Rozdział 16
Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
Przyjęcie weselne, podobnie jak przysięga, nawiązywało do tradycji antycznej Grecji. Zamiast tradycyjnego stołu, goście wchodzący do jadalni ujrzeli niskie stoliki, a wokół nich szezlongi i pufy. Na środku zainstalowano płytką sadzawkę. Jednak zamiast fontanny, na kamiennym cokole stała lodowa figura Demeter, bogini plonów i płodności. Na wodzie unosiły się płaskodenne łódki wypełnione kawałkami owoców i kostkami lodu.
Dla młodej pary przygotowano specjalne miejsce pod lekkim baldachimem. Na wpół siedząc, wpół leżąc, Majka oglądała to wszystko, jak piękny, prawie nierealny sen. A jednak nie śniła. Naprawdę odbywało się jej wesele, a obok siebie miała mężczyznę, który w realnym świecie okazał się jeszcze bardziej fascynujący, niż we śnie. Spojrzała na męża. Napotkawszy jej spojrzenie, uśmiechnął się z nieukrywaną radością. Majka opadła na oparcie i przymknęła oczy, chłonąc szmer rozmów pomieszany z sączącą się z niewidocznych głośników muzyką.
- Jestem taka szczęśliwa – westchnęła, czując, że zapach wody kolońskiej Oskara, przybiera na sile. Musiał się zbliżyć, bo po chwili poczuła na policzku jego ciepły oddech – I taka podniecona.
- Oooo? To dobrze – aksamitnie głęboki tembr głosu pieszczotliwie musnął jej ucho – Niestety, musimy jeszcze trochę poczekać. Tak szybko nas nie wypuszczą.
- Nie mówię o tym – roześmiała się, otwierając oczy. Miała twarz Oskara tuż obok swojej – No, o tym też, ale... jestem podniecona naszym odkryciem – szepnęła konspiracyjnie – Może moglibyśmy tam polecieć zaraz po przyjęciu? - oczy jej zalśniły.
Oskar nie odpowiedział od razu. Ujął za to jej brodę i sięgnął do ust. Przez chwilę smakował je, jak dojrzały owoc.
- Musimy zaczekać – westchnął - Ale tylko jeden dzień – dodał, widząc w oczach Majki zawód.
- Coś się stało? - przyjrzała mu się uważnie.
- Nic takiego – skrzywił się lekko – Nie zawracaj sobie tym głowy – dodał lekceważąco.
- Oskar! – spoważniała – Czym mam sobie nie zawracać głowy?
- Naprawdę nie warto...
- Pozwól mi samej ocenić – przerwała mu.
- Skarbie, to nasze przyjęcie...
- No właśnie – nadała swemu głosowi przymilne brzmienie – Przed chwilą obiecałam ci, że będę twoją bratnią duszą, zresztą, usłyszałam wcześniej, że bardzo byś tego chciał – teraz ona położyła mu dłoń na policzku i odwróciła do siebie jego twarz, zmuszając do spojrzenia jej w oczy – Skoro mój mąż musi odłożyć nasz wyjazd w podróż poślubną, to chciałabym wiedzieć, dlaczego.
Oskar przez chwilę mierzył ją wzrokiem. Początkowo jego spojrzenie było pełne oporu i jakby twarde, stopniowo jednak złagodniało. Wreszcie do Majki dotarło, że samodzielny do tej pory Oskar, nie przywykł do dzielenia się ciężarem obowiązków. Czekała cierpliwie.
- Chodzi o tę dziewczynę – powiedział w końcu – Jej mąż poprosił o rozwiązanie ich małżeństwa.
- Mhm... - spróbowała nie okazać, jak nią to wstrząsnęło.
- Uważam, że powinienem to zrobić jak najszybciej... - powiedział powoli – Ale chciałbym ich poddać próbie. Obojgu chodzi tylko o dziecko. Jeśli nie mogą go mieć, to będę wiedział, że postępuję właściwie.
- Czyli chcesz ich zabrać do skały – upewniła się.
- Tak.
- Chcę tam być.
- Nie jestem pewien... - zawahał się – Z drugiej strony, Rada tam będzie...
- Powinnam tam być – nie ustępowała – Oskar, wiem, że chcesz mi oszczędzić patrzenia na cierpienie tych dwojga, ale to bez sensu.
- Dopiero co złożyliśmy przysięgę! - przerwał jej gwałtownie - To powinno być dla nas radosne święto. Nie chcę, żebyś patrzyła jak się rozpada ich małżeństwo – czoło Oskara przeorała poprzeczna zmarszczka.
- Skoro ty możesz, to ja także – odparła ze spokojem – Kocham cię i nic tego nie zmieni. Codziennie rozpadają się jakieś małżeństwa – wydęła usta - Nie wzrusza mnie to – skłamała.
