Jęknęła głośno, gdy naparł na nią twardym penisem i zacisnęła dłonie na krawędzi wanny, w której siedzieli.
- Lubię, gdy jęczysz w ten sposób, niczym dzika kotka — chrypnął jej do ucha, po czym ugryzł ją w szyję, by już po chwili zacząć ssać namiętnie to miejsce. Zamknęła oczy, odchylając głowę, gdy zaczął się w niej poruszać, szepcząc jej do ucha różne sprośne rzeczy. Sięgnęła dłonią pod wodą i dotknęła nabrzmiałej łechtaczki. Przez jej ciało przeszedł dreszcz rozkoszy, gdy zaczęła się masować, a jej jęki stały się jeszcze bardziej piskliwe. - Tak właśnie — chrypnął, posuwając ją ostro. - Dojdź dla mnie, maleńka. Chcę czuć każdy twój spazm — wyszeptał jej do ucha, po czym mocno ścisnął jej pierś. Krzyknęła i niemal w tej samej sekundzie doszła, zaciskając boleśnie palce na krawędziach wanny i wzdrygając się raz za razem, gdy potężne prądy orgazmów promieniujące prosto z jej cipki, rozchodziły się miarowo po całym jej ciele. Ostry kąt, pod jakim w nią wchodził oraz fakt, że przez natłok jej obowiązków w pracy nie mieli wielu okazji, by się kochać, sprawiły, że teraz doszła rekordowo szybko. Cóż, po prostu była wyposzczona.
Po chwili z przyjemnością poczuła, jak język Bena sunie po rozgrzanej skórze jej szyi i zamruczała zadowolona.
- Czy pani mego serca jest zadowolona? - zapytał, wciąż nieznacznie się w niej poruszając.
- Oczywiście — odparła ochrypłym szeptem, gładząc go po udzie. - Zresztą jak zawsze, bo jesteś niesamowity.
- Cieszę się, że tak ci się podoba — zachichotał, po czym gwałtownie przyspieszył, co sprawiło, że wygięła się w łuk, jęcząc głośno, gdy zaczął ją znów szybko pieprzyć. Niemal od razu poczuła, jak boleśnie przyjemna fala podniecenia wzbiera w jej podbrzuszu...
Gdy już udało im się wyjść po kilku orgazmach z łazienki, natychmiast poszła sprawdzić, kto tak natarczywie dobija się na jej komórkę. Ze zdumieniem odkryła kilka nieodebranych połączeń od Pawła i od ojca, który zaczął dzwonić ponownie, gdy chciała wybrać do niego numer. Westchnęła i odebrała.
- Tak, tatku? - powiedziała cicho.
- Dziecko! - warknął na powitanie. - Ty chyba do reszty postradałaś rozum! Co ci odbiło, by grozić zwolnieniem przyjaciółce, która siedzi na macierzyńskim?! Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz się z nimi dogadać, jasne?! - ryknął tak, że musiała odsunąć telefon od ucha.
- Z nimi? - zapytała zaskoczona, gdy ojciec zamilkł.
- Paweł zagroził odejściem, jeśli zwolnisz Martę. I podaniem nas do sądu o mobbing. Więc módl się, by przyjęli twoje przeprosiny i nie wnieśli oskarżenia.
- Tato, naprawdę się nimi przejmujesz? - prychnęła.
- Tak i ty również powinnaś. Dzwoń do Pawła albo najlepiej do nich natychmiast jedź i porozmawiaj z nimi.
- Marta mnie wystawiła!
- Bo powiadomiła nas o twojej kłótni z Benem?! I miała rację, skoro zachowujesz się przez niego jak totalna idiotka! Córeczko, co się z tobą dzieje? Nigdy taka nie byłaś, przyjaźń zawsze była jednym z twoich najważniejszych priorytetów.
- Wiem, tato — westchnęła, siadając na łóżku. - Wiem. Po prostu... Chyba się w tym wszystkim pogubiłam — przyznała.
- Posłuchaj. Ja wiem, że faceci są z innej planety, niż wy, kobiety, ale my też potrafimy myśleć. I wydaje mi się, że wzięłaś na siebie nieco za dużo obowiązków...
- W hotelu miałam ich o wiele więcej — zauważyła przytomnie.
