Murtagh - 9 (fanfiction)

Murtagh - 9 (fanfiction)- Wstawaj! – usłyszał w myślach głos swego jaszczura. – Starszy wioski chce się z tobą widzieć. Podobno ma dla nas jakieś ważne informacje.
- Nawet wyspać się nie pozwolą! – mruknął wkurzony, odrzucając koc, pod którym spał. Chwycił Zar’roca i wyszedł z sypialni. Zmrużył natychmiast oczy przed rażącymi promieniami Słońca. Był wyjątkowo niezadowolony, zmęczony po ostatniej walce z wężami , które niespodziewanie nawiedziły osadę. Trzeba przyznać, że choć oboje z Cierniem walczyli już przecież z wieloma potworami, to widok ogromnego płaza, którego zęby jadowe z łatwością mogły wbić się w twardą łuskę smoka i jego jaskrawo ubarwiony łeb, przyprawiały ich o nieprzyjemne ciarki. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że jeden nieostrożny ruch może przynieść im zgubę. A już szczególnie mocno sprawa skomplikowała się, gdy do walki dołączyły trzy kolejne węże. Tyle dobrze, że dużo mniejsze od swego pobratymca. Przewagę Ciernia stanowiło to, że posiadał łapy, którymi mógł zadawać śmiertelne ciosy i skrzydła, dzięki którym wznosił się ponad atakujące potwory. Natomiast węże były niewyobrażalnie szybkie – potrafiły atakować z niesamowitą prędkością i wyskakiwać wysoko w górę. Po walce Cierń był wyjątkowo niespokojny, może dlatego, że cudem uniknął śmiertelnego ukąszenia przez dwa potwory. Ocaliły go tylko zaklęcia ochronne, rzucone przez jego Jeźdźca.
- O co chodzi? – zapytał Murtagh, gdy tylko dotarł do starszego.
- Widzisz, Murtaghu... Oprócz tych różnych potworów, my tutaj nie jesteśmy jedyną rasą zamieszkującą tę krainę. Tyle że my jako jedyni nie żywimy do nikogo żadnych złych zamiarów. W przeciwieństwie do niektórych.
- Dlaczego mi to mówisz? – zainteresował się Jeździec.
- Bo może grozić wam niebezpieczeństwo tylko z tego powodu, że nam pomagacie.
- Wybacz, ale nie rozumem... Prosiłeś nas, byśmy obronili was przed jedna rasą. Wczoraj walczyliśmy przeciwko jakimś dziwnym wężom, które o mały włos nas nie zabiły i ogółem to raczyłeś nam o nich powiedzieć w momencie ataku, a teraz dodatkowo mówisz jeszcze, że każda istota w tej krainie chybie na was? Kim wy jesteście w takim razie, że tyle stworzeń was niecierpi? – zirytował się Murtagh. Poprzez swoją więź z Cierniem, czuł, że ten cały czas go obserwuje w myślach, gotowy, by w razie konieczności interweniować. – Co tutaj jest grane?
- Uspokój swe nerwy, Jeźdźcze!... Jesteśmy tak starożytną rasą, ze wielu chce posiąść nasze tajemnice, które jak pewnie podejrzewasz nie możemy przekazać niegodnym tej wiedzy istotom... Wierz mi, wtedy twój świat stanie się zagrożony, jak jeszcze nigdy dotąd. Nawet wojny smoków będą niczym w porównaniu z tym, co nastąpi. Nawet gdyby teraz odrodzili się Jeźdźcy, to bardzo wątpię, by ich siła byłaby w stanie pokonać nawałnicę, która nadejdzie nad Alagaesię, gdy zostaniemy okradzeni z naszej wiedzy.
- Czego wobec tego od nas chcecie? – zapytał w końcu Murtagh, podejrzliwie przyglądając się swemu rozmówcy.
- Ochrony...
- Tak... no co do tego, to już zdążyłem się zorientować.... Czego jeszcze?
- Nic więcej.
- Wybacz, ale ci nie wierzę. Za bardzo kręcisz...
- Nazywasz mnie kłamcą, Murtaghu?
- Mniej więcej... Dziwisz mi się? Nie informujesz mnie o wszystkim od racu, tylko fragmentami dawkujesz mi informacje o tej krainie, o was, o tym z kim może przyjść nam walczyć... Myślisz, że łatwo jest ułożyć jakikolwiek plan działania, gdy non-stop dowiaduję się czegoś nowego w momencie ataku na nas? Mój smok wczoraj o mały włos nie postradał swego życia, bo ty nie raczyłeś powiedzieć nam, jakie istoty zamieszkują tę okolicę... Czy ty może sądzisz, że ja znam wszelkie dostępne na tym świecie potwory? Jeszcze kilkanaście dni temu tak naprawdę nie miałem pojęcia, że ta kraina w ogóle istnieje!
- Murtaghu, proszę cię, uspokój się.
- Jak mam się uspokoić, skoro tak bardzo nas narażasz?
- Radziłbym ci zastanowić się nad tym, co mówisz, nad swoim zachowaniem, Jeźdźcze, bo to my daliśmy wam schronienie, to my was uratowaliśmy przed potworami, które niechybnie chciały was pożreć i to my w każdej chwili możemy was wygnać stąd! – groźba istoty wcale nie zrobiła wrażenia na zdenerwowanym młodzieńcu.
- Jeszcze się okaże! – prychnął Murtagh i obróciwszy się na pięcie, szybkim krokiem odszedł do swej chatki.

- Niezbyt dobrze to przyjął, prawda? – powiedział Cierń, podnosząc swój wielki łeb i patrząc dużymi szkarłatnymi oczami na młodzieńca.
- Niezbyt – przyznał ten niechętnie. – Potrzebujesz jeszcze odpoczynku?
- Nie jestem aż tak zmęczony, by musieć dłużej tu zostawać – odparł natychmiast, wyczuwając zamiary Jeźdźca.
- To dobrze. Szykuj się więc na długa podróż.
- Gdzie lecimy? – zainteresował się czerwony jaszczur.
- Jak najdalej stąd... Pomyslałem, by udać się w głąb kraju. Zobaczyć co tam jest.
- A jeśli będzie jeszcze gorzej, niż tutaj? – zapytał smok.
- To wtedy wrócimy do Alagaesii.
- Jesteś w stanie to zrobić? Wrócić do krainy, która nie jest dla nas bezpieczna?
- Cień... A czy tutaj jest bezpiecznie? Być może tam zdołamy jakoś jednak się ustatkować. Odkuppić nasze winy.
- Dalej za nią tęsknisz, co?
- Przecież wiesz, że tak – mruknął niechętnie, pakując do worków swoje rzeczy. – Możemy przez jakiś czas o niej nie rozmawiać?
- Jak chcesz – odparł Cień, cierpliwie czekając jak zostanie mu założone na grzbiet siodło i przytoczone do niego juki.
- Spływajmy stąd – powiedział poważnie czarnowłosy chłopak, wdrapując się po łapie smoka na jego grzbiet. Usadowił się wygodnie w siodle i zaciągnął paski wokół nóg. Cień podniósł się ciężko z ziemi i rozpostarł skrzydła z suchym szelestem tartego pergaminu o pergamin. Powiew, jaki przy tym wzniecił, omiótł najbliższe korony drzew, potrząsając gałęziami i zrzucając na ziemię setki liści. Uniósł już skrzydła w powietrze, gdy wtem kątem oka dostrzegł zdążającego w ich stronę starszego wioski. Na jego twarzy malowało się nieprzyjemne wzburzenie.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1112 słów i 6307 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto