Meteory. W blasku dnia 8

Rozdział 14

Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014

     Słońce dawno już wzeszło, ale nie sposób było dojrzeć jego promieni przez gęstą warstwę ołowianych chmur. Choć dochodziła dziewiąta, wydawało się, że dzień dopiero się budzi. Oskar spał spokojnie jak dziecko, z szeroko rozrzuconymi rękami. Majka stała w drzwiach łazienki i przyglądała mu się z uśmiechem. Zmęczenie w końcu wzięło górę i nad nim. Chociaż od kilku dni skutecznie się opierał, wydarzenie w monastyrze i seks przepełniły czarę.  
     Nagle z sąsiedniego pokoju dobiegł przytłumiony sygnał komórki. Majka zwinnie wymknęła się z sypialni. Zdążyła odebrać połączenie, nim telefon odezwał się ponownie.  
- Cześć, dobra wróżko! - wesoły głos Agnieszki sprawił, że twarz Majki rozjaśnił uśmiech.
- Dobra wróżko?  
- Przysłałaś mi fajnego posłańca – tym razem głos Agi zabrzmiał niżej i bardziej zmysłowo.
- Taaak? - Majka zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co przyjaciółka ma na myśli.
- Po cichu liczyłam, że przyjedzie po mnie ten twój gladiator - zawiesiła głos – Dzięki, że mnie nie zawiodłaś.    
- Zawsze do usług – roześmiała się – Zdaje się, że nie miałam w tym udziału, ale dowiem się, komu jesteś winna podziękowania i chętnie je przekażę. Tylko się nie spóźnij na ślub!  
- Nie ma obaw – prychnęła – Nie opuściłabym takiej imprezy. Wyjedziemy jutro z samego rana.
- A nie miałabyś ochoty dzisiaj? - Majka postanowiła się trochę podroczyć.
- Och, jesteś na pewno bardzo zajęta – usłyszała w odpowiedzi – Słuchaj, muszę kończyć. Jeszcze raz dzięki!
- Baw się dobrze!  
     Agnieszka rozłączyła się na widok Grega, który ukazał się w drzwiach łazienki. Miał na sobie tylko dżinsy, w dodatku nie do końca zapięte. Prześledziła jego sylwetkę od dołu do góry, oceniając muskularne uda, brzuch i klatkę piersiową. Na koniec złowiła głodne spojrzenie bursztynowych oczu. Spędzili razem całą noc, ale on najwyraźniej nie miał dość. Przeciągnęła się lubieżnie, posyłając mu pełen zachęty uśmiech. Ten facet był dla niej zagadką. Znał się na rzeczy, i to jak! Na pewno zaliczył nie jedną dziewczynę. A mimo to, cieszył się seksem, jakby kochał się pierwszy raz. Wprost kipiał entuzjazmem, kiedy po pierwszym zbliżeniu wyszeptała mu na ucho, że ma ochotę na jeszcze. Nie odsłaniając kołdry, rozsunęła uda, obserwując, jak spodnie Grega zaczynają się opinać na jego twardniejącym członku. Nawet jeśli mieli ze sobą spędzić tylko kilka dni, na pewno nie zamierzała ich marnować.  
- I should take a shower – westchnęła, leniwie odchylając głowę.
- Later – Greg rozpiął spodnie, ukazując Agnieszce, że nie ma pod nimi bielizny.
     Uniosła ramiona i skrzyżowała je za głową. Greg podszedł do łóżka i jednym ruchem ściagnął z niej kołdrę. Pisnęła zaskoczona jego gwałtownością, ale nie dał jej czasu na reakcję. Zwinnie chwycił ją za kostki i przyciągnął do siebie, opadając na kolana. Jękneła głośno, kiedy krótko ostrzyżona głowa zanurzyła się między jej uda. Greg roześmiał się chrapliwie.  
