Meteory. Po zachodzie słońca 18

Rozdział 33
Wyspy greckie. Sierpień 2014.     
     Oskar przeciągnął się ostrożnie, by nie zbudzić posapującej cicho na jego ramieniu dziewczyny. Zebranie Rady, na którym miał się stawić, było doskonałą okazją do przekazania informacji o jej istnieniu. Na razie obaj z Mistrzem uznali, że dla jej bezpieczeństwa lepiej będzie, jeśli tylko członkowie Rady zostaną wtajemniczeni. To przygotuje ich na jej przyjęcie, a Majce da czas, ale równocześnie powinno powstrzymać zapędy Raula. Jeśli coś w ogóle mogło powstrzymać Gonzagę, pomyślał z niechęcią o swoim konkurencie. Zgromadzenie zbliżało się do przepaści. Obdarowani pragnęli jakiegoś zwrotu, znaku, czegoś pozytywnego po latach cierpień i bezsensownych strat. Czyż cudowne ocalenie Daru wiedzy nie było czymś takim? Miał im przedstawić Mariannę, prawnuczkę szanowanej i uwielbianej Rosanny. Co prawda nie była ani tak dystyngowana, ani tak głęboko wierząca, jak jej prababka, ale to nie miało znaczenia. Miała w sobie wielki potencjał, który odpowiednio wykorzystany mógł czynić cuda! A że była buntowniczką? On przecież też się buntował. Na pewno nie w takim wymiarze jak ona, ale już samo zatajenie przed Mistrzem, że mają za sobą pierwsze zbliżenie fizyczne, zasługiwało na karę. Oskar czuł jednak, że dziadek po cichu liczył na ich połączenie, nawet nie do końca formalną drogą. A on? Czego chciał on?  Przekręcił głowę, by widzieć twarz śpiącej. Dopiął celu! Miał ją dla siebie! Już ani Helena, ani nikt inny nie mógł im stanąć na drodze. Zadziwiające było to, że zawdzięczał to połączeniu jej nieposkromionej natury i swojego podejścia do zasad.  Dwa na pozór niedające się pogodzić światopoglądy. Kto by pomyślał?    
- Mmmm – Majka wyprężyła się, ale zaraz opadła luźno na materac – Ale jestem obolała – westchnęła.
- Gorący prysznic powinien pomóc – przyciągnął ją do siebie i pocałował z czułością jej opuchnięte wargi – Dałaś mi w nocy wycisk! - dodał, zakładając jej za ucho niesforny kosmyk.
- Nie wiem, co we mnie wstąpiło – nakryła oczy rzęsami, czując, że na policzki wypełza jej rumieniec.
- Pamiętasz, o co cię spytałem, i co mi odpowiedziałaś?
- Pamiętam. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Co to było?  
- Nie jestem pewien – odparł powoli, zastanawiając się, ile może jej powiedzieć – Już to czułem, ale nigdy tak intensywnie i... chyba wyczułem też ciebie?
- Och, to niesamowite! Więc nie wiesz, co to jest? - zdumiała się – Wiesz co? Ja chyba też czułam ciebie... Zaraz! - odchyliła głowę i utkwiła w Oskarze uważne spojrzenie – Czy ja dobrze zrozumiałam? Robiłeś to wcześniej z innymi i postanowiłeś spróbować ze mną?  
- Niezupełnie...
- To znaczy? - Zmarszczyła czoło.
- Zdarzyło mi się to kilka razy, trzy... no cztery, ale za pierwszym razem bardzo słabo – przyznał niechętnie – Majka, to nie był żaden eksperyment – dodał szybko, na widok jej miny – Dla mnie to było tak niesamowite doświadczenie, że pomyślałem, że ty też mogłabyś to poczuć..., że chyba by ci się to podobało... - dokończył prawie szeptem.
- A innym się podobało? - nie mogła się powstrzymać.
- Nie wiem – odparł szczerze.
- Nie pytałeś?! - nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Pytałem – przyznał – Ale tego nie czuły.  
