Murtagh - 29 (fanfiction)

Murtagh - 29 (fanfiction)- Witaj, Eragonie – powiedziała miękko Nasuada, gdy podobizna Jeźdźca ukazała się jej w zwierciadle. – Jak się miewasz?
- Zaskakująco dobrze pomimo wielu obowiązków i pracy, jaka tu na mnie spadła. Elfy co prawda pomagają mi, jak tylko mogą, ale jak wiesz, nie mogę przecież obarczyć ich całością pracy... Wieczorami bywam naprawdę zmęczony, ale jednocześnie zadowolony, bo wszystko postępuje na tyle szybko, że zapewne za dwa, może trzy miesiące ukończymy budowę zamku... – wyjaśnił młodzieniec, uśmiechając się delikatnie do przyjaciółki. – Mogę wiedzieć, dlaczego tak nagle poprosiłaś o spotkanie? Zaskoczyła mnie twa wiadomość...
- Widzisz, Eragonie w Alagaësii nastąpiły pewne bardzo ważne zmiany.
- Jakież to? – zainteresował się.
- Niestety, teraz nie mogę ci ich przedstawić, dlaczego chciałabym z tego miejsca prosić cię o spotkanie w cztery oczy. Wiem, co przepowiednia mówi o twym powrocie do krainy i dlatego chciałabym, by spotkanie odbyło się na granicy. Takie rozwiązanie wydaje mi się najrozsądniejsze.
- Czyżby groziło ci jakieś niebezpieczeństwo?
- Niestety intuicja dobrze ci podpowiada, Eragonie – przyznała z westchnieniem. – Lecz nie tylko mnie. Całej krainie grozi wojna potężniejsza, niż ta, którą toczyliśmy z Galbatorix’em. A gdy ją przegramy, zostaniemy wszscy starci na proch.
- Co to za niebezpieczeństwo, którego nie są w stanie powstrzymać Jeźdźcy? – zaniepokoił się.
- Jak na razie mamy tylko jednego Jeźdźca w Alagaësii, Eragonie... Nie przysłałeś jeszcze żadnego jaja – przypomniała mu łagodnie. – Zagrożenie, o którym mówię, jest zbyt poważne, bym mogła powiedzieć ci o nim teraz.
Eragon kiwnął głową i zamyślił się nad propozycją ciemnoskórej kobiety. Gdy cisza zaczęła się niepokojąco przedłużać, a choć Nasuada podejrzewała, że Jeździec w tej chwili rozmawia o wszystkim z Safirą, postanowiła się wtrącić.
- Jeśli nam nie pomożesz, zginą nie tylko wszyscy mieszkańcy tego królestwa, lecz również Surdanie, krasnoludy i przede wszystkim odważne elfy w Du Weldenvarden. W tym twoja Arya...
- Kiedy chciałabyś się spotkać? – zapytał natychmiast.
- Jak najszybciej.
- Jestem w stanie tam dotrzeć w tydzień, jeśli wyruszę jutro o brzasku. Tobie pewnie zajmie to więcej czasu...
- Tym się nie kłopocz, Eragonie. Winnam być tam przed tobą.
- Jak?! – wykrzyknął zdumiony. – Z Ilirei daleka droga do granicy...
- To tajemnica, którą ujawnię na spotkaniu – uśmiechnęła się. – Rozbiję obóz, byś mógł go wypatrzyć z powietrza. Czy przywieziesz ze sobą Eldunarí?
- Przywiozę... A więc za tydzień w okolicach rzeki – przytaknął, nadal nieco oszołomiony zasłyszanymi informacjami.
- Oczywiście.
- Przekroczysz granicę?
- Zdaje się, że w obecnej sytuacji nie mam zbyt wielkiego wyboru... Przekroczę granicę, Eragonie.
- W takim razie, do zobaczenia, Nasuado...

Gdy magia przestała działać i królowa miała już pewność, że Jeździec jej nie usłyszy, odchyliła się na krześle, na którym siedziała i uśmiechnęła się delikatnie do Murtagh’a, który w czasie całej rozmowy trzymał się z boku, by brat go przedwcześnie nie dojrzał.
- Ładnie to rozegrałaś. Jestem z ciebie dumny, Nasuado – powiedział, przytulając twarz do jej puszystych włosów. – Kiedy masz zamiar wyruszyć?
- Jeszcze dzisiejszego wieczora, jak tylko przekażę tymczasowe dowództwo Jörmundurowi – zdecydowała.
- W takim razie ja udam się do kuchni i zbiorę potrzebne zapasy na tę wyprawę. Ile przewidujesz, że nas nie będzie? – powiedział, głaszcząc ją po odkrytych ramionach.
- Myślę, że trochę ponad dwa tygodnie.
- A czy potem wreszcie będę mógł pojąć cię za małżonkę? – zapytał.
- Tak, ukochany. Przekażę Jörmundurowi, że ma wszystko przygotować, ale tak, by ministrowie nie zdołali się o tym dowiedzieć i sprzeciwić... Pragnę ich wziąć z zaskoczenia, by nie mogli nam bruździć – powiedziała twardo, wstając z miejsca. – I tak już dziecko urodzi się w kraju ogarniętym wojną, nie chcę, by jeszcze dodatkowo cierpiało, bo głupi ministrowie mają jakieś „ale” do mojego wybranka!

