W świecie kłamstw rozdział 38

- Ben! - pisnęła zszokowana. - Ben, przecież to twoja matka...
- Zamknij się! Matka kocha i nie zatruwa życia swojemu synowi! - warknął, patrząc na nią tak, że aż się skuliła w sobie. - Wsiadaj do samochodu!
- Nie krzycz, proszę...
- Wsiadaj natychmiast do tego pierdolonego samochodu! - ryknął na nią, aż podskoczyła, a w oczach stanęły jej łzy.
- Stary, wyluzuj trochę, co? Rozumiem, że właśnie zmarła ci matka, ale naprawdę nie ma powodu, byś się wyżywał na Asi — Alek łagodnie położył mu dłoń na ramieniu, ale Ben wyrwał się wściekły z jego uścisku.
- Łapy precz! Ty się chyba zapominasz! Jestem księciem i nie masz prawa mnie dotykać! - wycedził przez zaciśnięte zęby. Asia spojrzała na niego z niedowierzaniem. - A jeśli to do ciebie nie dociera, to pakuj swoje rzeczy i wypierdalaj stąd!...
- Ben...
- Milcz!
- Uspokój się natychmiast! - huknął na niego Joachim, podchodząc do grupki. - Robisz niepotrzebną scenę i straszysz Joannę. Upij się, jeśli tego potrzebujesz, ale rano masz być w pełni sił, jasne?
Mężczyzna spojrzał tylko na brata, złapał Asię za ramię i pociągnął w stronę auta. Zaskoczona kobieta zachwiała się pod wpływem siły, jaką włożył w tych i nie mogąc ustać na nogach, opadła na kolana, boleśnie je sobie kalecząc.
- No, kurwa i co jeszcze?!
- Benedict! Zostaw Joannę w spokoju i wynoś się stąd! - Joachim pierwszy pomógł przyszłej szwagierce i odsunął ją w stronę Aleka, który natychmiast osłonił roztrzęsioną dziewczynę. - Aleksandr, zabierz ją do hotelu, w którym się zatrzymaliście i zostań tam z nią, dobrze? Mój brat musi odpocząć.
- Oczywiście, wasza wysokość — Alek skłonił się nieznacznie i zabrał Asię do samochodu. Ben iw tym czasie odszedł bez słowa, mamrocząc przekleństwa pod nosem i nie dając uspokoić się bratu.
- Co to, kurwa, miało być? - zezłościł się Alek, gdy Joachim podszedł do nich, gdy siedzieli już w aucie.
- Nie tym tonem. Poza tym nic, Ben po prostu się załamał... Wracamy do pałacu, musimy omówić szczegóły pogrzebu, a ty, Joanno powinnaś odpocząć, zrelaksować się, jeśli zdołasz. Spotkamy się jutro z samego rana.
- A co z Benem? - obejrzała się, ale mężczyzny już nie widziała.
- Zapewne też się tam zjawi, gdy już emocje opadną. Spokojnie, nic mu nie będzie.
Niepewna, co robić dalej, spojrzała na Aleka, ale ten tylko wzruszył ramionami. Przecież nie mógł decydować za nią, choć szczerze mówiąc, w tej chwili naprawdę tego chciał.
- Dobrze, wracajmy — westchnęła, pocierając kark dłonią. Czuła się zagubiona i nie do końca wiedziała, co robić. Ben nigdy się tak nie zachowywał. Oczywiście rozumiała, że siekły go nerwy, ale to nie było żadne wytłumaczenie. - Chętnie wezmę kąpiel.
- Znakomicie — Joachim uśmiechnął się do niej delikatnie i wrócił do rodziny.


