Meteory. Przed świtem 25

Rozdział 35
Hamburg. Październik 2014
     Dochodziła piąta rano. Dwie czarne limuzyny mknęły pustymi o tej porze ulicami Hamburga. Pierwsza wiozła samego Mistrza Zgromadzenia Obdarowanych, w towarzystwie ochroniarzy. W drugiej jechała Majka z Oskarem i chłopakami.  
     Uroczysty obiad przeciągnął się do późna, a potem było wręczanie prezentów i życzenia, które zdawały się nie mieć końca. Po kilku szklaneczkach whisky, hojnie rozlewanego przez Carlosa, atmosfera rozluźniła się na tyle, że nikomu nie chciało się wyjeżdżać. Kiedy wreszcie zdecydowali się opuścić gościnny dom, dochodziła druga. Gdyby nie helikopter, przysłany po nich z lotniska, pewnie dotarliby do hotelu jeszcze później. Majka, która pierwszy raz w życiu leciała czymś takim, nagle odzyskała siły i z zachwytem obserwowała rozgwieżdżone niebo i pojedyncze światełka, widoczne na dole pod nimi. Jednak w samolocie zmęczenie dało o sobie znać i po kilkunastu minutach lotu, jej głowa opadła na ramię Oskara. Obudziła się dopiero, kiedy koła samolotu dotknęły ziemi. Pora była wczesna i niewielki odrzutowiec z łatwością otrzymał zgodę na  przewiezienie pasażerów w pobliże terminala. Dyskretnie zaparkowane limuzyny czekały, aż samolot się zatrzyma. Wsiedli do nich, robiąc tylko kilka kroków po płycie lotniska. Obserwując to wszystko, Majka uświadomiła sobie, jak ważną osobistością musi być Mistrz. Jego sposób podróżowania niewiele się różnił od wizyt przywódców państw, czy koronowanych głów.  
- O czym myślisz? - Oskar pochwycił jej spojrzenie.
- Zastanawiam się, jak to jest być Mistrzem. To nie jest życie, jakie prowadzą normalni ludzie – westchnęła.
- Nie jest – przyznał – Ale nie jest takie złe, jak się wydaje – dodał po chwili.  
     Pokiwała głową w zamyśleniu.  
- Gdzie zamieszkamy przez te kilka dni? - zmieniła temat.
- W hotelu, który już znasz. Mamy do dyspozycji ostatnie piętro. Dziadek, moja matka i rodzina Timothy'ego zajmują jedną stronę, a my i twoja rodzina drugą – Oskar potarł dłońmi twarz – Przy  klatce umieściliśmy ochronę. Niestety nie mają osobnej windy dla tej części hotelu.  
- Nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe...
- Timothy nalegał, żebyśmy wybrali hotel z taką opcją, ale dziadek lubi właśnie ten – uśmiechnął się – Ja też go lubię.  
- To musi dużo kosztować – zatroskała się – Nie uzgadniałam tego z babcią Heleną.
- Nie szkodzi. Przecież jesteś głową rodu i ty za płacisz – powiedział z chytrym uśmiechem.  
- Jak to? - odwróciła się do niego gwałtownie.
- Spokojnie, masz fundusz reprezentacyjny. Poza tym, wszyscy Obdarowani, niezależnie od stopnia, mają specjalne ceny na czas „Kongresu” - wykonał w powietrzu znak palcami, jakby chciał pokazać cudzysłów.    
- No tak – bąknęła.  
     Właściwie, powinna się tego spodziewać. Z drugiej strony, nie spotkała nigdy biednego Obdarowanego. Postanowiła, że przy najbliższej okazji, zasięgnie informacji na ten temat. Tymczasem samochód Mistrza zatrzymał się na podjeździe, dokładnie naprzeciw rozsuwanych drzwi. Majka obserwowała, jak Maksymilian Lowrens wchodzi do hotelu w towarzystwie ochrony. Po chwili przyszła ich kolej. Oskar i Johan poprowadzili ją bezpośrednio do windy, podczas gdy Jean i Greg zajęli się formalnościami i bagażem.    
- Lady Margaret już jest – poinformował ich Jean, wracając z recepcji.  
- Doskonale – Oskar odchylił głowę, naciągając mięśnie – Ale męczący dzień.  
- I noc – Majka oparła głowę na jego ramieniu - To był piękny ślub – szepnęła – Dziwny, ale piękny.
     Oskar otoczył ją ramieniem i przygarnął do siebie, nie zważając na pozostałych pasażerów.  
- Pokażę ci twój apartament – powiedział, kiedy drzwi windy rozsunęły się z cichym szelestem.
- Mój? - na jej twarzy odmalował się wyraz zawodu.  
