Meteory. Przed świtem 14

Meteory. Przed świtem 14Rozdział 21
Zamek Ainay-le-Vieil. Październik 2014
     Majka ze zdumieniem obserwowała, jak Mistrz nakłada sobie kolejną porcję przepiórczych jajeczek z sosem majonezowym i kawiorem. Ona nie przełknęłaby już ani kęsa!  
- Może po wizycie w banku, chciałabyś się rozejrzeć w bibliotece? - spytał, uchwyciwszy jej zaciekawione spojrzenie – Oddam ci do dyspozycji kustosza.  
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu. Mogłabym spróbować sama...
- Nawet nie próbuj – wtrącił się do rozmowy Oskar – To, co widziałaś, to część reprezentacyjna. Mamy jeszcze dwa pomieszczenia pełne skatalogowanych zbiorów.
- W takim razie, kustosz się przyda – zgodziła się – Może uda mi się odnaleźć dokumenty należące do  babci Rosanny?  
- Część na pewno – Mistrz pokiwał głową w zamyśleniu – Jest tu wszystko, nad czym pracowała przed wyjazdem do Grecji.
- Mieszkała w Grecji? - Majka nie potrafiła ukryć zdumienia.  
- Kilka lat...  
     Przenikliwe spojrzenie jasnych oczu Mistrza sprawiło, że Majka poczuła się nieswojo.
- Niewiele wiem o życiu osoby, która przekazała mi Dar – zauważyła – Mam wrażenie, że każdy z członków Zgromadzenia wie więcej ode mnie – nawet nie starała się ukryć frustracji.
- Kustosz jest wielbicielem twojej prababki – w głosie Mistrza zabrzmiało coś w rodzaju rozbawienia, wprawiając Majkę w osłupienie – Spytaj go, a masz zapewnioną rozrywkę na cały dzień.
- Na pewno to zrobię – nie dała się zbić z tropu – Skoro tu jest część notatek, to gdzie szukać reszty?  
- A jak myślisz? - odchylił się do tyłu, przywierając plecami do oparcia i spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- W bibliotece Gonzagów – bardziej stwierdziła, niż spytała – Wiedziałam, że tak będzie! - posłała Oskarowi posępne spojrzenie.  
- Nie chcę, żebyś tam teraz jechała – powiedział powoli.
- Oskar, to nie będzie dobrze wyglądało – Mistrz zdawał się nie podzielać obaw wnuka – Poza tym, Raul jest członkiem mojej Rady. Co może jej grozić?  
- Jest moim przeciwnikiem!
- Jest lojalny i honorowy!
- Czy mogę odmówić? - Majka zignorowała spór mężczyzn.
- Nie powinnaś – uciął Mistrz – To będzie wyglądało na lekceważenie.
- Oficjalnie nie jesteśmy zaręczeni – Oskar nie ustępował – To nie pójdzie na moje konto...
- Nikt nie jest ślepy ani głuchy – zauważyła Margaret, siedząca do tej pory cicho – Wystarczy kilka dni – wzruszyła ramionami.
- I tak będę cały czas pracować w bibliotece – Majka spojrzeniem spróbowała uspokoić nachmurzonego Oskara.
- A zatem, postanowione – Mistrz sięgnął po filiżankę z delikatnej porcelany – Louis dostał odpowiednie dyspozycje. Załatwisz to? – zwrócił się do Margaret, a kiedy ta kiwnęła głową, spojrzał na Majkę -  W banku czeka konto dla ciebie i twoich pracowników. Margaret wszystko ci wytłumaczy.
---
     Zamkowa biblioteka w świetle dnia wyglądała zupełnie inaczej niż w nocy, kiedy Majka przystąpiła do Zgromadzenia. W jasnym świetle mogła w pełni ocenić piękno mebli z ciemnego lśniącego drewna, misternych żyrandoli i lamp, oraz wyściełanych skórą krzeseł i foteli. Z przyjemnością wdychała zapach starych ksiąg i farby drukarskiej z nowych wydań. Przeszła się wolno wzdłuż ustawionego pośrodku regału z książkami. To miejsce ją fascynowało. Postanowiła niezwłocznie odszukać kustosza. Znalazła go przy ciężkim biurku wspartym na lwich łapach.  
- Witam Lady Maryann – ukłonił jej się nisko – jestem do pani dyspozycji.
- Proszę mi mówić po imieniu – poprosiła – Mistrz był tak dobry i pozwolił mi poszukać dokumentów należących do mojej rodziny – dodała niepewnym głosem.
- Zostałem uprzedzony – znów się ukłonił – Proszę powiedzieć, czego pa... czego szukasz, Maryann?  
