Meteory. Po zachodzie słońca 13

Meteory. Po zachodzie słońca 13Rozdział 23
Wyspy greckie. Lipiec 2014.
     Oskar siedział na pokładzie „Insomni” z laptopem na kolanach, ale nie mógł się skupić. Tego dnia zakotwiczyli w odludnej zatoczce przy jednej z niewielkich wysp. Miał zamiar dać chłopakom trochę wytchnienia, tak żeby mogli spędzić noc wedle własnego uznania. Katamaran był bezpiecznym schronieniem, nieosiągalnym ani dla Swena, ani dla Heleny. Jeśli jego dziadek się nie mylił, to Marianna mogła być prawnuczką Rosanny. Co prawda twierdził, że dawno temu osobiście sprawdził wszystkie dokumenty dotyczące jej zgonu i nie dopatrzył się w nich nieprawidłowości, ale nigdy nie pogodził się do końca z faktem, że jej Dar przepadł. Nie było tajemnicą, że Rosanna i Mistrz się przyjaźnili. Może nawet darzył ją czymś więcej niż przyjaźnią? Śmierć Rosanny i nowo narodzonego dziecka, któremu nie udało się przekazać Daru nie były niczym niespotykanym, a jednak odszukał także tamte dokumenty. Oskar był wtedy dzieckiem, więc nie mógł tego pamiętać, ale potem wiele razy słyszał rozmowy rodziców i innych Obdarowanych.  
     Uniósł głowę i przysłonił oczy ręką. Na wysokim kamienistym brzegu kilka postaci krążyło wokół sporej już kupki gałęzi. Majka zapragnęła rozpalić ognisko, wiedząc, że tego dnia nie zasną aż do wschodu słońca. Ku zaskoczeniu Oskara, cała załoga ochoczo ruszyła razem z nią zbierać opał, a Greg zaofiarował nawet swoją pomoc przy zbudowaniu kamiennego kręgu wokół ognia. Oskar patrzył, jak raz po raz któraś z postaci pojawiała się na poszarpanym skalistym zarysie wyspy, by po chwili zniknąć i pojawić się w innym miejscu. Przyłapał się na tym, że szuka najdrobniejszej z nich z powiewającymi na wietrze włosami, zebranymi w koński ogon.  
     Załoga polubiła Mariannę, nie dało się tego ukryć. Każdy z chłopaków traktował ją z szacunkiem, ale też z sympatią, choć każdy na swój sposób. Ona także do każdego z nich podchodziła inaczej, potrafiąc wyczuć ich wrażliwość. Nawet Akos, który raczej nie był z natury towarzyski znalazł czas, by pokazać jej węzły żeglarskie. Inna sprawa, że Majka garnęła się do pomocy przy pracach na łodzi. Szybko pokonała naturalną nieśmiałość, jaką człowiek odczuwa w nowym środowisku i dała się poznać jako wyjątkowo zdolna i pilna uczennica. Wprost chłonęła informacje, jakie jej przekazywali, zapamiętywała je i nigdy się nie myliła, nawet, jeśli mówili równocześnie. Wkrótce znała ich daty urodzenia, imiona rodziców i rodzeństwa, jeśli takie posiadali, ulubione potrawy i hobby, i masę innych z pozoru nieważnych informacji.  Ona jednak potrafiła je wykorzystać, na przykład serwując Jeanowi naleśniki z konfiturą różaną kupioną w portowym sklepiku, a Gregowi z bananami i nutellą. Oskara nie dziwiło więc, że ze stoickim spokojem tłumaczyli jej, dlaczego ma coś zrobić tak, a nie inaczej. Przyjęli po prostu do wiadomości, że nie wykonywała poleceń, jeśli uznała je za bezsensowne. Była uparta. Tak, jak tego ranka, kiedy spytała o pogrzeb Judith. Musiał naprawdę się namęczyć, żeby odwieść ją od pomysłu odwiedzenia grobu jeszcze tego wieczoru.
