Hogwart - nowa historia cz. XLIV - sowa z ADHD

Hogwart - nowa historia cz. XLIV - sowa z ADHDCassandra zdążyła zakryć się kołdrą, a chłopcy parsknęli ze śmiechu.
- Widzę, że ledwo co weszliście i już...Nawet się nie rozpakowaliście - śmiał się Ron. - Chyba, że sypiacie o osiemnastej, wtedy zwracam honor.
- Dobra, dobra, czego chcesz? - uśmiechnął się Harry.
- Pamiętasz jak pożyczyłeś sowę od Kasy? No, to, ten...miała mały wypadek. Ma ADHD albo jest ślepa, nie wnikam. Ale gdybyś ty widział z jakim impetem przywaliła o szybę. Percy aż podskoczył, George schował się pod stół myśląc, że to z ministerstwa znowu chcą ich ukarać za dowcipy, a ja, że wybucha druga bitwa o Hogwart. Masakra, ojciec szuka czarów żeby naprawić szkody. Także całkiem niezła beka, więc przyniosłem wam Podróżnika - opowiadał dławiąc się ze śmiechu. Wyjął spod płaszcza śnieżnobiałego puchacza, który udawał nieżywego. - Niezła z niego gwiazda. Prawdopodobnie ma złamane skrzydło.
- Co za niezdara - prychnęła Cassandra i zignorowała sowę.  
- Harry - zaczął Ron po czym wykonał sygnał głową w stronę drzwi.
- Zaraz wracam - westchnął i niechętnie wyczołgał się z łóżka.
- Nie wątpię. W końcu macie ciekawsze rzeczy do robienia - żartował dalej Ron, ale dostał poduszką od Cassandry.
- Widzę, że na bogato - Weasley kilkakrotnie poruszył brwiami z góry na dół.
- No a jak - Potter wykonał ten sam gest. - Nie chodziło ci tylko o sowę, co nie?  
- A no w sumie to...nie wiem po co tu przyszedłem. Coś mnie przyciągnęło.
- Gdybym cię nie znał to podejrzewałbym, że jesteś idiotą. Ale ja cię znam i wiem, że nim na prawdę jesteś.
- Dzięki. W sumie były dwa powody... - nie zdążył dokończyć, bo usłyszał jakieś skrzypienie. - Harry, co to było?  
Chłopiec odwrócił się i rozejrzał po pomieszczeniu.  
- Nie wiem...Nieważne. Czyli?
- Ale ci się śpieszy do twojej panienki - parsknął ponownie.
- No może trochę - znowu uśmiech pedofila. - Także sprężaj się haha!
- Yyy a więc...
- Po pierwsze byłeś zazdrosny. Ba! Dalej jesteś, a po drugie?
- Czy nie obawiasz się...Malfoya? - dokończył nieco ciszej. - On wróci do Hogwartu.
Tym razem rozległ się dźwięk podobny do rozsypywania jakiś pudeł.
- Chyba śni, że będę się go bać.  
- No i to się nazywa prawidłowa postawa! - wykrzyknął Ron, pożegnał się z Harrym i postanowił wrócić do domu.
- Co chciał Ron? - przywitała go tymi słowami narzeczona.
- Nic istotnego - położył się obok niej.  
- Hmm...no niech wam będzie. A i nie licz, że więcej pożyczę ci Podróżnika!
- Moja wina, że Hedwiga zaginęła w akcji? Ok, przyjąłem do wiadomości.  
Nagle spostrzegli sowę dobijającą się do okna.  
- Nie, nie, nie! Ja nie wstaję - odwróciła się Cassandra.  
- Ze wszystkich piór ją oskubię - zwlókł się Harry i podszedł do zwierzaka. - Co ty? Zgubiłaś się?
Ona jednak całkowicie go zignorowała. Wtem podskoczył do niej jak nowo narodzony Podróżnik i zaczęły zawzięcie o czymś "rozmawiać". Wkrótce skakały jak pijane po parapecie.
- Co za patologia - brunet wyniósł je z pomieszczenia.  
- Chyba mają się ku sobie - stwierdziła rozbawiona tą sytuacją ślizgonka.
- Skoro tak to ja mam się ku tobie - pocałował ją delikatnie w usta czekając na coś więcej, ale Kasa zdecydowała, że idzie spać, bo jest zmęczona po podróży.
- A niech cię diabli wezmą, Weasley - pomyślał Harry i również zapadł w sen. Nie zauważył jak drobna postać opuszcza dom.
