Hogwart - nowa historia cz. LVIII - dziwne zachowanie krukonki

Hogwart - nowa historia cz. LVIII - dziwne zachowanie krukonki- Spokojnie, Fred, przecież to nie Penelopa!
- Ale ona...to mogła być ona - pociągnął go kilka kroków dalej. - Ja tak się o nią boję p-p-po tej... wróżbie. Anastasija ci powiedziała?
- Posłuchaj mnie uważnie - położył obie ręce na barkach brata. - Albo raczej popatrz.
- Jeśli to to, o czym myślę...
- Nie wierz w te bzdury - George potrząsnął delikatnie bratem i spojrzał za siebie na leżące ciało.
- A co, jak ona tak skończy? - próbował nie zapłakać. - Bo zabijają już nie tylko brudną krew. George! Ja tak bardzo nie chcę żeby się jej coś stało!
Wtem obok nich przebiegła Cassandra z Harrym. Ich źrenice mocno poszerzyły się na widok nieżywego ślizgona. Dziewczyna powoli do niego podeszła i zbliżyła ostrożnie swoją dłoń co jakiś czas ją oddalając. Wreszcie dotknęła jeszcze ciepłego policzka. Przenosiła wzrok to na niego, to na napis na ścianie. Wszyscy oprócz Naomi, która uczyniła to samo, wpatrywali się w nich smutno.  
Miał szeroko otwarte oczy i wyraźny uśmiech na ustach, a krew z nosa nieśpiesznie zasychała.
Naomi wstała, a na jej miejscu przykucnął Draco.
- On to zrobił, żeby mnie ratować...przed nim - powiedziała bardzo cicho Naomi. - I kazał... kazał uciekać. A on go...on go... został przeklęty.  
Pomimo, że i tak oprócz niej nikt nie odezwał się słowem, zaległa jeszcze większa cisza, jakby ludzie wstrzymywali oddech. Cassandra dostrzegła Anastasiję z umazanymi czerwonym płynem rękoma. Przejechała jeszcze raz po coraz zimniejszym czole zmarłego.
- Eddy - szepnęła. - Eddy!
Malfoy wziął jego dłoń.
- Przyjacielu... Nie doceniałem cię.  
Ktoś pobiegł po nauczycieli, a z tłumu wyszła Penelopa ze łzą wirującą w oku.
- Ludzie nie rodzą się źli. Eddy, ty nie byłeś wyjątkiem...- po czym się uśmiechnęła. - Musiałeś odszukać samego siebie...i byłeś w tym sam.  
Po czym podeszła do niego, nachyliła się i złożyła na jego czole pocałunek. Ciało lekko drgnęło, ale nawet jeśli by chciała, nie umiała przywrócić go do życia.  
Natomiast obawy Cassandry rozwiały się w jednej sekundzie. "Draco nie wyglądał tak, jakby mu coś faktycznie zrobił. A może to tylko jego znakomite aktorstwo, które widziałam już tyle razy?"
***
Anastasija promieniała przez całą drogę po schodach, które były zdecydowanie za długie i zdawały się nie mieć końca. Co było powodem jej radości? Lekcja wróżbiarstwa. Była bardzo ciekawa jak jej pójdzie i co wyczuje od nauczycielki.  
- A teraz pani jasnowidz, czy zaliczę jeszcze jakąś glebę po drodze? - zakpił Ron dostając zadyszki podczas "wyprawy", jak lubił to nazywać.  
- Ron, nie marnuj mojej cennej energii na głupoty!
- Energii, powiadasz - prychnął Szyszka, któremu szło chyba najgorzej.  
- Tak, energii. Nie mogę przecież wszystkiego wiedzieć ot tak po prostu.
Gdy wkroczyli do sali, w której było potwornie gorąco, zasiedli przy malutkich stolikach. Profesor Trelawney podskoczyła, gdy przekroczyli próg klasy.
- Ty! - krzyknęła i wskazała na Anę. - Podejdź tu do mnie, Anastasijo.
Dziewczyna zerwała się z miejsca i z uśmiechem to uczyniła.
- Tak cię zobaczyłam i wyczułam tą aurę! Hm! Bardzo ciekawe - zsunęła swoje wielkie okulary na nos. - Wiesz co?
- Wiem - powiedziała spokojnie.
- A teraz o tym, o czym pomyślałam przed chwilą.  
- Ah tak! Rozumiem, co w związku z tym?
Harry popatrzył się pytająco na Rona i Cassandrę, a ci również nie wiedzieli, o co chodzi. Z drugiego końca sali dobiegł ich żart bliźniaków, którzy ponownie próbowali zaimportować Penelopie.  
- Wiesz, Penny, co mówi jasnowidz...
-...do jasnowidza?
- Wiesz co?
- Wiem!
Natomiast nauczycielka kontynuowała "rozmowę" z krukonką.  
