Hogwart - nowa historia cz. XXXII - niebezpieczeństwo coraz bliżej

Hogwart - nowa historia cz. XXXII - niebezpieczeństwo coraz bliżejNieco wcześniej (1 lipca)

- Wiedziałem, że panią tu spotkam, profesor McGonagall - uśmiechnął się życzliwie dyrektor. Szedł utykając podtrzymywany przez Hagrida.
- Ach, Albusie. Co teraz zrobimy? - zmarszczyła zmartwiona czoło.
- Wiem, że śmierciożercy i Voldemort stanowią niemałe zagrożenie i zapewniam panią, że nie musi mi o tym przypominać - kontynuował.
- Ale czy jest rozważne zaczynać kolejny rok? - wyszeptała z trwogą w głosie. Hagrid westchnął przestraszony i zaczął mówić:
- Cholibka! Chyba pani psor nie chce...
- Jeśli zajdzie taka potrzeba, Hagridzie. Chciałam poznać zdanie profesora na ten temat jeśli pozwolisz.
- Niewątpliwie ich celem prędzej czy później okaże się Hogwart i temu nie możemy zaprzeczyć. Ale są wśród nas nauczyciele tacy jak pani i cała kadra. Mi zaczyna już powoli braknąć sił. Jednakże zamierzam walczyć razem z wami. Uczniowie też zdarzyli się nam nieprzeciętni. Poradzą sobie, potrzebują tylko odpowiedniego przygotowania - bronił Dumbledore.
- Pan psor bardzo mądrze mówi! Czy mam wysyłać listy do pirszorocznych? - ciągnął dalej swoim łamanym językiem olbrzym. Minerwa McGonagall spojrzała się na dyrektora:
- Nasze grono zasili pan Jeremy Morgan.
- W takim razie plan jest następujący. Wyślij, proszę cię bardzo, Minerwo listy do osób, które ci wskażę. Poproś ich o przybycie do szkoły jak najwcześniej. Ci, którzy się stawią będą przygotowani...do wojny. A pierwszoroczni pojawią się bez zmian dnia pierwszego września.
***
1 wrzesień

- Pirszoroczni! Pirszoroczni za mną! - krzyczał Hagrid wprowadzając ich do łodzi.
- Pierwszoroczni a nie pirszoroczni! - oburzyła się jakaś piętnastoletnia dziewczyna.
- Będę mówił jak chce - zaśmiał się olbrzym. - Takie to pyskate teraz te pierwsze klasy się porobiły. Cholibka! Nie to co kiedyś te jedenastoletnie maluszki - łza wspomnień zakręciła mu się w oku. Po niedługim czasie wkroczyli do ogromnego zamku. Tam powitała ich zastępczyni dyrektora - profesor McGonagall.
- Cisza! - zażądała, a wszyscy umilkli. Wygłosiła swoją zwykłą przemowę i zabrała ich do wielkiej sali, gdzie leżała już tiara przydziału. Na początek został odśpiewany hymn szkoły. Każdy wybierał swoją ulubioną melodię i nucił:

Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzbem ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego,
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas, co pożyteczne,
Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,
My zaś będziemy wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!

