Hogwart - nowa historia cz. LI - Ruda w potrzebie

Hogwart - nowa historia cz. LI - Ruda w potrzebieHarry myślał, że już gorzej być nie może. Bo co jeszcze można wymyślić? Przez najbliższy tydzień miał być "jednością" ze swoim największym wrogiem. Nie dość, że był poniżany na każdym kroku to musiał nawet z nim spać. W tym momencie wolał robić tysiąc innych rzeczy. Nawet siedzieć na eliksirach u Snape'a czy też wędrować po Zakazanym Lesie z Filchem na szlabanie. Okazało się jednak, że Malfoy postawił siebie za cel uprzykrzyć mu jak najbardziej co najmniej siedem następnych dni.  
Za namową Draco poszli się razem umyć. W końcu nic innego im nie pozostało oprócz śmierdzenia jak salceson Szyszki. Chłopak zrobił to jak najszybciej i już myślał, że chociaż uwolni się od niego na kilka godzin udając się do krainy snów. Błądził wzorkiem po dormitorium ślizgona zastanawiając się, gdzie będą mogli się położyć. Blondyn to zauważył i ruszył w stronę łóżka chcąc czy nie chcąc ciągnąc go za sobą.  
- Nie masz co narzekać, bo pościel jest świeża - rzucił niechętnie. Chciał powiedzieć jeszcze coś nieprzyjemnego, ale najwyraźniej sobie darował. Gdy zgasił światło w jego głowie narodził się szatański plan. Zatytułował go "Jak Zjebać Potterowi Całą Noc".  
- Potter, muszę iść się napić wody - wstał i ruszył zabierając go ze sobą.  
- Durne kajdanki - westchnął brunet.  
‌Ponownie ułożyli się na łóżku, ale Draco powiedział:  
- Potter, muszę iść zamknąć drzwi.  
Kolejny raz próbował zasnąć... bezskutecznie.  
- Potter, zapomniałem umyć zębów.  
Ledwo położyli się znowu, a Malfoy odparł:  
- Potter, muszę do toalety.  
- Potter, muszę zamknąć okno.  
- Potter, muszę wysłać sowę do matki.  
- Potter, muszę iść zobaczyć, czy mnie nie ma na drugim końcu szkoły.  
Nie no to było przegięcie, ale Harry powtarzał sobie, że nie da wyprowadzić się z równowagi.  
- Potter...  
- Znowu musisz do łazienki czy co?!  
- Potter, muszę przebiec się dookoła Hogwartu.  
- Po co?! - krzyknął na cały głos.  
- Trzeba trzymać kondycję. Nie masz wyboru, idziesz ze mną.  
Wreszcie doczołgali się do dormitorium.  
- Jeszcze jeden raz powiesz "Potter, muszę..." a przysięgam, że rozerwę cię na strzępy - myślał zdenerwowany do granic możliwości.  
- Potter, muszę...  
- Petrificus Totalus! - sięgnął po różdżkę. - Nie ze mną te numery. Słodkich snów, Malfoy.  
Następnego dnia szli jak na ścięcie ku wielkiej sali. Wychodząc napotkali Cassandrę i czekającą na nią przed wejściem do pokoju wspólnego Hermionę.  
- Cześć, Harry - obdarzyła go trwającym trzy sekundy pocałunkiem w usta przyglądając się minie Malfoya.  
- Cześć, Kasa.  
- No proszę - cmoknął Draco spoglądając na ślizgonkę i Hermionę. - Panna Ja-Wiem-To-Wszystko i panna Ja-Umiem-To-Wszystko. Jeszcze brakuje tego rudego kozła ofiarnego i "Stowarzyszenie Szlam" byłoby w pełnym składzie.  
- Jak śmiesz ty podły...- wysyczała Granger.  
- Zostaw go, Hermiono. Nie twoja wina, że chodzi taki zazdrosny i zdesperowany - powiedział jak najgłośniej Harry, tak, żeby cały Slytherin mógł to usłyszeć. - I co, powiesz tacie? - zaśmiał się.  
