- Wywiesili listę! - popędził Harry, by sprawdzić jaki chłopak i jaka dziewczyna zostaną nowymi prefektami Slytherinu.
- Cassandra! - ucieszył się Ron, gdy zobaczył jej nazwisko.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca. Zobacz, kto też nim został - odparł mniej uradowany Harry.
***
Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze dziesięć minut i Cassandra czekała przed klasą z Ronem, Harrym i Naomi. Opowiadała, jak bardzo denerwuje się przed jutrzejszą lekcją latania. Nagle koło nich przeszedł uśmiechnięty jak zawsze Draco ze swoimi gorylami. Popatrzył na nich z góry i zadrwił:
- Udała się randka, Weasley? Zapewne za dużo nie skumałeś i to nie tylko dlatego, że jesteś tępy jak but. Ona też nie umie wiele więcej od ciebie.
- Odszczekaj to! - zirytował się Harry próbując ratować sytuację.
- Zamknij się, Potter. Rozmawiam z tym przygłupem, a nie tobą.
- Możesz sobie obrażać mnie do woli, ale nie wyrażaj się w ten sposób o mojej przyjaciółce! - wkurzył się Ron. Ślizgoni skomentowali to długim "Uuu".
- O tej szlamie? Twoja krew to chyba jakaś pomyłka. Tak samo jak twoja, Weasley.
- Nigdy nie obrażaj Cassandry w mojej obecności! Rzygaj ślimakami, Malfoy! - rzucił zaklęcie. Chłopak w porę wyciągnął różdżkę i odbił je w stronę dziewczyny, której natychmiast zrobiło się niedobrze. Ron, widząc jak Kasa wyrzuca ze swoich ust ślimaki, a Malfoy śmieje się pożałował, że chciał na niego rzucić urok.
- Kasa! Przepraszam! - wyjąkał. Zrobił to samo sobie, by odpokutować.
- Wynoś się stąd! - Harry wypchnął Dracona i popatrzył ze współczuciem na przyjaciół.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Jak wy to i ja - użył różdżki i po chwili wszyscy troje rzygali ślimakami. Pech chciał, że przechodził tędy Snape.
- Co wy wyprawiacie?! Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru. Jak skończycie wracać na lekcje!
- Tak bardzo przepraszam, Kasa - jęczał Ron.
- Nic się nie stało - zaśmiała się życzliwie. - Wiem, że chciałeś dobrze, biedaku.
***
- O! List miłosny! Daj przeczytać! - krążyła jęcząca Marta dookoła Cassandry. Była ona duchem zamieszkującym nieczynną łazienkę dla dziewczyn na pierwszym piętrze. Nikt się tu nie kręcił, dlatego chłopak zostawiał tu listy dla Cassandry.
"Fajnie rzygało się ślimakami, nie? Dla Ciebie mogę to robić. Będę zostawiać Ci tu listy, Marta obiecała mi, że ich nie zabierze. Ale proszę Cię, nie rozmawiajmy o nich w realu. Zaplanowałem to zrobić za trzy miesiące - w grudniu. Tak bardzo się cieszę, że za chwilę znowu cię zobaczę.
Tęsknię!''
- Ale się uśmiechasz! To coś miłego? - męczyła ją Marta.
- Powiedz mi, czemu tu siedzisz?!
- A co mam innego do roboty? Tu mnie przynajmniej nikt nie dręczy.
- Jak to dręczy? - zaniepokoiła się Cassandra. - Tak po śmierci?
- No pewnie. Rzucają we mnie różnymi przedmiotami. Pięć punktów jak przeleci jej przez brzuch i dziesięć jak przez głowę! - płakała Marta.
- I widzisz jak Ron przynosi mi listy? - uśmiechnęła się. Marta przestała płakać, również zaczęła się śmiać i wleciała do sedesu.
***
Pomimo brzydkiej pogody wyszła na spacer, by wyprowadzić ikadę. Założyła zaczarowane słuchawki i ostrożnie stąpała, by nie wspaść w kałuże. Uniosła do góry głowę i pozwoliła jej zostać ochlapaną przez krople deszczu. Spostrzegła jednak coś mknącego po niebie. W Hogwarcie nie latają samoloty, więc to musiała być miotła. Czarodziej zauważył ją i wylądował obok.
- Cześć, Ron - przywitała się wesoło.
- Cześć, Kasa. Mogę pogłaskać ikadę?
- Pewnie, nazywa się Futrzak. Widziałam jak latasz. Zazdroszczę, ja tak nie potrafię.
- Tylko tak mówisz. Założę się, że po prostu nigdy pilnie nie ćwiczyłaś. Mogę cię poszkolić jeśli chcesz - zaproponował, a widząc, że dziewczyna się zgadza powiedział - W takim razie zawołaj miotłę. Chcę zobaczyć jak spadasz do błota - zażartował.
- Do mnie.
- Z uczuciem! Lubią, gdy się jest stanowczym.
- Do mnie! - miotła od razu znalazła się w jej dłoni.
- Doskonale! Teraz szybko wskakuj, nie garb się, ale bądź wyprostowana i czujna. Niektóre lubią sobie czasem pobrykać. Ok, odbij się mocno od ziemi i prowadź ją wzrokiem - instruował, a Kasa bez problemu latała, jakby robiła to setny raz.
- I wszystko się udało, wiedziałem, że dasz radę. Jutro jest nabór do drużyn quidditcha, idziesz?
- To jeszcze nie pora, ale przyjdę popatrzyć na ciebie.
- No dobra. Uważam jednak, że dałabyś radę - Ron wiedział teraz, że musi podwoić ilość treningów, by nie spalić się ze wstydu przy ukochanej.
- Jak się czujesz po dzisiejszej akcji? Nie jestem zła, chciałeś w końcu dobrze.
- Nawet nie było tak źle. Dla ciebie mogę rzygać ślimakami. Nie przejmuj się Malfoyem. Jeżeli ktoś traktuje cię źle pamiętaj, że to z nim jest coś nie tak, a nie z tobą. Normalni ludzie nie niszczą innych ludzi.
Dodaj komentarz