- Chciałabym zobaczyć wszystko, co należało do Rosanny Littenstein – wypaliła.
- Obawiam się, że nie mamy tego wiele. Najwyżej dwadzieścia pozycji. Proszę za mną - dosunął szufladę biurka, przy którym pracował i ruszył w głąb biblioteki.
     Majka ruszyła w ślad za nim.
- Dwadzieścia pozycji to mało? - zdziwiła się.
- Biorąc pod uwagę, że spędziła w tej bibliotece kilka lat, to zostawiła nam niezbyt dużo – pokiwał głową ze smutkiem – To były piękne lata – westchnął – Przychodziła co dzień, a czasem i nocą. Była wspaniałą kobietą. Nieprzeciętną.
- To dzięki Darowi? - dopytywała się, zrównując krok z kustoszem.
- O nie, nie tylko Dar miał znaczenie...  
- Ja dostałam od niej Dar – Majka chyba po raz pierwszy poczuła dumę z tego powodu – Powiedz mi, jaka była moja prababka?
- Byłem niewiele starszy od ciebie, kiedy ją poznałem. Ja, stażysta, a ona, członek Rady, najbliższa przyjaciółka i zaufana Mistrza! A przy tym taka piękna! - w głosie kustosza słychać było niekłamany zachwyt – Ale nigdy nie dała mi odczuć, że jestem nikim – dodał nagle z błyskiem w oczach.
     Majka przyjrzała się kustoszowi uważnie. Nie był już młody, ale też nie wiekowy.
- Ile mogła mieć wtedy lat? - zastanowiła się głośno.
- Była dojrzała – kustosz odpowiedział na to pytanie z wyraźną niechęcią – Ale to nie miało wpływu! Mam na myśli, że jej dojrzałość była zaletą.
- Mówiłeś, że była przyjaciółką Mistrza. Mieszkała tu?  
- O tak, odwiedzała często zamek! Kiedy przyjeżdżała, wszystko kręciło się wokół niej. Mistrz oddał jej do dyspozycji apartament, który teraz zajmuje Lady Margaret. To były piękne czasy – westchnął z rozmarzeniem – Jesteśmy na miejscu – wskazał Majce półkę, na której ułożono równo teczki i notatniki. Wszystkie przypominały tę, którą dostała od Heleny.  
- Mogę je przejrzeć? - sięgnęła nieśmiało po pierwszą pozycję.
- Oczywiście! - kustosz znów się ukłonił – Na stole jest przycisk. Gdybym był potrzebny, proszę z niego skorzystać.
     Kiedy została sama, Majka drżącymi rękoma odsupłała tasiemkę i zajrzała do wnętrza obwoluty. Pożółkłe, ale mocne kartki zapisano pięknym pismem, które już znała. W znacznej przewadze notatki były po francusku i po polsku, ale trafiały się także całe linijki greki. Przekładała kartki jedna po drugiej, starając się zrozumieć tekst. Były to komentarze, albo krótkie streszczenia odnoszące się do przeróżnych książek. Po jakichś trzech godzinach wytężonej pracy, Majka zrozumiała, że Rosanna czytała wszystko, co mogło mieć choćby wątle powiązanie z Darem. Notatki dotyczyły snu, hipnozy, telepatii, procesu myślenia, chorób, i wszelkich wzmianek na temat nadprzyrodzonych zdolności, ale także historii starożytnej Grecji, zachowanych zabytków z tamtego okresu... To wszystko znalazła w trzech pierwszych teczkach z tłoczonej skóry. Potem sięgnęła po notes. Tam znalazła z kolei uwagi na temat różnych zjawisk naturalnych. Niektóre wydały się Majce dość naiwne, a nawet nie pozbawione błędów, ale wszystko stało się jasne, kiedy odnalazła datę zapisaną na marginesie i uświadomiła sobie, że pochodziły z wczesnych lat siedemdziesiątych. Stan wiedzy zasadniczo się zmienił od tamtej pory, pomyślała, odkładając notatnik na miejsce. Pominęła kilka teczek i sięgnęła po coś, co wydało jej się cienkim zeszytem.  
- Bingo! - miała w rękach coś znajomego, jakby pierwszą część notatnika, który dała jej Helena.
     Przekartkowała go uważnie. Znów napotkała uwagi na temat praw natury i sensu życia w zgodzie z nimi.  Godziny mijały, a ona czytała, czytała, czytała...
- Tutaj jesteś! - głos Oskara zabrzmiał całkiem blisko.
     Majka, jak wyrwana z letargu spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jest już ciemno, a ona siedzi przy biurku całkiem zdrętwiała.