Tydzień później.
Safira parsknęła, wypuszczając z nozdrzy chmurę dymu, który natychmiast owiał Eragona, by następnie rozwiać się za nim w podmuchach wiatru wzniecanego przez ogromne skrzydła smoczycy. Złożyła delikatnie lewe skrzydło i zaczęła opadać ku ziemi szeroką spiralą, rozglądając się w poszukiwaniu obozu, o którym mówiła Nasuada.
- Jesteś pewny, że się zjawi? – zapytała lekko zaniepokojona.
- A dlaczego miałaby tego nie uczynić? – zapytał Eragon, podobnie do niej przeczesując wzrokiem połacie ziemi ciągnące się nad rzeką. Również się denerwował, choć starał się to za wszelką cenę ukryć. Niepokój potęgował fakt, że nie miał on pojęcia, o jakim zagrożeniu kobieta mówiła, ale podejrzewał, że jeśli to prawda, to Arya faktycznie może znajdować się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
- Nie widać jej? – zapytała Safira.
- Jeszcze nie. Problem w tym, że nie wiem, w którym miejscu zdecydowała się przekroczyć rzekę. Jeśli zrobiła to w okolicy Hedarth, to prąd jest tam zbyt silny, by mogli swobodnie zacumować... Dlatego podejrzewam, że musieli popłynąć dalej i... Jest! – wrzasnął, w myślach przekazując smoczycy miejsce, gdzie spostrzegł samotny namiot, tyczkę z królewskim sztandarem i smukłą postać stojącą na polanie dość rozległej, by mogło zmieścić się tam niemal połowę wojska, jakim obydwie strony dysponowały na Płonących Równinach, lub też kilka całkiem pokaźnych rozmiarów smoków.
- Uważaj, Eragonie – ostrzegł go naraz Gleadr. – Wyczuwam w powietrzu dziwny zapach, którego nie mogę zidentyfikować. W każdym razie, bądź gotowy do odparcia wszelakiego ataku.
- Zawsze jestem, mistrzu – odparł młodzieniec. Tymczasem Safira wykonała płynny nawrót i lotem ślizgowym zaczęła zbliżać się ku ziemi. W końcu machnęła potężnie skrzydłami. Cienkie błony i potężne mięśnie napięły się pod wpływem działającego nań przeciążenia, gdy zatrzymała się w powietrzu. Następnie z wolna osiadła na ziemi. Mięśnie nóg zaabsorbowały uderzenie. Błoniaste skrzydła poderwały w powietrze ogromne tumany kurzu i pyłu, więc Nasuada została zmuszona do osłonięcia oczu. Jeździec jednak za pomocą swej magii szybko oczyścił powietrze, a następnie odpiął paski przytrzymujące jego nogi i zgrabnie zsunął się z boku smoczycy. – Dawnośmy się nie widzieli.
- Zaiste. Zmieniłeś się przez ten czas, Eragonie – powiedziała, uśmiechając się do niego promiennie.
- Dużo pracuję... Ale, Nasuado, gdzie twoja straż? – zapytał, rozglądając się uważnie.
- Nie potrzebuję jej – wyznała.
- Jesteś tu więc sama?!
- Nie, ale o tym później... Witaj, Safiro. Nie myśl, że o tobie zapomniałam – przywitała się z majestatycznym jaszczurem, który w odpowiedzi zamruczał cicho w jej umyśle:
- Dobrze cię widzieć, Nocna Łowczyni – odparła Safira, używając pseudonimu, który kobiecie nadały Urgale.
- Nasuado, skąd taka nagła potrzeba na spotkanie? Gdzie to niebezpieczeństwo, o którym mówiłaś?
- Być może wyda ci się to szalone, lecz proszę, wysłuchaj mnie uważnie, bo to bardzo istotne. Jakiś czas temu otrzymałam niespodziewaną, lecz ze wszech miar sprawdzoną wiadomość, że w kierunku Alagaësii kieruje się potężna armia, której bez odrodzonego zakonu Smoczych Jeźdźców nie zdołamy odeprzeć... Eragonie, Safiro i wy, ukryte w Eldunarí wciąż żywe duchem i jaźnią smoki, w naszym kierunku zmierza Szary Lud! – wyjaśniła spokojnie. Dostrzegła pełne niedowierzania spojrzenie Eragona, jego pytającą minę. Czuła promieniujące z Safiry i pozostałych smoków powątpiewanie.
