- "Zbliżamy się do granicy Du Weldenvarden. Teraz powinniśmy lecieć wzdłuż niej" - powiedział Cierń, poruszając leniwie skrzydłami. Cieszył się z powrotu do Alagaësii w towarzystwie swych pobratymców, a jednocześnie obawiał się tego, jak zostaną przyjęci w krainie, której jeszcze nie tak dawno zadali tyle bólu i cierpienia.
- Nie martw się na zapas — rzekł do niego Murtagh.
- "To twój niepokój potęguje mój" - zauważył rubinowy smok, czym na dłuższą chwilę zamknął przyjacielowi usta.
Trzy dni minęły im, nim dotarli wreszcie do Eddy, która przekraczając granice Alagaësii, płynęła dalej na wschód. Dużym łukiem zawrócili ku ojczystej krainie, prowadząc grupę smoków w całkowite nieznane.
- "Tu... odpoczniemy" - zarządził stary jaszczur, który wraz z nimi wziął udział w owej wyprawie, by na wszelki wypadek stanowić dowód, iż nie żywią wrogich zamiarów.
Pod koniec dnia, gdy Murtagh rozpalił już ognisko, Cierń naraz zaczął węszyć niespokojnie w powietrzu.
- "Zbliża się do nas smok... I Jeździec" - oznajmił w końcu niepewnie.
- Eragon? - Murtagh porwał się na równe nogi. Miał nadzieję, że spotka jeszcze brata.
- "Nie! To inna istota... Elf!"
- Czyżby jajo wreszcie się obudziło? - zdziwił się młodzieniec, obserwując, jak pozostałe smoki zaczynają obserwować czujnie coraz ciemniejsze niebo.
- "Być może" - powiedział rubinowy jaszczur i powstał na cztery łapy. - "Szykuj się do walki!"
Jego Jeździec momentalnie założył hełm i wspiął się na siodło. Po sprawnym zaciągnięciu rzemieni wokół kostek nóg dobył Zar'roca. Bestia momentalnie wzbiła się w powietrze niemal pionowo, by zaskoczyć przeciwnika przewagą wysokości, lecz zanim zdołała osiągnąć zamierzony pułap, została zaatakowana przez zielonego smoka. Dużo od siebie mniejszego, lecz niezwykle wojowniczego. Świadomość Murtagh'a zaatakowała inna, która skądinąd wydała mu się dziwnie znajoma. Jeździec przypuścił nań gwałtowny i niebywale silny atak umysłowy, zmuszając przeciwnika do wycofania się za bariery. Uśmiechnął się krzywo, gdy Cierń kopnął przeciwnika, zmuszając go do ratowania się ucieczką ku ziemi. Wtedy też zielony jaszczur dojrzał zgromadzone na ziemi smoki i skrzeknął dziwnie, zatrzymując się w powietrzu. Cierń okrążył go i osiadł wśród pobratymców. Wtedy też Murtagh zdecydował się na desperacki krok, wymawiając słowa przywitania w Pradawnej Mowie:
- Eka aí fricai un Shur'tugal!* - a następnie zwracając się do smoka, rzekł. - Skulblaka, eka celöbra ono un malabra ono un onr Shur'tugal né haina. Atra nosu waíse fricai.**
Zauważył, że zarówno smok, jak i Jeździec spoglądają na niego skonsternowani, bo w Pradawnej Mowie nie mógł przecież kłamać. Z drugiej jednak strony wcale nie musiał być przyjacielem, lecz za takowego się uważać.
W końcu jednak zielony smok wylądował na ziemi, a jego Jeździec zsiadł mu z grzbietu, stając przy jego lewej łapie. Gdy Murtagh z Cierniem osiedli na ziemi, drugi z Jeźdźców odezwał się szorstkim, lecz melodyjnym głosem:
- Czego tu chcecie, Murtaghu, Cierniu?
Młodzieniec i rubinowa bestia zamarli, słysząc znany sobie głos.
- Arya? To naprawdę ty?! - zdumiał się Murtagh, ściągając hełm.
*Jestem Jeźdźcem i przyjacielem!
** Smoku, darzę cię szacunkiem i nie mam złych zamiarów wobec ciebie i twego Jeźdźca. Zostańmy przyjaciółmi.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.