     Majka stanęła na krawędzi skały i pomachała rękami nad głową, tak by zwrócić na siebie uwagę Oskara. Odmachał jej. Był prawie pewien, że się roześmiała. Zawróciła i pobiegła w stronę, gdzie po zachodzie słońca miało zapłonąć ognisko. Odprowadził ją tęsknym wzrokiem. Z nią by się nie nudził. Był wdzięczny losowi, że postawił tę dziewczynę na jego drodze, i to dokładnie w chwili, gdy tego potrzebował. Był tylko jeden problem: Jej sytuacja była niejasna, bo jeśli była prawnuczką Rosanny, Helena miała w jej sprawie coś do powiedzenia. Nie było tajemnicą, że nie była im przychylna. Chyba, że formalnie Marianna zostałaby zwolniona z posłuszeństwa krwi... Gdyby to zależało tylko od niej, miałby o wiele prostsze zadanie. Tego był prawie pewien. Prawie, bo był jeszcze chłopak z obozowiska. Zatrzasnął pokrywę laptopa i wstał. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu. Jeśli mieli spędzić wspólnie czas, zanim chłopaki zaszyją się w swoich kajutach, powinien się przebrać. Przechodząc obok drzwi do kajuty Majki, poczuł zapach jej perfum. Spojrzał w dól. Jego reakcja była tak silna, że aż zaskakująca. Pociągała go fizycznie, jak chyba jeszcze żadna dziewczyna, ale nie chciał przeciągać struny. Dziadek wyraźnie dał mu do zrozumienia, co było priorytetem. Westchnął głęboko, odchylając głowę. Nigdy nie sądził, że właśnie tak to będzie wyglądało. Właściwie, to nawet wolał takie podchody, zamiast targów o rękę dziewczyny. Napełniały go obrzydzeniem. Dlaczego nie mógł po prostu powiedzieć jej kim jest i czego Zgromadzenie od niej oczekuje?  
- „Bo wychowała się w innym świecie niż nasz i gotowa odmówić” - zabrzmiały mu w uszach słowa dziadka.      
---
- Muszę ci coś powiedzieć – Oskar grzebał patykiem w żarze ogniska.  
     Majka nadstawiła uszu. Coś jej mówiło, że to będzie osobiste wyznanie. - Tak?
- Kiedy z tobą byłem... Mam na myśli... kiedy się kochaliśmy – Przełknął głośno ślinę i posłał jej szybkie spojrzenie – To nie do końca było tak, że nie mogłem przewidzieć, co się stanie – wyrzucił z siebie.
- Ooo?!
- To znaczy, nie mogłem, ale też nie zrobiłem niczego, żeby sprawdzić, jakie to będzie miało dla ciebie konsekwencje – przyznał.
     Stwierdzenie Oskara trochę ją zaskoczyło. Uniosła głowę, wbijając w niego wzrok. - Słucham?  
- Prawda jest taka, że tak strasznie tego chciałem..., że po prostu założyłem, że wszystko jest OK – powiedział powoli.  
- Dlaczego mi to mówisz? Ja naprawdę nie żałuję.
     Podniósł głowę, napotykając jej badawcze spojrzenie. Nie potrafili oderwać od siebie wzroku, jakby wzajemnie badali swoje odczucia. Oskar zdał sobie sprawę, że będzie mu trudniej, niż sądził.
- Jeśli zostanę Mistrzem, mam chronić innych i wyznaczać im granice. Mam karać za ich przekraczanie, a tymczasem ja sam je naruszyłem - w jego głosie dało się słyszeć szczerość.
- Jesteś dla siebie bardzo surowy – Chciał tego. Strasznie chciał! Jej serce podskoczyłoby z radości, gdyby to było możliwe. A nie było? Czy w ogóle słowo „niemożliwe” miało teraz sens?  
- Sprawiedliwy – westchnął – Staram się być dla siebie sprawiedliwy. Będziesz miała okazję mnie ocenić i chcę, żebyś była obiektywna.
