie wiesz? Ta twoja Marta i jej chłopak również odeszli.
- Skąd o tym wiesz?
- Bo Paweł zgłosił się do mnie o pracę.
- A dlaczego akurat do ciebie?
- Bo go znam i już kiedyś proponowałem mu posadę.
- No to muszę przyznać, że nieźle się to wszystko popieprzyło.
- Asia, nie wyrażaj się!
- Przepraszam — bąknęła. - To jak? Przyjmiesz mnie do pracy? Mogę być nawet dziewczyną od piłek, czy coś.
- Nie żartuj, dobrze? Z twoim doświadczeniem, będziesz menedżerką klubu, dziecko. Widzimy się za godzinę na obiedzie. Twoja matka się ucieszy, ostatnio rzadko u nas bywasz.
- Byłam zapracowana, tatku. Ale oczywiście z chęcią do was przyjadę, muszę tylko dotrzeć do siebie i lekko się odświeżyć.
- W takim razie nie spiesz się.
- Nie mów mi lepiej takich rzeczy, staruszku, bo ten obiad będziemy jeść na kolację — zaśmiała się.
Trzy dni później.
- Nie wierzę, że zostawiłaś go na lodzie — mruknął Paweł, szczerząc się jak głupi i masując Marcie opuchnięte stopy.
- Zawsze był dupkiem, ale ta jego insynuacja, że jestem z Benem tylko dla jego pieniędzy, była bardzo nie w porządku. Po prostu miałam tego już serdecznie dość. Poczułam się tak, jakby splunął mi w twarz, a potem jeszcze wypłacił z liścia — przyznała, popijając wino.
- Młot z niego i tyle — powiedziała Marta, moszcząc się na poduszkach. - Ja zawsze uważałam, że ten koleś nie ma piątej klepki. W jaki sposób on został dyrektorem hotelu, to nie wiem.
- Właścicielka jest jego dawną znajomą. Podejrzewam, że po prostu ją dyma i to dlatego — Asia uśmiechnęła się niewesoło. - No, ale odejście trójki pracowników w ciągu kilku dni raczej nie wpłynie korzystnie na jego pozycję.
- Dwójki — poprawiła ją blondynka. - Ja zostałam zwolniona.
- Czekaj... Jak to zwolniona?! - Asię wyraźnie zamurowało.
- Normalnie. Stwierdził, że moje ubezpieczenie zdrowotne nie obejmuje jakichś tam składek, które hotel ponosi w związku z moją ciążą i albo sama odejdę za porozumieniem stron, albo mnie zwolni. Problem w tym, że takie pismo wysłał do mnie nie listem poleconym, a zwykłym. Wiesz dobrze, jak działa nasza poczta. List dotarł do mnie po wpisanym tam terminie rozmowy, na której mieliśmy dogadać się co do szczegółów rozwiązania umowy, więc rozwiązał ją automatycznie, bo się nie zgłosiłam.
- Przecież nie mógł zrobić czegoś takiego. To wbrew prawu!
- Ale zrobił. Paweł się wściekł i rzucił Damianowi w twarz, że ten jest nienormalny. Damian zagroził mu dyscyplinarnym zwolnieniem, jeśli Paweł go nie przeprosi i godzinę później otrzymał wypowiedzenie Pawła — wyjaśniła Marta.
- Rzuciłem wszystko na głęboką wodę. Zaryzykowałem, a potem zgłosiłem się do twojego ojca. Na szczęście to naprawdę spoko gość, więc zaoferował mi pracę. Co prawda z nieco niższym wynagrodzeniem, ale za to z wyższą premią i o bardziej elastycznym grafiku. Marta jest ubezpieczona u mnie, więc nie ma problemu z pójściem do lekarza — powiedział Paweł.
- Teraz już wiem, dlaczego tata zaproponował, żebyśmy zgłosili Damiana o mobbing...
- Zrobisz to? Bo my w sumie mamy już przygotowane pisma.
- Chętnie — przytaknęła, dopijając wino. - Jeśli on gra nieczysto, to się na tym przejedzie...
Następnego dnia wieczorem.
- I tak po prostu wyszłaś? - zapytał zaskoczony Ben, patrząc na brunetkę poważnie, gdy połączyli się na wideo czacie.