- Och! - Jego odpowiedź trochę ją udobruchała. - Więc nie wiesz, co to jest? - spytała w zamyśleniu – Jakieś sugestie?
- Dar?  
- Dość szczególne okoliczności na takie odczucia, ale mnie też to przyszło do głowy – przyznała.  
     Oskar odetchnął z ulgą. Powierzył jej swoją najgłębiej skrywaną tajemnicę. Teraz ich wspólną.  
     Majka milczała. Dlaczego miała wrażenie, że ich związek przypominał huśtawkę? Popadała w euforię, by za chwilę spaść twardo na ziemię. Znali się tak krótko, ale każdy dzień przeżyty z Oskarem był zaskoczeniem, nowością, niedomówieniem i tajemnicą. Przyprawiał ją o zawrót głowy. Tak mało go znała, tak mało wiedziała o jego dotychczasowym życiu. Dawał jej tylko tyle informacji, ile musiał, a tu nagle taka bomba!  
- Rozmawiałeś z kimś o tym? Mam na myśli z kimś poza... tymi dziewczynami? - spytała.
- Z Johanem, ale on tego nigdy nie czuł.
- Myślałam raczej o kimś bardziej doświadczonym, starszym – przewróciła oczami.
- Oczywiście, że nie! - nachmurzył się.
- Dlaczego to jest takie oczywiste?
- Bo musiałbym powiedzieć, jak to odkryłem.
- Aha – przypomniała sobie ich rozmowę przed pierwszą wizytą w zamku. - Faktycznie, dorosły mężczyzna bzykający dorosłe kobiety mógłby wzbudzić oburzenie opinii publicznej – nie mogła się powstrzymać od sarkastycznej uwagi.
- Majka! - westchnął z rezygnacją.
- Dobrze, już dobrze! - machnęła ręką – Czyli, nie wiesz, co to jest. Biorąc pod uwagę twoją znajomość Kodeksu..., tam nic nie ma na ten temat? - spojrzała na Oskara, a on potwierdził jej słowa kiwnięciem głowy – Oboje to czuliśmy w podobny sposób... Wiemy, że ci z niższym darem tego nie czują... bo prawdopodobnie nie mogą – zastanawiała się na głos – Na razie znamy jedną okoliczność, w której jest to możliwe... To może być Dar, albo jakaś jego forma... wyobrażenie.  
- Dar jest energią – podpowiedział jej Oskar – Bioenergią.
- Więc bardzo silne emocje mogą pozwalać na jej wizualizację... - zmarszczyła czoło – Kiedyś interesowałam się różdżkarstwem. Przemawiało do mnie to, że potrafią wykryć cieki wodne, ale oni twierdzili, że wyczuwają też energię nagromadzoną w ludziach, a to już trochę przekraczało moje wyobrażenia.  
- Wiem, co to różdżkarstwo. Oni faktycznie wyczuwają naszą energię.
- Za mało wiem o naturze Daru – przerwała mu – Potrzebuję biblioteki.
- Na razie odpuść i skup się na zasadach – Oskar nagle zdał sobie sprawę, że wstąpili na niebezpieczny grunt – Dzisiaj zbiera się Rada. Ostatni, albo przedostatni raz przed Wielkim Zgromadzeniem. Mam zamiar ich poinformować o tobie. Być może, że zechcą się z tobą spotkać.
- Tej nocy? - spanikowała lekko.
- Nie. Na pewno nie tej nocy – uspokoił ją – Musimy też pomyśleć o przeprowadzce. Nie możemy tu tkwić w nieskończoność, a twoje zejście na ląd jest ciagle obarczone pewnym ryzykiem.
- Co proponujesz?  
- Mój apartament.
- Tak oficjalnie? A co na to Mistrz i twoja mama? - Jakoś jej to nie pasowało do zasad, o których czytała w kodeksie.
- Przypadłaś im do gustu – na twarzy Oskara pojawił się dyskretny uśmiech. Jej ulubiony.