- Jesteś pewna, że nie chcesz, by z tobą zostać? Cholera wie, kiedy ten kretyn raczy wrócić... - Alek wyglądał na mocno zaniepokojonego i w tej sytuacji trudno było mu się dziwić.
- Proszę cię, nie mów tak o nim — spojrzała na niego smutno i odkręciła wodę do wanny.
- A jak powinienem? Rozumiem jego ból, ale... No, kurwa, mimo wszystko nigdy bym tak nie powiedział o własnej matce, nawet gdyby była ostatnią zołzą.
- Po prostu musiało go to przerosnąć, to wszystko. Jestem przekonana, że nie mówił serio... Gdy ochłonie, wszystko będzie lepiej wyglądać.
- Nie mam pojęcia, skąd ty masz takie pozytywne podejście, bo mnie się nie wydaje, by było tak dobrze. Pierwszy raz go takim widzę. Znaczy oczywiście, bywało już tak, że był wściekły i to bynajmniej nie raz, ale teraz najnormalniej mnie zaskoczył. Wyglądał jak furiat, przez chwilę sądziłem, że cię uderzy...
- Tak, ja też — przyznała cicho — ale jeśli pozwolisz, przynajmniej chwilowo chciałabym o tym przestać rozmawiać i po prostu się zrelaksować w wannie.
- Pomóc ci?
Spojrzała na niego kątem oka.
- A niby jak?
- No wiesz... Masaż...
- Dzięki, ale nie skorzystam — uśmiechnęła się do niego łagodnie, choć jej oczy pozostały smutne i przestraszone. - Kąpiel mi wystarczy. Ewentualnie gdybyś mógł zdobyć dla mnie kieliszek szampana.
- Owoce też?
Pokręciła głową i wlała płyn do kąpieli, o którym niemal zapomniała.
- Nie, wystarczy mi alkohol.