- Ale nie możesz...tylko po części!  
- Dlaczego? - zdziwiła się Ana. - Dzisiaj w nocy zbiorę odpowiednią ilość energii i powiem jej prawdę. Przecież każdy ma prawo wiedzieć, kim jest jego rodzina.
Cassandra obudziła się i wytężyła słuch.
- To wpłynie na przebieg historii...Nie wolno ci tego przewidzieć! Oh, Anastasijo! Masz rzadki i bardzo niebezpieczny dar. Nigdy nie widziałam tak potężnej mocy. Jesteś nieomylna, więc może sama byś sprawdziła to, czego ja nie jestem pewna?
Zamyśliła się i kiwnęła głową. Podniosła porcelanową filiżankę i po zaparzeniu i wylaniu herbaty przyjrzała się fusom. Cała klasa nie miała pojęcia, o czym rozmawiały.  
- Co widzisz? - pochyliła się nad nią profesorka.
- Widzę...- skierowała się w stronę trzecioklasistów. - Ból, rozpacz. Tak, to przez to.
- Niemożliwe! - wybuchnął śmiechem Malfoy, a jego goryle ochoczo mu w tym towarzyszyli. - A ja widzę - podniósł kryształową kulę na wysokość swoich oczu. - kupę szkła. A nie, czekaj! Aura! O tak! Ogarnia mnie pozytywna energia, nie zakłócajcie jej! Wstrzymać oddech! Udało się! Przewiduje ci - zeskoczył ze stolika i podbiegł do niej - że będziesz żyć aż do śmierci. Tak mówi mi moje wewnętrzne oko! A moje oko jest NIEOMYLNE!  
- Ty...Jak...- syknęła, ale zalała się łzami, wyrzuciła mu kulę z rąk i opuściła pokój.  
- Pani jasnowidz się obraziła! Czy to znaczy, że zaraz spadnie na mnie latający fortepian?!
Po odegraniu aktorskiej scenki zajął z powrotem swoje miejsce.  
- Dobrze, otwórzcie podręcznik na stronie sto dwudziestej - zaczęła nauczycielka jak gdyby nigdy nic.
- Harry - szepnęła Kasa. - Czy ona wróżyła powrót... Powrót Sam-Wiesz-Kogo?  
- Który to już raz - wzruszył smutno ramionami i zamiast śledzić tekst w książce, położył się na jednej z poduszek.  
W mugolskich szkołach było bardzo niebezpiecznie zasypiać na lekcjach. To samo tyczyło się Hogwartu i Harry musiał za to zapłacić, gdy spostrzegli to bliźniacy Weasley.
- Ani mi się ważcie - złapała ich za końce szat Penelopa i usadziła z powrotem.  
- Ale Penny...
-...przecież to nic takiego.
- Ja znam wasze nic takiego. Nie zdaliście z tego cholernego wróżbiarstwa, więc skoro tkwicie na nim po raz drugi to chociaż niech to będzie ostatni raz - wyszeptała zdenerwowana, po czym jak zwykle się uśmiechnęła.  
- Ale tym razem na prawdę! Chcemy tylko...
-...wypróbować nasz nowy wynalazek!
Penelopa starała się im nie ulegnąć, ponownie złapała ich za fraki, gdy próbowali dopiąć swego, aż w kocu chwycili się ostatniej deski ratunku.
- Przecież kochasz nasze wynalazki!  
- No właśnie! Mamy już pomysł jak ulepszyć twoje lepkie adidasy, żebyś mogła chodzić nie tylko po ścianach ale i na suficie.  
Prychnęła i sama opadła na poduszkę, co uznali za znak, że się zgadza. Zaczęli się powoli skradać w stronę Harry'ego. Wstrzymali oddech starając się nie zwrócić uwagi Cassandry i Rona, którzy zajęci byli "otwieraniem swojego wewnętrznego oka" i siedzieli pochyleni nad zaczarowaną kulą. Fred zdjął delikatnie Potterowi okulary, a George podał mu coś, co zapewne było, ale nie można było go dostrzec. Okazało się to niewidzialnymi okularami. Na koniec wycofali się cicho jak myszki i wrócili do Penelopy.
- Widzisz, że...
- Nawet nie chce wiedzieć, co mu zrobiliście - zaśmiała się wstając i próbując skupić na lekcji.
- Nic takiego strasznego. Stać nas na więcej - odpowiedzieli równocześnie i rzucili się na poduszki.
Nagle pojawił się nad nimi cień i ujrzeli profesor Trelawney.  
- Drzemka na lekcji? Znowu? Wy na prawdę nie chcecie zdać tego przedmiotu, panowie Weasley. Od zawsze wiedziałam, że nie macie żadnych zdolności. Proszę opuścić tą salę.  
- Ale pani profesor! Oni tylko...- zaczęła białowłosa gryfonka, ale nauczycielka zagroziła, że spotka ją to samo.