---
Ostrava. Grudzień 2014
     Elegancki pokój hotelowy dosłownie zarzucony był papierami. Wyglądało to tak, jakby ktoś w furii opróżnił kilka biurowych szuflad.  
- Panie? – ładna szatynka około trzydziestki nieśmiało wysunęła się z przylegającej do salonu sypialni.
- Czego chcesz? Jeśli nie masz dla mnie dobrych wieści, to nie chcę cię widzieć – Swen rozparty w fotelu, z nogami na stoliku, nawet nie odwrócił do niej głowy. Zimny ton jego głosu sprawił, że kobieta zatrzymała się w miejscu niezdecydowana.  
- Nie mam dobrych wieści – wyszeptała, spuszczając głowę.
- O dziewczynie wiem – burknął – Co jeszcze?  
- Ja też nie – przełknęła głośno ślinę.
     Swen ścisnął palcami nasadę nosa i pochylił nieco głowę. Poprzedniego wieczoru dostał wiadomość z pobliskiej kliniki. Trzy kobiety, które miały dać mu potomstwo, okazały się bezużyteczne. Zostały jeszcze dwie. Zaletą było to, że obie należały do jego świty. Usłyszał za plecami szelest zbieranych papierów. Tej nocy jeszcze raz przejrzał wszystko, co udało mu się zgromadzić na temat Meteorów i kamienia. Wykradzione pojedyncze kartki notatek Nicolasa i Rosanny nie zdały się jednak na nic. Monastyry zazdrośnie strzegły swych tajemnic. Odwiedził wszystkie, zarówno śniąc, jak i na jawie. Prawie w każdym napotkał azyl, którego nie dało się sforsować. Pofatygował się więc osobiście, lecz tylko po to, by odkryć, że nie wie, czego szuka. Oczywiście wiedział, że musi to być przedmiot dający władzę nad Darem, ale czym był i gdzie go ukryto? Rosanna zabrała tajemnicę do grobu. Staruch też niczego nie wyjawił, pomyślał ze złością. Na myśl, że był tak blisko Majki, i nie dosięgnął jej, szczęki zacisnęły mu się z głośnym zgrzytem zębów. I jeszcze to przekleństwo! Potwierdziły się jego najgorsze przypuszczenia.  
- Skąd ty wiesz, kurwo? - wydyszał.
- Co mówiłeś? - cichy głos dobiegł gdzieś z rogu pokoju.
- Nie do ciebie – odburknął opryskliwie.
     Kiedy z samego rana zadzwonił jego informator z zamku, miał nadzieję dowiedzieć się wreszcie czegoś nowego. Na próżno! Chociaż nie... planowali badania w Monastyrze Varlaam. Był jednym z najstarszych, więc mógł to być trafny wybór. Wiedzieli, czy szukali po omacku, jak on? To było pytanie za milion! W każdym razie informator tego nie wiedział. Wiedział za to, że ani Majka, ani Oskar na razie się tam nie wybierali.  
- Cwany lis – Swen wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Widocznie Oskar wiedział więcej, niż mu się wydawało. Musiał wiedzieć! Obaj z Nicolasem czuli jego obecność. Słyszał ich rozmowę, a Nicolas na pewno rozmawiał wcześniej z synem, a może Rosanna też? Kto wie? Na pewno mu powiedziała o kamieniu. Czy to, że zabijając, podejmuje się życiową decyzję, też? On tego nie wiedział, kiedy odebrał życie pierwszy raz. Zastanowił się, czy taka informacja coś by zmieniła? Czy Nicolas by żył? Gdyby zdradził, kto ma kamień... kto wie? Teraz nie miało to już znaczenia. Tak naprawdę, przekazanie Daru też było dla Swena sprawą drugorzędną. Miał przed sobą jeszcze wiele lat życia. Zamierzał zdobyć klucz do władzy nad Darem. Musiał tylko pozbyć się Oskara. On był przeszkodą, z którą trzeba się było liczyć. Czysty Dar woli i do tego wsparcie potężnych przodków.