- Ocenić ciebie? - zdziwiła się – Ale tak publicznie?
- Na jesieni mamy spotkanie całego Zgromadzenia Obdarowanych. Czeka tam na ciebie miejsce, jeśli zgodzisz się je przyjąć, ale mam nadzieję, że tak.
- Miejsce dla mnie? Głos? - O czym on mówił, do cholery?
- Jesteś Obdarowana, jesteś jedną z nas - wyjaśnił – Jako pełnoprawny członek Zgromadzenia będziesz musiała poprzeć lub odrzucić moją kandydaturę. Wolałbym, żeby ktoś inny ci to wytłumaczył, ale zważywszy na okoliczności... - westchnął ciężko – Czuję się odpowiedzialny za to, co się stało.  
- Oskar, ja tego nie żałuję – powiedziała powoli – Może wolałabym dokonać takiego wyboru bardziej świadomie, ale teraz już nie ma to znaczenia. I wiesz co? Mogłabym to powtórzyć...
- Chcesz tego? - Miał podstawy, żeby się tego spodziewać, ale jednak go zaskoczyła. Co powinien teraz zrobić?  
- A ty nie? - spytała, mrużąc oczy.
     Oskar przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tylko oczy lśniły mu dziwnym blaskiem, jakby całe jego wnętrze płonęło.  
- Nawet nie wiesz, jak bardzo, ale...
- Ale?
- Powinnaś wiedzieć, że my... - urwał, szukając odpowiednich słów – Ja mam pewne obowiązki...  
- Obowiązki? Masz żonę? - Cholera! Nie spytała o to! Powinna? Nie miał obrączki!
- Nie! Nie o to chodzi. - Jej reakcja go ucieszyła - To znaczy... Niedokładnie o to...  
- Masz kogoś – domyśliła się – Wcale nie musimy – dodała szybko. Zbyt szybko – Po prostu pomyślałam, że skoro się całowaliśmy wtedy na plaży...  
- Nie! Nie mam nikogo! Posłuchaj, oboje jesteśmy Obdarowanymi w pełni, więc teoretycznie to idealna sytuacja...
- Kurde, wyrażaj się jaśniej! - zirytowała się. Wysyłał takie sprzeczne sygnały.
- Chodzi dzieci! – powiedział powoli – Dla nas dzieci są tak samo cenne jak Dar, ale to nie takie proste – Z trudem stłumił ogarniającą go panikę. A jeśli ją spłoszy? Dziadek by go chyba w tej chwili zabił!
- Ale ja nie mam zamiaru mieć dzieci – wybałuszyła oczy – Przynajmniej na razie – dodała.
     Oskar umilkł gwałtownie, jakby jej odpowiedź go zszokowała.  
- Miałam ochotę na seks, a nie na macierzyństwo – roześmiała się, nieco zbita z tropu, ale widząc jego minę, spoważniała – O co chodzi z tymi dziećmi?  
- Jeśli spłodzę syna, mój dziadek będzie chciał przekazać mu swój Dar, a więc... umrze. - To było jedyne wytłumaczenie, jakie mu w tej chwili przyszło do głowy.
     W głosie Oskara był coś nieuchwytnego, jakby smutek, który chwycił ją za serce. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę. Teraz wydawał jej się starszy i bardziej poważny.  
- Seks nie zawsze kończy się dzieckiem – stwierdziła, starając się, żeby zabrzmiało to z  politowaniem – Słyszałeś kiedyś o antykoncepcji?
- Owszem, ale... Powiedzmy, że nigdy jej nie potrzebowałem – w jego głosie brzmiała niepewność.      
     Oskar niepewny! Nie mogła uwierzyć.
- Chcesz powiedzieć, że nigdy tego nie robiłeś naprawdę? Mam na myśli, nie we śnie? - zdumiała się.
