
Kasa chciała podziękować jeszcze raz swojemu wybawcy. Nie wiedziała jednak, czy chłopak nadal jest do niej wrogo nastawiony. Gdy byli już na parterze postanowiła zagadać. 
- Bardzo cię boli, Draco? - zapytała gdy wychodzili. 
- A ciebie bolało gdy spadłaś z nieba, Skyler? Na ryj?! - ryknął Malfoy. 
- Czemu ją tak dręczysz, Malfoy? - chciał wiedzieć Harry. 
- Uważaj bo spadniesz z podłogi na ziemię, Potter - fuknął Draco. 
- Nie musiałeś mnie ratować skoro to aż taki problem! Na prawdę kiedyś myślałam, że zostaniemy przyjaciółmi! - wyrzuciła ze łzami w oczach. 
- Nie rozumiem czemu to robisz. Cassandra bardzo cię lubi. Wybaczyła by ci to, o co się pokłóciliście. Ale ty musisz dalej robić swoje i kiedyś na tym stracisz, Malfoy. Już zacząłeś. 
- Nie gadaj tyle, Potter, bo ci zęby wypadną - poradził Draco i energicznie ruszył w niewiadomym kierunku. Harry wiedział jedno - nie do dormitorium ślizgonów. 
Po drodze Ron wpadł na Cassandrę. 
- Jak się czujesz? - podbiegł do niej. - Kasa, czemu ty płaczesz?  
- Nie, Ron. Ja... przepraszam, bo zrobiłam ci nadzieję i ten pocałunek przed meczem i listy i ta rozmowa na pokątnej - przez płacz mówiła bardzo niewyraźnie. 
- Załapałem tylko, że zrobiłaś mi nadzieję pocałunkiem przed meczem. 
- Przepraszam Cię, ale... 
- Nic z tego nie będzie, prawda? - wyraźnie posmutniał. Kiwnęła głową i przytuliła przyjaciela. 
- Ja...muszę już iść - nie czekała na odpowiedź i pobiegła z powrotem na pierwsze piętro. 
Siedziała bez ruchu oparta o kafelki. Odpędziła już jęczącą Martę, ponieważ nie życzyła sobie jej towarzystwa. Przez to duch postanowił podtopić łazienkę, dlatego dziewczyna stała i wpatrywała się w swoje odbicie. Nagle zauważyła odbicie drugiej osoby. 
- Masz rozmazany makijaż, Skyler. 
- Dzięki, bo nie zauważyłam! - zirytowała się. - To toaleta dla dziewczyn, Malfoy. 
- Ale jest nieczynna, więc ty też nie powinnaś tu być. 
- Ze wzajemnością - odburknęła ze złością. 
- Co tu porabiasz? 
- Ryczę, nie widać?! Skąd wiedziałeś, że tu będę?! - warknęła ze wszystkich sił. 
- Tylko mnie nie rozśmieszaj, że to przeze mnie - Draco skrzyżował ręce na piersi. - Zamierzasz tu siedzieć do końca życia? 
- Tak - odrzekła uparcie. 
- I co będziesz robić? 
- Zamierzam płakać rujnując resztki mojej tapety. Chcę wymazać z pamięci wszystko co mi zabrałeś - wyjaśniła jak najszybciej. 
- Widzę, że krótko i na temat - skomentował szyderczo. 
- A ty kim wielkim będziesz? Owocem w jogurcie "jogobella"?! I nie obchodzi mnie jak bardzo upiornie w tym momencie wyglądam. 
- Czyli rozpaczasz przeze mnie? - zdziwił się Draco przybliżając się do Cassandry. 
- Tak, nie dotykaj mnie. 
- Gdyby nie ja rozpaczaliby inni. 
- A czemu tego nie robią?! - ciekawiło ją o czym mówił ślizgon. 
- Bo żyjesz - rzucił na pożegnanie. 