     Swen przymknął oczy i wyobraził sobie jak zgniata Oskara, jak zadaje mu ból nie do zniesienia. A gdyby tak zacisnął dłoń na białej szyi Majki? Odmawiając mu dostępu do swojej wiedzy, Rosanna podpisała wyrok. Co prawda wtedy jeszcze nie mógł jej zagrozić, ale Nicolas i Judith dostali za swoje. Majki się nie bał, za to ogarniała go wściekłość na myśl, jak go okpiła.  Kątem oka obserwował, jak jego kobieta zbiera systematycznie porozrzucane kartki papieru, pochylając się nad stołem. Podniósł się z fotela i podszedł do niej od tyłu. Jedną rękę położył jej między łopatkami, przyciskając ją do blatu, a drugą podciągnął w górę spódnicę.
- Swen, nie mogę dziś – jęknęła.  
     Nie zważając na nic, ściągnął jej  majtki, rozrywając je z boku i wyszarpnął tampon. Jęknęła jeszcze raz, ale nie stawiała oporu. Rozpiął spodnie i bez jakiegokolwiek wstępu pchnął mocno, zagłębiając się prawie do połowy.
- Powoli... błagam... - zaskamlała dziewczyna, ale Swen miał to gdzieś.
- Zerżnę tę twoją bezczelną sukę, a ty będziesz patrzył – wymruczał do siebie, pracując mocno biodrami, jakby chciał sobie lepiej wyobrazić, jak to zrobi.  
     Dziewczyna zacisnęła zęby i przymknęła oczy. Na jej ładnej twarzy pojawił się grymas bólu. Jednak stopniowo jej rysy łagodniały, a mięśnie rozluźniały się. Swen spowolnił nieco tempo i przytrzymał jej tyłek. Obserwował z zainteresowaniem własny członek, z widocznymi smużkami krwi, raz po raz zagłębiający się w miękkie, uległe ciało. Wyraz zaciętości na jego twarzy odrobinę złagodniał, przechodząc w zadowolenie. Dziewczyna sapała cicho w rytm pchnięć.
- Dobrze ci? - głos Swena zabrzmiał zaskakująco nisko.
- O tak, Swen, tak... - jęknęła.
     Zmrużył oczy i roześmiał się chrapliwie.
- Dobra suka – klepnął ją w pośladek – wierna i potulna... I z tyłkiem, jak marzenie. Mógłbym cię rżnąć bez końca – znów ją klepnął - A teraz dojdź.  
     Jęki dziewczyny stały się głośniejsze i bardziej chrapliwe. Wreszcie stęknęła z wysiłkiem i wyprężyła się. Swen wykonał jeszcze kilka pchnięć biodrami i znieruchomiał.  
- Swen, wybacz mi, wybacz mi proszę! - załkała nagle dziewczyna – Zawiodłam cię, ale przysięgam, że pragnę ci dać...  
- Cicho! - warknął, przerywając jej gwałtownie – Wiem. Może dasz mi to nawet szybciej niż myślisz – dodał po chwili. Wycofał się i zrobił krok w tył. Spojrzał w dół – Kurwa! – zaklął pod nosem i ruszył do łazienki, pozostawiając swoją kochankę samą.
     Dziewczyna wyprostowała się powoli. Stała przez chwilę, wpatrując się tępo w drzwi do toalety, po czym zebrała z podłogi strzępy majtek i tampon, i powlokła się do sypialni.  
---
Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
     Maksymilian Lowrens stał przy oknie, wpatrując się w grupkę drobnych dziewczęcych postaci, idących w stronę zamku główną ogrodową aleją. Majka w towarzystwie Manueli i Konstancji pokazywała otoczenie zamku swojej młodszej siostrze, Monice.  
- Dawno nie było tu tak radośnie – westchnął stary mistrz, odwracając się do Oskara, opartego o biurko – Oby to trwało jak najdłużej. Może lato będzie jeszcze radośniejsze?