- Tak było prościej – wzruszył ramionami – Nie miałem wielu okazji do zawierania znajomości z dziewczynami w realnym świecie, a Obdarowani mają swoje sposoby na urwanie się rodzicom. Zresztą... - urwał, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Tak? - coraz bardziej ją fascynował.
- Nie narzekałem na brak... - wzruszył ramionami - No wiesz, Obdarowanych II i III stopnia jest sporo.  
- Och! - poczuła się odrobinę dotknięta. Może nawet więcej, niż odrobinę – Dlatego byłeś taki pewny siebie – wypaliła.
     Oskar zmarszczył brwi i przełknął głośno ślinę. Pewny siebie? Dobre sobie!
- Nie narzekałaś – stwierdził z błyskiem w oczach.  
- Cóż, może masz rację? - postanowiła wziąć odwet – W sumie, seks w realu jest trochę przereklamowany – rzuciła, siląc się na kpiący ton.
     Oskar był autentycznie zdumiony. W ogóle nie brał pod uwagę, że ona ma coś do powiedzenia w tej kwestii. Kochała się z kimś innym? Z tamtym chłopakiem? Ugryzł się w język, zanim zadał to pytanie na głos.  
     Zaległa kłopotliwa cisza.  
- Mogłabyś mi pokazać... - Oskar odezwał się pierwszy – Jak to jest w realnym świecie. Chociaż, w naszym przypadku, chyba podobnie, bo jak się przekonaliśmy, sen ma fizyczne skutki... - urwał, czekając na jej reakcję. Zbyt mocno jej pragnął, by teraz odpuścić.
- To znaczy, że nie robiłeś tego z żadną w pełni Obdarowaną dziewczyną? - spytała cicho, nie patrząc mu w oczy.
- Nie – pokręcił głową – Tylko z tobą.  
     Majka podniosła głowę i utkwiła w Oskarze wzrok. Żar ogniska rzucał na nich ciepłe światło, dodające aury tajemniczości i intymności. Wstała i powoli usadowiła się na jego kolanach, przekładając nogi w ten sposób, żeby znaleźć się z nim twarzą w twarz. Uniósł głowę. Jego oczy lśniły pożądaniem, ale nie wykonał żadnego ruchu, by ją zachęcić.
- W moim świecie, nie potrzebujemy pytać o każdy drobiazg - szepnęła – Skoro powiedziałam, że chcę się kochać, to znaczy, że wszystkie chwyty dozwolone.
     Schyliła się i ująwszy jego twarz w dłonie, sięgnęła do ust. Powitał ją głębokim niskim pomrukiem. Jej słowa dały mu zielone światło, a przynajmniej tak mu się wydawało. Przyciągnął ją do siebie, przechylił nieco do przodu, wpijając się równocześnie w jej soczyste wargi. Jęknęła, ale nie cofnęła głowy. Chciała poczuć to, co czuła za pierwszym razem. Chciała się oddać bez reszty i odlecieć w przepaść. On potrafił ją tam zabrać. Czuła to, wiedziała... Ostrożnie ujęła jego dłoń i położyła sobie na piersi. Oskar natychmiast odszukał rząd guziczków i z zadziwiającą sprawnością rozpiął je jeden po drugim. Jego język przez cały czas krążył w jej ustach. Zakazany owoc smakował wyjątkowo. Dotarło do niego, że gdyby Majka należała do Zgromadzenia, znałaby swoją cenę. Za jej przyzwolenie na seks trzeba by zapłacić obrączką. Tymczasem ona nieświadomie oddała mu się z własnej woli. Ten owoc miał naprawdę wyjątkowy smak. Na tyle wyjątkowy, że zamierzał go zatrzymać tylko dla siebie, niezależnie od planów jego rodziny.
     Nagle zaświtała mu myśl, że mógłby pójść na skróty. Gdyby teraz zaproponował jej małżeństwo? Zgodziłaby się? Nawet, gdyby potrzebna była zgoda Heleny, byłoby łatwiej...
- Maryann... - wyszeptał bez tchu, odrywając się od jej nabrzmiałych warg.
