Hogwart - nowa historia cz. XXXIII - Czas wojny

Hogwart - nowa historia cz. XXXIII - Czas wojny- Ubrania wzięłam, bluzy na wypadek zimna, zapałki w niezliczonej ilości… - wyliczała Cassandra wykreślając poszczególne elementy z listy.
- A mózg wzięłaś, Skyler? – zadrwił Malfoy. Nawet w takiej sytuacji nie potrafił powstrzymać się od obrażenia jej. Z resztą na co innego mogła liczyć?
- Ciebie się nawet nie pytam, bo nie masz - odpowiedziała w myślach, ale nie wypowiedziała tego na głos. Nie ma co stwarzać wojny na wojnie. Musiała być silna i się opanować.
- Wiedziałem, że nie. Wy - szlamy nie pierwszy raz o nim zapomniałyście.  
- Cassandra, jesteś kwiatem na czystej, spokojnej tafli jeziora. Nic nie jest w stanie wyprowadzić cię z równowagi. Nic! - mamrotała pod nosem.
- No dobrze, kwiatku na tafli - zaśmiał się i wyszedł z dormitorium.
Spojrzała na zamek. Możliwe, że widzi go ostatni raz. Wszyscy gnali w niewiadomym kierunku za profesorami, ale ona zatrzymała się. Przystanęła. Mimo wszystko. Przecież tyle się tu wydarzyło. To tutaj zajmowała się wielką, puchatą kulką, która teraz wesoło skacze przy jej nodze. To tutaj zdobyła pierwsze punkty i je utraciła. Nauczyła się zaklęć, latania, wspinania. Nauczyła dostrzegać się ludzi samotnych i bronić przed wrednymi. No może tego nie. Poznała co oznacza przyjaźń. Pozwolili jej to odkryć szczególnie Ron, Naomi i Harry. To właśnie tu przeżyła najpiękniejszą noc swojego życia w ramionach Malfoya. Mimo że ta chwila już nigdy nie wróci, Draco zawsze będzie ja nienawidzić to pozostało jej wspomnienie. Piękne wspomnienie. Nie odda go za nic na świecie.  
- Pożegnaj się z Hogwartem, Futrzaku - powiedziała do szalejącej kupy futra. - Pożegnaj się z domem.
Zarzuciła torbę na ramię i ruszyła za resztą ku zagładzie, krwi i śmierci. Wyruszyła na bitwę. Na bitwę o dom. Uznała bowiem, że jest tego warty.
***
Ziemia zatrzęsła się w jednej sekundzie. Drewniane konstrukcje namiotów przykrytych płachtą zaczęły się niebezpiecznie kołysać. Jeden z nich gdzieś w oddali zawalił się. Przyjęła Naomi z siostrą pod swój dach. Nie obchodziła ją obecność Dracona. W końcu tu nie liczą się sympatie tylko przetrwanie.  
Albus Dumbledore wyjrzał z kryjówki. Dał ręką sygnał do zbierania się. Cassandra sięgnęła po różdżkę i wpakowała potrzebne przedmioty do kieszeni kurtki. Powoli wyczołgali się na zewnątrz. Przeszli kilkaset metrów aż dotarli na rozległą równinę. Dookoła porastał ją las, w którym Zakon Feniksa rozbił swój obóz. Dziewczyna spostrzegła ogromną armię śmierciożerców w ilości co najmniej trzykrotnie większej od nich. Za nimi znajdowała się potężna konstrukcja, coś w rodzaju małego zamku. Śmierciożercy mieli dużo lepsze warunki. Mieszkali w swoich komnatach i mieli służbę, która zajmowała się posiadłością w trakcie ich nieobecności. Prawdopodobnie to wszystko wyczarował Voldemort. Rozejrzała się niepewnie na boki. Albus postanowił wrócić do obozu, ponieważ przez eliksir podany mu przez Malfoya nie był zdolny im pomóc. Wolał przeczekać tam chwilę obmyślając strategię obrony Hogwartu razem z pierwszakami, które nie posiadały wystarczających umiejętności. Po ich stronie stanęli też potężni absolwenci szkoły i profesorowie.  
- Ron - wyszeptała, a on spojrzał na nią. - Uważaj na siebie, proszę.
Przytulili się spoglądając na armię. Nie wszystkim dane było wrócić.  
Ziemia zatrzęsła się ponownie. Śmierciożercy wykonali pierwszy krok naprzód. W końcu zapaliły się czerwone iskry. To już pora. Sowy latały po całym polu i mówiły Zakonowi co ma robić. Cassandra miała ukryć się i przeczekać gdzieś pierwszy dzień w bezpiecznym miejscu. Chroniąc się przed zaklęciami biegła na prawą stronę. Skakała, schylała się, by tylko nie zostać trafioną. Potknęła się po drodze, ale wstała i pędziła dalej ile tchu. Dostała się do jakiś ruin. Schroniła się pośród nich. Na niebie dostrzegła znak obecności Voldemorta. Czekała w okropnym zimnie na jakąś wiadomość.
- Ej! - usłyszała krzyk. Od razu gwałtownie wyciągnęła swoją różdżkę.
- Spokojnie! To ja! Harry! - przykucnął obok niej.
- O boże! Jeszcze raz mnie tak wystraszysz, a potraktuję cię avadą.
- Oby nie. Też musisz czekać?
Skinęła głową:
- Nie rozumiem dlaczego. I czemu nie możemy wrócić do obozu.
- Nie opłaca się nam na jeden dzień. To zbyt ryzykowne - wyjaśnił Potter. - Dumbledore chce być pewien, że od razu nie wyeliminują wszystkich.
- Będziemy zmuszeni tu spędzić noc?  
- I to bez ognia, bo nie mogą nas znaleźć.
Spojrzała na niego pustym wzrokiem. Powoli nadchodził zmierzch. Robiło się mroźno, był to wrzesień wyjątkowo zimny.
- Chodź tu. Będzie nam cieplej - objął przyjaciółkę i niebawem kazał jej zasnąć. Obiecał, że będzie czuwać do rana.  
- Harry? - chciała się upewnić, że jest.
- Wszystko dobrze. Jestem przy tobie.
- Czy my...mamy jakiekolwiek szanse? - wydukała. Bała się porażki.
- Dlaczego w to wątpisz? - spytał smutno.
- Bo Dumbledore...on bardzo się martwi o to wszystko i...
- Zwycięstwo kocha troskę. Nie możemy być zbyt pewni siebie, Kasa. A teraz proszę cię, idź spać. Musisz być jutro w miarę ogarnięta.
- Cieszę się, że cię mam, Harry.
- Ja też - przycisnął ją mocniej do siebie, a po godzinie zapadła w niespokojny sen.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 979 słów i 5444 znaków.

2 komentarze

 
  • Zaslodko

    Rany gdyby takie akcje były w oryginalnej wersji czytalo by się jeszcze bardziej lepiej ;) Czekam z niecierpliwością na kolejną ;*

    17 wrz 2016

  • Igi

    @Zaslodko jutro lub dzisiaj :D obiecuję nagłe zwroty i akcji i już mam mniej więcej plan ^^

    17 wrz 2016

  • Zaslodko

    @Igi oho już mnie zaciekawiłaś!  :jupi: Liczę że część będzie dzisiaj ale nie poganiam  :kiss:

    17 wrz 2016

  • Nataliiia

    Kiedy następna część ???

    17 wrz 2016

  • Igi

    @Nataliiia jutro albo jeszcze dzisiaj xd

    17 wrz 2016

  • Nataliiia

    @Igi ok ;)

    17 wrz 2016