- I co ja mam z tobą zrobić? - spytał z rezygnacją w głosie.
- Hmmm... - już wiedziała, że dopięła swego – To się chyba nazywa partnerstwo?
Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Po chwili jednak spoważniał.
- Jutrzejszej nocy – rzucił cicho – My, Clair i Steve, i Rada.
- Clair? Ta Clair? - Majka nie kryła zaskoczenia. Natychmiast przypomniała sobie, o co, a właściwie, o kogo Oskar pobił się z Johanem.
Oskar pokiwał głową.
- Powiem im – wskazał głową Timothy'ego, pogrążonego w rozmowie z Laurą i Juanem.
- W porządku – Majka spojrzała w przeciwnym kierunku.
W bok od baldachimu nowożeńców rozlokowano rodziców Majki. Julia, napotkawszy wzrok córki, wstała i podeszła do niej.
- Muszę przyznać, że Margaret przeszła samą siebie – stwierdziła, przysiadając obok na puffie.
- To prawda – Majka rozpromieniła się – Tym bardziej się cieszę, że Oskar pozwolił na jej zaręczyny. Zasłużyła na szczęście.
Julia spojrzała córce w oczy.
- Jesteś bardziej dojrzała, niż sądziłam – w jej głosie słychać było nutkę podziwu.
- Chyba tylko w zestawieniu z moją siostrą – roześmiała się Majka – A właśnie! Gdzie ona jest?
- Chyba przeżywa swój pierwszy zawód miłosny – Julia westchnęła, przewracając oczami.
- Och! Nic wczoraj nie mówiła – Majka usiadła prosto – Kim jest ten dupek?
- Zdaje się, że twoim ochroniarzem – kącik ust Julii drgnął lekko.
- Żartujesz! Chodzi o Grega? - Majka odszukała wzrokiem Agnieszkę, pogrążoną w rozmowie z Konstancją. Greg stał w lekkim oddaleniu, ale wprost pożerał ją wzrokiem. Jego muskularne ciało przybrane w tunikę przywodziło na myśl gladiatorów. Naprawdę robił wrażenie. Wyglądało jednak na to, że na wszystkich, poza Agnieszką.
- Chyba wyobrażała sobie więcej, niż powinna – westchnęła Julia – Przejdzie jej. Poza tym, ma czas. Niech się skupi na nauce.
- Masz rację... - przyznała z roztargnieniem Majka – Przepraszam cię na chwilę.
Musnęła policzek Julii i ruszyła do Agnieszki.
- Jak się bawisz? - mrugnęła do niej – Na takiej imprezie chyba jeszcze nie byłaś?
- O tak! - Agnieszka zachichotała – Muszę przyznać, że to przeszło moje wyobrażenia. W ogóle, ten zamek i park... Trafiłaś do raju!
- Trochę tak – Majka roześmiała się odrobinę zażenowana – Niestety, jutro zobaczysz też ciemną stronę. Ceną tego luksusu jest brak prywatności. Serio, będziesz musiała przywyknąć do ochrony – dodała poważnie.
- Jeśli przydzielisz mi dotychczasowego ochroniarza, to zgoda – Agnieszka przygryzła pełną dolną wargę – Całkiem dobrze się bawię w jego towarzystwie. Zwłaszcza nocą – dodała szeptem.
- Zobaczę, co się da zrobić, ale Greg należy do najbliższej ochrony Oskara i to on zadecyduje – Majka przyjrzała się przyjaciółce z uwagą – No, ale skoro jesteś nim poważnie zainteresowana? - zawiesiła głos - W każdym razie nie odrywa od ciebie wzroku.
- Naprawdę? Miałam taką nadzieję – Agnieszka znów zachichotała - Poważnie, nie poważnie. Za dużo się z nim nie pogada, ale przecież nie o to chodzi – dodała, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Chcesz powiedzieć, że dla ciebie to tylko... - szukała właściwego słowa - Taka zabawa?
- Daj spokój! – Agnieszka przewróciła oczami – Nie każdy zakochuje się „do końca życia” w pierwszym napotkanym facecie. Oczywiście, nic nie ujmując Oskarowi – zaznaczyła – Zresztą, ty też wodziłaś na pokuszenie naszego uczelnianego idola. Może nie? - przekrzywiła filuternie głowę – Greg to mięśniak. Jest dobry w tych sprawach, ale przecież za chwilę się rozjedziemy i każdy pójdzie swoją drogą. Zresztą, i tak nie widziałabym nas razem. Żyjemy jakby w światach równoległych. Ty i Oskar to co innego. Jesteście z jednej gliny.
- Ale on się zaangażował – Nagle Majka poczuła się odpowiedzialna za „swojego” człowieka.