- Jesteś pewna, że ów człek, który przyniósł ci tę wiadomość, nie oszukał cię? – zapytał Eragon.
- Jestem pewna, przyjacielu. Nie dalej, niż trzy tygodnie temu, w dolinie Palancar, na granicy z Du Weldenvarden doszło do potyczki z ich oddziałem, którą szczęściem co prawda wygraliśmy, ale okupując ją dużymi stratami. Zbyt dużymi, by mieć szansę na ponowną wiktorię.
- Kto jest twym informatorem, Nasuado? – zapytał w jej myślach Umaroth, lecz wszyscy pozostali również go usłyszeli. Eragon kiwnął głową, zgadzając się ze słowami starego smoka. Ciemnoskóra kobieta westchnęła ciężko i zamknęła oczy. Wszyscy poczuli, jak posyła swe myśli do kogoś potężnego, kogoś, kto przez cały czas skrywał swoją obecność. Do kogoś, kogo nie w pełni wyczuły nawet smoki! Po dłuższej chwili dobiegł ich ogłuszający szum. Eragon spojrzał zaskoczony na Safirę. Dostrzegł, że smoczyca szczery groźnie kły, uważnie rozglądając się w powietrzu. I nagle bez żadnego ostrzeżenia, przez warstwę chmur przebił się ogromny kształt, rozrywając ją na strzępy. Promienie słońca oświetliły postać od góry, przez co na ziemi powstał jeszcze większy cień, przesłaniając sobą większą część polany. Eragon przysłonił dłonią oczy i zamarł, widząc balansującego na prądach powietrznych gigantycznych rozmiarów złoto-brązowego smoka, który wbrew ogólnemu mniemaniu, osiadł delikatnie na trawie, wstrząsając wszystkim jeno odrobinę. Nawet ukryte w Eledunarí stare smoki były zaskoczone jego pojawieniem się, bowiem od razu wyczuły, że jest to ich dziki kuzyn. Nie zaniechały jednak ostrożności i w dwójkę zaatakowały jaszczura. Ten w odpowiedzi ryknął jednak tak potężnie, że nawet Safira musiała skryć łeb pod skrzydłem, by uchronić się przed ogłuszającym dźwiękiem. Jedyną niewzruszoną postacią pozostała Nasuada, która przyglądała się reakcji Eragona z delikatnym uśmiechem na ustach.
Gdy w końcu pokaz siły dobiegł końca, a Umaroth i Gleadr uznały, że nie grozi im niebezpieczeństwo, królowa mogł się wreszcie odezwać.
- Oto mój sojusznik, smok imieniem Gremba, Władca Przestworzy. Jeden z wielu żyjących jeszcze dziko smoków, które z własnej i nieprzymuszonej woli zdecydowały się nam pomóc w starciu z Szarym Ludem... Lecz nie on jest mym informatorem. Jest on jeno gwarancją, że wiadomość jest prawdziwa – wyjaśniła.
- A więc kto? – zapytał Eragon.
- Ktoś, kogo znasz... Kogo oboje dobrze znamy – odparła z nikłym uśmiechem, czując, że jej ukochany się zbliża.
- Eragonie! – powiedziała zaskoczona Safira, unosząc łeb i patrząc na skraj nieba widoczny poza Grembą. Jeździec wychylił się lekko i oniemiał. Promienie słońca oświetlały w pełnej krasie rubinowego jaszczura, który majestatycznie opadł na tylne łapy tuż obok Nasuady. Po chwili z jego boku zsunął się Murtagh, odziany w przedniej roboty tunikę. Do pasa miał przypięty miecz. Zmienił się i Eragon musiał w duchu przyznać, że chciałby mieć takiego sojusznika przy swym boku. Zawsze dobrze mu się walczyło ramię w ramię z tym wojownikiem, lecz czas od opuszczenia Alagaësii wyjątkowo korzystnie podziałał na Murtagh’a! Podobnie jak i na Ciernia, który teraz wyraźnie już górował nad Safirą. I młodzieniec nie miał złudzeń, że tym razem jego smoczyca uległaby w tym starciu!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1964 słów i 11471 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • DraShi

    Super :) cieszę się że ktoś pisze opowiadanie o mojej ulubionej książce :)

    6 paź 2017

  • elenawest

    @DraShi mnie również jest miło, że postanowiłaś przeczytać ;-)

    6 paź 2017