Bliźniacy spojrzeli się na siebie i westchnęli głośno. Zmierzeni morderczym spojrzeniem Penelopy chwycili pod pachę książki i niechętnie skierowali się do wyjścia. Odwrócili się i spotkał ich szyderczy uśmieszek ślizgonów z Malfoyem na czele.  
- Być albo nie być...w waszym przypadku tylko nie być.  
Wśród uczniów Slytherinu przeszła fala śmiechu i pomrukiwanie.  
- Będziecie tak stać jak widły w gnoju? - zapytał cynicznie Malfoy.
- Odejmuję Slytherinowi dziesięć punktów, panie Malfoy! - krzyknęła nauczycielka. Nigdy nie widywano jej w takim stanie.  
- Zagłada - zażartował Draco, a ślizgoni ponownie mu wtórowali.  
- Mam tego dość! Rezygnuję! - zerwała się Penelopa i rzuciła profesorce swój podręcznik "Demaskowanie przyszłości". - To wszystko jest jakąś żenadą! Ostatnio przepowiedziano mi śmierć, tak chłopaki, wiem o tym, bo nie jestem głupia! Wiem, co oznacza ponurak! A pani zrobi to samo.  
- Igrasz z przyszłością! Igrasz z czasem! A każdy, kto igra z przyszłością musi skończyć źle, panno Faithson.
- Też mi coś!  
Ruszyła żwawo ku drzwiom.  
- Idziemy stąd - pociągnęła rudzielców i niebawem po raz ostatni pokonywali schody.
- A co jeśli ta wariatka...
- Ona nie miała racji!
***
Gdy uczniowie wysypali się na korytarz po ostatniej lekcji, szli wolniej niż zwykle na obiad. To, co wydarzyło się na wróżbiarstwie wstrząsnęło wszystkimi tym bardziej, że Ana nie pojawiła się na kolejnych godzinach.  
- Nie rozumiem. Dlaczego nie przyszła? - zdziwił się Szyszka doganiając ich truchtem.
- Przejęła się tym, co zrobił Malfoy. Przecież wiecie, jak bardzo jej zależało na tym przedmiocie - odparł zasmucony Fox. - Sam szczerze wątpię w jej zdolności, jednak Malfoy wkurza mnie coraz bardziej każdego dnia.
- Komu ty to mówisz? - uśmiechnął się Harry chwytając dłoń Cassandry.
- Fakt. Wiecie co? Pójdę po nią do dormitorium - obwieścił Justin i już miał to zrobić, ale Szyszka go zatrzymał.
- Przecież nie znasz hasła do Pokoju Wspólnego krukonów.
- Skąd ta pewność? - odsłonił swoje białe zęby i poszedł w przeciwnym kierunku.
Po pewnym czasie pojawili się w Wielkiej Sali. Na początku nie byli pewni, czy Ana jeszcze żyje, bo ledwo szła przylegając całym ciałem do Justina. Kasa, Harry, Naomi i Szyszka siedzieli przy jakimś wolnym stoliku pod ścianą. Czarodziejka ledwo zajęła miejsce z pomocą bruneta.  
- Co ci jest? - przeraziła się Naomi.  
Dziewczyna była biała jak kartka papieru, przeraźliwie chuda, a jej głowa oparła się o ramię Foxa jakby był jej przyjacielem od lat.  
- Nic.
Justin nieco się zaczerwienił taką bliskością Any, ale skutecznie to ukrył. Dziewczyna podobała mu się od ich pierwszego spotkania.
- Zjedz coś - podsunął jej talerz z zupą.
- Nie chcę - odparła beznamiętnie.  
Pozostali zaczęli coraz bardziej się martwić.
- No Ana! Wsuwaj, bo niedługo tak wychudniesz, że cię nie będzie widać! Weź przykład ze mnie - próbował namówić ją Szyszka, który pochłaniał już czwartą dokładkę.  
- Nie, nie mogę.  
- To przez tą lekcję wróżbiarstwa? - spytał delikatnie Harry.
Głowa krukonki osunęła się z ramiona Justina i resztkami sił położyła ją ponownie.  
- Nie.
- Przez Malfoya - warknął grubas.  
- Proszę, Anuś - próbował ślizgon, ale wszystko na nic. - Co ty dzisiaj jadłaś?
- Jadłam wczoraj kolację - skłamała. - Miło, że się martwcie, ale idę stąd.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2070 słów i 11258 znaków.

1 komentarz

 
  • Qurki

    Powiem ci, ze część ciekawa, ale nie ma juz tego czegoś co kiedyś. Na twoim miejscu bardziej rozwinelabym fabułę. Ale poza tym genialnie <3

    25 lis 2016

  • Igi

    @Qurki dzięki :) spokojnie, dopiero rozkręcamy akcję :D

    25 lis 2016