Meteory. Po zachodzie słońca 16

Rozdział 29
Wyspy greckie. Sierpień 2014
     Majka owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki. Oskara wciąż jeszcze nie było, więc postanowiła poczekać na niego w łóżku. Wzięła torebkę z prezerwatywami i zaczęła przeglądać asortyment. Były tam smakowe truskawkowe i bananowe, ultracienkie, karbowane, czarne...  
- Rany! Ile on tego kupił? - szepnęła do siebie, czując przyjemne rozpieranie między nogami, na myśl, że wypróbują je wszystkie.  
     Wyciągnęła błękitny kartonik z napisem „naturalne odczucia” i obróciła go w palcach. Wyśliznął jej się z rąk i upadł na miękką wykładzinę. Schyliła się, by go podnieść. Już miała wstać, gdy jej wzrok padł na grubą książkę leżąca na półeczce obok łóżka. Z góry nie było jej widać. Sięgnęła po nią.
     „Kodeks. Zbiór zasad z komentarzem Rosanny Littenstein. Wydanie II, 1948 rok”
- O kurwa! - szybko otworzyła książkę i przerzuciła kilka kartek, szukając akapitów, które znała z książki pożyczonej jej przez Oskara. Nie różniły się. Jednak ten kodeks był grubszy! Może dlatego, że jest stary i ma grubszy papier, pomyślała? Ale dlaczego dał jej tamtą, a nie tę? Ze względu na Rosannę? Odłożyła książkę na miejsce. Była stara i pewnie bardzo cenna...  
     Za drzwiami rozległy się znajome kroki. Oskar wracał. Majka zrzuciła ręcznik i wskoczyła do łóżka.  
- Jaka gotowa! - Oskar przywitał ją szerokim uśmiechem – Załóż to – wyciągnął z szafy swoją koszulkę, która dla Majki mogła być krótka sukienką.
- Myślałam, że ubranie nie będzie mi potrzebne? - nie potrafiła ukryć konsternacji.    
- Tylko na chwilę.  
     Oskar zrzucił ubranie i zniknął za drzwiami łazienki, by po chwili wyjść stamtąd w cienkich bawełnianych spodniach od dresu i koszulce podobnej do tej, jaką otrzymała Majka. Wsunął się pod kołdrę i objął Majkę,  
- Chciałbym cię zabrać w jakieś wyjątkowe miejsce – szepnął jej do ucha i pocałował delikatnie w szyję – Po tym, co się stało nie możemy ryzykować wyspy, ani innych pięknych miejsc, które chciałbym z tobą odwiedzić...
- Oskar, jesteśmy w pięknym miejscu... - przerwała mu, próbując się skupić na tym, co robił z rękami – Chcę się kochać.  
- Ja też, ale we śnie – Gładził jej plecy i pośladki. - Wybrałaś?
     Podała mu niebieski kartonik, a on schował go do kieszeni.  
- Przytul się i postaraj zasnąć. Wierz mi, że nie każę ci długo czekać – przycisnął ją do siebie. Napierając twardym wzwodem na jej udo.  
- Ciekawe, jak mam to zrobić? - jęknęła z dezaprobatą.
- Odpręż się. Nie musisz mocno zasnąć. Po prostu oderwij się myślami od ziemi, od wszystkich spraw, którymi się zajmowałaś za dnia... Zatrzymaj na chwilę wszystkie myśli... Zamknij oczy...  
     Majka poczuła, jak ogarnia ją ciepło. Na chwilę zamajaczył jej pod powiekami kodeks, ukryty w szafce nocnej, ale odepchnęła od siebie ten obraz i... zapadła w sen.
     Śnię, czy nie? Leżę w objęciach Oskara, odchylam głowę.
- Widzisz, to nie takie trudne – uśmiecha się do mnie.
- Śnimy? - dziwię się.
- Tak! - przyciąga mnie do siebie – Zabieram cię na randkę – szepcze – Rozbieraną!
