- Witajcie — to Małgorzata odezwała się, nim zdołali choćby otworzyć usta, gdy tylko zostali doprowadzeni przez kelnera do zajmowanego przez nią stolika w prywatnej salce restauracji.
- Wasza wysokość — Joanna natychmiast dygnęła, ale starsza kobieta machnęła tylko niecierpliwie ręką, nakazując im usiąść. Henry natychmiast wdrapał się kobiecie na kolana, najwyraźniej mocno stęskniony za babcią. Usłużny kelner natychmiast niemal podbiegł do nich w podskokach, gotowy już teraz natychmiast przyjąć od nich zamówienie, więc dla świętego spokoju zamówili sobie wodę mineralną z cytryną. Atmosfera była napięta, a powietrze ciężkie i tak gęste, że niemal można było je kroić nożem.
- Zapewne jesteście ciekawi, dlaczego poprosiłam was o to spotkanie — odezwała się królowa, gdy tylko dostali zamówienie, a kelner zamknął za sobą przesuwne drzwi, by nikt im nie przeszkadzał.
- W zasadzie, to nie bardzo — mruknął Ben. Asia spojrzała na niego ostrzegawczo, ale nawet tego nie zauważył. - Jeśli sądzisz, że możesz się nami wysługiwać przy każdej okazji i że za każdym razem przylecimy na twoje wezwanie, to się grubo mylisz. Czego od nas chcesz?
- Synku... Przykro mi, że tak właśnie mnie oceniasz. Nie masz racji. Nie dobrze się stało, że odszedłeś...
- Akurat to nie była moja wina — syknął, zaciskając długie palce na szklance. - Zmusiłaś mnie swym zachowaniem do podjęcia tej decyzji, gdy nie wyraziłaś zgody na mój królewski ślub z Joanną.
- Przyznaję, popełniłam błąd, ale chciałabym go naprawić. Wróć, proszę razem z Henrym do Danii...
- I jak ty niby to widzisz? Znów mam podporządkować swoje życie do wszystkich nakazów i zakazów panujących we dworze? Do tej męczącej etykiety, którą tak często zasłaniasz się, gdy tylko coś nie idzie po twojej myśli? Naprawdę tego właśnie chcesz? Bym zniszczył dzieciństwo mojemu synowi dokładnie w ten sam sposób, w który ty zniszczyłaś moje i mojego rodzeństwa? Mowy nie ma, nie pozwolę na to.
- Wiem, popełniłam zbyt wiele błędów, byś ot tak mi wybaczył, ale to wszystko, o czym mówisz, może się przecież zmienić...
- Zmienić? Co według ciebie może się zmienić? - prychnął, coraz bardziej wyprowadzony z równowagi jej bezsensowną paplaniną. - Bo raczej nie ty! Ale dobrze, skoro deklarujesz zmiany, zadam ci jedno pytanie. Zezwolisz na mój ślub z Joanną? Królewski, ale bez przejmowania przez nas książęcych obowiązków? Pozwolisz nam żyć własnym, spokojnym życiem?
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. W pełnej napięcia ciszy Henry przeniósł się z kolan babki na kolana ojca i objął go łapkami za szyję. Był zbyt mały, by zrozumieć, o czym jest mowa, która zresztą na potrzeby Joanny cały czas toczona była po angielsku, ale zauważył, że ukochany tatuś mocno się czymś zdenerwował i teraz próbował go pocieszyć najmocniejszym uściskiem swoich czteroletnich łapek.
W końcu jednak Małgorzata przeniosła spojrzenie na Joannę, a potem na z powrotem na syna i powiedziała powoli:
- Dobrze wiesz, synku, że na to nie mogę się zgodzić. Twoja wybranka nie nadaje się na dwór królewski...
- Masz rację — odparł. - Nie nadaje się. I wiesz, jestem z tego cholernie szczęśliwy. Żałuję tylko, że ty tego nie potrafisz. Nie wyszło ci z Lisą, więc teraz próbujesz zniszczyć mój związek z Joanną. Nie pozwoliłem ci wtedy i nie pozwolę teraz. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie chcesz, bym znów był szczęśliwy. Ale nie musisz mi odpowiadać, nie interesują mnie twoje niskie pobudki. Joanna zostanie moją żoną, czy tego chcesz, czy nie, ale możesz być pewna, że nie będzie cię na naszym ślubie. I że nie pozwolę ci na spotkania z Henrym czy innym wnukiem. Jesteś toksyczną kobietą, a od takich najlepiej trzymać się z daleka — wycedził wściekły przez zęby, po czym rzucił na stół kilka banknotów i podał dłoń nie mniej wstrząśniętej Joannie, która patrzyła na niego wielkimi oczami. - Żegnaj, matko — warknął i ruszyli do wyjścia.
