Hogwart - nowa historia cz. XXXIX - Otworzyć drzwi...wsuwką?

Hogwart - nowa historia cz. XXXIX - Otworzyć drzwi...wsuwką?Śnieg cichutko skrzypiał pod ich stopami. Starali się na niego nie patrzeć, gdyż czasami przybierał z lekka czerwoną barwę, co nie zwiastowało niczego dobrego. Było potwornie zimno. W tym momencie Harry naprawdę zwątpił w ocieplenie klimatu. Gdyby tego było mało z nieba sypały się kolejne płatki.  
- Ron - zatrzymał się.
- Co jest?
Brunet spojrzał na niebo. Przypomniały mu się ostatnie lekcje astronomii. Gwiazdy nie świeciły pomyślnie.
- Znowu gapisz się na te głupie świecidła? Wierzysz, że mówią prawdę? - oburzył się Ron.
- Proszę cię, wróć. Dumbledore pozwolił wyjść tylko mi...i to chyba lepiej.
- Ej, Harry. Przecież nie mogę cię zostawić na lodzie.  
Pomimo sytuacji wybuchnęli śmiechem ujrzawszy przepływającą krę lodu.  
- Gdybym nie wrócił przez tydzień to wiedz, że coś się dzieje.
- Na pewno nie mogę iść z tobą?
- Wspomagaj zakon przyjacielu - poklepał go po ramieniu.  
- Trzymaj - ściągnął swój płaszcz. - Tobie się przyda bardziej. Ja zaraz będę w namiocie.
- Dzięki - przyjął go niechętnie, ale tak nakazywał mu rozsądek. Możliwe, że dzięki niemu nie zamarznie.
- Czekam na wiadomość. Wymyślisz coś?
- Postaram się.  
Uścisnęli dłoń i ruszyli w przeciwnych kierunkach. Ledwo uszedł około stu kroków ujrzał nieznaną sobie postać. Gdyby nie czarne ubranie idealnie wtopiłaby się w tło. Puch przykrywał jej białe włosy, tylko na twarzy tkwił delikatny rumieniec. Odruchowo wyciągnął różdżkę.
- Ahh ta wojna - zaśmiała się dziewczyna. - Nawet przed swoimi przechodzimy z bronią.
- Kim jesteś?
- Ty to pewnie...Harry Potter.  
Niepewnie pokiwał głową.
- Nazywam się Penelopa. Penelopa Faithson...Spokojnie. Jestem z zakonu. Przybywam wam pomóc. Uczyłam się ostatnie dwa lata w Chinkingard, kojarzysz?
Tym razem pokręcił przecząco.
- Szkoda. To takie coś na wzór Hogwartu. Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale wiesz może którędy mogę się dostać do profesora Dumbledora?
Po przekazaniu odpowiednich instrukcji i rozmowie Harry naprawdę polubił Penelopę.  
- Dokąd idziesz?
- Muszę...załatwić coś bardzo ważnego. Moja przyjaciółka jest w tarapatach.  
- Chyba wiem, gdzie chcesz się dostać. Radzę ci iść okrężną drogą. Powinieneś zdążyć przed zmrokiem.
- Dlaczego?
- Nie możesz sam znaleźć się w tarapatach skoro chcesz z nich kogoś wyciągnąć...Zajmie ci to co prawda kilka ładnych godzin. Ale skoro sprawa jest taka poważna.  
- Dzięki - odparł i już miał iść, ale zatrzymała go:
- Licz swoje kroki.
- Nie rozumiem. Po co?
- Jeśli nie chcesz stracić głosu przez to zimno - odparła i już jej nie było.
***
- Cassandra - wypowiedział jak najdelikatniej Draco.
- Nie masz żadnych dobrych wieści, zgadłam?
- Nie martw się to...dopiero na jutro.
- A co będzie jutro?
Popatrzył na nią pustym wzrokiem. Spodziewała się najgorszych rzeczy.
- Nie chcę ci o tym mówić dzisiaj.
- Powiedz cokolwiek - prosiła.
- Jutro...To skomplikowane. W ogóle jutro jest skomplikowane. Zawsze. Chyba taka jego rola. Wracając do tego...jutro skończy się dla kogoś jutro. Tak najprościej to wyjaśnić.
Otworzyła już usta, ale szybko zamknął je pocałunkiem:
- Proszę, nie pytaj już o nic więcej.
- Draco, ale...
- Ciiicho - położył palec na jej ustach.  
- Ukrywasz coś przede mną. I to nie jedną rzecz - powiedziała poważnie.
- Skąd ci to...
- Znam cię lepiej niż podejrzewasz.
Wbił wzrok w ziemię. Zastanawiał się jak może przerwać niezręczną ciszę.
- Dowiesz się w swoim czasie. Czyli nazajutrz.
- Czy aby wszystkiego? - wątpiła. - Nie powiedziałeś mi co to była za misja. Jeżeli tylko można tak to nazwać.
