- Tak! - jęknęła, gdy zaczął kciukiem pocierać jej tylne wejście.
- Mam cię wziąć? - jego ochrypły, nieco stłumiony głos był jak warknięcie. Kiwnęła głową, czując, jak w jej podbrzuszu zaczyna wzbierać fala pożądania, które tylko czekało na to, by rozlać się w niej, niczym wzburzone tsunami. - Powiedz, kochanie... Chcesz, żebym cię zerżnął? - przygryzł jej udo, co wydobyło z niej dziki wrzask bólu pomieszanego z przyjemnością.
- Tak, proszę! - zaskomlała, doskonale zdając sobie w tej chwili sprawę, jaką ma nad nią przewagę.
- Wedle życzenia, słonko — jego język zniknął z jej drżącej, ociekającej soczkami i jego śliną cipki i po chwili poczuła jego ciepły oddech na swoim karku. Złapał ją za włosy, niezbyt mocnym szarpnięciem odwracając jej głowę do siebie, po czym wpił się zachłannie w jej usta. Jego język nieco brutalnie wtargnął między jej zęby. Jęknęła, wychodząc mu naprzeciw. Ich języki połączyły się w namiętnym tańcu w tej samej chwili, w której wtargnął swoim grubym kutasem w jej rozgrzaną cipkę. Jęknęła mu w usta, gdy rozciągnął ją gwałtownie i zaczął się w niej szybko poruszać, nie przerywając namiętnego lizanka. Drżała, niemal tracąc dech. Był tak napalony, że wir w jej podbrzuszu, który zdołał już nieco opaść po słodkiej minetce, w zawrotnym tempie znów zaczął wzbierać w jej podbrzuszu.
Przerwała pocałunek, by zaczerpnąć tchu. Oczy miała roziskrzone, a usta szeroko otwarte.
- Ssij — mruknął, wsuwając jej dwa palce do buzi. Mruknęła, starając się skupić na obciąganiu mu, ale rozsadzający jej ciasną cipkę kutas, dość skutecznie jej to uniemożliwiał, doprowadzając ją niemal do obłędu. - Kocham cię, Asiu — chypnął, łapiąc ją mocno za pośladki i zwiększając tempo pchnięć. - A ty jesteś moja.
Nie odpowiedziała mu, tylko opadła na poduszki, gdy ręce w końcu odmówiły jej posłuszeństwa, tym samym wypinając się jeszcze mocniej. Zawyła, gdy ze zdwojoną siłą uderzył jądrami w jej nabrzmiały dzwoneczek i doszła, wrzeszcząc na całe gardło. Orgazm, który nią zawładnął, sprawił, że jej pulsująca dotąd szparka zacisnęła się na nim tak mocno, że aż syknął, nieruchomiejąc w niej, gdy go uziemiła. Oczy brunetki zaszły mgłą, a ciałem wstrząsały kolejne spazmy orgazmu, który wydawało się, że nie ma końca. W końcu jednak uspokoiła się na tyle, że znów zaczął się w niej poruszać. Poczuła, jak w niej pulsuje. Wyszedł z niej szybko i ściągnął gumkę, by po chwili spuścić się obficie na jej wypięte pośladki z głośnym jękiem ulgi.
Zerknęła na niego, przekręcając głowę i uśmiechnęła się wykończona, dysząc ciężko, gdy zaczął rozmazywać swą ciepłą spermę na jej pupie i drugim otworku. Przygryzła wargę, jęcząc cicho, gdy zaczął ją tak masować.
- Nigdy tego tak nie robiliśmy — zauważył, kładąc się koło niej, lecz nie przestając jej masować dupki. - Może spróbujemy?
- Nie kręci mnie to — wyszeptała, bo tylko na tyle było ją stać w danej chwili.
- W takim razie może kiedyś — puścił jej oczko, całując ją delikatnie. - Naprawdę cię kocham, maleńka...
- Wiem — przytaknęła, mamrocząc mu w usta, gdy niespiesznie pogłębił pocałunek. Po chwili jednak odepchnęła go lekko.
- Hej, co się dzieje? - zapytał, gładząc ją po policzku.
- Błażej — westchnęła, zsuwając się zgrabnie z łóżka. - Przestań, proszę. Powiedziałam ci, że masz czas do końca roku, ale to, cholera, nie znaczy, że od razu możesz mnie zaciągać do łóżka...
- Z tego, co pamiętam, to nie stawiałaś oporu, kochanie i to moje imię krzyczałaś, szczytując — wyszczerzył się głupkowato, również wstając. Niestety dla niej, przewyższał ją wzrostem, no i siłą. Cofnęła się w stronę łazienki.