- Oczywiście! Nie będzie mnie ten skretyniały dupek obrażać jakimiś wymyślonymi domysłami!
- Wiem, kochanie. Brawo, jestem z ciebie dumny. Na twoim miejscu też bym tak postąpił. I wiesz, że mogłaś zadzwonić do mnie? - uśmiechnął się lekko. - Też przecież bym cię zatrudnił.
- Dziękuję, Ben, to naprawdę bardzo miłe z twojej strony, ale myślę, że mimo wszystko to nie byłoby zbyt dobre rozwiązanie. Przecież ja kompletnie nie znam się na nieruchomościach. A golf lubię i mogę pracować w taty klubie, jak tylko chcę. I on przynajmniej nie odmawia mi urlopu, więc spokojnie widzimy się za tydzień na lotnisku.
- No dobrze, rozumiem... Ale w razie nagłej sytuacji, proszę, nie bój się prosić o pomoc, maleńka, ok?
- Jasne.
- A teraz wytłumacz mi coś, ok?
- Co tylko chcesz, kochanie.
- Na Miłość Boską, jak wy gracie w golfa przy tym śniegu, który u was leży?!
Zaśmiała się rozbawiona.
- Oprócz zwykłych pól golfowych, mamy również szkółkę mini golfa dla najmłodszych, dwa zamknięte korty tenisowe, kilka ścianek do squasha i salę treningową do golfa, gdzie niestraszne są nam opady śniegu czy deszczu. I muszę przyznać, że cieszy się to zdecydowanie dużym zainteresowaniem. Dodatkowo nieopodal znajduje się niewielki hotelik, z którym tata wszedł niedawno we współpracę, więc ludzie mają gdzie spać.
- Cieszę się, że jesteś tam szczęśliwa. Naprawdę promieniujesz energią, słonko. Nie pracujesz tam na nocki, prawda?
- Nie, nie pracuję. Koniec z tym. Tylko do dwudziestej drugiej i do domciu.
- To super. Będę musiał kiedyś odwiedzić to miejsce przy okazji wizyty u ciebie — uśmiechnął się radośnie.
- Jeśli lubisz golf — zachichotała.
- Cóż, nie jestem w tym mistrzem, ale grać lubię. A teraz mam do ciebie ogromną prośbę.
- Jaką?
- Mogłabyś mi się pokazać?
- Pokazać? Przecież mnie cały czas widzisz!
- Jedynie twoją śliczną buzię, a chciałbym widzieć też to, co znajduje się niżej...
- Mam ściągnąć bluzkę?
- Raczej myślałem o spodniach i bieliźnie, mała — powiedział nisko. Jego prośba tak ją zaskoczyła, że zrobiła tylko wielkie oczy. - Chciałbym również, byś pokazała mi, jak się zabawiasz. Bardzo za tobą tęsknię, kochanie. I mój przyjaciel także. Obawiam się, że mogę nie wypuścić cię z łóżka przez cały ten wyjazd...
- No dobrze... Jeszcze nigdy nie miałam z nikim seks kamerki, ale to może być całkiem ciekawe przeżycie — odsunęła nieco laptopa, ustawiając go tak, by Ben dobrze wszystko widział, włączyła muzyczkę i rozpoczęła striptiz.
- Kochanie... - jęknął, widząc, jak jego kobieta rozbiera się przed nim. - Brawo...
Posłała mu całusa, kręcąc tyłeczkiem przed kamerą. Po chwili była już całkowicie naga. Usiadła w fotelu, rozkładając szeroko nogi. Zagwizdał cicho i usłyszała cichy dźwięk rozsuwanego rozporka. Uśmiechnęła się zadziornie, wsuwając palce do ust i śliniąc je obficie, by zmniejszyć tarcie. Gdy przyłożyła je mokre do swojej łechtaczki i zaczęła ją pocierać, patrząc rozpalonym z pożądania wzrokiem w ekran komputera, zauważyła z przyjemnością, jak Ben zaczyna szybciej oddychać. Jego ręka zniknęła pod stołem, przy którym siedział, a z jego gardła dobiegł ją cichy jęk.
