Murtagh - 16 (fanfiction)

Murtagh - 16 (fanfiction)- Pani moja — powiedział cicho Murtagh, kłaniając się Nasuadzie, która we władczej pozie siedziała na tronie, spoglądając po zebranych pustym spojrzeniem. Spojrzeniem, które towarzyszyło jej od pół roku, kiedy to w wyniku nieszczęśliwego wypadku stracili swe miesięczne dziecko. Od tamtej pory kobieta była zamknięta w sobie, odsunęła się od ukochanego, coraz częściej posyłając go w głąb kraju w celach dyplomatycznych, choć wiedziała dobrze, że on tego nie cierpi.
- Zebrałam was tu wszystkich, bo nareszcie udało mi się ustalić, kto jest owym szpiegiem, o którym ostrzegła mnie Elva. Dużo czasu mi to zabrało i kosztowało zbyt wiele, niźli bym chciała, ale w końcu poznałam personalia osoby, która śmiała mnie zdradzić! - rzekła powoli, a jej głos był równie pusty, co wzrok. - Z przykrością muszę powiedzieć, że to jeden z was.
Omiotła spojrzeniem zebranych doradców, na nikim nie zatrzymując dłużej wzroku. Za dziesiątką ministrów i Murtagh'iem czaiła się zbrojna straż, gotowa pojmać zdrajcę.
- Przykro mi również, bo osobie tej ufałam najmocniej z was wszystkich... Jeźdźcze... wystąp, proszę...
Murtagh wytrzeszczył na nią oczy i postąpił niepewnie naprzód.
- Dlaczego? - zapytała cicho, patrząc w jego zdumione oczy.
- W co ty grasz, Nasuado? Nie zdradziłem cię przecież... - powiedział.
- Doprawdy? A te potajemne spotkania z ludźmi, którzy okazali się dawnymi poplecznikami Galbatorix'a, te skryte przekazywanie sobie pieniędzy? Myślałeś, że jestem aż tak głupia, że tego nie zauważę i nie domyślę się prawdy? - zapytała zimno.
- Jakiej prawdy? Takiej, że kocham cię nad życie i wraz z tobą boleję nad stratą naszego synka? Że to, co opisałaś, było moją grą? Że chciałem dostarczyć ci tych zdrajców?! - zezłościł się jej bezpodstawnymi oskarżeniami. - Życiem swym i Ciernia ryzykowałem, by w czasie wojny wyciągnąć cię z Urû'baenu, potem z ciężkim sercem odszedłem, by ci kłopotów nie sprawiać, wspierałem cię we wszystkim po powrocie, a ty mi mówisz, że jestem szpiegiem popleczników dawnego porządku?! Jak możesz?
- Jako królowa Imperium mam do tego pełne prawo, poparte niezbitymi dowodami twoich licznych zdrad. I to nie tylko tych na tle państwowym!
- Nie wmówisz mi, że próbowałem zdradzić cię z inną kobietą!
- Nie, oczywiście, że nie próbowałeś, Jeźdźcze. Ty to uczyniłeś niejednokrotnie! Spiskując wraz z nią przeciwko mnie, by przejąć tu władzę — odparła nad wyraz pewnie. - Podejrzewam, że pewnie wciąż wierny jesteś przekonaniom, które wpoił ci Galbatorix i próbujesz go naśladować!
- Totalnie cię porąbało! - zirytował się. - Z nikim nigdzie cię nie zdradziłem. Ani jako królowej, ani tym bardziej jako mojej ukochanej, niech to do ciebie wreszcie dotrze!
- Pani moja, racz wybaczyć, że śmiem się wtrącać, ale mówiąc w imieniu ogółu, pragnę wyrazić swoje zdanie na temat tego, co tutaj usłyszeliśmy. Jesteśmy przekonani co do twych racji, moja pani i wnosimy o najwyższą dostępną w królestwie karę za tak karygodne posunięcie, z drugiej strony ubolewając nad tym wszystkim, bo to twój partner przecie.
- Stary głupcze, nie masz pojęcia, z kim zaczynasz! - syknął Murtagh i zwrócił się ponownie do królowej. - Ukartowałaś to wszystko! Opłaciłaś tych głupców!
- Zamilcz, Jeźdźcze! Nie jesteś już mym partnerem, więc w końcu swego życia radzę ci, bacz na swe słowa!... Zdruzgotana jestem twoim postępowaniem, Murtagh'u. Wobec tak przytłaczających dowodów skazuję cię wraz z twym smokiem na karę śmierci!
- Nie! Nasuado, ja cię nie zdradziłem! Musisz mi uwierzyć! - wrzasnął, gdy otoczyli go strażnicy. - Nieee!!!