- Och!  
     Otacza nas mgła, ale znika szybko i już siedzimy na miękkiej ogrodowej kanapie, a właściwie ogrodowym łożu!  
- Gdzie jesteśmy? - rozglądam się.  
     Nie znam tego miejsca. Otacza nas ogród. Nad głową mam drewnianą konstrukcję oplecioną winoroślą. Kiście winogron połyskują w świetle księżyca. Słyszę tylko cykady.
- U mnie – Oskar wstaje i podchodzi do grubego drewnianego słupa podtrzymującego konstrukcję pergoli.  
     Słyszę  ciche kliknięcie i po chwili ogród ożywa! Zapalają się lampy ogrodowe, wydobywające piękno poszczególnych roślin. Gdzieś z boku szemrze strumyk.  
- O boże! Ale pięknie... - patrzę dokoła oczarowana urodą otaczającego mnie bajkowego świata..
- Podoba ci się – uśmiecha się do mnie – Miałem nadzieję, że tak będzie.  
- Ale jak? To zamek? - dopiero teraz dostrzegam ścianę z oknami, drzwi balkonowe, taras...
- To moja część. Prywatny apartament i ogród. Nikt nie ma tu wstępu. Chyba, że go zaproszę – Oskar podaje mi dłoń – Chcesz wejść do środka?  
- Jasne! - O rany, jego apartament! - Nikt? Nawet Mistrz?
- Nawet on. Dał mi go na 21-wsze urodziny i zezwolił, żeby nikt nie mógł się tu zjawić bez mojego przyzwolenia.
- To zrozumiałe... –  mruczę pod nosem. Nagle uświadamiam sobie, że przecież Oskar spotykał się po zachodzie słońca z wieloma dziewczynami. Spuszczam wzrok.
- Żeby była jasność. Jedyną kobietą, która tu czasem bywa, jest moja matka – mówi, spoglądając mi w oczy.
- Och! - Skąd on wie, o czym myślałam? Co? Więc ja jestem pierwszą dziewczyną, która tu wchodzi?  
- Idziemy? - uśmiecha się jednym kącikiem ust..  
     Oskar bierze mnie za rękę i prowadzi na taras, a potem otwiera drzwi kartą magnetyczną.
- Jak w hotelu – wyrywa mi się.
- Rzeczywiście, niezbyt często tu bywam – wzdycha – Pewnie niedługo się to zmieni...
     Nie wiem, czy się cieszy, czy raczej ubolewa nad tą zmianą, która ma nastąpić. Pewnie ma na myśli to, że zostanie Mistrzem. Zostanie? Mnie się wydaje idealny... Chociaż... mam pewne wątpliwości.  
     Wchodzimy do dużego salonu z miękkimi kanapami i gigantycznym telewizorem na ścianie. Dalej jest równie ogromna jadalnia, połączona z kuchnią, która wygląda tak, jakby nikt w niej niczego nie gotował.  
- To moje królestwo i mój azyl – Oskar rozkłada ręce – Chodź, pokażę ci sypialnię.
     Prowadzi mnie najpierw do półokrągłego holu. Widzę drzwi z ciemnego lśniącego drewna.
- A te dokąd prowadzą? - pytam.
- Do zamku, ale prawie zawsze są zamknięte.
     Idziemy do bocznych drzwi. Za nimi jest mniejszy hol z wejściami do trzech pomieszczeń.
- Tam jest gabinet i jeszcze jeden pokój – wskazuje dwoje drzwi – A to moja sypialnia.
     Otwiera przede mną drzwi i wchodzę do niezwykle prosto umeblowanego pomieszczenia. Jest tu duże łóżko, jedną ścianę zajmują przesuwane drzwi z matowego szkła, za którymi wiszą ubrania, druga, to ogromne okno wychodzące na jego ogród. Są jeszcze szklane drzwi do łazienki i tyle.
- Zawiedziona? - pyta i przygląda mi się uważnie.
