Hogwart - nowa historia cz. LVII - wizja z przeszłości

Hogwart - nowa historia cz. LVII - wizja z przeszłościDwie godziny wcześniej:
- Nie!
-Tak!
- Fred, palancie!
- George, palancie!
- To mój tekst!
- Ale ty jesteś palant!
- Bo?!  
- Bo jesteś zazdrosny!
- Wcale nie!
- To przestańmy...
-... się kłócić.
- A o co w ogóle...
-...O to, co zawsze...
-... Czyli Penelopę...
-... Maskara...
-...Co nie?
- Ej, Fred, zobacz...
-... otworzyli pokój życzeń.
- Wchodzimy?
- Pytanie!
- Wiesz, jak czasami z tobą rozmawiam...
-... czujesz się, jakbyś rozmawiał ze swoim odbiciem...
-... Chyba z palantem.
Po dłuższej kłótni bliźniacy postanowili sprawdzić, co takiego znajduje się w pomieszczeniu, że zostało zamknięte na kilka dni i nawet "Alohomora" czy "Bombarda" nie była w stanie go otworzyć. Zdziwili się, gdy nie zauważyli tam niczego specjalnego z wyjątkiem wysokiego i dość płaskiego przedmiotu przykrytego ciemną płachtą we wzorki. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a gdy ją ściągnęli, ich oczom ukazało się... lustro.
- Nic specjalnego...
-... widzisz tu coś?
-...Tyle, co ty...
-...czyli nic.
- Zostawiamy to? O! Zobacz...
- Cicho! Ktoś idzie!
Z prędkością światła złapali kawałek materiału i zarzucili go na tajemnicze zwierciadło. Do środka wkroczył Draco i zmierzył ich surowym wzrokiem.
- Co wy tutaj robicie, klony?
- My sobie właśnie...
-... sprzątamy! - krzyknął George wyczarowując dwie miotły.  
-...Tak, dobrze gada! Mamy szlaban.
- A od kogo cwaniaki? - podszedł ich Draco.
- Yyy...od Skyler! - Fred popatrzył na brata, a ten zrozumiał go bez słów. Cassandrę jakoś dadzą radę do tego przekonać. Nagle usłyszeli zbliżające się kroki kolejnej osoby, którą okazał się być Blaise Zabini śpiewający na cały Hogwart po alkoholu:
- Szła szlameczka do laseczka zakazanego! Ah! Ah! Zakazanego! Ah! Ah! Dobry wieczór, noc lub dzień! - przywitał się idąc slalomem. - Oh, przepraszam panią - wpadł na kolumnę. - Malfoy, chodź, Aishe na ciebie czeka. Podobno ma jakąś niespodziankę czy coś w tym stylu - oparł się o niego śmiejąc się donośnie.
- Ile ty na Merlina wychlałeś?
- Idziesz, czy nie?  
- No idę, idę...A wy co tak stoicie? Sprzątać jak wam kazali! - krzyknął, a bliźniacy udali, że zamiatają podłogę i ścierają kurze. Czarnoskóry śpiewał dalej:
- Szła szlameczka do laseczka zakazanego! Ah! Ah! Zakazanego! Ah! Ah! Gdzie jest ta Pokątna, a gdzie peron? Gdzie jest ta dziewczyna, co kocham ją? Znalazłem Przekątną, lecz nie peron! A moją dziewczynę spotkał wnet zgon!
- Przestań śpiewać, Zabini, bo ci się zęby spocą!
Gdy tylko prefekt Slytherinu opuścił pomieszczenie razem z przyjacielem, Fred i George ściągnęli kawałek materiału i jeszcze raz podeszli do magicznego przedmiotu.  
- Ryzykujemy? - zapytali jednocześnie.
- Wiadomo! - krzyknęli dokładnie go oglądając.  
- Co nas nie zabije to nas wzmocni - dodał George i pierwszy przejrzał się w lustrze.
- Widzisz coś nietypowego?
- O ja nie mogę! Ale wypas! Stoję na podium razem z naszą całą drużyną quidditcha! Ty też jesteś, a ku nam kroczy Dumbledore z wielki pucharem! A ty?
Fred popatrzył uważnie oczekując tego samego, co jego brat. Zawsze robili wszystko tak samo, jednak tym razem ujrzał coś zupełnie innego. Jeśli to, co widzi to przyszłość, to jego życie wywróci się do góry nogami.
- Czy ono pokazuje przyszłość? - dociekał Fred dotykając obramowania i spoglądając dalej.  
- W każdym razie na pewno nie przeszłość. Co zobaczyłeś?
- Może chodźmy sprawdzić, czy Filch skapnął się już co zrobiliśmy Pani Norris - szybko zmienił temat.
- Dobry pomysł - odparł gryfon i ponownie zarzucili purpurową płachtę. - Musimy tu wrócić.
Zamknęli za sobą drzwi i rozstali się pod dormitorium, gdyż poszukiwania kotki woźnego nie powiodły się. Poza tym woleli nie zostać złapani chociaż ten jeden raz. Natomiast Fred postanowił dopytać o lustro Hermionę. W końcu nie było rzeczy, której ona by nie wiedziała.
Zakradł się na palcach do Pokoju Wspólnego i nie mylił się. Panna Granger wygodnie siedziała w fotelu czytając jak zawsze książkę. Weasley gwałtownie dotknął jej ramienia mocno ją szturchając:
- Bu!
- Aaa! - wrzasnęła przerażona upuszczając olbrzymią księgę na podłogę. - Fred! Niech no ja cię...
- Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się zawadiacko. - Co ty znowu czytasz?
