Hogwart - nowa historia cz. LVI - ponurak

Hogwart - nowa historia cz. LVI - ponurakDzisiaj bardzo krótko...

Gdy chłopak nacisnął na klamkę owiało go przyjemnie ciepłe powietrze. Uśmiechnął się do swojej narzeczonej chcąc dodać jej otuchy. Najwyraźniej coś mu nie wyszło, więc przepuścił ją pierwszą ruchem ręki. Dziewczyna niespiesznie wkroczyła do środka, a z ust bruneta wydobył się wreszcie dźwięk:
- Profesorze Dumbledore?
Zza wysokiego regału wyjrzała życzliwa sylwetka staruszka.
- Harry, dzień dobry, chłopcze! Oh! Jest i Cassandra! Dzień dobry, dzień dobry! Miło was widzieć, moi mili! Siadajcie, proszę! W czym mogę wam pomóc?
Chciałam się tylko zapytać, dlaczego...dlaczego profesor mnie okłamał...okłamywał przez tak długi czas i nadal to robi...
Albus Dumbledore przyjrzał się zasmuconej twarzyczce siedemnastolatki.
- Cassandro, moja droga - rozpoczął swoim zwykłym tonem. - Czy chodzi ci o twoją rodzinę?
- Tak.
Położył dłoń na jej ramieniu i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Pamiętam to, jakby to było dzisiaj...Profesor Severus Snape...Kiedy jeszcze chodził tutaj do klasy z twoją matką...I widywali się z Lily - przeniósł wzrok na Harry'ego.
- Dlaczego pan mnie oszukał? - wyszeptała niepewnie.
- Musieliśmy się źle zrozumieć - zaśmiał się. - Powiedziałem ci całą prawdę.
- Ale najpierw, że jestem...a potem...
- To była prawda. Ministerstwo kazało mi to przekazać, bo widzisz, twój ojciec...Jemu jest strasznie...przykro. Musisz to zrozumieć i uwierzyć mi na słowo. Jesteś półkrwi, czyli tak, jak ci mówiłem w drugiej klasie. Pan Minister...polecił mi przekazać ci błędne informacje o statusie mugolaczki, jednak ja tego nie uczyniłem i to oni napisali ten list podczas wojny. Nie wiedziałem o tym, i o tym, że tak strasznie się tym przejmiesz.  
- Moja matka miała na imię Claudia? Widziałam to wszystko we śnie - wymamrotała powstrzymując łzy. - Nic z tego nie rozumiem. Czy to profesor Snape jest tym, kogo szukam? Co się z nią stało?
- Dużo pytań i mało czasu na odpowiedź. Jednak postaram się udzielić ci podstawowych informacji, mimo że Ministerstwo jest temu przeciwne.  
- Profesor na prawdę to zrobi? - zdumiała się i poszła do wskazanego przez niego miejsca.
- Nie mogę powiedzieć wszystkiego, ale tyle, na ile każe mi sumienie - uśmiechnął się i kazał im usiąść na dywaniku przed kominkiem. Za sprawą jednego ruchu różdżki rozpalił ogień, gdyż było bardzo zimno i spytał gościnnie:
- Napijecie się czegoś?
Nie czekał na odpowiedź, tylko nalał do trzech filiżanek wrzątku, wsypał magiczny proszek i podał im parujące naczynia. Sam zajął miejsce obok nich. Jak równy z równym.
- Twój list się spóźnił. Nie przez przypadek...Możesz jedynie wiedzieć, że twój ojciec nie chciał cię tutaj w pierwszej klasie, ponieważ groziłoby ci niebezpieczeństwo.  
- To wszystko przez niego?! - oburzyła się.
- Dzięki niemu...Twoja matka była mugolaczką. Uczyłem ją kiedyś. Bardzo zdolna czarownica, jednak to nie po niej odziedziczyłaś umiejętności, chociaż wygląd niewątpliwie. Jak już wiesz miała na imię Claudia. Gryfonka, przyjaźniła się z Jamesem Potterem i Severusem Snapem, ale oni przecież się nienawidzili...To ją widziałaś w swoim śnie. Natomiast tata...on był czarodziejem czystej krwi, niezwykle odważnym, utalentowanym ślizgonem.  
- Znał go pan, profesorze? - zaciekawił się Harry, a Dumbledore się uśmiechnął.
- Znakomicie, Harry. Sami powinniście...Nie, powiem wam za dużo...Pomimo swoich zdolności i uroku osobistego był bardzo nieszczęśliwy.  
- Dlaczego?  
Dumbledore popatrzył w ogień i nie powiedział już ani słowa.
- Tak...tak bardzo nieszczęśliwy...W szkole poznał Claudię...I przez to stał się jeszcze bardziej nieszczęśliwy...
- Ale dlaczego? Czy on żyje?
