Murtagh - 19 (fanfiction)

Murtagh - 19 (fanfiction)Postać przed nim wyraźnie zamarła, by po chwili z wyraźnym wahaniem także odsłonić swą twarz. Murtagh dojrzał ostre rysy elfki.
- Co ty tu robisz? - warknęła księżniczka.
- Wróciłem — odparł cicho, z łatwością przechodząc na Pradawną Mowę.
- To widzę. Pytanie brzmi: dlaczego? I czemu akurat z nimi? - drżącą ręką wskazała potężne jaszczury skupione za Cierniem. - Nie dość już bólu i cierpienia zadaliście tej krainie?
- Nie przybyliśmy tu, by walczyć z wami... A te smoki spotkałem przez przypadek. Wspomogli nas, gdy wciąż nie mogliśmy uwolnić się od cieni przeszłości. Od przykrych następstw służby u Galbatorix'a.
- To naprawdę wzruszająca historyjka, lecz pomimo tego, że powiedziałeś ją w języku bez kłamstw, i tak nie wierzę ci w ani jedno twoje słowo!
- Nie! - Murtagh uniósł dłonie ku górze, gdy wycelowała w niego swym zielonkawym mieczem. - Nie rozumiesz... Istnieje poważne niebezpieczeństwo, grożące zagładą całej Alagäesii! Wisi nad nami czarną chmurą i jeśli nic w tej sprawie nie zrobimy, zniszczy nas i nawet pogrom Galbatorix'a, czy wojna ze smokami nie będą mogły się z tym równać...
- O jakie niebezpieczeństwo chodzi? - Arya wykazała minimum zainteresowania.
- Szary Lud nadal istnieje!
- Co?! - informacja ta ewidentnie zatchnęła elfkę.
- To, co słyszysz! Szary Lud kryje się poza naszymi granicami, lecz coraz śmielej spogląda ku nam i tylko natychmiastowa pomoc dzikich smoków i jak najszybsze odrodzenie Jeźdźców sprawią, że utrzymamy ich w szachu, a być może nawet skutecznie pokonamy! - powiedział młodzieniec, patrząc na nią przenikliwie. - Smoki zgodziły się nam pomóc, jako że Eragon zabrał Eldunarí i resztę jaj...
- "Elfko... to prawda, co...rzecze ten młodzik... Jeśli... Jeźdźcy się... nie odrodzą,... Szary Lud zniszczy całe... życie w Alagäesii, by... móc zasiąść... ponownie na... tych ziemiach, a... z niedobitków uczynić... swych... niewolników. Tak, jak za dawnych czasów. Teraz tylko... my pilnujemy ich, by... was nie... zaatakowali, lecz wy... też... musicie stanąć... do tej walki" - rzekł powoli złoty smok, zwracając się bezpośrednio do Aryi. - Nie chcemy... waszej zguby, lecz... proponujemy pomoc. Jako... nowa władczyni... elfów powinnaś to... docenić i przyjąć propozycję."
- Jesteś królową? - zdumiał się Murtagh.
- Zaiste — odparła, podnosząc wysoko głowę.
- Oraz Jeźdźcem... To dla mnie zaszczyt, biorąc pod uwagę to, że jakiś czas razem podróżowaliśmy — powiedział, kłaniając się jej.
Arya zamrugała zaskoczona i zwróciła się bezpośrednio do złotej bestii:
- Przypominasz mi, Skülblaka pewnego smoka, którego ongiś znałam. Łuski koloru podobnego miał i imię nosił - Gleadr. Dobry to towarzysz był, wiekowy. Zawsze doradzić umiał. Teraz gdy na cię patrzę, wydaje mi się, jakobym na niego znów spoglądała i zaprawdę powiadam ci, że wielce raduje me serce widok żyjących jeszcze na swobodzie pobratymców mego przyjaciela... Pamiętając jednak to, co w czasie niedawnych jeszcze walk uczynił Murtagh wraz z Cierniem, z bolącym sercem zmuszona jestem odmówić wam przyjęcia was do Du Weldenvarden. Zbyt drogi jest mi los mego ludu, bym tę dwójkę ot, tak wpuściła do mego królestwa... Wybaczcie, lecz sądzę, iż lepiej będzie, jeśli wpierw udacie się do Ilirei i tam swą pomoc zaoferujecie. Sądzę też, iż nowa królowa zechce was przyjąć na audiencję i wysłuchać waszej relacji. Jeśli ona zgodzi się, byście tu zostali, ja rozważę przyjęcie was w Ellesmerze.
- Kto zasiadł na tronie Alagäesii? - zainteresował się natychmiast Murtagh.
- Przekonacie się o tym na miejscu! - Arya natychmiast ucięła rozmowę i ponownie wdrapała się na Firnena, który przez cały czas bacznie obserwował Ciernia. Wkrótce potem szmaragdowy jaszczur wzbił się płynnie w powietrze i odleciał.
- Czy tylko mnie się zdaje, że ta rozmowa potoczyła się jakoś dziwnie? - zapytał Jeździec, patrząc za malejącym w oddali smokiem. Cierń prychnął dziwnie i dopiero wtedy się rozluźnił.