Półtorej godziny później, gdy już niemal zdołała się w pełni zrelaksować, usłyszała tak głośne trzaśnięcie drzwiami, że aż podskoczyła w wodzie, a po chwili podniesione głosy Aleka i Bena. Zmarszczyła brwi i nie mogąc nic zrozumieć z błyskawicznej wymiany zdań, wyszła z wanny, wycierając się dokładnie, po czym założyła dres i wyszła do pokoju. Stanęła jednak w progu, jak wryta, widząc mężczyzn stojących w pozycjach co najmniej bojowych. Alek miał oderwany rękaw koszuli i rozbity nos, a Ben trzymał się za bok, zgięty wpół. Z wargi i brwi ciekła mu krew, plamiąc koszulę, którą starł teraz wierzchem dłoni.
- Co ten skurwiel tu robi? - warknął, patrząc na Asię wściekły.
- O ile pamiętam, jest twoim oraz moim ochroniarzem, więc po zaistniałej na parkingu sytuacji, stwierdził, że lepiej będzie, jeśli nie zostanę tu sama.
- A niby dlaczego?
- Zgadnij - westchnęła. - Nie zauważyłeś, że porządnie mnie przestraszyłeś? Ben, co w ciebie wstąpiło? Jak mogłeś tak powiedzieć o swojej matce?
- Chyba nie powiesz mi, że jesteś innego zdania. Zwłaszcza po dzisiejszej wizycie.
- Nie będę się źle wypowiadać o zmarłej osobie, Ben. Nawet jeśli była dla mnie skrajnie nieuprzejma. I ty lepiej też się opamiętaj — powiedziała chłodno, mierząc go spokojnym spojrzeniem. Wyprostował się z niewielkim trudem i odetchnął głęboko. Przez jego twarz przemknął cień bólu, ale nawet nie stęknął. Widząc jego reakcję, Alek również odpuścił i upewniwszy się tylko, że Asia naprawdę chce zostać sama z Benem w pokoju, wyszedł na korytarz. Był tak wściekły, że gdyby nie mimowolna interwencja Joanny, pewnie zabiłby Bena na miejscu. Jego słowa i głupie insynuacje doprowadziły do kłótni, która szybko przerodziła się w bijatykę. Zacisnął teraz zęby i zaczął się poważnie zastanawiać nad zmianą pracy. Bał się jednak, że jeśli odejdzie, ten kretyn mógłby zrobić coś Joannie, no i sam z siebie nie chciał tracić dziewczyny z oczu.
Tymczasem Ben spojrzał na nią równie zimno, co narzeczona na niego i wycedził przez zęby:
- Będziesz mnie pouczać?
- Tak, bo zachowujesz się, jak ostatni kretyn. Wiem, że nie układało ci się z matką najlepiej, ale to wcale nie oznacza, by właśnie w taki sposób komentować jej śmierć. Nie mogła nam już nijak zaszkodzić. Fryderyk wydał oficjalne pozwolenie na nasz ślub, a ona nie mogła tego zmienić. Tak samo, jak nie mogła zmienić twoich uczuć do mnie poprzez nasłanie tej hiszpańskiej kretynki. W tej jednak chwili zachowujesz się po prostu skandalicznie. Twoja matka zmarła zaledwie parę godzin temu, a ty już zdążyłeś się upić. Cuchnie od ciebie gorzej niż z gorzelni. I jeszcze ta bijatyka. Na Miłość Boską, Ben, jesteś pieprzonym księciem, czy nie?
- Jestem — warknął, zaciskając pięści.
- Więc zacznij się, kurwa, tak zachowywać, bo na razie przypominasz mi rozkapryszoną nastolatkę z PMS w najgorszym jego stadium — wyminęła go i podeszła do szafy.
- Co robisz? - zapytał chwilowo zdezorientowany jej zachowaniem.
- Pakuję się — wyjaśniła krótko, byle jak wrzucając swoje rzeczy do walizki. - Wyjeżdżam.
- Jak to wyjeżdżasz? A niby gdzie i z kim, do cholery?!
- Nie podnoś na mnie głosu, Ben! Nigdy więcej, zrozumiałeś? Skończyło się. Albo wreszcie zaczynamy żyć na tych samych warunkach, bez żadnych tajemnic, albo już teraz mogę oddać ci pierścionek — powiedziała stanowczo, odwracając się do niego gwałtownie. - Mam dość twojej wszelakiej kontroli, dość tajemnic, tego, że twoja praca jest ważniejsza ode mnie! Mam dość, że znikasz na całe dnie, nie mówiąc mi, gdzie się wybierasz i zostawiasz mnie tylko z ochroniarzem, wszelką opiekę nad Henrym zwalając na mnie. Oczywiście, stanowimy rodzinę, ale to ty jesteś ojcem chłopca i powinieneś się nim interesować, zajmować, do cholery. On już lepiej mówi po polsku, niż po duńsku, zauważyłeś chociaż? Poza tym, choć jeszcze o tym nie wie, stracił ukochaną babcię i twoja w tym głowa, by przekazać mu to, jak najdelikatniej. I jeśli choćby spróbujesz powiedzieć do niego o swojej matce jakieś złe słowo, to ja ci wpierdolę następnym razem — ostrzegła, zasuwając walizkę tak gwałtownie, że nieomal nie urwała zamka.
- Joanna...
- Zamknij się i zejdź mi z drogi.
- Nigdzie nie wyjedziesz...
- Oh, doprawdy? - prychnęła. - Kurwa, Ben... - ścisnęła nasadę nosa, chcąc się choć nieco uspokoić. - Daję ci dwa miesiące na pozbieranie się po śmierci matki. Jeśli do tego czasu nie wykażesz choć najmniejszej inicjatywy na poprawę naszego związku, a zwłaszcza aspektów, które właśnie ci wyłuszczyłam, to będziesz musiał pożegnać się ze mną na zawsze. Czy to jasne?
- Nie zrobisz tego — mruknął, czując, że traci grunt pod nogami.
- Doprawdy chcesz się przekonać?... Rozumiem, jak bardzo destrukcyjna może być wiadomość o śmierci kogoś bliskiego, naprawdę, ale powtarzam, nic nie upoważnia cię do takiego zachowania jak na parkingu. Zdajesz sobie sprawę, że tam mogli być dziennikarze? Nawet nie chcę myśleć o tym, co by było, gdyby nagranie z twoją wypowiedzią wyciekło do mediów.
- Teraz nagle przejmujesz się zdaniem innych?
- Owszem, bo widzę, że chwilowo z twoją głową nie jest najlepiej — wyjaśniła, chwytając walizkę i ruszając w stronę drzwi. Złapał ją delikatnie za nadgarstek, a gdy spojrzała mu w oczy, dostrzegła w nich pustkę i żal. Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. - Będę czekać na ciebie w domu, kochanie — powiedziała łagodnie i wyszła.


Dwa dni po powrocie do kraju spotkała się z Martą, która zamknięta jeszcze chwilowo przy dziecku, łaknęła wszelkich plotek.
- Nie wierzę, że tak powiedział! - pokręciła głową, gdy Asia streściła jej cały ten nad wyraz krótki pobyt w Danii.
- Ja też nie wierzyłam, ale jednak.
- No dobra i co, nie odezwał się do tej pory?
- Nie...
- A Alek?
- Uparł się, żeby mnie pilnować. Zdaje się, że Ben też mu za bardzo zaszedł teraz za skórę.
- A co, jeśli Ben nie raczy wrócić?
- Odwołam zaręczyny i tyle.
- Długo nad tym myślałaś? Bo nie wydajesz się szczególnie tym przejęta.
- Odkąd wyszłam z tamtego hotelu, nie myślę właściwie o niczym innym — westchnęła brunetka, popijając drinka, którego przyszykował jej Paweł.
- Ale przecież ty go kochasz — zauważył teraz, z nie mniejszym zaangażowaniem przysłuchując się opowieści przyjaciółki.
- Oczywiście, ale jeśli on będzie chciał odpuścić, nie będę zatrzymywać go na siłę, bo to i tak nic nie da. Będę tylko cierpieć i na co mi to?
- I tak będziesz, jeżeli się rozstaniecie — zauważyła Marta przytomnie.
- Wiem.

Miesiąc później.