- Może... - Oskar doskonale wiedział, o czym myśli jego dziadek, ale nie dał się sprowokować .
- Jestem zmęczony – nie odpuszczał – Nie każcie mi czekać zbyt długo.
     Oskar podążył spojrzeniem za okno. Wśród przepychających się i chichoczących dziewcząt szybko wyłowił sylwetkę Majki.  
- Musimy najpierw coś załatwić. Ja muszę... – westchnął – A wracając do naszej rozmowy... nie masz nic przeciwko temu, że na jakiś czas zostaniesz bez sekretarza?
- Jesteś Mistrzem – Maks wzruszył kościstymi ramionami – Bierzesz to, czego ci potrzeba. Ale doceniam, że zapytałeś.
- Dziękuję ci dziadku – Oskar wyprostował się – Wiedziałem, że zrozumiesz.
           

Rozdział 15
Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
     
     Choć Majka wyobrażała sobie, że złożą z Oskarem przysięgę w salonie Margaret, życie dość niespodziewanie wprowadziło swoje poprawki. Po pierwsze ilość gości znacznie przerosła możliwości nawet całego apartamentu, a po drugie, rozsądek nakazywał wybór pomieszczenia, z którego łatwo można było przejść do ogromnej jadalni, mającej połączenie z zamkową kuchnią. Do zamku zjechali się wszyscy członkowie Rady wraz z rodzinami, obie rodziny Majki i Agnieszka Dodatkowo, na ślubie pojawili się także Marcus, zaproszony przez Margaret i Johan, którego Oskar poprosił o zostanie drugim świadkiem. Po konsultacji z Juanem, oboje z Majką uznali, że jedynym sposobem, by wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi zasadami, a jednocześnie odpowiadało ich uczuciom, będzie zaproszenie dwóch par świadków. Pierwszą parą zostali więc Andriej i Konstancja, a drugą Johan i Agnieszka.  
     Majka, choć przejęta uroczystością, nie mogła się powstrzymać od śmiechu, kiedy jej przybrana mama pierwszy raz ujrzała przeznaczony dla niej strój. Dopiero po długich namowach, dała się przekonać do powłóczystej szaty. Humor poprawił jej mieniący się brzoskwiniowy szal. Równie wesoło było, kiedy do Majki zgłosił się z reklamacją jej przybrany ojciec. W końcu jednak wszyscy ubrali się stosownie.  
     Majka z zachwytem oglądała w lustrze swoje odbicie. Mimo iż dokonała wcześniej przymiarek, dopiero kompletny strój w pełni oddał kunszt krawca. Długa biała suknia z kilku warstw cieniutkiego jedwabiu odkrywała ramiona i opadała w dół cudownie miękkimi fałdami. Ozdobiona niezliczoną ilością drobniutkich kryształków, przy każdym poruszeniu skrzyła się, niby śnieg w słońcu. Misternie upleciony diadem podtrzymywał luźno upięte włosy, a dwie okazałe bransolety o tym samym splocie stanowiły doskonałe uzupełnienie stroju.  
- Już czas – Helena zajrzała do pokoju, w którym Agnieszka i Konstancja dokonywały ostatnich poprawek przy rzemykach sandałków.
- Wyglądasz jak Atena – Majka rozpromieniła się na jej widok.
- Tak sądzisz? - Helena przejrzała się w jednym z luster, przybierając władczą pozę – No, może trochę... Dobrze, że nie powiedziałaś Hera!
- Jestem gotowa - Majka ujęła obie swoje druhny za ręce - Chodźmy, zanim z wrażenia zapomnę, co mam powiedzieć.  
- Mów wtedy, co ci serce dyktuje – Helena otarła ukradkiem łzę – Idę przodem!    