- Przyjemnie? - zapytała gardłowo, patrząc, jak Ben siada na łóżku. Oblizała usta, widząc, że ten trzyma w dłoni swego penisa w pełnym wzwodzie. - Wnioskując z tego, co widzę, raczej tak — zaśmiała się, znów wkładając sobie palce do ust. Natychmiast wyczuła swój smak, co tylko dodatkowo ją nakręciło, więc szybko wepchnęła palce głęboko w swoją cipkę, odrzucając głowę do tyłu. Zadrżała i zaczęła się posuwać, jęcząc cicho. Gdzieś w Danii, Ben przyspieszył ruchy swojej dłoni, lekko skręcając nią przy samej główce penisa. Zamruczała cicho, gdy poczuła wzbierającą w jej podbrzuszu falę rozkoszy i przygryzła wargę, masując sobie łechtaczkę coraz mocniej. Z głośników płynął ku niej delikatny muzyczny podkład i jękliwe posapywanie Bena, który obserwował ją niczym drapieżnik swoją ofiarę. Jego rozpalony wzrok i dłoń miarowo poruszająca się na nabrzmiałym kutasie, doprowadzały ją do szaleństwa. Szarpnęła się lekko, gdy wygłodniała cipka, zaczęła pulsować, a łechtaczka stała się wrażliwa do granic możliwości. Nie miała zamiaru jednak przestawać. Chciała, by jej ukochany widział, jak spomiędzy jej nóg spływa jej słodki nektar rozkoszy...
- Asiu, bardzo cię przepraszam, ale nie polecimy razem do Egiptu — powiedział Ben, gdy dwa dni przed wylotem zadzwonił do niej. - Muszę być tam wcześniej. Klientowi, z którym miałem się tam spotkać, coś wypadło i nalega, żebym zjawił się wcześniej.
Przygryzła wargę, nie komentując tego, że znów chciał pracować na ich wyjeździe i powiedziała tylko:
- Jasne, rozumiem.
- Bardzo cię przepraszam, cholernie głupio wyszło. Nie mniej jednak, żebyś nie musiała pokonywać tej trasy w samotności, wyślę do ciebie Aleka. Będzie na ciebie czekać na lotnisku w Krakowie. Nie chcę, żebyś sama pokonywała tę trasę. To jednak cztery godziny lotu. I obiecuję, że te dwa tygodnie będą tylko dla nas, kochanie.
- Trzymam cię za słowo, Ben — uśmiechnęła się.
- Możesz również, za co inne — zachichotał, poruszając sugestywnie brwiami.
- Dzień dobry, panienko. Miło znów panienkę widzieć — powiedział Alek, odbierając od niej bagaż.
- Alek, prosiłam cię, żebyś mnie tak nie nazywał — zaśmiała się cicho.
- Faktycznie. Wybacz — mruknął ciut zażenowany.
- Nic się nie stało. Po prostu... Przecież jesteś niewiele ode mnie starszy, ja nie jestem żadną księżniczką i raczej jeszcze nią nie zostanę, więc nie zachowuj się, proszę, jakbyśmy żyli w jakimś dziewiętnastym wieku, a ty pochodził z klasy robotniczej... Poza tym, wiem, że jesteś wykształconym człowiekiem.
- Skąd? - uniósł brwi, idąc z nią w stronę baru. Do otwarcia bramek mieli jeszcze ponad godzinę, więc mogli posiedzieć i pogadać.
- Podejrzewam, że Ben nigdy nie zatrudniłby jakiegoś nieuka, Alek. Nawet gdyby był tylko biznesmenem...
- No tak... To prawda, skończyłem studia.
- No właśnie. A dlaczego właściwie poszedłeś w taki zawód?
- A wiesz... Jakoś zawsze mnie do tego ciągnęło — uśmiechnął się delikatnie.
- A co kończyłeś? - zainteresowała się, popijając herbatę, którą sobie zamówiła. Dzięki hojności Bena, choć lecieli rejsowym samolotem, została im udostępniona poczekalnia VIP, którą mieli tylko dla siebie.
- Architekturę wnętrz i prawo.
- Noooo... To całkiem dwa różne kierunki, niezły rozstrzał — zaśmiała się.
- Cóż — wzruszył ramionami. Znudziły mnie wnętrza i stwierdziłem, że wolę robić coś pożyteczniejszego. W ten sposób wylądowałem na prawie, a po jego skończeniu w agencji zatrudniającej prywatnych ochroniarzy.