- Ćśśś – Położyła mu palec na ustach. Nie chciała słuchać o kolejnych zakazach, regułach i tym podobnych.  
     Rozchyliła koszulę, ukazując Oskarowi nagie ciało z nieopalonymi pod bikini jasnymi trójkątami wokół sterczących brodawek. Odpowiedzią był narastający ucisk w miejscu, gdzie jej krocze przylegało ciasno do jego podbrzusza.  
     Niech się dzieje, co chce, postanowił, obejmując pełne, jak dojrzałe owoce piersi. Rozkosznie wypełniały mu dłonie, kusiły delikatną skórą i ciepłem. Objął ustami jedną brodawkę, uciskając równocześnie palcami drugą. Majka jęknęła cicho i odruchowo napięła mięśnie ud, jakby spinała ostrogami niesfornego konia. Oskar stęknął głucho. Wciągnął mocno delikatne ciało i zacisnął odrobinę zęby na twardym sutku. Majka szarpnęła się i jęknęła głośniej. Przeszył ją dreszcz, spłynął w dół i załaskotał nieznośnie. Poruszyła się, niecierpliwie ocierając kroczem o twardy podłużny kształt, ale Oskar się nie spieszył. Teraz objął ustami drugą brodawkę. Wzniosła głowę do gwiazd, czekając na ugryzienie i kolejną falę rozkoszy. Po chwili powietrze przeszył jej  głośny jęk przechodzący w pełne skargi kwilenie.

Rozdział 24
Wyspy greckie. Lipiec 2014.

- Chyba musimy zmienić miejsce? - Oskar spojrzał jej w oczy roziskrzonym wzrokiem.  
     Potulnie skinęła głową i pozwoliła się poprowadzić w dół do czekającego na brzegu pontonu.  
     Oskar sprawnie przetransportował ich na katamaran i po zacumowaniu, pomógł Majce wejść na pokład. Sam z niemałym trudem, pokonując sprawiający ból ucisk spodni, podążył za nią.
- Do mojej – pociągnął Majkę do kajuty.  Zrzucił buty i koszulę. - Wyjrzyj przez luk – wskazał jej okno nad łóżkiem.
- Teraz? - zdziwiła się, ale wykonała polecenie.  
     Odpiął jej pasek i spodnie, i ściągnął je w dół. Stała w samych majtkach i rozpiętej koszuli, stanowiąc widok jedyny w swoim rodzaju. Powolnym ruchem rozpuściła włosy, pozwalając im opaść swobodnie na ramiona i plecy. Oskar przełknął głośno ślinę. Szybko pozbył się ubrania i ukląkł przed swoją boginką.  
- Zrób to, na co masz ochotę – wyszeptała – Pozwalam ci na wszystko, tylko użyj prezerwatywy. Jest w kieszeni moich spodni. - Bała się, że jeśli teraz mu tego nie powie, potem już nie będzie w stanie.  
     Bez słowa wyjął małe kartonowe opakowanie, obejrzał je z uwagą i położył na kołdrze. Maja przymknęła oczy. Najpierw poczuła na udzie ciepły oddech, potem usta, a wreszcie zęby. Szczypały delikatnie, jakby nieśmiało, potem mocniej i wyżej... Wreszcie dotarły tam, gdzie czuła coraz mocniejsze drżenie i rozpieranie. Rozstawiła szerzej nogi, dając Oskarowi dostęp do swoich najintymniejszych miejsc. Chwilę to trwało nim poczuła jego usta na samym najwrażliwszym pączku. Wrażenie było takie, że musiała się przytrzymać rękami brzegów włazu, by nie runąć w dół na pościel. Oskar krążył językiem wokół, smagał i ssał. Ona traciła zmysły. Szczupłe ciało pokryło się mgiełką potu, drżało i prężyło się, pozbawione własnej woli. Nagle gdzieś w dole brzucha poczuła skurcz, rozkoszny i silny. Znała to uczucie. Po chwili drugi... i kolejny. Wstrzymała oddech. Oskar nie przestawał jej pieścić. Kolana się pod nią ugięły, a wtedy nagle... wsunął w nią palec, a może dwa...? Rozpadła się, oderwała od ziemi i runęła w otchłań. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa.    