- A tobie? - spytała, kokieteryjnie przechylając głowę.
- A mnie jeszcze bardziej – zamruczał, pociągając Majkę na siebie -  Te twoje usta – przytrzymał jej głowę i powoli przyciągnął do piersi.  
     Majka przymknęła oczy i poddała się delikatnej pieszczocie. Oskar lizał jej usta, jakby chciał zlizać z nich słodycz, smakował je bez pośpiechu, ssał i przygryzał ostrożnie. Jakie to było inne od szaleństwa z poprzedniego wieczoru, delikatne i czułe. Rozpłynęła się w tej miękkości jego dotyku. Wplotła palce w jego włosy, przylgnęła kroczem do jego uda, otarła się twardniejącymi piersiami o nagi tors.  
- Gdybyś nie była taka obolała... - wyszeptał z seksowną chrypką w głosie do jej spragnionych ust.
- Masz jeszcze siłę? - roześmiała się, czując, jak udo Oskara pociera złączenie jej ud, a wzbierający podłużny kształt zaczyna napierać na brzuch.
- Dobrze, że czasem muszę spać i pracować, bo inaczej nie wychodziłbym z twojego łóżka przez dwa tygodnie – naparł na nią mocniej, zmuszając do rozsunięcia nóg.
- A potem? - zachichotała wesoło, czując przyjemne łaskotanie w dole brzucha.  
- Potem zmienilibyśmy miejsce – odpowiedział, siląc się na powagę.
     Wybuchnęła perlistym śmiechem.  
- Aż taka obolała nie jestem – powiedziała z zachętą w głosie i rozejrzała się po swojej kajucie. Na puffie obok łóżka leżały ich ubrania.  
- W kieszeni marynarki – Oskar odgadł natychmiast jej intencje – Dosięgniesz?  
     Przytrzymał jej biodra, kiedy przechyliła się w bok. Wyciągnęła kartonową paczuszkę.
- Czarna! - zachichotała, wyłuskując ze srebrzystej saszetki lateksowy krążek
- Podobno czarny wyszczupla... - zażartował, obserwując, jak Majka radzi sobie z jego sterczącym już pionowo członkiem – Uff! - sapnął, kiedy przesunęła kilka razy dłonią po lśniącej czarnej powierzchni.
     Ostrożnie uklęknęła nad nim i nakierowała go na swoje ciało.  
- Na pewno? - spojrzał jej w oczy. Nie chciał jej sprawić bólu, nawet za cenę własnej rozkoszy.  
- Jak będzie bolało, to przestanę – nachyliła się do jego ust, opuszczając się powoli w dół – Wygląda na dużo mniejszy w tym czarnym ubranku – zakpiła z wesołym błyskiem w oczach.
     Pierwsze wrażenie nie było przyjemne, ale powolny posuwisty ruch sprawił, że się rozluźniła i przyjęła go całego. Oskar przytrzymywał jej biodra nad sobą, praktycznie wykonując za nią całą pracę. Czy ktokolwiek potrafiłby sprawić jej taką przyjemność? Na tyle sposobów pobudzić jej ciało i umysł? Nie było na świecie drugiego takiego człowieka. Była tego pewna, tak, jak tego, że go kocha, a on, choć tego nie nazwał, kocha ją. Nie mogło być inaczej! Instynkt nie mógł jej zawodzić.  
     Majka czuła jak fala ciepłej rozkoszy kumuluje się w miejscu, gdzie raz po raz zanurzał się w nią Oskar. Kiedy nie miała już siły i opadła na jego klatkę piersiową, przekręcił ją na plecy i kontynuował powolne ruchy, całując i pieszcząc ją czule, aż do spełnienia.  
     Szczytowali spokojnie, ciesząc się wspólnym doznaniem. Narastało w nich powoli, wypełniając radosnym uniesieniem i euforią. Leżeli jeszcze długo, tuląc się i dotykając, jakby sprawdzali, czy są realni. Dopiero, kiedy nasycili się sobą, wzięli wspólnie prysznic, korzystając z kabiny Majki. Nie  zwracali uwagi na resztę załogi, która podczas ich nieobecności zajęła się śniadaniem.  