- Wiem — kiwnęła głową. - Być może popełniłam błąd, zgadzając się na to wariactwo — westchnęła. - Idę się umyć, a ty w tym czasie, proszę, idź już sobie, ok? Chcę to wszystko na spokojnie przemyśleć.
- Obiecałem, że będę o ciebie walczył i zamierzam dotrzymać słowa — powiedział poważnie, sięgając po swoje leżące na podłodze spodnie.
- Wiem, ale proszę, idź już...
- Co on tu robi? - zapytał Ben trzy dni później, opierając się o ogrodzenie okalające ujeżdżalnię, w której ćwiczyła Asia.
- Pilnuje mnie — odparła zgodnie z prawdą, poprawiając się nieznacznie w siodle. Ogier, na którym ćwiczyła skoki, drobił niecierpliwie w miejscu, co jakiś czas podrzucając łbem.
- Tak podejrzewam — westchnął, mierząc chłopaka wściekłym wzrokiem. - Tylko dlaczego akurat on?
- Bo ma czas i zna się na koniach równie dobrze, co ja.
- To twój były — zauważył, zaciskając dłonie na poręczy ogrodzenia.
- No co ty nie powiesz? - fuknęła rozeźlona. Spojrzał na nią, marszcząc brwi. - Patrz, nie wiedziałam... Ben, to co było między mną a Błażejem, to już zamierzchła przeszłość. Przypominam ci, że jestem z tobą, a nie z nim, więc z łaski swej, odpuść, dobrze? Tamten rozdział zamknęłam i nie chcę go na nowo otwierać.
- Joanno — powiedział twardo, patrząc jej w oczy. - Powiem to tylko raz. Jesteś moją kobietą i nie życzę sobie, by ten chłopak się przy tobie kręcił. Cholernie mi się to nie podoba!
- Ben... - westchnęła, zgrabnie zeskakując z wierzchowca. Zbliżyła się do mężczyzny te dwa kroki i chwyciła go za ręce. - Proszę, posłuchaj mnie uważnie. Mnie i Błażeja naprawdę już nic nie łączy — powiedziała cicho, starając się, by głos jej nie zadrżał. Czuła w gardle gulę i było jej niedobrze, że aż tak okłamuje ukochanego.
- Ja to wiem i ty również, ale czy on? - mruknął, gładząc ją po policzku. - Joanno, naprawdę nie chciałbym cię stracić. Jesteś dla mnie bardzo ważna — powiedział, nachylając się do niej i patrząc jej głęboko w oczy. Niemal czuł, że tamten mężczyzna zabija go właśnie w myślach.
- Tak, wie o tym. Rozumie, że zdążyłam ułożyć już sobie życie z innym — powiedziała. - Ben, proszę... Musisz mi uwierzyć.
- Tobie wierzę, jemu nie — pocałował ją czule. Jęknęła mu w usta, gdy złączył ich języki w powolnym tańcu. Po chwili oderwał się od niej. - Dlatego proszę cię, byś kazała mu się trzymać od ciebie z daleka, jasne?
- A możemy iść na kompromis?
- Jaki? - zmarszczył brwi, czując, że ta propozycja wcale mu się nie spodoba.
- Konkurs już za niezbyt długi czas, a ten diabeł cały czas robi wszystko, żeby mnie upokorzyć — wskazała na konia, który obecnie wyglądał jak idealne wcielenie niewinności. - On mnie nie lubi, nie wiem czemu, ale nie zamierzam się poddać i, cholera, wygram ten konkurs, albo i co... No, w każdym razie potrzebuję kogoś, kto będzie tu ze mną w czasie moich treningów. Ty jesteś tu tylko co jakiś czas, więc nie będziesz mógł pilnować mnie na okrągło, a Błażej ma urlop, więc może to robić. A nie mogę poprosić nikogo z hotelu, bo oni się na tym nie znają. A pracownicy stajenni mają już swoje liczne obowiązki. No a Marta jest w ciąży, nie narażę jej...
- Czemu czuję, że to nie koniec? - burknął.
- Chciałabym, by pojechał ze mną na konkurs. Z tych samych względów, które ci właśnie wyłuszczyłam. Obiecuję, że weźmiemy oczywiście dwa osobne pokoje. A potem zerwę z nim kontakt. Masz na to moje słowo. Proszę, zaufaj mi tylko — jęknęła, już niemal ze łzami w oczach. Na chwilę odwrócił wzrok, oddychając szybko przez nos. A potem ją pocałował. Ostro i zachłannie.
- Jesteś moja, Joanno — warknął, przygryzając jej wargę.