     Oskar patrzył jak urzeczony na błądzący po jej twarzy uśmiech, na jej drżące usta i przymglony wzrok. Zdołał ją pochwycić, gdy jak rażona piorunem osunęła się w dół, obezwładniona orgazmem. Ułożył ją ostrożnie i sięgnął po prezerwatywę. Miał twardy jak stal maszt i pełne jądra, które zamierzał opróżnić w ponętnym, bezbronnym ciele, leżącym tuż przed nim. Otworzył opakowanie i ujrzał dwie srebrzyste saszetki. Myśl, że ktoś przed nim zużył już jedną, zabolała go bardziej, niż byłby gotów przyznać. To musiał być ten chłopak z obozu archeologów! Powoli, niewprawnie, ale nałożył kondom. Potrzebował chwili, by się oswoić z uciskiem. No dalej, panno „doświadczona”, pomyślał, rozchylając jej szczupłe uda.             
- Och! - Majka gwałtownie otworzyła oczy, czując na sobie dłonie Oskara.
- Powiedz, jeśli zaboli. Nie mam wielkiego doświadczenia poza snem – wyszeptał tuż przy jej uchu i powoli naparł na jej obrzmiały po niedawnej rozkoszy srom.  
     Była ciasna, ale na tyle wilgotna, że zdołał w nią wejść prawie do połowy. Uniósł głowę i napotkał rozszerzone źrenice, pełne zdziwienia i... pożądania? Wycofał się powoli i naparł znowu. Majka rozchyliła uda mocniej. Wciąż patrzył jej w oczy, jedno brązowe, drugie niebieskie, najpiękniejsze, jakie w życiu widział.
- Os-kar – jęknęła.
- Boli? - zatrzymał się.
- Nie. Po prostu chciałam to powiedzieć. Oskar!  
- Maryann. Majka – odpowiedział jej – Patrz na mnie.  
     Poruszał się coraz pewniej i szybciej, wydobywając z Majki całą gamę jęków, westchnień, a wreszcie przytłumionych okrzyków.  
- Wyprostuj nogi – polecił, czując, że jego wytrzymałość się kończy – Szeroko, najszerzej jak możesz...
- Ooooch! – teraz ocierał się o jej wrażliwą łechtaczkę przy każdym pchnięciu.
- Nie zamykaj oczu. Patrz na mnie! - Chciał mieć pewność, że myśli tylko o nim.
- Os-kar! Ja... ja... Oooooch!  
     Wstrzymała oddech, czując jak napięcie kłębiące się między jej udami i wyżej, w miejscu, gdzie tarcie sprawiało jej rozkosz graniczącą z bólem, wzbiera i zaczyna się przelewać, wypełniając  całe jej ciało.  
- Nie. Zamykaj. Oczu...
     Oskar ostatkiem sił bronił się przed dojściem na szczyt. Niepotrzebnie. Majka wyprężyła się nagle i zamarła w bezruchu. Jej szeroko otwarte oczy teraz sprawiały wrażenie identycznych. Rozszerzone źrenice przesłoniły tęczówki. Jeśli były zwierciadłem duszy, to mógł teraz wyczytać w nich bezgraniczne oddanie i szczęście. Powoli przymknęła powieki, spod których na jej policzki spłynęły gorące łzy. Scałował je szybko. Miał dziwne uczucie, że ich słonawy smak przeniknął gdzieś do najgłębszych zakamarków jego duszy.  