- Nie o tym mówię. Wasze zaręczyny były nieoczekiwane, ale ok, rozumiem. Ale zamieszkanie z narzeczonym i jego synkiem pod jednym dachem po tak krótkim czasie znajomości sprawiło, że chcąc nie chcąc przyjęłaś na siebie rolę gospodyni domu, żony i matki dla chłopca, choć pewnie nawet tak o tym nie myślałaś, podejmując ten krok. I to wszystko sprawiło, że twoja psychika teraz nie wytrzymuje. Zwolnijcie trochę, ok? I poczekajcie jeszcze ze ślubem, proszę...
Westchnęła i potarła kark.
- Dobrze, ale niczego nie gwarantuję — powiedziała w końcu cicho. - I przepraszam.
- Oczywiście... I, Asiu. Proszę, uważaj, dobrze?
- Z czym? - zapytała zaskoczona.
- Naprawdę lepiej będzie, jeśli zajdziesz w ciążę po ślubie.
- Oł... Tato! Przecież uważamy — bąknęła, czerwieniąc się nieco.
- Yhm... Nie ucz ojca dzieci robić, co? - mruknął i się rozłączył. Westchnęła ciężko i odłożyła telefon, po czym przetarła twarz dłońmi i zaczęła rozmyślać o wszystkim, co nagadał jej ojciec.
- Hej, w porządku? - owinięty ręcznikiem w biodrach Ben usiadł obok niej i objął ją ramieniem, przyglądając się jej uważnie.
- Co? Oh, tak, jasne... Po prostu gadałam z ojcem. Muszę jakoś odkręcić to, co nagadałam Marcie, inaczej odejdą oboje z Pawłem, a nas posądzą prawnie o mobbing. Ojciec się wściekł.
- Cóż — podrapał się po brodzie. - Faktem jest, że zareagowałaś ciut zbyt emocjonalnie — powiedział, tuląc ją do siebie. - I nie dziwię się ani tobie, ani im czy twemu ojcu. Więc teraz ubierz się ładnie, pomaluj czy coś, a ja wezwę Aleka, by został z Henrym i zawiozę cię do nich, skoro piłaś drinka.
- Już na pewno wywietrzał...
- Wolę nie ryzykować. Wy macie tutaj bardzo chętnych do wstawiania mandatów policjantów, poza tym wolałbym nie narażać się bardziej twemu ojcu.
Uśmiechnęła się niepewnie i pocałowała go czule w policzek.
- Jesteś moim bohaterem, wiesz?
- Coś mi się tam obiło o uszy — zachichotał. - Ubieraj się, mała, póki nie jest jeszcze zbyt późno na jakiekolwiek odwiedziny.
- Co ty tutaj robisz? - warknął Paweł, gdy otworzył jej drzwi.
- Przyjechałam z wami pogadać. Zareagowałam zdecydowanie zbyt emocjonalnie i chciałabym was za to przeprosić.
- Świetnie, weźmiemy to pod uwagę przy pisaniu zawiadomienia...
- Paweł — jęknęła. - Pracujemy razem już tyle lat, naprawdę chcesz naszą przyjaźń przekreślić takim głupstwem?
- Sama ją przekreśliłaś, grożąc mi zwolnieniem — powiedziała Marta, stając nagle obok męża. Podała mu śpiącą córeczkę. - Nie wierzę, że mogłaś tak powiedzieć po tylu latach znajomości, wspólnie wylanych łzach żalu czy radości, po wspólnie zarwanych nockach, w sumie po całym naszym wspólnym życiu. Jesteś dla mnie jak siostra, Aśka, a zachowałaś się jak prawdziwa suka.
- Tak, wiem — przyznała cicho, choć zabolała ją opinia Marty. - Ja to wszystko wiem i dlatego przyjechałam was serdecznie przeprosić i właściwie błagać o niewnoszenie oskarżenia. Zachowałam się jak totalna idiotka. Byłam po ciężkim dniu, ta kłótnia z tobą wcale nie była potrzebna, ale się stało i dałam się ponieść emocjom — wzruszyła ramionami, nie bardzo wiedząc co dalej powiedzieć.
- Masz rację, jesteś idiotką, Aśka. Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić, po prostu twoja relacja bardzo mnie zaniepokoiła. Zresztą nie tylko mnie, Paweł też stwierdził, że Ben chyba nie jest normalny.
- No chyba nie, bo zatrudnił na nowo Aleka — prychnęła brunetka, kręcąc głową z politowaniem. - Właśnie siedzi w moim domu i pilnuje małego.