- Nie wiem, a ty swojemu?  
To wyprowadziło Wybrańca z równowagi. Był to temat bardzo bolesny, którego poruszania nie mógł wytrzymać.  
- Właśnie, wiecie może, gdzie jest Naomi? Nie widziałam jej od kolacji.  
- Pojawi się na śniadaniu - Harry wzruszył ramionami.  
Okazało się jednak, że nie miał racji. Zaniepokojone dziewczyny postanowiły sprawdzić dormitorium i korytarze, ale te również okazały się puste. Nagle Cassandra doznała okropnego olśnienia. Rzuciła się biegiem w poszukiwaniu Malfoya myśląc cały czas:  
- Naomi jest z rodziny mugoli.  
Pokonywała kolejne sale i schody.  
- Eliminacja.  
***  
W końcu zdecydowała się poczekać na opiekunkę jej domu. Była pewna, że kobieta musi coś wiedzieć na ten temat. Pierwszą mieli transmutację, więc czekała niecierpliwie pod drzwiami sali razem z Ronem, Harrym i Hermioną. Wkrótce obok nich pojawiła się Penelopa i jak zawsze obdarzyła ich szerokim uśmiechem.  
- Wszystko w porządku? Wyglądacie jakbyśmy właśnie mieli pięć eliksirów pod rząd.  
- Żebyś nie...  
- ...Wykrakała, Penny - usłyszała czających się za nią bliźniaków.  
- Nie mówcie do mnie "Penny" - teatralnie uniosła głowę i skrzyżowała ręce na piersi. - Widzę, że coś się stało.  
- Widziałaś może Naomi?  - chciała wiedzieć Hermiona.  
- Miałam zapytać was o to samo. A biorąc pod uwagę ten incydent z pociągu aż strach pomyśleć - wyszeptał pełna niepokoju, jednak gdy tylko skończyła mówić, na jej twarzy zagościł szczery uśmiech, jakby zapominając o wcześniejszych słowach.  
- Pani Profesor! - Granger zauważyła nauczycielkę.  
- A gdzie dzień  dobry, panno Granger?  
- Nie wiem czy taki dobry - do rozmowy włączył się Harry.  
- Co mam przez to rozumieć, panie Potter?  
- Nigdzie nie możemy znaleźć Naomi!  
Profesor McGonagall spojrzała na nich wzrokiem pomieszanym ze współczuciem i przerażeniem. Najwyraźniej miała te same przeczucia.
- Musicie uzbroić się w cierpliwość - odparła ostro i wkroczyła do klasy.  
- Jak to?! - krzyknęli chórem.  
Sytuacji przyglądała się pewna czystokrwista czarownica. Aishe obserwowała od samego początku Dracona. Podczas kolejnej przerwy, gdy czekały na eliksiry nie uszło to uwadze Pansy, z którą trzymała się najbardziej.  
- Co tak się gapisz na tego Malfoya jak łysy na grzebień? - wyszeptała nieco zazdrosna.  
- Ach, Parkinson. Na prawdę nie zauważyłaś? - spojrzała na nią i uśmiechnęła się. - Jest wyjątkowo przystojny. Nie podoba ci się?  
- Przecież opowiadałam ci wczoraj przez pół nocy jak go podrywałam od pierwszej klasy. I co? Coś nie pykło i ludzie nazywają mnie mopsicą, która ciągle lata za Draco. Poza tym nie licz na nic - zaczęła oglądać swoje paznokcie.  
- Bo?  
- Po pierwsze jeśli mojemu ojcu się uda to zostanę jego narzeczoną jeszcze zanim nadejdą wakacje - rozpromieniła się wchodząc z koleżanką do sali. - A po drugie widzisz tą brunetkę co gadała z McGonagall?  
- Narzeczona Pottera? Widzę - prychnęła Aishe.  
- Słuchałaś mnie wczoraj?  
- Aha! Czyli to jest Skyler.  