     Otrząsnął się dopiero po chwili, gdy poczuł skurcz jąder i jakąś przemożną siłę zmuszającą go do podjęcia nowego wysiłku. Nie zważając na ciche jęki protestu, pchnął kilka razy, by wreszcie eksplodować i opaść z głuchym pomrukiem na drżące po niedawnych przeżyciach ciało Majki. Resztką świadomości uzmysłowił sobie, że nie śni, więc wsparł się na przedramionach, by nie przygnieść drobnej dziewczyny swoim ciężarem. Ona ostrożnie objęła go nogami, łącząc stopy nad jego pośladkami. Leżeli tak spleceni ze sobą, z trudem odzyskując spokój.
     Nieco zdyszany głos Oskara pierwszy przerwał ciszę.
- Przereklamowany? - wyszeptał – Mnie się podobało.  
     Majka tylko westchnęła gębko i wtuliła się w jego szyję. Po chwili zaczęła skubać delikatnie ustami jego spoconą skórę. Poczuł, jak jej ciało zaciska wokół jego członka. A może to było coś innego? Cholera, nie miał z tym doświadczenia. Ostrożnie sięgnął dłonią między nich i przytrzymując brzeg  prezerwatywy, wycofał się z ciepłych czeluści. Majka jęknęła z dezaprobatą.  
- Bez tego było wygodniej – westchnął, pozbywając się zabezpieczenia.
- Ale mniej bezpiecznie – roześmiała się, pokrywając tym zmieszanie – Wiesz, ile różnych badań kazał mi zrobić lekarz, jak się dowiedział, że mam za sobą przygodny seks?
- Przygodny seks? - powtórzył z niedowierzaniem – Tak to nazwał?
- A jak miał to nazwać? - przewróciła oczami – Na początku, nawet nie chciałam przyznać, że w ogóle to zrobiłam.
     Oskar zwiesił głowę.
- Przepraszam – Ile jeszcze razy miał to powiedzieć?
- Było dobrze – Majka zarzuciła mu ręce na szyję – Wtedy też...
     Przytulił ją do siebie. Było w jej dotyku coś, co sprawiało, że miał ochotę trzymać ją w ramionach aż do świtu, a potem do zachodu słońca... Nie miał pojęcia, co to jest, ale było przyjemne. Nawet bardzo.  
- Dlaczego nie pozwoliłeś mi zamknąć oczu? - spytała szeptem, tuląc się do niego.
- Chciałem je widzieć. Są piękne, a kiedy się kochasz mają taki... - brakło mu odpowiedniego słowa, by wyrazić co wtedy czuł – Są jeszcze piękniejsze – dokończył.
- Jesteś kochany – westchnęła - Mam nadzieję, że nie złamaliśmy którejś z twoich zasad? - dodała, odchylając nagle głowę – Złamaliśmy? Tak? - zaniepokoiła się.
- Chyba nie... - Pocałował ją leniwie w usta – To raczej kwestia... konfliktu interesów.
- Ooch?
- Gdybyś należała do Zgromadzenia... – zaczął ostrożnie – Prawdopodobnie kazałabyś mi się wcześniej oświadczyć – zaryzykował.  
     Majka prychnęła, tłumiąc śmiech.  
- Naprawdę? - spytała z niedowierzaniem – No, to muszę się zastanowić, czy do was przystanę – roześmiała się, ale po chwili spoważniała. - Judith mówiła coś na ten temat. Coś o przekazywaniu Daru i pobieraniu się tylko między sobą.  
- Zachowanie Daru jest dla nas ważne – przyznał. Czy miał jej teraz powiedzieć wszystko? Całą prawdę? W tym momencie?  
- Na szczęście mam jeszcze sporo czasu – Majka nieświadomie przerwała jego rozważania. Jakoś nie traktowała poważnie tej części zasad. – A wracając do Judith... - posłała Oskarowi proszące spojrzenie spod rzęs – Naprawdę mi zależy. Mam jej naszyjnik, którego już nie mogłam jej oddać. Gnębi mnie to...  
- Majka, proszę – starał się nadać swojemu głosowi stanowczy ton.