- Zatrudnił go? No nieźle... Słuchaj, nie wiem, czy nie odejdę po macierzyńskim, muszę to przemyśleć, ale... Nie wniesiemy oskarżenia — powiedziała w końcu Marta, patrząc na przyjaciółkę poważnie. - Nie będę się więcej wtrącać do twoich spraw, skoro sobie tego nie życzysz.
- Możesz się wtrącać... I dostaniecie z Pawłem premię. Tak poza kolejnością i bezpośrednio do ręki.
- Chcesz nas przekupić?
- Myślałam o tym, ale niestety nie mam tyle kasy — Asia uśmiechnęła się niepewnie. - Nie, to po prostu pewnego rodzaju zadośćuczynienie.
- Dobra, kasa zawsze się przyda, zwłaszcza przy małej...
- Cieszę się, że udało się nam dogadać.
- Ja też, ale pamiętaj, że jeśli jeszcze raz mi zagrozisz, nie będzie już tak miło, jak dotychczas.
- Niczego innego nie biorę pod uwagę. Cześć — odwróciła się i wróciła do auta, w którym czekał już na nią Ben.
- I jak? - zainteresował się, gdy wsiadła.
- W porządku — oparła głowę o zagłówek i zamknęła oczy.
- Mam wrażenie, że potrzeba będzie jeszcze jednego masażu...
Uśmiechnęła się lekko, gdy ruszyli do domu.
- Może, zobaczymy...
Gdy weszli do domu, pierwszym co usłyszeli, był przeraźliwy pisk Henry'ego. Wymienili szybkie, pełne obaw spojrzenia i pognali do pokoju chłopca. Bez wpadł tam jak wicher, Asia z nie mniejszym szwungiem, dzierżąc w dłoniach parasol — pierwszą rzecz, która wpadła jej w ręce. W pokoju przystanęli całkowicie ogłupiali.
- Co jest? - warknął Ben, dysząc ciężko i patrząc w szoku na tarzających się po ziemi Aleka i Henry'ego.
- Bawimy się — odparł Alek, wstając z chłopcem na plecach. Maluch wciąż zanosił się piskliwym śmiechem, więc Rosjanin połaskotał go po nodze. Spojrzenia jego i Asi spotkały się na moment i to on pierwszy odwrócił wzrok, spoglądając na Bena. - Mały się obudził, jak was nie było, więc chcąc go czymś zając, by znów poszedł spać, zacząłem się z nim bawić, ale niestety obawiam się, że zbyt go wybudziłem.
- Nie szkodzi. Jest zmęczony, niedługo zaśnie — stwierdził Ben. - Niemal doprowadziłeś do mojego zawału...
- Wybacz, Henry faktycznie ma wysoki poziom pisku — podał mu chłopca, który z żalem opuścił jego masywne ramiona. - To skoro już wróciliście, ja się zmywam. Nie będę przeszkadzać — ruszył do drzwi. Asia natychmiast poszła za nim, by przekręcić zamek, gdy tylko wyjdzie. Miała ten zwyczaj po każdym gościu. - Nie musisz mnie eskortować, znam drogę — mruknął, przystając w korytarzyku, by włożyć buty i kurtkę.
- Chciałabym za tobą zamknąć, w końcu już noc — wzruszyła ramionami, stając nieopodal niego. Spojrzał na nią krótko i kiwnął głową, zarzucając kurtkę na ramiona.
- To dobry zwyczaj — powiedział cicho, otwierając drzwi.
- Nie wiem w sumie, czemu Ben postanowił znów cię zatrudnić, ale skoro jest ciebie pewny, to nie mam żadnego prawa kwestionować jego decyzji. W końcu to on zna się na swoich ludziach, a nie ja.
Spojrzał na nią zaskoczony, bowiem w pamięci wciąż miał jej wybuch złości, gdy przez kilkoma godzinami zastała go w swoim domu.
- I nie jesteś na mnie już zła?
Westchnęła i oparła się o framugę drzwi, patrząc przez chwilę w noc.
- Tego nie powiedziałam. Jestem zła, bo nie miałeś prawa mówić mi tego wszystkiego. Nie, kiedy jestem w szczęśliwym związku i planuję ślub. Ale, no... Lubię cię i chyba nie potrafię się długo na ciebie gniewać. Pod tym względem jestem jakaś upośledzona...
- Nie powinnaś tak mówić — zaprzeczył natychmiast. - Masz rację, zachowałem się wobec was bardzo nie fair. Niestety uczucie do ciebie kompletnie zaćmiło mi umysł. Obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. No i nie będziesz mieć zbyt wielu okazji, by się ze mną widywać.