- Sądziłem, że się zmieniła, gdy zaproponowała zmiany — westchnął, gdy po powrocie do hotelu uśpił zmęczonego wrażeniami synka. - Ale ta kobieta jest niereformowalna... A ja najwyraźniej jestem totalnym głupcem, skoro miałem taką nadzieję.
- Kochanie, to nie prawda — powiedziała miękko. - To twoja matka i doskonale rozumiem szarpiące tobą emocje. Będąc na twoim miejscu, również bym chciała, by moja matka cię zaakceptowała.
Objął ją ramieniem i pocałował czule w skroń.
- Przepraszam za nią. Wiem, że cię uraziła.
- Nie szkodzi, nie jestem zła — szepnęła, choć słowa królowej nadal huczały jej w głowie.
- Ale się nimi przejmujesz...
- Skąd to wiesz? - spojrzała na niego zdumiona. Uśmiechnął się półgębkiem.
- Wystarczająco cię już znam. Poza tym widzę ból w twoich oczach... Nie powinno tak być. Moja matka jest niestety przyzwyczajona do tego, że może mówić wszystko, co jej się żywnie podoba i nikt nie zwróci jej uwagi, bo jest pieprzoną królową. Została wychowana o wiele bardziej rygorystycznie, niż ja, czy moje rodzeństwo i to się odbiło na jej zachowaniu. Poza tym najwyraźniej sądzi, że skoro pochodzi z arystokracji, to jest lepsza od innych. A to nie prawda... - powiedział i sięgnął po leżący obok telefon. - O wilku mowa... Czego chcesz?... Nie, nie zmienię swojego zdania, o ile ty nie zmienisz swojego. Wezmę ślub z Joanną, a ty właściwie już teraz możesz zapomnieć, że masz i będziesz mieć wnuki, skoro nie potrafisz zaakceptować i cieszyć się z mojego wyboru. Z tego, że po śmierci Lisy znów potrafię być szczęśliwy z inną kobietą.
- Nie przesadziłeś zbytnio? - szepnęła, gdy wściekły odłożył telefon. - Przecież to babcia twego syna. Widziałeś doskonale, jak mały do niej przylgnął, gdy tylko weszliśmy do restauracji. On za nią tęskni. Ona za nim zapewne też. Nie możesz mu jej odbierać tylko dlatego, że twoja matka nie widzi mnie w roli twej przyszłej żony. Poza tym pomyśl o swoim rodzeństwie, oni też na pewno chcieliby widywać się z małym. Pomyśl o nich, oni pewnie też cierpią, nie mogąc cię widywać, bo odciąłeś się od dworu...
- Nikt im nie zabrania tu przylecieć przecież — mruknął, podczas gdy Asia wpakowała mu się na kolana i zaczęła go delikatnie gładzić po ramionach.
- Ben... Przecież doskonale sam wiesz, że dwory królewskie rządzą się własnymi ściśle określonymi prawami. Oni nie mogą sobie tak po prostu wsiąść w samolot i przylecieć tutaj, zwłaszcza że mają swoje liczne obowiązki...
- Więc według ciebie, co powinienem w tej sprawie zrobić? - prychnął, usilnie starając się nie reagować na jej delikatny masaż.
- Powinieneś porozmawiać z matką. Na spokojnie, bez emocji. Jestem przekonana, że dojdziecie do dobrego porozumienia.
- A co, jeśli nie?
- Cóż... Wtedy zapewne wdrożysz swój plan w życie... Ale przede wszystkim daj jej szansę, skoro sama zaproponowała zmiany. Nie bądź aż tak zafiksowany na ten ślub i jej zgodę. Wyciągnij też do niej rękę. Wciąż powtarzasz, że królowa jest uparta, ale i tobie niewiele brakuje... Pokaż jej, że może się z tobą dogadać. Małe kroczki też są ważne...