- Bardzo mi zależy – wyszeptała, pocierając czubkiem nosa jego szyję – Przecież mogłam się  wymknąć, a tego nie zrobiłam. Zobacz, jak dbam o bezpieczeństwo.
     Oskar wbił wzrok w rozgwieżdżone niebo, widoczne w kwadracie otwartego okna. Czy potrafił jej odmówić?      
- Ale dopiero za kilka dni – westchnął zrezygnowany.
- Kocham cię! – pisnęła i objąwszy go mocno za szyję, pocałowała z pasją.
     W pierwszym momencie zaniemówił z wrażenia, ale po chwili zdał sobie sprawę, że tak po prostu wyraziła wdzięczność. Odpowiedział na pocałunek. Po chwili poczuł, że krew spływa mu gwałtownie w dół i jeśli natychmiast nie przestaną, to...
- Mmmm – Majka zamruczała, czując na brzuchu ucisk.
-  Nie panuję nad tym, kiedy jesteś blisko – wyszeptał do jej ust.  
     Pochłonęła te słowa, pozwalając im rozpalić wyobraźnię. Jego pożądanie było zaraźliwe.    
- Chcę cię – powiedziała cicho, ocierając się o niego powoli.
     Tym razem Oskar nie zamierzał czekać. Chwycił jej dłonie i przeniósł nad głowę, splótł palce z jej palcami. Miał nieodpartą ochotę odwrócić ją na brzuch i unieść jej zgrabny tyłek, zmuszając do klęknięcia, ale w ostatniej chwili się pohamował. To by była zbyt silna pokusa. Najpierw we śnie, postanowił. Nie do końca ufał samemu sobie, w bądź co bądź nowej dla niego sytuacji. Na samo wspomnienie krągłych pośladków obmywanych morską wodą poczuł, że ślina napływa mu do ust. Z jego gardła wydobył się niski gardłowy pomruk. Ta dziewczyna doprowadzała go do szaleństwa. W jednej chwili sprawiała wrażenie kruchej i niewinnej, by zaraz zbić go z tropu śmiałym stwierdzeniem. Czy to zderzenie ich światów, czy ich samych sprawiało, że miał w głowie zamęt? Jakby na potwierdzenie jego myśli, Majka rozchyliła uda, otwierając się bezwstydnie na jego pieszczoty. Piękność w czystej postaci, przemknęło mu przez myśl na widok jej opalonego szczupłego ciała z jaśniejszym trójkątem na podbrzuszu, który jakby wskazywał mu drogę. Mała kępka czarnych kręconych włosków przysłaniała wejście, ale przecież już tam był. Rozchylił delikatne płatki i gładko wsunął dwa palce do ciepłego wnętrza. Majka krzyknęła, zaskoczona nagłą inwazją, ale po chwili odetchnęła głęboko i wypchnęła biodra na spotkanie pieszczoty. Poczuł to. Poczuł na własnej skórze rozkosz, jaką jej dawał. Nagle dotarło do niego, że nie zniósłby, gdyby jakikolwiek inny mężczyzna dotykał jej w ten sposób. Zaskoczyła go ta myśl. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie doświadczył.
- Weź mnie – Majka patrzyła na niego przymglonym wzrokiem – weź mnie...
     Uklęknął między jej ugiętymi kolanami i chwyciwszy za kostki, oparł sobie jej nogi na ramionach. Pochylił się, pokonując opór naciągniętych mięśni, a ona zamiast zaprotestować, poddała mu się z uśmiechem na twarzy.  Była w tej chwili cała jego!

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 4627 słów i 25933 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik bubu

    Coraz więcej można się dowiedzieć o, "Obdarowanych" i nie wygląda to malinowo. Nasuwa się jakieś porównanie do Greenpeace, ale te dziwaczne rytuały...Majka odgrywałaby ambiwalentną rolę. Jak się chce ludzi "wydymać", to najlepiej odwołać się do ekologii i ochrony środowiska :matrix:

    16 lut 2016

  • Użytkownik ANITA

    Super! :)

    16 lut 2016