     Każde z nich patrzyło na drugie, jak na swoją bratnią duszę, choć każde z nich rozumiało to inaczej...    

Rozdział 34

Wyspy greckie. Sierpień 2014.
     Majka wyciągnęła się na leżaku, ustawionym na dziobowej części katamaranu. Postanowiła wykorzystać słońce i wodę, skoro mieli się wkrótce przenieść do zamku. Zastanowiła się nad słowami Oskara. Związek związkiem, ale to była poważna decyzja. Powinna wcześniej spotkać się z rodziną Rosanny. Ze swoją rodziną, poprawiła się. Powinna też porozmawiać z rodzicami. „Twoje życie ulegnie zmianie” zaczynało nabierać kształtów. Ostatnie wydarzenia uświadomiły jej też, że będzie zmuszona do poruszania się z ochroną. Nie wyobrażała sobie zamknięcia w zamku. Nawet najbardziej luksusowym. No i musiała skończyć studia.
     Wstała i okrywszy się rozpinaną koszulą, niby szlafrokiem, zeszła do kokpitu.  
- Greg, mogę cię o coś spytać? - zaczepiła olbrzyma, zabawiającego się zarzucaniem wędki.
- Jasne – jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Dlaczego Oskar cię wybrał? To znaczy... - spojrzała na jego muskularną posturę – Wiem, dlaczego, ale chodzi mi o to, jak? Jak się spotkaliście?  
- Uratował mi życie. To naturalne, że jestem przy nim – odparł spokojnie, jakby mówił o czymś oczywistym.
- Jak? - Majka zamieniła się w słuch.
- Służyłem w wojsku. Byliśmy na misji, mniejsza o to, gdzie... Zostałem ranny. Byłem z dala od mojego oddziału, a zresztą i tak nie mogli nic zrobić. Oskar był w pobliżu, a ja rozpaczliwie potrzebowałem pomocy. Zjawił się przy mnie, kiedy już straciłem nadzieję. Dostałem odłamkiem w tętnicę udową. Nie miałem właściwie szans, ale fachowo założona opaska uciskowa i przywołanie doktora Robertsa pomogło - roześmiał się – Tak się poznaliśmy. Co prawda dość szybko straciłem przytomność, ale Oskar został przy mnie, aż do nadejścia sanitariuszy.  
- Jak mogłeś go przywołać? - zdziwiła się – Nie śniłeś.
- Nie przywołałem go. Był tam w innym celu, ale kiedy zobaczył, co się dzieje, zareagował. Dużo dla mnie zaryzykował.
- Jak to? - spytała zaintrygowana. Przecież śniąc, był praktycznie nietykalny.     
- Został ze mną, choć dla niego nadchodził świt. Ledwie zdążył.  
- Och! - zakryła usta dłonią.  
- A potem zjawił się w szpitalu następnej nocy. Kazał mi wystąpić ze służby i zgłosić się do siebie – powiedział z dumą.
- A ty chciałeś? - spytała bardziej pro forma.  
- Jasne! Liczyłem po cichu, że mnie weźmie – przyznał.
- Jak to? - nie bardzo rozumiała.
- Uratował mi życie. Jesteśmy związani umową – wzruszył ramionami.
- Umową? Wytłumacz mi to – poprosiła.
- Biorąc kogoś do służby, odbierasz przysięgę lojalności, ale wszyscy musimy też być lojalni wobec Mistrza.  
- Rozumiem... - wyszeptała do siebie, zastanawiając się, jak to możliwe, że w jej kodeksie nie było ani wzmianki o lojalności  – On ci płaci? - Podniosła wzrok na Grega.  
- Zgromadzenie, ale Oskar też coś od siebie dodaje – roześmiał się szczerze – Nie narzekam.