***
- "Śmierciożercy? To jakiś absurd, zaprzeczam temu całkowicie. Nie chcieliśmy mieć z tym nic wspólnego. Pamiętam, jak Sam-Wiesz-kto nas zaatakował znienacka zaklęciem "Imperio". Niestety, nie mogliśmy nic zrobić, a nasz umysł był kontrolowany przez tego czarodzieja." - głosił "Prorok Codzienny", do którego Lucjusz Malfoy zgodził się udzielić wywiadu dla rozwiania wszelkich wątpliwości.  
- Bzdura - skwitował Draco czytając artykuł. - Że ludzie w to jeszcze wierzą. Muszę jednak przyznać, że bardzo ładnie umiesz się wybronić, ojcze. Teraz już nikt nie będzie nic podejrzewać.
- A my jak ta cicha woda poczekamy na odpowiedni moment - przytaknął Lucjusz.
- Myślałem, że to już koniec.
Pan Malfoy usiadł głębiej w fotelu.
- Nie sądzę. Odwiedziłem dzisiaj Profesora Snape'a. Widziałem Dumbledora. Długo już nie pociągnie. Głównie dzięki twojej dobrej robocie, Draconie.  
Nagle do jadalni wparował Zgredek, który skłonił się nisko i zakomunikował Draconowi:
- Rozkaz spełniony, panie. Zgredek dowiedział się wszystkiego, czego kazałeś odnośnie chłopca, który przeżył.
Lucjusz Malfoy spojrzał na syna zaciekawiony i spytał:
- Co chciałeś wiedzieć, synu?
- To rozbudowana sprawa.  
- Oczywiście...Posłuchaj mnie lepiej uważnie. Nie chcę więcej takich sytuacji, jakie miały miejsce ostatniego dnia wojny. To było karygodne i nie na miejscu. Nie chcesz chyba przynieść hańbę naszemu rodowi i skończyć z jakąś szlamą? - przypomniał mu.
- Ale...- już miał wyjawić całą prawdę, jednak przypomniał mu się obraz, który tak niedawno miał przed sobą. Cassandra zaręczona z jego największym wrogiem. Kiedy zadał jej najważniejsze pytanie na środku pola bitwy, a ona rozejrzała się niepewnie i bez wytłumaczenia powiedziała "nie". Rozległ się szum, zdziwienie, czasami wyśmiewanie, smutek. - To przecież jasne, że nie, ojcze - skłamał i odszedł od stołu łapiąc Zgredka za fraki.  
Ciągnął go bezlitośnie po schodach aż nie znaleźli się w komnacie.
- Jesteś aż taki tępy?! - rzucił nim o podłogę.
- Zgredek...Tylko spełnił rozkaz...Zgredek naprawdę nie chciał rozgniewać pana.
- Mów co wiesz, bo przysięgam, że nie dożyjesz poranka! - warknął na sługę.
- Harry Potter...On mieszka bardzo niedaleko stąd. Zgredek tam był. I wszystko widział.
- Co widziałeś? - zainteresował się Malfoy.
- Zgredek widział jak Harry Potter rozmawiał z...tym...Weasleyem...a potem jak był z tą czarownicą Skyler.
- Co robili? - obawiał się odpowiedzi na to pytanie.
***
Niewiele mogła dostrzec pomimo intensywnego wytężenia wzroku. Poczuła dłonie obejmujące jej talię i przesuwające się po biodrach. Rozpoznawały każdy milimetr jej ciała. Cassandra wiedziała, do kogo należały. Poczuła jak próbują wkraść się pod materiał, więc chwyciła jego nadgarstki.  
- Przestań.
Jak zawsze zignorował. Głaskał jej szyję miękkimi ustami. Nie wytrzymała. Obróciła się i złożyła pocałunek na jego wargach. Szaleni w zauroczeniu. Ich języki toczyły wojnę o dominację.  
Niech będzie powodem jej niewyspania. Kiedyś próbowała mówić, a wtedy wędrowała słowami po brzuchu. Scałował z niej smutek. Wgryzł najdelikatniej miłość. Jego ramiona dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Nikt na tym zimnym świecie jej nie skrzywdzi.  
Po czym musiała się obudzić i przelecieć wzrokiem cały pokój. Zimne powietrze, pająk oplatający w kącie pajęczynę, błękitne kapcie na podłodze i Harry śpiący obok. Norma. A ona znowu potajemnie pragnęła Dra...Malfoya. Była zauroczona w Dra... Malfoyu. Tęskniła za Dra...Malfoyem. Nie mogła wywalić go ze swojej pamięci. No żesz kurwa...

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1325 słów i 7304 znaków.

Dodaj komentarz