Miesiąc później.
- Wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc — zauważył Ben niezadowolony, gdy Asia wróciła po wieczornej zmianie do domu. Do południa następnego dnia. - Coś ty tam robiła tyle czasu?
- Pisałam ci przecież, że mamy awarię — mruknęła, zamykając oczy, podczas gdy Ben tulił ją czule do siebie. - Pękła rura i zalało nam część obiektu, musieliśmy szybko ratować sprzęt. A gdy wreszcie sytuacja została opanowana, jeden z koni dostał kolki i dlatego wróciłam dopiero teraz. Ponadto mamy nową pracownicę, która niekoniecznie ogarnia pracę, więc musiałam jej po tysiąc razy wszystko powtarzać, co doprowadziło mnie do ciężkiej cholery — warknęła, zerkając na niego krótko. - Ale ty też nie wyglądasz najlepiej. Coś się stało?
- Przede wszystkim Henry jest już w Danii i to mnie stresuje. Dziwna rzecz, nie? Tyle razy wyjeżdżałem, zostawiając małego pod opieką ciotek i babci oraz opiekunek, a dopiero teraz czuję tę rozłąkę.
- Może dlatego, że teraz mieszkasz tutaj? - odparła, walcząc z sennością. - Ale nie powinieneś się przejmować, przecież mały jest w dobrych rękach.
- Oczywiście... Przyszykować ci śniadanie?
- Nie, zjem później. Teraz marzę tylko o porządnej drzemce — przyznała, ziewając.
- W takim razie chodź do łóżka — wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
- Normalnie oczekiwałabym igraszek z tobą — zaśmiała się, gdy już rozebrała się do bielizny. - Ale jestem tak wykończona, że zapewne zasnęłabym już na wstępie...
- Prześpij się, a na igraszki mamy jeszcze czas — pocałował ją w czoło. - Postaram się pracować cicho, żeby ci nie przeszkadzać.
- Kurwa — zaklął, widząc, że dostawa materiałów opóźni się o ponad tydzień i zamknął laptopa. Doskonale wiedział, że klient się wścieknie...
- Coś się stało? - dobiegł go zaspany głos Asi. Zerknął przez ramię i uśmiechnął się zadowolony, widząc ją w skąpych majteczkach i bez biustonosza, który najwyraźniej musiał jej przeszkadzać, skoro się go pozbyła w międzyczasie.
- Niewielka przeszkoda, którą będę musiał jakoś załatwić. Nie przejmuj się, to nic poważnego — odparł i wyciągnął do niej ręce. Podeszła natychmiast i usiadła mu okrakiem na kolanach. - Cudownie wyglądasz — mruknął, trącając palcami jej sutki. Wygięła się lekko w jego ramionach, z ochotą poddając się jego pieszczocie. Mruknął z aprobatą i pochylił się, by następnie wziął jeden z jej sterczących wzgórków w usta i zassać go mocno. Z przyjemnością wyczuł, jak przez jej ciało przeszedł prąd podniecenia, gdy zadrżała w jego ramionach. Oparła się dłonią o jego kolano, tym samym jeszcze mocniej wypychając pierś w jego stronę, a biodrami rozpoczęła delikatną jazdę na jego kolanach, coraz mocniej ocierając się o twardy jeans jego spodni. Wkrótce wyraźnie wyczuła, jak te powiększyły swoją objętość. Jęknęła głucho, gdy dał jej klapsa, a jej wygłodniała cipka odpowiedziała gwałtownym skurczem.
- Boże, dziewczyno, jesteś taka idealna — mruknął, wsuwając jedną dłoń pod materiał jej majteczek i ściskając palcami jej idealnie gładkie, krągłe pośladki. - I cholernie mokra — syknął, czując przez spodnie jej wilgoć. Ich liczne obowiązki sprawiały, że mieli dla siebie mniej czasu, niż na początku znajomości, pomimo dzielącej ich wtedy odległości.
- Tylko dla ciebie, skarbie — jęknęła, czując, że tępy ból potrzeby za chwilę rozsadzi ją od środka, jeśli w nią głęboko nie przejdzie i nie przeleci tak, by najbliższe kilka godzin miała problemy ze złożeniem logicznego zdania. - Zerżnij mnie — poprosiła słabym głosem.