- Tak mnie to wciągnęło... -  zamrugała gwałtownie – Och, Oskar, ona była niesamowita! Nie wyobrażasz sobie, jaką miała wiedzę. Była prawdziwym człowiekiem renesansu, interesowała się tyloma rzeczami.
     Oskar przyglądał jej się z zagadkowym uśmiechem. W końcu westchnął głęboko i sięgnął po jeden z notesów leżących na stole.  
-  Każ jutro kustoszowi pokazać sobie książki, które napisała, i te, które opatrzyła komentarzem.
- Pisała książki? - zdumiała się – Nie miałam pojęcia! Babcia nic mi o tym nie mówiła.
- Pewnie nie wiedziała. Helena nie należała już wtedy do Zgromadzenia – Oskar odłożył notes – Może coś zjesz i odpoczniesz? To może tak zostać. Potem do tego wrócisz.  
     Dopiero po tych słowach, Majka zdała sobie sprawę, jak strasznie jest zmęczona. Bolały ją mięśnie, a powieki same się zamykały.  
- Chyba powinnam... - ziewnęła i potarła twarz dłońmi.
- Chodź, położę cię spać – Oskar podniósł ją z krzesła jak piórko – Muszę cię zagonić do siłowni albo do parku, bo jak widzę, nauka zaczyna cię wciągać i niedługo całkiem tu zmarniejesz.
     Przewróciła oczami, ale nic nie odpowiedziała. Za to pozwoliła się poprowadzić do swojego pokoju. Margaret nigdzie nie było, więc nie zatrzymywani, szybko znaleźli się w sypialni.  
- Daj mi chwilę – powlokła się do łazienki i w ekspresowym tempie umyła twarz i zęby. Na nic innego nie starczyło jej energii – Nie rozumiem – gderała – Padam ze zmęczenia, a przecież nic takiego nie robiłam.
- Zamknij oczy i przypomnij sobie jakąś frazę, którą przeczytałaś – polecił Oskar, pomagając jej ściągnąć bluzkę.
     Majka przymknęła oczy. Przywołała z pamięci słowa zacytowane przez Oskara w przemówieniu. Nagle jej umysł zaczął jej podsuwać wszystkie z przeczytanych fragmentów, które odnosiły się do tematu.  
- Och!  - otworzyła gwałtownie oczy – To niesamowite...  
- Ale pochłania siły – uśmiechnął się, ściągając z niej kolejne części garderoby – Musisz teraz zasnąć. Nie śnij, tylko śpij! - Pogroził jej palcem, popchnął łagodnie w kierunku łóżka i klepnął lekko w pupę – Zawsze chciałem to zrobić – roześmiał się z dziecinną radością.
- A może...? - odgięła się zalotnie – Oj! - obolałe mięśnie zareagowały buntem.
- Nic z tego – Oskar wskazał jej łóżko – Kładź się, a ja cię poprzytulam i zaśniesz.    
- Tak mamo – prychnęła, ale grzecznie położyła głowę na poduszce.
     Oskar okrył ją kołdrą i  nie zdejmując ubrania, położył się obok. Odgarnął jej z twarzy ciemne kosmyki włosów i zaczął wodzić opuszką palca po czole, policzkach i ustach. Obserwował, jak Majka walczy ze snem i w końcu przegrywa nierówną walkę. Jej ciężkie powieki opadły, a oddech stał się głęboki i spokojny. Uniósł się ostrożnie i zgasił lampkę przy łóżku. Majka spała jak kamień. Wstał i przez chwilę nasłuchiwał. Najchętniej zostałby tu i zasypiał, ukołysany jej oddechem i ciepłem, otulony zapachem... Wkrótce tak miało być, ale tymczasem wstał i cicho opuścił apartament matki.
---
     Słońce było już wysoko, kiedy Majka otworzyła oczy. Czuła się wypoczęta i pełna energii. Przypomniała sobie poprzedni dzień. Świt witany nad grobem sir Nicolasa, ojca Oskara, potem uroczyste śniadanie u Mistrza, spotkanie z dyrektorem banku i wreszcie... biblioteka. Przymknęła oczy, próbując sobie przypomnieć, o czym czytała. Ku swemu zadowoleniu stwierdziła, że doskonale wszystko pamięta. Skąd wiedział, zastanowiła się? Przecież jego Dar był inny. Przyłożyła głowę do poduszki w miejscu, gdzie powinna pachnieć Oskarem, ale nie doszukała się znajomej woni. Opuszkami palców dotknęła ust i policzka.
- Widocznie mi się przyśniło – mruknęła do siebie.