- Nie sądzę – Agnieszka zmarszczyła zabawnie zgrabny nos – To duży chłopiec. „He knows the name of the game” - parafrazowała słowa znanej piosenki.
- Aga, ty nic nie rozumiesz – Majka zajrzała przyjaciółce w oczy – Obdarowani traktują sprawy damsko-męskie bardzo poważnie. Chyba jednak powinnaś to z nim obgadać.
- Ale co? - spytała ze szczerym zdziwieniem – Naprawdę przesadzasz! Fajnie nam w łóżku, ale nic poza tym. O czym niby mam z nim gadać?
- Myślę, że on uważa, że go kochasz.
- No chyba kpisz?! Po dwóch nocach?
- Ale poszliście do łóżka!
- No to co? Majka, nie komplikuj prostych spraw – Agnieszka położyła jej dłonie na ramionach.
Majka nie odpowiedziała, ale uśmiech spełzł z jej ust. Może rzeczywiście była z tej samej gliny, co Oskar?
- Jesteście dorośli – powiedziała powoli – Ale jednak będę nalegać, żebyś mu uświadomiła tymczasowość waszego związku, zanim postanowi ci się oświadczyć. Chyba, że zmieniłabyś wtedy zdanie.
Agnieszka patrzyła na Majkę z niedowierzaniem.
- Wiem, co mówię – mrugnęła do niej Majka i zakręciła się w miejscu, po czym ruszyła na poszukiwania Moniki.
Znalazła ją w holu, prawie przyklejoną do szyby ogromnych dwuskrzydłowych drzwi, prowadzących na balkon. Na dźwięk kroków, odwróciła powoli głowę i Majka ujrzała dwoje błyszczących smutnych oczu.
- Hej, mała, chcesz się przeziębić? - stanęła za siostrą i objęła ją ramionami, jakby chciała ogrzać.
Za szybą rozpościerał się widok na oświetlony ogród i przylegający do niego park. W ciepłym blasku ogrodowych latarni widać było pojedyncze ogromne płatki śniegu, łagodnie opadające na żwirowe alejki i zimozielone krzewy.
- Przepraszam – Monika spróbowała się oswobodzić z uścisku – To twój ślub, a ja stroję fochy.
- Naprawdę? Nie zauważyłam – Majka musnęła policzek siostry – Ten zamek wygląda jak z bajki, prawda? Zwłaszcza nocą – uśmiechnęła się.
- Mhm.
- Ale życie tutaj wcale nie jest takie bajeczne – ciągnęła ostrożnie – Kiedy poznałam rodziców i ciebie, miałam taki moment, że poczułam żal do mamy i babci. Wydawało mi się, że coś mi odebrały – umilkła na chwilę, czując, że Monika się spina – Ale im dłużej tu jestem, im lepiej poznaję Zgromadzenie, tym bardziej czuję wdzięczność, że dały mi zwykłe dzieciństwo i dorastanie bez tego całego „bagażu”. Możesz mi wierzyć, lub nie, ale zanim odkryłam swój Dar, moje życie było prostsze.
- A jednak chętnie bym się z tobą zamieniła – w głosie Moniki dosłyszała gniew – Pochodzę z takiej samej rodziny jak ty, a nie mam nawet cienia Daru. Nikt tutaj nawet na mnie nie spojrzy!
Majka uśmiechnęła się do siebie.
- Nikt, czy ktoś konkretny? - spytała cicho.
Monika wypuściła z głośnym świstem powietrze i zaplotła przed sobą ręce.
- Masz siedemnaście lat i wszystko jeszcze przed tobą – Majka zaczęła się nieznacznie kołysać na boki – Jestem od ciebie sporo starsza, a Oskar był właściwie moim pierwszym poważnym chłopakiem.
- Żartujesz? - Monika odkręciła głowę i spojrzała Majce w oczy.
- Wcale nie.
Monika zastygła w bezruchu na dłuższą chwilę.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie mogę się z tobą spotykać tak, jak mama czy babcia. Dlaczego ja nie dostałam Daru? - tym razem w jej głosie słychać było żal.
- Bo jesteś jak tato i dziadek. Ja dostałam Dar przy urodzeniu, nie odziedziczyłam go po rodzicach... - nagle Majka poczuła się tak, jakby o czymś zapomniała. O czymś bardzo ważnym. Ściągnęła brwi – Zaraz... skoro Kaliope była jedyną kobietą z pełnym Darem, to musiała mieć mnóstwo córek, bo inaczej, skąd się wzięło tylu ludzi z Darem? No, i musiałyby wyjść za wujów...
- Co? O czym ty mówisz? - Monika przyglądała się Majce podejrzliwie.
