Murtagh - 6 (fanfiction)

Murtagh - 6 (fanfiction)- "Nie sądzisz, że przydałoby się wybudować jakieś schronienie? Spanie pod gołym niebem mi nie przeszkadza, wolę to, niż gniecenie się w zamku, ale tobie się przyda jakiś dach nad głową!" - kilkanaście dni później powiedział Cierń, patrząc, jak jego Jeździec zażywa kąpieli w pobliskim potoku. Słońce przygrzewało mocno, dodając im obojgu pewności siebie, poprawiając im nastrój i wprawiając w doskonały humor, choć oboje doskonale wiedzieli, że niebezpieczeństwo wciąż gdzieś może się kryć.
- Być może, lecz póki co nie chcę niczego budować, wolę znaleźć jakieś spokojniejsze miejsce. To nie to, że tchórzę, ale na razie mam dość wszelkich walk, tamte zbyt mocno odbiły się na mnie — odparł młody mężczyzna, po czym zanurzył się pod powierzchnią wody.

Minął miesiąc od opuszczenia przez nich Alagaësii. W czasie, kiedy przenieśli się jeszcze bardziej w głąb nieznanego im lądu, Murtagh z pomocą swojej bestii zaczął gromadzić potrzebny do budowy niewielkiego domu budulec. Pracował niestrudzenie, starając się zdusić w sobie wciąż nawracające cienie przeszłości. Oboje źle sypiali, choć bywały i takie noce, które spędzali bez ani jednego koszmaru.
Gromadzenie budulca wymagało od obydwu niesamowitej współpracy i siły woli, by nie rzucić tego w końcu w diabły!
Jednakże pomimo tego, że byli oboje cholernie zmęczeni, zauważyli w końcu, że są przez kogoś obserwowani. Choć od tej pory mieli się na baczności przez kilka kolejnych dni, nie udało im się dowiedzieć kim są obserwatorzy. Ku ich wspólnej zgrozie nie spostrzegli też żadnych śladów na ziemi, chociaż ich oczy były doskonale widoczne w ciemnościach niemal każdej nocy. Cierń próbował nawet zaatakować ich umysłem, ale w miejscu, gdzie wtedy było ich widać, a przynajmniej tej dwójce tak się wydawało, smok nie wyczuł kompletnie nic! W końcu zaczęli się zastanawiać nad tym, czy te "oczy" to nie są przez przypadek, tylko jakieś ogniki.
- Co tutaj się dzieje? - mruknął Murtagh, kładąc kolejną belkę. Pot spływał po całym jego ciele, oddech był płytki i szybki, a od ciągłego schylania się bolał go już krzyż. Obydwie dłonie poznaczone miał pęcherzami, a w gardle czuł tylko piasek.
- "Nie mam pojęcia" - odparł Cierń, łapą przytrzymując drewno. - "Mam wrażenie, że ktoś tutaj jest, pogrywa sobie z nami, ale ja nie potrafię go wyczuć, tak jakby w ogóle nie istniał!"
- Bo może tutaj nikogo nie ma... Może to tylko nasze przywidzenia, jesteśmy przecież poza granicami Alagaësii, nie wiemy, czy tutaj nie działa jakaś magia...
- Pewnie, że działa, tyle że inna, niż ta, którą się posługujecie! - nagle usłyszeli dochodzący od strony lasu męski głos. Cierń syknął, odwracając się szybko w stronę źródła głosu, jednocześnie groźnie szczerząc kły i głucho warcząc. Murtagh obszedł napoczęty budynek i oniemiał. Ku nim kroczyło troje osób — dwóch mężczyzn i kobieta. Nie byli jednak podobni do żadnych znanych mu istot. Ich ręce zakończone długimi palcami zwisały im aż do kolan, które zginały się w przeciwną stronę, jak u ptaków brodzących w głębokiej wodzie. Ich twarze przypominały skórę pokrytą lśniącą, zielonkawą łuską, włosy układały się w miękkie pukle, lecz były fioletowe i niebieskie. Oczy zajmowały prawie pół twarzy, ale nie sprawiało to niemiłego wrażenia. Byli też dużo wyżsi, mogli mierzyć ponad dwa metry. Odziani byli w jakieś zwiewne szaty, które lekko za nimi powiewały.
- Kim jesteście? - zapytał Murtagh, w duchu żałując, że Zar'roca zostawił w swoim posłaniu.
- Nie żałuj swych decyzji, Jeźdźcze — rzekła zdawkowo kobieta, patrząc na niego swymi wyjątkowo jasnymi oczami.
- Co? - zapytał młodzieniec zupełnie zbity z tropu. - Skąd wiesz, o czym pomyślałem?
- Wasze umysły nie są dla nas tajemnicą, Murtagh'u królobójco. Odkąd wlecieliście na nasz teren, obserwujemy was bardzo dokładnie — rzekł ostatni z tria osobnik. W totalnym popłochu smok i Jeździec zaczęli wznosić wokół swych umysłów potężne bariery ochronne, przez które niczym ostry sztylet przebiła się macka myślowa pierwszego nieznajomego, który spokojnym głosem powiadomił ich, że ich próby na nic się zdadzą.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 804 słów i 4421 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • chaaandelier

    W końcu udało mi się doczytać! Jestem ciekawa, co będzie dalej. ;)

    13 lip 2016

  • elenawest

    @chaaandelier miło mi :-) też jestem ciekawa, bo wpadam czasami na takie pomysły, że zdumiewam samą siebie :-P zapraszam też do reszty opków ;-)

    13 lip 2016

  • chaaandelier

    @elenawest Właśnie muszę zabrać się za resztę. ;)

    13 lip 2016

  • elenawest

    @chaaandelier będzie mi niezmiernie miło, bo dość dawno nikt mnie nie komentuję, a jestem ciekawa waszych opinii :-P

    13 lip 2016