Zaspana otworzyła drzwi i zamarła zaskoczona.
- Co ty tu robisz? Jest... Czwarta rano, nie mogłeś wybrać sobie jakiejś dogodniejszej pory? - zapytała, wpuszczając Bena do środka. Nie wyglądał najlepiej, ale przynajmniej nie śmierdział już na kilometr.
- Wybacz, chciałem się zjawić, nim mały się obudzi. Co u niego?
- Świetnie, że pytasz — prychnęła, ruszając do kuchni. Skoro mieli rozmawiać, o tej porze potrzebowała przede wszystkim kawy. W kilka minut zaparzyła dwa kubki i usiadła przy wyspie kuchennej. Ben zajął miejsce naprzeciw niej i wypił łyk.
- Mów. Tylko cicho, bo Henry śpi — powiedziała w końcu, widząc, że najwyraźniej mężczyzna nie ma jeszcze zamiaru się odezwać. Spojrzał na nią ostro, ale zaraz spuścił wzrok i odetchnął głęboko.
- Przyznam, że nie wiem, co mi się właściwie wtedy stało — powiedział. - Z jednej strony bardzo ucieszyło mnie jej odejście, a z drugiej chyba po prostu załamało.
- Rozumiem — odparła ostrożnie, starając się zachować przytomność umysłu i nie zasnąć w trakcie rozmowy.
- Cieszę się, że się rozumiemy — uśmiechnął się do niej łagodnie.
- I co? To wszystko, co masz mi do powiedzenia?
- A co według ciebie powinienem jeszcze powiedzieć?
- No nie wiem, może to, że zachowałeś się jak ostatni kretyn?
- Joanna...
- No co? - fuknęła. - A może to nie prawda? Pobiłeś się z Alekiem, tak naprawdę o chuj wie co, bo sobie coś ubzdurałeś...
- Niczego sobie nie ubzdurałem, Aśka! - syknął. - Nie prowokuj mnie, bo...
- Wyjdź stąd — przerwała mu, zrywając się na równe nogi i gestem wskazując mu drzwi. - Wynoś się stąd i nie wracaj, dopóki nie wytrzeźwiejesz do końca, jasne? Nie będę słuchać ani twoich obelg, ani gróźb.
- Nie jestem pijany — burknął, przecierając twarz dłońmi. - Po prostu nie spałem przez ostatnie dwa dni. Czuję się, jakbym nie był sobą... Matka zmarła, trzymając mnie za rękę... Nie potrafię się otrząsnąć, mam wrażenie, że cały czas czuję dotyk jej palców na skórze.
- Przykro mi — wyszeptała, wpatrzona w swoje dłonie obejmujące kubek. I w tej chwili kompletnie nie przeszkadzało jej, że porcelana nieco ją parzy.
- Pozwolisz mi tu zostać? Skarbie, przecież ja cię kocham...
- Trochę długo trwało, nim sobie o tym przypomniałeś — mruknęła cicho i upiła łyk kawy. - Pozwolę, ale moje warunki się nie zmieniły, Ben. Naprawdę mam dość twoich tajemnic — spojrzała mu w oczy.
- Żadnych tajemnic — kiwnął głową i podszedł do niej, ale zatrzymała go, wyciągając rękę.
- Nie znaczy to jednak, że wybaczyłam ci to, jak mnie potraktowałeś, Ben.
- Kochanie, ja... Mam wrażenie, że nie byłem wtedy sobą.
- Nie obchodzi mnie, jakie masz wrażenie, jasne? Potraktowałeś mnie podle i przypuszczam, że gdyby nie interwencja Aleka, to pobiłbyś mnie na tym parkingu.
- Nie uderzyłbym cię — odparł zaskoczony. - Asia, za kogo ty mnie masz?
- Sama już nie wiem, Ben — przyznała cicho i odwróciła głowę. - Sama już nie wiem, czego chcę.
- Nie rozumiem.
- Zastanawiam się nad tym ślubem.
- Asia!
- Nie krzycz — ofuknęła go stanowczo. - Jak obudzisz Henry'ego, to chyba cię zatłukę.
- Dlaczego zastanawiasz się nad ślubem? - zapytał cicho, z trudem opanowując złość.
- Bo przestało mi się to wydawać właściwe...
- Nadal nie rozumiem.
- Jestem zaniepokojona twoją reakcją na śmierć matki i owymi insynuacjami dotyczącymi mnie i Aleka. Naprawdę sądzisz, że mogłabym cię z nim zdradzić?
- Jest całkiem przystojny — burknął. - I wiem, że kobiety na niego lecą...
- To nie jest argument, by posądzać mnie o coś takiego, Ben — pokręciła głową i wylała swoją kawę do zlewu. - A teraz, jeśli pozwolisz, idę spać. Po południu mam zebranie zarządu, na którym muszę być, więc chcę być przytomna. Ty rób, co chcesz, byle cicho. Rano masz być w pełni sił, jasne? - ruszyła do sypialni. Natychmiast poszedł za nią, ale wskazała mu kanapę. - Nie będę spać w jednym łóżku z osobą pod wpływem narkotyków — wytknęła mu, na co przystanął zaskoczony.
- Skąd...
- Wiedziałam? Nie raz widywałam takie oczy jak twoje. Masz rozszerzone źrenice nawet przy zapalonym świetle. Nie wiem, co wziąłeś, ale to ostatni raz.
- Skąd się na tym znasz?
Odpowiedziała mu tylko smutnym uśmiechem i zamknęła się w sypialni.