- Dzięki. Bardzo mi pomogłeś – poklepała go po przedramieniu – Próbowałeś na kawałki salami? Mój tata tak czasem łowi, ale nie wiem dokładnie, co.  
- Spróbuję – mrugnął do niej.  
     Majka weszła do wnętrza łodzi, gdzie Jean krzątał się przy obiedzie. Postanowiła jego też przepytać, korzystając z tego, że Oskar zamknął się z laptopem w swojej kajucie. W jadalni zastała również Akosa.  Siedział, przeglądając coś na tablecie i jednocześnie skubał winogron ułożony na wielkim półmisku obok brzoskwiń i ogromnych ciemnych śliwek.  
- Jak żebra? - przysiadła się do niego, sięgając po brzoskwinię.
- Bolą, ale doktor powiedział, że nie są złamane – odparł z bladym uśmiechem.  
- A noga?
- Też lepiej. Dostałem do smarowania jakiś żel, który czyni cuda.
- Cieszę się - odgryzła ostrożnie kawałek owocu – Co czytasz?
- Przeglądam artykuły na temat bezpieczeństwa wykorzystania energii jądrowej.
- Wow! Znasz się na tym? - spytała nieco zaskoczona.
- Studiowałem fizykę, to chyba tak...
- Naprawdę? - wytrzeszczyła oczy – To co tu robisz, inżynierze?
- Pracuję. Kontuzja kontuzją, ale głowę mam sprawną.  
- Robisz to dla Oskara?  
- Jasne. Po to mnie wziął. Inaczej musiałby sam postudiować, a trzeciej uczelni już by chyba nie wytrzymał – roześmiał się, ale zaraz spoważniał – Oskar skończył zarządzanie i prawo. Poza tym  jeszcze jakieś kierunki, ale był chyba tylko słuchaczem przez jakiś czas. No, ale „techniczny” nie jest.    
     No tak, pomyślała, zarządzanie się przydaje, żeby kierować „rodzinną firmą”. Tak to określił Oskar na początku ich znajomości.  
- I tak po prostu cię zatrudnił? - spytała.
- Tak to można nazwać – przytaknął.  
- A ty? - spojrzała na Jeana – Kim jesteś, poza tym, że mógłbyś prowadzić restaurację?  
- Ja? - Jean spojrzał na Majkę, a potem na Akosa – Studiowałem na tej samej uczelni, co Akos, tylko rok wyżej i na informatyce.
- To on mnie polecił –  wtrącił się Akos.
- A ciebie kto polecił? - nie odpuszczała Jeanowi.
- W szkole włóczyliśmy się razem Johanem i jeszcze dwoma innymi chłopakami. Potem nasze drogi się rozeszły..., ale zeszły się po kilku latach – Jean mówił jakby od niechcenia, myjąc i krojąc warzywa - Jak objawił się mój Dar, Oskar mnie odszukał.  
- No tak i zaproponował ci pracę, a ty oczywiście byłeś zachwycony – dokończyła za niego.
- Hej, podkupujesz mi załogantów? - Oskar pojawił się tak niespodziewanie, że aż podskoczyła na dźwięk jego głosu.
- Nie podkupuję – uśmiechnęła się do niego – Po prostu zastanawiam się, skąd wytrzasnąłeś facetów, którzy wyglądają i zachowują się jak profesjonalna ochrona, a tak naprawdę są niezłymi mózgowcami?  
- Po prostu biorę najlepszych – odpowiedział na jej uśmiech – Popływasz ze mną? Mam dość czytania raportów! Nienawidzę tego.
     Majka spojrzała na niego z niedowierzaniem. Pierwszy raz tak otwarcie skrytykował przy niej coś, co dotyczyło Zgromadzenia.
- Popływam.
---
     Prychając i krztusząc się słoną wodą, Majka wygramoliła się na skalisty brzeg i przysiadła na nagrzanym słońcem kamieniu. Musiała odpocząć.  
- Co się stało? - spytał Oskar z miną niewiniątka. Wynurzył się nieopodal, ale pozostał w wodzie.