- Nieee!!!... - obudził się gwałtownie, siadając na posłaniu. Całe jego ciało lepiło się od zimnego potu i pomimo tego, że było mu nad wyraz gorąco, przebiegały go dreszcze. Przetarł twarz dłońmi, zdając sobie sprawę, że to był tylko zły sen, kiedy nagle jego uszu dobiegł odgłos ciężkich kroków, a następnie zgrzyt otwieranej celi. Rozejrzał się z przerażeniem, zdając sobie sprawę, że to jednak nie była nocna mara. Zerwał się z pryczy w momencie, gdy drzwi otworzyły się i do środka weszło kilku strażników.
- Idziemy! - zarządził jeden z nich.
- Nie! - warknął Jeździec, zapierając się mocno, gdy chwycili go pod ręce. - Nie!!!

- Aaa!!! - Murtagh otworzył oczy i ostrożnie rozejrzał wokół, rejestrując, że tym razem znajduje się w swojej pieczarze, bezpieczny przy Cierniu, który teraz patrzył na niego uważnie jednym okiem.
- "Znów ten sen?" - zapytał smok, unosząc wielki łeb.
- Tak — przytaknął młodzieniec, przecierając twarz. - Śni mi się codziennie i smoki już nie mają pojęcia, co z tym zrobić lub, jak to interpretować, bo przepowiednie się przecież nie powtarzają tak często. Dlaczego niby miałbym zdradzić Nasuadę i naśladować kogoś, kogo szczerze nienawidziłem?
- Nie mam pojęcia, przyjacielu... Chciałbym ci pomóc, uwolnić cię od tego koszmaru, ale nie potrafię.
- Nie mam o to do ciebie pretensji, Cierniu. Jesteś mi tu najdroższą osobą i to przecież normalne, że się o mnie martwisz...
Cierń prychnął cichutko, wypuszczając obłok pary, który delikatnie owinął młodzieńca.
- Jeśli odkryję, że za tymi snami stoi jakiś czarownik, to obiecuję ci, że pożrę go żywcem!"
Pieczarę wypełnił śmiech Murtagh'a.
- Przypominasz mi Safirę, gdy razem z Eragonem podróżowaliśmy przez Pustynię Hadaracką do kryjówki Vardenów — mruknął, chichocząc. - Ona również zawsze strzegła mego brata i była wobec mnie bardzo nieufna.
- To cecha smoków — warknął rubinowy jaszczur. - A teraz wybacz, lecz jestem znużony i chciałbym dalej iść spać, jeśli nie masz już zamiaru dalej wrzeszczeć bez sensu.
Chłopak popatrzył na niego krytycznie, a następnie odrzucił skóry, którymi był przykryty i wyszedł na skalną półkę, z której miał świetny widok na okolicę, a przede wszystkim na majestatyczne smoki, które otaczały go ze wszystkich stron. Czuł się niezwykle mały i bezbronny w obliczu takiej siły kłów, szponów i ognia, która towarzyszyła mu co dnia.
Wcześniej przebywając tylko ze swym towarzyszem, nie odczuwał tego, jak mały jest w stosunku do tych pradawnych istot. Być może dlatego, iż przyzwyczajony był do wielkości Ciernia. Gdy ujrzał jednak ogromne cielsko Shurkrain'a, jego dotychczasowa pewność siebie pękła niczym mydlana bajka.
A teraz zewsząd łypały na niego ślepia smoków, przez cały czas słychać było łopot skrzydeł, a kiedy ryczały, musiał chronić swe uszy zaklęciami, by nie stracić słuchu.
Widział, jak dzięki pomocy jaszczurów Cierń staje się zupełnie innym towarzyszem, jak przestaje się miotać w swych sprzecznych odczuciach i myślach. Doskonale też widział zmianę, jaka zaszła w nim samym. Przede wszystkim rzadziej teraz używał magii, a Słowo skrył głęboko w swoim umyśle, by przez przypadek nie zdradzić go smokom. Nie miał też pewności, czy w pobliżu nie czai się jakiś sprytny mag, dlatego też otoczył swój umysł barierami dwukrotnie silniejszymi, niż dotychczas.