                                         *** 
- Cassandra? - Harry złapał ją następnego dnia spacerującą samotnie na błoniach. 
- Co jest? 
- Widzę, że się przejmujesz.  
- Odkryłeś Amerykę, Potter - odpyskowała Kasa. 
- Nie możesz się tym przejmować! Zobacz, ile masz! Musisz starać się tego teraz nie stracić, bo później będziesz mogła tylko sobie pluć w brodę - pocieszał ją Harry. 
 Dziewczyna zaczęła zastanawiać się co takiego przyjaciel ma na myśli. 
- Tak, wiem, jakie pytanie krąży w twojej głowie. Dlatego już odpowiadam. Po pierwsze masz przyjaciół - mnie, Hermionę, Naomi, Hagrida i Rona, który jest w tobie zakochany na zabój. Możesz na nas zawsze liczyć, skoczymy za tobą w ogień. Po drugie świetnie radzisz sobie z nauką. Po trzecie bez problemu dostałaś się do drużny quidditcha i wierzę, że coś z ciebie kiedyś będzie. Po czwarte - ostatnie jesteś piękną, inteligentną dziewczyną, a przede wszystkim dobrą. Reprezentujesz wymarły gatunek dobrych ślizgonów, Kasa, to nie lada wyczyn - tłumaczył Harry. Dziewczyna zarumieniła się i oglądała swoje buty, by tego nie zauważył. - Coś cię trapi, widzę to. 
- Tęsknie za czymś. Nie umiem wyjaśnić za czym. Tak już od dłuższego czasu. Tęsknota potrafi szaleć jak fale oceanu, a nawet bardziej - ponad ocean. Źle mi teraz, Harry. 
- Bez względu na to, jak nam źle w danym momencie to tylko moment, Cassandra.  
Rozmawiali tak jeszcze z dobrą godzinę. Kasa pożegnała się z Harrym, odrzuciła propozycję wizyty u Hagrida i ruszyła w stronę zamku. Spacerowała wzdłuż jeziora, aż zauważyła Dracona. 
- Piękny dzień, prawda, Skyler? 
- Nie. Jak twoja ręka? - na prawdę się o niego martwiła. Mimo wszystko. 
- Lepiej. Masz u mnie dług wdzięczności. 
- Nie - odpowiedziała po raz drugi. 
- No cóż. Nie będę cię zmuszać - wepchnął ją do jeziora. Zaczął się głośno śmiać. - Umiesz pływać, mam nadzieję? - wystartował do niej i uciekł z miejsca zdarzenia, by nie zostać ochlapanym lub co gorsza wciągniętym. Cassandra postanowiła czym prędzej wyjść z lodowatej wody, był listopad. Nie mogła jednak się poruszyć, ponieważ czuła, że coś oplata się wokół jej nogi. Przypomniała sobie z zielarstwa, że to morskie pnącza, które w listopadzie są najbardziej aktywne.  
- A niech to! Zostawcie mnie! Pomocy! - darła się wniebogłosy. Harry nie zawędrował daleko. Usłyszał dziewczynę i pośpieszył jej z pomocą. Zrzucił płaszcz i bez zastanowienia zanurkował pod wodę, by uwolnić jej nogi. Mógł już swobodnie wyciągnąć ją na brzeg. 
- Trzymaj, okryj się tym - podał jej zostawiony na brzegu grubszy kawałek materiału. Dziewczyna dała się w końcu na to namówić. Na jeziorze utworzył się napis, który tylko ona mogła zobaczyć: 
" Ron znowu zostawił list. Przyjdź do mnie. 
Marta" 
Okazało się, że dalej romansowali, ale tylko przez listy. Wiele razy wychwalał jej wszystkie cechy i mówił, jak wiele dla niego znaczy. Postanowiła wziąć do serca radę Harry'ego i listy Rona.
1 komentarz
xd
Super kiedy kolejna ??
Igi
@xd dzisiaj lub jutro
xd
@Igi Oki