- Mam nadzieję, że to były pożegnalne całusy — powiedział Błażej, gdy chwilę później podeszła do niego. Na ustach błąkał mu się głupkowaty uśmieszek, choć oczy uważnie przyglądały się stojącemu po drugiej stronie ujeżdżalni Duńczykowi.
- Nie — pokręciła poważnie głową. - Błażej, sprawa wygląda tak. Przez najbliższe trzy dni nie będę cię potrzebować, bo pilnować mnie będzie Ben, więc proszę, byś tu nie przychodził i teraz już też sobie szedł. Potem będziemy trenować razem i polecisz ze mną do Danii na konkurs, ale nic więcej, jasne? Nie chcę tu między wami żadnych zadrażnień...
Zmrużył oczy, przyglądając się jej przez chwilę.
- Wyganiasz mnie? - mruknął.
- Owszem i błagam, nie rób scen, ok? Pogadamy na spokojnie za kilka dni, dobrze?
- I tak będziesz znów moja, mała — uśmiechnął się, puszczając jej oczko. - To tylko kwestia czasu. - skinął Benowi na pożegnanie i wyszedł. Asia odetchnęła głęboko, po czym wróciła do ogiera, który właśnie ocierał się łbem o rękę swego właściciela. Wskoczyła na siodło i szarpnęła cuglami. Miała zamiar wyładować skumulowane w niej napięcie i nie dać się przy okazji zabić temu walniętemu wierzchowcowi...
- Wstawaj, księżniczko — wymruczał Ben czule, sunąc delikatnie opuszkami palców po jej biodrze i całując w czoło.
- Hej — chrypnęła niewyraźnie, zakrywając sobie usta dłonią i przeciągnęła się rozkosznie niczym mała kicia. - Już... Umyję tylko zęby. A która godzina?
- Dochodzi dziewiąta, ale zrobiłem już śniadanie i nie chciałbym, żeby wystygło — uśmiechnął się rozbrajająco.
- Ok, daj mi pięć minut — wyskoczyła z łóżka, narzucając w biegu jego koszulkę i zniknęła w łazience. Uśmiechnął się zadziornie, wychodząc z powrotem do kuchni.
Zastała go przy patelni, z której płynął zdecydowanie apetyczny zapach, gdy weszła tam ubrana w jego t-shirt i kuse majteczki. Włosy miała związane w niedbały kok, a stopy bose.
- Pięknie wyglądasz, Joanno — powiedział uwodzicielsko, odsuwając jej krzesło. Zarumieniła się lekko, bo przecież dopiero co właściwie wstała i nie miała makijażu, ale posłała mu wdzięczny uśmiech.
- Dziękuję, Ben. Co tak cudownie pachnie?
- Jajko sadzone, bekon i grillowane warzywa — uśmiechnął się, serwując jej śniadanie. Po chwili wziął również talerz dla siebie i usiadł naprzeciw niej. - Smacznego, kochanie.
- I wzajemnie — kiwnęła głową, wbijając talerz w jajko i warzywa. - Boże, to jest pyszne! - mruknęła z pełnymi ustami.
- Dziękuję, to moje ulubione śniadanie, choć dzisiaj wyjątkowo się postarałem — puścił jej oczko.
- Naprawdę świetne.
- Będę musiał wyjść na jakiś czas za godzinę — powiedział.
- Oczywiście — kiwnęła głową. - Jakiś nowy klient?
- Dokładnie.
- Widzę, że nie tracisz czasu na zdobycie kolejnego kontrahenta.
- Kochanie, gdybym był ospały w interesach, już dawno zjadłaby mnie silniejsza konkurencja — zaśmiał się, popijając kawę.
- Przecież ja nic nie mówię — uśmiechnęła się. - Poza tym rozumiem, że pracujesz.
Wpiła się zachłannie w jego usta, gdy tylko wrócił do jej mieszkania, zatrzaskując drzwi i dociskając go plecami do nich. Mruknął jej w usta, łapiąc ją za tyłek. Jęknęła, gdy ścisnął jej pośladki.
- Hej, spokojnie — uśmiechnął się, gdy zaczęła mu niecierpliwie rozpinać śnieżnobiałą koszulę.
- Nie — mruknęła, zsuwając dłonie do jego rozporka. - Tęskniłam za tobą, skarbie i chcę, żebyś się ze mną kochał — powiedziała, rozpinając mu spodnie. - Ale najpierw ci obciągnę — wyszczerzyła się, wyjmując mu sztywniejącego penisa z bokserek. Wypuścił głośno powietrze przez zaciśnięte zęby.
- Kurwa — jęknął, gdy pochłonęła go całego.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.