     Wchodząc do wypełnionej gośćmi sali, Majka poczuła przyjemne podniecenie. Na jej widok najpierw rozległo się gremialne „Ach!”, a potem ciche radosne szepty. Oskar już na nią czekał na niewielkim podwyższeniu, wyglądającym jak podstawa starożytnej świątyni. Początkowo mieli odtworzyć kompletną budowlę w odpowiednio zmniejszonej skali, ale szybko zmienili zdanie, kiedy natrafili na zdjęcie częściowo zniszczonej maleńkiej świątyni, poświęconej jakiejś pomniejszej bogini. Margaret poleciła odtworzyć ją wiernie i umieścić w centralnej części głównej sali zamku. Kamienne donice z drzewkami oliwnymi i pomarańczowymi dodały śródziemnomorskiego charakteru.  Dzięki temu wszyscy zgromadzeni mogli doskonale widzieć głównych bohaterów dnia. Zarówno stary Mistrz, jak i Oskar mieli na sobie togi obramowane purpurą i złotem. Pozostali mężczyźni ubrani byli w skromniejsze tuniki lub togi, w zależności od wieku i stanu cywilnego. Majka zwróciła uwagę na Marcusa stojącego tuż obok Margaret, a nie jak zwykle, o krok z tyłu. Uśmiechnęła się do siebie. Więc Oskar jednak jej posłuchał! Podniosła na niego wzrok. Stał skupiony, wręcz poważny. Jego pełna spokoju postawa zupełnie nie licowała z pałającym spojrzeniem czarnych oczu. Szła wolno, z podniesioną głową, prowadzona spojrzeniami wszystkich obecnych. Kiedy znalazła się tuż przy podwyższeniu, Oskar podał jej dłoń i Majka poczuła przyjemny dreszczyk, jakby przeszył ją prąd. Oskar musiał poczuć to samo, bo delikatnie zacisnął palce na jej szczupłej dłoni.  
- Moi drodzy – Maksymilian Lowrens rozłożył szeroko ramiona, jakby chciał wszystkich ogarnąć – Długo czekałem na dzień, kiedy mój ukochany wnuk dokona wyboru, ale powiem wam, że warto było czekać. Natura jeszcze raz pokazała nam, jak jesteśmy niedoskonali i krótkowzroczni. To ona, na przekór wszelkim przeciwnościom, przywiodła do nas spadkobierczynię naszej ukochanej Rosanny. To ona sprawiła, że dwa serca, które jeszcze do niedawna o sobie nie wiedziały, połączyło szczere i głębokie uczucie. Przekazując nowemu Mistrzowi pieczę nad Zgromadzeniem, patrzyłem na tych dwoje – tu spojrzał na Majkę i Oskara – z  radością, ale i niepokojem. Dziś mój niepokój mija. Za chwilę usłyszymy słowa przysięgi, która połączy dwa serca, dwa Dary i dwa rody.    
     Majka aż oniemiała z wrażenia. Przemówienie starego Mistrza było o wiele dłuższe i bardziej osobiste, niż oczekiwała. Niż ktokolwiek oczekiwał!  
     Tymczasem Oskar odetchnął głęboko, ujął dłoń Majki i skłoniwszy się dziadkowi, rozpoczął spokojnym, ale pewnym tonem.  
- Mistrzu, choć chciałbym powiedzieć, że wybrałem Maryann, to nie mogę – zaczął, po czym zwrócił się twarzą do zdumionej Majki. Po takim wstępie, na sali zaległa cisza, jak makiem zasiał – Nie mogę tego powiedzieć, bo wiem, że tak naprawdę, los zdecydował za nas dawno temu. Choć tego nie wiedziałem, czekałem na ciebie całe życie. Musiałem cię tylko odnaleźć – na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech - Moja ukochana, należę do ciebie i nic tego nie odmieni. Dzisiaj składam mój los i moje życie w twoje ręce. Od tej chwili staniemy się dla siebie bratnimi duszami – spojrzał jej w oczy, sięgając do najdalszych zakamarków duszy -  Jestem pewien, że pewnego dnia Natura pozwoli nam połączyć nasze Dary i stworzyć nową istotę, kiedy oboje będziemy gotowi, by ją przyjąć i pokochać. Biorę na świadków ciebie Mistrzu, Andrieja, Konstancję, Johana i Agnes – zakończył.