- Nic, nic... - Majka potrząsnęła głową, jakby odganiała natrętną muchę – To tylko mój Dar. On mi daje coś więcej niż przemieszczanie się we śnie. Nie umiem nim jeszcze odpowiednio sterować, ale się uczę i czasami odkrywam, że w moim umyśle drzemią całe pokłady jakichś informacji, skojarzeń... Czasem wyskakują, jak diabeł z pudełka... - roześmiała się – Wiem, że gadam jak wariatka, ale dla mnie to też jest zaskakujące. No, wracajmy na salę, bo zdaje się, że nadchodzi pora na tort! - pociągnęła za sobą zdumioną Monikę. W głowie wciąż kołatała jej myśl, że coś przeoczyła w swoich poszukiwaniach.
---
Tort, który został upieczony specjalnie na tę okazję w zamkowej kuchni składał się z trzech ustawionych na sobie krążków różnej wielkości. Jasny biszkopt, nasączany wyśmienitym koniakiem, przełożono domowej roboty konfiturami z wiśni i płatków róży oraz kremem śmietankowym z drobinami prawdziwej wanilii. Na koniec wszystko oblano czekoladą i ozdobiono kwiatami z ręcznie formowanego marcepanu. Na szczycie umieszczono miniaturkę ruin świątyni, w której odbyła się przysięga. Ona również wykonana była z masy marcepanowej.
- Aż żal go było kroić – westchnęła Majka, patrząc na zwinne ruchy zamkowego cukiernika, nakładającego kolejne kawałki na podstawiane mu przez kelnerów talerzyki.
- Mistrzu, Maryann – Laura i Timothy odwołali młodą parę na bok – Chcielibyśmy ofiarować wam prezent ślubny.
- Jeszcze jeden? - Majka nie kryła zaskoczenia.
- Dość wyjątkowy – Timothy spojrzał dyskretnie na boki – To zaproszenie. Postanowiliśmy oboje, że udostępnimy wam zawartość zwojów zamkniętych w naszych komnatach. Raul nie wyraził chęci przyłączenia się, ale możemy udostępnić nasze dokumenty bez jego zgody – sprecyzował.
- Twoje odkrycia mogą zrobić wiele dobrego dla Zgromadzenia – włączyła się Laura – Dlatego uważamy, że skoro Mistrz wspiera cię z całych sił, to my też powinniśmy. Jeśli mieliśmy jakiekolwiek wątpliwości, to teraz ich nie mamy – zakończyła uroczyście.
- Och! Dziękuję – Majka nawet nie starała się ukryć radości – Przysięgam, że wykorzystam je dobrze!
- Doceniam wasz gest – Oskar ujął dłonie Laury i Timothy,ego i uścisnął je serdecznie – Nawet nie wiecie, jakie to dla nas ważne - spojrzał Majce w oczy – Zwłaszcza w tej chwili.
Rozdział 17
Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
- Wybierz nam sypialnię – Oskar nachylił się i musnął ucho Majki ustami.
W odpowiedzi posłała mu zaskoczone spojrzenie.
- Jesteś tu teraz panią – wyszczerzył do niej zęby w szerokim uśmiechu – Od dziś ty decydujesz o wszystkim, co się tu dzieje. Zamek jest twój.
- Żartujesz sobie ze mnie – zmrużyła oczy. Była już trochę zmęczona, ale nie na tyle, by dać się nabrać. Odruchowo poszukała wzrokiem Margaret.
- Ani myślę – Oskar dotknął jej nagiego ramienia opuszkami palców – Wybierz, a ja pójdę tam, gdzie karzesz.
- W takim razie, dobrze, niech będzie główna sypialnia – Majka posłała Oskarowi zalotne spojrzenie. Potrafił ją uwodzić, jak nikt inny, prosząc o zwykłe rzeczy w specjalny sposób.
---
- Czy dasz radę myśleć o czymś innym niż te zwoje i Monastyry? - Oskar usiadł na łóżku i przyciągnął do siebie Majkę tak, by stanęła dokładnie naprzeciw niego.
- Z trudem – przyznała, przechylając głowę na bok.
- To może przełożymy naszą noc poślubną? - spytał z powagą.
Majka utkwiła w nim badawcze spojrzenie. Oskar wytrzymał je, zachowując spokój. Tylko skrzydełka nosa drgały mu ledwie zauważalnie.
- Drażnisz się – jej oczy zwęziły się do cienkich szparek.
- To chyba oczywiste?! - roześmiał się nagle, nie mogąc dłużej utrzymać powagi – Mam żonę – położył dłonie na jej biodrach – Piękną i mądrą żonę – powtórzył jakby z niedowierzaniem.
- O tym myślałeś tuż po przysiędze? - zrobiła drobny kroczek w przód i oparła dłonie na jego ramionach.