- Mów — zażądał twardo, gdy sprzątali wspólnie po śniadaniu. - Co to miało znaczyć?
- Co konkretnie?
- Dobrze wiesz, o co pytam. Bierzesz?
- Nie. Od dziesięciu lat jestem czysta. Poza tym to był masakrycznie krótki epizod. Dwie dawki. Gdy zobaczyłam się potem w lustrze, odechciało mi się tego na całe życie — odparła, patrząc mu w oczy. - Na dodatek kolega dodał do tego jeszcze tabletkę gwałtu, więc już w ogóle wyglądałam jak wrak.
- Kurwa mać... Masz iść na badania!
- Słucham? Ben, nie jestem ćpunką. To były dwa razy, których żałuję do teraz.
- Nie obchodzi mnie to. Muszę mieć pewność, że nie ćpasz.
- Oh, doprawdy? A jaką pewność ja mam, co? Nie widziałam cię przez miesiąc i wracasz do domu napruty w cholerę. Przed szpitalem też coś brałeś? Stąd tamta agresja?
- Nie, nie brałem. I tak wczoraj trochę wciągnąłem, ale po prostu, kurwa, nie miałem odwagi tu przyjść.
- A, świetnie, czyli według ciebie lepszą opcją były dragi, tak? Wtedy byłeś odważniejszy?
- Na to wygląda.
- Ja pierdolę...

Dwa miesiące później.

- Zarezerwowałem nam trzy bilety na Malediwy — powiedział, podchodząc do Asi, gdy wyszła z pracy. Kiwnęła głową, całując go delikatnie na powitanie.
- Świetnie, na kiedy?
- Lecimy za dwa tygodnie.
- Przecież wtedy jest pogrzeb twojej matki! - odparła zaskoczona.
- Wiem, wylatujemy na drugi dzień.
- Czy to nie jest za wcześnie?
- Uwierz mi, nie jest. Nie mam ochoty tam być, więc te wakacje to będzie idealna odskocznia.
- A co na to twoja rodzina?
- Nie informowałem ich jeszcze o tym, ale będą się musieli pogodzić.
- Jesteś pewny?
- Oczywiście. To moje życie... I co to za ciężki sprzęt na polu?
- Ojciec postanowił nas rozbudować. Do tej pory mieliśmy tu piętnaście pokoi dla gości golfowych, teraz ma być ich pięćdziesiąt — wyjaśniła. - Samo pole też ma przejść pewne zmiany.
- To dlatego ostatnio tyle pracujesz?
- Owszem — westchnęła. - I jestem nieco wykończona.
- Widzę, dlatego te wakacje dobrze ci zrobią.


Dwa tygodnie później.

Z trudem powstrzymała ziewnięcie, gdy msza pogrzebowa Małgorzaty osiągnęła trzecią godzinę trwania. Bolały ją stopy i kręgosłup od stania, a niewygodna kościelna ława sprawiała, że czuła dosłownie wszystkie kości miednicy. Na dodatek nie rozumiała połowy z tego, co mówił ksiądz, więc msza, zwlaszcza, że mega pompatyczna, była dla niej niebywałym utrapieniem.
- Spokojnie, to się wkrótce skończy — mruknął jej Ben do ucha, widząc, jak kobieta nerwowo bawi się palcami.
- A kondukt pogrzebowy? - jęknęła szeptem. - Mam ochotę po prostu stąd wyjść, wskoczyć w trampki i posiedzieć z książką w dłoni.
- Jutro niczego sobie nie odmówisz...
Uśmiechnęła się i ponownie skupiła na mszy. Tę część akurat zrozumiała, jakiś członek rządu wychwalał nieżyjącą królową. Masakra.