     Majka poczuła, że drżą jej kolana, a gardło zaciska się niebezpiecznie. Choć nie uzgadniali tego ze sobą, ich przysięgi brzmiały podobnie. Z całych sił starała się, by jej głos zabrzmiał pewnie.
- Mistrzu, przyjęłam Oskara, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego – powiedziała do Maksymiliana, po czym przeniosła wzrok na narzeczonego – Mój ukochany, należę do ciebie od chwili, gdy cię pierwszy raz ujrzałam. Choć nie zdawałam sobie z tego sprawy, moje serce w jakiś sposób wiedziało, że czeka właśnie na ciebie. Przyjmij je, proszę, a ja przysięgam ci, że będę stała przy tobie wiernie do końca życia i stanę się twoją prawdziwą bratnią duszą – choć bardzo się starała, nie potrafiła opanować drżenia łydek. Dopiero pełne ciepła i miłości spojrzenie Oskara, pozwoliło jej wziąć się w garść - A jeśli Natura zechce nas obdarzyć, przyjmę z radością cząstkę ciebie i pokocham ją... z całego serca - głos znów uwiązł jej w gardle, tak, że dopiero po chwili była w stanie kontynuować – Biorę na świadków ciebie Mistrzu, Andrieja, Konstancję, Johana i Agnes.
     Kiedy skończyła, w sali można było usłyszeć tylko przyspieszone oddechy gości. Dopiero po bardzo długiej chwili, ciszę przerwał stary Mistrz.
- W imieniu Zgromadzenia Obdarowanych przyjmuję przysięgę, która czyni was małżeństwem. Niech Natura będzie dla was łaskawa i przypieczętuje ten związek – jego głos zabrzmiał uroczyście, ale ciepło – Świadkowie – spojrzał  na czwórkę młodych ludzi stojących za Majką i Oskarem.  
- Usłyszałem przysięgę, która czyni małżeństwem Oskara i Maryann. Niech Natura szczodrze was  obdarzy – jako pierwszy formułę wyrecytował Andriej, a za nim po kolei uczynili to Konstancja, Johan i Agnieszka.
     Po długich, pełnych uroczystego napięcia minutach, rozległy się oklaski.  
- Teraz jesteś moją żoną – Oskar nachylił się do Majki i złożył na jej ustach gorący pocałunek – Moją bratnią duszą i moim szczęściem.
     Majka poczuła pod powiekami łzy.
- A ty jesteś dla mnie całym światem – wyszeptała – Nie sądziłam, że to możliwe, ale tak jest.
     W oczach Oskara pojawił się dziwny blask. On czuł podobnie. Choć do niedawna małżeństwo kojarzyło mu się tylko z obowiązkiem, teraz był pewien, że dzięki niemu sięgnął gwiazd. Bez wahania powierzył ukochanej kobiecie wszystko co miał, łącznie z własnym życiem. Nagle dotarło do niego, że oddałby je za nią... dla niej. Zadrżał, jakby ta myśl go przeraziła. Czy Mistrz miał takie prawo? A gdyby naprawdę został do tego zmuszony?
- Piękna przysięga – szczebiotliwy głosik przerwał jego rozmyślania.
     Konstancja nie miała zamiaru dłużnej czekać z życzeniami. W ślad za nią poszli następni.
- Nie mogę w to uwierzyć! – Helena ujęła dłonie Majki – Jak wielka musi być moc, która sprawiła, że stoicie tu teraz razem, a ja patrzę na was z radością?
- Rzeczywiście, jeszcze niedawno trudno byłoby uwierzyć... - twarz Oskara rozjaśnił delikatny uśmiech – Przebyliśmy długą i kamienistą drogę.
- Oby ta, którą macie przed sobą, wyglądała inaczej – roześmiała się Helena.