- Cóż... Może jeszcze kiedyś uda nam się razem gdzieś przejechać twoim motorem? - zapytała nieśmiało, rumieniąc się mocno.
Nieco zszokowany propozycją uśmiechnął się lekko, ale zaraz potem pokręcił przecząco głową.
- Nie — powiedział, wsiadając na motor. - Bo jeśli kiedykolwiek to zrobię, wywiozę cię stąd, Asiu. Nie kuś mnie, bo mogę się nie powstrzymać.
Otwarła usta, by coś powiedzieć, ale założył kask i odpalił silnik, który ryknął przyjemnie, po czym odjechał w noc.
- Alek sam poprosił mnie, by móc się z tobą nie widywać — powiedział nagle Ben za jej plecami. Zaskoczona podskoczyła i spojrzała na narzeczonego.
- I się zgodziłeś? - zapytała w szoku, gdy weszli do środka i zamknął za nimi drzwi na klucz.
- Cóż... Alek to świetny ochroniarz. Fakt, byłem na niego tak cholernie wściekły za to, co zrobił, ale gdy w końcu pogadaliśmy na spokojnie, ta cała złość jakoś wyparowała. Powiedział mi, że jesteś pierwszą kobietą, którą prawdziwie pokochał.
- Naprawdę?
- Jakoś nie mam podstaw, by mu nie wierzyć. Gdy przyszedł do mnie pierwszy raz, był kompletnie pijany. Powiedziałem mu, że jeśli chce odzyskać tę pracę, spotkamy się, gdy wytrzeźwieje. Zjawił się dokładnie w dwa dni później i na wstępie przeprosił za swój wcześniejszy stan. Dałem mu szansę na wyjaśnienie wszystkiego. Powiedział, że jeśli zgodzę się go przyjąć z powrotem, nigdy więcej nie spróbuje się do ciebie zbliżyć. Dałaś mu jasno do zrozumienia, czego do niego nie czujesz i on to szanuje. Jednocześnie zaznaczył, że chciałby wolne na dzień naszego ślubu. Zgodziłem się na te warunki, informując go, że jedynie chorobowe będzie mieć płatne — wyjaśnił, obejmując ją ramieniem, gdy usiedli na obszernej kanapie. Westchnęła i oparła głowę na jego barku.
- Przepraszam, jeśli uraziłam cię propozycją wspólnej jazdy z Alekiem — mruknęła.
- Nie uraziłaś. Wiem, że kochasz motocykle, ale proszę, zostań przy mnie. Potrzebuję cię, mała.
- Oczywiście, zostanę — wtuliła się w niego mocno. Wziął ją na ręce i skierował się z nią do sypialni.
- Dość wrażeń na dziś, idziemy spać — zakomenderował, gdy cicho zamknął drzwi. Uśmiechnęła się zadowolona z jego stanowczej opiekuńczości. Właściwie już spała zmęczona.
- Kurwa! - jęknęła, widząc, która jest godzina i zerwała się z łóżka. Pięć minut temu powinna być już w pracy. Ojciec ją zabije!
- Co jest? - zaspany Ben spojrzał na nią jednym okiem. Podsunęła mu telefon pod twarz. Zerknął mętnie na wyświetlacz, po czym również wyskoczył z łóżka. - Spóźnię się — jęknął, sięgając po spodnie.
- No co ty nie powiesz? - mruknęła, malując się w pośpiechu, podczas gdy Ben wybiegł budzić synka.
- Zabrać go w drodze do pracy? - zapytała, związując włosy w dość niedbałego koka.
- Nie, ja to zrobię, mam jakieś dziesięć minut zapasu. A ty?
- Zero — jęknęła, szukając kluczyków do auta.
- Zostaw, Alek cię odwiezie — zdecydował. - Tak będzie zdecydowanie szybciej, poza tym o tej porze są korki, niestety.
- Alek? - spojrzała na Bena jak na wariata. - Jesteś pewny, co chcesz zrobić?
- Nie — zaprzeczył, ubierając na wpół śpiącego synka. - Ale zdaje się, że nie mamy wyjścia, prawda?
Westchnęła ciężko i z komórki Bena wybrała numer do Aleka.
- Przyjedź po mnie — poprosiła, gdy odebrał. - Motorem, jestem spóźniona.
- Ben nie będzie zadowolony, a ja złamię dane mu słowo.
- On o wszystkim wie! - prychnęła.
- Będę za kilka minut... Włóż wygodne buty, mała.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.