- Żarty sobie robisz? Ten apartament jest niesamowity! – nawet nie próbuję ukryć zachwytu – Po prostu, po tych wspaniałościach, sypialnia wydała mi się mniej... ostentacyjna.
     Oskar się śmieje.
- Dyplomatka z ciebie. Tamte pomieszczenia urządzała moja matka, a sypialnię i gabinet, ja.
- Macie trochę odmienny gust – przyznaję.
- Moglibyśmy zostać tutaj – przyciąga mnie do siebie i pieści delikatnie ustami mój policzek i szyję – Ale w ogrodzie mam pewną niespodziankę...
- Uwielbiam niespodzianki – mówię cicho, czując, że robię się wilgotna, a przecież nie mam na sobie bielizny – Pokaż mi ją szybko.
     Zamiast iść, Oskar zagłębia się w moje usta, a ja jęczę. Zaciskam uda, ale i tak czuję, że za chwilę będą mokre.
- Niecierpliwa – Oskar szepcze do moich ust – Uwielbiam to, jak pokazujesz mi, że masz ochotę.
     Wchodzi do łazienki i zabiera stamtąd dwa ręczniki. Wracamy do holu, ale zamiast do ogrodu, Oskar idzie najpierw do kuchni. Wyjmuje z szafki tacę i stawia na niej dwa kieliszki i metalowe wiaderko, które napełnia lodem. Stoję i obserwuję oniemiała, jak wyciąga ze szklanej chłodziarki butelkę wina, otwiera ją i wkłada do wiaderka.
- Jesteśmy gotowi – mówi z uśmiechem – Pani przodem – podaje mi ręczniki.
- Dokąd?  
- W prawo, na drewnianą ścieżkę.
     Dopiero po chwili odkrywam, że za ścianą zieleni ukryto jacuzzi.
- Pomyślałem, że tu będzie nam przyjemniej...  
     Nie mam słów! Woda faluje pod wpływem bąbelków wydostających się z dysz na dnie. Delikatne podwodne światło sprawia, że wydaje się turkusowoniebieska. Oskar stawia tacę na drewnianej obudowie, tak żebyśmy mieli do niej dostęp z wody, a potem znika na chwilę w głębi ogrodu i wraca z dwoma wiszącymi doniczkami, z których zwieszają się... truskawki! Wiesza je na specjalnie do tego przygotowanych haczykach.
- Zapraszam – ściąga koszulkę i podchodzi do mnie.  
     Unoszę ręce, a on schyla się i powoli ściąga mi przez głowę swój T-shirt.
- Oskar, tu jest jak w bajce – szepczę – Jak we śnie!
- Ale to istnieje naprawdę – nachyla się do mnie i nagle podrywa w górę, jakbym nic nie ważyła – gotowa?
     Zanim zdążam odpowiedzieć, ląduję w wodzie, ale opadam powoli, jakby w zwolnionym tempie.  
- Co się dzieje?
- Śnisz! - Oskar zrzuca spodnie i wskakuje do mnie. On również opada powoli na dno. - Wina?  
- Poproszę – unoszę głowę i widzę nad sobą gwiazdy. To najpiękniejsza randka! Przebija wszystkie dotychczasowe.
     Dostaję kieliszek i truskawkę. Upijam łyk i gryzę soczysty owoc. Smakuje niebiańsko! Oskar zrywa kolejne i karmi mnie pomiędzy kolejnymi łykami. Ja też zrywam jeden, wyjątkowo duży, nagryzam go, ale zamiast połknąć, nachylam się do Oskara. Odstawia nasze kieliszki i chwyta zębami moją truskawkę. Odgryza kawałek, a potem wsuwa mi do ust język. Boję się zacisnąć zęby, żeby go nie ugryźć. Oskar rozgniata językiem słodki miąższ o moje podniebienie. To takie perwersyjne uczucie. Jego ręce suną po moim ciele w dół. Jęczę głośno, kiedy dociera do złączenia ud. Ciche pluskanie wody i cykady robią nam tło do westchnień i jęków. Odbieram te dźwięki jakoś wyjątkowo mocno, jakby nagle wszystkie moje zmysły się wyostrzyły. Oskar wciąż krąży językiem w moich ustach.  