- Będzie długa i szeroka, jak parkowa aleja – Julia i Piotr uściskali najpierw Majkę, a potem Oskara.  
- Czy i my możemy życzyć wam powodzenia? - przybrani rodzice Majki wydawali się nieco onieśmieleni i spięci.
- Oczywiście! - Majka uściskała ich oboje – Jestem taka szczęśliwa, że mam was dzisiaj wszystkich przy sobie.
     Po rodzinie, przyszła kolej na pozostałych gości. Wszyscy prześcigali się w życzeniu młodej parze rychłego zostania rodzicami, co Majka starała się przyjmować z uprzejmym uśmiechem. Na samym końcu podeszła do nich Margaret. Marcus trzymał się tym razem nieco z tyłu.  
- Tradycja nakazuje najpierw złożyć życzenia, a dopiero później obdarowywać, ale ja jestem ostatnia, więc zrobię wszystko razem – Margaret wyciągnęła aksamitne pudełko i uchyliła wieczko, ukazując Oskarowi i Majce umieszczone wewnątrz pióro.
- Dałam je Nicolasowi na rocznicę naszej przysięgi, a on podarował je Rosannie... Cały on. Nigdy nie przywiązywał wagi do takich rzeczy – westchnęła – Zabrałam je niedługo po jej śmierci i przechowałam przez wszystkie te lata. Teraz oddaję je wam obojgu.  
- Och! - oboje pochylili się nad pudełkiem. Oskar ostrożnie dotknął lśniącej oprawki – Pamiętam, że je miał, ale nie wiedziałem, że oddał je Rosannie.
- Ja też nie wiedziałam – przyznała Margaret – Nie miałam już możliwości spytać, jak to się stało. Uznałam wtedy, że należy się tobie – spojrzała na syna – Ale daję je wam obojgu, bo myślę, że tak chciałby Nicolas – nachyliła się i musnęła delikatnie policzek swojej synowej.    
     Majka przesunęła opuszkami palców po piórze, a potem powoli podniosła wzrok na mężczyznę stojącego za Margaret. Choć nie drgnął mu nawet jeden mięsień twarzy, w jego oczach ujrzała niepewność.
- Oskar – szepnęła do męża i uścisnęła delikatnie jego dłoń.
     Posłał jej głębokie spojrzenie, po czym przesunął je na matkę. Przez chwilę oboje mierzyli się wzrokiem.        
- Markusie – Oskar skinął głową towarzyszowi Margaret – Myślę, że chciałbyś nam coś ogłosić, korzystając z okazji, iż jesteśmy w tak licznym gronie.
- Tylko, jeśli wyrazisz zgodę... Mistrzu.
     Majka przyjrzała się obu mężczyznom. Marcus mógłby być ojcem Oskara, a jednak w jego postawie i głosie było tyle szacunku i pokory. Oskar z kolei, choć dużo młodszy, naprawdę emanował siłą, przy której zachowanie Marcusa nie dziwiło.  
- Jeśli taka jest wola mojej matki... - zawiesił głos – Z drugiej strony, doceniam to, że stałeś przy niej wiernie przez tyle lat, nie szukając korzyści dla siebie. Macie oboje zgodę Mistrza.  
     Margaret odetchnęła z ulgą. Jej drobna dłoń odszukała dyskretnie dłoń Marcusa.
- Jestem z ciebie dumna – Majka wspięła się na palce i pocałowała Oskara w policzek, kiedy Margaret i Marcus, odwrócili się do nich bokiem by ogłosić swoje zaręczyny.  
- Może będę tego żałował, ale dziś nie potrafię odmówić nikomu zakochanemu – uśmiechnął się trochę krzywo, po czym podniósł ręce, uciszając na moment gości – Kochani, mamy jeszcze jedną radosną wiadomość. Marcusie.
     Marcus podniósł w górę dłoń Margaret i ucałowawszy ją, zwrócił się do zgromadzonych.