Tak, jak zawsze najbezpieczniej czuł się w czeluściach swych myśli, który dzięki staraniom uczynnych bestii, nie był już tak mroczny, jak wcześniej.
Jedna rzecz się w nim jedynie nie zmieniła — jego miłość do Nasuady, za którą tęsknił szczerze. Bolał nad tym, że może nigdy już jej nie ujrzeć, bo choć niejednokrotnie próbował ją postrzegać, nie mógł dojrzeć niczego poza białą plamą na wodzie. Domyślał się, że jest chroniona zaklęciami uniemożliwiającymi tego rodzaju czary.
- "Uspokój się... Murtagh'u" - usłyszał w myślach głos fioletowego Carith'a.
- Nie potrafię, boję się, że zawiodę dokładnie tak, jak ukazuje to mój sen — odparł natychmiast, patrząc na lecącego wysoko na niebie jaszczura.
- "Nie obawiaj się. Sen twój nie jest przepowiednią."
- Ale jak to? - zdumiał się. - Rzekłeś przeto, że to zdarzyć się może.
- "Ale tak się nie stanie. Dziś doznałem wizji z przyszłości, która ukazała mi cię przy boku owej kobiety w blasku chwały i władzy, otoczonego miłością swej czarnoskórej wybranki. Nie dane mi było jednak dostrzec, kiedy to się stanie."
- Bo być może ta chwała przyjdzie przed mą śmiercią.
- "Nie, Murtagh'u. Sen twój jeno nocną marą jest, stworzoną przez magię, którąś przesiąkł, będąc pod władaniem niszczyciela jaj."
- Jak to w ogóle możliwe?
- "Władał on silną magią. Gdy cię zniewolił, twój umysł się odmienił. Ale teraz, gdy go nie ma, ta magia wciąż działa, a jedynym sposobem na pozbycie się jej, jest wyzbycie się wszelkich emocji związanych z tym człowiekiem" - poradził smok.
- Dobrze wiesz, że to nie jest proste przez to, co uczynił mi Galbatorix — powiedział Murtagh buńczucznie, natychmiast się spinając.
- "Bo nie dajesz temu stuprocentowej szansy!... Zdenerwuj się, zniszcz coś, upij się... Cokolwiek, tylko daj pełny upust emocjom. Niech odejdą od ciebie, a magia wreszcie przestanie działać... Zaufaj nam."
- Więc co? Mam zacząć wspominać?
- "Nie... Krzycz, wrzeszcz, wściekaj się, niech emocje ulecą. Wyrzuć je z siebie."
- Skąd to wszystko wiecie?
- "Obserwowaliśmy twój umysł w czasie ostatniego snu. Twój smok tego nie widzi, bo jest za młody, ale my dostrzegliśmy, że sen powoduje ograniczająca cię magia, która pochodzi od ciebie."
- Więc mam zapomnieć o wszystkim, czego nauczyłem się podczas służby u Galbatorix'a? Nie wszystko przecież jest złe...
- "Nie, lecz masz brać i używać tego rozumem, nie sercem, jak dotychczas. Stań na progu jej domostwa, jako wolny człek, jako Jeździec, na którego miano zasługujesz!"

Chłopak zamyślił się głęboko. Poczuł przypływ pewności siebie, słysząc, że smok uznał go za godnego miana piastowanej przez niego funkcji, ale jednocześnie przepełnił go żal tak wielki, że miał wrażenie, iż zaraz wybuchnie.
- "Tak jest, Jeźdźcze. Uwolnij je, lecz pamiętaj, by się im nie poddawać. Niech płyną przez ciebie niczym rzeka, którą ty tylko możesz kontrolować. Pozwól łzom spływać ze swych oczu!"