- Och! - czuję, jak wsuwa we mnie palce. Brak mi tchu. Odrywam się od jego ust.
- Nawet nie marzyłem, że zrobię coś takiego – mruczy gardłowo.  
     Widzę jego pałający wzrok, czuję jak pociera moje wrażliwe wnętrze, jak zaciska palce na mojej piersi. Raz po raz zalewa mnie fala gorąca. Popycham go lekko, a sama klękam nad nim, podążając za pieszczącą mnie ręką. Ujmuję jego twarz w dłonie i sięgam do ust. Twardy członek Oskara opiera się o moją pupę, więc poruszam się powoli w górę i w dół, ocierając się o niego. Teraz Oskar jęczy. Zlizuję mu te jęki z warg, pochłaniam je... Mam w sobie jego palce.. Dwa? Trzy? Coraz mocniej mnie rozciąga! Coraz głębiej!  
- Oskar – jęczę – Jestem gotowa.
- Jeszcze nie – chrypi i zabiera rękę.  
     Przez chwilę czuję się opuszczona, ale wtedy on nagle zsuwa się pod wodę.  
- Och! - mam jego głowę między nogami, a w sobie... język.  
     Zaciskam zęby, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Co on ze mną robi? Chyba zaraz zemdleję? Zaraz, ja śnię... Rozchylam uda i schodzę niżej. Sunę ręką po brzuchu Oskara, odnajduję to, czego szukałam i zaciskam dłoń. Chyba jest dobrze, bo czuję mocniejsze pchnięcie. Poruszam dłonią w górę i w dół. Oskar wysuwa język i skupia się na mojej łechtaczce. Oj, niedobrze! Zaraz dojdę... Krąży wokół językiem, ssie..., a ja cała się trzęsę. Kiedy jestem tuż, tuż, nagle przestaje.
- Oskar! - jęczę z wyrzutem, kiedy się wynurza – Już prawie...
- Wiem.
     Zostawia mnie w wodzie jakby nigdy nic i przechyla się, żeby odszukać prezerwatywę. Nakłada ją dość sprawnie, jak na kogoś, kto robi to trzeci raz w życiu.  
- Usiądź na mnie tyłem – odwraca mnie.  
     Chwytam dłonią jego członek. Duży jest! Chyba większy, niż poprzednio...? Opuszczam się powoli w dół, a on mnie wypełnia. Rozkosz nie do opisania! Zbliżam się do krawędzi. Już? Nie! Chcę jeszcze!  
- Powoli - jęczę – Chcę się tym nacieszyyyyć!  
- Pani tu rozkazuje – mówi niskim głosem z seksowną chrypką i zaczyna mnie posuwać wolno... Unosi biodra w górę, trzymając mocno mój tyłek. Wciska się we mnie, odbierając mi na chwilę oddech. I znowu, i jeszcze raz... - To miejsce jest stworzone dla ciebie. Pasujesz tu idealnie!  
     Jego słowa docierają do mnie jakby spowolnione, wypalają mi się w duszy i odbierają zmysły.  
- Jesteś moja! - jęczy, a ja się rozpadam.  
     Czuję, jak pulsuje w moim wnętrzu. Przygarnia mnie do siebie, przyciska twarz do moich pleców. Jego gorący oddech parzy mi skórę. Powoli opadamy na dno jacuzzi. Leżę na Oskarze, wciąż z nim połączona.
- Jesteś niesamowity – szepczę wykończona.
- Ja? - śmieje się – Ja tylko odpowiadam na to, czego chcesz.  
- Ale za to JAK odpowiadasz! - przeciągam się.