Ostatni skończyli jak zawsze bliźniacy Weasleyowie, którzy śpiewali do marszu żałobnego. Później nowi uczniowie po kolei zakładali tiarę na głowę i trafiali do różnych domów. W końcu Minerwa zawołała:
- Martyna Lovato!  
Podeszła do niej ognistowłosa dziewczyna.
- Czyżby twoją siostrą była Naomi? - spytała zaciekawiona.
- Zgadza się. Podobno bardzo dobrze radzi sobie w Hogwarcie. Mam nadzieję, że tiara przydzieli mnie tak jak ją...
- Taka sama gaduła! - przerwała McGonagall, a Martyna znalazła się w Gryffindorze. Po ceremonii i kolacji prefekci musieli zabrać nowych uczniów do dormitorium.  
- Slytherin za mną! - krzyknął Draco i skierował się za Cassandrą. Pilnował tyłów, żeby żaden młody ślizgon nie zapodział się w zamkowych lochach.
- Proszę siadać tutaj - wskazała Kasa i stanęła obok Dracona. Popatrzył lodowatym wzrokiem po pierwszoklasistach i odparł chłodno:
- Witam w Domu Węża - Slytherinie. Nikt z was nie dostał się tu przez przypadek. Albowiem jesteście w większości prawdziwymi czarodziejami. A prawdziwi czarodzieje są czystej krwi - na moment spojrzał na Cassandrę i kontynuował. - Nazywam się Malfoy. Draco Malfoy i razem z Cassandrą Skyler jesteśmy prefektami Slytherinu. Naszym opiekunem jest Severus Snape. Zaraz tu przyjdzie, ale najpierw wytłumaczę wam podstawowe zasady. Wyznajemy filozofię ekskluzywności czyli nie chce widzieć was mieszających się w nie swoje sprawy! Gryffindor to nasz rywal numer jeden. A najważniejsze jest to, żeby każde z was pamiętało o dwóch rzeczach. Macie nie przynieść hańby naszemu domowi i nie zbliżać się do pokoju życzeń.
- I twojego dormitorium - zaśmiała się Kasa.
- To w sumie też. Jeśli zobaczę kogoś kręcącego się w tej okolicy - podszedł do nich bliżej i przypatrywał się ich przerażonym twarzom - to wyleci stąd zanim mrugnie. Wyraziłem się jasno?
Odpowiedziały mu drżące głosy.
- No to żeś wystraszył pierwszaczków - skomentowała śmiejąc się Cassandra, gdy szli już schodami do swojego dormitorium.
- Trzeba wyrobić autorytet.
- Mhm. A może powiesz mi czemu pokój życzeń jest zakazany?  
- Bo zbiera się tam od jutra Zakon Feniksa. A ty przypadkiem, kochanie nie byłaś na mnie obrażona? - zadrwił dotykając niby przypadkiem jej dłoni.
- Jestem dla ciebie tylko tchórzem, Malfoy. Dlatego odpowiedź brzmi tak - przewróciła się na drugi bok i zasnęła.
***
- Siedzicie wygodnie? - zagadał profesor Dumbledore. Odpowiedziało mu ciche mruknięcie. - Zacznijmy od kilku słów wstępu. Stół, pomidor, łyżka, lampa. Dziękuję!
Jego wystąpienie zostało nagrodzone gromkimi brawami, aż nie powstał profesor Morgan mówiąc:
- Jak wiecie to już pora. Wczoraj otrzymaliśmy zawiadomienie o wyruszeniu śmierciożerców. Nikt nie wie kto dokładnie do nich należy ani gdzie się spotykają. Jedno jest pewne. To już niedługo. Dlatego proszę was o rozpoczęcie przygotowań. Pakujcie już powoli ubrania, różdżki i wszystkie niezbędne rzeczy. Jutro...dowiemy się gdzie mamy się udać.  
Cassandra spojrzała niepewnie na Naomi. Rozejrzała się po pokoju, by dostrzec jeszcze kogoś. Nie znalazła jednak nigdzie poszukiwanej osoby. Zmartwiła się tym trochę, przecież był prefektem naczelnym, a to spotkanie okazało się być niezmiernie ważne.

Tymczasem w Malfoy Manor:

W mrocznej posiadłości Malfoyów zebrali się już śmierciożercy. Do stołu jako ostatni zasiedli Draco i Pansy.  
- Nareszcie jesteś, synu - powitał go ojciec. - Miło cię widzieć, Pansy - przywitał przyszłą synową Lucjusz.
- Dobry wieczór, Panie Malfoy - skinęła głową radosna dziewczyna. Voldemort jeszcze nie przybył. Oparła głowę o ramię młodego ślizgona. Jej marzenia zostaną spełnione. Zostanie jego żoną. Draco nie mógł zareagować i odepchnąć Pansy, bo przy nich siedział jego ojciec.
- Tak bardzo się cieszę i nie mogę doczekać lata, Dracusiu - mruczała nastolatka. Z niecierpliwością wyczekiwała również zaręczyn, które miały odbyć się w najbliższym czasie. Nagle do pomieszczenia wparował Lord Voldemort i od razu przeszedł do rzeczy. Na koniec dodał:
- Dzisiaj drugi wrzesień, a czwarty okaże się niebezpieczny dla Zakonu Feniksa.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1193 słów i 7010 znaków.

Dodaj komentarz