- Właśnie - Pansy zajęła miejsce obok blondynki. - Malfoy dalej snuje o niej fantazje, chociaż oficjalnie jej nienawidzi. Za dobrze go znam, żeby uwierzyć w tą wersję. Dziwi mnie tylko dlaczego, skoro Skyler to szlama. Mówiłam ci, że książę Slytherinu ma ogromną obsesję na punkcie czystości krwi.  
- Książę Slytherinu... Więc ja zostanę księżniczką.  
Pansy udała kaszel, żeby stłumić śmiech. Zauważył to Snape i spytał, czy aby na pewno dobrze się czuje.  
- Podejrzewam, że ze względu na obecność pewnych osób - Aishe wskazała dłonią sąsiednią ławkę, gdzie miejsce zajęły Cassandra i Hermiona - może wykazywać alergię na ten ohydny szlam, profesorze.  
Ślizgoni wybuchnęli śmiechem, a Harry i Ron popatrzyli na nie morderczym wzrokiem. Snape standardowo nie zareagował i kontynuował lekcję. Wyczytał dwie osoby, by wybrały grupy do sporządzania eliksiru. Okazały się nimi Blaise Zabini i Pansy.  
- Malfoy - odparł automatycznie Zabini.  
- Ja tylko w pakiecie z Potterem - zaśmiał się.  
- Niech będzie.  
Po przydzieleniu każdego do drużyny i wyjaśnieniu polecenia wzięli się do roboty. Aishe od samego początku rozmawiała po cichu z Parkinson.  
- Skoro tak twierdzisz to dokonam niemożliwego.  
- Założymy się?  
- Dobra. Zobaczysz, że uwiodę Malfoya - szepnęła zuchwale Aishe.  
Wolnym korkiem zmierzała ku stołowi, gdzie pracował razem z Potterem. Po drodze postanowiła uprzykrzyć życie Cassandrze. Trąciła flakon, który częściowo rozlał się po podłodze, a częściowo pozostał na jej szacie.  
- Niechcący - rzuciła wylewając do jej kociołka zawartość drugiej fiolki. - To też.
Dziewczynę zatkało i ledwo powstrzymując łzy zaczęła zbierać kawałki szkła. Pomogła jej Penelopa przekonując ją, że tamta zrobiła to z zazdrości. Z kolei Aishe zdążyła podejść już do Malfoya.  
- Draco...  
- Co?  
- Mógłbyś mi w czymś pomóc? - zrobiła słodką buźkę.  
- Spoko.  
Prowadziła go idąc najzgrabniej jak potrafiła.  
- Brzydzisz się siekania pająka? Pomyśl, że to coś innego. Musisz zrobić to bardzo cieniutko, bo inaczej nie uda ci się go połączyć ze składnikiem standardowym. Tylko uważaj na palce, bo może cię ugryźć. Aishe, czy ty mnie w ogóle słuchasz?  
- Yyy...Tak, Draco. Poczekaj, spróbuję - udała niewiedzę kładąc swoją dłoń na jego tak, żeby można było wyczuć iskrę przeskakującą pomiędzy nimi.  
- No widzisz, bardzo dobrze.  
Pocałowała go w policzek. Sytuacji przyglądała się znad swojego kociołka Cassandra. Nie, nie będzie zazdrosna. O tą wredną białą fretkę? Nie ma o kogo. A raczej o co. Tymczasem dziewczyna ewidentnie chciała uwieść ślizgona. Cały czas niby przypadkiem ocierała się i wpadała na niego, to znowu udawała, że czegoś nie umie. Potter patrzył na to rozbawiony, a Malfoy żałował, że jest do niego przykuty. Cassandra. zdawała sobie sprawę, że Aishe jest dużo cięższym wrogiem niż Pansy.  
- Cassandra, co się dzieje? - spytał ją zmartwiony Wybraniec.  
- To przez Naomi - odparła, a była to po części prawda. - Harry, gdzie ona do jasnej cholery jest?!

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1719 słów i 9478 znaków.

1 komentarz

 
  • Koteczka

    Kiedy next? Super!

    28 paź 2016

  • Igi

    @Koteczka niebawem ^^

    29 paź 2016