     Oskar poczuł przyjemne drgnięcie gdzieś nieprzyzwoicie nisko. Spojrzał w jej kolorowe oczy. Tańczyły w nich psotne ogniki.
- Jakie plany na dziś? - spytał, siląc się na obojętny ton.
- Jestem umówiona z Anastazją na zakupy. Zamówiłam sukienkę i muszę ją odebrać – dodała widząc jego zdziwienie – Chcę ci zrobić niespodziankę – uśmiechnęła się tajemniczo. A po południu przylatują rodzice i dziadkowie.
- Jesteście wolni do popołudnia – zwrócił się do Johana i Grega - Jean, zawieziesz szanowne panie na zakupy i nie spuścisz ich z oka - Odczekał, aż chłopaki ruszą do pokoi na końcu korytarza, po czym podał Majce kartę magnetyczną – To tu – wskazał jej drzwi.
     Zbliżyła kartę do zamka, umyślnie się nie spiesząc. Oskar wciąż stał obok. Nacisnęła klamkę i uchyliwszy drzwi, odwróciła się przez ramię. Ruszył za nią i po chwili oboje znaleźli się w apartamencie. Nie czekając na odgłos domykających się drzwi, popchnął ją na ścianę, uniósł jej ręce i założył sobie na szyję, a sam sięgnął do ust. Jego język chciwie wdarł się do wilgotnego wnętrza. Nie zdążyła zareagować, gdy naparł jeszcze mocniej, przygważdżając jej szczupłe ciało. Jęknęła, ale się nie broniła. Przyjęła go ulegle, jednak nie obojętnie. Rozchyliła mięsiste usta, pozwalając mu penetrować wszystkie zakamarki, jakby należały do niego. Odczytując to, jako zachętę, puścił w ruch ręce. Najpierw sięgnął do piersi, ciesząc się ich miękkością.  Potem przyszła kolej na pupę. Palcami prawej ręki prześledził linię pleców, aż do jędrnego pośladka i sięgnął głębiej, wyrywając z gardła Majki kolejny jęk. Podciągnął jej udo, otwierając ją na siebie i naparł  twardniejącym podłużnym kształtem. Zaczął poruszać językiem w jej ustach, imitując pchnięcia. Jęczała, poddając się potulnie gwałtownym pieszczotom. Gdyby nie utrata tchu, Oskar zatraciłby się w tym pocałunku bez reszty.
- Pragnę cię – wydyszał, odrywając się od Majki i łapiąc płytkie gwałtowne oddechy.  
     W odpowiedzi wydała nieartykułowany pomruk i opuściwszy ręce, sięgnęła do bluzki, by po chwili rzucić ją na podłogę. Oskar natychmiast poszedł w jej ślady. Zrzucali z siebie kolejne części garderoby, co chwila zaczepiając się łapczywymi pocałunkami. Wreszcie, kiedy na szczycie kopczyka ubrań wylądowały koronkowe majtki, Oskar przyciągnął do siebie Majkę i zmiażdżywszy jej usta pocałunkiem, śmiało wsunął dłoń między drżące uda. Rozstawiła je szerzej, zapraszając niecierpliwe palce i powitała je ciepłem i wilgocią. Z jego piersi dobył się gardłowy niski pomruk. Majka chwyciła gruby członek i oplotła go palcami. Oskar odruchowo wypchnął w przód biodra.
- Mmm, stęskniłeś się – zamruczała zmysłowo – Daj gumkę.
- Nie wiem, czy mam – jęknął i z desperacją rzucił się do sterty ubrań, by przeszukać kieszenie spodni.    
- Może powinnam pomyśleć o tabletkach...? - Majka przesunęła dłońmi po ciele, zwijając je w pączek u złączenia ud. Obserwowała Oskara spod półprzymkniętych powiek.  
- Mam! – rzucił triumfalnie i spojrzał na Majkę. Na jego twarzy pojawił się wyraz zachwytu – Kazałbym cię wyrzeźbić w takiej pozie, gdyby nie to, że musiałbym pozwolić cię oglądać obcemu facetowi.
     Zachichotała cicho i przygryzła wargę. Oderwanie skrawka folii zajęło mu ułamek sekundy. Podniósł się z kolan i stanął przed nią w całej okazałości. Oparła mu ręce na ramionach i podskoczyła lekko, oplatając go w pasie udami. Opuszczał ją w dół, powoli zagłębiając się w rozkosznie miękkie ciało. Mała kępka włosków łonowych łaskotała przyjemnie, sunąc po jego umięśnionym brzuchu.    
- Uwielbiam ten moment – głos Majki przesycony był erotyzmem – Uff! – stęknęła z wysiłkiem, kiedy pozwolił jej opaść w dół całym ciężarem.  