- Przed tobą nic się nie ukryje – uniósł głowę i przymknął oczy, rozkoszując się bijącym od Majki ciepłem – Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym cię okłamać.
- Podobno Obdarowani nie kłamią – zacisnęła lekko palce na zadziwiająco miękkim materiale togi.
Oskar powoli przesunął dłonie po okrytych warstwami materiału pośladkach i objąwszy Majkę ramionami, przytulił do siebie.
- Zawsze tak było, ale jak sama widzisz, czasy się zmieniają – westchnął.
- Ale nas to nie dotyczy – wsunęła palce w jego włosy i potargała je delikatnie – Zapomnijmy na chwilę o zwojach i Meteorach...
W odpowiedzi, na twarzy Oskara pojawił się lekki uśmiech. Wciąż przytrzymując Majkę jedną ręką, drugą sięgnął w dół i odszukawszy wśród materiału jej kostkę, powędrował palcami w górę.
- Aj! - pisnęła cicho – łaskoczesz.
- A teraz? - ścisnął lekko jej udo.
- Teraz nie...
Wciąż stała naprzeciw siedzącego Oskara, którego głowa znajdowała się teraz dokładnie na wysokości jej brzucha. Uniósł brodę i zajrzał jej w oczy.
- Fajnie, że wybrałaś tę sypialnię – szepnął – Tak myślałem, że tu przypieczętujemy przysięgę.
- To czemu mi nie powiedziałeś wcześniej? A gdybym jej nie wybrała?
- Liczyłem, że łóżko z baldachimem cię skusi – wymruczał, skupiając się na gładkiej skórze ud i pośladków, którymi cały czas się bawił.
- Lubię łóżko z twojego apartamentu... - przygryzła delikatnie zębami dolną wargę.
- To każ wyrzucić to i wstawić tamto – przyciągnął ją bliżej – Jakie masz miłe ciałko – przesunął opuszkami palców po wewnętrznych stronach jej ud.
- A ty, które łóżko wolisz? – spytała z lekkim drżeniem w głosie.
- Wszystko mi jedno. Najbardziej lubię to, w którym ty leżysz – Oskar zaczepił placami cienkie paski koronkowych stringów i pociągnął je w dół – Jakie niesamowite uczucie, tak cię dotykać nie widząc...
- Wstań, to też cię podotykam – wyszeptała zmysłowo – Podobasz mi się w todze. To daje sporo możliwości... Masz tam coś pod spodem? - schyliła się z zamiarem sprawdzenia, czy Oskar ma na sobie bokserki – Ooo!
Właściwie nie musiała sprawdzać. Podłużny kształt uniósł w górę materiał togi, formując nad biodrami Oskara dość wyraźny namiot. Spojrzała mu w twarz i napotkała pełne rozbawienia spojrzenie.
- Ciekaw byłem twojej reakcji – głos miał przyjemnie niski, lekko chropowaty.
Nie spiesząc się, odsupłał połyskliwy sznur, którym przepasana była sukienka. Majka równie powoli zsunęła najpierw jedno, a potem drugie misternie ozdobione ramiączko, pozwalając, by cienki materiał sukni miękko spłynął po jej ciele w dół, na podłogę. Oskar powitał jej nagość pełnym zachwytu westchnieniem. Wyciągnął rękę i przesunął palcami po dekolcie, piersi i brzuchu, zatrzymując się na granicy ciemnych kręconych włosków. Chyba po raz pierwszy nie próbowała się zakryć. Sięgnęła za to do ciężkiej złotej spinki na ramieniu Oskara, przytrzymującej togę. Mocowała się z nią chwilę, a kiedy wreszcie udało się ją odpiąć, on wstał. Z pewnym trudem pozbył się długiej szaty. Choć jego ciało nie było tak muskularne, jak ciało Grega, to jednak górowało nad drobną sylwetką Majki. Wziął ją w ramiona i wtulił twarz w pachnące włosy.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś naprawdę moja. Moja żona... - jego dłonie powędrowały wzdłuż pleców w dół, do krągłych pośladków – Tak bardzo cię pragnę – odszukał ustami jej usta. Liznął górną wargę, miękką jak dojrzała brzoskwinia, omiótł językiem drobne zęby i wsunął go głębiej. Majka powitała go z entuzjazmem, jakiego się nie spodziewał. Stopili się w namiętnym pocałunku. Jej szczupłe palce powędrowały od bioder Oskara, na jego pośladki i podstawę pleców, dając wrażenie tysiąca skaczących po skórze iskier. Z piersi dobył mu się głuchy chrapliwy pomruk zadowolenia. Odruchowo poruszył biodrami w przód. Nie cofnęła się, lecz właśnie wyszła mu naprzeciw, rozchylając uda. Potraktował to jak zaproszenie i nie przerywając pocałunku wsunął między jej nogi swoje umięśnione udo. Zacisnęła lekko kolana i zaczęła ocierać się wilgotnym sromem o szorstką skórę. Nie musiała długo czekać na jego reakcję. Wkrótce poczuła, że nacisk i tak już twardego członka na jej biodro przybrał na sile, a język Oskara zaczyna poruszać się w jej ustach w przód i w tył. Nowa fala wilgoci napełniła jej pulsujące pożądaniem wnętrze i wypłynęła na zewnątrz.