Były dyrektor westchnął ciężko.
- Żyje...I jest bliżej niż myślicie...Nieszczęśliwy to człowiek...Oj, nieszczęśliwy.
***
- Na pewno chcesz to wiedzieć? - upewniała się Anastasija. - Czasami to jest po prostu bez sensu.
- Dobra, dawaj! - zaśmiała się Naomi i podała jej swoją dłoń.
- Ojej!  
- Co się stało? - skrzywiła się szybko.
- Bardzo, bardzo szczęśliwie - roziskrzyły jej się oczy. - Tak! Pomyślnie, wielka miłość!
Naomi pisnęła z radości, a Penelopa i Harry pokręcili głowami z dezaprobatą.
- Ty też chcesz? - spytała Wybrańca. - Szukasz może odpowiedzi na jakieś konkretne pytanie? Albo...mam pomysł! Skoro już tak romantycznie się zrobiło to sprawdźmy, czy wam z Kasą się powiedzie - po czym ujęła jego dłoń. Przez chwilę kreśliła na niej dziwne znaki aż w końcu jej źrenice zwężyły się mocno i spojrzała jakoś dziwacznie na Harry'ego. - Niedobrze...
- Bzdury! - wyszarpał się i odszedł dalej.
- Teraz ty - poszedła do Foxa. - Justin, tak? No dobrze...powiedz mi co jadłeś wczoraj na kolację i jaki jest twój ulubiony kolor. Ale tylko pomyśl! Hmmm...to dziwne. Nie mogę włamać się do twojego umysłu...Masz coś na sumieniu?
- Nie? - zapytał zdenerwowany. - To znaczy...No, wykiwałem pierwszoklasistę, bo mnie irytował.
- Masz jakąś dziwną blokadę - stwierdziła fachowo. - I na koniec ty, kochana.
Wokół nich zebrała się już spora grupka ludzi przyglądająca się młodej wróżce. Delikatnie podwinęła rękaw szaty Penelopy, zamknęła oczy dotykając ją w trzech miejscach nadgarstka i ponownie przyłożyła kciuk i palec wskazujący do jej dłoni. Odskoczyła z piskiem.
- Nie! Nie, nie, nie! Boże!  
- Aż tak źle? - zaśmiała się wiecznie radosna białowłosa. Dojrzała w tłumie przerażone miny bliźniaków, gdy Anastasija mówiła:
- Masz najkrótszą linię jaką kiedykolwiek widziałam...To straszliwie źle. Wiesz, co mi powiedziała?
- Może co na obiad? - zażartowała. - Przewidujesz złą ocenę z eliksirów czy tylko kolejną glebę na schodach?
- Zauważyłam tam...on oznacza...- próbowała zebrać się na odpowiedź cała we łzach. - Okropnie...Jestem pewna, że to nieuniknione. Ten znak oznacza...Nie mogę ci tego powiedzieć! - po czym odwróciła się na pięcie i przedarła się zapłakana przez tłum.
- Ana, stój! Musiało ci się pomylić i...
-...tylko straszysz innych nie będąc żadną wróżką! - wydarł się za nią George.  
Dziewczyna stanęła jak wryta. Podeszła żwawym krokiem i spojrzała na bliźniaków.
- To, co widziałeś w lustrze, Fred.  
Chłopak wstrzymał oddech.
- Skąd ty o tym wiesz?!
- No właśnie... Zobaczycie, że dzisiejszy układ fusów jest nieomylny...Około trzeciej w nocy. Musicie mi uwierzyć, jeśli nie chcecie igrać z losem. Wtedy nastąpi kolejny atak...Na pierwszym piętrze.
- Czy to się kiedyś spełni? To w zwierciadle... - wybąkał Fred.
- Przecież uznałeś, że nie jestem żadną wróżką! - prychnęła. Urażony Weasley zaczął iść w stronę klasy, a gdy zniknął dodała - Ale ona...to był ponurak.
- Co oznacza ponurak, Anastasijo? - oprzytomniał George.
***
Zegary wybiły trzecią. Bliźniacy opuścili dormitorium pod peleryną niewidką pożyczoną od Pottera. Gdy znaleźli się na pierwszym piętrze spotkali już Anę. Miała na sobie czarny płaszcz, a jej mokre oczy świeciły w ciemności. George położył rękę na ustach, by nie krzyknąć. Fred skamieniał.  
- Nie żyje?
Skinęła głową.  
- Tak jak ci mówiłam, George.
- Zabiję go! - krzyknął Fred.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1338 słów i 7424 znaków, zaktualizowała 16 lis 2016.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Nataliiia

    Kiedy next?

    17 lis 2016

  • Użytkownik Igi

    @Nataliiia w weekend

    17 lis 2016

  • Użytkownik Nataliiia

    @Igi ok

    17 lis 2016

  • Użytkownik Zaslodko

    Najlepsze ^^

    16 lis 2016