- Tydzień? Tydzień?! Czemu aż tyle?
- "A co, chcesz siać panikę? Dobrze wiesz, że możemy lecieć od zmierzchu do świtu i chować się przed ludzkim wzrokiem. Jeśli chcesz wprowadzić zamęt, to proszę cię bardzo, lecz wątpię, by królowa cię wtedy chętnie przyjęła!" - odparł jego jaszczur, patrząc na niego czule. Wiedział, co dzieje się w sercu jego Jeźdźca.
Murtagh zamyślił się. Chciał jak najszybciej dotrzeć do Ilirei i porozmawiać z kobietą, kimkolwiek by ona nie była, a potem odnaleźć Nasuadę, ale wiedział jednocześnie, że pośpiech w tej sytuacji może im tylko zaszkodzić.
- Dobrze, poczekam, ale nie wymagajcie ode mnie cudów! Tęsknię za Nasuadą i chcę ją wreszcie odzyskać! - warknął, krążąc niespokojnie wokół ogniska.

-"Zbliżamy się!" - mruknął Cierń. -"Jeszcze chwila i wyczują nas magowie. Jeśli tu oczywiście są..."
- Królowa byłaby głupia, nie trzymając na dworze takich osób — odparł Murtagh i w tej samej chwili poczuł, jak wielka siła naciera na jego umysł. Cierń warknął nisko, broniąc się przed myślowym atakiem. Koło nich przemknął tuzin pierzastych strzał.
-"Nawet nie potrafią dobrze celować!" - syknął, obniżając lot. Gdy przebił podstawę chmur, ich oczom ukazała się tak dobrze znana im cytadela, teraz dużo mniej straszna i złowieszcza, niż kiedy widzieli ją po raz ostatni. Na blankach dostrzegli łuczników, którzy cofnęli się lekko, widząc, kto jest ich przeciwnikiem.
- Najwyraźniej już nas rozpoznali — powiedział smutno Murtagh, patrząc na wystraszone twarze mężczyzn. - Ląduj.
-"Jesteś tego pewien, tak? Bo gdy to zrobię, nie będzie już odwrotu, a nie bardzo chcę ich zabijać..."
- Ląduj! - powtórzył Jeździec, zaciskając nerwowo dłonie na przednim łęku siodła.
Cierń ryknął głucho, wzbił się lekko w górę, a potem gwałtownie ściągając prawe skrzydło, obrócił się w dół i przyciskając je płasko do ciała, rozpoczął szaleńczy lot nurkowy ku ziemi. Pęd wiatru huczał im w uszach. Od czasu do czasu przemykała daleko od nich pojedyncza strzała.
Chwilę później z głuchym pomrukiem podobnym do odgłosu gromu Cierń rozpostarł ogromne skrzydła, wyhamowując gwałtownie tuż nad ziemią. Murtaghowi żołądek podszedł do gardła, gdy zadziałało na niego potężne przeciążenie. Przełknął nerwowo ślinę, starając się pozbyć smaku żółci w ustach. Cierń natomiast osiadł delikatnie na dziedzińcu. Chwilę później został otoczony halabardnikami. Syknął, widząc skierowane w siebie ostrza, lecz nie zaatakował, tylko przylgnął płasko do ziemi, umożliwiając Murtaghowi zejście ze swego grzbietu.
Jeździec tymczasem zsunął się po jego boku i stając przy pysku smoka, z dłonią zaciśniętą na rękojeści Zar'roca, powiedział spokojnie:
- Jam Jeździec Murtagh, królobójca i Argetlam. Przybyłem do was w pokoju i pragnę złożyć hołd nowej królowej oraz prosić ją o rozmowę na prywatnej audiencji.
Następnie to samo powtórzył w Pradawnej Mowie. Żołnierze wyglądali na zdezorientowanych. W końcu jeden z nich odwrócił się, by iść zawiadomić królową o niespodziewanej wizycie, gdy wtem główne odrzwia cytadeli zostały otwarte od środka i z wnętrza wymaszerował niewielki oddziałek ciężkozbrojnych rycerzy, pośród których dumnym krokiem podążała ciemnoskóra dziewczyna odziana w suknię koloru purpury.
Murtagh zerknął nań krótko i oniemiał.
- Nasuada?! - wykrzyknął, zrywając z głowy hełm.
Dziewczyna rozwarła szeroko oczy, rozpoznając w Jeźdźcu ukochanego.
- Murtagh? - zapytała zaskoczona.
- Zaiste, to żem ja! - odparł radośnie.
- Opuścić broń! - rozkazała natychmiast. Gdy tylko miał wolną drogę, puścił się biegiem w jej stronę i nie zważając na gwardzistów, wziął ją w ramiona.
- Nasuado! - wyszeptał czule, obejmując ją z całych sił, aż zachrzęściła kolczuga jego zbroi. - Kocham cię!
- Wiele czasu zajęło ci wyznanie mi tego! - jęknęła, drżąc w jego ramionach.
- Przepraszam — powiedział poważnie, opierając brodę na jej czole. - Byłem głupcem, opuszczając cię, lecz nie mogłem inaczej. Cierpiałabyś tylko z mego powodu!
- Tęskniłam za tobą każdego dnia! Zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek cię ujrzę, czy w ogóle wciąż żyjesz — wyszeptała, błądząc dłońmi po jego ciele, jak osoba niewidoma.
- Jeśli tylko mi na to pozwolisz, to już nigdy się mnie pozbędziesz — powiedział, patrząc jej w oczy lśniące od łez.
- Nie pozwolę ci odejść! - krzyknęła, składając na jego ustach pierwszy, nieśmiały pocałunek.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1582 słów i 8932 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik EloGieniu

    Zaiste ciekawe i trzymające w napięciu opowiadanie. XD

    3 lut 2017

  • Użytkownik elenawest

    @EloGieniu dziękuję bardzo :-D

    4 lut 2017

  • Użytkownik Hermes1

    Zajebiste czekam na next

    1 lut 2017

  • Użytkownik elenawest

    @Hermes1 :-)

    2 lut 2017