     Oskar ostrożnie wysuwa się ze mnie i wyciera ręcznikiem, a potem znów siada za mną w obłędnie niebieskiej wodzie. Napełnia mój kieliszek, a ja zrywam kilka truskawek. Czuję na karku delikatne pocałunki.  
- Tak mi tu dobrze – mruczę z rozmarzeniem – To miejsce naprawdę jest jak stworzone dla mnie.  
     Oskar gryzie mnie w kark. Co to ma znaczyć? Poruszam się niespokojnie.
- W takim razie możesz się tu zjawić, kiedy tylko zechcesz – szepcze mi do ucha.    
- Żartujesz... - odwracam głowę, żeby widzieć jego twarz – Nie? - upewniam się.  
     Patrzy na mnie z powagą, choć w jego oczach widzę wesołe błyski.
- Nie – kręci powoli głową.
- Pozwolisz mi? - nie mogę uwierzyć.  
- Właśnie to zrobiłem – całuje mnie koło ucha i na szyi...
- Och, Oskar... - Sama nie wiem dlaczego czuję pod powiekami łzy.
  
Rozdział 30
Wyspy greckie. Sierpień 2014
     Majka budziła się powoli, jakby z trudem. Otworzyła oczy i rozejrzała się wokół siebie. Leżała sama w łóżku, w kabinie Oskara. Dotknęła włosów. Były jeszcze wilgotne. Wspomnienie nocy spędzonej w jego apartamencie było tak świeże i wyraźne, że aż wydało jej się nierealne to, że znajduje się na „Insomni”. Przeciągnęła się, rozciągając przyjemnie obolałe mięśnie. Jak to możliwe, że seks można tak rożnie odbierać, zastanowiła się? Z Markiem było przyjemnie, ale tak... zwyczajnie. Tymczasem z Oskarem, za każdym razem sięgała gwiazd. Odpowiedź mogła być tylko jedna. Zakochała się. Zakochała się i to chyba z wzajemnością? Wciąż trudno jej było uwierzyć w to, co się działo wokół niej. Tak, jakby czuła, że otacza ją cudowna bańka mydlana, która musi kiedyś pęknąć.    
     Nagle zdała sobie sprawę, że katamaran się nie kołysze. Zacumowali. Oskara nie było w kajucie, a na łodzi panowała cisza. Co robili? Usiadła i sięgnęła po leżący na szafce nocnej męski zegarek. Dziesiąta?! Usiadła, czując lekki zawrót głowy. Wino? Wypili prawie całą butelkę. Wracali tuż przed wschodem słońca, osuszając się pospiesznie. Nie mogli się od siebie oderwać. Nic dziwnego, że była obolała.
     Na podłodze obok łóżka leżało jej ubranie, ale nie miała ochoty go nakładać. Została w przydługim podkoszulku Oskara. Zajrzała pod szafkę. Kodeks leżał na swoim miejscu. Wstała, z trudem łapiąc równowagę. Wykładzina przyjemnie łaskotała jej gołe stopy. Wyszła cichutko z kajuty i ruszyła do jadalni.  
     Oskar siedział tyłem do niej przeglądając coś w komputerze. Obok klawiatury zauważyła kubek z kawa i szklankę z sokiem pomarańczowym. Zrobiła jeszcze krok do przodu i ukazał jej się ekran. Stanęła jak wryta. Oskar przeglądał jakieś portale dla młodzieży!  
- Mhm – chrząknęła, żeby dać mu o sobie znać.
     Odwrócił się, zamykając szybko pokrywę laptopa.
- Witaj, śpiochu – wyciągnął do niej dłoń.
- Dzień dobry – podeszła bliżej i przysiadła na jego udzie – Gdzie są wszyscy?
- Akos jeszcze śpi, a reszta pływa. Napijesz się kawy albo soku? - spytał, gładząc delikatnie jej plecy.  
- Kawy. Zrobię sobie – spróbowała wstać, ale się rozmyśliła – Co czytałeś? - spytała znienacka.