- Zakrztusiłam się – prychnęła – Na twojej wyspie było łatwiej.
- Prawda? - roześmiał się i podpłynął do jej skały – Człowiek szybko się przyzwyczaja, że ma prawie nieograniczone możliwości.
- Za szybko – przyznała skwapliwie.
     Oskar wspiął się po kamieniach i przysiadł obok Majki, obejmując ją ramieniem.  
- Dlatego mamy zasady – westchnął – W przeciwnym razie, mogłoby się nam wydawać, że jesteśmy bogami, że wszystko nam wolno...
     Majka spojrzała na niego zaskoczona. Ona tak na to nie patrzyła, ale po głębszym zastanowieniu, musiała przyznać, że miało to sens.
- Ale niektóre z waszych zasad są trochę... archaiczne – zaczęła.
- Nie rozmawiajmy o tym teraz – poprosił zmęczonym głosem – Od kilku dni siedzę w tym po uszy.
     Umilkła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Oskar jest zestresowany. Ta Rada musiała być dla niego ważna. Czy także z jej powodu?
- Jak mnie przedstawisz? - spytała.
- Twoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem – powiedział wpatrując się w horyzont – Marianna Littenstein.
- Tak się nazywam? Skąd to wiesz? - zdumiała się. W dokumentach miała przecież inne nazwisko.
- Dla Zgromadzenia liczy się to, skąd masz Dar, a ty dostałaś go od Rosanny Littenstein.
- Och!
- Nie mów o tym nikomu, dobrze? - uniósł dłonią jej brodę i odwrócił w swoją stronę jej twarz – Póki nikt nie zna twoich prawdziwych danych, nie może cię przywołać, ani odnaleźć. Chyba, że  ty na to zezwolisz, tak jak w przypadku chłopaków. Niech tak zostanie jak najdłużej. W każdym razie do czasu, aż przystąpisz do Zgromadzenia.  
- Oskar... - zawahała się, ale ta myśl od dłuższego czasu nie dawała jej spokoju – Dlaczego moja prawdziwa rodzina mnie nie szuka? Nie chcą mnie?  
     Oskar milczał przez chwilę, po czym spojrzał jej głęboko w oczy.
- Może nie chcą cię narażać i dlatego utrzymują, że nie masz z nimi nic wspólnego? - odpowiedział jej pytaniem. - Już o tym rozmawialiśmy.
- Ale wiedzą o mnie? - upewniła się.
- Tak.
- Rozmawiałeś z nimi?  
- Nie.  
- Myślę, że powinnam się z nimi spotkać – powiedziała powoli – Skoro powiesz o mnie Radzie, to nie ma sensu dalej się ukrywać. Poza tym, oni pierwsi powinni mnie poznać, a nie obcy ludzie.  
- Dobrze, ale najpierw przeniesiemy się do zamku – westchnął ciężko – Dasz radę wrócić?    
     Majka oceniła odległość do katamaranu na jakieś pięćdziesiąt metrów. Tyle, co basen olimpijski, pomyślała.  
- Ale płyniesz obok mnie – zaznaczyła.
- Jasne – przytulił ją mocno – Nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo.
     Zaśmiała się i zsunęła do wody.  
---
     Zmierzch zapadał powoli. Czerwona kula słońca wisiała tuż nad horyzontem, ale jej ostatnie promienie sprawiały, że skały otaczające z trzech stron niewielką zatoczkę, wyglądały nierealnie, jak na tanim landszafcie. Katamaran stał nieruchomo, jakby woda zamieniła się w złocistoczerwoną taflę lustra. Oskar zajrzał do Majki tuż przed zachodem słońca.
- Ale jesteś elegancki – zakpiła na jego widok, ale zaraz zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła nos w jego szyję – Lubię cię wąchać – westchnęła.
- A ja lubię ciebie – szepnął jej do ucha.  
- Tylko lubisz? - droczyła się.
- Nie tylko... - sięgnął dłońmi do jej pośladków i przyciągnął je do siebie z głuchym pomrukiem.