- Za zgodą Mistrza, pragnę ogłosić, iż lady Margaret przyjęła mnie, jako narzeczonego. Nie ustaliliśmy jeszcze daty ślubu, ale będzie to mała rodzinna uroczystość.  
     Na sali zapanowało milczenie. Majka spojrzała z ukosa na skupioną twarz Oskara i poczuła niepokój. Czyżby aż tak źle to przyjęli? Już miała podejść do narzeczonych, by nie zostawiać ich w opałach samych, gdy rozległy się pierwsze oklaski. To Anastazja i Timothy przerwali kłopotliwą ciszę. Po chwili dołączyli inni. Majka westchnęła z ulgą. Znów zerknęła na Oskara. Nie dał po sobie poznać żadnych uczuć, ale jej nie zmylił. On też odczuł ulgę. Już potrafiła wyczuć jego nastrój. Jak prawdziwa żona, pomyślała o sobie z dumą.  
- Mistrzu, na słowo – Timothy wyrósł obok nich, jak spod ziemi. Zwracał się tak oficjalnie do Oskara zawsze, kiedy w pobliżu byli inni.  
     Majka mrugnęła do męża i dyplomatycznie skierowała kroki do rodziców i Moniki.
- Maryann – Juan zatrzymał ją, korzystając z tego, że towarzysząca mu Athina podeszła do Margaret – Wiem, że to nie najlepsza chwila, ale znalazłem wzmiankę o przekleństwie – szepnął.
- Och! Naprawdę? Mów szybko – zaciekawiła się.
- Byłem pewien, że gdzieś się już na to natknąłem... - upewnił się, że w pobliżu nie mam nikogo -„Ten, który odbiera życie, nie ma prawa przekazać go innej istocie” - zacytował.
- Znam to – zmarszczyła brwi – Było w notatkach babci Rosanny, ale co to ma wspólnego z przekleństwem?  
- „To” jest przekleństwem. Te słowa – w głosie Juana zabrzmiał zawód – Nie rozumiesz? Nasze życie ma sens tylko wtedy, jeśli możemy je przekazać. Jeśli możemy przekazać Dar! Ten, który zabija, jest przeklęty.  
- Babcia Rosanna napisała, że życie jest najwyższą wartością. Dar życia... - zamyśliła się - Ono jest nawet ważniejsze niż Dar śnienia – Majka spróbowała przypomnieć sobie, jak dokładnie to brzmiało - To zaczyna mieć sens... Gdzie to znalazłeś?  
- To jest najlepsze – ściszył głos do szeptu - W pamiętniku matki Judith Banch.
- Masz jej pamiętnik?! - szczęka opadła jej z wrażenia.
- Nie ja, i tylko pojedyncze strony – Juan zerknął nieznacznie w stronę, gdzie stali Abigail i Raul Gonzaga – Oficjalnie nie został nigdy odnaleziony - zaznaczył.  
- Co jeszcze tam jest? - spytała cicho, nie patrząc w tamta stronę.
- Była w Grecji, w Meteorach...
- W którym? -  poczuła, że puls jej przyspiesza.
- Jest tylko, że w Meteorach – rozłożył ręce - Przykro mi.
- I tak jestem twoją dłużniczką – położyła mu dłoń na piersi – Masz u mnie przysługę.
- Uważaj, bo może będę jej potrzebował – spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy.
- Przysługa to przysługa – roześmiała się głośniej, widząc nadchodzącą Athinę – Mówiłam właśnie Juanowi, jaka byłaś niesamowita, kiedy razem z Margaret ratowałyście Patrika.
- Tak naprawdę to uratowała go miłość do żony i dziecka – spojrzenie Athiny nabrało tęsknego wyrazu – My naprawiamy tylko ciało, a duszy wskazujemy drogę, ale to Obdarowany decyduje, czy na nią wejdzie.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 4655 słów i 26494 znaków.

Dodaj komentarz