- Wedle życzenia - mruknął, podnosząc ją lekko, by zrobić sobie miejsce i móc rozpiąć spodnie, a gdy tylko to zrobił, jego gotowy, nabrzmiały do granic możliwości kutas wyprężył się na całą długość. Jęknęła na widok jego mokrej główki i szarpnęła biodrami, ocierając się o niego jeszcze gwałtowniej. Ben odrzucił głowę i syknął, gdy mokra koronka jej majteczek zetknęła się z jego nabrzmiałym penisem, po czym chwycił w palce materiał i odsunął go na bok. Jego palce niemal natychmiast pokryły się jej soczkami, które wypływały z niej niemal od momentu, gdy wziął sutek Joanny w swoje usta. A w chwilę potem gwiazdy zatańczyły mu przed oczami, gdy opadła na niego, zamykając go w uścisku swego gorącego, mokrego wnętrza. Zadrżała w jego ramionach, gdy wzięła go do końca. Otworzyła oczy i spojrzała na niego z pasją. Wyglądał tak seksownie. Jej młody bóg. Przygryzła wargę, a następnie oblizała ją w najbardziej seksowny sposób, który sprawił, że Ben wbił palce w jej uda, uniósł ją lekko i zaczął w niej od razu mocno pompować. Jęknęła głośno, łapiąc się jego barków, by wytrzymać szalone tempo, które narzucił, czując jak ten boski, tępy ból wzbiera w dole jej brzucha gwałtowną falą.
- Ben! - pisnęła, gdy przygryzł jej sutki, a palcem jednej dłoni zaczął pieścić jej dupkę, coraz mocniej napierając na dziurkę.
- Jęcz, kochanie — wymamrotał, ssąc jej piersi. Jego kutas ślizgał się w jej nabrzmiałej od szybkiego tarcia cipce, a palec coraz śmielej i głębiej wchodził w drugą dziurkę. Gdy wsadził go do końca, przez ciało Asi przeleciał prąd, gdy wspiął ją na wyżyny. Odrzuciła głowę, gdy ogarnął nią pierwszy spazm orgazmu i przyciągnęła jego głowę jeszcze bliżej. Z rozkoszą mocniej pociągnął sztywne wzgórki jej piersi, dokładając w jej dupkę drugi palec. Wrzasnęła z rozkoszy, wspinając się coraz wyżej w swym uniesieniu, które coraz spazmatyczniej szarpało jej drobnym ciałkiem, aż w końcu poddała się temu z pełną świadomością i doszła, wrzeszcząc piskliwie, a fontanna jej soczków rozbryznęła się efektownie na brzuchu Bena, mocząc jego spodnie.
Gdy ostatni spazm opuścił jej ciało, opadła bez sił na mokry tors narzeczonego, dysząc ciężko, podczas gdy o wciąż pulsował w niej nabrzmiały.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem, maleńka — wychrypiał jej do ucha i wstał nieco chwiejnie, wciąż z nią w ramionach i nie wysuwając się z niej, ruszył do łazienki. Tam ostrożnie posadził ją pod prysznicem, rozebrał się do naga i wszedł do kabiny, pomagając jej wstać. Odkręcił ciepłą wodę i oparł ją o ścianę, po czym namydlił sobie dłonie i zaczął ją czule myć, nie omijając żadnego jej zakamarka. Początkowo była zbyt osłabiona i wręcz oszołomiona, po dopiero co przeżytym orgazmie, by reagować, ale kiedy zauważył, że jęknęła na jego pieszczotę, a jej sutki stwardniały, odwrócił ją twarzą do ściany i klęknął, po czym ugryzł ją w tyłek. Pisnęła zaskoczona. - Rozłóż nóżki, maleńka — polecił jej, a Asia z radością wykonała jego polecenie, drżąc z niecierpliwości. Wkrótce poczuła jego palce na swoich pośladkach i to jak delikatnie je rozsuwa, a następnie jego gorący język napierający na jej dupcię. Zadrżała, gdy wsunął koniuszek do jej środka i wypięła się nieco mocniej, dając mu więcej przestrzeni. Jeśli miał zamiar doprowadzić ją do kolejnego szczytu swoim językiem, to była na to więcej, niż chętna...
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.