- Nic takiego – skrzywił się, nieco zakłopotany – naprawdę...
- Daj spokój! Przede mną nie musisz się kryć - prychnęła – Chyba widziałam portal randkowy...?  
- Niezupełnie. No, dobrze, powiem ci – westchnął z rezygnacją – Chciałem się dowiedzieć więcej, jak to u was jest.
- Och! To znaczy, z czym? - zdumiała się.
- Z tymi sprawami damsko-męskimi. No wiesz... - przewrócił oczami – Kiedy się idzie do łóżka, i takie tam.
- Możesz mnie przecież spytać – roześmiała się z rozbawieniem i pocałowała go w czubek nosa.
     Rzucił jej szybkie spojrzenie, ale nic nie powiedział. Jakoś nie miał ochoty pytać, czy dla niej seks oznaczał stały związek. Już się zdążył zorientować, że nie. Pytanie brzmiało raczej, czym dla niej był? Z jakiegoś powodu zapragnął się tego dowiedzieć. Patrzył przez chwilę, jak Majka krząta się po kuchni, przygotowując kawę.
- Nie wiem, czym się kierujecie, wybierając sobie partnera... - zaczął ostrożnie – Miałem na myśli na przykład małżeństwo?
- Najczęściej uczuciem, ale czasem ludzie pobierają się z innego powodu – zastanowiła się – Czasami z powodu ciąży, ale to się raczej dobrze nie kończy – westchnęła.
- U nas to nie do pomyślenia. Nikt nie zaryzykuje seksu w realu...  
- Bo nie musi – przyznała – Chociaż... - zmarszczyła brwi – A w pełni Obdarowana jak może sprawdzić przed ślubem, czy chłopak jej odpowiada? Albo w pełni Obdarowany?  
     Oskar zastanowił się nad jej pytaniem. Wcześniej jakoś mu to nie przyszło do głowy, albo raczej, odsuwał od siebie takie myśli.  
- No, bo skoro nie miałeś pojęcia o antykoncepcji, to macie raczej... archaiczne podejście do tematu – ciągnęła.
- Archaiczne?!
- Ty nie. Widziałam na co cię stać  – przyznała pojednawczo – Ale sam powiedziałeś, że w moim przypadku byłoby inaczej, gdybym należała do Zgromadzenia. - Usiadła naprzeciw niego i pociągnęła z kubka łyk kawy – Ja sobie nie wyobrażam, jak można się pobrać z kimś, kogo się nie zna od tej strony.
- Na szczęście mnie poznałaś – Oskar nachylił się do niej przez stół.
- Trochę – uśmiechnęła się, skupiając wzrok na kubku z kawą, jakby nagle dojrzała tam coś niezwykle interesującego – Wiesz co? Przypominacie mi trochę Amiszów, albo tych... No, mniejsza z tym. Jesteście jak z innej bajki.
- Bo kierujemy się zasadami innymi niż twoje? - starał się utrzymać żartobliwy ton, aby ukryć, że jej słowa trochę go dotknęły.  
- Bo te zasady zupełnie nie przystają do dzisiejszych czasów – upiła znowu łyk kawy – Pójdę się ubrać, zanim wrócą chłopaki – musnęła nieco szorstki policzek – Ogól się, bo będę cała podrapana – mrugnęła wesoło i odwróciła się na pięcie, zabierając ze sobą kubek.
     Oskar odprowadził ją wzrokiem. Szła kołysząc przesadnie biodrami i mógłby przysiąc, że robiła to specjalnie. Jasne, że tak i w dodatku, robiła to dla niego! Przełknął głośno ślinę napływającą mu do ust. Jakimś sposobem sytuacja zaczynała wymykać mu się spod kontroli. Wiedział doskonale, czego oczekiwał od niego dziadek, ale jak do cholery miał to zrobić, skoro ta dziewczyna nie mieściła się w żadnych ramach? Gorzej! Z jakiegoś niezrozumiałego powodu zapragnął ją zrozumieć. Przeczesał włosy palcami i spojrzał w górę, zastanawiając się, kiedy ta myśl zrodziła się w jego skołowanym umyśle.        