- Mam nadzieję, że masz wspaniałą wymówkę, bo właśnie oderwałeś mnie od ciekawej lektury. To? To tylko luźna książeczka do odprężenia się przed zajęciami - powiedziała jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie próbując ją unieść, jednak po kilku próbach darowała sobie.  
- Luźna...no dobra. Chciałem się zapytać, czy znasz może jakieś magiczne zwierciadła?
- Mówiące, śpiewające...- zaczęła wyliczać na palcach.
- Nieme! - przerwał jej szybko.
- Ach, nieme? Czy mógłbyś je w jakiś sposób opisać?
- Zależy mi, by dowiedzieć się, co ono ukazuje. Takie wyższe ode mnie, miało z 4 metry...Cholera, Granger, czy ty nie wiesz jak lustro wygląda?!
- Tak, Fred, wiem. To taki kawałek szkła w ramie - zaśmiała się donośnie. - Chwila, chwila. Byłeś przy nim?!
- Znajduje się w Pokoju Życzeń - odparł spokojnie.
- To Zwierciadło Ain Eingarp! Powstałe przed 1991 rokiem, a jego właścicielem jest Albus Dumbledore.
- Mówi o przyszłości? - oparł podbródek o dłoń i wlepił oczy w dziewczynę.
- W żadnym wypadku! Co ci pokazało? Czy czytałeś napis?
- To jest jakiś napis? Muszę ci mówić?  
- Skoro nie chcesz...Zwierciadło Ain Eingarp pokazuje najgłębsze, najbardziej utęsknione pragnienia naszego serca.  
W tym momencie Fred zerwał się szybko z miejsca i zniknął w swoim dormitorium.
- Fred, czy wszystko... Biedaku, co ty tam zobaczyłeś? - spytała samą siebie, jednak cud się nie stał i nie otrzymała odpowiedzi. Postanowiła jeszcze raz przyjrzeć się magicznemu przedmiotowi. Mimo że złamała punkt regulaminu, wystawiła nos za portret Grubej Damy i w pidżamie, po schodach wyślizgnęła się z Pokoju Wspólnego.  
- Zwariowałaś, Hermiona. Zwariowałaś - myślała.  
Nie uszła daleko, a poczuła paraliżujący ból. Jedynym, co zdążył zarejestrować jej wzrok był mundurek Slytherinu i wysoka męska sylwetka, po czym runęła jak długa na ziemię.
***
- Chyba już pójdę - powiedziała cicho Cassandra, gdy wróciła z Harrym po wszystkich sprawach związanych z Hermioną. Okazało się, że została spetryfikowana i są duże szanse na jej obudzenie się nawet jutro.
- Ty nie masz przypadkiem patrolu?  
- Malfoy ma - oboje skrzywili się słysząc to imię.  
- Odprowadzę cię. Niebezpiecznie jest włóczyć się teraz po korytarzach - pogłaskał ją po policzku. - Albo zostań na noc, jeśli chcesz.  
- Haha, oj Harry! Tylko nieliczni znają twoją drugą twarz. Jednak powinieneś iść grzecznie spać jak wszystkie dzieci, bo nie odwiedzi cię Mikołaj - zarzuciła mu ręce na szyję, a on powędrował swoimi dłońmi w stronę jej bioder i zjeżdżał niżej. - A to już na pewno nie jest grzeczne - zaśmiała się szczerze i pocałowała go w usta. Po około godzinie leżeli już w łóżku, ale Kasa nie była w stanie długo zasnąć. Gdy wreszcie jej się to udało miała bardzo dziwny sen:
Kobieta w długich za pas, czekoladowych włosach splecionych w warkocz krzątała się inaczej niż zwykle, niespokojnie w kuchni. Przyglądała jej się dwuletnia dziewczynka siedząca na dywanie i bawiąca się pluszowym misiem. Nagle do pokoju wszedł pewien mężczyzna o czarnych włosach, ubrany dość nietypowo. Teraz rozpoznała, że były to czarodziejskie szaty.
- Witaj, Claudio - przywitał się spokojnie.
- Czego tu jeszcze szukasz? - zapytała łamiącym się głosem.
- Chciałem...
- Wyjaśnić to jeszcze raz, tak?! Sądzisz, że cię za to przeproszę?! - przerwała mu. - Nigdy nie umiałeś mnie pokochać, Severusie. Zawsze tylko ta Lily i Lily...A ja?  
- Czy to jest powód dla którego zrobiłaś TO? - kładł nacisk na ostatnie słowo.
- Wyobraź sobie, że tak.  
W tym momencie dziecko rozpłakało się. Kobieta podeszła do niego i wzięła je na ręce.  
- Już nawet nie mówię, żebyś myślał o mnie...Ale o dziecku. Ona potrzebuje ojca.
- Ośmielę się przypomnieć, Claudio, że to ty dopuściłaś się takiego czynu.  
- Czułam się niekochana i nadal nic się nie zmieniło. Myślałam, że to ci przejdzie, ale myliłam się! - z jej oczu popłynęły łzy. - Lily nie żyje od dwóch lat! A mnie tak bardzo ranisz! Kiedy to do ciebie dojdzie?!  
- Dobrze. Zaopiekuję się nią - wskazał na dziewczynkę. - Miałaś rację, porozmawiajmy...
- Nie. Odejdź! Ty nas wcale nie kochasz.
- Ale, Claudio...
- Może podważysz moje słowa?! - spojrzała na niego wyczekująco. - Hmm?
- Nie mogę...
- Więc odejdź! Natychmiast i nigdy nie wracaj.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1640 słów i 8917 znaków.

2 komentarze

 
  • Qyria

    Wooow, z nutką grozy :o Wgl to mega <3 Czekam na next ????

    12 lis 2016

  • Igi

    @Qyria dzisiaj albo jutro napiszę :D

    12 lis 2016

  • Alcik

    wow xd no nieźle

    12 lis 2016