- Idealnie do siebie pasujemy – aksamitnie niski głos Oskara przyprawił ją o drżenie.  
- Masz na myśli, tam, czy w ogóle? - spojrzała znacząco w dół.
- Zgadnij – rozciągnął usta w łobuzerskim uśmiechu i gwałtownie poderwał ją w górę, zaciskając palce na jej pupie.
     Krzyknęła bardziej z zaskoczenia, niż przestrachu. Pochwycił ten krzyk, przywierając do jej obrzmiałych warg. Oparł ją plecami o ścianę i zaczął miarowo pracować biodrami. Majka jęczała do jego ust. Poczuł na karku jej paznokcie i podkręcił tempo. Jęki stały się głośniejsze i bardziej chrapliwe. Tęsknił za tym od wielu dni, a teraz łowił je chciwie i zapisywał w pamięci. Każde jej westchnienie rozkoszy, każdy krzyk ekstazy, był jak nagroda. Lubił seks, ale z nikim nie przeżywał go tak głęboko i tak w pełni, jak z nią. Żar palił go w lędźwiach i spływał w dół do jąder, kumulując się i grożąc wybuchem. Porzucił smakowite usta i odchylił się, by sprawdzić, jak długo jeszcze musi się powstrzymywać. Jednak niepotrzebnie się martwił. Zaróżowione policzki Majki i jej przymglone spojrzenie podpowiadały mu, że oboje są na krawędzi. Zmienił taktykę. Chwycił mocno jej tyłek i spowolnił ruchy, ocierając się piersią o jej sterczące sutki. Rozchyliła usta, chwytając powietrze jakby nagle go zabrakło. Jej długie rzęsy zatrzepotały szybko, nim zacisnęła powieki.  
- Os-kar – stęknęła chrapliwie i spięła się w sobie, wbijając mu paznokcie w ramiona – Ooooch!
- Popatrz na mnie – nagle zapragnął ujrzeć rozkosz w jej spojrzeniu – Popatrz na mnie, skarbie...
     Ścisnęła go udami i z największym trudem uniosła ciężkie powieki. Spijał ten widok jak ambrozję. Nagle poczuł, jak zaciska się wokół jego członka, a on właśnie w tej chwili dochodzi. Obraz mu się rozmył, a jego umysł wypełniło rozkoszne pulsowanie. By nie stracić równowagi, naparł na nią mocniej i oparł się ręką o ścianę, drugą wciąż podtrzymując jej pupę.  Powoli, jakby w zwolnionym tempie rozluźniła mięśnie i spróbowała opuścić nogi, które jednak nie były w stanie utrzymać jej ciężaru.
- Nie ruszaj się – wychrypiał, gładząc dłonią jej pośladki.
     Stali tak długo, spoceni, zdyszani, z trudem odzyskujący równowagę. Wreszcie Oskar przykucnął odrobinę i wycofał się powoli, przytrzymując prezerwatywę.
- Nie lubię tego –  skrzywił się z odrazą – No, ale z drugiej strony, dzięki temu mogę cię mieć... - pocałował ją w nagie ramię.  
- A ja mówiłam serio o tych tabletkach – Majka otarła się o niego, jak kot.          
- Nie. Lepiej nie! - potrząsnął gwałtownie głową – Nie chcę, żebyś robiła coś przeciwko Naturze. To się zawsze źle kończy.
- Nie wygłupiaj się! - prychnęła – Mnóstwo dziewczyn to bierze...
- Nie! Nie wiemy, jak to działa na Obdarowanych! - spojrzał jej głęboko w oczy – Pamiętasz walerianę? Nie chcę żebyś ryzykowała. Wolę niewygody.
- Kochany jesteś, wiesz? - zarzuciła mu ręce na szyję – Ale teraz... - przesunęła dłonią po jego plecach i klepnęła go w pośladek – Zmykaj do siebie, bo muszę się umyć, zanim pójdę mierzyć kiecki!
- Wyrzucasz mnie? - udał oburzenie – I co to w ogóle było? Klaps?
- Można to tak nazwać – pocałowała go w czubek nosa – No już! Wiem, że i twoja mama i Anastazja wiedzą, ale zawsze mi głupio, jak nas prawie nakrywają.
- No to idź już pod ten prysznic, ale widzimy się po południu. Może zjemy razem z twoją rodziną? - Oskar wypuścił Majkę z objęć.  
- OK – mrugnęła do niego i kołysząc biodrami poszła do łazienki.
     Oskar stał, gapiąc się na zaróżowione pośladki, znikające za szklaną taflą drzwi. Przełknął głośno ślinę. Jego silna wola bardzo mu się w tej chwili przydała.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2096 słów i 11782 znaków.

Dodaj komentarz