- Skarbie! - Oskar oderwał się od niej, chwytając gwałtownie powietrze – Jesteś tak cudownie mokra... taka gotowa i spragniona. Kocham ten moment, kiedy wiem, że naprawdę mnie chcesz!
- Zawsze cię chcę – szepnęła cicho i spojrzała mu w oczy.
Choć już się przyzwyczaił do jej dwukolorowych tęczówek, znów się zachwycił na ich widok. Co prawda rozszerzone źrenice pozostawiły jedynie wąski rąbek koloru, ale i tak go dostrzegł. Nagle okręcił się razem z nią wokół własnej osi i ostrożnie, jak w zwolnionym tempie oboje upadli na ogromne miękkie łoże. Natychmiast odszukał jej usta i chciwie wziął je w posiadanie. Majka objęła go ramionami i nogami, i przyciągnęła do siebie. Czuła na brzuchu gorący pulsujący nacisk, czuła pod łydkami twardość pośladków, czuła napięcie mięśni pleców i karku, i...
- Kochaj się ze mną... teraz! - wychrypiała, bez tchu, uwalniając się na moment od spragnionych ust.
Nie musiała mu tego powtarzać. Oskar uniósł się, uwolniony z jej ramion i spróbował dosięgnąć do leżącej na podłodze togi.
- Zostaw – jęknęła – nie zakładaj...
- Na pewno? - oparł dłonie po obu stronach jej głowy. Na jego twarzy odmalowało się chyba z tysiąc uczuć, poczynając od niedowierzania, poprzez nadzieję, po radość i wreszcie bezgraniczne szczęście.
Już, już miała mu powiedzieć, że to niemożliwe, by zaszła w ciążę, skoro jeszcze rano plamiła, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Jeśli tym małym niedomówieniem mogła sprawić mu taką przyjemność...?
- Na pewno – szepnęła i spojrzała na swoje podbrzusze, nad którym sterczał drgający rytmicznie gruby członek, rwąc się do niej, jak dziki koń. Uśmiechnęła się kącikiem ust.
Oskar cofnął się odrobinę i ustawił pod odpowiednim kątem. Majka patrzyła z fascynacją, jak zagłębia się w jej ciało. Jednocześnie poczuła przyjemne rozpieranie, rozciąganie, napór. Zalała ją nowa fala wilgoci. Nagle zdała sobie sprawę, że Oskar ją obserwuje. Poczuła na policzkach piekące ciepło.
- Nie wstydź się – aksamitnie miękki głos był pieszczotą sam w sobie – To chyba najpiękniejszy widok, jaki znam. Ty wpatrzona, jak cię posuwam... i ten uśmiech... uwielbiam to!
Mówił szczerą prawdę. W tej chwili miał pod sobą prawdziwą boginię i w dodatku ona była jego. Tylko jego! Wycofał się prawie do końca i znów natarł. Majka odetchnęła głęboko, wydając na końcu ciche stękniecie.
- Za mocno? - nachylił się do jej ucha.
- Nie. Jest dobrze – zamruczała – Kurde, czuję cię tak wyraźnie.
- Ja też dobrze cię czuję – wychrypiał – Nie wiem, czy długo to wytrzymam.
W odpowiedzi rozłożyła ręce i przymknęła powieki. Oskar z całych sił skupił się na niej i jej doznaniach. Chciał, żeby zapamiętała ten raz, jako wyjątkowy. Ich pierwszy raz po ślubie... Jego ruchy stały się płynne, ale pewne i głębokie. Oddech Majki spłycił się i przyspieszył... potem dołączyły się ciche jęki... potem stały się głośniejsze. Jej dłonie zaciskały się na pościeli, albo rozczapierzały palce, by po chwili znów się zacisnąć. Uda obejmowały biodra Oskara, zaciskając się rytmicznie, a stopy, wciąż obute w sandałki drażniły jego pośladki. Choć niczego nie zmieniał, ciało Majki reagowało coraz mocniej i bardziej chaotycznie. Jej obrzmiałe od pocałunków usta chwytały łapczywie powietrze, a po chwili zaciskała zęby, wstrzymując oddech. Początkowo delikatne rumieńce przybrały na intensywności. W pewnej chwili rozłożyła szeroko uda, otwierając się na niego jeszcze bardziej. Jej ciało wygięło się bezwiednie. Każde pchnięcie witała głośnym jękiem rozkoszy. Pochylił się i otarł o jej łechtaczkę. Krzyknęła i otworzyła gwałtownie oczy. Wzrok miała przymglony, na wpół przytomny.