- Ciężka noc? - głos Johana wyrwał go z zadumy.  
- Nie bardzo – roześmiał się – Ale udana. A co u was?  
- Greg i Jean jeszcze zostali... - zaczął niezbyt pewnym tonem.
     Dopiero teraz Oskar zauważył w ręce Johana telefon. Jeden z dwóch satelitarnych, jakie mieli na łodzi.
- Złe wieści? - zmarszczył brwi.
- Mieszkanie Judith zostało splądrowane. Zginęło parę drobiazgów, ale nic naprawdę ważnego.
- Skąd wiesz?  
- Mieszkanie zapisała Zgromadzeniu, więc skatalogowano wszystko, co w nim było. - Johan umilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał – Czegoś u niej już szukali, ale widocznie tego nie znaleźli i wrócili. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- Och! Przepraszam, niechcący słyszałam... - Majka przechyliła głowę zaglądając Oskarowi w oczy.
- Nie szkodzi, i tak miałem cię zapytać... - jego głos nabrał ciepła, kiedy zwrócił się do niej.
- Chyba wiem, o co – przerwała mu – Zaraz przyniosę.
     Johan nie potrafił ukryć zdziwienia. Nie tylko dlatego, że Majka mogła mieć jakiś przedmiot należący do Judith, ale także z powodu sposobu, w jaki rozmawiali ze sobą z Oskarem. Była między nimi zażyłość. Czuło się ją bardziej w ich spojrzeniach, niż w słowach... Otrząsnął się. To niepodobne do Oskara, pomyślał skonsternowany.  
     Po chwili Majka pojawiła się w korytarzu, niosąc w dłoni piękny naszyjnik ze srebra. Był to  owal na masywnym łańcuchu, ozdobiony ornamentami i koralami. Bez słowa podała go Oskarowi. Cała trójka pochyliła się nad klejnotem, oglądając go ze wszystkich stron.  
- Musi być z litego srebra – Oskar ważył naszyjnik w dłoni – Czy coś powiedziała na jego temat?  
- Nie – Majka pokręciła głową – Tylko, że oddam jej go później. Myślę, że chciała się przekonać, czy będę go w stanie zabrać ze sobą z jej mieszkania.      
- To możliwe... - Oskar potarł brodę palcami – Może tego szukają? - spojrzał pytająco na Johana.
     Ten jednak nie wyglądał na przekonanego.  
- Zginęły różne pudełka, kasetka na drobiazgi... Możliwe, że znaleźli to, czego chcieli – stwierdził, oglądając naszyjnik – Nic na nim nie ma, ani liter, ani żadnych znaków. Nie sadzę, żeby miał jakieś znaczenie, poza swoją ceną.  
     Majka wyprostowała się i zawiesiła sobie wisiorek na szyi. Dla niej miał znaczenie!
- Chodź, zrobimy razem śniadanie – mrugnęła do Oskara – No, chodź! – trąciła go biodrem w ramię.
     Posłał jej spojrzenie pełne niedowierzania, ale widząc, że nie żartuje podniósł się zza stołu i ruszył za nią do kuchni.
- Jajecznica, czy sadzone? - spytała, wyciągając z lodówki foremki z jajkami.  
- Jakie chcesz. Chłopaki wszystko zjedzą. Jak jeszcze zobaczą, że zagoniłaś mnie do roboty w kuchni... - pokręcił głową.
- Mam nadzieję, że nie złamałam znowu jakiejś pradawnej zasady? - zaszczebiotała z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
- Nie, ale nie sądzę, żeby to był powód do żartów – pochylił głowę i spojrzał na nią udając zagniewanego.
- Zostaw nas na chwilę samych – mrugnęła porozumiewawczo do Johana – Musimy omówić pewne kwestie w cztery oczy – przeniosła wzrok na Oskara.  