- Niedokładnie to miałam na myśli – udała oburzoną.
- Wiem – bezczelny uśmiech pojawił się na jego świeżo ogolonej twarzy – Ale kiedy jesteś tak blisko, nie mogę myśleć o niczym innym.
- Jesteś zboczony! - zachichotała, kiedy sięgnął dłonią do jej przedziałka i w dół, głębiej.
- To czemu ci się to podoba?  
- Bo też jestem trochę zboczona – szepnęła mu do ucha – Na twoim punkcie – dodała, obniżając seksownie głos.  
- Majka! - jęknął – Jak zaraz stąd nie pójdę, to... - zrobił minę, która miała oznaczać, że jest napalony i ma ochotę ją przelecieć – A w związku z tym się spóźnię i będę miał poważne problemy.  
- No, to na co czekasz? Zmykaj! - fuknęła na niego i klepnęła go w tyłek.
- Co to ma znaczyć? - na moment go zamurowało.
- Wyganiam cię! - zachichotała.
     Oskar pokręcił tylko z niedowierzaniem głową, ale postanowił odłożyć zemstę na później. Na zebranie Rady musiał się stawić punktualnie.
- A ty? Co będziesz robić? - spytał jeszcze przed wyjściem, sprawdzając godzinę.
- Zajrzę do rodziców, ale poczekam jeszcze z godzinę. A potem muszę się przespać – skłamała. Pod poduszką już czekał na nią medalion – Tak, wiem! - uniosła dłoń, uciszając Oskara, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. - Poproszę Johana, żeby sprawdził mieszkanie, zanim się tam zjawię.
- Grzeczna dziewczynka – pocałował ją w usta – Muszę iść – westchnął.  
- Będzie dobrze – mrugnęła do niego.
     Kiedy tylko wyszedł, wskoczyła do łóżka i sięgnęła po medalion. Odczekała jakieś dziesięć minut, nie chcąc ryzykować spotkania z Oskarem. Nie myśleć o niczym, nie myśleć o niczym, powtarzała sobie. Jednak dopiero po kilku minutach udało jej się odprężyć na tyle, że zapadła w płytki sen.
---  
- Mamo?! - Oskar zauważył ją stojącą obok jednej z różanych altan – Co tu robisz?
- Spokojnie, Raul poprosił o dziesięć minut rozmowy w cztery oczy – uspokoiła go – Masz czas.  
- To dobrze – odetchnął głębiej – Spotkamy się po Radzie. Nie powinna trwać dłużej niż trzy, cztery godziny.
- No, nie wiem – westchnęła – Skoro zamierzacie ich poinformować o Mariannie? Będą się dopytywać.
- Wiem, ale jestem na to przygotowany.  
- A Helena? - spytała z troską – Nigdy się nie zgodzi.
- Nikt jej nie będzie pytał - spojrzał matce w oczy – Marianna zostanie moją bratnią duszą.
- Wiem – pogładziła go po policzku – Kocha cię. Ale uważaj – zmarszczyła brwi – Rodzina zajmuje w jej sercu dużo miejsca. Ona ich potrzebuje tak samo mocno, jak ciebie.  
     Przez twarz Oskara przesunął się cień, jakby te słowa wyrządziły mu przykrość.     
- Przepraszam, że ci to mówię w tej chwili, ale Max jest bezkompromisowy. Pamiętaj o tym – pocałowała go w policzek – No, idź i walcz! - I wygrywaj! Dodała w myślach, podążając wzrokiem za synem.  
     Rozpierała ją duma. Oto nadchodził nowy Mistrz. Wierzyła głęboko, że właśnie jej syn najbardziej zasługuje na to, by nim zostać.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 4120 słów i 23138 znaków.

1 komentarz

 
  • podejrzany

    Mam nadzieję, że Majka nie wjebie się w to całe badziewie, tak bez pomysłu. No - stawiam na nią, i na Ciebie :D

    4 mar 2016