- Zabijesz mnie – wychrypiała.
- Nigdy! - przycisnął tors do jej sterczących piersi i poruszył biodrami.
- Oooskar! - krzyknęła niewyraźnie i chwyciła jego napięte bicepsy, wbijając w nie paznokcie.
Ból dał mu sygnał, że straciła nad sobą kontrolę. Wygiął się w pałąk i ruszył do ataku. Majce zabrakło tchu. Z szeroko otwartymi oczami, z rozchylonymi ustami i wyrazem zdumienia pomieszanego z rozkoszą na twarzy, czekała... Fala obezwładniającego gorąca narastała w jej wnętrzu, popędzana narzuconym przez Oskara tępem.
- Oddychaj... oddychaj skarbie – chropowaty niski głos dotarł do niej z trudem.
Zaczerpnęła tchu i runęła gdzieś w otchłań, tracąc na chwilę kontakt z rzeczywistością. Miała wrażenie, że otacza ją mgła, gęsta i miękka... i cisza... i niewiarygodny spokój... i szczęście.
- Maleńka – dobiegło gdzieś z bardzo daleka – Moja piękna. Wracaj do mnie.
Oskar tulił ją w ramionach, pokrywał jej twarz i szyję delikatnymi pocałunkami, i wpatrywał się w nią z zachwytem.
- Kocham cię – wyszeptała – I tak się boję...
- Czego?!
- To jest jak sen – wyszeptała i przysłoniła oczy rzęsami, żeby nie widział łez, które w nich wzbierały – Jestem taka szczęśliwa, że aż nie mogę uwierzyć...
- Obiecaj mi... - przerwał jej – Obiecaj mi, że tak będzie zawsze. Kochaj mnie, bo oddałem ci swoje życie. Jeśli przestaniesz mnie kochać, umrę.
- Ćśśś – zamrugała gwałtownie i zakryła mu dłonią usta – Nie mów takich rzeczy! Nigdy cię nie przestanę kochać! To po prostu niemożliwe... - głos uwiązł jej w gardle.
- Więc już się nie bój – wtulił twarz w jej szyję.
Przez chwilę wdychał jej zapach i ciepło, po czym powoli, przytrzymując ją przy sobie, przetoczył się na plecy. Majka spróbowała unieść biodra, ale jej nie pozwolił.
- Zostań tak – chwycił ją za ramiona i uniósł w górę, tak, że siedziała na nim, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
- Ty jeszcze nie...? - spojrzała w dół. Nadal miała w sobie jego zadziwiająco twardy członek.
- Owszem, tak – roześmiał się radośnie, jakby się cieszył , z udanego żartu. Objął dłońmi jej piersi i zaczął je masować, omijając na razie brodawki – Pamiętam, jak na mnie usiadłaś pierwszy raz. To było przy ognisku. Dotykałem ich i nie mogłem uwierzyć, że to robię.
- Tak było – rozpromieniła się na myśl, że tak dokładnie to zapamiętał – A potem przenieśliśmy się na Insomnię i kazałeś mi oglądać gwiazdy.
- A ja oglądałem ciebie...
Majka poczuła, że zaciska się na wypełniającym ją członku, ale on nie ma zamiaru się wycofać. Co to, to nie! Wydało jej się, że nawet stwardniał. Oskar poruszył nieznacznie biodrami i fala przyjemnego ciepła spłynęła do miejsca ich połączenia. Przeszył ją dreszcz.
- Zimno? - przyciągnął ją do siebie, przytrzymując dłonią za pośladki, by czasem ich nie uniosła.
- Wręcz przeciwnie – sapnęła, czując, jak jej wrażliwy pączek ociera się o skórę Oskara.
- To jak, amazonko? - szepnął jej do ucha i zaczął skubać zębami skórę na szyi – Chciałabyś trochę pogalopować?
Wyprostowała się, opierając dłonie o jego szeroką pierś i spojrzała mu w oczy. Były ciemne, o aksamitnie miękkim wyrazie. Miała wrażenie, że widzi w nich swoje odbicie. Uniosła nieco biodra, po czym powoli opuściła się w dół. Chyba jeszcze nigdy tracie nie dało jej tak intensywnego doznania. Zrobiła to jeszcze raz, obserwując jak lśniący pokryty nabrzmiałymi żyłami wzwód wyłania się spomiędzy jej obrzmiałych warg sromowych. Przełknęła głośno ślinę.