Jeździec upadł na kolana, wrzeszcząc tak bardzo, że wkrótce ochrypł. Zaniepokojony jego stanem umysłu Cierń wychynął z pieczary. Wyczuł targające chłopakiem emocje i mruknął z dezaprobatą, gdy zorientował się, że to jego pobratymiec kazał Murtagh'owi obrać takie rozwiązanie problemów. Krocząc nad klęczącym przyjacielem, wyszedł do końca z jaskini i płynnym ruchem skoczył w powietrze, wzbijając się ku szybującemu kuzynowi.
- "Wydostań go z tego obłędu!" - warknął wściekle, podlatując do drugiego smoka.
- "Nie, on właśnie tego potrzebuje!" - zaoponował Carith.
- "Czego? Pomieszanie zmysłów?" - zirytował się rubinowy.
- "I tak to go czeka, jeśli nie odepchnie od siebie tych snów!... Zależy ci na jego zdrowiu i życiu?"
- "Jak na nikim innym!"
- "Więc pozwól mu wydostać te emocje na zewnątrz..."
- "On zwariuje!"
- "Lub ozdrowieje. Jedno z dwojga, a spróbować warto, choć istnieje spore ryzyko."
- "Jeśli on tego nie przeżyje lub choćby odrobinę zwariuje, to..."
- "Zemścisz się... Wiem to doskonale" - mruknął z irytacją Carith. - "Lecz radziłbym ci delikatnie zajrzeć do jego umysłu i powiedzieć mi, co widzisz..."
Cierń prychnął zniecierpliwiony i skoncentrował się na skłębionym umyśle przyjaciela. Natychmiast ujrzał szalejącą w nim burzę sprzecznych uczuć, emocji i bolesnych wspomnień. Widział w nim ból, żal, rozpacz i śmierć.
Gdy opisał to kuzynowi, ten przytaknął, okrążając z wolna Ciernia.
- "A teraz wejrzyj jeszcze głębiej."
- "Zrobię mu krzywdę."
- "Jeśli sam się nie skrzywdzi, to ty nic mu nie zrobisz!"
Przebijając się przez burzowe chmury i unikając rażących błyskawic gniewu, dotarł do najskrytszych wspomnień chłopaka i aż zatchnął się zdumiony, że choć jest ich naprawdę niewiele, to są bardzo mocne. Problem jednak polegał na tym, że chłopak zaczął skupiać się za bardzo na rozpaczy. Należało delikatnie popchnąć go ku lepszym myślom.
- "Posłuchaj mnie, przyjacielu" - rzekł Cierń powoli, przemawiając spokojnie bezpośrednio do podświadomości Murtagh'a. - "Wiem, jak ciężko pozbyć się tych dramatycznych wspomnień, tego bólu, który zadał nam Galbatorix, lecz jego już nie ma i nie możemy pozwolić, by nawet po jego śmierci dręczyła nas jego magia... Na tym świecie oprócz mnie jest jeszcze pewna ludzka kobieta, która na pewno chce cię ponownie zdrowego ujrzeć i to właśnie dla niej nie możesz się poddać. Ja także będę wielce rad, kiedy ujrzę cię znów radosnego... Odrzuć zło niszczyciela jaj i stań przed tą kobietą z wysoko podniesioną głową, mówiąc: jestem inny, niż byłem... I wypnij się na te głupie sny czy też przepowiednie, powiedz im: kij wam w mrowisko, i zacznij żyć tak, byś nie miał później nieprzyjemnego uczucia, że już to kiedyś widziałeś lub przeżywałeś! Bądź mi Jeźdźcem!"

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2439 słów i 13659 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Hermes 1

    Superrrr, bomba normalnie masz talent do pisania

    9 gru 2016

  • elenawest

    @Hermes 1 dziękuję :-) cieszę się, że się podoba i zapraszam do moich innych opowiadań. Być może jeszcze coś przypadnie ci do gustu :-)

    9 gru 2016