- O co chodzi? - spytała, kiedy Johan zniknął za drzwiami swojej kabiny - Nie możesz ze mną pokrzątać się po kuchni?
- Ja nie gotuję dla innych.
- Bo co? Zostałeś stworzony do innych celów?  
- Można to tak nazwać.
- Kto tak postanowił? Mistrz?  
- Nie. Nikt nie musiał postanawiać. To po prostu oczywiste.  
     Majka wydęła usta. Stała przez chwilę ważąc w duchu, czy warto się spierać.  
- W porządku – powiedziała w końcu – Sama to zrobię.
     Nie oglądając się więcej na Oskara, zaczęła rozbijać skorupki jajek, wlewając ich zawartość do miski. Oskar przyglądał się temu przez chwilę, po czym sięgnął po chleb i bez słowa odkroił piętkę. Majka uśmiechnęła się do siebie pod nosem. Tę rundę wygrała.  
- Chciałbym, żebyśmy się dziś udali do zamku – Oskar spojrzał na Majkę z ukosa. Wodziła go za nos i w dodatku świetnie się bawiła.
- Do Mistrza czy do ciebie? - spytała, umyślnie nie odrywając się od pracy.
- Do mojej matki - rzucił niby od niechcenia.
- Och!  
- Już od kilku dni prosi, żebym was sobie przedstawił.
     Nie bez satysfakcji zauważył, że Majka upuściła do miski kilka skorupek.  
- Chyba nie masz nic przeciwko temu? - spytał, zachodząc ją od tyłu.  
     Majka wyprostowała się, wspierając ręce na blacie kuchennym. Ile matek chłopaków poznała? Żadnej. Kiedy chłopak przyprowadza do matki dziewczynę? Kiedy myśli o niej poważnie. Kiedy w pełni Obdarzony, należący do Zgromadzenia przyszły Mistrz przyprowadza dziewczynę do matki? Uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia!
- Dlaczego jej na tym zależy? - spytała, siląc się, by to zabrzmiało nonszalancko.
– Jest ciekawa, jaka jesteś – szepnął jej do ucha, ocierając się o nią powoli.  
     Odetchnęła głębiej. Grał nieczysto, ale nie miała siły, by go odepchnąć. Wygięła się lekko, odchylając głowę. Oskar przycisnął się do jej pośladków. Czuła, jak wzbiera w nim chuć. W ustach jej zaschło, jakby cała wilgoć odpłynęła w dół i zebrała się między jej drżącymi udami. Nadrabiam abstynencję czy co, pomyślała, kiedy uświadomiła sobie, że zaledwie przed kilkoma godzinami skończyli się kochać.  
- Pomogę ci w tej kuchni, ale zapłacisz mi za to słono – wyszeptał ochryple tuż przy jej uchu – Ugrzęźliśmy na tej wysepce, więc...
     Dalsze słowa przerwał mu tupot stóp uderzających o trap, a potem o pokład. Greg i Jean wracali. Oskar powoli się odsunął i jakby nigdy nic, wrócił do krojenia chleba.  
- Dziś na śniadanie jajecznica! – głos Majki drżał nieco, kiedy zwróciła się do wchodzących do wnętrza łodzi chłopaków.  
- Super! - odkrzyknęli, przyciągając ciaśniej okręcone wokół bioder ręczniki.  
     Nie umknęło jej, że na widok Oskara pomagającego w kuchni, na ich twarzach odmalowało się zaskoczenie.  
- Czy możemy wcześniej zajrzeć na grób Judith? - spytała cicho, kiedy zostali sami – Proszę. Tylko na chwilę.  
- Majka!  
- Przecież wiem, że we śnie jesteś niepokonany – powiedziała przymilnie – Ja też mam sporą siłę. Sam widziałeś...
- No dobrze – westchnął z rezygnacją.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 4613 słów i 25595 znaków.

Dodaj komentarz