     Wzięła szybki prysznic i umyślnie hałasując, przemaszerowała do kuchni. Margaret nie było, za to w lodówce znalazła jogurt, a na blacie talerz z pachnącymi drożdżowymi bułeczkami. Zrobienie cappuccino, przy pomocy ekspresu do kawy, przypominającego sterownik pojazdu kosmicznego, też nie stanowiło problemu. Kiedy zaspokoiła głód, pobiegła do biblioteki. Kustosz już na nią czekał. Przy jego pomocy zgromadziła na biurku pokaźny stos książek. Potwierdził również, że Rosanna jako bardzo młoda osoba pracowała z matką Judith Banch. Jednak czym dokładnie się zajmowały, tego nie wiedział. Mijały kolejne godziny, a ona pochłonięta czytaniem, nie zauważyła nawet, że minęła pora obiadu.
- Maryann?! - głos Grega zabrzmiał tubalnie w wysoko sklepionym wnętrzu.
- Greg? Stało się coś? - podniosła głowę znad panierów zaściełających całe biurko.
- Nie, jeszcze nie... - zawahał się.
- Oskar! Oskar cię przysłał? – zerwała się, odsuwając krzesło z głośnym szuraniem.
- Nie, nie – uniósł dłonie w uspokajającym geście – Ja sam... - odetchnął głębiej – Akos z tobą rozmawiał?
- Akos? Nie – zastanowiła się – Właściwie, to nawet dziwne. Wczorajszej nocy miał się spotkać z rodzicami i powiedzieć im o Manueli.
- No właśnie – Greg wyglądał na mocno zakłopotanego – Dziś go o to zaczepiłem. Był w kiepskim nastroju.
- Gdzie on jest? - Majka spojrzała na zegarek – Chyba jeszcze nie pojechał na dworzec?
- Chyba nie...
     Zostawiła wszystko tak, jak leżało i ruszyła do wyjścia.
- Proszę niczego nie ruszać. Niedługo wrócę – rzuciła do kustosza, siląc się na uśmiech.
     Przemierzyła szybkim krokiem hol i korytarz, i prawie biegiem ruszyła do garaży, sprytnie ukrytych w bocznej części zamku.  
- Nie idź za mną! – rzuciła przez ramię, kiedy usłyszała za sobą chrzęst żwiru pod butami Grega.  
     Znalazła Akosa na dziedzińcu. Szedł nachmurzony w stronę garaży.
- Masz mi coś do powiedzenia? - wypaliła, nie tracąc czasu na wstępy.
     Stanął  w miejscu, zaskoczony jej widokiem. Dopiero po dłuższej chwili odzyskał mowę.
- Nie odpowiedzieli mi – wycedził przez zęby.
- Może potrzebują czasu... - zaczęła, czując, że sama nie wierzy we własne słowa.
- Siostra mi powiedziała, że rozmawiali z Vincenzo Lacettim. On ma dziewiętnastoletnią córkę z niepełnym Darem.
- To nic nie znaczy...  
- Jego ojciec ma pełen Dar, jak mój dziadek. Jeśli się zwrócą o jej rękę w moim imieniu... - urwał w połowie zdania.
     Zaległa grobowa cisza.
- Co zamierzasz? - Majka odezwała się pierwsza.
- Wiesz co – odparł cicho – Tyle, że nie mógłbym pod dachem Mistrza... - zwiesił smętnie głowę.  
     Majka wsunęła ręce do kieszeni dżinsów i zaczęła się kołysać w przód i w tył na podeszwach butów. Ogarnęła ją złość.
- Nikt nie powinien się wtrącać do uczuć dwojga dorosłych ludzi – powiedziała powoli – Macie oboje wolne do jutra rana. Chcę was widzieć o jedenastej.  
- Maryann... – pod Akosem ugięły się kolana.
- Nie rób cyrku! - ofuknęła go – I jedź już, bo się spóźnisz.  
- Nie wiem, jak ci dziękować?!  
- Coś wymyślę – roześmiała się. Już miała zawrócić, ale nagle się zatrzymała – Akos! - przywołała go bliżej – Tylko nie zróbcie od razu dziecka. Chyba wiesz, jak się zabezpieczyć?  
- Oczywiście – chwycił ją za ręce – Wszystko, czego zażądasz! - zapewnił ją gorąco.
– Nie chodzi o to, że wam tego nie życzę, ale Manuela chciała pracować... - poczuła się trochę głupio.
- Chcę, żeby została moją żoną. Niczego więcej! - zacisnął dłonie i przycisnął je do piersi.
- To jedź! I wracajcie jako narzeczeni – mrugnęła do niego.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2799 słów i 15583 znaków.

Dodaj komentarz