- I w ten sposób faktycznie robisz coś pożytecznego.
- Dokładnie... Jak tam? Zadowolona z kolejnych wakacji?
- Nawet bardzo. Nigdy nie byłam w Egipcie, choć niemal od zawsze chciałam go odwiedzić.
- A czemu akurat Egipt? - oparł się na łokciu, patrząc na nią swoimi dużymi oczami.
- Bo uwielbiam kulturę starożytnego Egiptu. Zwłaszcza ich wierzenia — wyjaśniła, starając się nie wgapiać w jego mięśnie ramienia, które obecnie mocno się uwydatniły.
- Z tego, co wiem, Ben wykupił wycieczkę do Doliny Królów, więc będziesz mogła pooglądać sobie hieroglify. No i oczywiście będzie na ciebie czekać w terminalu przylotów.
- Wow... Nieźle — wyszczerzyła się na samą myśl o zobaczeniu grobowców. - Ostrzegam, że będziecie musieli mnie stamtąd wyciągać siłą.
- Sama wyjdziesz — zaśmiał się. - Ze względu na duchotę wewnątrz, nie będziesz w stanie odwiedzić więcej, niż trzy grobowce jednego dnia. Inaczej zemdlejesz...
- Cholera, szkoda.
- Nie martw się. Jestem pewien, że Ben załatwi ci i inne atrakcje. Naprawdę o ciebie dba...
- Hej, obudź się — delikatnie dotknął jej policzka, odgarniając jej włosy z twarzy. Drgnęła nerwowo, gwałtownie wybudzona z mocnego snu. Spojrzała na Aleka na wpół przytomnie, orientując się natychmiast, że śpiąc, przechyliła się na bok i spała na jego ramieniu.
- Przepraszam — bąknęła, oblewając się szkarłatnym rumieńcem i prostując natychmiast.
- Nic się nie stało. Po prostu mamy jeszcze tylko pół godziny lotu, kazali już się przypiąć — powiedział, uśmiechając się nieznacznie. Kiwnęła głową, zapinając się i starając się przegonić resztki snu, spojrzała na jego stolik, na którym położył swój notes. Natychmiast zwróciła uwagę na staranne pismo mężczyzny.
- Ładnie piszesz — mruknęła, wciąż zawstydzona nieco tym, że usnęła na nim. Nie mogło być mu wygodnie...
- Moja babcia była nauczycielką w szkole, w czasach, gdy do ładnego pisma przykładano o wiele większą wagę, niż teraz. Sama pisała pięknie, kaligraficznie i niemało się namęczyła, bym sam pisał na tyle ładnie, by dało się mnie rozczytać. Przez ten mój styl pisania, wielu nauczycieli śmiało się, że wynalazłem nowy rodzaj pisma obrazkowego — wyszczerzył się rozbrajająco. - Kilka lat nauki, bolącego nadgarstka i nieco buntu sprawiło, że wreszcie piszę wyraźnie.
- I naprawdę ładnie. Nawet Ben ma gorsze pismo od ciebie.
- Wiesz, wydaje mi się, że na dworze raczej nie dbali aż tak o jego pismo, jak o wykształcenie i przygotowanie go do jego roli — wzruszył ramionami. - Spójrz, widać już pustynię.
Natychmiast przechyliła się w jego stronę.
- Faktycznie. Fajny widok.
- Największa kuweta świata, co? - mruknął, chichocząc.
- Nie da się ukryć — pokiwała głową, ponownie zerkając na jego notes. Zmarszczyła brwi i nie był to efekt prób odszyfrowania cyrylicy, którą pisał. Zresztą ten notes dużo bardziej przypominał pamiętnik. U góry napoczętej strony widniała dzisiejsza data. - Alek... - zaczęła ciut niepewnie, przygryzając wargę.
- Tak? - odwrócił głowę w jej stronę, patrząc na nią z uśmiechem. - Coś się stało?
- Chyba tak — mruknęła. - Ja znam to pismo. Ten charakter pisma...
- Raczej nie wydaje mi się...
- Alek... Powiedz mi prawdę, proszę. To ty wysłałeś mi tamten bukiet?
- Nie — zaprzeczył. - Czemu miałbym wysyłać ci bukiet frezji?
- Nie powiedziałam, że to akurat były frezje — zauważyła przytomnie.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.