- Nie powiodła się. Z jednej strony to dobrze, bo działaliśmy na waszą niekorzyść.
- Co będzie jak wygracie?
Tego obawiał się najbardziej. Czy pozwolą mu utrzymać przy życiu szlamę? Poza tym jeśli nie chce zostać wydziedziczony musi posłuchać ojca. A ten każe mu poślubić Pansy.
- Nie wiem.  
Milczeli. Tylko to im pozostało. Tego jeszcze im nie zabrali.  
Noc okazała się być bardzo długa. Gdy Cassandra już przewracała się na drugi bok, by spróbować zasnąć Malfoy zapytał ją:
- A co byś chciała żeby się stało?
Tak, wojna zmienia wszystko. Pokazuje jakimi ludźmi są ci, których znamy. Wydziera z nas nasze słabości. Na wojnie nigdy nie powiesz "idę spać". Powiesz "próbuję iść spać". Nie wiesz co stanie się jutro. Wczoraj przestaje być wczoraj. To, co wiedziałeś dnia poprzedniego niekoniecznie będzie prawdą następnego. Wykorzystuje to, co w człowieku najlepsze, by czynił to, co najgorsze.
- Chcę znaleźć ten świat. Szukam takiego, w którym jedna jaskółka czyni wiosnę. Gdzie szewc chodzi w butach. Gdzie człowiek człowiekowi człowiekiem.
Przyciągnął ją mocno do siebie i objął. Nikt mu jej nie zabierze. Nie teraz.  
- Chcesz jeszcze? - spytał Draco.
- Czego?
- Mnie.
Miała spróbować go pokochać, więc powiedziała:
- W nieograniczonych ilościach.
***
Nic nie mogło go powstrzymać. Szedł zdecydowanie nie zważając na strażników, którzy najwyraźniej nabrali się na podstęp. Stawka większa niż życie. Teraz pozostawało tylko dowiedzieć się, gdzie mieszka Draco. Szybko wyciągnąć ukochaną. To znaczy przyjaciółkę i zniknąć zanim zostanie otoczony gronem śmierciożerców. Po wypiciu eliksiru wielosokowego wybraniec przypominał niewątpliwie jednego z nich.
- Poszukuję Dracona Malfoya - zachrypiał do jednego z czarodziejów, który pilnował drzwi.  
- Schodami na czwarte piętro.
- Dziękuję - jego głos stał się bardziej podobny do jego własnego, więc popędził korytarzem. Gdy dotarł na owe piętro powrócił do swojej postaci. Znajdowały się tu tylko jedne drzwi. Ciężko będzie się dostać do środka, bo na bank są zabezpieczone jakimiś czarami. Ale jest coś, co nareszcie może mu się przydać. Z kieszeni wyciągnął wsuwkę. W końcu zabezpieczenie prawdopodobnie dotyczy tylko zaklęć. Oby się nie mylił. I...rewelacja. Udało się. Wparował więc niczym wojowniczy żółw ninja do komnaty arystokraty. Spostrzegł leżące na łóżku dwie postacie. Cassandra i Malfoy.  
- Jak mogłeś - myślał wściekły jak nigdy dotąd.
Nagle jego różdżka magicznie uniosła się do góry i wyrwała z jego ręki. Blondyn poruszył się, przeciągnął i szeroko otworzył oczy. Miał już na sobie szatę śmierciożercy, ponieważ ze zmęczenia zasnął w ubraniu. Uśmiechnął się szyderczo i odebrał latającą różdżkę. Wykonał jakiś ruch magicznym przedmiotem w stronę Cassandry i powiedział:
- Harry Potter. Czekałem aż przyjdziesz.
Podszedł do niego bliżej i przycisnął mu różdżkę do gardła.  
- Myślałeś, że jestem taki głupi? - zadrwił Draco.
- Ty...ją.
- Plotki okazały się być prawdą - wskazał na brunetkę. - Zdziwiony?
- Nie.
- Myślę, że nie chce mi się z tobą gadać. Powinienem już cię potraktować avadą. Ale najpierw popatrzę jak cierpisz. Poznałeś już może jak smakuje zaklęcie Cruciatus, Potter?
Strach ogarnął Harry'ego w jednej sekundzie.  
- Proszę tylko, wypuść ją.  
Uśmiechnął się pod nosem.  
- Widzę, że wielka miłość. Jaka szkoda, że nie przetrwa. Dosyć tego gadania...
- Expelliarmus! - został rozbrojony zanim zdążył mrugnąć.  
- Penelopa! - krzyknął uradowany Harry, a dziewczyna cieszyła się, że przyszła w porę.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1313 słów i 7495 znaków.

1 komentarz

 
  • Alcik

    Jak wojowniczy żółw ninja xd

    1 paź 2016