- Dzielna dziewczyna! - w głosie Oskara zachwyt igrał z pożądaniem – Pomogę ci – dorzucił i ująwszy jej talię uniósł ją wyżej, po czym ściągnął w dół, wyrzucając jednocześnie biodra w górę.
Majka krzyknęła i wbiła paznokcie w skórę Oskara, ale on tylko obnażył w uśmiechu zęby i powtórzył manewr. Tym razem krótki krzyk przeszedł w jęk. Słodki ból przeszył jej ciało i rozlał się gorącą falą. Nim ustała, biodra Majki po raz kolejny powędrowały w górę i w dół. Oskar podbijał ją coraz mocniej, ale z każdym pchnięciem ból malał, w zadziwiający sposób potęgując rozkosz. Choć przed chwilą marzyła o chwili wytchnienia po niedawnym orgazmie, teraz zapragnęła więcej, mocniej... Wsparła się pewnie dłońmi i przyspieszyła. Oskar roześmiał się chrapliwie. Wilgoć spłynęła mu na jadra. Odpowiedziała mu uśmiechem. On przesunął dłonie po aksamitnej, mokrej od potu skórze Majki i objął obrzmiałe piersi, które kołysały się i podskakiwały, kiedy pracowała zapamiętale biodrami. Ścisnął je lekko, przesuwając kciukami po brodawkach. Doznanie było tak silne, że na chwilę straciła oddech i zamarła w bezruchu.
- Są boskie! - wychrypiał.
- Są twoje! - wyjęczała bez tchu.
Oskar uniósł górną część ciała, zakładając sobie ręce Majki na ramiona i sięgnął ustami do jej piersi. Objął brodawkę i zaczął ją ssać i pieścić językiem. Krzyknęła, wbijając się w niego z całej siły i odrzucając głowę. Jej ciało wygięło się do tyłu. Poruszała bezwiednie biodrami, jakby ekstaza przejęła kontrolę nad jej wolą. Sięgnął do drugiej piersi.
- Ooos...kar! - Majka drgała w konwulsjach.
- Mmmm! - niski pomruk zadowolenia dobył się z jego gardła. Usta i język miał zajęte dręczeniem twardego obrzmiałego sutka – Mmmm!!!
Nagle poczuł, jak Majka dociska się do niego biodrami, a jej słodka cipka zaciska się rytmicznie. Czyżby już? Wypuścił sutek z głośnym mlaśnięciem i uniósł głowę. W samą porę, by ujrzeć jej zamglone rozkoszą oczy... jej drżące usta... pulsujące na smukłej szyi żyły. Nagły skurcz chwycił go za jądra i nim zdołał cokolwiek zrobić, wyrzucił całą ich zawartość do gorących pulsujących czeluści. Nie był w stanie powstrzymać jęku rozkoszy. Majka powoli opadła na niego i razem osunęli się na pościel. Tym razem dochodzili do siebie długo, wyczerpani szaleńczą gonitwą za spełnieniem.
- Jak mi dobrze... - Majka odezwała się pierwsza. Jej pełen wyczerpania głos był dla Oskara równie przyjemny, jak ogarniające go błogie rozleniwienie.
- Miałem zamiar odwiedzić jeszcze naszą wyspę – wyszeptał, gładząc delikatnie jej kark i plecy.
- Potem... - walczyła z ogarniającą ją sennością – Auuuu... - spróbowała unieść biodra, by pozbyć się wypełnienia.
Oskar przytrzymał ją i przekręcił się na bok, po czym ostrożnie wysunął nadal sporych rozmiarów członek. Majka skrzywiła się lekko i zacisnęła uda.
- Rozumiem, że trzeci raz odpada? - w jego głosie pobrzmiewała duma.
- Chyba sobie kpisz? - spytała z niepokojem, ale widząc w jego oczach wesołe ogniki, uśmiechnęła się promiennie – Wykazałeś się! Zapamiętam, że nie należy cię lekceważyć w tych sprawach – uniosła lekko jedną brew.
Oskar roześmiał się z zadowoleniem. Dopiero teraz odsunął kołdrę i zajął się odpinaniem sandałów żony. W tym czasie ona zdjęła diadem i rozpuściła włosy. Wstał i odłożył ich ubrania na jeden z rzeźbionych foteli. Kiedy wrócił, Majka już spała, cicho posapując. Przesunął wzrokiem po jej pięknie wyrzeźbionym ciele, po czym schylił się i pocałował najpierw czoło, a potem podbrzusze, tuż nad linią kręconych czarnych włosków. Ułożył się obok niej i nakrył oboje kołdrą. Zasypiał, uśmiechając się do swoich myśli.
Dodaj komentarz