- Powinniśmy porozmawiać, Ben — powiedział Fryderyk, podchodząc do brata i przyszłej szwagierki, stojących na balkonie pałacu tego samego dnia wieczorem.
- O czym konkretnie? - Ben spojrzał na króla poważnie.
- O waszym ślubie, twojej roli w królestwie i przede wszystkim o waszym jutrzejszym wyjeździe. Nie sądzę, by był to najlepszy pomysł. Właśnie pochowaliśmy matkę, dziennikarze nas zjedzą za coś takiego.
- Zwalcie winę na mnie — zaoferowała się Asia, ale Fryderyk pokręcił tylko głową.
- Niestety to nie przejdzie. Podejrzewam nawet, że narobi jeszcze więcej szkód.
- W takim razie co możemy zrobić?
- Odwołać te wakacje. A przynajmniej je przełożyć. O kilka tygodni co najmniej.
- Nie — odparł Ben. - Żadnego odwoływania ani przekładania. Lecimy jutro i to nie jest temat do jakiejkolwiek dyskusji, Fryderyk. Mam dość tego miejsca, chcę się stąd wyrwać i zapomnieć o tym, co stało się te parę miesięcy temu, rozumiesz?
- Owszem, choć nadal jestem zdania, że powinniście z tym poczekać.
- Nie...
- Zachowujesz się jak małe obrażone dziecko... Porozmawiajmy w takim razie o twoich obowiązkach tutaj.
- Być może masz sklerozę, bo niejednokrotnie mówiłem, że nie chcę być w nic wplątywany, jasne?
- Mógłbyś spokojnie robić to z Polski...
- Nie.
- Chciałbym, byś został tam naszym ambasadorem.
- Co? Zwariowałeś? Przecież Dania ma już ambasadę w Polsce.
- Oczywiście, ale mam zamiar zmienić jej skład. Ty jesteś idealnym kandydatem na to stanowisko. Znasz nasze prawa, jesteś świetnym negocjatorem i choć nie zawsze, ale potrafisz utrzymać nerwy na wodzy. Naprawdę nam się przydasz...
- Jestem księciem...
- Który nie korzysta ze swych przywilejów — przypomniał mu Fryderyk, uśmiechając się łagodnie. - Ben, naprawdę nie chcę robić niczego wbrew tobie, proponuję ci tylko, byś objął oficjalne stanowisko. Owszem, jesteś pełnoprawnym księciem duńskim i to się nie zmieni. Dalej będziesz tak tytułowany, również w ambasadzie. Co powiesz na tytuł, Jego Książęca Wysokość Benedict Glücksburg, hrabia Monpezat, ekscelencja ambasador?
Asia zrobiła wielkie oczy, słysząc ten nieco dziwny tytuł i wstrzymała oddech, by nie zacząć się śmiać. Trzeba było oddać Fryderykowi sprawiedliwość, sprytnie podszedł Bena, łaskocząc jego z dawna urażoną dumę i podbudowując ego brata. Teraz jednak wszystko zależało od tego drugiego.
- Jeśli się zgodzę... Będę musiał zrezygnować z prowadzenia własnej firmy — powiedział powoli, patrząc Fryderykowi w oczy.
- Niestety...
- Zgadzam się.


***
Niestety w związku z ostatnimi wydarzeniami, które miały miejsce na moim profilu, a konkretnie dodawanie przez osoby niezalogowane komentarzy obrażających mnie, zostałam zmuszona wyłączyć możliwość komentowania moich opowiadań właśnie przez osoby nie posiadające tu konta. Mam nadzieję, że z czasem wszystko wróci do normy.  
Pozdro

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użyła 3967 słów i 21724 znaków, zaktualizowała 28 lip 2023.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik WojtekWr

    Czyżby cisza przed burzą i zwrotem akcji?

    31 lip 2023

  • Użytkownik elenawest

    @WojtekWr możliwe ;⁠) zobaczymy, jak sobie bohaterowie poradzą :⁠-⁠D

    31 lip 2023

  • Użytkownik Piotr76

    Witam kiedy następna część

    28 lip 2023

  • Użytkownik elenawest

    @Piotr76 jeszcze nie wirm, piszę na bieżąco

    28 lip 2023